szymon - 37:xx na 10k na pełnym luzie
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
3 VI
2 E
12x~200m R
2 E
Powtórzenia na leśnej ścieżce, bez stopera. Wcześniej trochę zabaw koordynacyjnych.
4 VI
11 E
easy
5 VI
11 E
Dzisiaj miał być kross (zamiast ciągłego), ale od rana czułem się średnio. Doczłapałem na hipodrom i wiedziałem, że nie jest to mój dzień. Zdecydowałem posłuchać swojego organizmu i zrobiłem spokojne wybieganie. W tym tygodniu robię dwa akcenty, więc równie dobrze mogę polecieć sobie ciągły/kross w weekend.
W takich sytuacjach lubię sobie myśleć, że gdybym jednak zrobił ten akcent na siłę, to pewnie skręciłbym nogę, dotał udaru i został zaatakowany przez szerszenie
2 E
12x~200m R
2 E
Powtórzenia na leśnej ścieżce, bez stopera. Wcześniej trochę zabaw koordynacyjnych.
4 VI
11 E
easy
5 VI
11 E
Dzisiaj miał być kross (zamiast ciągłego), ale od rana czułem się średnio. Doczłapałem na hipodrom i wiedziałem, że nie jest to mój dzień. Zdecydowałem posłuchać swojego organizmu i zrobiłem spokojne wybieganie. W tym tygodniu robię dwa akcenty, więc równie dobrze mogę polecieć sobie ciągły/kross w weekend.
W takich sytuacjach lubię sobie myśleć, że gdybym jednak zrobił ten akcent na siłę, to pewnie skręciłbym nogę, dotał udaru i został zaatakowany przez szerszenie
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
7 VI
3 E
3x 2km kross p'2'
3 E
Coś tak czułem, że odpuszczenie tego treningu w czwartek może odbić mi się czkawką. Chociaż czułem się w porządku, to pogoda nieco zweryfikowała moje zapędy. Wyszedłem o 16, bo tylko wtedy miałem czas na trening.
Poszczególne pętle po 8:12, 8:10, 8:19. Wygląda nieszkodliwie, ale naprawdę mocno popracowałem. W zeszłym tygodniu ciągły w padającym deszczu po udeptanych ścieżkach był o niebo lżejszy.
3 E
3x 2km kross p'2'
3 E
Coś tak czułem, że odpuszczenie tego treningu w czwartek może odbić mi się czkawką. Chociaż czułem się w porządku, to pogoda nieco zweryfikowała moje zapędy. Wyszedłem o 16, bo tylko wtedy miałem czas na trening.
Poszczególne pętle po 8:12, 8:10, 8:19. Wygląda nieszkodliwie, ale naprawdę mocno popracowałem. W zeszłym tygodniu ciągły w padającym deszczu po udeptanych ścieżkach był o niebo lżejszy.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
8 VI
17 long
Nad Strzeszynek. Po godzinie biegło się już dość ciężko. W nogach siedział sobotni trening, no i ciągle całkiem ciepło, ale już się powoli adaptuję.
17 long
Nad Strzeszynek. Po godzinie biegło się już dość ciężko. W nogach siedział sobotni trening, no i ciągle całkiem ciepło, ale już się powoli adaptuję.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
10 VI
piłka
11 VI
11 E
Wczoraj półtorej godziny pokopałem piłkę na dużym trawiastym boisku (niewymiarowym, ale było trochę miejsca, żeby się rozpędzić). Nie miałem już czasu na trening biegowy, zresztą zupełnie bez sensu byłoby w taką pogodę dokładać sobie obciążeń. W tym tygodniu odpuszczę po prostu repsy, tym bardziej, że w sobotę test na 800m.
Wiem, że inne sporty nie zastąpią treningu biegowego, ale raz na jakiś czas bardzo przyjemnie nieco sobie urozmaicić aktywność
Dzisiaj z rana easy. Zupełnie luźno, tym bardziej że gorąco i ciało czuło wczorajszą wieczorną grę.
piłka
11 VI
11 E
Wczoraj półtorej godziny pokopałem piłkę na dużym trawiastym boisku (niewymiarowym, ale było trochę miejsca, żeby się rozpędzić). Nie miałem już czasu na trening biegowy, zresztą zupełnie bez sensu byłoby w taką pogodę dokładać sobie obciążeń. W tym tygodniu odpuszczę po prostu repsy, tym bardziej, że w sobotę test na 800m.
Wiem, że inne sporty nie zastąpią treningu biegowego, ale raz na jakiś czas bardzo przyjemnie nieco sobie urozmaicić aktywność
Dzisiaj z rana easy. Zupełnie luźno, tym bardziej że gorąco i ciało czuło wczorajszą wieczorną grę.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
12 VI
3,5 E
7,8 ciągły
3,5 E
Na 8:30 umówiłem się z Maćkiem przy mostku na wspólny trening. Przybiegłem trochę wcześniej wcześniej i od razu zacząłem wątpić, czy aby na pewno obaj mieliśmy na myśli ten sam mostek, bo są dwa na przeciwnych końcach jeziora. Doszedłem do wniosku, że chodzi o ten drugi i potruchtałem tam, ale oczywiście chodziło o ten pierwszy, więc o 8:30 znaleźliśmy się po przeciwnych końcach jeziora, nie wiedząc nawzajem, gdzie jest ten drugi. Na szczęście Rusałka to nie Bajkał, więc po prostu odpaliłem stoper i ruszyłem po trasie GP, po drugiej stronie zgarnąłem Maćka i lecieliśmy we dwóch.
Pierwsze koło po 4:15, można było trochę pogadać i pożartować. Drugie wyszło nam już zdecydowanie szybciej, mniej więcej po 4:00, więc pod koniec minęła nam ochota do rozmowy. Mimo to ciągły nie zmęczył mnie w ogóle psychicznie, bo dzięki towarzystwu, minął błyskawicznie. Do tego pogoda z rana była bardzo łaskawa.
Bardzo fajny trening
3,5 E
7,8 ciągły
3,5 E
Na 8:30 umówiłem się z Maćkiem przy mostku na wspólny trening. Przybiegłem trochę wcześniej wcześniej i od razu zacząłem wątpić, czy aby na pewno obaj mieliśmy na myśli ten sam mostek, bo są dwa na przeciwnych końcach jeziora. Doszedłem do wniosku, że chodzi o ten drugi i potruchtałem tam, ale oczywiście chodziło o ten pierwszy, więc o 8:30 znaleźliśmy się po przeciwnych końcach jeziora, nie wiedząc nawzajem, gdzie jest ten drugi. Na szczęście Rusałka to nie Bajkał, więc po prostu odpaliłem stoper i ruszyłem po trasie GP, po drugiej stronie zgarnąłem Maćka i lecieliśmy we dwóch.
Pierwsze koło po 4:15, można było trochę pogadać i pożartować. Drugie wyszło nam już zdecydowanie szybciej, mniej więcej po 4:00, więc pod koniec minęła nam ochota do rozmowy. Mimo to ciągły nie zmęczył mnie w ogóle psychicznie, bo dzięki towarzystwu, minął błyskawicznie. Do tego pogoda z rana była bardzo łaskawa.
Bardzo fajny trening
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
oregon
800 m - 2:15.95
BBL ( tym kilka przebieżek po około 150m)
Ależ jestem zadowolony z tego biegu
Najpierw godzina oregano. W sumie naprawdę się zmęczyłem, chociaż ćwiczenia wyglądają niewinnie. Potem jeszcze przed testem trochę koordynacji i kilka przebieżek ze zmienną prędkością. Stojąc na starcie czułem się zmęczony. Ale doświadczenie uczy, że lepiej brzmi "dobrze rozgrzany".
Startowałem z ósmego toru. Na przeciwległej prostej byłem na prowadzeniu. Tuż za mną biegł Adrian, który lata co najmniej klasę wyżej, ale dzisiaj biegł sobie na luzie. Dzięki temu w kluczowym momencie udało mi się zmotywować. Gdy po 500 metrach zaczął mnie wyprzedzać starałem się ze wszystkich sił nie puścić go do łuku i zmusić do biegu po zewnętrznej. Oczywiście trochę to śmieszne, bo Adrian ma taki zapas, że objechałby mnie i po czwartym torze. Na ostatniej prostej miałem już wyraźną stratę, ale cisnąłem na maksa do końca.
Moja życiówka sprzed roku jest tylko pół sekundy lepsza, ale najważniejsze, że udało się polecieć na maksa. Po biegu myślałem, że się zespawam. Potem kilka przebieżek po około 150 metrów i po pierwszej też myślałem, że padnę
Jestem bardzo zadowolony z biegu i z wyniku. Pierwsze koło wyszło w 1:09, więc można zacząć ciut mocniej. Ale to detale.
Pogoda idealna.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
15 VI
11 E
17 VI
2E
11x200m R p' 200m trucht
2E
W niedzielę luźne easy. Dzisiaj repsy. Na 11. powtórzeniu poczułem lekki ból w lewej łydce. Rok temu miałem z nią problemy, więc nie robiłem już bez sensu dwunastego powtórzenia. Trochę się porozciągałem i potruchtałem do domu.
Masuję kijkiem i mam nadzieję, że się rozejdzie.
11 E
17 VI
2E
11x200m R p' 200m trucht
2E
W niedzielę luźne easy. Dzisiaj repsy. Na 11. powtórzeniu poczułem lekki ból w lewej łydce. Rok temu miałem z nią problemy, więc nie robiłem już bez sensu dwunastego powtórzenia. Trochę się porozciągałem i potruchtałem do domu.
Masuję kijkiem i mam nadzieję, że się rozejdzie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
18 VI
11 E
19 VI
11 E
Łydkę ciągle czuję, ale chyba jest trochę lepiej. Na wszelki wypadek nie robiłem w tygodniu akcentu. W weekend zamiast ciągłego start na piątkę.
Wczoraj i dzisiaj bardzo miłe easy. Pogoda świetna do biegania.
11 E
19 VI
11 E
Łydkę ciągle czuję, ale chyba jest trochę lepiej. Na wszelki wypadek nie robiłem w tygodniu akcentu. W weekend zamiast ciągłego start na piątkę.
Wczoraj i dzisiaj bardzo miłe easy. Pogoda świetna do biegania.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
21 VI
11 E
22 VI
2 E
7,6 ciągły 4:04/km
2 E
Dzisiaj miały być zawody w Otuszu. Wybraliśmy się z moją lubą na rowerach, bo 30 km byłoby od razu miłą rozgrzewką. Niestety po niecałych dziesięciu kilometrach rozsypała się nam piasta w tylnym kole i nie dało się nawet normalnie prowadzić roweru. Na szczęście nasi przyjaciele przyjechali po nas i zgarnęli zepsuty rower do samochodu, dzięki czemu nie musieliśmy dygać na piechotę do domu. Start przeszedł koło nosa, ale i tak fajna przygoda. Humory dopisywały szczególnie, gdy czekając na pomoc zjadaliśmy nasz prowiant.
W tym tygodniu zawody miały być zamiast ciągłego, a wyszło na odwrót. Tradycyjne dwa duże koła nad Rusałką.
W przyszłą sobotę start na 3000 m. Chciałbym pobiec mocno, a jednocześnie nie chcę za bardzo odpuszczać treningu w tym tygodniu. Może zamiast ciągłego w środę/czwartek zrobię jakiś lekki fartlek. Jeszcze pomyślę.
11 E
22 VI
2 E
7,6 ciągły 4:04/km
2 E
Dzisiaj miały być zawody w Otuszu. Wybraliśmy się z moją lubą na rowerach, bo 30 km byłoby od razu miłą rozgrzewką. Niestety po niecałych dziesięciu kilometrach rozsypała się nam piasta w tylnym kole i nie dało się nawet normalnie prowadzić roweru. Na szczęście nasi przyjaciele przyjechali po nas i zgarnęli zepsuty rower do samochodu, dzięki czemu nie musieliśmy dygać na piechotę do domu. Start przeszedł koło nosa, ale i tak fajna przygoda. Humory dopisywały szczególnie, gdy czekając na pomoc zjadaliśmy nasz prowiant.
W tym tygodniu zawody miały być zamiast ciągłego, a wyszło na odwrót. Tradycyjne dwa duże koła nad Rusałką.
W przyszłą sobotę start na 3000 m. Chciałbym pobiec mocno, a jednocześnie nie chcę za bardzo odpuszczać treningu w tym tygodniu. Może zamiast ciągłego w środę/czwartek zrobię jakiś lekki fartlek. Jeszcze pomyślę.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
24 VI
11 E
Męczarnia. Miałem słaby dzień i właściwie już po kilku kilometrach chciałem stanąć, usiąść, położyć się. Gdyby nie towarzystwo pewnie bym tak zrobił. Masakra
25 VI
2 godziny piłki
Trochę się wahałem, czy zrobić dzisiaj sesję na stadionie, czy fartlek w plenerze. W ciągu dnia pojawiła się opcja wcielenia w życie wszystkich podpatrzonych na Mundialu rozwiązań taktycznych W sumie dobra alternatywa.
Nie jestem fanem zastępowania treningu biegowego innymi aktywnościami, ale absolutnie nie miałem gdzie dziś wcisnąć bieganie, więc musi wystarczyć.
11 E
Męczarnia. Miałem słaby dzień i właściwie już po kilku kilometrach chciałem stanąć, usiąść, położyć się. Gdyby nie towarzystwo pewnie bym tak zrobił. Masakra
25 VI
2 godziny piłki
Trochę się wahałem, czy zrobić dzisiaj sesję na stadionie, czy fartlek w plenerze. W ciągu dnia pojawiła się opcja wcielenia w życie wszystkich podpatrzonych na Mundialu rozwiązań taktycznych W sumie dobra alternatywa.
Nie jestem fanem zastępowania treningu biegowego innymi aktywnościami, ale absolutnie nie miałem gdzie dziś wcisnąć bieganie, więc musi wystarczyć.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
26 VI
6-7 km marszobiegu
W sumie cały tydzień czułem się fatalnie. Ogólne zmęczenie osiągnęło kulminację w czwartek, gdy po kwadransie lekkiego truchtu musiałem się zatrzymać, bo zakręciło mi się w głowie. Chwilę posiedziałem na słupku i wróciłem sobie marszobiegiem.
28 VI
2 E
test na 3000 m - 10:35
8 E
Biorąc pod uwagę, że w poprzednim tygodniu nawet easy było ponad moje siły, wynik biegu jest bardziej niż zadowalający. Pierwszy kilometr poprowadził Bartek idealnie w tempie 3:30. Potem zmienialiśmy się z Michałem co okrążenie. Drugi kilometr trochę za wolno - ~3:35. Na trzecim zabraliśmy się do roboty. Udało mi się przyspieszyć i wykręcić 3:30. Co ciekawe mimo, że przyspieszyłem, Michał odsadził mnie na ostatnim okrążeniu, jakbym stał w miejscu i wsadził mi 9 sekund na 400 metrach. Ma chłopak szarpnięcie w końcówce.
Bieg zapisuję sobie na plus, bo udało się pobiec mocno do końca. Na mecie musiałem sobie chwilę poleżeć, żeby dojść do siebie.
29 VI
11 E
Wolne wybieganie. Jeszcze nie tak lekko jak powinno być, ale na pewno lepiej niż w czwartek.
6-7 km marszobiegu
W sumie cały tydzień czułem się fatalnie. Ogólne zmęczenie osiągnęło kulminację w czwartek, gdy po kwadransie lekkiego truchtu musiałem się zatrzymać, bo zakręciło mi się w głowie. Chwilę posiedziałem na słupku i wróciłem sobie marszobiegiem.
28 VI
2 E
test na 3000 m - 10:35
8 E
Biorąc pod uwagę, że w poprzednim tygodniu nawet easy było ponad moje siły, wynik biegu jest bardziej niż zadowalający. Pierwszy kilometr poprowadził Bartek idealnie w tempie 3:30. Potem zmienialiśmy się z Michałem co okrążenie. Drugi kilometr trochę za wolno - ~3:35. Na trzecim zabraliśmy się do roboty. Udało mi się przyspieszyć i wykręcić 3:30. Co ciekawe mimo, że przyspieszyłem, Michał odsadził mnie na ostatnim okrążeniu, jakbym stał w miejscu i wsadził mi 9 sekund na 400 metrach. Ma chłopak szarpnięcie w końcówce.
Bieg zapisuję sobie na plus, bo udało się pobiec mocno do końca. Na mecie musiałem sobie chwilę poleżeć, żeby dojść do siebie.
29 VI
11 E
Wolne wybieganie. Jeszcze nie tak lekko jak powinno być, ale na pewno lepiej niż w czwartek.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
1 VII
9 km w tym 10x50" w tempie R z przerwą 1:30-2:00
Repsy w formie zabawy biegowej. Przerwa do pełnego wypoczynku w truchcie.
2 VII
2 E
11,4 ciągły
1 E
Nie muszę przeglądać dzienniczka, żeby wiedzieć, że to najdłuższy ciągły w mojej karierze. Biegłem go zdecydowanie wolniej niż zazwyczaj, żeby spokojnie móc dorzucić 50% dystansu. Wymyśliłem sobie, że 4:15/km będzie odpowiednim tempem, ale i tak nie mam jak kontrolować prędkości na bieżąco. Łapię międzyczas co 3,8 kilometra i staram się biec na wyczucie. Początek zachowawczo po 4:22/km, potem 4:15 i ostatnie kółko 4:11. Jak zwykle wyszedł mi z tego bieg z delikatnie narastającą prędkością.
Może na papierze taki trening nie robi wrażenia, ale nie był łatwy. Nie poruszam się zazwyczaj w tych sferach wysiłku i dla organizmu było to coś nowego. Ciekawe, że ostatnie 3,8 km najlżej jeśli chodzi o oddech, tylko na bardzo zmęczonych nogach. Nie było to zmęczenie z szybszych odcinków - mięśnie nie bolały, po prostu przez wysiłek zupełnie ich nie czułem. Dzięki temu, że głowa cały czas czysta można było pobawić się ruchem na sporym zmęczeniu. A jak wiadomo, noga wypoczęta i noga zmęczona, to dwie różne nogi
9 km w tym 10x50" w tempie R z przerwą 1:30-2:00
Repsy w formie zabawy biegowej. Przerwa do pełnego wypoczynku w truchcie.
2 VII
2 E
11,4 ciągły
1 E
Nie muszę przeglądać dzienniczka, żeby wiedzieć, że to najdłuższy ciągły w mojej karierze. Biegłem go zdecydowanie wolniej niż zazwyczaj, żeby spokojnie móc dorzucić 50% dystansu. Wymyśliłem sobie, że 4:15/km będzie odpowiednim tempem, ale i tak nie mam jak kontrolować prędkości na bieżąco. Łapię międzyczas co 3,8 kilometra i staram się biec na wyczucie. Początek zachowawczo po 4:22/km, potem 4:15 i ostatnie kółko 4:11. Jak zwykle wyszedł mi z tego bieg z delikatnie narastającą prędkością.
Może na papierze taki trening nie robi wrażenia, ale nie był łatwy. Nie poruszam się zazwyczaj w tych sferach wysiłku i dla organizmu było to coś nowego. Ciekawe, że ostatnie 3,8 km najlżej jeśli chodzi o oddech, tylko na bardzo zmęczonych nogach. Nie było to zmęczenie z szybszych odcinków - mięśnie nie bolały, po prostu przez wysiłek zupełnie ich nie czułem. Dzięki temu, że głowa cały czas czysta można było pobawić się ruchem na sporym zmęczeniu. A jak wiadomo, noga wypoczęta i noga zmęczona, to dwie różne nogi
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
4 VII
6 E
5 VII
2 E
BBL
6 E
W czwartek wieczorem trochę pograłem w piłkę. Rano w piątek delikatne rozbieganie zmęczonych nóg. Główny cel tego treningu, to czuć się lepiej po niż przed.
Dzisiaj z rana BBL. Trochę zabaw na niskich płotkach, które dobitnie obnażyły moje braki w zakresach ruchu. Tylko wzrost mnie trochę ratuje. Potem kółko wokół jeziora i do domu.
Jutro na rowerze do Puszczykowa na bieg przełajowy. Dwa lata temu pomyliłem trasę, może tym razem uda się ukończyć
6 E
5 VII
2 E
BBL
6 E
W czwartek wieczorem trochę pograłem w piłkę. Rano w piątek delikatne rozbieganie zmęczonych nóg. Główny cel tego treningu, to czuć się lepiej po niż przed.
Dzisiaj z rana BBL. Trochę zabaw na niskich płotkach, które dobitnie obnażyły moje braki w zakresach ruchu. Tylko wzrost mnie trochę ratuje. Potem kółko wokół jeziora i do domu.
Jutro na rowerze do Puszczykowa na bieg przełajowy. Dwa lata temu pomyliłem trasę, może tym razem uda się ukończyć
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
6 VII
IV Puszczykowski Bieg Przełajowy ~4 km - 2 msce open
Zupełnie szalony dzień. Zaspałem. Obudziłem się o 8:30, czyli godzinę przed startem. Szybka kalkulacja w głowie i postanowiłem spróbować zdążyć. Założyłem od razu w ciuchy do biegania, zapakowałem wodę i wskoczyłem na rower. Jak wychodziłem z domu miałem do startu 50 minut, a musiałem jeszcze odebrać numer. Niby do przejechania niecałe 20 kilometrów, ale po drodze pół miasta, więc nie dało się jechać cały czas płynnie. Musiałem dość żwawo pokręcić, żeby zdążyć. Chyba cały czas wiało w plecy, bo udało mi się nie zajechać. O 9:25 odebrałem numer o 9:30 stałem na starcie.
Byłem w świetnym nastroju, bo udało mi się zdążyć. Ruszyliśmy bez jakichkolwiek kalkulacji. Od razu wskoczyłem na najwyższą intensywność i już po kilkudziesięciu metrach byłem zmęczony W sumie to przewidziałem jak ułoży się ten bieg: bardzo mocny początek i próba utrzymania swojej pozycji. Po stu metrach byłem trzeci. Potem biegnący przede mną Bartek powiedział, żebym szedł, bo on biegnie raczej rekreacyjnie. Chcąc nie chcąc wyprzedziłem go i starałem się trochę oddalić. Pierwszego zawodnika widziałem tylko na długich prostych. Po mocnym początku umierałem i starałem się myśleć tylko o kolejnym kroku.
Do końca nic się nie zmieniło, przybiegłem drugi.
Po drodze miałem przygodę, bo tuż przed końcem skręciłem w złą drogę i pobiegłem równoległą ścieżką. Skróciłem przez to około 20 metrów. Nie wiem czy ktoś zauważył, ale po biegu poszedłem do szefa biegu i powiedziałem mu co i jak. Ponieważ błąd nie miał wpływu na klasyfikację (przebiegłem prawie minutę przed trzecim zawodnikiem) uznano, że będę zaklasyfikowany.
Bardzo lubię takie zawody. Mało biegaczy, rodzinna atmosfera, pełen luz. Na mecie pyszne ciastka i woda. Najważniejszym elementem imprezy jest sam bieg i tak powinno być.
Nie chciało mi się szukać słynnej lodziarni i pojechałem sobie do domu na śniadanie.
IV Puszczykowski Bieg Przełajowy ~4 km - 2 msce open
Zupełnie szalony dzień. Zaspałem. Obudziłem się o 8:30, czyli godzinę przed startem. Szybka kalkulacja w głowie i postanowiłem spróbować zdążyć. Założyłem od razu w ciuchy do biegania, zapakowałem wodę i wskoczyłem na rower. Jak wychodziłem z domu miałem do startu 50 minut, a musiałem jeszcze odebrać numer. Niby do przejechania niecałe 20 kilometrów, ale po drodze pół miasta, więc nie dało się jechać cały czas płynnie. Musiałem dość żwawo pokręcić, żeby zdążyć. Chyba cały czas wiało w plecy, bo udało mi się nie zajechać. O 9:25 odebrałem numer o 9:30 stałem na starcie.
Byłem w świetnym nastroju, bo udało mi się zdążyć. Ruszyliśmy bez jakichkolwiek kalkulacji. Od razu wskoczyłem na najwyższą intensywność i już po kilkudziesięciu metrach byłem zmęczony W sumie to przewidziałem jak ułoży się ten bieg: bardzo mocny początek i próba utrzymania swojej pozycji. Po stu metrach byłem trzeci. Potem biegnący przede mną Bartek powiedział, żebym szedł, bo on biegnie raczej rekreacyjnie. Chcąc nie chcąc wyprzedziłem go i starałem się trochę oddalić. Pierwszego zawodnika widziałem tylko na długich prostych. Po mocnym początku umierałem i starałem się myśleć tylko o kolejnym kroku.
Do końca nic się nie zmieniło, przybiegłem drugi.
Po drodze miałem przygodę, bo tuż przed końcem skręciłem w złą drogę i pobiegłem równoległą ścieżką. Skróciłem przez to około 20 metrów. Nie wiem czy ktoś zauważył, ale po biegu poszedłem do szefa biegu i powiedziałem mu co i jak. Ponieważ błąd nie miał wpływu na klasyfikację (przebiegłem prawie minutę przed trzecim zawodnikiem) uznano, że będę zaklasyfikowany.
Bardzo lubię takie zawody. Mało biegaczy, rodzinna atmosfera, pełen luz. Na mecie pyszne ciastka i woda. Najważniejszym elementem imprezy jest sam bieg i tak powinno być.
Nie chciało mi się szukać słynnej lodziarni i pojechałem sobie do domu na śniadanie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
9 VII
2 E
zabawa stadionowa
2 E
Koło 21 wybrałem się na stadion. Miałem długi dzień i nie chciałem trzaskać nic na siłę, a dwusetki na stadionie są bardzo miłym sposobem spędzenia czasu.
Zrobiłem trzy luźne powtórzenia, na oko po 40", ale nie mierzyłem czasu. Pod koniec trzeciej serii mijałem znajomo wyglądającego biegacza, którym okazał się Piotrek. Akurat robił tysiące i zaproponował, żeby jednego tysiaka poprowadził w takim tempie. Czemu nie, w sumie to reż dwusetki, tyko pięć pod rząd. Po tysiaku Piotrek zaproponował mocniejszą dwusetkę i od słowa do słowa zrobiliśmy trzy na długich przerwach. Złapałem 29", 30", 29". Oprócz pierwszego powtórzenia przybiegałem dobre trzy kroki z tyłu, chociaż starałem się jak diabli.
Pogadaliśmy i zawinęliśmy się do domów.
Taki trochę szalony trening bardzo dobrze robi na głowę. Wróciłem uśmiechnięty i nawet mecz w tv nie mógł popsuć mi humoru. Fajna zabawa.
2 E
zabawa stadionowa
2 E
Koło 21 wybrałem się na stadion. Miałem długi dzień i nie chciałem trzaskać nic na siłę, a dwusetki na stadionie są bardzo miłym sposobem spędzenia czasu.
Zrobiłem trzy luźne powtórzenia, na oko po 40", ale nie mierzyłem czasu. Pod koniec trzeciej serii mijałem znajomo wyglądającego biegacza, którym okazał się Piotrek. Akurat robił tysiące i zaproponował, żeby jednego tysiaka poprowadził w takim tempie. Czemu nie, w sumie to reż dwusetki, tyko pięć pod rząd. Po tysiaku Piotrek zaproponował mocniejszą dwusetkę i od słowa do słowa zrobiliśmy trzy na długich przerwach. Złapałem 29", 30", 29". Oprócz pierwszego powtórzenia przybiegałem dobre trzy kroki z tyłu, chociaż starałem się jak diabli.
Pogadaliśmy i zawinęliśmy się do domów.
Taki trochę szalony trening bardzo dobrze robi na głowę. Wróciłem uśmiechnięty i nawet mecz w tv nie mógł popsuć mi humoru. Fajna zabawa.