Licencja na zabieganie
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Nowy tydzień, nowe rozdanie. Ostatnio same perturbacje vel turbulencje. Jak mawiają nasi Wschodni Wielcy Bracia - Pabiegniom uwidiom. Czy jakoś tak.
Zima jeszcze trzyma, ale jest już na równi pochyłej. Czerwiec się zbliża wielkimi krokami.
Podsumowanie ostatniego tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
Zima jeszcze trzyma, ale jest już na równi pochyłej. Czerwiec się zbliża wielkimi krokami.
Podsumowanie ostatniego tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Zimno więc szybko. I krótko.
1 km – 4'44”/km
1,5 km – 4'22”/km
1 km – 4'16”/km
1 km – 4'12”/km
1 km – 3'48”/km
200m marszu
1,5 km – 4'55”/km
1 km – 4'20”/km
Czyli w 8 kaemach zmieściłem dwa mini BNP.
Postanowiłem, że do odwołania, czyli poprawy, nie poruszam tematu piszczela. Zważywszy, że po wczorajszym biegu, podobnie jak w niedzielę, miałem kłopoty z chodzeniem. Z bieganiem, nie było. Szkoda gadać, szkoda pisać.
W najbliższym czasie jestem więc "skazany" na krótkie szorty w tempie nieopierredalającym się.
Wczoraj rano, tradycyjne wytapianie za pomocą Żelazowej woli - 45 minut.
Zdrovaś!
Quentino
1 km – 4'44”/km
1,5 km – 4'22”/km
1 km – 4'16”/km
1 km – 4'12”/km
1 km – 3'48”/km
200m marszu
1,5 km – 4'55”/km
1 km – 4'20”/km
Czyli w 8 kaemach zmieściłem dwa mini BNP.
Postanowiłem, że do odwołania, czyli poprawy, nie poruszam tematu piszczela. Zważywszy, że po wczorajszym biegu, podobnie jak w niedzielę, miałem kłopoty z chodzeniem. Z bieganiem, nie było. Szkoda gadać, szkoda pisać.
W najbliższym czasie jestem więc "skazany" na krótkie szorty w tempie nieopierredalającym się.
Wczoraj rano, tradycyjne wytapianie za pomocą Żelazowej woli - 45 minut.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Nie miałem wczoraj czasu, możliwości, ani warunków na sensowny trening. Więc wykroiłem jedynie pół godzinki na tzw. coś z niczego.
SIŁACZKA
1,5 km – 4'39”/km
Syzyfki 12 x 90 m/4 m. Tempo – 3'10”/km.
1 km wleczonego
Kilka tygodni temu zrobiłem już takie cuś, tylko teraz o 2 powtórzenia więcej. Prędkość jest tu większa niż na tradycyjnych Syzyfach, ale przewyższenie mniejsze i 40 m krótszy dystans. Coś pomiędzy Syzyfami a Nagórkami.
Mała ciekawostka - założyłem wczoraj ZENki. Minus 10 Celsjuszów, do tego wiater. Zero dyskomfortu.
W życiu bym nie pomyślał, że w lutym wybiegnę w ZENobiuszach i nie dostanę po uszach. Aura sprzyja.
Ciunajt, otrzymam wycieniowane Faas/t 50. Butki są extra. Tylko, gdzie ja teraz znajdę takie extra nogi do nich.
Pobiegnę na swoich, to będzie świętokradztwo i bluźnierstwo.
Zdrovaś!
Quentino
SIŁACZKA
1,5 km – 4'39”/km
Syzyfki 12 x 90 m/4 m. Tempo – 3'10”/km.
1 km wleczonego
Kilka tygodni temu zrobiłem już takie cuś, tylko teraz o 2 powtórzenia więcej. Prędkość jest tu większa niż na tradycyjnych Syzyfach, ale przewyższenie mniejsze i 40 m krótszy dystans. Coś pomiędzy Syzyfami a Nagórkami.
Mała ciekawostka - założyłem wczoraj ZENki. Minus 10 Celsjuszów, do tego wiater. Zero dyskomfortu.
W życiu bym nie pomyślał, że w lutym wybiegnę w ZENobiuszach i nie dostanę po uszach. Aura sprzyja.
Ciunajt, otrzymam wycieniowane Faas/t 50. Butki są extra. Tylko, gdzie ja teraz znajdę takie extra nogi do nich.
Pobiegnę na swoich, to będzie świętokradztwo i bluźnierstwo.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Skończyły się mrozy, zaczęła się zima. Niestety. Napadało tego dziadostwa w pół nocy za cały styczeń i luty.
To się bałwany ucieszą...
Poznań był do tej pory strefą chronioną. Wolne Miasto Poznań.
Wczorajszy wieczór, krótki wybieg:
Małe BNP
2,5 km – 4'56”/km
1 km – 4'47”/km
1 km – 4'40”/km
1 km – 4'29”/km
1 km – 4'05”/km
200m marszu
1,5 km – 4'55”/km
W najbliższym czasie czeka mnie wizyta u kolejnego specjalisty od podupadłych piszczeli. Półtorej nogi to wciąż za mało do biegania.
Faasy 50 dotarły. Na prawdziwe dotarcie przyjdzie czas.
Rewelacyjne laczki pod każdym względem. Lada dzień zacznie im bić podwójny licznik.
Przed noża erą - 1430 km.
Buty są gotowe, ja nie.
Zdrovaś!
Quentino
To się bałwany ucieszą...
Poznań był do tej pory strefą chronioną. Wolne Miasto Poznań.
Wczorajszy wieczór, krótki wybieg:
Małe BNP
2,5 km – 4'56”/km
1 km – 4'47”/km
1 km – 4'40”/km
1 km – 4'29”/km
1 km – 4'05”/km
200m marszu
1,5 km – 4'55”/km
W najbliższym czasie czeka mnie wizyta u kolejnego specjalisty od podupadłych piszczeli. Półtorej nogi to wciąż za mało do biegania.
Faasy 50 dotarły. Na prawdziwe dotarcie przyjdzie czas.
Rewelacyjne laczki pod każdym względem. Lada dzień zacznie im bić podwójny licznik.
Przed noża erą - 1430 km.
Buty są gotowe, ja nie.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Jak się nie biega co się lubi, to się masuje co się ma. Zintensyfikowałem rolowanie i masowanie, czyli wybrałem wariant siłowy.
Czytam, słucham, daję się opukiwać, nie ma takiego mądrego co by jak na razie dał radę.
Ale nie ma co biadolić i pitolić. W domu jest żelazo to się można tu i ówdzie naprostować.
Od początku tygodnia, codziennie po 45 minut absorpcja metali ciężkich w ilościach umiarkowanych. Wczoraj połączyłem to z gorsetem i wyszła godzinka z małym hakiem.
Jutro planuję wyjść na małe co nieco. Tym bardziej, że mnie nogi swędzą, bo Faas 50 trzeba obiegać. Śnieg spadł, ale przedni bieżnik pozostał w nich na swoim miejscu, więc powinienem zachować pion. Z poziomem nie mam kłopotów.
Jeśli nic się nie zmieni w najbliższym czasie to będę skazany na bieganie tylko i wyłącznie szybkich shortów. Charakterologicznie mi to pasuje, ale z takiego shortnięcia to ja maratonu nie pobiegnę, a i o połówkę mogę się obawiać. Rzeźnika już prędzej...
Nic to, walczymy dalej.
Zdrovaś!
Quentino
Czytam, słucham, daję się opukiwać, nie ma takiego mądrego co by jak na razie dał radę.
Ale nie ma co biadolić i pitolić. W domu jest żelazo to się można tu i ówdzie naprostować.
Od początku tygodnia, codziennie po 45 minut absorpcja metali ciężkich w ilościach umiarkowanych. Wczoraj połączyłem to z gorsetem i wyszła godzinka z małym hakiem.
Jutro planuję wyjść na małe co nieco. Tym bardziej, że mnie nogi swędzą, bo Faas 50 trzeba obiegać. Śnieg spadł, ale przedni bieżnik pozostał w nich na swoim miejscu, więc powinienem zachować pion. Z poziomem nie mam kłopotów.
Jeśli nic się nie zmieni w najbliższym czasie to będę skazany na bieganie tylko i wyłącznie szybkich shortów. Charakterologicznie mi to pasuje, ale z takiego shortnięcia to ja maratonu nie pobiegnę, a i o połówkę mogę się obawiać. Rzeźnika już prędzej...
Nic to, walczymy dalej.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Uczciwie dziś było. Minus 12 Celsjuszów na drodze stało i mi kreskami machało. Słońca tyle, że chyba na Bora Bora teraz pada.
Żeby nie drażnić rekina piszczelowego zacząłem tempem wstydliwym - 5'30"/km. Jaki komfort, jaki luksus, jaka konwersacyjność...
SIŁACZKA
3 km – 5'23”/km
SYZYFY – 5 w tempie 3'35"/km, 5 minut brejka w truchcie, 5 w tempie 3'20"/km
5 Nagórków - sprinty pod górkę – 5 x 60m na maxa
3 km wleczonego – w trakcie krótkie brejki na KKK. Razem – KKK 3 x 35m
Ciugewa - 10,5 km
O nodze będę mógł coś powiedzieć po jutrzejszym bieganiu. Teraz tylko Sza i cicho.
Zdrovaś!
Quentino
Żeby nie drażnić rekina piszczelowego zacząłem tempem wstydliwym - 5'30"/km. Jaki komfort, jaki luksus, jaka konwersacyjność...
SIŁACZKA
3 km – 5'23”/km
SYZYFY – 5 w tempie 3'35"/km, 5 minut brejka w truchcie, 5 w tempie 3'20"/km
5 Nagórków - sprinty pod górkę – 5 x 60m na maxa
3 km wleczonego – w trakcie krótkie brejki na KKK. Razem – KKK 3 x 35m
Ciugewa - 10,5 km
O nodze będę mógł coś powiedzieć po jutrzejszym bieganiu. Teraz tylko Sza i cicho.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Niedzielnie, coldnie, sunecznie. Przyjąłem taką samą strategię jak wczoraj - stępiłem się na początku po 5'30"/km.
Taka otulina piszczelowa. Pobiegłem na Cytadelę. Już dawno mnie tam nie było.
Swego czasu miałem pomysł, aby przybiegać tam na Syzyfy...dziś pobiegłem autopsyjnie i mi przeszło.
Tzn. piękne są te podbiegi. Jeden ok. 200m i górskie przewyższenie, a drugi ponad 250m i ciut więcej haju.
Do Cytadeli mam dokładnie 6 kaemów, więc po nawet krótkiej serii Syzyfów, musiałbym wracać autem albo tramwajem.
Dla mnie tramwajem wygodniej, ale gorzej dla współpasażerów. Po takich podbiegach mógłbym spowolnić nawet tramwaj.
Dziś zalegał na nich śnieg, ale niech się tylko rozpuści to depnę tam egen. Jest co robić.
Powrotnie się nieco ożywiłem i mi tętno, tfu! tempo podskoczyło - do 4'43"/km. To było 6 kaemów pod górkę.
Nowy post na wuwuwie - Rzeczywistość ma pryszcze. http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
Taka otulina piszczelowa. Pobiegłem na Cytadelę. Już dawno mnie tam nie było.
Swego czasu miałem pomysł, aby przybiegać tam na Syzyfy...dziś pobiegłem autopsyjnie i mi przeszło.
Tzn. piękne są te podbiegi. Jeden ok. 200m i górskie przewyższenie, a drugi ponad 250m i ciut więcej haju.
Do Cytadeli mam dokładnie 6 kaemów, więc po nawet krótkiej serii Syzyfów, musiałbym wracać autem albo tramwajem.
Dla mnie tramwajem wygodniej, ale gorzej dla współpasażerów. Po takich podbiegach mógłbym spowolnić nawet tramwaj.
Dziś zalegał na nich śnieg, ale niech się tylko rozpuści to depnę tam egen. Jest co robić.
Powrotnie się nieco ożywiłem i mi tętno, tfu! tempo podskoczyło - do 4'43"/km. To było 6 kaemów pod górkę.
Nowy post na wuwuwie - Rzeczywistość ma pryszcze. http://quentino.pl/niecodziennik.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Tydzień zaczyna się z wyśmienitym samopoczuciem. Zwłaszcza fizycznie puzzle zaczynają do siebie lepiej pasować.
Dzisiaj brejknę biegowo. Od jutra krok baj step, spróbuję wrócić na właściwe tory.
Podsumowanie ostatniego tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
Dzisiaj brejknę biegowo. Od jutra krok baj step, spróbuję wrócić na właściwe tory.
Podsumowanie ostatniego tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wczoraj 50 minut metali ciężkich. Dziś powtórka. To na dzień dobry.
Pod wieczór ruszam z kopyta. Choć mam nadzieję, że z kopyt.
Po ostatnich kilku dniach widzę i czuję wyraźną zmianę. Najbliższe dni pokażą czy wreszcie nadeszło wreszcie.
Jeśli będzie ok, to potraktuję ten tydzień wprowadzająco. Nic mocnego, wszystko na wolniejszych obrotach.
Do Maniackiej zostało niespełna 5 łików. Za mało na świetnie, ale wystarczająco na przyzwoicie.
Trochę bałwanowatego spadło, a jutro mają dowieźć resztę...Czyli dzisiaj trzeba zrobić dobry trening.
Cholera, przydałby się jakiś, nawet nadgryziony zębem czasu, kawałek wiosny. Taki ochłap wiosenny.
Zdrovaś!
Quentino
Pod wieczór ruszam z kopyta. Choć mam nadzieję, że z kopyt.
Po ostatnich kilku dniach widzę i czuję wyraźną zmianę. Najbliższe dni pokażą czy wreszcie nadeszło wreszcie.
Jeśli będzie ok, to potraktuję ten tydzień wprowadzająco. Nic mocnego, wszystko na wolniejszych obrotach.
Do Maniackiej zostało niespełna 5 łików. Za mało na świetnie, ale wystarczająco na przyzwoicie.
Trochę bałwanowatego spadło, a jutro mają dowieźć resztę...Czyli dzisiaj trzeba zrobić dobry trening.
Cholera, przydałby się jakiś, nawet nadgryziony zębem czasu, kawałek wiosny. Taki ochłap wiosenny.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wygląda na to, że wczoraj był ostatni dzień wiosny. Aż żałuję, że zrobiłem tak krótki trening.
2 km - 5'03"/km
4,1 km x 4'07"/km + 1,2' fastka w tempie 3'35"/km. Razem 18 minut.
2 km wleczonego
Czyli zrobiłem dwa w jednym: Procenty i TempegoRuna. Procenty za szybko, ale mało tego było więc nie upilnowałem.
Dziśday ten trening nie miałby racji bytu. Wszystko zasypane. Może do wieczora stopnieje jakiś 100 metrowy odcinek, to sobie pobiegam jakieś bolty.
Trasę Maniackiej zmienili. Widzę plusy i te drugie. Ciekawe czy w nadal Arti będzie ją reklamował jako płaską. Same górki i pazurki, czyli suma sumarum...płaska...
Fajne jest to, że nie będzie podwójnego kółka wokół bajorka.
Last but not liść, chciałbym za te 5 tygodni móc już w miarę normalnie biegać.
Zdrovaś!
Quentino
2 km - 5'03"/km
4,1 km x 4'07"/km + 1,2' fastka w tempie 3'35"/km. Razem 18 minut.
2 km wleczonego
Czyli zrobiłem dwa w jednym: Procenty i TempegoRuna. Procenty za szybko, ale mało tego było więc nie upilnowałem.
Dziśday ten trening nie miałby racji bytu. Wszystko zasypane. Może do wieczora stopnieje jakiś 100 metrowy odcinek, to sobie pobiegam jakieś bolty.
Trasę Maniackiej zmienili. Widzę plusy i te drugie. Ciekawe czy w nadal Arti będzie ją reklamował jako płaską. Same górki i pazurki, czyli suma sumarum...płaska...
Fajne jest to, że nie będzie podwójnego kółka wokół bajorka.
Last but not liść, chciałbym za te 5 tygodni móc już w miarę normalnie biegać.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Odcinek 100 m, odśnieżony, nie znaleziony. Po śniegu przecież nie będę biegał skoro tak ładnie nasypało. Szkoda popsuć tą puchatą kołderkę. W maju sobie pobiegam.
Nigdy wcześniej nie miałem takiego ciągu jeśli chodzi o Żelazową wolę i ogólnorozwojówkę. Praktycznie od paru tygodni codziennie coś rzeźbię.
Czy aby na pewno to się przyda w bieganiu - mam hołpa. A jeśli nawet nie za zbytnio, to tragedii nie będzie.
Z żelastwem nie przeginam, bo bym się przegiął. Ładnie, grzecznie i pod kontrolą.
Nawet wszedłem na stronę dla Karko-noszy, aby sprawdzić jak się poprawnie wykonuje poszczególne ćwiczenia z metalami ciężkimi. Trzeba czerpać od najlepszych/najszerszych. Tyle, że ja mam na sztandze mniej niż waży ich gryf przy sztangielce. Nie martwi mnie to wielce.
Za oknem leci z nieba jak s-płatka. Ale trzeba będzie dziś doopsko ruszyć, żeby mi się zbytnio nie podniósł poziom stetryczenia od tego siedzenia.
Dodatkowe utrudnienie to spotkanie z biegowym kolegą. Nie na trasie biegowej tylko przy "herbatce". Z reguły nie biegam "w stadzie", bo tempo konwersacyjne zostawiam na biesiadowanie. Jest czas biegania, jest czas gadania. Wybieganie. Wygadanie.
Pewnie to też dlatego, że gdy biegnę szybciej niż powinienem, przestawiam moją hybrydę na diesla. Zaczynam charczeć. Bez tego charczenia nie pojedzie.
Taki urok lub inna wada wrodzona.
Zdrovaś!
Q.
Nigdy wcześniej nie miałem takiego ciągu jeśli chodzi o Żelazową wolę i ogólnorozwojówkę. Praktycznie od paru tygodni codziennie coś rzeźbię.
Czy aby na pewno to się przyda w bieganiu - mam hołpa. A jeśli nawet nie za zbytnio, to tragedii nie będzie.
Z żelastwem nie przeginam, bo bym się przegiął. Ładnie, grzecznie i pod kontrolą.
Nawet wszedłem na stronę dla Karko-noszy, aby sprawdzić jak się poprawnie wykonuje poszczególne ćwiczenia z metalami ciężkimi. Trzeba czerpać od najlepszych/najszerszych. Tyle, że ja mam na sztandze mniej niż waży ich gryf przy sztangielce. Nie martwi mnie to wielce.
Za oknem leci z nieba jak s-płatka. Ale trzeba będzie dziś doopsko ruszyć, żeby mi się zbytnio nie podniósł poziom stetryczenia od tego siedzenia.
Dodatkowe utrudnienie to spotkanie z biegowym kolegą. Nie na trasie biegowej tylko przy "herbatce". Z reguły nie biegam "w stadzie", bo tempo konwersacyjne zostawiam na biesiadowanie. Jest czas biegania, jest czas gadania. Wybieganie. Wygadanie.
Pewnie to też dlatego, że gdy biegnę szybciej niż powinienem, przestawiam moją hybrydę na diesla. Zaczynam charczeć. Bez tego charczenia nie pojedzie.
Taki urok lub inna wada wrodzona.
Zdrovaś!
Q.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Osiedlowi drogowcy pozbawili mnie możliwości robienia siły śniegowej - odśnieżyli moją 3 km pętelkę. I chwała im za to.
Oczywiście miejscami jest ślisko i nierówno, ale i tak nie ma co narzekać.
Ze względu na warunki nie przewidywałem wczoraj czegoś konkretnego, ale wieczorem, po małym biesiadowaniu, musiałem depnąć choć mały myk. Był bardzo mały.
1 km - 5'25”/km
1 km – 4'47”/km
1 km – 4'25”/km
1 km – 3'59”/km
1 km - 5'28”/km
Normalnie szkoda czasu na takie nic, ale normalnie to teraz u mnie z bieganiem nie jest, więc dobre i to. Przewietrzyłem rury.
Kulawy wczoraj zapytał o moje żelastwo. Sam tego chciał...
W domu mam dwie sztangi, kilka sztangielek i ławkę. Obciążenia nie są duże, bo nie są potrzebne.
Taki skromny zestaw jest wystarczający w przypadku tego co robię. Mniej ma to wspólnego z treningiem kulturystycznym, a więcej z okultystycznym...
Plan był taki, aby 3-4 razy w tygodniu robić ogólnorozwojówkę i wtapiać w to żelastwo. I tak było od listopada. Jednak ze względu na moje kłopoty z prawym piździelstwem fachowo zwanym piszczelowym tylnym, musiałem coś zrobić z utylizacją energii. Spojrzenie padło na metale ciężkie i od początku roku, a od 5 tygodni w szczególności, regularnie wyciskam, podrzucam, podciągam i tarmoszę te ołowiane bambosze.
Najczęściej jest to 5 razy w tygodniu, a pozostałe dwa dni robię GORSET czyli stabilizuję swój core tradycyjnymi ćwiczeniami z użyciem ciężaru własnego bady.
5 razy w tygodniu w układzie przeplatanym:
- ramiona,
- klatka,
- grzbiet i barki
Potem znowu - łapy i piersiówka. Itd.
Oczywiście "łapy boskiej Marit" nie da się z tego wyrzeźbić, ale Bjorgen pracowała na to kilkanaście zim, a ja dopiero od stycznia dłutuję.
Ramiona:
- uginanie ramion podchwytem - sztanga, 3 szerokości rozstawień rąk
- uginanie ramion podchwytem - sztangielka, siedząc.
Piersiówka:
- wyciskanie sztangi na ławce - 3-4 szerokości rozstawień rak,
- rozpiętki ze sztangielkami,
- przenoszenie sztangielki zza głowy.
Grzbiet i barki:
- "martwy ciąg" (brzmi jak ostatnia tydzień z życia ćpuna),
- podciąganie sztangi do klatki w opadzie przodem,
- wyciskanie sztangi stojąc,
- podciąganie sztangi nachwytem do brody, stojąc,
- "szrugsy"
Czyli standard, bez szaleństw i udziwnień.
Łącznie podczas jednego treningu wykonuję ok. 12 serii po 9-12 powtórzeń. Obciążenia, jak pisałem, małe lub średnie, nie chodzi mi o jakąś zabójczą masę tylko raczej o "podtrzymanie podstawowych funkcji życiowych" i "spowolnienie zaniku mięśniowego". Lata lecą, a miesiące to już zapierredalają.
Przerwy. W przerwach ćwiczę...nogi, ale bez żelastwa:
- ćwierćprzysiady na jednej nodze,
- wspięcia na palcach,
- KKK.
Całość okraszona małym rozciąganiem.
Tak się też pięknie złożyło, że od stycznia postanowiłem pozbyć się kilku kilogramów czystego sadełka. Brudnego zresztą też.
Skoro nie mogę biegać tyle ile chcę to wybrałem wariant - przez sztangę do wagi startowej.
Oczywiście, bez odpowiedniej diety ani rusz. Jem "rozsądniej", czyli to samo co wcześniej tylko bez dokładek.
Nie odpuściłem dwóch składników menu, które są dla mnie super ważne - sweedycze i bijerne. Tu nawet nie zmniejszyłem porcji...
Efekt nr 1 - waga na początku stycznia 82,2 kg. Dzisiejszy poranny pomiar - 77,7 kg.
Bez liczenia kalorii, bez ślinienia się do wystaw sklepowych z żarełkiem.
Efekt nr 2 - wytopiłem prawie cały zalegający i zbyteczny tłuszcz. W te miejsca zaczęły pojawiać się jakieś dziwne twory. Sprawdziłem w necie - piszą, że to mięśnie. Nawet mają imiona, a niektóre i nazwiska. Ale sami obcokrajowcy, jeden dla przykładu - musculus biceps brachii.
Nieduże to to, ale dla amatora biegacza w sam raz. Jak znalazł.
Nadal jestem zdania, że facet przy wzroście 190 cm nie powinien ważyć poniżej 83 kg. Po poznańsku powiedziałbym "szczuna ni ma".
Ale biegacz...biegacz wiadomo, że to już nie facet.
Inna sprawa to funkcjonująca powszechnie opinia, że 80 kg to duża waga...taaa. no chyba, że ktoś ma 160 cm wzrostu. A i to nie zawsze.
Sama waga nie istnieje. Liczy się do tego wzrost, typ budowy ciała...technika biegania i kilka rzeczy o których nie mam pojęcia i kilka rzeczy o których nikt nie ma pojęcia.
Moja patyczkowata sylwetka to typowy ektomorfik z głębokiego mezozoiku...Czyli zupełne zaprzeczenie budowy Kulawego.
Wagę mamy podobną, wzrost - nic a nic. Dlatego u Kulawego nie działają BieMaje. Bo to inny typ jest. Budowy.
Jeśli chodzi o inne stereotypy okołowagowe.
"Najważniejszym posiłkiem dnia jest śniadanie". Kawa może być? Albo dwie? Praktycznie nie jadam śniadań, bo nie jestem rano głodny.
Energię mam z drugiego stereotypu - "nie objadać się wieczorem".
Najważniejszym i najobfitszym posiłkiem dla mnie jest kolacja. To z niej jest pałer na całe przedpołudnie w tym trening biegowy.
Tak naprawdę to są cechy indywidualne. Najlepiej biega mi się na czczo, a dokładnie po jednej kawce.
Jeszcze w temacie śniadań i kolacji... http://www.youtube.com/watch?v=fBfQgcLvg-c
Zdrovaś!
Quentino
Oczywiście miejscami jest ślisko i nierówno, ale i tak nie ma co narzekać.
Ze względu na warunki nie przewidywałem wczoraj czegoś konkretnego, ale wieczorem, po małym biesiadowaniu, musiałem depnąć choć mały myk. Był bardzo mały.
1 km - 5'25”/km
1 km – 4'47”/km
1 km – 4'25”/km
1 km – 3'59”/km
1 km - 5'28”/km
Normalnie szkoda czasu na takie nic, ale normalnie to teraz u mnie z bieganiem nie jest, więc dobre i to. Przewietrzyłem rury.
Kulawy wczoraj zapytał o moje żelastwo. Sam tego chciał...
W domu mam dwie sztangi, kilka sztangielek i ławkę. Obciążenia nie są duże, bo nie są potrzebne.
Taki skromny zestaw jest wystarczający w przypadku tego co robię. Mniej ma to wspólnego z treningiem kulturystycznym, a więcej z okultystycznym...
Plan był taki, aby 3-4 razy w tygodniu robić ogólnorozwojówkę i wtapiać w to żelastwo. I tak było od listopada. Jednak ze względu na moje kłopoty z prawym piździelstwem fachowo zwanym piszczelowym tylnym, musiałem coś zrobić z utylizacją energii. Spojrzenie padło na metale ciężkie i od początku roku, a od 5 tygodni w szczególności, regularnie wyciskam, podrzucam, podciągam i tarmoszę te ołowiane bambosze.
Najczęściej jest to 5 razy w tygodniu, a pozostałe dwa dni robię GORSET czyli stabilizuję swój core tradycyjnymi ćwiczeniami z użyciem ciężaru własnego bady.
5 razy w tygodniu w układzie przeplatanym:
- ramiona,
- klatka,
- grzbiet i barki
Potem znowu - łapy i piersiówka. Itd.
Oczywiście "łapy boskiej Marit" nie da się z tego wyrzeźbić, ale Bjorgen pracowała na to kilkanaście zim, a ja dopiero od stycznia dłutuję.
Ramiona:
- uginanie ramion podchwytem - sztanga, 3 szerokości rozstawień rąk
- uginanie ramion podchwytem - sztangielka, siedząc.
Piersiówka:
- wyciskanie sztangi na ławce - 3-4 szerokości rozstawień rak,
- rozpiętki ze sztangielkami,
- przenoszenie sztangielki zza głowy.
Grzbiet i barki:
- "martwy ciąg" (brzmi jak ostatnia tydzień z życia ćpuna),
- podciąganie sztangi do klatki w opadzie przodem,
- wyciskanie sztangi stojąc,
- podciąganie sztangi nachwytem do brody, stojąc,
- "szrugsy"
Czyli standard, bez szaleństw i udziwnień.
Łącznie podczas jednego treningu wykonuję ok. 12 serii po 9-12 powtórzeń. Obciążenia, jak pisałem, małe lub średnie, nie chodzi mi o jakąś zabójczą masę tylko raczej o "podtrzymanie podstawowych funkcji życiowych" i "spowolnienie zaniku mięśniowego". Lata lecą, a miesiące to już zapierredalają.
Przerwy. W przerwach ćwiczę...nogi, ale bez żelastwa:
- ćwierćprzysiady na jednej nodze,
- wspięcia na palcach,
- KKK.
Całość okraszona małym rozciąganiem.
Tak się też pięknie złożyło, że od stycznia postanowiłem pozbyć się kilku kilogramów czystego sadełka. Brudnego zresztą też.
Skoro nie mogę biegać tyle ile chcę to wybrałem wariant - przez sztangę do wagi startowej.
Oczywiście, bez odpowiedniej diety ani rusz. Jem "rozsądniej", czyli to samo co wcześniej tylko bez dokładek.
Nie odpuściłem dwóch składników menu, które są dla mnie super ważne - sweedycze i bijerne. Tu nawet nie zmniejszyłem porcji...
Efekt nr 1 - waga na początku stycznia 82,2 kg. Dzisiejszy poranny pomiar - 77,7 kg.
Bez liczenia kalorii, bez ślinienia się do wystaw sklepowych z żarełkiem.
Efekt nr 2 - wytopiłem prawie cały zalegający i zbyteczny tłuszcz. W te miejsca zaczęły pojawiać się jakieś dziwne twory. Sprawdziłem w necie - piszą, że to mięśnie. Nawet mają imiona, a niektóre i nazwiska. Ale sami obcokrajowcy, jeden dla przykładu - musculus biceps brachii.
Nieduże to to, ale dla amatora biegacza w sam raz. Jak znalazł.
Nadal jestem zdania, że facet przy wzroście 190 cm nie powinien ważyć poniżej 83 kg. Po poznańsku powiedziałbym "szczuna ni ma".
Ale biegacz...biegacz wiadomo, że to już nie facet.
Inna sprawa to funkcjonująca powszechnie opinia, że 80 kg to duża waga...taaa. no chyba, że ktoś ma 160 cm wzrostu. A i to nie zawsze.
Sama waga nie istnieje. Liczy się do tego wzrost, typ budowy ciała...technika biegania i kilka rzeczy o których nie mam pojęcia i kilka rzeczy o których nikt nie ma pojęcia.
Moja patyczkowata sylwetka to typowy ektomorfik z głębokiego mezozoiku...Czyli zupełne zaprzeczenie budowy Kulawego.
Wagę mamy podobną, wzrost - nic a nic. Dlatego u Kulawego nie działają BieMaje. Bo to inny typ jest. Budowy.
Jeśli chodzi o inne stereotypy okołowagowe.
"Najważniejszym posiłkiem dnia jest śniadanie". Kawa może być? Albo dwie? Praktycznie nie jadam śniadań, bo nie jestem rano głodny.
Energię mam z drugiego stereotypu - "nie objadać się wieczorem".
Najważniejszym i najobfitszym posiłkiem dla mnie jest kolacja. To z niej jest pałer na całe przedpołudnie w tym trening biegowy.
Tak naprawdę to są cechy indywidualne. Najlepiej biega mi się na czczo, a dokładnie po jednej kawce.
Jeszcze w temacie śniadań i kolacji... http://www.youtube.com/watch?v=fBfQgcLvg-c
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
No wreszcie jakiś trening powyżej 5 km...
POŁÓWKA + VAT
18 km - w tempie 4'47"/km
3,1 km - 4'21"/km
1,4 km wleczonego
Warunki na podłodze...zmienne. Odcinki luksusowe 200-300 metrowe przeplatane kałużami, topniejącą breją, lodem przykrytym zdradziecką wodą, śniegiem.
Wszystko miałem. Trening z serii All inclusive.
W nawiązaniu do wczorajszego posta - wybiegłem po 9 rano "na jednej kawie z mlekiem". Ważyłem się tuż przed biegiem i zaraz po. Różnica - blisko 2 kg.
No i jeszcze ciekawostka co do tempa. Przebiegłem dziś połówkę dokładnie w tempie ostatniego "rekordowego" maratonu (Warszawa 2011) - 4"44"/km.
Zdrovaś!
Quentino
POŁÓWKA + VAT
18 km - w tempie 4'47"/km
3,1 km - 4'21"/km
1,4 km wleczonego
Warunki na podłodze...zmienne. Odcinki luksusowe 200-300 metrowe przeplatane kałużami, topniejącą breją, lodem przykrytym zdradziecką wodą, śniegiem.
Wszystko miałem. Trening z serii All inclusive.
W nawiązaniu do wczorajszego posta - wybiegłem po 9 rano "na jednej kawie z mlekiem". Ważyłem się tuż przed biegiem i zaraz po. Różnica - blisko 2 kg.
No i jeszcze ciekawostka co do tempa. Przebiegłem dziś połówkę dokładnie w tempie ostatniego "rekordowego" maratonu (Warszawa 2011) - 4"44"/km.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Odwilż. Dziś chciałem tylko rozprostować członki po wczorajszej połówce.
Krótkie i wolne BNP:
8 km - tempo od 5'17"/km do 4'/km
Sporo biegania szachowego, a zwłaszcza ruchów skoczka, pomiędzy kałużami i śniegowymi ostatkami.
Zdrovaś!
Quentino
Krótkie i wolne BNP:
8 km - tempo od 5'17"/km do 4'/km
Sporo biegania szachowego, a zwłaszcza ruchów skoczka, pomiędzy kałużami i śniegowymi ostatkami.
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Dzisiaj czeka mnie poniedziałkowy restling biegowy. Klasycznie popracuję nad sprawnością i heavy metalem, choć zawsze wolałem hard rocka, że o punku nie wspomnę.
Podsumowanie tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino
Podsumowanie tygodnia - http://www.quentino.pl/trening.html
Zdrovaś!
Quentino