Licencja na zabieganie
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Po dwóch dniach bardzo udanego treningu, dziś czas na rozładowanie wagonów z węglem. W sensie, z żelastwem.
50 minut jest w sam raz.
Maraton w Opolu zbliża się wielkimi kilometrami. Ten wybór, który dla wielu znajomych jest dość dziwny (bo przecież "wszyscy" pobiegli w Łodzi, Dębnie i za chwilę śmigną w Krakowie...), dla mnie jest "oczywisty".
Zdążę pobiec kilka długich longów, których wcześniej nie zmieściłem. Poza tym, tam jeszcze nie biegłem. No i trasa nie jest łatwa - 4 kółka z małymi podbiegami.
To dobrze, bo zrobię sobie z tego startu bardzo mocny poligon treningowy. Nie pobiegnę na maxa, ale dość mocno.
Co prawda, lubię takie kameralne biegi, ale jak sobie pomyślę, że prawdopodobnie czeka mnie przez to samotność longodystansowca, to...No, chyba, że mnie często będą dublować na tych pętelkach to i raźniej będzie.
Zdrovaś!
Quentino
50 minut jest w sam raz.
Maraton w Opolu zbliża się wielkimi kilometrami. Ten wybór, który dla wielu znajomych jest dość dziwny (bo przecież "wszyscy" pobiegli w Łodzi, Dębnie i za chwilę śmigną w Krakowie...), dla mnie jest "oczywisty".
Zdążę pobiec kilka długich longów, których wcześniej nie zmieściłem. Poza tym, tam jeszcze nie biegłem. No i trasa nie jest łatwa - 4 kółka z małymi podbiegami.
To dobrze, bo zrobię sobie z tego startu bardzo mocny poligon treningowy. Nie pobiegnę na maxa, ale dość mocno.
Co prawda, lubię takie kameralne biegi, ale jak sobie pomyślę, że prawdopodobnie czeka mnie przez to samotność longodystansowca, to...No, chyba, że mnie często będą dublować na tych pętelkach to i raźniej będzie.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Nieciekawie te ostatnie dni wyglądały. Biegowo nawet i świetnie, ale życiowo...szkoda słów.
Normalnie zapaść. Czasami człowiek jest bardzo silny, a po chwili przygniata go własna słabość.
Łot(r)ever, nie mientkim trzeba być...
Nowy post:
Qracja bieganiem... http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Normalnie zapaść. Czasami człowiek jest bardzo silny, a po chwili przygniata go własna słabość.
Łot(r)ever, nie mientkim trzeba być...
Nowy post:
Qracja bieganiem... http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Z samego rana zrobiłem solidną Siłaczkę:
3 km - 4'58"/km
12 Syzyfów (130m/6m) - tempo odcinków - 3'25"/km. Najszybszy - 2'56"/km
5 Nagórków - 70m na maxa pod górkę
100 m KKK
3 km wleczonego
Razem 2 km siły. A to już jak na mnie jest coś.
Najważniejsze, że wszystkie 3 elementy, a zwłaszcza Syzyfy, wykonuję teraz na większym luzie niż np w zeszłym roku.
Pod koniec takiego treningu jak dziś, czuję, że to była dobra robota, ale nie jestem tak przeczołgany jak kiedyś.
Zdrovaś!
Quentino
3 km - 4'58"/km
12 Syzyfów (130m/6m) - tempo odcinków - 3'25"/km. Najszybszy - 2'56"/km
5 Nagórków - 70m na maxa pod górkę
100 m KKK
3 km wleczonego
Razem 2 km siły. A to już jak na mnie jest coś.
Najważniejsze, że wszystkie 3 elementy, a zwłaszcza Syzyfy, wykonuję teraz na większym luzie niż np w zeszłym roku.
Pod koniec takiego treningu jak dziś, czuję, że to była dobra robota, ale nie jestem tak przeczołgany jak kiedyś.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Dzisiaj chyba z biegania nic nie wyjdzie. Raczej nie uda mi się wstrzelić w jakąś wolną przestrzeń czasową.
Ale do wieczora jeszcze czasu spora.
Nowy post na wuwuwie:
Biegnący Titanic - http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Ale do wieczora jeszcze czasu spora.
Nowy post na wuwuwie:
Biegnący Titanic - http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Padło dziś na danielsowskie "tempo z runa". Bo to wczesna godzina była.
Niby wcześnie, ale jaka gara się zrobiła...chyba już czas maratonów tej wiosny minął...
1,5 km - 4'57"/km
20 minut w tempie...3'51"/km. Dystans - 5190 m.
1,5 km wleczonego
Normalnie jestem w lekkim szoku...tak szybko takiego odcinka jeszcze nie biegłem.
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że już przy wyjściu z progu miałem wiatr pod narty a potem jeszcze doskonałe noszenie...
No i lądowałem tele smarkiem.
Trening po prostu działa.
Zdrovaś!
Quentino
Niby wcześnie, ale jaka gara się zrobiła...chyba już czas maratonów tej wiosny minął...
1,5 km - 4'57"/km
20 minut w tempie...3'51"/km. Dystans - 5190 m.
1,5 km wleczonego
Normalnie jestem w lekkim szoku...tak szybko takiego odcinka jeszcze nie biegłem.
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że już przy wyjściu z progu miałem wiatr pod narty a potem jeszcze doskonałe noszenie...
No i lądowałem tele smarkiem.
Trening po prostu działa.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Od samego rana ładnie się można rozpuścić na słońcu, nawet nic nie robiąc. Więc skoro i tak miałem się spocić to już lepiej mieć powód.
Pojechałem na stadion Olimpii, do dzielnicy BeBeLowo.
Yacool z Robertem (to ten co 400m biegał szybciej niż ja wzrokiem ogarniałem) robili test na Tałzena.
Trzeba się raz na jakiś czas testnąć, coby jakiś punkt odniesienia mieć na "zaś potem".
Test na 100m i 10 km jest zdecydowanie łatwiejszy niż ten na tysiaka. Na setkę jest mocno ale krótko, na dychę łagodniej ale dłużej.
A na tysiąc jest cały czas przeyeahbane.
Wcześniej sprawdziłem sobie w tabelkach "u Pana McMillana", że aby mu nie popsuć statystyk powinienem pobiec w 3:08.
Wycharczałem 2 sekundy lepiej - 3:06. Czyli jest dobrze.
7 sekund brakuje do świetlanej przyszłości. To wbrew pozorom nie jest tak mało. Trzeba się tam wdrapać po konkretnych szczebelkach drabiny treningowej, jakby to pewnie napisał "Pan Jurek".
Suma sumarium w akwarium - zadowolonym ci ja z dzisiejszego czasu.
Jutro prawdopodobnie jakiś longas. Tylko muszę sobie budzenie nastawić, bo po 9-tej można się będzie powoli wtapiać w asfalt.
Zdrovaś!
Quentino
Pojechałem na stadion Olimpii, do dzielnicy BeBeLowo.
Yacool z Robertem (to ten co 400m biegał szybciej niż ja wzrokiem ogarniałem) robili test na Tałzena.
Trzeba się raz na jakiś czas testnąć, coby jakiś punkt odniesienia mieć na "zaś potem".
Test na 100m i 10 km jest zdecydowanie łatwiejszy niż ten na tysiaka. Na setkę jest mocno ale krótko, na dychę łagodniej ale dłużej.
A na tysiąc jest cały czas przeyeahbane.
Wcześniej sprawdziłem sobie w tabelkach "u Pana McMillana", że aby mu nie popsuć statystyk powinienem pobiec w 3:08.
Wycharczałem 2 sekundy lepiej - 3:06. Czyli jest dobrze.
7 sekund brakuje do świetlanej przyszłości. To wbrew pozorom nie jest tak mało. Trzeba się tam wdrapać po konkretnych szczebelkach drabiny treningowej, jakby to pewnie napisał "Pan Jurek".
Suma sumarium w akwarium - zadowolonym ci ja z dzisiejszego czasu.
Jutro prawdopodobnie jakiś longas. Tylko muszę sobie budzenie nastawić, bo po 9-tej można się będzie powoli wtapiać w asfalt.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Co za poranek, co za upał, co za Chabowski!
Cholera, muszę przyznać się bez bicia - obstawiałem wynik 2:10:28, ale absolutnie w niego nie wierzyłem.
Pokutę już wykonałem - poranna trzydziestka.
24 km - 5'02"/km
4 km - 4'14"/km
3,5 km - wleczonego
Ciugewa - 31,5 km.
Czy było ciepło? Wróciło mnie, obywatela, parę kilo mniej. Waga na to po biegu - Nie poznaję kolegi...
Szkoda, że minimum na Igrzyska nie wynosiło 2:10...Marcin miałby teraz życiówkę - 2:09:59...
Zdrovaś!
Quentino
Cholera, muszę przyznać się bez bicia - obstawiałem wynik 2:10:28, ale absolutnie w niego nie wierzyłem.
Pokutę już wykonałem - poranna trzydziestka.
24 km - 5'02"/km
4 km - 4'14"/km
3,5 km - wleczonego
Ciugewa - 31,5 km.
Czy było ciepło? Wróciło mnie, obywatela, parę kilo mniej. Waga na to po biegu - Nie poznaję kolegi...
Szkoda, że minimum na Igrzyska nie wynosiło 2:10...Marcin miałby teraz życiówkę - 2:09:59...
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wczorajsza trzydziestka jeszcze siedzi mi w zakamarkach mięśni, ścięgien i stawów. Latka lecą. Jeszcze trochę to będę mógł startować tylko w biegu "O ząb pterodaktyla" lub "Dookoła Parku Jurajskiego".
Podsumowanie ubiegłego tygodnia:
http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
Podsumowanie ubiegłego tygodnia:
http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
No to mi się wywróciło do góry ZENkami moje wyobrażenie o sile biegowej...
1 maja - najbardziej znane biegowo-robotnicze święto na świecie, więc niezależnie od 30 Celsjuszów, puściłem się mimo uszów.
Wymyśliłem sobie (i rodzinie) piknik biegowy. Tzn. Milejdi ze Szczeniakami piknikowali na zielonej trawce, a ja w tym czasie, w samo południe postawiłem na Siłaczkę...
Rzecz się działa na Cytadeli...od dawna czaiłem się na te przecudnej urody podbiegi, ale dopiero dziś dziabnąłem je/się po całości.
Wcześniej on-lajnowo wymierzyłem sobie na jednym z dwóch najbardziej drapieżnych - 200m. Łatwo nie było, bo musiałem zaczynać na...ulicy (niektórzy tam kończą), a ja kończyłem na trawce (niektórzy na niej zaczynają...).
Dla porównania:
- dotychczasowe Syzyfy przy Mount Plaza - 130m długości, 6m przewyższenia,
- cytadelowski Sponiewieracz - 200m i ok. 15m od stoop do głoow.
Jakby to w Dniu Świra powiedział Adaś - Dżizus, qrva, ja pierredolę!
Żar się z nieba rozlewa po całości, ale to piqś przy tym Syzyfie...pewnie dlatego, że wcześniej nie przerabiałem czeguś takieguś.
To jest taki szok jaki przeżywa najlepszy uczeń z podstawówki, gdy przeskakuje w licealne tryby mielące po całości. Wiem, wiem, jest jeszcze gimnazjum, ale ja ciągle siedzę w starym systemie. Bo już widzę po swoich lato i zimoroślach, że był lepszy, a nawet lepszejszy.
Ale do rzeczy.
Perfidia tego podbiegu polega na tym, że po jakiś 130m (czyli tam gdzie kończył się mój standardowy podbieg...), zaczyna się największe przegięcie. W profilu podbiegu.
Inna sprawa, że tradycyjnie robiłem je za szybko. Po 3'35"/km.
6 x Sponiewieracz - 200m/15m. Średnie tempo 3'35"/km.
3 Nagórki + 100m KKK
Amen.
Jak ja kocham, gdy boli - co drugi tydzień Siłaczki będę tam odbijał "bilet na zakładzie".
Deser był godziwy - dobiegłem w tym upale do cienia kocyka, biesiadowania, luzu i rytmu leżenia bykiem...
Najpierw wcisnąłem chłodnik, potem kanapkę, następnie sałatkę grecką i filet z qrczaka. Całość zapiłem tym co godne w upał.
Zdrovaś!
Quentino
1 maja - najbardziej znane biegowo-robotnicze święto na świecie, więc niezależnie od 30 Celsjuszów, puściłem się mimo uszów.
Wymyśliłem sobie (i rodzinie) piknik biegowy. Tzn. Milejdi ze Szczeniakami piknikowali na zielonej trawce, a ja w tym czasie, w samo południe postawiłem na Siłaczkę...
Rzecz się działa na Cytadeli...od dawna czaiłem się na te przecudnej urody podbiegi, ale dopiero dziś dziabnąłem je/się po całości.
Wcześniej on-lajnowo wymierzyłem sobie na jednym z dwóch najbardziej drapieżnych - 200m. Łatwo nie było, bo musiałem zaczynać na...ulicy (niektórzy tam kończą), a ja kończyłem na trawce (niektórzy na niej zaczynają...).
Dla porównania:
- dotychczasowe Syzyfy przy Mount Plaza - 130m długości, 6m przewyższenia,
- cytadelowski Sponiewieracz - 200m i ok. 15m od stoop do głoow.
Jakby to w Dniu Świra powiedział Adaś - Dżizus, qrva, ja pierredolę!
Żar się z nieba rozlewa po całości, ale to piqś przy tym Syzyfie...pewnie dlatego, że wcześniej nie przerabiałem czeguś takieguś.
To jest taki szok jaki przeżywa najlepszy uczeń z podstawówki, gdy przeskakuje w licealne tryby mielące po całości. Wiem, wiem, jest jeszcze gimnazjum, ale ja ciągle siedzę w starym systemie. Bo już widzę po swoich lato i zimoroślach, że był lepszy, a nawet lepszejszy.
Ale do rzeczy.
Perfidia tego podbiegu polega na tym, że po jakiś 130m (czyli tam gdzie kończył się mój standardowy podbieg...), zaczyna się największe przegięcie. W profilu podbiegu.
Inna sprawa, że tradycyjnie robiłem je za szybko. Po 3'35"/km.
6 x Sponiewieracz - 200m/15m. Średnie tempo 3'35"/km.
3 Nagórki + 100m KKK
Amen.
Jak ja kocham, gdy boli - co drugi tydzień Siłaczki będę tam odbijał "bilet na zakładzie".
Deser był godziwy - dobiegłem w tym upale do cienia kocyka, biesiadowania, luzu i rytmu leżenia bykiem...
Najpierw wcisnąłem chłodnik, potem kanapkę, następnie sałatkę grecką i filet z qrczaka. Całość zapiłem tym co godne w upał.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Po wczorajszym sponiewieraniu na cytadelowskich Syzyfach, nie byłem pewny co wyjdzie z dzisiejszych Procentów.
Tym bardziej, że po przebudzeniu "czułem" małego, średniego, dużego i tego największego. Wszystkie pośladkowe.
24C, pełne słońce, odkryta pętelka, słowem, idealne warunki na testowanie się w warunkach mało komfortowych.
1,5 km 4'58"/km
17,31 km - średnie tempo 4'12"/km. Razem 41%.
1,4 wleczonego do domu mego
Po zakończeniu cieszyłem się jakbym wbiegł na metę z zayeahbeaście dobrym wynikiem.
Piękne to było.
Jest moc.
Na 2,5 km przed skończeniem treningu, nahle wyłonił się przede mną Robert (rosz), a byłem już wtedy mocno podgotowany. Więc tylko machnąłem witką na powitanie.
Na 800m przed końcem zatrzymał się na mój widok, inny biegowy kolega, Jarek, ale też mu tylko krzyknąłem, że niestety nie mogę się jeszcze zatrzymać
Taka majówka to ja rozumiem.
Zdrovaś!
Quentino
Tym bardziej, że po przebudzeniu "czułem" małego, średniego, dużego i tego największego. Wszystkie pośladkowe.
24C, pełne słońce, odkryta pętelka, słowem, idealne warunki na testowanie się w warunkach mało komfortowych.
1,5 km 4'58"/km
17,31 km - średnie tempo 4'12"/km. Razem 41%.
1,4 wleczonego do domu mego
Po zakończeniu cieszyłem się jakbym wbiegł na metę z zayeahbeaście dobrym wynikiem.
Piękne to było.
Jest moc.
Na 2,5 km przed skończeniem treningu, nahle wyłonił się przede mną Robert (rosz), a byłem już wtedy mocno podgotowany. Więc tylko machnąłem witką na powitanie.
Na 800m przed końcem zatrzymał się na mój widok, inny biegowy kolega, Jarek, ale też mu tylko krzyknąłem, że niestety nie mogę się jeszcze zatrzymać

Taka majówka to ja rozumiem.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Po ostatnich dwóch dniach ekscesów biegowych pora na restling. Biegowy oczywiście, bo spróbuję dziabnąć jakąś godzinę z Żelastwem.
Nowy post:
Kiedy runne wstają zorze http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Nowy post:
Kiedy runne wstają zorze http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Plany były inne od rana, bo na długaśnego longa się chciałem zaczaić, ale wszystko się czasowo rozsypało, więc trzeba było przełożyć bieganie na popołudnie.
Dwie godziny po obiedzie to dla mnie stanowczo za wcześnie, ale nie było wyjścia.
Jak nie wiadomo co pobiec to najlepiej tempo z runa nawet jak się wieczór zbliża.
1,5 km - 4'39"/km
20 minut - 5220m - tempo: 3'50"/km
1,5 km wleczonego
Za szybkie to było. Na drugi raz lepiej będzie jak pobiegnę 6 km, ale w tempie 3'59"/km. Wystarczy.
Noga jakaś taka chętna i frywolna była więc głupio było odmawiać tych swawoli.
Zdrovaś!
Quentino
Dwie godziny po obiedzie to dla mnie stanowczo za wcześnie, ale nie było wyjścia.
Jak nie wiadomo co pobiec to najlepiej tempo z runa nawet jak się wieczór zbliża.
1,5 km - 4'39"/km
20 minut - 5220m - tempo: 3'50"/km
1,5 km wleczonego
Za szybkie to było. Na drugi raz lepiej będzie jak pobiegnę 6 km, ale w tempie 3'59"/km. Wystarczy.
Noga jakaś taka chętna i frywolna była więc głupio było odmawiać tych swawoli.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Majowa Pora Deszczowa w Poznaniu dobiegła końca ok. 10 rano. Od wczorajszego popołudnia padało praktycznie cały czas, co nie zdarza się u nas zbyt często.
Rano miał być 30 kilometrowy longas, ale pobiegł w niebyt. Nie chciałem tyle kilosów walić po asfalcie, bo w lesie zrobiło się błotniście i grząsko, no i czas mi uciekł.
A z tym to się nie mam zamiaru ścigać...choć z drugiej strony...chyba cały czas to robię.
Co w zamian? Jakieś cuś mocniejszego, ale z elementami wytrzymałościowymi. Myślałem od kilku dni nad Przerwałami.
Yasso nie, bo za łatwe, tysiączki też odpadły, bo za nudne. Wymyśliłem sobie poniższe:
1,5 km - 4'47"/km
8 x 1200m - śr. tempo 3'49"/km na brejkach...120 sekundowych
1 km wleczonego
Cuś pięknego...czegoś takiego jeszcze nie biegłem. Docelowo będzie to wyglądało tak:
1200/120/12 czyli 1200m na 120s brejkach, 12 powtórzeń
Kluczowy oczywiście będzie dobór tempa. Dziś przyjąłem za szybkie, bo z rekordowej dychy - 3'49"/km.
Na 12 powtórzeń to raczej powinno być z halfa. Ale to jest do dogrania.
Ze względu, że pierwszy raz to dziabnąłem "na próbę" 8 sztuk.
No i last but not liść - brejki 120 sekundowe. Tu zrobiłem sobie prawdziwą rewolucję.
Do tej pory, np. przy tysiączkach brejkowałem aż 4'. Ciekawe doświadczenie.
W jedną stronę z wiatrem w drugą to drugie. Wypaczało ale i kształtowało. Od środka.
Zdrovaś!
Quentino
Rano miał być 30 kilometrowy longas, ale pobiegł w niebyt. Nie chciałem tyle kilosów walić po asfalcie, bo w lesie zrobiło się błotniście i grząsko, no i czas mi uciekł.
A z tym to się nie mam zamiaru ścigać...choć z drugiej strony...chyba cały czas to robię.
Co w zamian? Jakieś cuś mocniejszego, ale z elementami wytrzymałościowymi. Myślałem od kilku dni nad Przerwałami.
Yasso nie, bo za łatwe, tysiączki też odpadły, bo za nudne. Wymyśliłem sobie poniższe:
1,5 km - 4'47"/km
8 x 1200m - śr. tempo 3'49"/km na brejkach...120 sekundowych
1 km wleczonego
Cuś pięknego...czegoś takiego jeszcze nie biegłem. Docelowo będzie to wyglądało tak:
1200/120/12 czyli 1200m na 120s brejkach, 12 powtórzeń
Kluczowy oczywiście będzie dobór tempa. Dziś przyjąłem za szybkie, bo z rekordowej dychy - 3'49"/km.
Na 12 powtórzeń to raczej powinno być z halfa. Ale to jest do dogrania.
Ze względu, że pierwszy raz to dziabnąłem "na próbę" 8 sztuk.
No i last but not liść - brejki 120 sekundowe. Tu zrobiłem sobie prawdziwą rewolucję.
Do tej pory, np. przy tysiączkach brejkowałem aż 4'. Ciekawe doświadczenie.
W jedną stronę z wiatrem w drugą to drugie. Wypaczało ale i kształtowało. Od środka.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Dzisiaj biegowa przerwa. Ale postaram się znaleźć choć chwilę na metale ciężkie.
Podsumowanie ostatniego tygodnia zrobię jutro, a poniżej link do nowego posta na wuwuwie:
Yasso mi zgasło. http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Podsumowanie ostatniego tygodnia zrobię jutro, a poniżej link do nowego posta na wuwuwie:
Yasso mi zgasło. http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino