13.03.2021r.
II Maraton Świr - 10km
Czas netto: 38:36 PB
Średnie tempo: 3:52 min/km
Średnie tętno: 185
Open: 3
Chyba nie mam aż takiego natchnienia by się rozpisywać
Jestem bardzo zadowolony z wyniku, bo znacząco poprawiłem się w stosunku do poprzedniego wyniku aczkolwiek myślę, że jeszcze urwę w obecnym roku ! Nie były to zawody w pełnej krasie i to... Biegłem drugą połowę... Dobra, coś tam naskrobie
Wstałem jakoś koło 7, kawa obowiązkowo i kawałek chleba z czystym cukrem - nutella. Naszła mnie ochota, więc stwierdziłem czemu by nie. Kolacja poprzedniego dnia była obfita, ale nie będę sobie żałować. Szczerze mówiąc, miałem plany by przed startem trochę zbić wagę ale odpuściłem totalnie. Już kiedyś testowałem coś takiego - byłem wtedy słaby i brakowało sił.
Spotkałem się ze znajomym ledwie 500 metrów od domu, umówieni przy rondzie na 8:20 ruszyliśmy na start. Jakieś 3,5km ale tam jeszcze chwilę potupaliśmy, jakieś przebieżki. "Timer" miał ruszyć na godzinę 9:00, więc zostało jeszcze 15minut. Gadka szmatka. Trochę ludzi się zebrało - jakieś 40-50 osób? Coś koło tego. Tak większy parkrun można by rzec.
Może coś o samym biegu:
Dystans do wyboru 10, 21 lub 42km. Bez żadnego wpisowego. Głównym celem było wybieganie kilometrów jeśli chodzi o akcję charytatywną oraz zbieranie środków. Okazało się, że coś tam z boku jednak dashrade wspomógł jakieś tam małe nagrody.
Trasa była odmierzona dzień wcześniej kołem przez organizatorów. Start nie odbywał się z parkun, tylko paręset metrów dalej bo rzekomo mniej będzie wiało.
Nawrót był dla dystansu 10km, czyli mojego po 2,5km jednakże był beznadziejnie umiejscowiony. Można było start zrobić pod wiaduktem, a nie z ławki... Generalnie chodzi o to, że pod koniec był delikatny podbieg - nie jakiś mocny, po czym zbiegało się i w połowie zbiegania trzeba było nawrócić co oznaczało praktyczne wyhamowanie.

Zwykła nawrotka wybija z rytmu, a co dopiero taka.
Dystans 21 i 42km miał wspólny nawrót, ale w innym miejscu.
Wszyscy ustawili się na starcie małe odliczanie, szybka fotka i każdy rusza ze swoimi zamiarami.
W tym ja ze swoimi, cichą próbą złamania 39 minut.
1km
Poszli. Znajomy z którym przybiegłem miał lecieć ze mną, ale czuł się dobrze a ja nie chciałem go hamować. Wystrzelił do przodu wraz z innym biegaczem. Na trzecim miejscu... ja. Dużo było znajomych twarzy, mocnych biegaczy ale stawka się rozłożyła się ze względu na różne dystanse. Nie było mi z tego powodu do uśmiechu, bo już od początku nie miałem kogo się podłapać. Na czołówkę nie chciałem się szarpnąć, zaś pomiędzy nikogo nie było. Postanowiłem robić swoje, kontrolować samodzielnie. Dobiegł na szczęście mnie jeden biegacz. Mówi, że biegnie na SUB40. Mówię ok. Lećmy razem. Wiało potwornie tego dnia, a niestety tam nie ma żadnych budynków które chronią choć odrobinę. Teren otwarty. Pola. Odpowiadam, że po cichu będę czaił się na SUB39 ale nie ma co się podpalać. Stwierdza, że mnie pociągnie jak będzie miał dobry dzień. Zbawca myślę sobie

Pierwszy w
3:51
2km
Tutaj dopiero mega mocno odczuliśmy powiew wiatru. Chowanie się, wymienianie nic by tu nie pomogło bo raz wiatr był centralny w twarz, a raz boczny. Okropnie to męczyło głowę, a był to dopiero początek. No i faktycznie był wolny
4:00
3km
Mijamy się z czołówką. Jest i ta paskudna nawrotka. Mijamy potem całą rzesze innych biegaczy. Trochę przyspieszyłem, ale dobiega do mnie kolega biegacz.
3:58
Wszystko ciągle pod pełną kontrolą.
4km
Żadnych problemów. Z nogi na nogę. Kilometr w
3:56
5km
Dobiegam do startu, a w głowie mam już...nawrotka. Pytam się z oddali jak, gdzie nawrócić. Dziewczyna sugeruje żeby za stołem który stał tuż za metą :| Nie zwracam na ten absurd uwagi, czuje się lekko, nie ma problemu. Nawracam i zegarek idealnie pika
3:54. Przyspieszam, zaś biegacz zostaje w tyle, zwalnia. Ja robię swoje i widzę, że brakuje mi jakiś 10 sekund do złamania jeśli pobiegnę podobnie drugą połowię. 19:40
Włączyłem pierwszy raz race screen w polarze który pokazywał mi ile brakuje do założonego tempa i czasu jaki chce uzyskać.
6km
Zostaje już totalnie sam. Nie biegnie mi się źle czy jakoś mega ciężko. Oddech równy.
3:50
7km
Wiatr wiatr wiatr. To samo miejsce gdzie wiatr jest najmocniejszy i najbardziej odczuwalny. Delikatny kryzys który odbywa się tylko w głowie.
3:51
8km
Podbieg, nawrotka która wybija trochę z rytmu. Czuję, że straciłem znów trochę przez to. Z drugiej strony, to trzeci ostatni nawrót w tym biegu... Ile ja przez to straciłem łącznie?
Nieistotne. Odrzucam tą myśl. Mijam znów kolejnych biegaczy. Pik pik
3:56
9km
Zostaję dwa kilometry, a tu brak większego kryzysu. C'mon. Trzeba w końcu trochę przewentylować się. 188 tętna? Przecież ja dobijałem na treningach do 199, a tutaj mowa a zawodach.
Pik pik 3:47. "Rozgrzewam się"
10km
Dociskam w końcu 3:38. Meta i wybija równiutko 10 kilometr. Zegarek pika, że ukończenie dystansu. Próbuje zatrzymać polara, ale wypikuje jeszcze autlap 1km.
Wrrr. Whatever. Strava pokazuje, że dycha pokonana 38:36 i tak też przyjmuje. 5 sekund w tą czy w tą nie chodzi.
Chwilę łapie większy oddech, bo ten ostatni kilometr trochę poleciałem i... luz. Drugą piątkę poleciałem poniżej 19minut więc mocny negative split wyszedł. Dobiegłem trzeci na metę, Panowie przede mną mieli czas - równe 37 i 37:40. Wydaje mi się, że pobiegłem mocno zachowawczo. Bez większego zdychania czy kryzysów, a jednak poprawiłem się o ponad minutę od oficjalnego PB. Pomijam treningowe z przypadku 39:20.
Jestem bardzo zadowolony bo ciężka praca chyba zaczęła popłacać. Nabrałem pewności siebie i mam nadzieję, że mnie to nie zgubi ale jak pisałem na samym początku - urwę jeszcze w tym roku, w tym sezonie. Jestem w stanie. Przy lepszej trasie (nawroty), lepszych warunkach(potworny wiatr) czy gdy będę miał obok siebie/z kim się ścigać (druga połowa biegu solo). Wiele jeszcze ale, tylko że ja w tym czasie też zamierzam trenować a nie zostawać przy obecnej formie.
Za 3 miejsce w open (Wiem, abstrakcyjnie to brzmi przy moim poziomie. Słaba obsada biegu na tym dystansie, zawody nieoficjalne ale i tak cieszy mnie to i spełniło się taki zamiar na ten rok by sięgnąć w kat wiekowej a tutaj taki psikus) mimo braku wpisowego i koleżeńskiego biegu otrzymałem statuetkę, bidon dashrade czy jakieś 10 żeli. Spoko
Temat - To już nie pre-preparations, nie aktualne. To już się dzieje. Pierwszy cel na 2021 zrealizowany ☑ Na pewno SUB18 już tak łatwo nie przyjdzie, ale patrząc na moją formę myślę że w perspektywie czasu będę w stanie to sięgnąć. Step by step. Póki co, 18:30 nawet będzie dobre za jakieś 2-3tyg test. Zbliżenie się do jakiś 38:15 może... A potem atakowanie SUB18... Kto wie, co przyniosą nadchodzące miesiące.
Wytupałem do domu niecałe 4 kilometry powrotu.
Foty które trochę pomniejszyłem żeby pół strony nie zajmowały:
Przed nawrotką, jeszcze z kolegą który za chwilę trochę zwolni (wiem, ciekawą trasę obrał)
Nawrotka (tak, obiegłem ten stół za metą):
"Podium":
Top3 raz jeszcze (tak w ogóle, ja ten z lewej

):
