Poniedziałek, 14.04.2014
BS - 7,56 km - tempo 6:09 (5x100m przebieżki)
tętno - 140/170
Fajnie i luźno, przebieżki dodałem dla odmulenia a na więcej nie starczyło czasu. Dobre samopoczucie po ostatnim longu.
Wtorek, 15.04.2014 - progi z longiem (P - tempo zamierzone 4:54)
BS - rozgrzewka - 2,74 km - 6:17
P 3x1km (przerwa w truchcie - 1') realizacja: 4:50, 4:46, 4:54
BS - 9,49 km - 6:24
P 3x1km (przerwa w truchcie - 1') realizacja: 4:59, 4:57, 4:44
BS - schłodzenie - 1,70 km - 6:35
tętno - 152/176
Ten trening wypadał mi z rozpiski w weekend, ale wiadomo... święta, rodzina... Wiedziałem że w tym tygodniu nie będę miał tyle czasu by go wcisnąć... Lubię biegać ale są dla mnie rzeczy ważniejsze... dlatego miało być parę interwałów tempowych i zwijka do domu a około weekendu long... A tu nagle... pojawiło się nieco więcej wolnego czasu w tygodniu... więc postanowiłem że tą kobyłę której się tak bałem zrobię dziś...
Początkowo wszystko pod kontrolą. Pierwsze progi weszły gładko, a jako że mam już zegarek pilnowałem tempa, ale za każdym razem zaczynałem za szybko i dopiero zwalniałem pod koniec. Nie było to zbyt roztropne co odczułem później... Po pierwszych progach godzina BS-a starałem się by było cały czas w 1-szym zakresie a potem parę łyków izo i w drogę. Oj, nie było mi łatwo wejść na obroty a jeszcze po parku lotników po którym latałem biegała też grupa która nijak nie chciała biegać jakoś krajem tylko kupą po całej szerokości co sprawiało że za każdym razem jak ich mijałem (leciałem w przeciwnym kierunku) to musiałem latać po trawie, psich odchodach, itp... Nie ładnie, trochę na nich zagotowałem
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
ale sam byłem już tak zajechany że nie chciało mi się nawet tego komentować. Najtrudniejszy z 3 ostatnich progów był drugi. Lecę i lecę a tu końca nie widać, tempo mi siada no to ja przyspieszam a tu nic, a nawet wolniej
![:echech:](./images/smilies/echech.gif)
Na przerwie myślałem żeby już olać 3 powtórzenie ale jakoś złapałem oddech i ruszyłem, patrzę po chwili na zegarek a tu 4:35... no i musiałem zwalniać
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
. Ogólnie rzecz biorąc dobrze że zrobiłem tą jednostkę, ale na drugi dzień czułem się podle i postanowiłem nie biegać, a rozbieganie przenieść na czwartek
Czwartek, 17.04.2014 (6x100 - przebieżki)
BS - 10,10 km - tempo 6:02
tętno - 139/172
No i dobrze że nie biegałem wczoraj bo naprawdę czułem się dojechany a i spać się chciało okrutnie. Bez sensu by było się męczyć. W końcu bieganie to ma być przyjemność, a tak było dziś. Dobre samopoczucie od samego początku. Lekko się biegło. Nic dodać, nic ująć.
Piątek, 18.04.2014
BD + 6 TM - 27,61 km - tempo 5:56
tętno - 145/173
Dziś dla odmiany początek kiepski, nogi ciężkie i niechętne do współpracy. Dopiero tak koło 7 - 8 km wszytko się unormowało i zrobiło się fajnie
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Ogólnie bez historii. Pilnowałem tętna, piłem po 1-2 łyki co 2-3 km a do tego żel-banan-żel, ot taki trening kulinarny. Końcowe 6 km w TM fajnie mi się weszło na tą intensywność i pojawił się taki transik biegowy przez 3-4 km. Ostatni 1 km już ciężej, ale mocno zawiało w twarz a i tradycyjnie miałem pod górkę, mały wznos aczkolwiek odczuwalny i upierdliwy. Po biegu dobre samopoczucie, lepsze niż wcześniej bywało. Zadowolony jestem i tyle.
P.S.
A dla całej biegowej braci
WESOŁEGO ALLELUJA!