Upał nie upał, biegać trzeba. Weekend, nie weekend - trzeba rano wstać. Z domu wyszedłem o 7:00 rano a na termometrze było już 25 stopni. Dawno na BS-y nie brałem bidonu ale tym pogoda nie pozostawiła innego wyjścia. Pierwsze 2-3 kilometry były jak zwykle rano beznadziejne. Nogi spały i co chwilę się potykałem - no było słabo ale po 4-tym kilometrze coś się przestawiło. Tempo z początkowego 6:00 wskoczyło na 5:35-5:40 i biegło się super. To że było bardzo gorąco widziałem tylko po swoich dłoniach z których kapał pot. Poza tym lajtowo.
Zauważyłem że bieganie rano ma kupę zalet: w pracy mam więcej energii a wieczorem dużo więcej czasu ale też jedną zasadniczą wadę - trzeba ze sobą walczyć, żeby wstać.
Bilans: 10,2 km, 5:41 min/km
niedziela 5 lipca 2015
Upał miał dzisiaj trochę zluzować wiec pofolgowałem sobie i spałem aż do 6:30
 Wrzuciłem na ruszt 2 kanapki z miodem, wlałem do bukłaka 2 litry izo i jakiś żelik. Do auta zabrałem tez 2 banany i dodatkową wodę bo coś mi się wydawało ze będę tego potrzebował. Do Woluwe jest tylko 3 km ale podjechałem sobie autem bo dzisiaj w planie był kolejny TM - tym razem trochę więcej niż ostatnio: BS 3,2 km + TM 12,8 km + BS 1,6 km + TM 3,2 km + BS 3,2 km. Nie miałem wątpliwości, że będzie ciężko.
 Wrzuciłem na ruszt 2 kanapki z miodem, wlałem do bukłaka 2 litry izo i jakiś żelik. Do auta zabrałem tez 2 banany i dodatkową wodę bo coś mi się wydawało ze będę tego potrzebował. Do Woluwe jest tylko 3 km ale podjechałem sobie autem bo dzisiaj w planie był kolejny TM - tym razem trochę więcej niż ostatnio: BS 3,2 km + TM 12,8 km + BS 1,6 km + TM 3,2 km + BS 3,2 km. Nie miałem wątpliwości, że będzie ciężko.Wychodząc z auta zerknąłem na termometr - 21 stopni - no średnio. Porozciągałem trochę zastane mięśnie i zacząłem spokojnego BSa. Pierwsze 3 kilometry wyszły komfortowo 5:38 min/km. Potem pik i przyspieszyłem do TM. Kalkulatorowo miało być 4:47 min/km ale początek był trochę powyżej - 4:50. Plecak trochę mi ciążył i zza drzew atakowało słońce ale oddychałem raczej spokojnie. Wyraźnie ciężej zrobiło się po ok 8 km TM i liczyłem metry, żeby skończyć ten odcinek i w końcu odpocząć. 12,8 km TM za mną.
100 metrów marszu, wcisnąłem żeli i przeszedłem do BS-a. Żel zaczął działać w idealnym momencie bo gdy znów przyśpieszyłem do TM było wyraźnie łatwiej. Ten odcinek minął błyskawicznie. Jeszcze 3 km rozbiegania dokładnie w momencie gdy skończył mi się izo w bukłaku - mogłem wrócić do auta. W środku było 35 stopni a banany rozpłynęły się po schowku
 
 Gdy auto się chłodziło mocno się porozciągałem i o 10 byłem w domu.
Bilans: 24,49 km w 2:05:46 avgPace 5:08 min/km. W tym 15 km w tempie maratońskim - 4:49 min/km.
Trening był ciężki, ale jestem bardzo z niego zadowolony. Tempo było znośne i chyba było łatwiej niż podczas podobnego treningu 3 tygodnie. Panie Daniels, chyba znasz się pan na rzeczy
 A tak przy okazji to tydzień z największą liczbą kilometrów w tym roku - 74
 A tak przy okazji to tydzień z największą liczbą kilometrów w tym roku - 74
 




 
 
 
 
 ). Zjadłem jeden żel i ognia: 4:41. Z zadowoleniem zauważyłem, że noga od dawna nie boli i wszystko działa jak w zegarku. Oddycham ciężko, ale zmęczenia nie czułem. Następne odcinki były mocno pofałdowane i czasy wynosiły odpowiednio 4:48, 4:44.
 ). Zjadłem jeden żel i ognia: 4:41. Z zadowoleniem zauważyłem, że noga od dawna nie boli i wszystko działa jak w zegarku. Oddycham ciężko, ale zmęczenia nie czułem. Następne odcinki były mocno pofałdowane i czasy wynosiły odpowiednio 4:48, 4:44. 
