16.03.2020r.
BS + 6x1000 w 3:25 P4' + BS
Dystans: 11,11 km
Czas: 54m:24s
Średnie tempo: 4:54 min/km
Tydzień temu było źle, dzisiaj... dzisiaj też była wtopa. Wtopa taka, że na zegarku ustawiłem 4 minuty odpoczynku zamiast 5 minut. Domyślnie, miało być p5'. Sam sobie zaszkodziłem, ale to nic!
Niedługo "okoliczni" pomyślą, że ja może w jakiś górskich ultra będę biegać bo teraz co chwile z plecakiem i 2km rozgrzewki. Pobiegłem na moją standardową bieżnie (250m), z tym że od drugiej strony. Tam również widniała kartka "Zamknięte od 13.03" natomiast drzwi z tej strony były otwarte. Mówię sobie "Mhm...

Wbijam!

" Sam nie byłem bo był jeszcze truchtacz, a potem też jakąś dziewczyna biegała. Wymijałem, skupiłem się na swoim.
Boisko do piłki nożnej też cieszyło się wzięciem. No ale, o czym to ja...
Ahh mój trening 6x1000m@3:25. Wiedziałem, wiedziałem że lekko nie będzie. Jedno powtórzenie zrobić, każdy zrobi nawet ja. Six?! Jak się bawić, to się bawić. Stretch dynamic, kilka przebieżek i jechane.
Czasy: 3:25, 3:22, 3:25, 3:25, 3:24, 3:24.
Po drugim okrążeniu czułem się jakbym był pijany(w każdym kolejnym również). Prawie w każdym po 500 metrach mniej więcej zaczynało brakować tlenu. Czwarte powtórzenie było na miękkich nogach i tutaj nie roztuptałem za mocno. Trzeba było założyć kolce. Kolce 5 i 6 powtórzenie. Myślałem, po 5tym że się zes... z bólu. Tylko, że potem przyszło 6te powtórzenie. To co czuły moje łydki, to jakby ktoś wbijał mi szpilki. Technika biegu diametralnie się zmienia, przynajmniej w moim przypadku. Ląduje się bardziej na śródstopiu i palce bardziej pracują. Kwiczałem lekko. Owe ostatnie powtórzenie, to próba połączenia jednego i drugiego. Oddech miałem bardziej równy, ale za to nogi z waty zrobiły się baaaardzo szybko. Na trzecim okrążeniu(500-750m) zeszło tempo poniżej średniej jak miał wyjść odcinek, więc przyspieszyłem na czwartym kółku gdzieś tak na 100 metrów przed końcem. Szkoda, szkoda że tak późno. Niby wyszło 3:24, ale skoro pod koniec miałem 2:54 to znaczy że pokłady jeszcze jakieś były.
Roztupałem niecały kilometr do domu.
Minęło ponad pół godziny, łydki dalej pieką
