Troche z pisaniem musze nadrobic.
Bylo coraz lepiej i sie zwalilo.
W ostatnim biegu z zonka, we wtorek przed 2 tygodniami, nadepnalem na ostry kamien, tak ze musialem podskoczyc 3 kroki. Od razu odezwala sie stara kontuzja ze stycznia.
![:wrrwrr:](./images/smilies/wrrwrr.gif)
Po chwili przeszlo i pobieglismy do domu. Na nastepna dzien pokustykalem przez pierwsze 10 minut i bole sie rozeszly, Wiec dalej trening:
Sroda:
12x1000 w 3:40 i 80sP w truchcie.
Ostatni trening bazy wytrzymalosci. Czasy troche wolniejsze, ale ze ostatnio za duzo treningow przerywalem, lepiej wolnie i do konca, jak znowu spalic.
Zaczalem w 3:36 i trzymalem do 8x wszystko dokladnie 3:39-3:40. Krotka przerwa nie przeszkadzala. Od 9x zostalem sam z grupy (chlopaki robili cos innego) Tu zaczela znowu noga dawac sie wyraznie znac. 2x3:45. Jeszcze raz motywacja i 3:41+3:32 jako ostatni. Noga boli
Czwartek - wtorek:
Urlop swiateczny w Polsce. Noga spuchła. Po treningu srodowym tylko kustykanie. Nawet isc sie nie da. Do tego swieta i stoly az sie uginaly. Po 5 dniach bez treningu 3kg dodatkowo przywiozlem. Teraz bedzie bardzo ciezko. ojojoj...
Sroda:
Proba biegania. 3km + rozgrzewka i pare diagonalnych przy braniu czasow u chlopakow. Noga boli.
Czwartek:
10km w 48:00
Noge czuc, ale biegac sie da.
Wieczorem sila wytrzymalosciowa. Intensywnie.
Piatek:
Rano sila wytrzym., bardzo intensywnie. A co... jak biegac sie nie da...
Wieczorem 5km rozgrzewka + skocznosc (ujujuj sila z rana dala popalic) + lekkie sprinty. Raczej proby ile moge juz na ta noge. Szybko sie nie dalo. O kolcach nie ma co myslec
Sobota:
17km z zonka powoli w 5:40. Na koniec spobowalem czy da sie juz biegac szybko, 2x1000m w 4:05... OK, ale nie na 100% Noge troche czuc.
Niedziela:
5km w 19:20
Najpierw 9km z zonka w 5:40. Potem ona swoja droga, a ja 5km po polach w 19:20. Juz prawie dobrze. Prawie. No ale musze troche na ryzyko, bo sezon ucieka.
Poniedzialek
Wracam do treningow MD.
200+300+400+500+400+300+200, P=1/2 odcinkow.
Tempo mialo byc 34/200, ale wolalem troche wolniej i ruszylem sie z grupa, ktora miala biec na 36/200.
Niestety w kolcach nie dalo sie biec. Wiec dalej w Kinvarach.
Wyszlo:
34+51+69+1:28+68+51+30.
Jednak prawie wszystko w 34/200. Bieglo sie bardzo dobrze. Tylko ze nozka nie byla jeszcze w stanie na 100% i caly czas czulem lekkie napiecie w stopie. Ale szlo. Wieczorem jednak troche kulalem...
Wtorek:
brzuch do gory i zabawa z pieskiem. Wolne.
W Sobote mialy byc mistrzostwa na 10.000m. Ale z ta noga dam sobie spokoj. Chyba zeby... Ale 2 godziny jechac, zabe zajac 6-7 miejsce... nie chce sie. Zeby wygrac M50 musisl bym pobiec 35:00. Na razie nie widze na to zadnej szansy.