23.09.18 - ndz
33. Bieg Sokoła - Bukowiec Górny 15km
53'03'' 4/302
Start 11:15, choć myślałem, że o 11:00 stąd trochę mogłem lepiej dograć rozgrzewkę. Na miejscu byłem około 9:30-9:40, odebrałem pakiet, załatwiłem co miałem załatwić i powiedzmy tak o 10:15 ruszyłem na rozgrzewkę... W pakiecie spoko czapka - będzie kolejna do kolekcji, choć bardziej podoba mi się ta z Zimowego "Górskiego" Półmaratonu Ślężańskiego z tego roku
Na rozgrzewce klepnąłem
12'30'' po 5'30'' - zrobiłem około 2,26km po czym przeszedłem do rozgrzewki w ruchu i w miejscu... Dlaczego, więc trochę skopciłem rozgrzewkę ? Bo rozgrzany byłem na godzinę już około 10:50-10:55, a tu jeszcze parę minut do startu...
11:15 start. Na termometrze z 10-12 stopni, lekki wiaterek, bez słońca, warunki idealne do biegania. Trasa generalnie ok, fajny świeżutki asfalt, były zbiegi, były też podbiegi, które mogłyby śmiało urozmaicać trasę Półmaratonu Ślężańskiego - całkiem spoko te hopki. Warunki idealne, by sprawdzić się pod kątem półmaratonu, ale też 10km, bo trasa po której będę biec za 3 tygodnie też ma delikatne hopy, ale do rzeczy. Moim celem było biec w okolicach tempa 3'35'', ale początek trochę mnie zaskoczył... Szczerze nawet bardzo mnie zaskoczył początek, bo zawiązała się grupka, która fajnie się trzymała do około 7km, a już największe jaja to takie, że tą grupę w sumie to ja rozprowadzałem

Nie no co jak co, ale jeśli ja prowadzę to są to już naprawdę jajuszka, ale ok

Nie chciałem się chować i się oszczędzać, bo wiem, że na połówce przyjdzie mi o wynik walczyć pewnie w pojedynkę, więc trzeba odzwierciedlić warunki biegu - trudno, trzeba wykonać bardzo dobry trening, niech inni się za mną chowają pod lekki wiatr, pod górki. Kawał "chłopa" ze mnie to niech będzie

Do 7km kilometra nudy, prowadzę, biegniemy dość liczną grupą, tempo było jakie było, bez szału, może gdzieś 3'37'' - 3'38''... Trochę podbiegów, trochę zbiegów. Na 7km około trafiamy na ciekawszą hopkę, dość długą i całkiem męczącą girki. Najlepszy motyw, o którym kompletnie zapomniałem, to taki że na tym odcinku - chyba gdzieś na 7,5km czyli dokładnie w połowie trasy była lotna premia... Biegliśmy w parę osób i nagle na górce dwóch zawodników przyspiesza - no dobra może chcą urwać grupę, ale żeby robić taki zryw... Próbuję się złapać, ale po iluś metrach to ja to p.... Nie chce mi się. Potem zauważam, że to była lotna premia i było parę złociszy do ukucia, no ja pitole

Szczerze raczej bym z nimi nie wygrał, ale mogłem powalczyć do końca, nawet kosztem zwolnienia w dalszej części biegu. W sumie od tego momentu trochę grupki się porozwalały, nie pamiętam dokładnie, ale chyba zrobiły się z dwie... Ja z chyba dwoma innymi zawodnikami dokoptowałem się po jakimś czasie do tej dwójki która walczyła o premię - prawdę mówiąc te zrywy nie były fajnie i gonienie dwójki kosztowało mnie trochę sił, ale ok... Do nie wiem ? 11 ? 12km nudy, biegniemy w pięć osób. W naszej grupie między innymi dobrze znany ultrasom Miłosz Szcześniewski - biegł ok, ale jakoś bez większego polotu, nie widać było nic nadzwyczajnego. Nie szarpał się, widać trochę mądrzej podszedł do tematu, choć wydawało mi się - co było błędem że gość się nawet męczy. Niemniej jednak gdzieś na tym etapie trasy, strzelam 12km trafiła się fajna sytuacja... Na asfalcie widzimy napisy
premia za ileś tam metrów ... Chłopaki znowu zryw, ja próbuję nieudolnie za nimi, a tu zonk, nie ma premii - to była ściema

... Aż się zaśmiałem w duchu. W każdym razie zaczyna się kluczowy moment biegu, ja już zaczynam zauważać, że powalczę, ale o maks. 4 miejsce. Na tym etapie dopiero ruszył zwycięzca biegu - wspomniany Szcześniewski i dopiero w tym momencie zauważam, że gość jednak ma depnięcie - chuderlakiem jakimś nie jest, taka obudowa ultrasa, ale jak depnął, to oj - ślicznie to wyglądało - bardzo mi to zaimponowało... Ja w międzyczasie szarpałem się ze zwycięzcą lotnej premii, który w trakcie biegu wykonał dwa konkretne zrywy... Znaczy szarpałem - ja biegłem w miarę równo, a on doskakiwał, odskakiwał - Dla mnie to było osobiście głupie, ale gość jednak ma dużo lepsze wyniki od moich - okolice 33'30'' na 10km to się same nie zrobią, więc pewnie wiedział co robi, w każdym razie widać było, że jednak przyspieszenia go sporo kosztowały. By utrzymać 4 miejsce, ostatnie 2km musiałem robić w okolicach 3'20-3'25'', czyli już nawet szybko, na zmęczonych nogach. Drugi zawodnik uciekał trzeciemu, trzeci gonił drugiego, ja goniłem trzeciego i kurcze, było coraz coraz bliżej, już widziałem, że nogi zawodnikowi przede mną nie pracują jak pracowały, ale jednak brakło 10sekund - Na pocieszenie dodam, że tylko 10sekund, bo ostatnio od tego samego zawodnika na każdym dystansie dostawałem łupnia po 20sekund - czy to na Parkrunie w Lesznie, czy w Opalenicy... Odbiję to sobie w przyszłym roku... Z samego biegu jestem - Mega zadowolony
Podział tempa biegu
3'36'' - 3'38'' - 3'37'' - 3'34'' - 3'40'' - 3'34'' - 3'28'' - 3'32'' - 3'33'' - 3'32'' - 3'36'' - 3'35'' - 3'38'' - 3'25'' - 3'05'' [920m]
Wg zegarka. Trochę było zakrętów, była agrafka, raz nawet chyba agrafkę lekko ścięliśmy, także mogło być te 15km - to jest nieistotne... Po biegu dokręciłem 2km w 12' + ćwiczenia rozciągające...
Wnioski
- Dobry bieg na świeżości, który pokazuje mi, że realne jest złamanie 1:17, w tym momencie - ba nawet urwanie z tego jest bardzo, bardzo realne

- Ładowanie makaronami, jajecznicą, chlebem z masłem orzechowym i luzowanie treningów też chyba przynosi efekty - zobaczymy w kolejnych startach czy patencik się sprawdzi...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 17.09-23.09
Przebieg 80km... Waga na czczo w dniu startu 62,5kg. Bez kontuzji, start wszedł świetnie, choć w kolejnych dniach będę prawdopodobnie męczyć się z przeziębieniem - zaczyna boleć gardło, odczuwam chłód, trzeba wznowić ładowanie witaminą C, bo jak się rozłożę to może być klapa. Nie chcę tego.