Euro trwa, więc znowu przytoczę porzekadło, gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Tak samo jest z bieganiem. Ani większości meczów do tej pory nie zdołałem zobaczyć, a z bieganiem czasu na zbyt wiele też nie wystarczyło.
piątek - wolne
Miałem wyjść po pracy, ale ostatecznie się nie udało. Może to i lepiej, bo w czwartek biegło się dość topornie, więc dzień przerwy się przyda. Byłem za to w kinie pierwszy raz od czasów pandemii. Polecam świetny duński film "Na rauszu".
sobota - 15 km BS
Trafiłem w okienko pogodowe między deszczem a burzą. Rano w Krakowie był dość ciepły dzień, udałem się na grę miejską i schodziłem ładnych 15 km. Niestety nie udało się wygrać nagród. Trochę czułem się styrany, więc wjechało małe piwko na ochłodę. Po krótkiej drzemce pozbierałem się i wyszedłem biegać - bardzo ładna trasa wzdłuż Wisły, potem obiegłem całe Planty, czyli zielone serce starego grodu Kraka i wróciłem drugim brzegiem rzeki. Wyszło akurat 15 km z małym hakiem. Z początku szło dość topornie, było ciepło i duszno pomimo chmur, ale z czasem się rozkręciłem i biegło się coraz lepiej. W końcówce trochę czułem zmęczenie nóg. Gdybym miał trochę więcej czasu, wybiegałbym 18 km. O i znowu szukanie wymówek się zaczęło.

15,2 km @ 5:19 min/km ~ 148/160 bpm
niedziela - 8 km: zabawa biegowa: BS + 4x15" + 10x100m + 1x500m
Trening dość spontaniczny. Mój brat w ramach swoich 25 urodzin zażyczył sobie, żebym mu zorganizował test na 5 km.

8,1 km @ 5:09 min/km ~ 143/173 bpm
Łącznie w tygodniu: 59,3 km
Miało być więcej, liczyłem na wynik bliżej 70 km, ale trochę weekend zawaliłem. Ważne, że było 5 treningów i do tego 3 treningi z wplecionymi szybkimi odcinkami ok. 20-30 sekund i do tego jedna sesja podbiegów. Nie jest źle.