Licencja na zabieganie
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Mniej czy bardziej udana relacja z wczorajszego startu w poznańskiej połówce.
Jeśli coś przekręciłem, albo przegapiłem, a tym bardziej obraziłem to...trudno. Za rok będzie poprawka.
http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Q.
Jeśli coś przekręciłem, albo przegapiłem, a tym bardziej obraziłem to...trudno. Za rok będzie poprawka.
http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Q.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Powrót do normalności. Pierwsze rozroochy po niedzielnych ruchach.
Pobiegłem sobie do lasu odwiedzić moją mini pętelkę krosową, którą przez najbliższe dwa miesiące będę ugniatał.
Razem ok. 8 km w tempie niemierzalnym, czyli coś pomiędzy wleczonego a rozwleczonego.
Od jutra powoli zacznę wprowadzać jakieś konkretniejsze konkrety.
Masarz jest 8 czerwca, a po drodze może treningowo pobiegnę Opole lub Toruń, bo mnie tam jeszcze biegowo nie było.
Żeby tylko zdrówko nie kuśtykało, to powinno być dobrze.
W tym tygodniu mam zamiar robić Syzyfy na Cytadeli - jest tam kilka zaprawdę godnych i zacnych podbiegów którym z lubością dam się sponiewierać.
Zdrovaś!
Quentino
Pobiegłem sobie do lasu odwiedzić moją mini pętelkę krosową, którą przez najbliższe dwa miesiące będę ugniatał.
Razem ok. 8 km w tempie niemierzalnym, czyli coś pomiędzy wleczonego a rozwleczonego.
Od jutra powoli zacznę wprowadzać jakieś konkretniejsze konkrety.
Masarz jest 8 czerwca, a po drodze może treningowo pobiegnę Opole lub Toruń, bo mnie tam jeszcze biegowo nie było.
Żeby tylko zdrówko nie kuśtykało, to powinno być dobrze.
W tym tygodniu mam zamiar robić Syzyfy na Cytadeli - jest tam kilka zaprawdę godnych i zacnych podbiegów którym z lubością dam się sponiewierać.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wszystko nie tak, czyli bardzo dobrze.
Miałem od rana wybiec, ale się "zagapiłem" przy kompie, co skrzętnie wykorzystał listopadowy deszcz.
Stwierdziłem, że nie ma co się ładować w takie klimaty, więc dziabnąłem prawie godzinę Żelazowej.
Po metalach, chciałem wziąć prysznic, ale na osiedlu jakaś awaria - kłopoty z wodą...taaa...a, że przestało właśnie padać...
Zmieniłem tylko jedno opakowanie zastępcze na drugie i pobiegłem do lasu. W tak krótkim czasie naprawdę sporo napadało, było się po czym ubłocić.
Ubogacić błotem w sensie.
Moja krosowa pętelka miała tylko ok. 1,2 km, wiec postanowiłem ją trochę poddystansić - dodałem kilka dziwnych ścieżek i wyszło z tego niespełna 2 km.
Bardzo fajna traska - co chwilę podbieg i zbieg na zmianę. Można się nieźle zamplitudować.
Pobiegłem sobie na początek dwa kółka. Świetne takie bieganie jako urozmaicenie asfaltowej normy. Razem 10 km.
Tempo na samopoczucie. Sama przyjemność. Dookoła pełno ptactwa i nawet dwie sarny spotkałem, w sumie trzy, tylko jedna dwunożna, za to lepiej sylwetkowo wybiegana niż te czworonożne...Sarenka, rzekłbym nawet.
Wczoraj byłem jeszcze tępawy po niedzieli, ale dziś już wszystko pracowało na lepszych obrotach i samopoczuciu.
Zdrovaś!
Quentino
Miałem od rana wybiec, ale się "zagapiłem" przy kompie, co skrzętnie wykorzystał listopadowy deszcz.
Stwierdziłem, że nie ma co się ładować w takie klimaty, więc dziabnąłem prawie godzinę Żelazowej.
Po metalach, chciałem wziąć prysznic, ale na osiedlu jakaś awaria - kłopoty z wodą...taaa...a, że przestało właśnie padać...
Zmieniłem tylko jedno opakowanie zastępcze na drugie i pobiegłem do lasu. W tak krótkim czasie naprawdę sporo napadało, było się po czym ubłocić.
Ubogacić błotem w sensie.
Moja krosowa pętelka miała tylko ok. 1,2 km, wiec postanowiłem ją trochę poddystansić - dodałem kilka dziwnych ścieżek i wyszło z tego niespełna 2 km.
Bardzo fajna traska - co chwilę podbieg i zbieg na zmianę. Można się nieźle zamplitudować.
Pobiegłem sobie na początek dwa kółka. Świetne takie bieganie jako urozmaicenie asfaltowej normy. Razem 10 km.
Tempo na samopoczucie. Sama przyjemność. Dookoła pełno ptactwa i nawet dwie sarny spotkałem, w sumie trzy, tylko jedna dwunożna, za to lepiej sylwetkowo wybiegana niż te czworonożne...Sarenka, rzekłbym nawet.
Wczoraj byłem jeszcze tępawy po niedzieli, ale dziś już wszystko pracowało na lepszych obrotach i samopoczuciu.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Od rana chyba mam kłopoty z myśleniem, bo znowu się ubrałem jakby już był kwiecień, czy jakaś inna wiosna.
Najbardziej brakowało rękawiczek.
Z dnia na dzień pałerownia lepiej zapodaje. Dzisiaj było krótko, acz treściwie.
4 km - 4'37'/km
7 Zayobów
2 km - 4'57"/km
Jutro wypadałoby zrobić brejka, ale...dobrze się biega, a nawet bardzo.
Zdrovaś!
Quentino
Najbardziej brakowało rękawiczek.
Z dnia na dzień pałerownia lepiej zapodaje. Dzisiaj było krótko, acz treściwie.
4 km - 4'37'/km
7 Zayobów
2 km - 4'57"/km
Jutro wypadałoby zrobić brejka, ale...dobrze się biega, a nawet bardzo.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Święta, cholera...od rana jakieś zadymy przedświąteczne. Nie wiadomo w co ręce włożyć. Bo stopy to już wiadomo.
Ale to dzisiaj raczej pod wieczór. Choć przy tym obżarstwie, które już się zaczęło można skończyć na "wyrzygu". Smacznego...
Nowy post - Co dwie trójki to nie jedna http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Ale to dzisiaj raczej pod wieczór. Choć przy tym obżarstwie, które już się zaczęło można skończyć na "wyrzygu". Smacznego...
Nowy post - Co dwie trójki to nie jedna http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wielki Piątek, pod wieczór wybrałem się na krótki obchód osiedlowy.
Pora na powrót do Procentów, na początek 15%.
1 km rozgrzewkowo
6,1 km w tempie 4'12"/km + 1,5' fastka. Razem 27 minut (15% ze 180).
1,5 km wleczonego
To był czwarty z rzędu dzień biegowy i do tego w tygodniu postartowym. Pewnie gdybym miał z 10 lat mniej to nie byłoby problemu, a tak, robię dziś brejka.
Choć chęci do biegania są spore.
Jutro z kolei czeka mnie 25 km wybiegania w postaci BNP i do tego z rzeźnikowym Partnerem. Jest z Wrocławia, mieszka w Warszawie, więc pobiegniemy w Poznaniu.
Zdrovaś!
Quentino
Pora na powrót do Procentów, na początek 15%.
1 km rozgrzewkowo
6,1 km w tempie 4'12"/km + 1,5' fastka. Razem 27 minut (15% ze 180).
1,5 km wleczonego
To był czwarty z rzędu dzień biegowy i do tego w tygodniu postartowym. Pewnie gdybym miał z 10 lat mniej to nie byłoby problemu, a tak, robię dziś brejka.
Choć chęci do biegania są spore.
Jutro z kolei czeka mnie 25 km wybiegania w postaci BNP i do tego z rzeźnikowym Partnerem. Jest z Wrocławia, mieszka w Warszawie, więc pobiegniemy w Poznaniu.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Nastawiłem sobie budzenie na...7:30. Normalnie to żadna godzina, ale mamy świąteczny poranek, kładłem się spać "przed chwilą"...
O 8:30 spotkaliśmy się z Wyspio w "utajnionym punkcie zbornym" - przy cukierni "Jagódka", na Piątkowie.
Plan był prosty - wybieganie 25 km.
Zaczęliśmy od osiedlowej pętelki, potem Żurawiniec i tam moja nowa krosowa loopka, następnie Morasko (kampus i lasek). Rzuciłem pomysł zaliczenia Góry Moraskiej - polecieliśmy. A na deser, zaproponowałem mocniejsze 3 km, ponownie na osiedlowej pętli. Ufff!!! To był ładny Tour de Piątkowo. A nawet Moraskowo.
Pierwsze 23 km w tempie trochę powyżej 5'/km, końcowe 3 km w okolicach 4'10"/km. Dobieg do hacjendy.
Dzięki Wyspio! Pogadaliśmy przy okazji o wspólnym rzeźnikowaniu.
Razem depnąłem 27,5 km.
Czy po takim poranku może coś bardziej smakować niż wielkanocne śniadanie...
Może. Browar po śniadaniu. Do siego roku!
Zdrovaś!
Quentino
O 8:30 spotkaliśmy się z Wyspio w "utajnionym punkcie zbornym" - przy cukierni "Jagódka", na Piątkowie.
Plan był prosty - wybieganie 25 km.
Zaczęliśmy od osiedlowej pętelki, potem Żurawiniec i tam moja nowa krosowa loopka, następnie Morasko (kampus i lasek). Rzuciłem pomysł zaliczenia Góry Moraskiej - polecieliśmy. A na deser, zaproponowałem mocniejsze 3 km, ponownie na osiedlowej pętli. Ufff!!! To był ładny Tour de Piątkowo. A nawet Moraskowo.
Pierwsze 23 km w tempie trochę powyżej 5'/km, końcowe 3 km w okolicach 4'10"/km. Dobieg do hacjendy.
Dzięki Wyspio! Pogadaliśmy przy okazji o wspólnym rzeźnikowaniu.
Razem depnąłem 27,5 km.
Czy po takim poranku może coś bardziej smakować niż wielkanocne śniadanie...
Może. Browar po śniadaniu. Do siego roku!
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Po długim longu zawsze robię sobie odpoczynek na szezlongu.
Ale dziś zrobiłem wyjątek od tej reguły. Wybrałem się nad Rusałkę.
Częściowo środkami komunikacji miejskiej, częściowo siłami natury.
Byłem ciekaw jak zareagują mięśnie i stawy hodow(l)ane własnego organizmu. O dziwo, nie było źle.
Tempo wielkanocne, tylko kółko nad bajorkiem zrobiłem trochę mocniej. Takie małe BNP - od 5 do 4'/km.
Śmiesznie musiałem wyglądać, bo czas specyficzny, pora leniwa, a ja jako jedyny biegnę "tak jakby po coś".
Powrót do domu autobusem i truchtem. Normalnie jakieś jaja. Ale i tak jestem zadowolony.
Przybyło mnie 2 kilo. Tzn. te dwa kg to nie ja tylko święta. Trzeba to będzie w 2-3 dni wyrzucić wraz z przyklapniętą już choinką.
Aaaa! Zapomniałbym. Nad Rusałką, miejscami jeszcze wilgotne podłoże. A ja w ZENkach. Nie udźwignęły. Do wyeahbania jeden krok.
Zdrovaś!
Quentino
Ale dziś zrobiłem wyjątek od tej reguły. Wybrałem się nad Rusałkę.
Częściowo środkami komunikacji miejskiej, częściowo siłami natury.
Byłem ciekaw jak zareagują mięśnie i stawy hodow(l)ane własnego organizmu. O dziwo, nie było źle.
Tempo wielkanocne, tylko kółko nad bajorkiem zrobiłem trochę mocniej. Takie małe BNP - od 5 do 4'/km.
Śmiesznie musiałem wyglądać, bo czas specyficzny, pora leniwa, a ja jako jedyny biegnę "tak jakby po coś".
Powrót do domu autobusem i truchtem. Normalnie jakieś jaja. Ale i tak jestem zadowolony.
Przybyło mnie 2 kilo. Tzn. te dwa kg to nie ja tylko święta. Trzeba to będzie w 2-3 dni wyrzucić wraz z przyklapniętą już choinką.
Aaaa! Zapomniałbym. Nad Rusałką, miejscami jeszcze wilgotne podłoże. A ja w ZENkach. Nie udźwignęły. Do wyeahbania jeden krok.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Trochę dziwnie, gdy tydzień zaczyna się we wtorek.
W ostatnie dwa dni zrobiłem 40 km, więc dzisiaj popieścimy się z żelastwem.
Wstępnie nakreśliłem sobie plan na najbliższe dwa miesiące przed Rzeźnikiem. Do pełni pełni zabraknie około 3-4 łików, ale nie ma co marudzić.
Podsumowanie poprzedniego tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
W ostatnie dwa dni zrobiłem 40 km, więc dzisiaj popieścimy się z żelastwem.
Wstępnie nakreśliłem sobie plan na najbliższe dwa miesiące przed Rzeźnikiem. Do pełni pełni zabraknie około 3-4 łików, ale nie ma co marudzić.
Podsumowanie poprzedniego tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Poświąteczne 2 kg ciągle trzymają się mocno, bo goście jeszcze nie wyjechali...Codziennie ta sama procedura: śniadanie, słodkości, obiad, słodkości, coś tam coś tam, słodkości, kolacja, słodkości. No i hektolitry.
Trzeba mieć zdrowie, aby móc je w ten sposób stracić.
Nowy post - Buty na wysokich obciachach... http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Trzeba mieć zdrowie, aby móc je w ten sposób stracić.
Nowy post - Buty na wysokich obciachach... http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wczorajszy trening należał do tych z serii - powrót do korzeni.
Procenty były.
Do końca grudnia, czyli do czasu ataku wściekłych piszczelowych klonów, udało mi się dojść do 30% - 12 km w tempie 4'15"/km + 3' fastka= 54 minuty.
No ale potem nastąpiły zakłócenia na łączach i musiałem się lekko zweryfikować, ledwo wplatając ten trening w ilościach rzędu 10-15%.
Wczoraj był dobry dzień na powrót i do tego z przytupem.
1,5 km - 4'57"/km
13,16 km - 4'14"/km + 1,11 km - 3'53"/km = 60 minut czyli 33,3%
1,5 km wleczonego
To nie był dla mnie łatwy trening, ale zadowolenie tuż po...jak po bramce Lewandowskiego piętką w meczu przeciwko Bayernowi.
Bezczelnie bezcenne.
Czyli oswoiłem równą godzinę w tempie docelowego jesiennego maratonu. I tak krok baj step mam zamiar dobiec do celu.
Z optymistycznych rzeczy, to na pewno lepsze samopoczucie podczas tego biegu niż tych wcześniejszych. Było ciężko, ale prędkość 4'15/km powoli adoptuje się w mitycznych chondriach.
Zdrovaś!
Quentino
Procenty były.
Do końca grudnia, czyli do czasu ataku wściekłych piszczelowych klonów, udało mi się dojść do 30% - 12 km w tempie 4'15"/km + 3' fastka= 54 minuty.
No ale potem nastąpiły zakłócenia na łączach i musiałem się lekko zweryfikować, ledwo wplatając ten trening w ilościach rzędu 10-15%.
Wczoraj był dobry dzień na powrót i do tego z przytupem.
1,5 km - 4'57"/km
13,16 km - 4'14"/km + 1,11 km - 3'53"/km = 60 minut czyli 33,3%
1,5 km wleczonego
To nie był dla mnie łatwy trening, ale zadowolenie tuż po...jak po bramce Lewandowskiego piętką w meczu przeciwko Bayernowi.
Bezczelnie bezcenne.
Czyli oswoiłem równą godzinę w tempie docelowego jesiennego maratonu. I tak krok baj step mam zamiar dobiec do celu.
Z optymistycznych rzeczy, to na pewno lepsze samopoczucie podczas tego biegu niż tych wcześniejszych. Było ciężko, ale prędkość 4'15/km powoli adoptuje się w mitycznych chondriach.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Za 3 tygodnie maraton, więc pobiegałem wczoraj trenując jak pod 1km. Krótko i szybko.
Takie cuś na zapalenie płuc.
4 km - 4'50"/km
100m - 16,4'
200m - 32,8'
300m - 50,5'
350m - 61'
200m - 33,8'
100m - 16,3'
1,5 km wleczonego
Brejki "do pełnego wypoczynku", co jest tak naprawdę mało prawdziwe, bo po trzecim odcinku, już nie było szans na pełny wypoczynek.
Organizm został napoczęty.
Dziśday przyswoję trochę żelastwa, a jutro prawdopodobnie zrobię sobie ustawowego (pod zmoraton) długiego longa.
I to zdecydowanie krosowego.
Zdrovaś!
Quentino
Takie cuś na zapalenie płuc.
4 km - 4'50"/km
100m - 16,4'
200m - 32,8'
300m - 50,5'
350m - 61'
200m - 33,8'
100m - 16,3'
1,5 km wleczonego
Brejki "do pełnego wypoczynku", co jest tak naprawdę mało prawdziwe, bo po trzecim odcinku, już nie było szans na pełny wypoczynek.
Organizm został napoczęty.
Dziśday przyswoję trochę żelastwa, a jutro prawdopodobnie zrobię sobie ustawowego (pod zmoraton) długiego longa.
I to zdecydowanie krosowego.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Trzydziestka dziabnięta. Postanowiłem, że zacznę bardzo spokojnie, bo chcę trochę krosu depnąć w lesie.
Pierwsze 15 km w dużej części po mojej nowej dwukilometrowej pętelce krosowej. Fajne doświadczenie.
Potem odbiór buteleczki z wodą i cytryną - umówiłem się z moją "byłą-ex". Taka karma. Taki PIĆ STOP.
Łyknąłem trochę płynu i ruszyłem dalej, do lasu. Udało się nieco przyspieszyć, ale bez szaleństw - muszę już powoli ćwiczyć tempo pod Rzeźnika.
Po 25 kaemach w planie było turbodoładowanie, nie duże - 3 km. A na koniec już tylko powłóczyście.
25 km krosowo - tempo. ok. 5'15"/km
3 km - 4'15"/km
2 km wleczonego
Jak zwykle jakieś małe "niedogodności" się pojawiły, ale...z drugiej strony, jeszcze nigdy po 30 km nie czułem się tak dobrze jak teraz.
Może być.
Zdrovaś!
Quentino
Pierwsze 15 km w dużej części po mojej nowej dwukilometrowej pętelce krosowej. Fajne doświadczenie.
Potem odbiór buteleczki z wodą i cytryną - umówiłem się z moją "byłą-ex". Taka karma. Taki PIĆ STOP.
Łyknąłem trochę płynu i ruszyłem dalej, do lasu. Udało się nieco przyspieszyć, ale bez szaleństw - muszę już powoli ćwiczyć tempo pod Rzeźnika.
Po 25 kaemach w planie było turbodoładowanie, nie duże - 3 km. A na koniec już tylko powłóczyście.
25 km krosowo - tempo. ok. 5'15"/km
3 km - 4'15"/km
2 km wleczonego
Jak zwykle jakieś małe "niedogodności" się pojawiły, ale...z drugiej strony, jeszcze nigdy po 30 km nie czułem się tak dobrze jak teraz.
Może być.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wczoraj biegała cała Europa, za wyjątkiem mnie. Po sobotniej trzydziestce uaktywnił się achilles. Brzydko się zachował.
Zamiast jesieni średniowiecza, zrobiłem mu z doopy epokę lodowcową. Kilka sesji schładzających.
Dziśday zrobiłem Siłaczkę:
3 km - 4'48"/km
8 Syzyfów - średnie tempo pierwszych sześciu - 3'20"/km. Ostatnie dwa szybciej, z czego ostatni last - 2'46"/km.
3 Nagórki po 60m
KKK - 110m
3 km wleczonego
Jakie wietrzysko. W drodze powrotnej była walka nawet w tempie wleczonego. Wiatr jak Stoperun.
Podsumowanie poprzedniego łika - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
Zamiast jesieni średniowiecza, zrobiłem mu z doopy epokę lodowcową. Kilka sesji schładzających.
Dziśday zrobiłem Siłaczkę:
3 km - 4'48"/km
8 Syzyfów - średnie tempo pierwszych sześciu - 3'20"/km. Ostatnie dwa szybciej, z czego ostatni last - 2'46"/km.
3 Nagórki po 60m
KKK - 110m
3 km wleczonego
Jakie wietrzysko. W drodze powrotnej była walka nawet w tempie wleczonego. Wiatr jak Stoperun.
Podsumowanie poprzedniego łika - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Taki trening to ja rozumiem. Z serii - "Rób mi tak rób. Tak mi dobrze."
2,5 km - 4'48"/km
4 x 2 km - tempo 3'49"/km. Brejki 4,5'.
2,5 km wleczonego
Chciałem dziś zrobić Procenty. Wiatr miał zelżeć i to znacznie, a wyszło z tego raptem cirka koma łamane na przecinek, czyli tyle co nic.
Idealnych warunków nie potrzebuję, ale karykaturalnych też nie. Siłę robiłem wczoraj.
Wbiegłem do lasu i przez 800 metrów wahałem się czy zrobić Yasso czy też 4 x 2 km.
Stwierdziłem, że wybieram trudniejsze.
Tempo tych dwójek wziąłem z mojej rekordowej dychy - 3'49"/km - tyle pobiegłem dokładnie miesiąc temu Maniacką.
Zdrovaś!
Quentino
2,5 km - 4'48"/km
4 x 2 km - tempo 3'49"/km. Brejki 4,5'.
2,5 km wleczonego
Chciałem dziś zrobić Procenty. Wiatr miał zelżeć i to znacznie, a wyszło z tego raptem cirka koma łamane na przecinek, czyli tyle co nic.
Idealnych warunków nie potrzebuję, ale karykaturalnych też nie. Siłę robiłem wczoraj.
Wbiegłem do lasu i przez 800 metrów wahałem się czy zrobić Yasso czy też 4 x 2 km.
Stwierdziłem, że wybieram trudniejsze.
Tempo tych dwójek wziąłem z mojej rekordowej dychy - 3'49"/km - tyle pobiegłem dokładnie miesiąc temu Maniacką.
Zdrovaś!
Quentino