Strasb - w pogoni za formą

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Podsumowanie tygodnia 18.03 - 24.03.2013

Ilość treningów: 5
Kilometraż: 97km :hej:
Biegi na nartach: 4 (w tym dwa z dajacym się odczuć przewyższeniem)
Wybieganie na butach: 1 (1h55')
Pozostała aktywność: wspinaczka x 1

Wspaniały tydzień choć pewnie 5 dni "na wysokościach" to trochę za mało, by były dodatkowe korzyści.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Jestem Wam wciąż winna fotki z narciarskiego szaleństwa, ale nie wyrabiam. Dobrze, że się na konferencji zrelaksowałam, bo w pracy atrakcji nadmiar, nie wiedziałam, za co się najpierw wziąć. Dla zdrowia psychicznego udało się jednak wygospodarować chwilę na sport.

Wtorek 26/03/2013

Wspinaczka, boulder, 1h + siłownia rowerek 35'

Mąż mi zachorzał i to tak kompletnie, nie było co wybierać się samemu na naszą zwyczajową ściankę wspinaczkową w szczerym polu. Zamiast tego padło na szybką sesję na campusie. Rzadko bywam w uniwerysteckim centrum sportowym o tej porze, parkowanie było niezłą przygoda. Za to w grocie wspinaczkowej szło mi bardzo fajnie, zdecydowanie widać postęp, może bym nawet i dłużej posiedziała, ale wydarłam sobie dwie urocze dziury na prawej dłoni. :bum: Potem dokręciłam sobie jeszcze 35 minut na rowerku, inne maszyny cardio były zajęte. Nie zdecydowałam się na bieganie na zewnątrz, bo jest wrednie i jak mnie zetnie podobnie jak pana małżonka, to będzie nieciekawie.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Dobra, zabrałam się jeszcze za zdjęcia.

Wtorek - w słońcu przez zamarznięte jeziora do Maloja. Śniegu i dobrego humoru nie brakuje:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pochmurna środa - lodowe dekoracje wzdłuż trasy maratońskiej:

Obrazek

Obrazek

Czwartek - Dolina Fex o poranku cała tylko dla mnie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

no i zwierzaków :oczko:

Obrazek

Obrazek


Piątek. Kolejna ciekawa dekoracja - Centrum Biegowe Pontresina.

Obrazek

Od wrót Doliny Morteratsch dzieli mnie tylko Bernina Express

Obrazek

I wreszcie oko w oko z lodowcem

Obrazek

który sięgał do miejsca, z którego robię zdjęcie jeszcze w 1990 roku...

Obrazek
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 28/03/2013

Wspinaczka, boulder, 45'

Dziury w rękach pozaklejałam wspinaczkowymi plasterkami, ale i tak kiepsko szło, bo bolało + brak zaufania do chwytu, więc po 45 minutach skapitulowałam. Biegać nie było sensu biorąc pod uwagę stopień niewyspania, na udawanie biegania na siłce nie miałam czasu.

Piątek 29/03/2013

20' rozgrzewki + 8x 30'' b.szybko podbieg stromy P=3' + 10' schłodzenia, razem 58', buty SKORA

U nas co prawda święta nie białe, ale pogoda paskudna. Jak już się wyspałam, to lało (ponoć koło 5ej rano była przerwa w opadach :bum: ). Jak chciałam wyjść lekko po południu to był akurat śnieg z deszczem. Jak wracałam wieczorem do domu to obiecująco już tylko siąpiło. Jak się przebrałam i wyszłam, to lało znów. :sss: No nic, najtrudniej zacząć, ale potem jakoś idzie. Potupałam przez 20 minut wokół dzielnicy szukając odpowiedniego podbiegu. Miał był stromy, ale wbiegalny. Do tego wypadało, żeby oświetlony. I wystarczająco długi na 30 sekund bardzo szybkiego biegu. Cóż, nie można mieć wszystkiego, wybrany podbieg starczał na jakieś 25s, reszta sprintu po płaskim. Jak wklepywałam do zegarka, to myślałam sobie, że 3minuty odpoczynku to ho ho, a powiem Wam, że nie dłużyły mi się. :hahaha: Nawet nie zauważyłam, kiedy deszcz znacznie zelżał. SKORA były dobrym wyborem na ten trening, na mokro i zimno to moje najlepsze buty obecnie.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 30/03/2013

1h24' w tym 40' szybciej (endurance active), buty Light Silence

W sobotę od rana niezła krzątanina, na przykład byłam jedyne 4 razy w sklepie. Poza tym gotowanie (tu przynajmniej do podziału ze zdrowiejącym małżonkiem) i inne szykowanie. Na bieganie do popołudnia czasu nie było, z resztą i tak lało. Poprawiła się pogoda, gdy byłam w kościele, więc po powrocie pokonałam chęć opadnięcia na kanapę i ruszyłam. Najpierw pół godziny luźno - naprawdę nie było szybko, ale z drugiej strony nie sprawiało mi to prawie wysiłku, oddech spokojnie 4/4. Gdy minęło 30 minut przyspieszyłam zgodnie z tym, co nakazywał plan - było odczuwalnie żwawiej, oddech 3/3. Pod koniec tych 40' bolały nieco nóżki, ale ogólnie dobrze to weszło. Na koniec 14' znów wolniej w tym ponad połowa podbiegu, bo jakoś do domu trzeba było wrócić.

W niedzielę wielkie obżarstwo i tylko spacer z gośćmi, co by się w żołądkach ubiło, po czym dalsza konsumpcja. Rozważałam pobieganie wieczorem, ale w końcu zdecydowałam się zostać z gośćmi, którzy już w poniedziałek wcześnie rano wyjeżdżali.

Poniedziałek 01/04/2013

Bardzo kiepsko spałam, a dodatkowo zerwałam się o świcie wyszykowac prowiant na drogę gościom. Myślałam sobie, że skoro tak rano wstaję, to może pobiegam, ale byłam absolutnie nieżywa, padłam jeszcze dospać. Po południu byłam umówiona z koleżanką na wspinaczkę, podziałałyśmy z 2h, całkiem na nieźle szło, jakoś przy dalszych znajomych znacznie mniej ataków paniki na ścianię dostaję. :oczko: Jak koleżankę zaczęły łapać skurcze w dłoniach, to ja zostałam jeszcze trochę poboulderować, ale przy hasającym stadzie dzieciaków ciężko było i szybko się poddałam. Dziury w rękach podgojone i nawet nie przeszkadzały za bardzo.

Wspinaczka 2h30'

Jako że wcześnie wróciłam ze wspinaczki, to zdecydowanie była czas pobiegać, więc zrobiłam:

długie wybieganie 2h w tym 3x8' szybciej p=2', buty Light Silence

Na początek nie było tej sobotniej lekkości, ale jakoś się rozkręciłam. Po godzinie zabrałam się za zadanie specjalne. Szybsze odcinki znów na czuja i na oddech, wypadły na trochę pagórkowatym terenie, znów mnie bolały po nich nogi. Wspinaczka na górkę pod dom podczas schłodzenia bardziej głową niż nogami, ale godnie się dotoczyłam.
Ostatnio zmieniony 02 kwie 2013, 17:55 przez strasb, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Podsumowanie tygodnia...nieco przedłużonego 25.03 - 01.04.2013

Ilość treningów: 4
Kilometraż: ?
Biegi : 2 (w tym raz podbiegi, raz endurance active) + 1 raz zamiennik na rowerku
Wybieganie: 1 (2h z 3x8' szybciej)
Pozostała aktywność: wspinaczka x 3

Dzięki intensywnemu nadrabianiu w święta jakoś ten tydzień wygląda.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 02/04/2013

Wspinaczka 50', boulder

W sumie zapomniałam, że po pracy wpadłam się nieco zmęczyć na boulderze, dopiero mąż mnie zapytał - to treningu nie opisujesz? :hahaha: Trwają ferie studenckie, więc bardzo mało osób, grota przez większość czasu tylko dla mnie. Zdążyłam się nieźle spocić i zmahać. Ręce jeszcze trochę bolą, ale nieźle się goją, przerwałam trening, jak poczułam, że dostały już za dużo w kość.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 04/04/13

46' w tym 5x30"/30"+5x40"/20"+5x30"/30", buty Evo

Miałam pobiegać w środę, ale jakoś mnie życie na innych frontach przytłoczyło. Skutkiem tego szykuje się niezły maraton biegowy na koniec tygodnia, ale cóż zrobić. Bałam się nieco tego treningu, bo ostatnio szybkości to u mnie nie za wiele i ostatnie interwały nie skończyły się za ciekawie. I jeszcze mało dospana byłam. Nic to, ruszyłam, hmm jakoś sztywno i w ogóle. Niemniej doczłapałam do stadionu i dzielnie dopełniłam 15 minut rozgrzewki. Potem chwila rozciągania czy innych wygibasów, żeby jednak sztywne kopytka nieco ustąpiły. Nie miałam jednak za dużo czasu, więc przeszłam niebawem do dania głównego. Ponieważ biegałam dziś na czas, a nie na dystans, to spokojnie się na czwartym torze ulokowałam. Odpaliłam interwały i lecę, równo z gościem na pierwszym torze, nóżki raźno przebierają, 30" szybko mija. Niestety jest to prawda również w odniesieniu do przerwy. Następne szybkie 30" już mniej chyżo. Te czterdziestki to już w ogóle masakryczne będą. I faktycznie, 20" odpoczynku mija jak w oka mgnieniu, ledwo można było zwolnić, a już się trzeba do przodu rzucić. Ciężko jest, pomyślałoby się nad jakąś dobrą wymówką na przerwanie treningu, tylko czasu nie ma, bo znów i znów trzeba biegać szybko. :bum: Cóż, tempo powtórzeń zdecydowanie mi spadło w trakcie, ale dumna jestem, że jednakowoż ukończyłam bez oszukiwania. W ramach schłodzenia najpierw ze 2 kółka na stadionie, a potem ruszyłam na świeżo wysprzątaną po zimie ścieżkę fińską. Nie wiedziałam, że ona tak dobrze płotem wygrodzona i zanim się mogłam wydostać gdzieś w kierunku bazy to niezłą porcję podbiegów i zbiegów zaliczyłam. :sss:

Wiosna zdecydowanie się instaluje, odziałam się w wiatrowkę i cieniutki długi rękaw, już na rozgrzewce było ciepławo, a na szybkie odcinki zostałam w jednej warstwie i było optymalnie.

Niewiele potem:

Wspinaczka 3h

Spróbowaliśmy trochę nowyc dróg, masakra! Oboje byliśmy zgodni, co do takiej oceny. :bum: Pomęczyłam też trochę głowę na drogach, które są w moim zasięgu technicznie, tylko się na nich boję - postępy małe, ale jakieś zawsze. I walczyłam bardzo długo na pewnej drodze w kącie, wypróbowałam różne dziwny techniki z użyciem kolan np. I niestety musiałam się poddać jeden krok od końca po chyba trzech kwadransach walki. Ale potem po odpoczynku poćwiczyłam ten krok osobno i już wiem, co należy zrobić.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Piątek 05/04/2013

50' w tym 8x30" szybko pod górę p=3', buty Evo

Scenariusz ostatnio częsty:
-plan - pobiegać pod koniec popołudnia w pracy, ale ostatecznie jakoś tak schodzi, że już późno a biegania nie było
-no to jadę do domu
-w aucie obmyślanie, jak tu uzasadnić, że dziś treningu nie będzie, bo jakoś zimno i wieje, i w ogóle nie tak
-po wejściu do domu mąż kusi kolacją
-ociągam się, ale jednak decyduję iść biegać
-po kilku biegowych krokach - ale mi fajnie!
-po treningu - wielka satysfakcja

Dziś zaatakowałam inną górkę niż poprzednio, ta spokojnie ma miejsce na 30'' sprintu. Znak drogowy twierdzi, że nachylenie 12.5%. Tym razem rzeczywiście oprócz wiadomo mocnego obciążenia krążeniowo-oddechowego, czułam przy każdym powtórzeniu sporą pracę mieśni ud i szybko narastające w nich napięcie - dokładnie jak w założeniach tego treningu.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 06/04/2013

Rano najpierw oddaliśmy narty biegowe do wypożyczalni - sezon oficjalnie zakończony. Ale weszliśmy też do części sklepowej i snując plany, upatrzyłam sobie ze dwie pary potencjalnych desek na przyszły sezon. Firma oprócz sklepu "zimowego" w szczerym polu, posiada też sklep "letni" w miasteczku nad jeziorem. I wysłali mi ostatnio zajawkę nowej kolekcji w sklepie letnim wraz z m.in. kuponem zniżkowym na plecaki biegowe. Pojechaliśmy niezobowiązująco rzucić okiem. :oczko: Wyszłam ze zgrabnym XT wings 10+3 salomona. :hej: Zakup plecaka do biegania miałam w planach od dawna. Dotychczas używany decathlonowski plecak rajdowy jest dobry do wędrówek, ale przy bieganiu zahaczam łokciami o kieszenie na pasie biodrowym i muszę nienaturalnie szeroko ręce trzymać. Pomierzyłam niedawno inne opcje z decathlonu i niestety albo ten sam problem, albo - szczególnie w nowych modelach - plecy i szelki są za długie na mnie, przy skróconych na maksa szelkach plecak wciąż odstaje do pleców. Wirtualnie moje serce skradł Raidlight Endurance i już kilka razy prawie go zamówiłam na jakiś promocjach, ale w końcu się powstrzymałam i najpierw zmierzyłam na żywo. I niestety klapa, znów kieszenia na pasie idealnie za łokciami. W sklepie zaproponowano mi świetną alternatywę (Oxsitis Hydragon Lady), przystosowaną do kobiecych wąskich i krótkich pleców, bez niczego zawadzającego na wysokości pasa, ładną i zgrabną - ale na metce stało 190 franków...Zdecydowanie chłodziło to zapał. Nawet w internecie nie wyszperałam za mniej niż 140 (i to za granicą, więc jakby doliczyć cło itd, to niewiele by zabrakło do 190). Zatem dzisiejszy wings za setkę to czysta oszczędność. :hej: Niestety do mojej morfologii żadne opcje budżetowe nie pasują, plecaki w osobnej wersji dla kobiet i mężczyzn + z rozmiarówką mały/duży robią tylko firmy z większą marżą. Mój przyszły wierny - mam nadzieję - towarzysz na górskich szlakach to model właściwie bez pasa biodrowego, a z kieszonkami umieszczonymi wyżej, w kamizelce - czyli podobnie jak oxsitis.

Wspinaczka 4h

Ale dziś był dobry wspinaczkowo dzień, udało się przejść trzy nowe drogi na prowadzeniu. Najpierw padły "Pierwsze łzy" (5c), czyli droga, ktorą tak męczyłam w czwartek, by w końcu musieć się poddać na ostatnim kroku. Tym razem poszło w pierwszej próbie, choć jak zawisłam na samych rękach tuż pod sufitem, to adrenalina była, oj była. Rozliczyłam się też wreszcie z "Odważ się spaść, Józefino" (5b). To niby nietrudna droga, ale przez większość czasu w lekkim przewieszeniu i blokowałam się na niej psychicznie plus brakowało mi trochę siły w rękach. Gdy wreszcie udało się przełamać, to się okazało, że wchodzę tam gładko. A największe dzisiejsze osiągnięcie, to chyba "Robin Hood" (5c). 2/3 tej drogi wchodziłam już dawno i wydawało mi się proste, za to potem kompletna blokada, nawet chyba na wędkę nie weszłam tam nigdy na czysto, najczęściej po tych nieszczęsnych 2/3 kategorycznie żądałam opuszczenia mnie na ziemię. Tym razem wisiałam w tym miejscu tak długo, aż wymyśliłam i wypróbowałam, jak postawić następny krok. I jakoś jak ten krok zrobiłam, to z ogromnymi emocjami i strachem powolutko doszłam i do samej góry. Potem trzeba było tam wejść jeszcze tylko z pięć razy i utrwalić ruchy, by pokonywać całość bez zatrzymywania. :oczko: I co więcej na koniec wcale nie byłam wyczerpana, jak to często bywa, tylko chciałam atakować kolejną nową drogę. Tylko że akurat była zajęta, więc łatwiej było zachować rozsądek i zejść z pola walki przed kompletnym zgonem. Ale jednak pohasaliśmy jeszcze trochę w boulderowni i nawet kilka słit foci zrobiliśmy - wkleję, jak będzie chwilka czasu.

Miało być jeszcze dziś pierwotnie bieganie i to dłuższe, ale szczerze mówiąc po dwóch dniach akcentów nóżki zaczęły wysyłać delikatne sygnały ostrzegawcze + wolę spędzić trochę więcej czasu z mężem w jego ostatni dzień przed wyjazdem.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 07/04/2013

1h30' w tym 50' endurance active, buty Light Silence

Pierwszy raz wstawałam bladym świtem, żeby męża wyprawić w drogę, wydawało mi się wtedy, że każdy mięsień mnie boli - ręce, plecy, nogi. Potem pospałam jeszcze ze trzy godzinki w ramach nadrabiania zaległości i na szczęście po drugiej pobudce jakoś bardziej do życia byłam. Niemniej jak ruszyłam w trasę to nogi (tył ud i pośladki) zdecydowanie sztywne i bolące były. Jak to będzie z tą endurance active? Jeszcze na rozgrzewce kolka łapała. Nic to, jak zegarek wskazał 20 minut, to przyspieszyłam do tempa z oddechem 3/3. No najwyżej pobiegnę te 50 minut na raty, np. 3x15' szybciej z przerwą 2'. Z tą myślą poczułam się pewniej i koniec końców pobiegałam całe 50 minut szybciej bez przerwy. Tempo bezwzględnie było wolniejsze niż tydzień temu na podobnym treningu, ale to jest właśnie zaleta kontrolowania poziomu wysiłku oddechem - jest on dostosowany do dyspozycji dnia.

Po południu byłam umówiona na wspinaczkę w centrum sportowym uniwerku z koleżanką z kursu. Uciekł mi autobus, więc część drogi spacerem, część rowerem miejskim (akurat jest punkt wypożyczania po drodze). Na miejscu się okazało, że zamknięte - bez żadnej zapowiedzi. Nie byliśmy jedyni rozczarowani. Szybka decyzja i jedziemy w zamian do dużej boulderowni nieopodal. Z tego jechania wyszedł częściowo znów niezły spacer, bo w niedzielę autobusy na przedmieściu kiepskawo jeżdżą. Dotarliśmy na miejsce już zdecydowanie rozgrzani. :oczko: Boulderownia ciekawa, drogi są naprawdę na każdym poziomie i w wielu różnych konfiguracjach. Tylko kończą się dość wysoko, więc trochę strach skakać na koniec. Pierwsze kilka dróg schodziłam więc w całości w dół i zajmowało mi to więcej czasu niż właściwe wejście na górę. :hahaha:

Wspinaczka - bouldering 2h
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 08/04/2013

Długie wybieganie 2h14' (z dedykacją dla Kachity :oczko: ) w tym 10', 8', 6' szybciej p=2'; buty SKORA FORM

Jako że się nie wyrobiłam z upychaniem wszystkich zaplanowanych treningów w zeszłym tygodniu, to trzeba było nadrabiać to długie wybieganie w nadgodzinach wieczorem. :hahaha: Wróciłam z pracy głodna (i pierwszy raz w tym roku - na rowerze), więc najpierw szybko zjadłam coś lekkiego, nieco odczekałam i dopiero ruszyłam. Jakoś nie chciało mi się lecieć na tę trasę, na której ostatnio robię wszystkie długie biegi, jakoś tak łyso się na takie zadupie tak późno wyprawiać, mimo że całość drogi ładnie oświetlona. Po zbiegnięciu na dół okrężną drogą, biegałam więc na spacerniaku nad jeziorem nieco wydłużając w stronę ronda Maladiere. Odcinek ten zajmował około 30 minut w jedną stronę. Raz tam i z powrotem pobiegłam powoli, na trzecim powtórzeniu pobiegłam szybsze odcinki, czwarty przelot znów wolniej, a po jakiś 2/3 zakręciłam pod górę, żeby ku domowi zmierzać. Pierwszy plan przewidywał, że skończę w porcie i w ramach schłodzenia pod górę pomaszeruję, ale w zaistniałej sytuacji pogodowej schłodzenie mogłoby być aż nadto skuteczne. Wychodziłam biegać w resztkach słońca, po 50' spadły pierwsze nieśmiałe krople deszczu. W sumie było przyjemnie, taki wiosenny deszczyk, chłodzenie na szybkie odcinki. Jak się skończyły szybkie odcinki, to już wyraźnie padało, ostatnie z 25' regularnie lało. Miałam nosa ubierając SKORy i wiatrówkę - z której niemal ciekło po powrocie. Ale satysfakcja z treningu jest że ho ho! :spoko:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Podsumowanie tygodnia...znów nieco przedłużonego 02.04 - 08.04.2013

Ilość treningów: 4
Kilometraż: ?
Biegi : 3 (w tym raz interwały, raz podbiegi, raz endurance active)
Wybieganie: 1 (2h14' z 10', 8', 6' szybciej)
Pozostała aktywność: wspinaczka x 4

Chciałam się porwać na 4 biegowe dni z rzędu, ale postanowiłam być rozsądna i pożyczyłam sobie poniedziałek do tego przykrótkiego tygodnia.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 09/04/2013

Wspinaczka, boulder - 1h

Tak żeby nie wyjść z wprawy. Ferie studenckie się skończyły i tłok, i duchota niesamowite. Mimo wszystko coś tam podziałałam. Stawiam pierwsze kroki na po suficie. :oczko:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 10/04/2013

dziwny mix: 10-15' rower + 10'E + 5x20"/40"+5x30"/30"+5'E + godzina gadania przeplatanego z bieganiem + 10-15' rower, buty Evo + Newton

Skąd takie zamieszanie. Dostałam cynk, że w południe na stadionie nad jeziorem jest klinika + testy butów Newtona. Pomyślałam - jeśli nie będzie padać, to się tam udam, jak będzie kiepsko, to po prostu odprawię swój trening, a jak się uda to z ciekawości sprawdzę te dziwne buty. Wzięłam rower, żeby się szybciej na stadion dostać. Dotarłam w samo południe, żadnych śladów Newtona, to się zabrałam za swój trening. 10' rozgrzewki (zresztą po rowerze byłam już nieco rozgrzana) - nie czułam się świeżo. Chwila rozciągania czy innych wygibasów i zabrałam się za interwały. Dosyć ciężko od początku, no może nie ma dwudziestkach, ale na trzydziestkach. Z ostatniej części: 5x40''/20'' zrezygnowałam, za bardzo już byłam zmęczona, chyba ostatnio organizm nie nadąża z regeneracją. Zaczęłam truchtać schłodzenie, a tu po jakiś dwóch okrążeniach widzę sporą grupę schodzącą po schodach na stadion i macha do mnie znajoma. "Chcesz buty spróbować?" No dobra. Dostałam wedle rozmiaru, nie było wybierania modeli. (Teraz na stronce wydedukowałam, że to chyba Lady Isaac były). Zaczynany truchtać. Dawno na takich poduchach nie biegałam. Ruchome panele pod śródstopiem niewygodne/wyczuwalne w chodzeniu, przy biegu prawie niezauważalne, no może lekko czuć moment, gdy się uginają, nie czuję za to obiecanego kopa w przód. Po truchcie był wykład reklamujący (buty i naturalne bieganie w wersji Newtona) a potem ćwiczenia - chodzenia na palcach, bieganie w miejscu, a potem wolno na krótkim odcinku, na koniec również z metronomem. Dostałam prikaz ciągnięcia pięty bardziej w stronę pośladka - w truchcie niekoniecznie widzę ku temu potrzebę. Na koniec można było mierzyć jeszcze inne buty. Nie było niestety MV2 - jedynych ewentualnie interesujących mnie. Zostałam namówiona na przymierzenie Distance, dodatkowo wzięłam sobie pół rozmiaru więcej. Ogólnie lepiej ale twarda dość gruba podeszwa to kombinacja, która mi nie podchodzi. W szybszym biegu jeszcze niezłe, ale wolno biegło się niewygodnie (ze względu na wypustki), to dobre marketingowo - but zmusza Cię, by biec szybciej :bum: , ale ja nie lubię butów, które coś narzucają. Nie chciało mi się już mierzyć buta trailowego, tylko go obejrzałam - cholewkę miał najładniejszą. :ble: Ceny zdecydowanie nie kuszące. Marketingowa gadka - często nieścisła i dość irytująca, rozmowa z panią przedstawiciel (byłą zawodniczką z bieżni) niezbyt ciekawa. Ale w sumie fajnie spędzony czas w pięknym słoneczku i fajnie było spotkać moją trenerkę od biegówek. :hej:
ODPOWIEDZ