sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024
Moderator: infernal
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 20.06.2018
wolne
Czwartek 21.06.2018
wolne
Piątek 22.06.2018
EASY
8,5km wolno
Sobota 23.06.2018
EASY
11km w tym 12x30''
Niedziela 24.06.2018
wolne
Poniedziałek 25.06.2018
wolne
Wtorek 26.06.2018
Siłownia
10' rowerek + 45' obwodowo + 10' rozciaganie + 5' schody
Środa 27.06.2018
wolne
Czwartek 28.06.2018
EASY
11km ~5:00/km
Jak widać wolne po ultra trochę mi się przedłużyło . Głównie dlatego, że w niedzielę/poniedziałek czułem się słabiej. bolała mnie głowa i odpuściłem bieganie w tej zimnej pogodzie. We wtorek było lepiej, ale profilaktycznie wybrałem zabawę pod dachem na siłowni. Czułem, że organizm się bronił przed jakąś infekcją, i na szczęście się obronił. Mocno tam wtedy na siłce podziałałem na nogi, więc czwartkowe easy nie było takie easy, bo nogi ciężkie jak z betonu Tak więc ten tydzień taki wprowadzający w bieganie po krótkiej pauzie i zaczynamy orkę pod jesienne ultra. Według mojej rozpiski lipiec zapowiada się pracowicie, dużo kilometrów jak na mnie. Będzie ciekawie
wolne
Czwartek 21.06.2018
wolne
Piątek 22.06.2018
EASY
8,5km wolno
Sobota 23.06.2018
EASY
11km w tym 12x30''
Niedziela 24.06.2018
wolne
Poniedziałek 25.06.2018
wolne
Wtorek 26.06.2018
Siłownia
10' rowerek + 45' obwodowo + 10' rozciaganie + 5' schody
Środa 27.06.2018
wolne
Czwartek 28.06.2018
EASY
11km ~5:00/km
Jak widać wolne po ultra trochę mi się przedłużyło . Głównie dlatego, że w niedzielę/poniedziałek czułem się słabiej. bolała mnie głowa i odpuściłem bieganie w tej zimnej pogodzie. We wtorek było lepiej, ale profilaktycznie wybrałem zabawę pod dachem na siłowni. Czułem, że organizm się bronił przed jakąś infekcją, i na szczęście się obronił. Mocno tam wtedy na siłce podziałałem na nogi, więc czwartkowe easy nie było takie easy, bo nogi ciężkie jak z betonu Tak więc ten tydzień taki wprowadzający w bieganie po krótkiej pauzie i zaczynamy orkę pod jesienne ultra. Według mojej rozpiski lipiec zapowiada się pracowicie, dużo kilometrów jak na mnie. Będzie ciekawie
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 29.06.2018
EASY
15km ~4:50/km ~HR141
Sobota 30.06.2018 - Niedziela 01.07.2018
nic
Wyjazd, urodziny kolegi. Miało być w sobotę rano rozbieganie, ale akurat sprawy rodzinne mi zajęły ten czas. Szkoda. Tym miłym akcentem kończę mikro roztrenowanie i opierdzielanie się, a zabieram się za zapieprzanie
Poniedziałek 02.07.2018
Siła Biegowa
4,2km + GR 5' + 10x90m po górkę (skipA, wieloskok) + 3x120m podbieg + 3,2km
Wtorek 03.07.2018
EASY
60minut ~12,7km ~HR147
Siły biegowej niby niewiele, ale jak się tego często nie robi, to wchodzi w nogi. Mi to lądowanie na palce podczas ćwiczeń weszło w łydki na tyle, ze nie dałem rady tego do końca wyrolować a tętno podchodziło na koniec górki ponad 180! Mimo to we wtorek fajnie nosiło mnie na easy, rozpędziłem się do 4:30/km i niespecjalnie się hamowałem. Tętno nie było najniższe, ale w normie. Teraz idą upały, zobaczymy jak się będzie biegało...
EASY
15km ~4:50/km ~HR141
Sobota 30.06.2018 - Niedziela 01.07.2018
nic
Wyjazd, urodziny kolegi. Miało być w sobotę rano rozbieganie, ale akurat sprawy rodzinne mi zajęły ten czas. Szkoda. Tym miłym akcentem kończę mikro roztrenowanie i opierdzielanie się, a zabieram się za zapieprzanie
Poniedziałek 02.07.2018
Siła Biegowa
4,2km + GR 5' + 10x90m po górkę (skipA, wieloskok) + 3x120m podbieg + 3,2km
Wtorek 03.07.2018
EASY
60minut ~12,7km ~HR147
Siły biegowej niby niewiele, ale jak się tego często nie robi, to wchodzi w nogi. Mi to lądowanie na palce podczas ćwiczeń weszło w łydki na tyle, ze nie dałem rady tego do końca wyrolować a tętno podchodziło na koniec górki ponad 180! Mimo to we wtorek fajnie nosiło mnie na easy, rozpędziłem się do 4:30/km i niespecjalnie się hamowałem. Tętno nie było najniższe, ale w normie. Teraz idą upały, zobaczymy jak się będzie biegało...
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 04.07.2018
Marathon Pace
3,2km + 10km 39:23 ~3:56/km ~HR172 + 1km RAZEM 14,2km
W planie było kontrolne 8-10km w drugim zakresie i liczyłem, że będzie to około 4min/km, choć po ostatnim zluzowaniu nie wiedziałem do końca co to będzie tymbardziej, że o godzinie 20:00 było nadal dość ciepło. Początkowe 1,5km wyszło właśnie po 4:02 (wg GPS). Wtedy wbiegłem na moją mierzoną pętlę i nogi zaczęły fajnie podawać. 3:54, 3:55, najszybszy kilometr nawet w 3:51. A odczucie takie, że biegnie mi się lekko i przyjemnie. Co prawda pod koniec tętno już znacznie wzrosło, ale nadal nie czułem żeby to było specjalnie mocno. Finalnie po 3:56 na tętnie średnim 172 czyli patrząc po tętnie jednak bardziej tempo maratońskie niż spokojny drugi zakres, ale najważniejsze że intensywność była w moim odczuciu odpowiednia. Biegane w lesie.
Marathon Pace
3,2km + 10km 39:23 ~3:56/km ~HR172 + 1km RAZEM 14,2km
W planie było kontrolne 8-10km w drugim zakresie i liczyłem, że będzie to około 4min/km, choć po ostatnim zluzowaniu nie wiedziałem do końca co to będzie tymbardziej, że o godzinie 20:00 było nadal dość ciepło. Początkowe 1,5km wyszło właśnie po 4:02 (wg GPS). Wtedy wbiegłem na moją mierzoną pętlę i nogi zaczęły fajnie podawać. 3:54, 3:55, najszybszy kilometr nawet w 3:51. A odczucie takie, że biegnie mi się lekko i przyjemnie. Co prawda pod koniec tętno już znacznie wzrosło, ale nadal nie czułem żeby to było specjalnie mocno. Finalnie po 3:56 na tętnie średnim 172 czyli patrząc po tętnie jednak bardziej tempo maratońskie niż spokojny drugi zakres, ale najważniejsze że intensywność była w moim odczuciu odpowiednia. Biegane w lesie.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 05.07.2018
Siłownia
7' rowerek + 45' obwód w tym suwnica i wyprost nóg na maszynie + 1km + GR12'
Piątek 06.07.2018
EASY
10,5 km ~4:41/km
Bieg regeneracyjny. Nogi po siłowni ciężkie, ale jak się rozpędziłem to złapałem najszybszy kilometr w 4:23. Not bad. Jutro LONG na górkach.
Siłownia
7' rowerek + 45' obwód w tym suwnica i wyprost nóg na maszynie + 1km + GR12'
Piątek 06.07.2018
EASY
10,5 km ~4:41/km
Bieg regeneracyjny. Nogi po siłowni ciężkie, ale jak się rozpędziłem to złapałem najszybszy kilometr w 4:23. Not bad. Jutro LONG na górkach.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 07.07.2018
LONG/HILLS
30km 2:38:28 +500m/-500m
Dziewicza Góra i Puszcza Zielonka. Plecak z bidonami, ale tylko jeden, 600ml z izotonikiem, pełny. Najpierw 8,5km rozgrzeweczki po płaskim w tempi spokojnym ~4:50/km i potem wszedłem na górki. 4 Pętle, na każdej 2 razy na szczycie. Z założenia miało być spokojnie. Zarówno podbiegi jak i zbiegi też bez szaleństw. Chodziło o długi bieg w górskim terenie. Jeden stromy zbieg pokonywałem wręcz bardzo wolno i zachowawczo, żeby nie zrobić sobie kuku. Miało przyjść ochłodzenie, ale nie bardzo przyszło... Trening robiłem w 25 stopniach, słońcu, które na szczęście w większości było w nad drzewami. Mimo wszystko było ciepło i izotonik wystarczył mi tylko na niecałe 2h biegu. Później musiałem dotankować wody, więc wyszedł przymusowy postój przy samochodzie. Po biegu nadal byłem bardzo spragniony. Pół litrowa Pepsi poszła 'na raz' Trening OK, trochę zmęczył, ale najbardziej odczuwałem po nim odwodnienie w tym cieple.
Niedziela 08.07.2018
EASY
12km ~4:50/km + 10x100m/100m + 3,6km RAZEM 17,5km
W easy wplotłem szybsze odcinki, na urozmaicenie. Tydzień na 95,7km
LONG/HILLS
30km 2:38:28 +500m/-500m
Dziewicza Góra i Puszcza Zielonka. Plecak z bidonami, ale tylko jeden, 600ml z izotonikiem, pełny. Najpierw 8,5km rozgrzeweczki po płaskim w tempi spokojnym ~4:50/km i potem wszedłem na górki. 4 Pętle, na każdej 2 razy na szczycie. Z założenia miało być spokojnie. Zarówno podbiegi jak i zbiegi też bez szaleństw. Chodziło o długi bieg w górskim terenie. Jeden stromy zbieg pokonywałem wręcz bardzo wolno i zachowawczo, żeby nie zrobić sobie kuku. Miało przyjść ochłodzenie, ale nie bardzo przyszło... Trening robiłem w 25 stopniach, słońcu, które na szczęście w większości było w nad drzewami. Mimo wszystko było ciepło i izotonik wystarczył mi tylko na niecałe 2h biegu. Później musiałem dotankować wody, więc wyszedł przymusowy postój przy samochodzie. Po biegu nadal byłem bardzo spragniony. Pół litrowa Pepsi poszła 'na raz' Trening OK, trochę zmęczył, ale najbardziej odczuwałem po nim odwodnienie w tym cieple.
Niedziela 08.07.2018
EASY
12km ~4:50/km + 10x100m/100m + 3,6km RAZEM 17,5km
W easy wplotłem szybsze odcinki, na urozmaicenie. Tydzień na 95,7km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 09.07.2018
Siła biegowa
4km + GR5' + 10x80m (skipA, wieloskok pod górkę) + 1km + 5x200m podbieg + 1,5km
Najpierw serie ćwiczeń na podbiegu, bardziej stromym niż tydzień temu. Wchodziło, na szczycie górki byłem po każdej serii mocno zasapany. Później dwusetki na podbiegu. Pierwsze dwie kontrolnie po 38-39sekund, kolejne mocno 35-36s. Tym razem trening nie zajechał mi tak łydek. Na drugi dzień czułem ciężkie nogi, ale tak całościowo, nawet bardziej uda.
Wtorek 10.07.2018
EASY
13km 1:04:51 ~4:59/km
Ciężkie nogi, ciężko się biegło. Rozkręciłem się chyba dopiero po 8km... Pierwsze 4 grubo ponad 5 minut na kilometrze, więc średnia wyszła słaba mimo, że potem leciałem już na ~4:45-50.
Środa 11.07.2018
THRESHOLD
3,9km + 2x100 + GR6' + 6km 21:04 ~3:31/km ~HR178 + 1,3km RAZEM 11,4km
Udało się trafić akurat w lukę pogodową pomiędzy opadami deszczu i burzą Las mokry, ale raczej dzięki temu przyczepny niż błotnisty. Było dość ciepło i wilgotno, ktoś powiedziałby - duszno, ale dla mnie było przyjemnie chłodno. Przy tej prędkości sam sobie wytwarzałem chłodzący wiatr podczas biegu Prędkość fajna, myślałem że obecnie będzie to bardziej 3:35 a tu miła niespodzianka, bo biegło się naprawdę dobrze. W moim obecnym przygotowaniu do ultra była to chyba najszybsza jednostka jaką zrobię edit: no dobra, nie najszybsza, aż tak całkowicie nie będę się zamulał
Siła biegowa
4km + GR5' + 10x80m (skipA, wieloskok pod górkę) + 1km + 5x200m podbieg + 1,5km
Najpierw serie ćwiczeń na podbiegu, bardziej stromym niż tydzień temu. Wchodziło, na szczycie górki byłem po każdej serii mocno zasapany. Później dwusetki na podbiegu. Pierwsze dwie kontrolnie po 38-39sekund, kolejne mocno 35-36s. Tym razem trening nie zajechał mi tak łydek. Na drugi dzień czułem ciężkie nogi, ale tak całościowo, nawet bardziej uda.
Wtorek 10.07.2018
EASY
13km 1:04:51 ~4:59/km
Ciężkie nogi, ciężko się biegło. Rozkręciłem się chyba dopiero po 8km... Pierwsze 4 grubo ponad 5 minut na kilometrze, więc średnia wyszła słaba mimo, że potem leciałem już na ~4:45-50.
Środa 11.07.2018
THRESHOLD
3,9km + 2x100 + GR6' + 6km 21:04 ~3:31/km ~HR178 + 1,3km RAZEM 11,4km
Udało się trafić akurat w lukę pogodową pomiędzy opadami deszczu i burzą Las mokry, ale raczej dzięki temu przyczepny niż błotnisty. Było dość ciepło i wilgotno, ktoś powiedziałby - duszno, ale dla mnie było przyjemnie chłodno. Przy tej prędkości sam sobie wytwarzałem chłodzący wiatr podczas biegu Prędkość fajna, myślałem że obecnie będzie to bardziej 3:35 a tu miła niespodzianka, bo biegło się naprawdę dobrze. W moim obecnym przygotowaniu do ultra była to chyba najszybsza jednostka jaką zrobię edit: no dobra, nie najszybsza, aż tak całkowicie nie będę się zamulał
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 12.07.2018
Siłownia
1km + obwód 45' + podbieg 3km 3%->9% + 0,3km
Piątek 13.07.2018
BNP
60'E + 8km II zakres + 2km Threshold + 0,5km Interval + 3km RAZEM 25,5
Najpierw godzina spokojnie, choć nie czułem się nadzwyczajnie lekko, nogi ociężałe, a ja po prostu zmęczony po całym tygodniu. Najchętniej usiadłbym w fotelu z nogami do góry, ale ja zdecydowałem się na trening w ten piątkowy wieczór Nawet nie wiecie jak mi się nie chciało... Później ósemka w drugim zakresie, nawet dość luźno. Do tego momentu było po lesie, ale zaczęło się robić trochę za ciemno i wybiegłem na chodnik. Wtedy wszedłem na mocne obroty, pierwszy kilometr niestety lekko pod górkę, dało radę tylko po około 3:40/km. Na koniec 500m w tempie intewałowym, ale to już było na ostatnich nogach, na bardzo dużym wysiłku zakończonym na tętnie 193. Jestem zadowolony z tego treningu. Mimo małej chęci na bieganie zrobiłem mocną, długa jednostkę. Takie treningi budują głowę. Mental +1 pkt
1:00:00 11,91km ~4:59/km ~HR146
31:45 8km ~3:58/km ~HR169
7:20 2km ~3:40/km ~HR180
1:39 0,5km ~3:18/km ~HR189
Sobota 14.07.2018
wolne, 650km za kółkiem
Niedziela 15.07.2018
LONG
24,4km 1:49:43 ~4:29/km ~HR156 +200m/-200m
Pętla półmaratonu w Jaworze, biegłem z plecakiem, bidonami. Ciepło. 26 stopni i pełne słońce. Najpierw około 8km płasko w dobrym tempie ~4:40/km później 3 km podbieg, gdzie robiłem to dość spokojnie, tętno max było zaledwie 172, a tempo i tak było dobre, końcówkę podbiegu robiłem w tempie 5:00/km. Później ponad 4km w dół. Celem było zrobić zbiegi mocno, więc cisnąłem. Początkowy stromy odcinek pobiegłem nawet przez chwilę w tempie 2:5x/km. Była moc tego dnia! Później, już na wypłaszczeniu, rozpędzony i tak leciałem z wiatrem w plecy po 4:15/km. Całkowite tempo super, a ja pomimo lekkiego zmęczenia byłem w dobrym samopoczuciu. Tydzień na 89km.
Poniedziałek 16.07.2018
EASY
1:05:00 ~13,5km
Siłownia
1km + obwód 45' + podbieg 3km 3%->9% + 0,3km
Piątek 13.07.2018
BNP
60'E + 8km II zakres + 2km Threshold + 0,5km Interval + 3km RAZEM 25,5
Najpierw godzina spokojnie, choć nie czułem się nadzwyczajnie lekko, nogi ociężałe, a ja po prostu zmęczony po całym tygodniu. Najchętniej usiadłbym w fotelu z nogami do góry, ale ja zdecydowałem się na trening w ten piątkowy wieczór Nawet nie wiecie jak mi się nie chciało... Później ósemka w drugim zakresie, nawet dość luźno. Do tego momentu było po lesie, ale zaczęło się robić trochę za ciemno i wybiegłem na chodnik. Wtedy wszedłem na mocne obroty, pierwszy kilometr niestety lekko pod górkę, dało radę tylko po około 3:40/km. Na koniec 500m w tempie intewałowym, ale to już było na ostatnich nogach, na bardzo dużym wysiłku zakończonym na tętnie 193. Jestem zadowolony z tego treningu. Mimo małej chęci na bieganie zrobiłem mocną, długa jednostkę. Takie treningi budują głowę. Mental +1 pkt
1:00:00 11,91km ~4:59/km ~HR146
31:45 8km ~3:58/km ~HR169
7:20 2km ~3:40/km ~HR180
1:39 0,5km ~3:18/km ~HR189
Sobota 14.07.2018
wolne, 650km za kółkiem
Niedziela 15.07.2018
LONG
24,4km 1:49:43 ~4:29/km ~HR156 +200m/-200m
Pętla półmaratonu w Jaworze, biegłem z plecakiem, bidonami. Ciepło. 26 stopni i pełne słońce. Najpierw około 8km płasko w dobrym tempie ~4:40/km później 3 km podbieg, gdzie robiłem to dość spokojnie, tętno max było zaledwie 172, a tempo i tak było dobre, końcówkę podbiegu robiłem w tempie 5:00/km. Później ponad 4km w dół. Celem było zrobić zbiegi mocno, więc cisnąłem. Początkowy stromy odcinek pobiegłem nawet przez chwilę w tempie 2:5x/km. Była moc tego dnia! Później, już na wypłaszczeniu, rozpędzony i tak leciałem z wiatrem w plecy po 4:15/km. Całkowite tempo super, a ja pomimo lekkiego zmęczenia byłem w dobrym samopoczuciu. Tydzień na 89km.
Poniedziałek 16.07.2018
EASY
1:05:00 ~13,5km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 17.07.2018
Siła Biegowa
5km 31:00 3%->15% w tym 6x300m mocno
Chciałem zrobić normalne podbiegi w terenie, ale cały czas padało i nie było jak. Żal mi było jednak nie zrobić nic i wieczorem zrobiłem ekspresową akcję na siłowni. Pół godziny podbiegu na bieżni mechanicznej zaczynając spokojnie od 3% nachylenia kończąc na 15%. Na poziomach 5, 6, 7, 8, 9, 10% robiłem 300m przyspieszenia. Tempo ogólne było 9km/h tempo szybkie 13km/h. Niby nic takiego, ale trudność polegała tu w tym, że przerwy pomiędzy przyspieszeniami były nadal w podbiegu Zmęczyłem się nawet. Najgorsze jednak to, że spociłem się jak świnia i aż zachlapałem całą bieżnię... Bieganie na siłowni nie jest dla mnie. Za gorąco! Po 15 minutach jestem mokry
Środa 18.07.2018
II ZAKRES
3km ~4:53 + 2x100 + Gr 5' + 15km 58:16 ~3:53/km ~HR163 + 1,8km RAZEM 20km
W końcu nie czułem się zmęczony od samego rana i od razu trening wyszedł miodzio. Tym razem po twardym, na pętelce o długości 2,43km. Pogoda była OK, bo nie padało. Trochę obawiałem się wiatru, ale nie przeszkadzał aż tak. Biegło się to lekko, co pokazuje też tętno. W końcu 16x. Miałem treningowy dzień konia W planie było 12km, ale leciało się na tyle fajnie, że dokręciłem aż do 15km. Pod wiatr zwalniałem nieco, do 4:00, ale z kolei z wiatrem rozpędzało mnie do 3:45. Bardzo dobrze to wszystko wyszło.
Siła Biegowa
5km 31:00 3%->15% w tym 6x300m mocno
Chciałem zrobić normalne podbiegi w terenie, ale cały czas padało i nie było jak. Żal mi było jednak nie zrobić nic i wieczorem zrobiłem ekspresową akcję na siłowni. Pół godziny podbiegu na bieżni mechanicznej zaczynając spokojnie od 3% nachylenia kończąc na 15%. Na poziomach 5, 6, 7, 8, 9, 10% robiłem 300m przyspieszenia. Tempo ogólne było 9km/h tempo szybkie 13km/h. Niby nic takiego, ale trudność polegała tu w tym, że przerwy pomiędzy przyspieszeniami były nadal w podbiegu Zmęczyłem się nawet. Najgorsze jednak to, że spociłem się jak świnia i aż zachlapałem całą bieżnię... Bieganie na siłowni nie jest dla mnie. Za gorąco! Po 15 minutach jestem mokry
Środa 18.07.2018
II ZAKRES
3km ~4:53 + 2x100 + Gr 5' + 15km 58:16 ~3:53/km ~HR163 + 1,8km RAZEM 20km
W końcu nie czułem się zmęczony od samego rana i od razu trening wyszedł miodzio. Tym razem po twardym, na pętelce o długości 2,43km. Pogoda była OK, bo nie padało. Trochę obawiałem się wiatru, ale nie przeszkadzał aż tak. Biegło się to lekko, co pokazuje też tętno. W końcu 16x. Miałem treningowy dzień konia W planie było 12km, ale leciało się na tyle fajnie, że dokręciłem aż do 15km. Pod wiatr zwalniałem nieco, do 4:00, ale z kolei z wiatrem rozpędzało mnie do 3:45. Bardzo dobrze to wszystko wyszło.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 19.07.2018
EASY
50' ~9,8km
Na luzie, bez paska. Bardzo wolne tempo pierwszych kilometrów.
Piątek 20.07.2018
Siłownia
1km + obwód 45' + rozciąganie 15'
Sobota 21.07.2018
LONG
37km 3:00:21 ~4:53/km ~Hr153
26 stopni i słońce, a ja wystartowałem o 11:10. Na szczęście w lesie, przy Warcie był cień i nawet przyjemnie. Jednak te kawałki w słońcu dawały w kość. Biegłem spokojnym tempem w okolicy 4:50. W ekwipunku plecak, żel, baton i 2 bidony z wodą, razem 1,1l. Na 16km punkt odżywczy, lody i puszka coli. Zleciało to bardzo szybko. Na powrocie już mocno się odwadniałem. Na 30km zahaczyłem o Żabkę, bo w bidonach była już pustka. Dokręciłem jeszcze kilka kilo bliżej domu, żeby uzyskać te 3h biegu. Zmęczenie umiarkowane, raczej bardzo duże odwodnienie.
Niedziela 22.07.2018
EASY
55' i 11km.
Chciałem zrobić rano jakieś 18km, ale to nie pykło, miałem czas dopiero wieczorem. Ponownie wolne kilometry >5.00 na początku, później rozpędzenie do 4:40-30. Tydzień: 97km.
EASY
50' ~9,8km
Na luzie, bez paska. Bardzo wolne tempo pierwszych kilometrów.
Piątek 20.07.2018
Siłownia
1km + obwód 45' + rozciąganie 15'
Sobota 21.07.2018
LONG
37km 3:00:21 ~4:53/km ~Hr153
26 stopni i słońce, a ja wystartowałem o 11:10. Na szczęście w lesie, przy Warcie był cień i nawet przyjemnie. Jednak te kawałki w słońcu dawały w kość. Biegłem spokojnym tempem w okolicy 4:50. W ekwipunku plecak, żel, baton i 2 bidony z wodą, razem 1,1l. Na 16km punkt odżywczy, lody i puszka coli. Zleciało to bardzo szybko. Na powrocie już mocno się odwadniałem. Na 30km zahaczyłem o Żabkę, bo w bidonach była już pustka. Dokręciłem jeszcze kilka kilo bliżej domu, żeby uzyskać te 3h biegu. Zmęczenie umiarkowane, raczej bardzo duże odwodnienie.
Niedziela 22.07.2018
EASY
55' i 11km.
Chciałem zrobić rano jakieś 18km, ale to nie pykło, miałem czas dopiero wieczorem. Ponownie wolne kilometry >5.00 na początku, później rozpędzenie do 4:40-30. Tydzień: 97km.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Niedziela 23.07.2018 - Czwartek 26.07.2018
4 dni - NIC
I stało się. Dorwało mnie jakieś choróbsko przeziębieniowe. Od poniedziałku ostry ból gardła, ciężka głowa, ogólne osłabienie. Czułem się źle, o bieganiu nie było mowy. Liczyłem, ze trzydniówka i z głowy. Niestety wyszły 4 dni bez treningu, w międzyczasie jeszcze katar, i po tym jeszcze nie było w pełni OK. Tzn. samopoczucie już było dobre, siły wróciły, pozostał nadal ten ból gardła, który aż do poniedziałku odczuwałem Dziś, we wtorek, już w końcu wszystko chyba ze mnie wyszło, choć czasami jeszcze coś odchrząknę...
Piątek 27.07.2018
Siłownia
rowerek 7' + obwód 45' + rozciąganie 12' + 55 pięter po schodach na maszynie
Trening rozpoznawczy po chorobie. Solidnie zrobiłem nogi, ze sporym ciężarem na suwnicy. Na koniec 10' na maszynie, na której wchodzi się po schodach. Wyszło mi 55 pięter w żwawym tempie. 16 stopni na piętro. Zawsze to jakiś wirtualny element siłowy dla zdobywania przewyższenia
Sobota 28.07.2018
EASY
11km ~5:00
Niedziela 29.08.2018
EASY/REPS
9km ~4:57 + 8x500m@1:40 + 2km RAZEM 16,1km
Ten tydzień z założenia i tak miał być regeneracyjny. Przez przeziębienie, trochę mi go uciekło. Przede wszystkim wypadł mi we wtorek start w City Trail na 5km. Szkoda. W niedzielę postanowiłem odmulić się po przerwie i popracować jednak trochę na wyższych prędkościach. Pięćsetki wchodziły fajnie, 1:38-1:40 od początku i nawet 1:33 oraz 1:35 co pokazuje, że moje nogi nadal potrafią szybko zapierdzielać Wyszedł fajny trening, spore zmęczenie w tym upale, bo byłem mokrusieńki. Tydzień słabiutki przez chorobę. Ledwie 3 treningi, w tym jedna siłownia i 27km. Bywa.
Poniedziałek 30.08.2018
Siła Biegowa
2,4km + GR6' + 6x90m (3xskip A + 3xwieloskok) + 0,4km + 6x230m podbieg + 14' trucht RAZEM 9,5km
Kilometrów mało, ale siła zrobiona. Najpierw podmęczenie nóg skipami, a potem ogień na podbiegach. Początkowo 46-45s, ostatnia 43s.
4 dni - NIC
I stało się. Dorwało mnie jakieś choróbsko przeziębieniowe. Od poniedziałku ostry ból gardła, ciężka głowa, ogólne osłabienie. Czułem się źle, o bieganiu nie było mowy. Liczyłem, ze trzydniówka i z głowy. Niestety wyszły 4 dni bez treningu, w międzyczasie jeszcze katar, i po tym jeszcze nie było w pełni OK. Tzn. samopoczucie już było dobre, siły wróciły, pozostał nadal ten ból gardła, który aż do poniedziałku odczuwałem Dziś, we wtorek, już w końcu wszystko chyba ze mnie wyszło, choć czasami jeszcze coś odchrząknę...
Piątek 27.07.2018
Siłownia
rowerek 7' + obwód 45' + rozciąganie 12' + 55 pięter po schodach na maszynie
Trening rozpoznawczy po chorobie. Solidnie zrobiłem nogi, ze sporym ciężarem na suwnicy. Na koniec 10' na maszynie, na której wchodzi się po schodach. Wyszło mi 55 pięter w żwawym tempie. 16 stopni na piętro. Zawsze to jakiś wirtualny element siłowy dla zdobywania przewyższenia
Sobota 28.07.2018
EASY
11km ~5:00
Niedziela 29.08.2018
EASY/REPS
9km ~4:57 + 8x500m@1:40 + 2km RAZEM 16,1km
Ten tydzień z założenia i tak miał być regeneracyjny. Przez przeziębienie, trochę mi go uciekło. Przede wszystkim wypadł mi we wtorek start w City Trail na 5km. Szkoda. W niedzielę postanowiłem odmulić się po przerwie i popracować jednak trochę na wyższych prędkościach. Pięćsetki wchodziły fajnie, 1:38-1:40 od początku i nawet 1:33 oraz 1:35 co pokazuje, że moje nogi nadal potrafią szybko zapierdzielać Wyszedł fajny trening, spore zmęczenie w tym upale, bo byłem mokrusieńki. Tydzień słabiutki przez chorobę. Ledwie 3 treningi, w tym jedna siłownia i 27km. Bywa.
Poniedziałek 30.08.2018
Siła Biegowa
2,4km + GR6' + 6x90m (3xskip A + 3xwieloskok) + 0,4km + 6x230m podbieg + 14' trucht RAZEM 9,5km
Kilometrów mało, ale siła zrobiona. Najpierw podmęczenie nóg skipami, a potem ogień na podbiegach. Początkowo 46-45s, ostatnia 43s.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 31.07.2018
EASY
60'E ~13km ~4:40/km ~HR144
Po spokojnym początku w okolicy 5:00/km rozpędziłem się do 4:30/km i biegło się fajnie mimo upału. Nogi niosły. Niestety padł mi zegarek na 9. kilometrze więc pomiar mam tylko do tego momentu. Z samopoczucia wnioskuję, że do końca biegłem żwawo, pewnie w okolicy 4:30. Od czasu do czasu potrzebuję takiego tempa na easy, żeby nogi mocniej pobiegały w tlenie, bo męczenie w tych upałach rozbiegań tylko po 4:55 mnie jednak zamula
Środa 01.08.2018
Marathon Pace
3,4km + 11,5km 45:40 ~3:58/km ~HR173 + 2,9km RAZEM 17,8km
Poznań miał przyjemność gościć wczoraj upał w wysokości 34 stopni Celsjusza. I w takiej temperaturze, niedługo po pracy, ruszałem na trening. Cel był ambitny jak na taką pogodę - 12km drugi zakres. Liczyłem, że w lesie, w cieniu, będzie ciut lepiej i faktycznie było. Nawet lekki wiaterek czasami się pojawiał. Liczyłem też, że przy akwenach wodnych będzie jeszcze przyjemniej - niestety nie. Parująca woda w tej temperaturze stwarzała aurę sauny W krzakach schowałem butelkę 0,5 wody, żeby popić w międzyczasie, więc plan był nawet bardziej na 2x6km z wodopojem pośrodku. Ruszyłem żwawo, w dobrym tempie ~3:55 i nogi chciały tak biec. Nie było tragedii. Po kilku kilometrach widziałem, że nie ma aż takiego musu na ten wodopój, więc najpierw psychologicznie przesunąłem w głowie trening w kierunku 8+4, a po ósemce stwierdziłem, że pobiegnę to ciągiem, chociaż dyszkę, bo zaczynało mnie już jednak męczyć ciepło, a tętno szło mocno w górę. Finalnie 11,5km czyli prawie całość z planu. Byłem wtedy na początku pętli i już nie miałem chęci dokręcać widząc jaki mam puls... Drugim zakresem tego nie nazwę, bo tętno bardzo wysokie, więc odczuciowo raczej tempo maratońskie, choć nogi fajnie biegły i miały ochotę na więcej. Serce i płuca mniej. Pół litra wody poszło na dwa łyki :uuusmiech: Na szczęście przy leśniczówce pan podlewał rośliny i zmoczył mi czapeczkę ,co choć na chwilę dało ochłodę. Powrót w wolnym truchcie ~5:20/km na tętnie ~159!!! Zmęczenie duże. Odwodnienie jeszcze większe. W takie upały nie ma żartów, trzeba uważać, żeby się nie zajechać, bo potem można kilka dni dochodzić do siebie. Poniżej wykres tętna pokazuje jak mocno powyżej średniej 173 byłem na końcu treningu. Upalne lato.
EASY
60'E ~13km ~4:40/km ~HR144
Po spokojnym początku w okolicy 5:00/km rozpędziłem się do 4:30/km i biegło się fajnie mimo upału. Nogi niosły. Niestety padł mi zegarek na 9. kilometrze więc pomiar mam tylko do tego momentu. Z samopoczucia wnioskuję, że do końca biegłem żwawo, pewnie w okolicy 4:30. Od czasu do czasu potrzebuję takiego tempa na easy, żeby nogi mocniej pobiegały w tlenie, bo męczenie w tych upałach rozbiegań tylko po 4:55 mnie jednak zamula
Środa 01.08.2018
Marathon Pace
3,4km + 11,5km 45:40 ~3:58/km ~HR173 + 2,9km RAZEM 17,8km
Poznań miał przyjemność gościć wczoraj upał w wysokości 34 stopni Celsjusza. I w takiej temperaturze, niedługo po pracy, ruszałem na trening. Cel był ambitny jak na taką pogodę - 12km drugi zakres. Liczyłem, że w lesie, w cieniu, będzie ciut lepiej i faktycznie było. Nawet lekki wiaterek czasami się pojawiał. Liczyłem też, że przy akwenach wodnych będzie jeszcze przyjemniej - niestety nie. Parująca woda w tej temperaturze stwarzała aurę sauny W krzakach schowałem butelkę 0,5 wody, żeby popić w międzyczasie, więc plan był nawet bardziej na 2x6km z wodopojem pośrodku. Ruszyłem żwawo, w dobrym tempie ~3:55 i nogi chciały tak biec. Nie było tragedii. Po kilku kilometrach widziałem, że nie ma aż takiego musu na ten wodopój, więc najpierw psychologicznie przesunąłem w głowie trening w kierunku 8+4, a po ósemce stwierdziłem, że pobiegnę to ciągiem, chociaż dyszkę, bo zaczynało mnie już jednak męczyć ciepło, a tętno szło mocno w górę. Finalnie 11,5km czyli prawie całość z planu. Byłem wtedy na początku pętli i już nie miałem chęci dokręcać widząc jaki mam puls... Drugim zakresem tego nie nazwę, bo tętno bardzo wysokie, więc odczuciowo raczej tempo maratońskie, choć nogi fajnie biegły i miały ochotę na więcej. Serce i płuca mniej. Pół litra wody poszło na dwa łyki :uuusmiech: Na szczęście przy leśniczówce pan podlewał rośliny i zmoczył mi czapeczkę ,co choć na chwilę dało ochłodę. Powrót w wolnym truchcie ~5:20/km na tętnie ~159!!! Zmęczenie duże. Odwodnienie jeszcze większe. W takie upały nie ma żartów, trzeba uważać, żeby się nie zajechać, bo potem można kilka dni dochodzić do siebie. Poniżej wykres tętna pokazuje jak mocno powyżej średniej 173 byłem na końcu treningu. Upalne lato.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 02.08.2018
EASY
8km w lesie ~4:57 (wg Suunto, imho ciut szybciej)
Cały dzień latania i załatwiania ostatnich spraw przed wyjazdem. W tym upale masakra... Wyszedłem tylko na lekką ósęmkę się dotlenić i zrobić choć kilka kilometrów do kilometrażu. Później pakowałem się aż do wpół do pierwszej. Gorąco tak, że i tak trudno zasnąć...
Piątek 03.08.2018
wolne
Podróż i będą 3h w aucie po robocie. Początek urlopu. 18 dni wypoczynku Relacje mogą być teraz rzadsze, najwyżej uzupełnię po powrocie.
EASY
8km w lesie ~4:57 (wg Suunto, imho ciut szybciej)
Cały dzień latania i załatwiania ostatnich spraw przed wyjazdem. W tym upale masakra... Wyszedłem tylko na lekką ósęmkę się dotlenić i zrobić choć kilka kilometrów do kilometrażu. Później pakowałem się aż do wpół do pierwszej. Gorąco tak, że i tak trudno zasnąć...
Piątek 03.08.2018
wolne
Podróż i będą 3h w aucie po robocie. Początek urlopu. 18 dni wypoczynku Relacje mogą być teraz rzadsze, najwyżej uzupełnię po powrocie.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wróciłem, urlop udany, było ciekawie, ciepło, choć z bieganiem gorzej Więcej poniżej.
Sobota 04.08.2018
EASY
14km ~4:39/km ~HR151
Ciepło. Asfalt + Park gdzie łapałem choć trochę cienia. Tętno wysokie dość, ale to upał, bo samopoczucie normalne.
Niedziela 05.08.2018
LONG
35,1km 2:46:25 ~4:44/km +350m/-350m ~HR151
Po asfalcie, z plecakiem i wodą, pętlą półmaratonu w Jaworze, który mnie tak sponiewierał w czerwcu. Noga kręciła. Nawet podbieg który tam jest zrobiłem dwa razy. Po pierwszym wbiegu zrobiłem w tył zwrot, na dół i jeszcze raz zdobywałem to wzniesienie. Z każdym razem jak tam jestem górka jest dla mnie coraz łatwiejsza W dół bez szaleństw, ale żwawo po 4:10. Całość wyszła w dobrym tempie na fajnym samopoczuciu. Zmęczenie było, ale w normie. Najbardziej odczuwałem pragnienie. Podczas tego treningu wypiłem około 2 l płynów. Sporo. Na tym treningu czułem, że jest moc. Tydzień na ponad 93km.
Poniedziałek 06.08.2018
wycieczka piesza na Śnieżnik, około 5h
Wtorek 07.08.2018
BNP
8km 36:36 ~4:35/km + 6km 23:25 ~3:54/km + 1km 3:38 + 500m 1:44 ~3:18/km + 3km RAZEM 18,5km
Ciężki trening. Niby odcinki nie takie długie, ale upał, duchota i może jakieś lekkie zmęczenie sprawiły, że musiałem się tu sporo napracować. Już odcinek EASY żwawo, mimo, ze miałem tam kawałek pod mocny wiatr. Tętno średnie 146 czyli OK. Później tempo maratońskie, które przez 3-4km było miłe, a później zaczęło męczyć. Tętno średnie tego odcinka 169 czyli niby OK, ale końcówka już ponad 175! Już było naprawdę ciężko. Na koniec miał być odcinek progowy 2km, ale zamieniłem go na 1km + 500m mocno, bo już nie mogłem! Kilometr udało się zrobić w 3:38 ale w wielkiej męce i tętnie wyskakującym już ponad 185. Była bomba. Końcówka już na miękkich nogach z dojściem do tętna 194. Jestem bardzo zadowolony z tej jednostki, może czasy nie powalają, ale wysiłek w tej aurze był spory, a głowa jakoś wytrzymała.
-----------------------------------------
Środa 08.08.2018
pobudka o 4:00 i podróż do Zakopanego i od razu wycieczka, trasa Kiry-Ciemniak-Małołączniak-Kobylarz-Kiry. 15,5km i 1400m w górę.
Czwartek 09.08.2018
Na Morskie Oko, przez Świstówkę do Doliny Pięciu Stawów i z powrotem Doliną Roztoki. 24km i 1250m w górę.
Piątek 10.08.2018
Z Doliny Chochołowskiej przez Grzesia na Wołowiec i w dół zielonym z powrotem. 20km 1280m w górę.
Sobota 11.08.2018
Wszystkie 3 wymienione wycieczki to były wycieczki piesze z moją dziewczyną. Taki był główny cel wyjazdu, bo to nie był mój obóz biegowy tylko wspólne wakacje. Zresztą od czasów szkolnych to ja w Tatrach nie byłem, więc można powiedzieć, że jestem świeżakiem w tych górach i ich nie znam. Tempo mamy niezłe, zawsze sporo szybsze od tego co pokazują na znakach. Oczywiście ja jednak chciałem przy okazji po Tatrach pobiegać, jednak to okazało się nie takie proste... Przede wszystkim takie 8 godzinne marsze jednak mnie solidnie męczyły (chyba nawet bardziej niż bieganie ) i po powrocie, wieczorem nie miałem już sił na bieganie. Wstawanie rano o 5 i bieganie przed tymi długimi tripami też było dla mnie mało sensowne. Te 3 wycieczki uznałem więc za dobry trening Swój długi bieg planowałem na sobotę rano, w dzień odpoczynkowy dla nas. Był to też dzień załamania pogody. Od rana lało, z przerwami, ale akurat kiedy ja wychodziłem na trasę było oberwanie chmury... Przeczekałem w aucie 20 minut i kiedy padało już mniej wyszedłem na trening. Po kilku minutach gruchnęło wodą znowu. Momentalnie byłem cały mokry, aż do gaci, mimo kurtki, ale Inov Ultrashell nie jest na takie ulewy. Kamienie mokre, ja mokry, zrobiło mi się od tej wody nawet zimno i wtedy zrezygnowałem. To nie miało sensu, szczególnie jeśli miałbym się jeszcze rozchorować. Zły byłem okrutnie przez cały dzień... W sumie wyszły 3km biegu... Oczywiście później pogoda się poprawiła, przestało padać, ale ja już miałem wtedy inne zajęcia i plany. Dupa.
Niedziela 12.08.2018
Pieszo na Kasprowy Wierch i w dół. 14km 1100m w górę. Później już podróż do Katowic. Tatry piękne, było super, szkoda, że przebiegłem tam tylko 3 km... Bardzo szkoda. Trudno. Przynajmniej przechodziłem ponad 70.
------------------------------------------------
Poniedziałek 13.08.2018 - Poniedziałek 20.08.2018
Wakacje w Albanii
Dzień w dzień upał 32 stopnie. W samej Albanii ciekawie, bardziej dziko i swojsko niż np w Grecji. Zrobiłem tam tylko 2 upalne treningi (mimo, że biegałem dość wcześnie rano i tak był już palnik). Dyszkę po 4:47 i ósemkę po 4:49. Tyle. Poza tym plażing, smażing i relaksowanie oraz kilka wycieczek. Celem tego wyjazdu był maksymalny odpoczynek, zarówno po Tatrach jak i po całych ostatnich miesiącach. Też psychiczny. Potrzebowałem tego. Resetu od Poznania, od pracy, od codzienności, od spraw rodzinnych, bo ostatnie miesiące dały mi w kość. Udało się! Wróciłem z nową energią i nastawieniem.
Biegowo przez 2 tygodnie była bieda, forma ciut oklapła, co na 3 tygodnie przed ważnymi zawodami może wyglądać dla niektórych mało optymistycznie. Ale myślę, że ten głęboki odpoczynek wyjdzie mi właśnie na dobre. Teraz mam jeszcze 10 dni treningu, tak żeby wróciła dyspozycja sprzed urlopu i wystarczy. Wierzę, że będzie dobrze. Zresztą w książce, którą czytałem na urlopie trafiłem na historię Bannistera, który zrobił podobnie i to biorę za swoje alibi i motywator
Sobota 04.08.2018
EASY
14km ~4:39/km ~HR151
Ciepło. Asfalt + Park gdzie łapałem choć trochę cienia. Tętno wysokie dość, ale to upał, bo samopoczucie normalne.
Niedziela 05.08.2018
LONG
35,1km 2:46:25 ~4:44/km +350m/-350m ~HR151
Po asfalcie, z plecakiem i wodą, pętlą półmaratonu w Jaworze, który mnie tak sponiewierał w czerwcu. Noga kręciła. Nawet podbieg który tam jest zrobiłem dwa razy. Po pierwszym wbiegu zrobiłem w tył zwrot, na dół i jeszcze raz zdobywałem to wzniesienie. Z każdym razem jak tam jestem górka jest dla mnie coraz łatwiejsza W dół bez szaleństw, ale żwawo po 4:10. Całość wyszła w dobrym tempie na fajnym samopoczuciu. Zmęczenie było, ale w normie. Najbardziej odczuwałem pragnienie. Podczas tego treningu wypiłem około 2 l płynów. Sporo. Na tym treningu czułem, że jest moc. Tydzień na ponad 93km.
Poniedziałek 06.08.2018
wycieczka piesza na Śnieżnik, około 5h
Wtorek 07.08.2018
BNP
8km 36:36 ~4:35/km + 6km 23:25 ~3:54/km + 1km 3:38 + 500m 1:44 ~3:18/km + 3km RAZEM 18,5km
Ciężki trening. Niby odcinki nie takie długie, ale upał, duchota i może jakieś lekkie zmęczenie sprawiły, że musiałem się tu sporo napracować. Już odcinek EASY żwawo, mimo, ze miałem tam kawałek pod mocny wiatr. Tętno średnie 146 czyli OK. Później tempo maratońskie, które przez 3-4km było miłe, a później zaczęło męczyć. Tętno średnie tego odcinka 169 czyli niby OK, ale końcówka już ponad 175! Już było naprawdę ciężko. Na koniec miał być odcinek progowy 2km, ale zamieniłem go na 1km + 500m mocno, bo już nie mogłem! Kilometr udało się zrobić w 3:38 ale w wielkiej męce i tętnie wyskakującym już ponad 185. Była bomba. Końcówka już na miękkich nogach z dojściem do tętna 194. Jestem bardzo zadowolony z tej jednostki, może czasy nie powalają, ale wysiłek w tej aurze był spory, a głowa jakoś wytrzymała.
-----------------------------------------
Środa 08.08.2018
pobudka o 4:00 i podróż do Zakopanego i od razu wycieczka, trasa Kiry-Ciemniak-Małołączniak-Kobylarz-Kiry. 15,5km i 1400m w górę.
Czwartek 09.08.2018
Na Morskie Oko, przez Świstówkę do Doliny Pięciu Stawów i z powrotem Doliną Roztoki. 24km i 1250m w górę.
Piątek 10.08.2018
Z Doliny Chochołowskiej przez Grzesia na Wołowiec i w dół zielonym z powrotem. 20km 1280m w górę.
Sobota 11.08.2018
Wszystkie 3 wymienione wycieczki to były wycieczki piesze z moją dziewczyną. Taki był główny cel wyjazdu, bo to nie był mój obóz biegowy tylko wspólne wakacje. Zresztą od czasów szkolnych to ja w Tatrach nie byłem, więc można powiedzieć, że jestem świeżakiem w tych górach i ich nie znam. Tempo mamy niezłe, zawsze sporo szybsze od tego co pokazują na znakach. Oczywiście ja jednak chciałem przy okazji po Tatrach pobiegać, jednak to okazało się nie takie proste... Przede wszystkim takie 8 godzinne marsze jednak mnie solidnie męczyły (chyba nawet bardziej niż bieganie ) i po powrocie, wieczorem nie miałem już sił na bieganie. Wstawanie rano o 5 i bieganie przed tymi długimi tripami też było dla mnie mało sensowne. Te 3 wycieczki uznałem więc za dobry trening Swój długi bieg planowałem na sobotę rano, w dzień odpoczynkowy dla nas. Był to też dzień załamania pogody. Od rana lało, z przerwami, ale akurat kiedy ja wychodziłem na trasę było oberwanie chmury... Przeczekałem w aucie 20 minut i kiedy padało już mniej wyszedłem na trening. Po kilku minutach gruchnęło wodą znowu. Momentalnie byłem cały mokry, aż do gaci, mimo kurtki, ale Inov Ultrashell nie jest na takie ulewy. Kamienie mokre, ja mokry, zrobiło mi się od tej wody nawet zimno i wtedy zrezygnowałem. To nie miało sensu, szczególnie jeśli miałbym się jeszcze rozchorować. Zły byłem okrutnie przez cały dzień... W sumie wyszły 3km biegu... Oczywiście później pogoda się poprawiła, przestało padać, ale ja już miałem wtedy inne zajęcia i plany. Dupa.
Niedziela 12.08.2018
Pieszo na Kasprowy Wierch i w dół. 14km 1100m w górę. Później już podróż do Katowic. Tatry piękne, było super, szkoda, że przebiegłem tam tylko 3 km... Bardzo szkoda. Trudno. Przynajmniej przechodziłem ponad 70.
------------------------------------------------
Poniedziałek 13.08.2018 - Poniedziałek 20.08.2018
Wakacje w Albanii
Dzień w dzień upał 32 stopnie. W samej Albanii ciekawie, bardziej dziko i swojsko niż np w Grecji. Zrobiłem tam tylko 2 upalne treningi (mimo, że biegałem dość wcześnie rano i tak był już palnik). Dyszkę po 4:47 i ósemkę po 4:49. Tyle. Poza tym plażing, smażing i relaksowanie oraz kilka wycieczek. Celem tego wyjazdu był maksymalny odpoczynek, zarówno po Tatrach jak i po całych ostatnich miesiącach. Też psychiczny. Potrzebowałem tego. Resetu od Poznania, od pracy, od codzienności, od spraw rodzinnych, bo ostatnie miesiące dały mi w kość. Udało się! Wróciłem z nową energią i nastawieniem.
Biegowo przez 2 tygodnie była bieda, forma ciut oklapła, co na 3 tygodnie przed ważnymi zawodami może wyglądać dla niektórych mało optymistycznie. Ale myślę, że ten głęboki odpoczynek wyjdzie mi właśnie na dobre. Teraz mam jeszcze 10 dni treningu, tak żeby wróciła dyspozycja sprzed urlopu i wystarczy. Wierzę, że będzie dobrze. Zresztą w książce, którą czytałem na urlopie trafiłem na historię Bannistera, który zrobił podobnie i to biorę za swoje alibi i motywator
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 21.08.2018
EASY
rano: 15,6km ~4:49/km ~HR144
wieczorem: 4,8km ~7:00/km
RAZEM 20,4km
Samopoczucie Ok, tylko lekka blokada na płucach po przerwie urlopowej
Środa 22.08.2018
EASY
12,1km ~4:45/km
Późniejszym wieczorem, z czołówką po lesie. W końcu w Krynicy czeka mnie około 3h po ciemku.
EASY
rano: 15,6km ~4:49/km ~HR144
wieczorem: 4,8km ~7:00/km
RAZEM 20,4km
Samopoczucie Ok, tylko lekka blokada na płucach po przerwie urlopowej
Środa 22.08.2018
EASY
12,1km ~4:45/km
Późniejszym wieczorem, z czołówką po lesie. W końcu w Krynicy czeka mnie około 3h po ciemku.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 23.08.2018
Threshold / Interval / Repetition
2,4km + 2x100 + GR7' + 20' 5,6km ~3:34/km ~HR180 + przerwa 4'30'' + 1km 3:11 + p3' + 300m 52.7 + 1,8km
Trzeba było zrobić trening na przepalenie płuc i nóg po urlopie, żeby "wrócić". Planowałem 4+2+1+500 w tym progowo na spokojnej prędkości 3:40 bo to leniwie po urlopie, bo to po przerwie, bo to w końcu znowu upał stopni 30+ i w dodatku w lesie po jednak trochę piaszczystej nawierzchni. Dlatego też threshold podzieliłem na dwie części 4km + 2km - żeby dać radę. Pierwszy kilometr 3:34.5, samopoczucie dobre, ale wiadomo, że na początku człowiek ma siły to trzeba się nawet hamować żeby nie przesadzić. Drugi w kagańcu 3:38, tętno w normie, i już na trzecim kółku myślałem o tym żeby przerywane odcinki 4+2 pobiec za jednym zamachem. Trzeci 3:33.4. Wow! Jest moc a mi biegnie się dobrze. Jest ciepło, jestem mokry, ale chyba już się przyzwyczaiłem do upałów. Czwarty 3:33.8 i decyzja, że robię jeden odcinek, klasyczny, danielsowskie 20 minut. Piąty kilometr nadal szybko 3:34.3, ale tu już tętno mocno w górę. Wyszło po 3:34. Super! Zmęczenie było, ale takie w normie, byłem pobudzony, miałem ochotę na dalsze śmiganie. Chwila przerwy i tysiak. Jeden, mocno. Wyszło w 3:11. To nie był maks, ale nogi i płuca już paliły. Na koniec mocne 300 w 52.7. O to chodziło! Satisfied
Threshold / Interval / Repetition
2,4km + 2x100 + GR7' + 20' 5,6km ~3:34/km ~HR180 + przerwa 4'30'' + 1km 3:11 + p3' + 300m 52.7 + 1,8km
Trzeba było zrobić trening na przepalenie płuc i nóg po urlopie, żeby "wrócić". Planowałem 4+2+1+500 w tym progowo na spokojnej prędkości 3:40 bo to leniwie po urlopie, bo to po przerwie, bo to w końcu znowu upał stopni 30+ i w dodatku w lesie po jednak trochę piaszczystej nawierzchni. Dlatego też threshold podzieliłem na dwie części 4km + 2km - żeby dać radę. Pierwszy kilometr 3:34.5, samopoczucie dobre, ale wiadomo, że na początku człowiek ma siły to trzeba się nawet hamować żeby nie przesadzić. Drugi w kagańcu 3:38, tętno w normie, i już na trzecim kółku myślałem o tym żeby przerywane odcinki 4+2 pobiec za jednym zamachem. Trzeci 3:33.4. Wow! Jest moc a mi biegnie się dobrze. Jest ciepło, jestem mokry, ale chyba już się przyzwyczaiłem do upałów. Czwarty 3:33.8 i decyzja, że robię jeden odcinek, klasyczny, danielsowskie 20 minut. Piąty kilometr nadal szybko 3:34.3, ale tu już tętno mocno w górę. Wyszło po 3:34. Super! Zmęczenie było, ale takie w normie, byłem pobudzony, miałem ochotę na dalsze śmiganie. Chwila przerwy i tysiak. Jeden, mocno. Wyszło w 3:11. To nie był maks, ale nogi i płuca już paliły. Na koniec mocne 300 w 52.7. O to chodziło! Satisfied