17.07.17 - 10km 5:20/km
Hmmm... Nie pamiętam jak się biegło, ale myślę, że na luzie
18.07.17 - 1km+6x15s+1:15h w 5:30/km
Po 1km truchtu seria 15s sprintów później 1:15:00 truchcikiem. Droga piaszczysta i nierówna, ale generalnie całość dość lekko.
20.07.17 - 6x300m p.3min
Ten trening powinien się odbyć 18.07 (we wtorek), ale nie było czasu bo musiałem jechać do Krakowa. W końcu nie pojechałem bo najpierw zepsuł się jeden samochód, a później drugi i tyle było jazdy. W środę mi się nie chciało(najprawdopodobniej bo nie pamiętam dlaczego nie pobiegłem) i postanowiłem się ruszyć dopiero w czwartek po powrocie na Roztocze. 300m odmierzyłem rowerem. de facto wyszło tego więcej bo licznik jest elektroniczny i czasem gubi okrążenia koła gdy często się staje, ja stawałem 3 razy bo chciałem mieć co 100m oznaczenia. Nastawiałem się biegać to w okolicy 52-54s. Gdy wystartowałem szło ciężko, żar lał się z nieba a mi oczka stawały w słupki... MASAKRA. Wyszło dużo słabiej niż planowałem, przy czym GPS odmierzał mi około 315m, a zwykle na takich odcinkach mierzy 295-300m
1. 0:56.7
2. 0:55.3
3. 0:58.8
4. 0:55.0
5. 1:02.3
6. 1:01.7
21.07.17(rano) - 8x1000 3:50/km p.3min
W nocy spadł deszcz i mimo porannego chłodu było dość parno. Same interwały były męczarnią. Ciężko było mi utrzymać tempo, dodatkowo musiałem biegać na gps a od tego chyba się odzwyczaiłem. Z ulgą zakończyłem ósmy tysiączek i wróciłem na działkę.
1. 4:01.0
2. 3:51.5
3. 4:04.8
4. 3:59.1
5. 3:50.1
6. 3:46.3
7. 3:53.0
8. 3:54.5
Przerwa w marszu.
21.07.17(wieczór) - 10km 5:20/km
No niby nie powinienem nadrabiać treningów, ale miałem poczucie, że jak nie nadrobię to nie zamknę planu, a nie zamykałem go dość często ostatnio... Zapakowałem więc butelki do samochodu, wziąłem żel do kąpieli i ręcznik i pojechałem w deszczu załatwić 3 rzeczy za jednym razem.
1. Strzelić dyszkę
2. Nabrać wody z rzeki
3. Wykąpać się
Cała dyszka w deszczu dość przyjemnie i lekko zamknięta w tempie 4:50/km. Po tym biegu ostatecznie pożegnałem moje UltraBoosty z przebiegiem około 3000km. Gdy były wilgotne rano i później wieczorem narobiły mi pełno paskudnych pęcherzy.
W ten kombinatorski sposób udało mi się wyjść z planem na prostą i nabawić bolesnych stóp przez które zastanawiałem się czy dam radę biegać następnego dnia.
22.07.17 - 8km 4:55/km
Bez historii. Było dość ciężko i stopy mocno piekły.
23.07.17 - 1km+6x20s+1:15h w 5:30/km
Miało być jak w nagłówku, ale odwiedzili nas znajomi i chcieli, żeby połazić z nimi po trasach i pokazać Roztocze. Trzeba było szybko zamknąć trening więc zrobiłem 12,5km pętlę w troszkę ponad godzinę. Biegło się lekko (nie licząc stóp) tylko strasznie bąki chciały mnie zjeść.
25.07.17 - 6x400 72s p.3min
Fajny szybki trening. Nie dość, że sprawił mi przyjemność to jeszcze fajnie wyszedł. Pierwsza 400-tka na rozpoznanie bo nie planowałem konkretnego czasu na początku.
1. 1:18.9
2. 1:12.8
3. 1:12.0
4. 1:12.7
5. 1:12.9
6. 1:12.3
27.07.17 - 1+2+1+2+1 3:50/km p.3min
Niby trening zamykany bez problemu i walki ale męczący i to dość mocno. Przerwa w marszu, jedna wydłużona do 4min bo mnie przypiliło w trakcie i musiałem iść w krzaki.
1.
3:51.8
2.
3:47.6
3:51.5
3.
3:49.2
4.
3:49.9
3:51.8
5.
3:50.8
28.07.17 - 10km 5:20/km
Kompletnie nie pamiętam tego biegu, wyszło 10km w 5:11/km
29.07.16 - 8km 4:55/km
Trochę to zmodyfikowałem. Najpierw zrobiłem 4km truchtu na rozgrzewkę, a później puściłem się trochę szybciej bo trasa była z górki i zrobiłem mocniejsze 8km
1. 4km 16:56 4:14/km
2. 4km 16:19 4:05/km
30.07.17 - 20km co 3km 10' szybko 05:30
Tu już całkiem mnie poniosło. Wg. planu biegłem do 20km, ale w trakcie postanowiłem powtórzyć jedną trasę rowerową. Wyszło 32km w 5:07. Od 20km nie robiłem już sprintów tylko klepałem spokojnie po ~5/km.
W międzyczasie wpadało sporo chodzenia i roweru. Około 200km przez te 2 tygodnie, niby mało ale ja mało generalnie jeżdżę na rowerze, trasy też nie były zbyt wyczerpujące bo robiliśmy je z dzieciakami więc wychodziło, że szybciej bym je przebiegł niż je przejeżdżaliśmy.
Tak spędziłem ostatnie 2 tygodnie.