Siedlak vs. Maraton 2:55

Moderator: infernal

Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 20 łącznie 64km
Po dwóch seriach antybiotyków które trochę pomogły ale nie do końca i będąc w trakcie kuracji Bactrimem za zgodą lekarza wróciłem do biegania czyli truchtania
Poniedziałek - 10km w 4:56 na 133
Środa - 15km w 5:03 na 134 - ciężko weszło
Piątek 18 km w 5:02 na 134 - bardzo ciężko weszło

Niedziela 24 marca czyli zawody. Perła Paprocan Tychy.
W związku z problemami zdrowotnymi oczywiście o ściganiu się nie było mowy.
Maksymalna dopuszczalna opcja to 21km w tempie towarzysko-rekreacyjnym czyli na pulsie 133.
Szczerze mówiąc po piątkowych męczarniach byłem przekonany, że po dwóch okrążeniach czyli 14km zejdę z trasy.
Rano spotykam się z Markiem, którym od kilku lat biegamy razem maratony i HM oraz Danielem, który też mieszka w moim rodzinnym mieście. Tu kilka słów o gościu. Tydzień przed zawodami zrobił na bieżni nieoficjalną życiówkę na 10km podczas treningu. 32:50 :bum:
Daniel przygotowuje się do jakiegoś ultra około 70 km 27 kwietnia. Chyba w Gdyni. Treningowo miał zrobić maraton biegnąc 15km w 4:20 a potem ogień. W związku z tym, że biegłem rekreacyjnie Marek postanowił podpiąć się pod Daniela jako zająca i zawalczyć w połówce. Trzecie kółko chłopaki szli po około 4:00 i marek zakończył na 5 miejscu z wynikiem 1:27:27 wypruty do zera. daniel pobiegł sobie dalej. Maraton skończył na drugim miejscu z czasem 2:52:52. Treningowo :spoczko: :spoczko: :spoczko:
Sebbor, Logadin jak spotkacie kiedyś na ultra blondyna z długimi da pasa włosami, to ten gość.

Wracając do mojej skromnej osoby.
Biegłem sobie spokojnie kontrolując puls i podziwiając piękne okoliczności przyrody. Pogoda była super wiec było przyjemnie.
Biegłem sobie czekając kiedy zaczną się kłopoty. Pierwsze 7km weszło super. Drugie 7km również OK. No to lecę trzecie kółeczko i czuję się super. Bardzo lekki bieg. Oddech spokojny jak za najlepszej formy. Pilnuję pulsu a na zegarku średnie tempo 4:50. Aż mnie kusi żeby docisnąć chociaż na drugi zakres ale jakoś głos rozsądku wziął górę. Wynik 1:41:41 czyli tempo 4:49 na średnim pulsie 133.
W tej sytuacji zdrowotnej to szok. Przed chorobą, w niższych temperaturach mając życiowe kopyto miałem taki stosunek tempa do pulsu. Tyle dobrych wiadomości biegowych.

Z wiadomości medycznych: Bactrim nie działa. Byłem dzisiaj u lekarza. Kazał mi zrobić badania krwi aby na 100% potwierdzić, że mam krztuśca. Jeżeli go faktycznie mam to mam przesrane.

Wszystkim startującym w ten weekend gratuluję wyników.
New Balance but biegowy
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Znowu cały tydzień nie biegałem. :wrrwrr:
Lekarz pozwolił robić wolne wybiegania ale stwierdziłem, że nie ma sensu gardło męczyć.
Cały czas walczę z kaszlem. Zrobiłem badanie krwi aby definitywnie potwierdzić lub wykluczyć krztuśca.
Na szczęście to nie to dziadostwo. Coś co ma podobne objawy. Pomału idzie ku lepszemu ale bardzo wolno. Skończyłem brać leki.
Zaczynam biegać. Jeżeli nie zdążę przygotować się na Opole tak aby powalczyć o minimalną życiówkę - nie startuję. Może coś uda się przygotować bo moja życiówka z HM jest słabiutka. Chociaż wątpię aby w 6 tygodni po takich perypetiach ze zdrowiem dam radę wejść na poziom w którym pobiegnę tempem około 4:20. Plan na ten tydzień:
Poniedziałek 10km BS
Środa 15km BS
Piątek 18km - 20km (w zależności od samopoczucia) BS

Wszystkim startującym w weekend gratuluję wyników i zazdroszczę biegania :taktak:
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 1/6 do Opola

Poniedziałek: 10km w 5:07 na średnim 133

Środa: 15km w 5:12 na średnim 133. Pierwsze bieganie w tym roku w lesie. Temperatura około 20C ale w lesie przyjemnie. Do ósmego kilometra biegłem w tempie 4:55 pilnując pulsu. Potem spotkałem kolegę i z nim zrobiłem kolejne 4 km w tempie około 5:45.
Jak się rozstaliśmy 2 km docisnąłem na 4:40 a ostatni zwolniłem do 5:00. Wyszła fajna zabawa biegowa.

Piątek: 21km w 4:57 na średnim 132. Pobiegłem nad jezioro paprocańskie. Zrobiłem dwa kółka o do domu. Taka trasa to równa 21km.
Fajnie się biegło chociaż czuję zmianę temperatury z zimowej na wiosenno/letnią i miesięczną przerwę. Skończyłem na lekkim zmęczeniu.

Sobota siła pełny zestaw.
W niedzielę mocno czułem nogi po sobotniej sile. Dzisiaj dużo lepiej ale jeszcze trochę w nogach siedzi.

Odczucia po pierwszym tygodniu biegania po miesiącu chorowania są takie lekko na plus bo nie spodziewałem się, że będę w stanie lekko biegać 21km. Coś tam w nogach zostało ale zdaję sobie sprawę, że na razie jestem w czarnej dupie.
Zostało 5 tygodni, żeby przygotować nogi do biegania HM w tempie minimum 4:20. Po tak długiej przerwie i rozwaleniu organizmu antybiotykami zadanie chyba prawie niewykonalne ale się nie poddaję :nienie:
W gardle coś tam jeszcze od czasu do czasu zaskrobie ale pomału dzień po dniu coraz lepiej.
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 2/6 do Opola

Poniedziałek: 18 km w 4:41 na średnim 133. Biegane w lesie na letniej trasie. Nawet fajnie weszło

Środa: 7 km w 5:03 na średnim 129 + 7 km w 4:47 na średnim 141. Mocno wiało ze wszystkich stron. Miałem wrażenie, że obojętnie w którym kierunku biegłem zawsze pod mocny wiatr :echech: Przez te wietrzysko tempa o jakieś 10s niższe.

Piątek czyli ciąg dalszy ciulatej pogody. Padało i lekko wiało. Poszedłem biegać na mechanika bo bałem się przeziębić. Ciepło i duszno.
Wyrzeźbiłem 24 km w 5:05 na średnim 133 ale to była psychiczna mordęga.

Wiadomości medyczne: Cały czas coś mi siedzi w gardle. Fizycznie niby czuję się dobrze ale coś nie pasi.
Pediatra się poddał. Jutro mam laryngologa :chlip: Zaczynam klękać psychicznie. To już się ciągnie ze dwa miesiące
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 3/6 do Opola.
Poniedziałek:
20km w 5:04 na średnim 134.
Środa:
25km w 5:03 na średnim 134. Ostatnie 3km już dość ciężko.
Piątek:
2km w 5:15 na średnim 120 + 10km w 4:38 na średnim 145 + 13km w 5:41 na 125.
Te 10km w drugim zakresie fajnie weszło i do samego końca też OK ale czuje w nogach cały tydzień.
Równo 70km na 3 treningi czyli wróciłem do moich normalnych przebiegów.
28 kwietnia biegnę zawody czyli około 11,5km cross. Nie wiem jak mocno każe mi to pobiec Dawid ale napisał, że to będzie pierwszy trening na mocnych tempach. Po tych zawodach zadecyduję czy biegnę w Opolu.
Sobota: jak zawsze siła
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 4/6 do Opola
cztery treningi w tygodniu!!! :taktak:
Poniedziałek:
2km wolno + 15km w 4:36 na średnim 142 + 1,5km schłodzenia. Łącznie 18,5km.
Danie główne weszło lekko mimo że wiało.
Środa plan: 15km na 140 w tym co 2km przyspieszenie 200m na 90% możliwości.
realizacja: 2km wolno + 15km na 140 (tempo około 4:40) + 200 w tempie około 3:30 + 1,5km schłodzenie.
Z tempami na 200 to bym był ostrożny bo to dane z zegarka. Biegałem w lesie a odcinek krótki.
ten trening już dość ciężki. Łącznie 18,5km.
Piątek:
12km w 5:20 na 122. Typowy BR. Gooooorrrrąco!!! +28 i duchota. Mułowato. Do tego cały tydzień źle spałem.
Sobota- Kierownik kazał odpuścić siłę bo w niedzielę zawody/trening

Niedziela: zawody/trening PAGÓRACE OZIMEK czyli około 10,8 km cross. Około 230 osób na starcie.
Plan na zawody to bieg na pulsie 150. Mocno ale bez spiny. Odpuszczać na podbiegach, luźno na zbiegach żeby nie załatwić czwórek.
Dla mnie bieg trudny. Nie biegam crossów i w górach. Bieg jest w moim rodzinnym mieście. Okazja żeby spotkać kilku starych znajomych no i Marka z którym ostatnio biegam wszystkie zawody.
Pogoda super. Jakieś 12 C i lekki wiatr. Super.
Starujemy o 11. Pierwsze 2 km są dość ciężkie i tu mnie poniosło. Około 15 osób od razu odeszło w tym Marek. Pierwsze 500m otworzyłem na tempie 4:09.Od razu zwolniłem ale zaraz zaczęło się bieganie góra-dół. Puls 160-163. Nie umiałem go zrzucić. Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy odczyt nie wariuje bo oddech dość spokojny ale jeszcze zwolniłem. Kilka osób mnie wyprzedza już dysząc jak lokomotywa. Po tym odcinku chwila oddechu i jakieś 1km - 1,5 w miarę płasko. Zrzucam puls nawet poniżej 150 i lecę w granicach 4:40. Potem zaczynają się schody. Podbieg, zbieg trochę płaskiego. Na płaskich odcinkach pilnuję 150.
6km jest najtrudniejszy. Kilka ostrych, stawiających kilkudziesięciometrowych podbiegów w piachu lub ziemi. Na zbiegach, nogi puszczam luźno. Bez hamowania. Zawsze kogoś w ten sposób wyprzedzam. W międzyczasie dwa razy rozwiązuje mi się sznurowadło.
Na szczęście nie lecę na maksa wiec się nie denerwuję. Od około 7,5km do 9km prawie płasko. Dość długa prosta. Zapas sił duży. Wiem ,że biegnę gdzieś pod koniec 3 dziesiątki. Przed sobą widdzę około 10 - 12 osób w długim peletonie i aż mnie kusi żeby docisnąć.
Ci zawodnicy byli spokojnie do zrobienia ale lecę to co kazał kierownik. Znowu zaczęło się góra-dół. Gdzieś po 10km jest ostre podejście. każdy robi to psim sposobem, czyli na czworaka potem zbieg i już jakieś 500-600m płasko do mety. Na podejściu puls mocno do góry ale za chwilę spada i oddech spokojny. lecę na około 150. Za mną słysze jakiegoś zawodnika, który zaraz chyba wyzionie ducha.
i tak do około 200m-250m przed metą. Facet usilnie chciał mnie wyprzedzić. Na końcu nie wytrzymałem i musiałem sprawdzić ile pary mam w nogach. Ogień! Mijam jedne, drugiego i czeka mnie zakręt 90stopni w lewo na szkolna boisko gdzie na szkolnej bieżni jest meta. Ledwo wyrabiam.Końcówkę robię w tempie 2:50. Puls bez problemu dokręciłem do 178. Zająłem 27 miejsce.
Czas 50min 39s. Zegarem pokazał dystans 10,75km. Średnie tempo 4:42. Średni puls 153.
Jestem zadowolony. Miałem pobiec na 80% i tak było. Dzisiaj nogi super. Zero zakwasów a bałem się, że zrobię czwórki.
Idąc w trupa do urwania 15s na każdym kilometrze czyli jakieś 2,5minuty co dało by 17 miejsce open i drugie w kategorii +41lat.
Tą kategorię wygrał Marek, który był w generalce 9 z czasem 45:03.
Dobrze weszło, dobrze się czuję. jestem zadowolony :hej:
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 5/6 do Opola
Poniedzialek - wolne bo biegałem w Niedzielę
Wtorek - 15km w 5:25 na 125.

Środa plan: rozgrzewka + 2×8km na 140-145 + 2km przerwa na 133 + schłodzenie.
Wykonanie tragedia+kradzież.
Na trening wyszedłem o 16 30. Było około 19C.
Wziąłem ze sobą bluzę bo po treningu chciałem od razu woaść na jednego browara. Trening zaplanowałem w lesie gdzie biegam na 2km prostej. Na ścìetych drzewach zostawiłem bluzę i butelkę z wodą. Do tego miejsca mam 2km truchtu. Dwa łyki wody i jadę z robotą. Bardzo ciepło ale tempo wchodzi około 4:35-4:40. Pilnuję pulsu. Po dwóch kilometrach zawracam i lecę do punktu gdzie mam wodę i bluzę. Mijam mnóstwo rowerzystów. Kończę 4 km, i widzę że nie ma bluzy i wody! Ktoś zapierdolił bluzę i upitą wodę!!!! Rozumiem, że ktoś zabrał starą bluzę ale po co komu woda??? Nic, lecę kolejne 4km i pierwsze 8km zamykam w tempie 4:32 na srednim 145. Gorąco!!! Teraz dwa kilometry trucht. Spotykam kolege. Mówię mu o kradzieży. Przypomina mi że niedaloko jest źródelko. Biegnę tam. Piję trzy łyki wody i robię kolejne 8km. Caly czas bardzo chce mi się pić. Słabnę coraz bardziej. 8km w 4:37 na średim 146. Masakra.

Piątek plan: rozgrzeka + 5km na 135 + 5km na 145 + 5km na 150 + schłodzenie.
Od czwartku miałem zabetonowane uda. Nie umiałem załapać co się dzieje. Przypomniałem sobie żeby zrobić rolowanie. 10min i dużo lepiej. Po godzinie zrobiłem kolejny 10min masaż i puściło. O 17 ide na trening. Pogoda super. 10C i delikatny wiatr.
5km w 4:41 na 135 + 5km w 4:28 na 144 + 5km w 4:18 na 151. Całkowite przeciwieństwo środy. Jestem zaskoczony. Lekko weszło. Ostatnią piątkę mogłem jeszcze kilka kilometrów w tym tempie i na 150 pociągnąć.

Bardzo mnie ten trening podbudował. To jest światełko w tunelu. Może jednak uciągnę Opole w tempie 4:20.
Jak myslicie, jest to realne?
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Zaczynam przygotowania do jesiennego maratonu czyli 20 październik.
Miałem dwa tygodnie przerwy w bieganiu w czasie których przyjąłem na klatę 3 kurację antybiotykiem w tym roku.
Nigdy tak nie chorowałem. Trzy kuracje antybiotykiem to miałem przez ostatnie 10 lat.
Mam nadzieję, ze to już koniec problemów ze zdrowiem.
W październiku chcę pobiec 3:10 więc zmiana tytułu bloga. Zrobię wynik, kończę z pisaniem.
Waga z dzisiaj - 70kg na 180cm. Chcę zejść poniżej 67.
System treningów bez zmian. Biegam 3 x tydzień + jeden dzień siła.
Do zawodów mam aż 22 tygodnie. To mnie trochę martwi bo po 10 zaczynam już biegać.
15 - 18 szczyt formy więc zostają teoretycznie 4 tygodnie do przeciągnięcia.
Rozmawiałem o tym z moim kierownikiem, Dawidem. Powiedział, że dłużej pobiegam pierwsze tygodnie spokojnie w tlenie.
Zresztą jego problem jak to ułożyć. Ja jestem od zapierdalania :hej:
Dzisiaj pierwszy trening 12km na 125.
Czas start!
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 1/22, waga 70,1kg Łącznie 39km

Poniedziałek plan: 12km na 125.
Wykonanie: 12km w 5:45 na średnim 127. Totalne rzeźbienie siekierą w gównie. Siłowo jeszcze w miarę ale stosunek pulsu do tempa w kosmosie. Duszno, ciepło-chujowo.

Środa plan: 60min na 133
Wykonanie: 12km w 4:59 na średnim 131. Lekko weszło. Całkowite przeciwieństwo poniedziałku. Około 15 C od czasu do czasu leciutki deszczyk. Przyjemne bieganie. No tu jestem bardzo pozytywnie zaskoczony

Piątek plan 15km na 133
Wykonanie: 15,5km w 5:14 na średnim 132. Znowu ciepło czyli było rzeźbienie w gównie. Już nie tak opornie jak w poniedziałek ale było rzeźbienie.

Sobota: Siła ale trochę skróciłem na pierwszy raz żeby się nie zakwasić.

Podsumowanie: Jestem głęboko w czarnej dupie. !@#$% wrażliwy na temperaturę, wydolność leży. No nic, trzeba będzie jakość te kilka pierwszych tygodnie przemulić.
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 2/22 Łącznie 56km
Waga 69,9 kg


Poniedziałek plan: 13 km na 133 + 5 km na 125
Wykonanie: 13 km w 5:05 na średnim 132 + 5km w 5:31 na średnim 125

Środa plan: 18 km na 133
Wykonanie: 18 km w 4:58 na średnim 133

Piątek plan: 20 km na 133
Wykonanie: 20 km w 5:00 na średnim 132

Podsumowanie tygodnia: wszystkie treningi weszły lekko. Poza tym nudy.
Dwa tygodnie ostrego pilnowania miski. Wtorki i czwartki praktycznie jestem vege. Kalorie obcięte w ciul i co? I nic. Waga praktycznie bez zmian.
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 3/22 łącznie 60,5 km
Waga 68,3kg

Poniedziałek plan: 10km na 125 + 10km na 135
Wykonanie: 10km w 5:11 na 123 + 10km w 4:59 na 136
Ostatnie 2-3 km dość ciężkawo. Gorąco

Środa plan: 2km na 125 + 15 km na 140 + 1,5km schłodzenie
Wykonanie: 2km na 125 to akurat dobieg do miejsca w lesie gdzie robię treningi w takie upały.
Tym razem zabrałem ze sobą 1,5litra zimnej wody. Gorąco ale pełen cień. Woda na głowę, woda do środka i wio. 15km weszło w 4:44 na średnim 140(75%). Mimo wysokiej temperatury bardzo fajne bieganie. Lekko weszło .Co 4km woda na głowę no i dużo w siebie. 1,5 litra wyszło w sam raz.

Piątek plan: 22km na 133
Wykonanie: 22km w 5:01 na średnim 132.(71%)
Znowu 1,5 litra zimnej wody i jechałem z tematem. Gorąco ale szło biegać. Dobrze, że mam tą 2km prostą do dyspozycji gdzie cały dzień jest cień.

Podsumowanie tygodnia: Wszedłem na moje minimalne tygodniowe przebiegi czyli ponad 60km na 3 treningi.
Z dnia na dzień coraz lżej. Środa a szczególnie piątek mnie zaskoczył na plus. Mimo wysokiej temperatury tempo mocne w stosunku do pulsu.
Waga wyraźnie w dół. Zacząłem łapać o co chodzi z tym odchudzaniem. Wtorek i czwartek dokładnie liczyłem i wychodzi, że jestem na 1500kcal gdzie zapotrzebowanie w tych dniach mam około 2300 – 2400. Sobota, niedziela też się ograniczam ale nie tak jak w wtorek i czwartek. Tu nie liczę, nie chce mi się. Na oko jestem na zero.
Bałem się, że odczuję całą akcję osłabieniem na treningach ale na razie jest OK.
W trzy tygodnie 1,8 kg. Jedziemy z tematem dalej :taktak:
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 4/22
Waga 68,5 – czyli bez zmian

Poniedziałek plan: 10min na 133+1 minuta max. Powtarzać aż do zamknięcia 20km
Wykonanie: Interwały! Oczywiście żadnej klasyki do zrobienia nie dostanę ale jak by nie patrzeć powtórzenia były czyli interwały. Gorąco. 10min zacząłem w tempie około 5:10 a kończyłem w 5:30.
Minutówki zacząłem w tempie 3:15 a kończyłem 3:30, czyli wychodziły sprinty około 300m. Dane z zegarka i biegane w lesie więc z tymi tempami na tak krótkich odcinkach to bardzo przez palce.
Od piątego powtórzenia zacząłem się gotować. Łącznie zrobiłem dziewięć powtórzeń. Trening zamknięty ale łatwy nie był. Powiedziałbym, że średnio ciężki.

Środa plan: 5km na 130 + 5km na 140 + 5km na 145 czyli BNP
Wykonanie: 5km w 5:07 na 129 + 5km w 4:55 na 141 + 5km w 4:51 na 146.
Nie chciało mi się targać 1,5 butli z wodą do lasu więc zabrałem 2 x 0,5l i to był błąd bo nie było czym głowy polewać. !@#$% gorąco. Zero wiatru. Na ostatniej piątce się gotowałem. Dość trudny trening mimo marnych prędkości.

Piątek plan: 25km na 133
Wykonanie: 25km w 5:04 na 132.
Jak przeczytałem co mam zrobić to telefon prawie wypadł mi z ręki.
Jeżeli przez ostatnie dni było !@#$% gorąco to w piątek było kurewsko gorąco. Jak tylko ruszyłem z pod domu od razu marzyłem, żeby być w lesie ale w chwili kiedy wbiegłem do lasu odechciało mi się biegać. Powietrze jak z pieca, można je było nożem ciąć. Duchota zajebista. Zostawiłem 1,5 litra wody tam gdzie zawsze i zacząłem nierówną walkę. Zacząłem w 5:00 puls poniżej 133. Kilometr po kilometrze a mi biegnie się całkiem dobrze. Woda na głowę, woda do gardła i kolejne 4km. No szło elegancko. Zero zmęczenia. Od 21km musiałem trochę zwolnić bo puls zaczął trochę uciekać. Siłowo zero problemów ale czułem, że już się gotuję.
Ogólnie bardzo lekko weszło. Skończyłem na leciutkim zmęczeniu. Temperatura to jakieś 32 C.

Podsumowanie tygodnia: Poniedziałek i środa dość ciężkie. Piątek myślałem, że mnie zabije a wszedł super. 25km w 32C to jest konkretny trening. Do teraz nie łapię jak to weszło. Oby tak dalej
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 5/22 Łącznie 58km
Waga 68kg

Poniedziałek plan: 15km na 140
Wykonanie: 2km trucht do lasu + 15km w 4:36 na 141(76%) + 1km trucht.
No, zaczyna coś się dziać. Trochę chłodniej. Do tego nogi świeże po weekendzie. Ciągły wszedł super, aż szkoda było kończyć.

Środa plan:15km na 135
Wykonanie: 15km w 4:49 na 134. BS więc nie bawiłem się w jakieś truchty przed i po. Znowu gorąco i duszno ale weszło spoko.

Piątek plan: 25 km na 133.
Wykonanie: 25 km w 4:55 na 133. Chłodniej, około 21C. Dla mnie to jeszcze wysoka temp ale po ostatnich upałach można powiedzieć, że luksus. Akurat o 17 skończyło padać. Jak wychodziłem to jeszcze trochę kropiło. Niebo zachmurzone więc postanowiłem pobiec nad jezioro żeby odpocząć od stałej trasy w lesie. Bardzo przyjemne bieganie. W połowie treningu złapał mnie mały deszcz. Akurat, żeby trochę schłodzić. Long wszedł bez problemów.

Sobota siła: W sobotę nie czułem w nogach longa z piątku więc postanowiłem trochę mocniej dołożyć w nogi ćwiczeniami. 1,5 godziny ćwiczeń i to poczułem. W niedzielę, jeszcze siedziało w nogach i w brzuchu.

Podsumowanie tygodnia: Tydzień lżejszy od poprzedniego. Forma pomału w górę a waga w dół.
W pięć tygodni zrzuciłem 2kg. Jest OK
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 6/22 Łącznie 53,5 km
Waga 67,2kg


Poniedziałek plan: 18km na 133
Wykonanie: 18km w 4:46 na 133. Leciutkie bieganie w pierwszym zakresie. Nie wierzyłem własnym oczom jak zerkałem na zegarek.
Mój kierownik poleciał na Islandię na wakacje i przesłał mi rozpiskę na środę, piątek i cały kolejny tydzień. Od razu nie mogłem doczekać się piątku!

Środa plan : 10km na 125
Wykonanie: 10km w 5:37 na 122. Piekło na ziemi. 35 C w cieniu. Poszurałem nogami niecałą godzinkę i finisz zrobiłem w barze. Dwa zimne browary ledwo mnie schłodziły. Bosko smakowały!

Piątek plan: 10km na 145 + 2km trucht + 10km na 145
Nareszcie po 6 tygodniach szurania nogami w I zakresie coś konkretnego i to na dużym dystansie.
Nie mogłem się doczekać tego treningu. Na szczęście przyszło ochłodzenie. Wprawdzie i tak było około 24 C ale to nie 35 C z środy.
Wykonanie: 2km trucht do miejsca gdzie zawsze zostawiam wodę i koszulkę +
10km w 4:23 na 145 (78%) + 2km trucht + 10km w 4:29 na (146) + 1,5km schłodzenie. Łącznie 25,5km
Pierwsze 10km myślałem, że rozniosę. Weszło bez mrugnięcia okiem. Potem dwa kilometry trucht.
Tak to „wycyrklowałem” że wodę piłę na początku i pod koniec truchtu. Zjadłem też żela.
Druga dziesiątka już gorzej. Wiedziałem, że drugiej dychy w 4:23 na wyznaczonym pulsie nie uciągnę. Pierwsze 4km szły w 4:25 a potem zacząłem się gotować. Woda na głowę ale nie pomagało. Musiałem delikatnie zwalniać. Skończyłem zmęczony ale mega zadowolony. Bez zajezdni i rzeźbienia. Nareszcie przegoniłem nogi!!
Mogłem fizycznie spokojnie pobiegać drugie 10km w tempie 4:23 ale nie na wyznaczonym pulsie.

Sobota siła: na 80%. Trochę czułem piątek w nogach

Podsumowanie 6 tygodni: Bieganie wolne lub bardzo wolne ale forma wyraźnie w górę. Jestem zaskoczony tempami jakimi biegałem ostatni tydzień w takich temperaturach. Nigdy tak nie biegałem. :szok: Zrzuciłem 2,9kg czyli średnio 0,5kg w tydzień. 67kg to ważyłem ostatni raz chyba w technikum. Co dalej? Ten tydzień bardzo luźny. Regeneracja. Zaczynam biegać w systemie 3 mocne tygodnie + 1 regeneracja. Jestem zdrowy, super się czuję. Oby tak dalej :taktak:
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4871
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Tydzień 7/22 łącznie 38km – regeneracja
Waga 66,4 kg (-3,7kg)


Poniedziałek plan: 10km na 133
Wykonanie: 10km w 5:14 na 128.
34 C ciepła. Przed burzą. Brak tlenu w powietrzu. Poszurałem 10km i skończyłem w barze na zimnym piwie. Warunki masakra.

Środa plan: 13 km na 133
Wykonanie: 13km w 4:41 na 134(liczone bez pierwszego kilometra). Nie wiem co to było. BS???
Z pulsu wynika, że tak tylko, że tempo już bliskie TM na jesień. Pogoda była fajna, nogi świeże i niosły niesamowicie. Minimalnie przesadziłem z tempem.

Piątek plan: 15km na 133
Wykonanie: 15 km w 4:46 na 132 (liczone bez pierwszego kilometra).
Pogoda fajna dużo chmur więc dla odmiany pobiegłem nad jezioro paprocańskie. Jedno okrążenie i przez las do domu. Nie wiem co to było ale strasznie chciało mi się pić. Przed treningiem opiłem się wody. Zabrałem ze sobą 330ml wody. Po 3 km już pół butelki nie było. Zostawiłem ją przy trasie. Na 8 kilometrze wpadłem do toalety przy plaży i tam woda do oporu. Dalej chce mi się pić. Wtedy przypomniałem sobie, że kiedyś już tak miałem. Sebbor napisał, że w takiej sytuacji ratuje go coca cola. Od tego momentu gdybym kogoś spotkał z colą. Zabity a cola wypita. Wracając wypiłem resztę wody z butelki i do domu. Oczywiście poszukiwania Coli. Nie było. Wychlałem 0,5 litra ice tea.
Pomogło. Poza pragnieniem bieg na luzie. Od połowy dystansu dużo słońca.

Sobota siła: Jak regeneracja to regeneracja. Zrobiłem około 80% tego co zawsze ale na sam koniec dołożyłem mocno robiąc przysiad bułgarski. Jeszcze teraz czuję pośladki i uda. Chyba przesadziłem.

Podsumowanie tygodnia: Waga cały czas w dół i to czuć na treningach. Założyłem sobie, że w październiku chcę ważyć 66,9kg. Już jestem niżej. Ciągnę temat zbijania wagi dalej. Biegowo pełny luz za to w piątek i sobotę zdecydowanie przesadziłem z browarami. Do tego zakwasy w dupsku i nogach. Dzisiaj może być ciężko. Wraca kierownik z Islandii.
Zaczynamy mocny maratoński trening.
ODPOWIEDZ