rockduck- górskie boje
Moderator: infernal
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Weekend Biegowy z Sokołem
Oj działo się
W Zakopanem byłem w czwartek, ale pogoda nie była łaskawa wiec skończyło się na rozbieganiu po dolinie Białego.
W piątek był start w biegu Sokola , idąc na start zerwała się taka ulewa ze przez chwile z innymi zawodnikami myslelismy ze odpuscimy start , ale po 15 minutach zrobiło się juz lepiej.
Bieg był trudny, ale nawierzchnia lepsza niż na Mardulskiej Masakrze, nie było aż tyle kamiennych schodów , a przez doliny można było grzac bez oporu.
W Sokole zajalem 14 miejsce i 7 w kategorii
Dzień później Mardula, tu było juz dużo ciężej , ale z racji Rzeźnika nie napinalem się jakoś mocno bo dzień później chciałem zrobic jeszcze jeden trening, a i trasa jest na tyle trudna ze łatwo o kontuzje.
Nie zmienia to faktu ze ten bieg to majstersztyk, serio serio. Nawet jak ktoś miałby przejść 70% to warto to zobaczyc doping turystów dodawał mocy, sporo ludzi przyszlo specjalnie oglądać bieg.
Super było się poscigac, zrobić trochę siły , zwłaszcza w takim towarzystwie. A atmosfera na kalatowkach na mecie była cudowna. S
Nabiegalem 3h24min
W niedzielę zrobiłem trasę z Kuznic przez Kopę Kondracką do doliny Malej Laki, potem przez Grzybiarz do Strążyskiej i powrót do Zako.
W sumie w ten weekend zrobiłem 58km w Tatrach.
W całym tygodniu nabiegalem 82km zrobiłem 4700m up
Lacznie 12h30min treningu
Oj działo się
W Zakopanem byłem w czwartek, ale pogoda nie była łaskawa wiec skończyło się na rozbieganiu po dolinie Białego.
W piątek był start w biegu Sokola , idąc na start zerwała się taka ulewa ze przez chwile z innymi zawodnikami myslelismy ze odpuscimy start , ale po 15 minutach zrobiło się juz lepiej.
Bieg był trudny, ale nawierzchnia lepsza niż na Mardulskiej Masakrze, nie było aż tyle kamiennych schodów , a przez doliny można było grzac bez oporu.
W Sokole zajalem 14 miejsce i 7 w kategorii
Dzień później Mardula, tu było juz dużo ciężej , ale z racji Rzeźnika nie napinalem się jakoś mocno bo dzień później chciałem zrobic jeszcze jeden trening, a i trasa jest na tyle trudna ze łatwo o kontuzje.
Nie zmienia to faktu ze ten bieg to majstersztyk, serio serio. Nawet jak ktoś miałby przejść 70% to warto to zobaczyc doping turystów dodawał mocy, sporo ludzi przyszlo specjalnie oglądać bieg.
Super było się poscigac, zrobić trochę siły , zwłaszcza w takim towarzystwie. A atmosfera na kalatowkach na mecie była cudowna. S
Nabiegalem 3h24min
W niedzielę zrobiłem trasę z Kuznic przez Kopę Kondracką do doliny Malej Laki, potem przez Grzybiarz do Strążyskiej i powrót do Zako.
W sumie w ten weekend zrobiłem 58km w Tatrach.
W całym tygodniu nabiegalem 82km zrobiłem 4700m up
Lacznie 12h30min treningu
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
[attachment=-1]uploadfromtaptalk1402293871154.jpg[/attachment][attachment=-1]uploadfromtaptalk1402293898824.jpg[/attachment]
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
09.06
Mięśnie po weekendzie w Tatrach były już w dość dobrym stanie, ale jakaś niechęć siedziała we mnie.
Wieczorem zebrałem się na godzinę CrossFitu , na początku było jeszcze 1500m na ergo (na spokojnie)
na koniec 2x8' sauny (chyba to pomogło, bo potem było już dużo lepiej)
10.06
Wyszedłem pobiegać jak na tę pogodę dość późno bo o 10:30, ale chyba przez reguralne saunowanie jakoś mi to nie przeszkadzało :D
Tak więc:
12.1 km
5'22
490m up
bardzo świeżo i przyjemnie
wieczorem
1200m ergo
60' ćwiczeń siłowych
a Rzeźnik tuż tuż
Mięśnie po weekendzie w Tatrach były już w dość dobrym stanie, ale jakaś niechęć siedziała we mnie.
Wieczorem zebrałem się na godzinę CrossFitu , na początku było jeszcze 1500m na ergo (na spokojnie)
na koniec 2x8' sauny (chyba to pomogło, bo potem było już dużo lepiej)
10.06
Wyszedłem pobiegać jak na tę pogodę dość późno bo o 10:30, ale chyba przez reguralne saunowanie jakoś mi to nie przeszkadzało :D
Tak więc:
12.1 km
5'22
490m up
bardzo świeżo i przyjemnie
wieczorem
1200m ergo
60' ćwiczeń siłowych
a Rzeźnik tuż tuż
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
11.06
37 km na szosie mocno
12.06
19 km w terenie
500m up
5'05
Pierwszą dyszke zrobiłem z trudem, jakąś ogólna niechęć miałem w sobie , potem robiło się lepiej a ostatnie 3 km z uśmiechem :p
Eh o tej porze za tydzień będę czekał na start Rzeźnika
37 km na szosie mocno
12.06
19 km w terenie
500m up
5'05
Pierwszą dyszke zrobiłem z trudem, jakąś ogólna niechęć miałem w sobie , potem robiło się lepiej a ostatnie 3 km z uśmiechem :p
Eh o tej porze za tydzień będę czekał na start Rzeźnika
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
13.06
Rozbieganie w terenie
12.4 km
5'20
400m up
Jakoś udało się zmieścić miedzy burzami i pobiegac po górkach
14.06
Dzisiaj pogodowy hardcore , słońce , burza i znowu słońce
Wybieglem z domu w stronę miasta , ulecialem 2.2 km i burza z gradem, 10 min pod arkada Domu Wedkarza , i lece 4 km , potem 8x200m (3'20) z p200 m w truchcie i na koniec miało być spokojne 2.5 km do domu ale nastała kolejna burza wiec lecialem po 4'00
W sumie 11 km
Jutro planuje ostatnie dłuższe wybieganie przed Rzeźnikiem
Rozbieganie w terenie
12.4 km
5'20
400m up
Jakoś udało się zmieścić miedzy burzami i pobiegac po górkach
14.06
Dzisiaj pogodowy hardcore , słońce , burza i znowu słońce
Wybieglem z domu w stronę miasta , ulecialem 2.2 km i burza z gradem, 10 min pod arkada Domu Wedkarza , i lece 4 km , potem 8x200m (3'20) z p200 m w truchcie i na koniec miało być spokojne 2.5 km do domu ale nastała kolejna burza wiec lecialem po 4'00
W sumie 11 km
Jutro planuje ostatnie dłuższe wybieganie przed Rzeźnikiem
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
15.06
27.4 km
6'22
1000m up
Pobudka rano , razem z Kuba dojeżdżamy autem do Pcimia i stad lapiemy busa albo stopa w stronę Jordanowa, pierwsze 20 min jest słabe bo nie udaje się nam nic złapać , w końcu trafiamy na busa, za 4 pln dojeżdżamy do Jordanowa, tam wg kierowcy mamy mieć innego busa do Makowa, ale jakoś w niedziele nie jeżdżą, próbujemy sil na stopa, po 2 próbie udaje nam się trafić na okazje o 10 dojeżdżamy do Makowa i ruszamy żółtym szlakiem do zaparkowanego w Pcimiu auta. Początek malo obiecujący, szlak wije się wąska ścieżka wśród krzaków , po paru kilometrach robi się klarownie i lecimy. W połowie drogi na Koskowej gorze trafiamy na jakąś mega inwersje z trzepiemy się z zimna jakby było przynajmniej 0 C, szybko wbiegamy do lasu i pedzimy dalej w stronę auta, na 17 km wbiegamy na znany juz nam z wcześniejszych biegów szlak i na spokojnie zbiegamy do Pcimia, pogoda się klaruje, nie wiszą nad nami ciemne chmury , a my biegniemy i gadamy o tym jak to będzie na Rzezniku za parę dni
Tym sposobem po 2h i 54 min meldujemy się pod autem (jakoś szybko to minęło )
Tydzień
12h treningu
82km bieganie
37 km szosa
2x sauna
2x silownia/crossfit
Miłego
27.4 km
6'22
1000m up
Pobudka rano , razem z Kuba dojeżdżamy autem do Pcimia i stad lapiemy busa albo stopa w stronę Jordanowa, pierwsze 20 min jest słabe bo nie udaje się nam nic złapać , w końcu trafiamy na busa, za 4 pln dojeżdżamy do Jordanowa, tam wg kierowcy mamy mieć innego busa do Makowa, ale jakoś w niedziele nie jeżdżą, próbujemy sil na stopa, po 2 próbie udaje nam się trafić na okazje o 10 dojeżdżamy do Makowa i ruszamy żółtym szlakiem do zaparkowanego w Pcimiu auta. Początek malo obiecujący, szlak wije się wąska ścieżka wśród krzaków , po paru kilometrach robi się klarownie i lecimy. W połowie drogi na Koskowej gorze trafiamy na jakąś mega inwersje z trzepiemy się z zimna jakby było przynajmniej 0 C, szybko wbiegamy do lasu i pedzimy dalej w stronę auta, na 17 km wbiegamy na znany juz nam z wcześniejszych biegów szlak i na spokojnie zbiegamy do Pcimia, pogoda się klaruje, nie wiszą nad nami ciemne chmury , a my biegniemy i gadamy o tym jak to będzie na Rzezniku za parę dni
Tym sposobem po 2h i 54 min meldujemy się pod autem (jakoś szybko to minęło )
Tydzień
12h treningu
82km bieganie
37 km szosa
2x sauna
2x silownia/crossfit
Miłego
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
16.06
Dzisiaj 2h na szosie , bez większego szaleństwa , raczej po to żeby główka wiedziała ile to Rzeźnik, a raczej żeby miała na świeżo bo gdzieś tam pamięta
Jutro ostatnie bieganie w terenie no i tyle w temacie. Co ma być to będzie , jak zawsze pojawia się to przyjemne uczucie strachu przed tym jak będzie , co będzie i jak długo bedzie . Wszystko minie o 3:30 na starcie , potem juz tylko tryb 77km bez wirowania
Dzisiaj 2h na szosie , bez większego szaleństwa , raczej po to żeby główka wiedziała ile to Rzeźnik, a raczej żeby miała na świeżo bo gdzieś tam pamięta
Jutro ostatnie bieganie w terenie no i tyle w temacie. Co ma być to będzie , jak zawsze pojawia się to przyjemne uczucie strachu przed tym jak będzie , co będzie i jak długo bedzie . Wszystko minie o 3:30 na starcie , potem juz tylko tryb 77km bez wirowania
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
17.06
Dzisiejszy dzień stoi pod znakiem pakowania i kompletowania sprzętu na jutrzejszy wyjazd w Bieszczady. Wszystko niby jest, a z drugiej ciągle coś dokładam, potem znowu wyjmuje bo dochodzę do wniosku, że po co zmieniać coś co dobrze znam z treningów.
Dzisiaj
8.5km
5'40
220m up
lekko i powoli, teraz nie ma się już gdzie spieszyć.
Na Rzeźnika jest cel, mam nadzieje, że uda się go zrealizować
Dzisiejszy dzień stoi pod znakiem pakowania i kompletowania sprzętu na jutrzejszy wyjazd w Bieszczady. Wszystko niby jest, a z drugiej ciągle coś dokładam, potem znowu wyjmuje bo dochodzę do wniosku, że po co zmieniać coś co dobrze znam z treningów.
Dzisiaj
8.5km
5'40
220m up
lekko i powoli, teraz nie ma się już gdzie spieszyć.
Na Rzeźnika jest cel, mam nadzieje, że uda się go zrealizować
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Rzeźnik i po rzezniku
10:38h
Byłoby spokojnie niżej gdyby nir atak ITBS na 32 km przed metą. Więcej jutro
10:38h
Byłoby spokojnie niżej gdyby nir atak ITBS na 32 km przed metą. Więcej jutro
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Szerzej o Rzeźniku
przygotowania przebiegały pomyślnie, dużo trenowaliśmy razem, sporo dłuższych treningów w górach (nie jakichś bardzo długich, bo mnie nie służą wybiegania powyżej 40km), dobrym testem był Maraton w Szczawnicy, na 2 tyg przed wystartowaliśmy w Biegu Sokoła i Marduły, Kuba dorzucił jeszcze Zamoyskiego i zakończył cały cykl na 5 miejscu, ja wtedy pobiegałem po Tatrach
Co do samego Rzeźnika:
Spotkaliśmy się o 1:45 koło busów, jechaliśmy spokojnie słuchając opowieści o Spartathlonie i wspólnie doszliśmy do wniosku, że to nie dla nas , w Komańczy tłum, masa ludzi, telewizja, wszędzie krążą zapowiedzi pobicia rekordu trasy. Pogoda póki co dobra, ale po pierwszych 30 min zaczęło padać.
Ruszyliśmy mocno, pierwsze kilometry ciśniemy, żeby mieć dobrą pozycje, do 14 km biegniemy żwawo i bez żadnych przerw, w tym momencie Kuba wskakuje w krzaki za potrzebą, mijają nas 2 pary, ale są wolniejsi na podejściach więc szybko odrabiamy stratę. Na Żebraku jesteśmy na 14 pozycji, bez przystanku ruszamy na Cisną, na 3km przed to ja wskakuje w krzaki, ale nikt nas nie mija, jest dziwnie pusto. Do Cisnej zbiegamy na tej samej pozycji bo 3h23min. W tym momencie zaczyna się podejście na Jasło, dajemy radę i lecimy dalej w stronę drogi Mirka, na zbiegu uślizguje mi się noga, niby nic, ale od tego momentu zaczynają się komplikację, na drodze Mirka próbuje rozbujać się na jakąś sensowną prędkość, ale czuje ucisk z boku kolana, oblewa mnie zimny pot bo jestem prawie pewien , że coś uszkodziłem, do Smereka zbiegamy wolniej niż zakładaliśmy, a noga boli coraz bardziej. W Smereku po paru łykach Coli, napełnieniu bukłaków podejmuje decyzje, że idę dalej, Kuba obawia się o mój stan, ale nie komentuje decyzji. Z nogą jest jakby lepiej, na Połoninie truchtam spokojnie, ale równo, Kuba momentami musi czekać na zbiegach bo przy dużych spadach i schodach nie jestem w stanie zbiegać szybko, na zejściu do Berehów łapie go kryzys, chce zejść z trasy, mówi, że to bez sensu, że szkoda zachodu etc. Po części go rozumiem bo Rzeźnika biegł 5 raz, ale jego najlepszy wynik to 11h22, a my wciąż mamy szanse na złamanie 10h ( małe bo małe ale są), podejście na caryńską robimy żwawo, problem zaczyna się u góry, szybka kalkujacja i już wiem, że nie damy rady złamać 10, zbieg jest dla mnie bardzo ciężki, kolano się blokuje, często muszę schodzić. Jednak nie poddaje się i ile mogę tyle biegnę.
Na metę wbiegamy po 10h38 min jako 47 para, Kuba czując niedosyt rusza z 2 innymi napieraczami na Hardocore, ale nie jest zadowolony z wyniku bo Panowie większą część trasy przechodzą. Kończy ostatecznie po 14h i 14 min.
przygotowania przebiegały pomyślnie, dużo trenowaliśmy razem, sporo dłuższych treningów w górach (nie jakichś bardzo długich, bo mnie nie służą wybiegania powyżej 40km), dobrym testem był Maraton w Szczawnicy, na 2 tyg przed wystartowaliśmy w Biegu Sokoła i Marduły, Kuba dorzucił jeszcze Zamoyskiego i zakończył cały cykl na 5 miejscu, ja wtedy pobiegałem po Tatrach
Co do samego Rzeźnika:
Spotkaliśmy się o 1:45 koło busów, jechaliśmy spokojnie słuchając opowieści o Spartathlonie i wspólnie doszliśmy do wniosku, że to nie dla nas , w Komańczy tłum, masa ludzi, telewizja, wszędzie krążą zapowiedzi pobicia rekordu trasy. Pogoda póki co dobra, ale po pierwszych 30 min zaczęło padać.
Ruszyliśmy mocno, pierwsze kilometry ciśniemy, żeby mieć dobrą pozycje, do 14 km biegniemy żwawo i bez żadnych przerw, w tym momencie Kuba wskakuje w krzaki za potrzebą, mijają nas 2 pary, ale są wolniejsi na podejściach więc szybko odrabiamy stratę. Na Żebraku jesteśmy na 14 pozycji, bez przystanku ruszamy na Cisną, na 3km przed to ja wskakuje w krzaki, ale nikt nas nie mija, jest dziwnie pusto. Do Cisnej zbiegamy na tej samej pozycji bo 3h23min. W tym momencie zaczyna się podejście na Jasło, dajemy radę i lecimy dalej w stronę drogi Mirka, na zbiegu uślizguje mi się noga, niby nic, ale od tego momentu zaczynają się komplikację, na drodze Mirka próbuje rozbujać się na jakąś sensowną prędkość, ale czuje ucisk z boku kolana, oblewa mnie zimny pot bo jestem prawie pewien , że coś uszkodziłem, do Smereka zbiegamy wolniej niż zakładaliśmy, a noga boli coraz bardziej. W Smereku po paru łykach Coli, napełnieniu bukłaków podejmuje decyzje, że idę dalej, Kuba obawia się o mój stan, ale nie komentuje decyzji. Z nogą jest jakby lepiej, na Połoninie truchtam spokojnie, ale równo, Kuba momentami musi czekać na zbiegach bo przy dużych spadach i schodach nie jestem w stanie zbiegać szybko, na zejściu do Berehów łapie go kryzys, chce zejść z trasy, mówi, że to bez sensu, że szkoda zachodu etc. Po części go rozumiem bo Rzeźnika biegł 5 raz, ale jego najlepszy wynik to 11h22, a my wciąż mamy szanse na złamanie 10h ( małe bo małe ale są), podejście na caryńską robimy żwawo, problem zaczyna się u góry, szybka kalkujacja i już wiem, że nie damy rady złamać 10, zbieg jest dla mnie bardzo ciężki, kolano się blokuje, często muszę schodzić. Jednak nie poddaje się i ile mogę tyle biegnę.
Na metę wbiegamy po 10h38 min jako 47 para, Kuba czując niedosyt rusza z 2 innymi napieraczami na Hardocore, ale nie jest zadowolony z wyniku bo Panowie większą część trasy przechodzą. Kończy ostatecznie po 14h i 14 min.
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
dzisiaj basenowanie dla rozluźnienia
Kraul-1200m
30'
Kraul-1200m
30'
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
23.06
51 km na szosie ze średnia 26km'h
580m up
24.04
Rozbieganie 9.1 km
5'24
280m up
Całkiem sprawnie i przyjemnie , trochę pobolewa lydka w prawej nodzr , ale bez szału
51 km na szosie ze średnia 26km'h
580m up
24.04
Rozbieganie 9.1 km
5'24
280m up
Całkiem sprawnie i przyjemnie , trochę pobolewa lydka w prawej nodzr , ale bez szału
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
25.06
1200m ergo
60' CF
Na koniec sauna
26.06
Rano
1300m ergo
60 min siłownia
Łaźnia parowa na koniec
Pod wieczór
RB 15 km
320m up
5'40
Nogi jeszcze nie podają jak powinny, czuć jeszcze Rzeźnika może nie tyle w postaci zakwasow a ogólnego zmęczenia
Ten tydzień do końca jeszcze luzuje. Będzie szosa , będą 2 krótsze biegi.
1200m ergo
60' CF
Na koniec sauna
26.06
Rano
1300m ergo
60 min siłownia
Łaźnia parowa na koniec
Pod wieczór
RB 15 km
320m up
5'40
Nogi jeszcze nie podają jak powinny, czuć jeszcze Rzeźnika może nie tyle w postaci zakwasow a ogólnego zmęczenia
Ten tydzień do końca jeszcze luzuje. Będzie szosa , będą 2 krótsze biegi.
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
27.06
54 km na szosie ze średnia 27.2 km'h
820 m up
Wieczorem
1100m kraulowania
30'
54 km na szosie ze średnia 27.2 km'h
820 m up
Wieczorem
1100m kraulowania
30'
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
28.06
Rano
12.2 km
402m up
5'30
Popołudniu towarzyskie 50 km na szosie z średnia 26 km'h
702m up
Rano
12.2 km
402m up
5'30
Popołudniu towarzyskie 50 km na szosie z średnia 26 km'h
702m up