szymon - 37:xx na 10k na pełnym luzie
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
z minusów: 39:03
z plusów: mała próba charakteru zaliczona
jutro opiszę wszystko dokładniej.
z plusów: mała próba charakteru zaliczona
jutro opiszę wszystko dokładniej.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
22 IV
11 E
23 IV
3E+3E
24 IV
11E
26 IV
Bieg Kosynierów - 10k 39:03
W tygodniu same easy. W środę chciałem polatać minutówki na pobudzenie, ale poszedłem na trening zmęczony i głodny, przez co po trzech wolnych kilometrach rozgrzewkowego truchtu zakręciło mi się w głowie i musiałem się zatrzymać. Czasem coś takiego mi się zdarza, więc nie panikuję. Wróciłem do domu, najadłem się i wszystko wróciło do normy.
Wczoraj pojechałem do Wrześni dość wcześnie, bez problemu odebrałem pakiet, pogadałem chwilę z Anią, przebrałem się i zrobiłem delikatną rozgrzewkę. Dwadzieścia minut przed startem złożono kwiaty przed pomnikiem papieża. Cała uroczystość przeprowadzona była ze smakiem - kto nie chciał nie uczestniczył i tyle.
Tuż przed startem wyszło słońce i zrobiło się naprawdę gorąco.
W czasie biegu skupiałem się na luźnym długim kroku. Pierwszy kilometr zdecydowanie zbyt szybko - w 3:38. Potem już spokojnie w tempie na 38'. Na piątym kilometrze złapała mnie kolka. Przez kilkaset metrów walczyłem coraz bardziej zwalniając. W tzw. międzyczasie minąłem 5. kilometr z czasem 19:05. Wreszcie zatrzymałem się i musiałem się porozciągać. Miałem naprawdę sporą ochotę zejść z trasy.
Ruszyłem znowu i postanowiłem skupić się na tym, żeby biec ładnie i lekko. Po chwili poczułem się bardzo dobrze i nabrałem ochoty do walki. Wyprzedziłem kilka osób, które zdążyły mnie minąć. Nie chowałem się przed wiatrem, tyko szedłem swoim tempem. Nie biegłem już tak szybko jak w pierwszej połowie, ale na pewno nie truchtałem. Ostatni kilometr mocno, z finiszem.
Po biegu od razu musiałem się zwijać na pociąg, więc nie zdążyłem z nikim pogadać.
Organizacja jak zwykle na najwyższym poziomie, świetna trasa, sporo kibiców.
Nie pomagała pogoda (było naprawdę gorąco i wietrznie). Cały poprzedni dzień miałem problemy żołądkowe. Pewnie to wszystko jakoś wpłynęło na wynik.
11 maja kolejna próba.
11 E
23 IV
3E+3E
24 IV
11E
26 IV
Bieg Kosynierów - 10k 39:03
W tygodniu same easy. W środę chciałem polatać minutówki na pobudzenie, ale poszedłem na trening zmęczony i głodny, przez co po trzech wolnych kilometrach rozgrzewkowego truchtu zakręciło mi się w głowie i musiałem się zatrzymać. Czasem coś takiego mi się zdarza, więc nie panikuję. Wróciłem do domu, najadłem się i wszystko wróciło do normy.
Wczoraj pojechałem do Wrześni dość wcześnie, bez problemu odebrałem pakiet, pogadałem chwilę z Anią, przebrałem się i zrobiłem delikatną rozgrzewkę. Dwadzieścia minut przed startem złożono kwiaty przed pomnikiem papieża. Cała uroczystość przeprowadzona była ze smakiem - kto nie chciał nie uczestniczył i tyle.
Tuż przed startem wyszło słońce i zrobiło się naprawdę gorąco.
W czasie biegu skupiałem się na luźnym długim kroku. Pierwszy kilometr zdecydowanie zbyt szybko - w 3:38. Potem już spokojnie w tempie na 38'. Na piątym kilometrze złapała mnie kolka. Przez kilkaset metrów walczyłem coraz bardziej zwalniając. W tzw. międzyczasie minąłem 5. kilometr z czasem 19:05. Wreszcie zatrzymałem się i musiałem się porozciągać. Miałem naprawdę sporą ochotę zejść z trasy.
Ruszyłem znowu i postanowiłem skupić się na tym, żeby biec ładnie i lekko. Po chwili poczułem się bardzo dobrze i nabrałem ochoty do walki. Wyprzedziłem kilka osób, które zdążyły mnie minąć. Nie chowałem się przed wiatrem, tyko szedłem swoim tempem. Nie biegłem już tak szybko jak w pierwszej połowie, ale na pewno nie truchtałem. Ostatni kilometr mocno, z finiszem.
Po biegu od razu musiałem się zwijać na pociąg, więc nie zdążyłem z nikim pogadać.
Organizacja jak zwykle na najwyższym poziomie, świetna trasa, sporo kibiców.
Nie pomagała pogoda (było naprawdę gorąco i wietrznie). Cały poprzedni dzień miałem problemy żołądkowe. Pewnie to wszystko jakoś wpłynęło na wynik.
11 maja kolejna próba.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
29 IV
11E
30 IV
3 km rozgrzewki
12x200R p'2'
2 km schłodzenia
W niedzielę nie biegałem. Pograłem tylko wieczorem w piłę dwie godzinki.
Wczoraj bardzo przyjemne easy bez zegarka.
Dzisiaj repsy na stadionie. Było dość gorąco. Pierwsze dwa rozgrzewkowo, potem po 34-35". Niby spoko, ale jakoś nie mogłem złapać fajnego rytmu.
11E
30 IV
3 km rozgrzewki
12x200R p'2'
2 km schłodzenia
W niedzielę nie biegałem. Pograłem tylko wieczorem w piłę dwie godzinki.
Wczoraj bardzo przyjemne easy bez zegarka.
Dzisiaj repsy na stadionie. Było dość gorąco. Pierwsze dwa rozgrzewkowo, potem po 34-35". Niby spoko, ale jakoś nie mogłem złapać fajnego rytmu.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
1 V
mała pętelka (ok 40 minut)
3 V
duża pętelka (ok 90 minut)
Bieganie w górach. W czwartek rozgrzewka po jednej z moich ulubionych tras. Jest dość łatwo - wbiega się pod górę, potem górą pętelka nad wsią i na dół inną drogą. W sobotę wariant bardziej rozbudowany z błądzeniem po drodze.
Niby człowiek ma kondycję, ale nawet truchtanie po górach nieźle daje w kość, jak się nie jest przyzwyczajonym. Za to widoki rekompensują wszystko.
mała pętelka (ok 40 minut)
3 V
duża pętelka (ok 90 minut)
Bieganie w górach. W czwartek rozgrzewka po jednej z moich ulubionych tras. Jest dość łatwo - wbiega się pod górę, potem górą pętelka nad wsią i na dół inną drogą. W sobotę wariant bardziej rozbudowany z błądzeniem po drodze.
Niby człowiek ma kondycję, ale nawet truchtanie po górach nieźle daje w kość, jak się nie jest przyzwyczajonym. Za to widoki rekompensują wszystko.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
5 V
11 E
6 V
11 km, w tym
10x1' żwawo, przerwa 1'30" wolno
Wczoraj pobiegałem, chociaż zazwyczaj odpuszczam poniedziałki. W tym tygodniu odpuściłem jednak niedzielę, którą spędziłem w na podróżach, więc trzeba było się ruszyć.
Dzisiaj w wybieganie wplotłem lekki akcent na pobudzenie. Nie robiłem zwykłych środowych repsów, bo w czwartek wystartuję na 1000 m.
Wiosenny las wygląda pięknie. Jedyny minus, że trzeba się nim dzielić z chmarami latających stworzonek, których kilka zassałem na żwawszych odcinkach.
11 E
6 V
11 km, w tym
10x1' żwawo, przerwa 1'30" wolno
Wczoraj pobiegałem, chociaż zazwyczaj odpuszczam poniedziałki. W tym tygodniu odpuściłem jednak niedzielę, którą spędziłem w na podróżach, więc trzeba było się ruszyć.
Dzisiaj w wybieganie wplotłem lekki akcent na pobudzenie. Nie robiłem zwykłych środowych repsów, bo w czwartek wystartuję na 1000 m.
Wiosenny las wygląda pięknie. Jedyny minus, że trzeba się nim dzielić z chmarami latających stworzonek, których kilka zassałem na żwawszych odcinkach.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
7 V
11 E
8 V
3 km rozgrzewki
bieg na 1000m - 2:58,84
2 km schłodzenia
Wczoraj luźno po wieczornym lesie.
Dzisiaj takie małe przetarcie przed niedzielą. Najważniejsze dla mnie było pobiec na luzie, skupiając się na długim kroku.
Mój bieg ułożył się dla mnie bardzo dobrze. Zacząłem spokojnie i po 200 metrach byłem mniej więcej na siódmej pozycji. Na następnym kółku byłem piąty, ciągle biegnąc z lekką rezerwą. Na przeciwległej prostej doszedłem do pleców trzeciego, słysząc wyraźnie za sobą czyjś oddech. Na łuku wszyscy trzej pobiegliśmy przy krawężniku i mocno finiszowaliśmy. Udało mi się wyprzedzić zawodnika przede mną i jednocześnie nie dać się wyciąć temu za mną. Super.
Jeśli chodzi o formę, to jest nieźle. Może uda się zejść poniżej 38" w niedzielę. Zobaczymy.
Poznański Test Lekkoatletyczny już tradycyjnie okazał się bardzo fajną imprezą.
11 E
8 V
3 km rozgrzewki
bieg na 1000m - 2:58,84
2 km schłodzenia
Wczoraj luźno po wieczornym lesie.
Dzisiaj takie małe przetarcie przed niedzielą. Najważniejsze dla mnie było pobiec na luzie, skupiając się na długim kroku.
Mój bieg ułożył się dla mnie bardzo dobrze. Zacząłem spokojnie i po 200 metrach byłem mniej więcej na siódmej pozycji. Na następnym kółku byłem piąty, ciągle biegnąc z lekką rezerwą. Na przeciwległej prostej doszedłem do pleców trzeciego, słysząc wyraźnie za sobą czyjś oddech. Na łuku wszyscy trzej pobiegliśmy przy krawężniku i mocno finiszowaliśmy. Udało mi się wyprzedzić zawodnika przede mną i jednocześnie nie dać się wyciąć temu za mną. Super.
Jeśli chodzi o formę, to jest nieźle. Może uda się zejść poniżej 38" w niedzielę. Zobaczymy.
Poznański Test Lekkoatletyczny już tradycyjnie okazał się bardzo fajną imprezą.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
10 V
2 E
oregano
6E
Wreszcie mogłem wlecieć na sobotnie oregano. Bardzo dużo mi dają te treningi, chociaż nawet nie udaje mi się zrobić niektórych ćwiczeń. Coraz częściej potrafię wyczuć o co chodzi i przynajmniej sam czuję, że źle robię
Z powodu braku czasu nie zostałem na BBLu i okrężną drogą potruchtałem do domu.
11 V
10 km Swarzędz
38:28
Gdzieś tam po cichu liczyłem może na ciut lepszy wynik, ale mówiąc szczerze nic tego nie zapowiadało. Jest w miarę przyzwoicie i wiem na czym stoję przed sezonem letnim.
Biegłem bez żadnych czasowych założeń. Na wszelki wypadek zostawiłem zegarek w domu i leciałem na wyczucie. Wyszło całkiem równo: 5 km w 19:14. Starałem się koncentrować na technice biegu, chociaż po siedmiu kilometrach za cholerę nie udawało mi się utrzymywać mocnego długiego kroku. Czasami łapałem dobry rytm i dość szybko przesuwałem się do przodu, ale potem traciłem werwę. Oddechowo cały czas w porządku, pod koniec czułem już bardzo duże zmęczenie mięśni.
Trochę bałem się samego startu, bo z rynku ruszało prawie trzy tysiące biegaczy. Nie było właściwie wydzielonych stref startowych (gdzieś tam tylko z boku stały nieśmiało tabliczki z planowanymi czasami. Jednak dzięki niezmordowanemu spikerowi udało się skłonić większość, żeby nie pchała się pod bramę (tym bardziej, że na mecie od 50. miejsca brano pod uwagę czas netto). Prowadzący przechadzał się w tłumie zwracając się bezpośrednio do konkretnych osób, na przykład do niezwykle odpowiedzialnego ojca, który postanowił stanąć ze swoim dzieckiem w wózku na czele stawki. Może po publicznej z*bie czegoś się nauczy
Wyszedłem z założenia, że i tak pierwszy kilometr większość biegnie za szybko, więc nie muszę od razu wymijać wolniejszych zawodników. Dzięki temu wszedłem w fajny rytm i jak tylko zrobiło się luźniej i szerzej spokojnie znalazłem swoje miejsce w peletonie. Nie specjalnie chowałem się za kimkolwiek chociaż wiało dość mocno. Podbiegi raczej spokojnie, na zbiegach starałem się maksymalnie rozbujać nogi. Finisz na stadionie przypominał trochę jazdę drogą dwupasmową lewym pasem. Udało mi się wyprzedzić kilka osób (6, może 8) na tych 300 metrach, i sam też zostałem klasycznie wycięty na ostatniej prostej przez jednego zawodnika (ale miał tempo!). Chyba mogę stwierdzić, że pobiegłem dokładnie tyle, na ile mnie w chwili obecnej stać.
Trasa nie była tak płaska jak, na przykład, we Wrześni, ale sporo osób robi tu życiówki. Jeśli coś miało dziś przeszkadzać, to raczej wiatr. Uważam jednak, że jak ktoś jest mocny, to nic mu nie przeszkadza Ja po prostu dziś szczególnie mocny nie byłem.
Ogólnie impreza bardzo fajna. Organizatorzy odgrażają się, że rok ma wystartować 5000 osób. Ciekawe, czy uda się ogarnąć taką masę.
W najbliższym czasie jest jeszcze kilka dyszek, ale nie wiem czy jest sens zapisywać się na letnie zawody, bo jednak ryzyko upału jest spore. Może poczekam do jesieni, a tymczasem będę startował na krótszych dystansach. Jeszcze zdecyduję
2 E
oregano
6E
Wreszcie mogłem wlecieć na sobotnie oregano. Bardzo dużo mi dają te treningi, chociaż nawet nie udaje mi się zrobić niektórych ćwiczeń. Coraz częściej potrafię wyczuć o co chodzi i przynajmniej sam czuję, że źle robię
Z powodu braku czasu nie zostałem na BBLu i okrężną drogą potruchtałem do domu.
11 V
10 km Swarzędz
38:28
Gdzieś tam po cichu liczyłem może na ciut lepszy wynik, ale mówiąc szczerze nic tego nie zapowiadało. Jest w miarę przyzwoicie i wiem na czym stoję przed sezonem letnim.
Biegłem bez żadnych czasowych założeń. Na wszelki wypadek zostawiłem zegarek w domu i leciałem na wyczucie. Wyszło całkiem równo: 5 km w 19:14. Starałem się koncentrować na technice biegu, chociaż po siedmiu kilometrach za cholerę nie udawało mi się utrzymywać mocnego długiego kroku. Czasami łapałem dobry rytm i dość szybko przesuwałem się do przodu, ale potem traciłem werwę. Oddechowo cały czas w porządku, pod koniec czułem już bardzo duże zmęczenie mięśni.
Trochę bałem się samego startu, bo z rynku ruszało prawie trzy tysiące biegaczy. Nie było właściwie wydzielonych stref startowych (gdzieś tam tylko z boku stały nieśmiało tabliczki z planowanymi czasami. Jednak dzięki niezmordowanemu spikerowi udało się skłonić większość, żeby nie pchała się pod bramę (tym bardziej, że na mecie od 50. miejsca brano pod uwagę czas netto). Prowadzący przechadzał się w tłumie zwracając się bezpośrednio do konkretnych osób, na przykład do niezwykle odpowiedzialnego ojca, który postanowił stanąć ze swoim dzieckiem w wózku na czele stawki. Może po publicznej z*bie czegoś się nauczy
Wyszedłem z założenia, że i tak pierwszy kilometr większość biegnie za szybko, więc nie muszę od razu wymijać wolniejszych zawodników. Dzięki temu wszedłem w fajny rytm i jak tylko zrobiło się luźniej i szerzej spokojnie znalazłem swoje miejsce w peletonie. Nie specjalnie chowałem się za kimkolwiek chociaż wiało dość mocno. Podbiegi raczej spokojnie, na zbiegach starałem się maksymalnie rozbujać nogi. Finisz na stadionie przypominał trochę jazdę drogą dwupasmową lewym pasem. Udało mi się wyprzedzić kilka osób (6, może 8) na tych 300 metrach, i sam też zostałem klasycznie wycięty na ostatniej prostej przez jednego zawodnika (ale miał tempo!). Chyba mogę stwierdzić, że pobiegłem dokładnie tyle, na ile mnie w chwili obecnej stać.
Trasa nie była tak płaska jak, na przykład, we Wrześni, ale sporo osób robi tu życiówki. Jeśli coś miało dziś przeszkadzać, to raczej wiatr. Uważam jednak, że jak ktoś jest mocny, to nic mu nie przeszkadza Ja po prostu dziś szczególnie mocny nie byłem.
Ogólnie impreza bardzo fajna. Organizatorzy odgrażają się, że rok ma wystartować 5000 osób. Ciekawe, czy uda się ogarnąć taką masę.
W najbliższym czasie jest jeszcze kilka dyszek, ale nie wiem czy jest sens zapisywać się na letnie zawody, bo jednak ryzyko upału jest spore. Może poczekam do jesieni, a tymczasem będę startował na krótszych dystansach. Jeszcze zdecyduję
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
13 V
11 E
14 V
11 E
Spokojne easy. Nogi ciągle ciężkie po niedzieli. Zdążyłem odwyknąć od asfaltów i taka dyszka zostawiła jakiś ślad w mięśniach.
Jutro pobiegnę na 1500 metrów, ale nie spodziewam się jakiegoś super wyniku, bo jednak jestem trochę zmęczony. I pomyśleć, że niektórzy startują sobie dwa razy dziennie w zawodach i nie narzekają
11 E
14 V
11 E
Spokojne easy. Nogi ciągle ciężkie po niedzieli. Zdążyłem odwyknąć od asfaltów i taka dyszka zostawiła jakiś ślad w mięśniach.
Jutro pobiegnę na 1500 metrów, ale nie spodziewam się jakiegoś super wyniku, bo jednak jestem trochę zmęczony. I pomyśleć, że niektórzy startują sobie dwa razy dziennie w zawodach i nie narzekają
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
15 V
4 E
1500m - 5:03
2 E
Wczoraj mocno wiało, więc nie przejmowałem się samym czasem. Priorytetem było dla mnie utrzymanie równego mocnego tempa i długiego mocnego kroku. Nie zupełnie mi to wyszło. Biegliśmy w naszej serii na czele z kolegą, z którym zmienialiśmy się co okrążenie i solidarnie pracowaliśmy na wynik. Niestety jakieś 500 metrów przed metą zwolniłem. Nie dałem rady utrzymać jego tempa i przybiegłem jakieś 10 sekund za nim.
Teraz planuję trochę odpocząć i trochę urozmaicić trening.
4 E
1500m - 5:03
2 E
Wczoraj mocno wiało, więc nie przejmowałem się samym czasem. Priorytetem było dla mnie utrzymanie równego mocnego tempa i długiego mocnego kroku. Nie zupełnie mi to wyszło. Biegliśmy w naszej serii na czele z kolegą, z którym zmienialiśmy się co okrążenie i solidarnie pracowaliśmy na wynik. Niestety jakieś 500 metrów przed metą zwolniłem. Nie dałem rady utrzymać jego tempa i przybiegłem jakieś 10 sekund za nim.
Teraz planuję trochę odpocząć i trochę urozmaicić trening.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
17 V
11E
18 V
11E
Sobota i niedziela pracujące, więc ominęły mnie weekendowe zajęcia i testy. Zamiast tego rekreacyjne easy w ramach tygodnia regeneracyjnego. Dość mokro i sporo błota (w zenkach ślizgałem się miejscami jak na śniegu), ale taki wilgotny las ma w sobie niesamowity urok.
20 V
2 E
12x~200m R przerwy w marszu
2 E
Nie miałem zupełnie ochoty iść na stadion, więc odmierzyłem sobie w lesie płaski odcinek długości 220 kroków (akurat między drzewami z oznaczeniem szlaku rowerowego). Zacząłem od paru ćwiczeń koordynacyjnych, zabawy skipowej i wieloskokowej. Potem robiąc repsy zmierzyłem stoperem tylko pierwsze powtórzenie, żeby upewnić się czy mam odcinek na około 40 sekund. Resztę już bez zawracania sobie głowy czasem. Mogłem się skupić na ruchu. Bardzo bardzo miły trening z tego wyszedł.
11E
18 V
11E
Sobota i niedziela pracujące, więc ominęły mnie weekendowe zajęcia i testy. Zamiast tego rekreacyjne easy w ramach tygodnia regeneracyjnego. Dość mokro i sporo błota (w zenkach ślizgałem się miejscami jak na śniegu), ale taki wilgotny las ma w sobie niesamowity urok.
20 V
2 E
12x~200m R przerwy w marszu
2 E
Nie miałem zupełnie ochoty iść na stadion, więc odmierzyłem sobie w lesie płaski odcinek długości 220 kroków (akurat między drzewami z oznaczeniem szlaku rowerowego). Zacząłem od paru ćwiczeń koordynacyjnych, zabawy skipowej i wieloskokowej. Potem robiąc repsy zmierzyłem stoperem tylko pierwsze powtórzenie, żeby upewnić się czy mam odcinek na około 40 sekund. Resztę już bez zawracania sobie głowy czasem. Mogłem się skupić na ruchu. Bardzo bardzo miły trening z tego wyszedł.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
21 V
2 E
7,6 km ciągły
2 E
Wracam do biegów ciągłych, których nie robiłem regularnie chyba od września zeszłego roku. W sumie to całkiem przyjemny trening, w takim sensie, że stosunek wysiłku do satysfakcji jest bardzo korzystny
Biegłem dwa kółka wokół Rusałki po trasie GP (po 3,8 km). Po drodze nie kontrolowałem tempa, bo i nie miałem jak. Międzyczas łapałem tylko po pierwszym okrążeniu. Miało być zdecydowanie wolniej, ale pewnie jakiś czas zajmie mi wyczucie tempa. Cały czas oddychałem w rytmie 2-2 (no może na szczytach pagórków bywało szybciej) i starałem się myśleć o technice. Tempo wyszło 4:06 na pierwszym kółku i 4:00 na drugim. Zdecydowanie zbyt szybko na taką pogodę.
Jaka jest pogoda każdy wie. Trochę się dzisiaj przegrzałem i kilka razy lekko się zachwiałem. Trzeba się przyzwyczajać do lata
2 E
7,6 km ciągły
2 E
Wracam do biegów ciągłych, których nie robiłem regularnie chyba od września zeszłego roku. W sumie to całkiem przyjemny trening, w takim sensie, że stosunek wysiłku do satysfakcji jest bardzo korzystny
Biegłem dwa kółka wokół Rusałki po trasie GP (po 3,8 km). Po drodze nie kontrolowałem tempa, bo i nie miałem jak. Międzyczas łapałem tylko po pierwszym okrążeniu. Miało być zdecydowanie wolniej, ale pewnie jakiś czas zajmie mi wyczucie tempa. Cały czas oddychałem w rytmie 2-2 (no może na szczytach pagórków bywało szybciej) i starałem się myśleć o technice. Tempo wyszło 4:06 na pierwszym kółku i 4:00 na drugim. Zdecydowanie zbyt szybko na taką pogodę.
Jaka jest pogoda każdy wie. Trochę się dzisiaj przegrzałem i kilka razy lekko się zachwiałem. Trzeba się przyzwyczajać do lata
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
22 V
11 E
Spokojne wieczorne easy.
23 V
2 E
oregano
BBL
~6 E
Rano potruchtałem na stadion. Pogoda dużo lżejsza niż jeszcze dzień wcześniej, ale ciągle jednak gara. Okazało się, że nie ma jak zrobić testu na 3000 m, bo zaraz zaczynał się miting i stadion był już przygotowany. Jakoś specjalnie się na ten bieg nie motywowałem, więc żaden problem. Nie musiałem się oszczędzać w czasie ćwiczeń i mogłem się ładnie zajechać.
Po zajęciach chciałem jeszcze potruchtać kółko. Zabrałem się z Pawłem i Maćkiem i kawałek biegliśmy razem dość żwawo (Paweł robił mocną zabawę biegową). Potem wynikło małe nieporozumienie i odłączyłem się od chłopaków. Spotkałem Łukasza (który też robił żwawy trening) i zabrałem się z nim. Oczywiście po drodze mijaliśmy jeszcze ze dwa razy Pawła i Maćka
Wieczorem bardzo ucieszył mnie Ramos i jeszcze kilku jego kompanów
25 V
long ~17 km
Potruchtałem nad Strzeszynek, ale nie skusiłem się na kąpiel. Fajna wycieczka.
11 E
Spokojne wieczorne easy.
23 V
2 E
oregano
BBL
~6 E
Rano potruchtałem na stadion. Pogoda dużo lżejsza niż jeszcze dzień wcześniej, ale ciągle jednak gara. Okazało się, że nie ma jak zrobić testu na 3000 m, bo zaraz zaczynał się miting i stadion był już przygotowany. Jakoś specjalnie się na ten bieg nie motywowałem, więc żaden problem. Nie musiałem się oszczędzać w czasie ćwiczeń i mogłem się ładnie zajechać.
Po zajęciach chciałem jeszcze potruchtać kółko. Zabrałem się z Pawłem i Maćkiem i kawałek biegliśmy razem dość żwawo (Paweł robił mocną zabawę biegową). Potem wynikło małe nieporozumienie i odłączyłem się od chłopaków. Spotkałem Łukasza (który też robił żwawy trening) i zabrałem się z nim. Oczywiście po drodze mijaliśmy jeszcze ze dwa razy Pawła i Maćka
Wieczorem bardzo ucieszył mnie Ramos i jeszcze kilku jego kompanów
25 V
long ~17 km
Potruchtałem nad Strzeszynek, ale nie skusiłem się na kąpiel. Fajna wycieczka.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
28 V
2 E
7,6 ciągły po 4:01
2 E
We wtorek wypadł mi trening, bo ani technicznie nie miałem kiedy pobiegać, ani nie miałem ochoty. Akurat jak raz nie zrobię repsów to się nic nie stanie. W środę miałem z kolei tylko jeden moment na trening i to akurat kiedy strasznie lało. Normalnie bym przeczekał, ale nie miałem czasu, więc poszedłem sobie polatać w strugach deszczu. Było bardzo fajnie. Udało mi się nie przeziębić, więc jest OK Tempo wyszło jak tydzień temu, ale przy zdecydowanie mniejszej intensywności. Jednak temperatura robi swoje.
29 V
11 E
Wyszło ogólne zmęczenie całym tygodniem, więc człapanie po lesie przyszło mi z pewnym wysiłkiem.
2 E
7,6 ciągły po 4:01
2 E
We wtorek wypadł mi trening, bo ani technicznie nie miałem kiedy pobiegać, ani nie miałem ochoty. Akurat jak raz nie zrobię repsów to się nic nie stanie. W środę miałem z kolei tylko jeden moment na trening i to akurat kiedy strasznie lało. Normalnie bym przeczekał, ale nie miałem czasu, więc poszedłem sobie polatać w strugach deszczu. Było bardzo fajnie. Udało mi się nie przeziębić, więc jest OK Tempo wyszło jak tydzień temu, ale przy zdecydowanie mniejszej intensywności. Jednak temperatura robi swoje.
29 V
11 E
Wyszło ogólne zmęczenie całym tygodniem, więc człapanie po lesie przyszło mi z pewnym wysiłkiem.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
31 V
2 E
piątka na dochodzenie
2 E
Ciężko mi się dziś wstawało. Na oregano zaspałem i dotarłem na stadion o 9:30. Skoczyliśmy na łączkę, Jacek objaśnił zasady i po kolei ruszaliśmy na trasę. Na samym końcu wystartowaliśmy we dwóch z Michałem. Troszkę nas przytkało po drugim kilometrze i trzeci przespaliśmy. Potem Michał zostawił mnie z tyłu i nie wyprzedziłem go już do mety. Na finiszu myślałem, że uda się go wyciąć, ale ładnie poszedł i przybiegłem krok za nim. Czas 18:51, czyli słabo, ale ten bieg trzeba raczej rozpatrywać w kategoriach naprawdę mocnego treningu.
Gdybym biegł samotnie na pewno nie zmotywowałbym się do takiego wysiłku.
2 E
piątka na dochodzenie
2 E
Ciężko mi się dziś wstawało. Na oregano zaspałem i dotarłem na stadion o 9:30. Skoczyliśmy na łączkę, Jacek objaśnił zasady i po kolei ruszaliśmy na trasę. Na samym końcu wystartowaliśmy we dwóch z Michałem. Troszkę nas przytkało po drugim kilometrze i trzeci przespaliśmy. Potem Michał zostawił mnie z tyłu i nie wyprzedziłem go już do mety. Na finiszu myślałem, że uda się go wyciąć, ale ładnie poszedł i przybiegłem krok za nim. Czas 18:51, czyli słabo, ale ten bieg trzeba raczej rozpatrywać w kategoriach naprawdę mocnego treningu.
Gdybym biegł samotnie na pewno nie zmotywowałbym się do takiego wysiłku.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
1 VI
4 E
Bieg Łazarski 2,5 km
4 E
Bardzo fajna impreza, bez pomiaru czasu i takich tam pierdół. Wystartowałem w krótszym biegu, bo nie chciałem drugi dzień pod rząd biec mocno piątki.
Nie spodziewałem się super wyniku, ale wyszło całkiem przyzwoicie. Trasę zmierzyłem w domu na mapie i miała 2,15 km, czyli pobiegłem po 3:22/km. Wynik tym fajniejszy, że od połowy biegłem sam z dużą stratą do czwartego i dużym zapasem przed szóstym, co nigdy nie wpływa dobrze na motywację. Udało się jednak spiąć i do końca utrzymać dużą intensywność. Zęby trochę bolały
4 E
Bieg Łazarski 2,5 km
4 E
Bardzo fajna impreza, bez pomiaru czasu i takich tam pierdół. Wystartowałem w krótszym biegu, bo nie chciałem drugi dzień pod rząd biec mocno piątki.
Nie spodziewałem się super wyniku, ale wyszło całkiem przyzwoicie. Trasę zmierzyłem w domu na mapie i miała 2,15 km, czyli pobiegłem po 3:22/km. Wynik tym fajniejszy, że od połowy biegłem sam z dużą stratą do czwartego i dużym zapasem przed szóstym, co nigdy nie wpływa dobrze na motywację. Udało się jednak spiąć i do końca utrzymać dużą intensywność. Zęby trochę bolały