Po 18, więc czas na drugą kawę by trochę zebrać myśli i wziąć się za pisanie dalszej części. Za Nami końcówka czerwca, cały lipiec i sierpień. Lecimy więc z tematem września.... albo wiecie co? Może na początek mały przerywnik który miał miejsce jakoś w środku miesiąca tylko skąd Wy to będziecie wiedzieć? Przyjmijmy, że nastąpiło to wcześniej
Moje Pegasus 35. Wiecie, buty nie spowodują na moim poziomie nagle że będę latał czy zacznę biegać szybciej. Więc biegałem ciągle w tym co miałem z poprzedniego cały czas sezonu. Kilometrów dochodziło, pianka się ubijała, zaczął kciuk wystawać z buta a ja dalej śmigałem w nich. Czemu ktoś zapyta? Czy nie mogłem kupić sobie nowych? Kwestia finansów? Nie, tutaj raczej problemu nie ma. Jakby 300zł na pół roku czy rok to nie jest wydatek który spowoduje, że nie będę miał co jeść przez miesiąc. Raczej, ja sam sobie mówiłem że nie zasługuje na nie. Nie ma wyników? Nie ma nagrody. Większość z Was nie czyta tego bloga od wczoraj. Mimo, że większości z Was nie widziałem to możecie stwierdzić że jakoś mnie znacie. Moje wpisy często obrazują moje podejście, nastawienie psychiczne. Nie oszukujmy się - tutaj nic się nie zmieniło. Ja dalej jestem typem który nienawidzi przegrywać z samym sobą. Który w pewnym sensie każę samego siebie. Nawet jeśli napieprzam treningi, nie opuszczę ani jednego, na każdym dam z siebie 110% a przyjdą zawody....zaliczę wtopę to czas pryska natychmiastowo. Wynik, te właśnie cyfry o których wczoraj wspomniałem odzwierciedlają moje wewnętrzne zadowolenie. Dobrze mnie zrozumcie - ja wiem, że z Farah czy Kipchoge ścigać się nie będę nigdy. Tutaj chodzi bardziej o kwestie tego co sobie zakładam, a potem rozliczam się samego siebie. Zresztą, znacie mnie nie od dziś. Moja mentalność się nie zmieniła. Dałem jej po prostu odpocząć.
O czym to ja... Ahhh, buty. No to może zdjęcie:

Jak wspomniałem, nie były w najlepszym stanie. Znajomy o którym wspomniałem ostatnio, stwierdził że sam sobie robię krzywdę. Odpowiedziałem, że wiem. Po dyskusji koniec końców ustaliłem że no dobra... zmienię je. Zacząłem się rozglądać za butami w między czasie trenując. Nike wypuściło niedawno nowe pegasus 37. Uniwersalny but w którym dobrze mi się biegało ostatni sezon, pobiłem swoje rekordy i w sumie podoba mi się ten but. Z drugiej strony...posypały się dość mocno. Ja rozumiem podeszwa, ale kurde żeby na górze szwy puściły? Pomyślałem, a może być tak zmienić na Addidas, New balance? Addidas nie miał nic w swojej ofercie co mnie by interesowało, żadnych promek nie dojrzał. O New Balance, nigdy nie słyszałem pozytywne opinii (od osoby postronnej). Raczej, że buty się szybko sypią etc. A tu heca - bo była promka na biegaczowym sklepie. Chyba nie trudno się domyślić o jaki link chodzi. Co ciekawe, dalej są przecenione z 430 na 380. Mowa o modelu FUELCELL PRISM ENERGYSTREAK M. Generalnie, nigdy nie miałem tej marki. Słyszałem złe opinie, ale postanowiłem wybrać się do sklepu stacjonarnego żeby przekonać się jak leżą. Cena wydawała mi się w miarę atrakcyjna jak za buty z raczej nowej kolekcji biegowej. Ogólnie, podchodzę do takich miejsc z rezerwą - wiecie, sprzedawcy to przeważnie chcą sprzedać. Wiedzę, jedni mają jedni nie. Natomiast, ze sprzedaży raczej są wszyscy rozliczani niezależnie od kompetencji. Facet był miły i polecił mi całkowicie inny model. Prism były typowo dla stopy pronującej. Tutaj pauza na chwilę - nigdy na to nie zwracałem szczególnej uwagi, aczkolwiek zawsze uważałem że mam neutralną. Zweryfikowałem w domu i podtrzymuje to. Samego buta nie przymierzyłem skoro taką mi udzielił informację. Polecił innego, jak wspomniałem. Nie podobał mi się sam but, leżał okej aczkolwiek cena była jakoś w okolicach 450zł. Znów pomyślałem o Pegasus37. Postanowiłem przemyśleć temat. Wybrałem się kilka dni później ponownie, ponieważ skontaktowałem się z NB w celach ustalenia czy aby na pewno tylko dla pronatorów jest to but. Odpisali, że neutralna ewentualnie pronujące. Prism ciągle siedziały mi w głowie. Wybrałem się raz jeszcze do sklepu. Tym razem była Pani. Stwierdziła, tak samo jak NB. Okazało się, ze na sklepie są tylko 2 albo 3 rozmiary. Mój rozmiar miał manekin. Biedny... musiałem go rozebrać. Z butów! Po sklepie nie biegałem - przydałaby się bieżnia, serio. Tak czy owak, założyłem je i... to było to. Pani mówi, że jeśli się zdecyduje to dostanę rabat. Zaintrygowany zapytałem ile? I tutaj kwintesencja opowieści - dokupując preparat zapłaciłem łącznie z butami 355zł. 80zł upustu od ceny regularnej. Damn! Uszczęśliwiony mówię to Pani - to biere je. Tu i teraz.
Biega mi się w nich świetnie. W ogóle, czuję ogólną różnice jeśli chodzi o kwestie amortyzacji - pianka jest nie ubita od razu zmienia odczucia. Natomiast, to nie jest najważniejsza kwestia. Zauważyłem różnice w technice biegu pod względem lądowania bardziej na śródstopiu. Obstawiam, że tutaj ma wpływ drop na który również nigdy nie zwracałem uwagi. Jasne. Nie zmieni to nagle, że będę biegać o 5s na kilometr szybciej. Piszę tylko o tym, po prostu lepiej mi się w nich biega.
Dobra dobra.. pogadamy o treningach?
2.09.2020r.
BS + 5x1km(3:36,3:31,3:33,3:34,3:33) / 2:30 P. + BS
Dystans: 11,18 km
Czas: 54m:57s
Średnie tempo: 4:55 min/km
To co wcześniej było już biegane, natomiast zacząłem stosować nawrotkę o 180 (jak na parkrun) plus z delikatnym podbiegiem i oczywiście wmordewindem. 500-600m i nawrót. Uczyłem się wchodzić w tempo, w którym byłem. Piękna zajezdnia. Tempo mocno ponad złamanie 19 min o których zacząłem powoli myśleć głośno, natomiast hmm. Wychodziłem z założenia, że jeśli zacznę jakoś to tempo znosić to "słabsze tempo" będzie bardziej znośne.
3.09.2020r.
BS +3PB
Dystans: 10,21 km
Czas: 55m:56s
Średnie tempo: 5:29 min/km
Regeneracja plus 3 przebieżki.
4.09.2020r.
Break.
5.09.2020r.
BS + 10km@4:10 + BS
Dystans: 15,01 km
Czas: 1g:24m:40s
Średnie tempo: 5:38 min/km
Wyszło 41:08 i tempo troszkę mocniejsze bo 4:07. Jak na solo run, bez większego dociskania byłem cholernie zadowolony.
6.09.2020r.
Break.
7.09.2020r.
BS+10PB
Dystans: 10,00 km
Czas: 50m:32s
Średnie tempo: 5:03 min/km
Nogi szłe jak zły. Do przodu.
8.09.2020r.
BS+6x800(2:53,2:54,2:55,2:56,2:58,2:56)/2min P.+BS
Dystans: 12,04 km
Czas: 1g:02m:49s
Średnie tempo: 5:13 min/km
Tak jak poprzednim razem. Z nawrotką, delikatnym podbiegiem. Krótszy dystans, ale i krótsza przerwa.
9.09.2020r.
BS+3PB
Dystans: 10,12 km
Czas: 54m:18s
Średnie tempo: 5:22 min/km
Regeneracja i 3 przebieżki. Bez udziwnień.
10.09.2020r.
BS + 5km@4:10 + 5min. P + 5km@4:00 + BS
Dystans: 14,14 km
Czas: 1g:03m:32s
Średnie tempo: 4:30 min/km
Pierwsza piątka: 4:09, 4:15, 4:10, 4:09, 4:08
Druga piątka: 3:52, 3:59, 3:57, 3:55, 3:53.
Uczę się też, jak zacząć stopniowo rozgrzewać silnik. Wyszło mi to tutaj. Były siły na drugą mocniejszą piątke.
Co za trening! Tak jak wtedy dycha, tak ten wszedł mi genialnie. Ciężko, bolało. Nie ukrywam, ale ryj mi się cieszył potwornie.
11.09.2020r.
Robię po 4 dniach wolne. Zasłużyłem sobie.
12.09.2020r.
BS+ BNP - 4km@4:45/4km@4:30/4km@4:15/1km@ogień + BS
Dystans: 15,35 km
Czas: 1g:10m:21s
Średnie tempo: 4:35 min/km
Nie będę zamulał nóg. Była przerwa. Jestem w transie. Lece BNP.
1km rozgrzewka; 4km@4:45(4:31,4:44,4:41,4:39) 4km@4:30(4:27,4:29,4:27,4:28) 4km@4:15(4:18,4:18,4:18,4:18) 1km@ogień(3:38). Tupam do domu kilometr.
Znów nauka nagrzewania stopniowo silnika.
13.09.2020r.
Break.
14.09.2020r.
BS+10PB
Dystans: 10,04 km
Czas: 51m:43s
Średnie tempo: 5:09 min/km
Klasyka która nudzi mi się, ale działa na mnie zawsze dobrze na początek tygodnia.
15.09.2020r.
BS+5x1km@3:45/3min. P + BS
Dystans: 11,05 km
Czas: 55m:23s
Średnie tempo: 5:01 min/km
Forma się nie zmienia, z nawrotką i lekkim podbiegiem.
Wieje potwornie - jak zwykle na mojej miejscówce, otwartej przestrzeni gdzie biegam(czytaj brak bloków, drzew etc). Co mnie nie zabija, to mnie wzmocni mówię sobie.
Z drugiej strony, czuje się słaby. Wolniejsze tempo, dłuższa przerwa a męczę się. Słaby trening. Jestem rozczarowany bo przecież powinno być lepiej....
16.09.2020r.
BS+3PB
Dystans: 8,38 km
Czas: 43m:13s
Średnie tempo: 5:10 min/km
Regen i przebieżki.
17.09.2020r.
BS+5km@4:10+3km@3:50+BS
Dystans: 11,03 km
Czas: 48m:04s
Średnie tempo: 4:21 min/km
5km - 4:09, 4:09, 4:05, 4:10, 4:07
3km - 3:50, 3:50, 3:41
No, i tak ma być. Rekompensuje sobie tym treningiem. Boli, ale jestem zadowolony.
Silniczek pracuje dobrze już. Powoli powoli, ale czuję że umiem zachowywać siły na później. Przynajmniej w teorii. Praktyka idzie dobrze.
Ostatni kilometr docisnąłem, nie ukrywam.
18.09.2020r.
Robię sobie przerwę.
19.09.2020r.
BS + BNP - 4km@4:45/4km@4:30/4km@4:15/1km@ogień + BS
Dystans: 15,36 km
Czas: 1g:09m:28s
Średnie tempo: 4:31 min/km
No hej, przecież nie będę robił wybiegania. Cmon. Not today. Powtórka z ubiegłego tygodnia.
4km - 4:42, 4:44, 4:42, 4:41
4km - 4:27, 4:29, 4:26, 4:29
4km - 4:13, 4:11, 4:12, 4:09
1km - 3:42
Siadło.
20.09.2020r.
Break.
Rozmyślam nad wzięciem udziału w biegu który odbywał się we Wrześni. Nie byłem zapisany, choć ciągle miałem przypiętą zakładkę na przeglądarce. Daleko jakoś nie mam, a chciałem w końcu w 2020 poczuć adrenaline zawodów. Czy wyjdzie czy nie wyjdzie, chciałem pobiec. Dobra, będę wku...jak nie wyjdzie, zły na siebie i już nie mogłem się doczekać mojego fochowania się na samego siebie. I tutaj ciekawa sytuacja...
Zapisy były na 150 osób, czyli taki covidowy limit nazwijmy to. Trasę znałem, bo to tam gdzie miałem życiówkę. Miałem już się zapisać, ale coś mnie tknęło i przeglądałem internety. Natrafiłem na informację, jakoby bieg odbyły się w kwietniu w formie wirtualnej. Mówię sobie, ale jak to?! Przecież są zapisy, widziałem że ostatnio z 110 na 121 wskoczył licznik. What the hell? Napisałem więc do nich na FB z grzecznym zapytaniem - czy ten bieg się przypadkiem nie odbył, czy ma się odbyć "ponownie" i jaka będzie trasa. Wiadomość odczytana, brak odpowiedzi. Napisałem ponownie. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zobaczyłem że wiadomość ponownie została oczytana ale... Strona zawodów znikła. Pustka. Przekręt? Nie wiem. Kasa na wpisowe, jeszcze bym pojechał kasa na paliwo... What?
Czułem niedosyt. Nastawiłem się, że wystartuje w biegu. Byłem nakręcony. Nie trenowałem tempa pod dychę, jasne! Czułem jednak, że takie 40min jest w zasięgu. To był cel taki minimum. Silnik nagrzewał się dobrze. Treningi szły raczej dobrze. Znalazłem bieg bliżej. Zapisałem się 40zł wpisowe, limit 250 osób wypełniony prawie po brzegi. Jadę. Let's go. Tydzień luzowania i robię te 40min bez problemu. Ba.. myślę, że życiówka wleci. Tak jest!
Czy poszło tak dobrze? Czy może jednak czar prysł?
Kawa, skończyła mi się prawię półtory godziny temu.
Potrzymam co poniektórych Was jeszcze w niecierpliwości, choć Ci bardziej czujni już z poprzedniego wpisu domyślają się jak poszedł ten pierwszy start w 2020.
Kolejny wpis jutro!