Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę
Moderator: infernal
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
22.11 Piątek
Trening: 8km rozbieganie+zestaw ćwiczeń GS
Czas: 49:30
Avg pace: 6:10
Nosiło mnie dziś od rana w pracy na bieganie, normalnie mega ssanie, to dobry znak
Wiem, mogłam zaokrąglić ten mój dzisiejszy czas do 50min, ale było jednak szybciej o te pół minuty, więc nie popuszczę, bo jednak ociupinkę szybciej mi posżło
Najważniejsze, że przeszła mi duszność powysiłkowa. Jeszcze w zeszły wtorek nie mogłam dojść do siebie po bieganiu przez dobre parę godzin no i nawet, nawet zaczyna mi wchodzić to i owo. Oby tak dalej.
Na koniec porządne rozciąganko i ćwiczenia na siłę biegową (z pompkami w zestawie bleee).
A, z ciekawostek zdrowotnych jeszcze zapomniałam napisać, że byłam swego czasu u laryngo. Wniósł taki lament na temat mojej krzywej przegrody nosowej, jakbym miała z tego powodu nie dożyć następnego dnia nalegał na prostowanie jak najszybciej. Ale boję się. Znam przypadek kobiety, która się nie obudziła po narkozie po tym prostym zabiegu. I nie tylko to mnie zniechęca. A, mam do tego uszkodzoną trąbkę słuchową-na ten temat jednak nie miał koncepcji (np żeby ją naprawić)
Pójdę przy okazji do profesora, bo mam w lux medzie i spytam go, co on na to.
Ahoj!
Trening: 8km rozbieganie+zestaw ćwiczeń GS
Czas: 49:30
Avg pace: 6:10
Nosiło mnie dziś od rana w pracy na bieganie, normalnie mega ssanie, to dobry znak
Wiem, mogłam zaokrąglić ten mój dzisiejszy czas do 50min, ale było jednak szybciej o te pół minuty, więc nie popuszczę, bo jednak ociupinkę szybciej mi posżło
Najważniejsze, że przeszła mi duszność powysiłkowa. Jeszcze w zeszły wtorek nie mogłam dojść do siebie po bieganiu przez dobre parę godzin no i nawet, nawet zaczyna mi wchodzić to i owo. Oby tak dalej.
Na koniec porządne rozciąganko i ćwiczenia na siłę biegową (z pompkami w zestawie bleee).
A, z ciekawostek zdrowotnych jeszcze zapomniałam napisać, że byłam swego czasu u laryngo. Wniósł taki lament na temat mojej krzywej przegrody nosowej, jakbym miała z tego powodu nie dożyć następnego dnia nalegał na prostowanie jak najszybciej. Ale boję się. Znam przypadek kobiety, która się nie obudziła po narkozie po tym prostym zabiegu. I nie tylko to mnie zniechęca. A, mam do tego uszkodzoną trąbkę słuchową-na ten temat jednak nie miał koncepcji (np żeby ją naprawić)
Pójdę przy okazji do profesora, bo mam w lux medzie i spytam go, co on na to.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
23.11 Sobota
Trening: 7km, nieco krosowo
Czas: 43:14
Avg pace: 6:10
Dziś w planie 7km. Pobiegłam do lasku, troszkę tam jest i krosowo i nie całkiem płasko. Było fajnie. Muszę uważać na lewego dziada piszczela-coś jakby zaczął ćmić....
Czuję w sobie dużo mocy... czyżby to zasługa soi? Odkąd ją spożywam, siły mam że hej!
Dziś pierwszy raz w życiu jadłam kotlety sojowe, do tego makaron z mąki żytniej plus marchewa. Najadłam się jak bąk, szok.
Generalnie, odkąd makaron zwykły zamieniłam na ten żytni, to nie jestem tak ciągle głodna-jakby dawał energię na dłuższy czas. Polecam, jest pyszny a cenowo niewiele się różni od tego zwykłego. Do tego dwa razy szybciej się gotuje.
A jutro pierwszy bieg w ramach GP Łodzi, mam nadzieję, że znajdę ten park i się nie pogubię
Ahoj!
Trening: 7km, nieco krosowo
Czas: 43:14
Avg pace: 6:10
Dziś w planie 7km. Pobiegłam do lasku, troszkę tam jest i krosowo i nie całkiem płasko. Było fajnie. Muszę uważać na lewego dziada piszczela-coś jakby zaczął ćmić....
Czuję w sobie dużo mocy... czyżby to zasługa soi? Odkąd ją spożywam, siły mam że hej!
Dziś pierwszy raz w życiu jadłam kotlety sojowe, do tego makaron z mąki żytniej plus marchewa. Najadłam się jak bąk, szok.
Generalnie, odkąd makaron zwykły zamieniłam na ten żytni, to nie jestem tak ciągle głodna-jakby dawał energię na dłuższy czas. Polecam, jest pyszny a cenowo niewiele się różni od tego zwykłego. Do tego dwa razy szybciej się gotuje.
A jutro pierwszy bieg w ramach GP Łodzi, mam nadzieję, że znajdę ten park i się nie pogubię
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
24.11 Niedziela
Zawody: GP Łodzi 1 z 6
Dystans: 5km
Czas: 28 coś tam coś tam
Avg pace: 5:42
Pojechałam sporo przed czasem, bo nie znałam tej części Łodzi, była wielka mgła i bałam się zabłądzić ale nie było źle. Znalazłam park i poszłam do biura zawodów. Pogadałam trochę z Faddahem i jego małżonką, posiedziałam w biurze, bo było tam cieplutko i grzecznie czekałam na start. Wg szacunkowych danych miało być ok 300 osób, ale nie wszyscy przybyli, było na pewno mniej (to ci z zapisanych, ale nie opłaconych). Najpierw ruszyły patyczaki. Pierwsi przybyli już po ok. 35 minutach (wow!) i spotkałam wśród z nich zapoznanego ostatnio w Bełchatowie ultrasa o pseudonimie Badyl-pozdrawiam pytam go: jak to, że chodzi z kijkami a nie biegnie, a on na to, że właśnie zmienia numerek na biegowy, bo i chodzi i biega-tym samym będzie miał dwa medale z GP-nieźle.
Od Badyla dowiedziałam się, że robi się dwie pętle. Plan miałam jeden-nie być ostatnią kobietą-nie wiem, czy się udało. Łódzcy biegacze naprawdę szybko zapierdalają, a przy tak małej ilości ludzi taki przeciętniak jak ja bardzo szybko został odcedzony i zostałam na końcu stawki-niestety poniżej 5:00 to nie ma w ogóle o czym gadać.
Trasa spoko i dokładnie odmierzona-fajnie się biegło, bo było albo płasko, albo z górki i tylko jeden delikatny podbieg po drodze. Trochę asfaltem, trochę po liściach i po trawnikach. W ramach pakietu na mecie drożdżówa i gorąca herbata, ale kolejka była przeogromna, nie chciało mi się czekać. Fajnie było. Dużo roboty mnie jeszcze czeka... ech
A, poszczególne tempa: 5:26/5:48/5:46/5:46/5:53 słabizna.
Ahoj!
Zawody: GP Łodzi 1 z 6
Dystans: 5km
Czas: 28 coś tam coś tam
Avg pace: 5:42
Pojechałam sporo przed czasem, bo nie znałam tej części Łodzi, była wielka mgła i bałam się zabłądzić ale nie było źle. Znalazłam park i poszłam do biura zawodów. Pogadałam trochę z Faddahem i jego małżonką, posiedziałam w biurze, bo było tam cieplutko i grzecznie czekałam na start. Wg szacunkowych danych miało być ok 300 osób, ale nie wszyscy przybyli, było na pewno mniej (to ci z zapisanych, ale nie opłaconych). Najpierw ruszyły patyczaki. Pierwsi przybyli już po ok. 35 minutach (wow!) i spotkałam wśród z nich zapoznanego ostatnio w Bełchatowie ultrasa o pseudonimie Badyl-pozdrawiam pytam go: jak to, że chodzi z kijkami a nie biegnie, a on na to, że właśnie zmienia numerek na biegowy, bo i chodzi i biega-tym samym będzie miał dwa medale z GP-nieźle.
Od Badyla dowiedziałam się, że robi się dwie pętle. Plan miałam jeden-nie być ostatnią kobietą-nie wiem, czy się udało. Łódzcy biegacze naprawdę szybko zapierdalają, a przy tak małej ilości ludzi taki przeciętniak jak ja bardzo szybko został odcedzony i zostałam na końcu stawki-niestety poniżej 5:00 to nie ma w ogóle o czym gadać.
Trasa spoko i dokładnie odmierzona-fajnie się biegło, bo było albo płasko, albo z górki i tylko jeden delikatny podbieg po drodze. Trochę asfaltem, trochę po liściach i po trawnikach. W ramach pakietu na mecie drożdżówa i gorąca herbata, ale kolejka była przeogromna, nie chciało mi się czekać. Fajnie było. Dużo roboty mnie jeszcze czeka... ech
A, poszczególne tempa: 5:26/5:48/5:46/5:46/5:53 słabizna.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
27.11 Środa
Trening: Rozbieganie 7km
Czas: 44'
Avg pace: 6:24
W piękny, mroźny poranek, świat oszroniony, ładnie
Mroźne powietrze na razie mi nie służy, płuca jakieś wąskie-jam astmatyk, muszę się przyzwyczaić, z tego powodu szybsze tempo nie było możliwe-od razu łapałam duszność. Znalazłam filmik z GP Łodzi, widać jak "wbiegam" na metę... łomatko.
Się okazao, że ja w ogóle nie podnoszę nóg do góry, to takie człapanie jest. No i rotuję strasznie. Ale jak byście mieli takie uda jak ja, też byście nie podnosili ich wyżej huehue. Stwierdzam, że najgorszy problem z udami będzie-jak z nich schuść?
Tak więc podziękuję sztangom. Poza tym od przysiadów robi się odstający tyłek, ja mam już wystarczająco odstający-bez ćwiczeń
Liczę, że do wiosny będę smuklejsza-ale ciężko będzie-na zimę się przybiera. Póki co 2kg z hakiem zrzucone.
A, dziś na dworze zdobywałam komplementy od starszych panów-że ładny strój plus oklaski... śmiać się, czy płakać?
W domu rozciąganko i ćwiczenia siły biegowej.
No to spadam.
Ahoj!
Trening: Rozbieganie 7km
Czas: 44'
Avg pace: 6:24
W piękny, mroźny poranek, świat oszroniony, ładnie
Mroźne powietrze na razie mi nie służy, płuca jakieś wąskie-jam astmatyk, muszę się przyzwyczaić, z tego powodu szybsze tempo nie było możliwe-od razu łapałam duszność. Znalazłam filmik z GP Łodzi, widać jak "wbiegam" na metę... łomatko.
Się okazao, że ja w ogóle nie podnoszę nóg do góry, to takie człapanie jest. No i rotuję strasznie. Ale jak byście mieli takie uda jak ja, też byście nie podnosili ich wyżej huehue. Stwierdzam, że najgorszy problem z udami będzie-jak z nich schuść?
Tak więc podziękuję sztangom. Poza tym od przysiadów robi się odstający tyłek, ja mam już wystarczająco odstający-bez ćwiczeń
Liczę, że do wiosny będę smuklejsza-ale ciężko będzie-na zimę się przybiera. Póki co 2kg z hakiem zrzucone.
A, dziś na dworze zdobywałam komplementy od starszych panów-że ładny strój plus oklaski... śmiać się, czy płakać?
W domu rozciąganko i ćwiczenia siły biegowej.
No to spadam.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
29.11 Piątek
Trening: 4km rozbiegania+2km po 5'35
Czas: 36' coś tam
Piątek, tygodnia koniec i początek jakoś nie bardzo wierzyłam, że zrobię te 2kaemy po 5'35 no ale zrobiłam, nawet ociupinkę szybciej. Pewnie dlatego, że był pieroński wiater i miałam poczucie, że biegnę za wolno i generalnie, nie umiem się tak ustawić na konkretne i tak szybkie tempo. Wiem, dla kogoś to jest jak pierdnąć, a dla mnie to jednak wyczyn. Cieszę się więc, że się udało.
Dziś ostatni dzień orki w pracy, już ledwo zipię.. no i niech już będzie sobota rano
Ahoj!
Trening: 4km rozbiegania+2km po 5'35
Czas: 36' coś tam
Piątek, tygodnia koniec i początek jakoś nie bardzo wierzyłam, że zrobię te 2kaemy po 5'35 no ale zrobiłam, nawet ociupinkę szybciej. Pewnie dlatego, że był pieroński wiater i miałam poczucie, że biegnę za wolno i generalnie, nie umiem się tak ustawić na konkretne i tak szybkie tempo. Wiem, dla kogoś to jest jak pierdnąć, a dla mnie to jednak wyczyn. Cieszę się więc, że się udało.
Dziś ostatni dzień orki w pracy, już ledwo zipię.. no i niech już będzie sobota rano
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
1.12 Niedziela
Trening: Rozbieganie 8km
Czas: 49:57
Avg pace: 6:08
Krótki trening z Wolfem-początek, potem zawróciłam do domku Wolf miał dziś 14kaemów.
Wieje przeokrutnie. Ale było fajnie
Na koniec rozciąganie i ćwiczenia siły biegowej.
Ahoj!
Trening: Rozbieganie 8km
Czas: 49:57
Avg pace: 6:08
Krótki trening z Wolfem-początek, potem zawróciłam do domku Wolf miał dziś 14kaemów.
Wieje przeokrutnie. Ale było fajnie
Na koniec rozciąganie i ćwiczenia siły biegowej.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
3.12 Wtorek
Trening: 5km rozbieganie+5x100/100R w tempie 4:40
Ogółem wyszło 6.26km
Dziś mój pierwszy raz z rytmami. Poczytałam o nich u Danielsa i na portalu bieganie.pl były też jakieś artykuły. Nie wiem, czy dobrze rozumiem te rytmy, może ktoś ze starych "wyjadaczy" podpowie, albo mnie poprawi. Tzn. kumam tyle: po każdym odcinku rytmowym następuje wypoczynek w truchcie bądź marszu aż do pełnego odpoczynku, tak, aby kolejne powtórzenia były tak samo dobre jakościowo. Ja bardziej nie kumam wykonania tych rytmów, jak to ma technicznie wyglądać: czy to są tak jakby trochę skipy A, większe podnoszenie ud do góry i sylwetka wyprostowana? Gdzieś wyczytałam, że krok rytmowy to ok.2/3 zwykłego kroku biegowego. No i jak tak podnosiłam uda do góry, to wychodziło mi to całe bieganie na palcach, czy to tak ma być?
Nie wiem
Przydałby się jakiś film instruktażowy-szukałam, ale na tym, co znalazłam, to te rytmy wyglądały jak zwykłe przebieżki, z długim krokiem, pełnym grzebnięciem. No to już nie wiem, helpnijcie
Kumam też tyle, że rytmy to nie bieganie na maksa a bardziej skupienie się na prawidłowej technice biegu. Jakoś tak nie wiem, czy ja powinnam być zmęczona? Bo nie byłam nic a nic, chyba coś robię źle...
Średnie założone tempo na te rytmy u mnie to 4:40 no i plus minus tak wyszło, zresztą trudno się wkręcić w odpowiednie tempo na odcinku stumetrowym, czas szybko leci.
Na koniec oczywiście solidne rozciąganie i gimnastyka siłowa.
Ahoj!
Trening: 5km rozbieganie+5x100/100R w tempie 4:40
Ogółem wyszło 6.26km
Dziś mój pierwszy raz z rytmami. Poczytałam o nich u Danielsa i na portalu bieganie.pl były też jakieś artykuły. Nie wiem, czy dobrze rozumiem te rytmy, może ktoś ze starych "wyjadaczy" podpowie, albo mnie poprawi. Tzn. kumam tyle: po każdym odcinku rytmowym następuje wypoczynek w truchcie bądź marszu aż do pełnego odpoczynku, tak, aby kolejne powtórzenia były tak samo dobre jakościowo. Ja bardziej nie kumam wykonania tych rytmów, jak to ma technicznie wyglądać: czy to są tak jakby trochę skipy A, większe podnoszenie ud do góry i sylwetka wyprostowana? Gdzieś wyczytałam, że krok rytmowy to ok.2/3 zwykłego kroku biegowego. No i jak tak podnosiłam uda do góry, to wychodziło mi to całe bieganie na palcach, czy to tak ma być?
Nie wiem
Przydałby się jakiś film instruktażowy-szukałam, ale na tym, co znalazłam, to te rytmy wyglądały jak zwykłe przebieżki, z długim krokiem, pełnym grzebnięciem. No to już nie wiem, helpnijcie
Kumam też tyle, że rytmy to nie bieganie na maksa a bardziej skupienie się na prawidłowej technice biegu. Jakoś tak nie wiem, czy ja powinnam być zmęczona? Bo nie byłam nic a nic, chyba coś robię źle...
Średnie założone tempo na te rytmy u mnie to 4:40 no i plus minus tak wyszło, zresztą trudno się wkręcić w odpowiednie tempo na odcinku stumetrowym, czas szybko leci.
Na koniec oczywiście solidne rozciąganie i gimnastyka siłowa.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
5.12 Czwartek
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 42:45
Avg pace: 6:03
Bieganie jak bieganie. Wicher na "k", masakra. Ale nie szkodzi. Biegło się i tak spoko, a byłoby jeszcze lepiej, niestety wracają stare bóle podudzi w lewej nodze-zdaje się mięsień piszczelowy przedni.... Na początku tylko w lewej, po jakichś 5 kilosach i w prawej zaczęło trzeszczeć. Lewy bolał tak, że myślałam, że mi go rozerwie od wewnątrz-jak weszłam do domu, od razu musiałam zdjąć opaski kompresyjne-tak mnie to miejsce bolało, pulsowało..
Na bank to jest ciasnota przedziału powięziowego. Takie "drętwe" mam to miejsce w nodze i jakby lekko napuchnięte, choć nie, to nie opuchlizna, tylko jakby takie nabrzmienie
No nic, zobaczmy, jak będzie dalej. W sobotę w planach luźna dyszka.
Ahoj!
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 42:45
Avg pace: 6:03
Bieganie jak bieganie. Wicher na "k", masakra. Ale nie szkodzi. Biegło się i tak spoko, a byłoby jeszcze lepiej, niestety wracają stare bóle podudzi w lewej nodze-zdaje się mięsień piszczelowy przedni.... Na początku tylko w lewej, po jakichś 5 kilosach i w prawej zaczęło trzeszczeć. Lewy bolał tak, że myślałam, że mi go rozerwie od wewnątrz-jak weszłam do domu, od razu musiałam zdjąć opaski kompresyjne-tak mnie to miejsce bolało, pulsowało..
Na bank to jest ciasnota przedziału powięziowego. Takie "drętwe" mam to miejsce w nodze i jakby lekko napuchnięte, choć nie, to nie opuchlizna, tylko jakby takie nabrzmienie
No nic, zobaczmy, jak będzie dalej. W sobotę w planach luźna dyszka.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
8.12 Niedziela
Trening: 10km rozbieganie
Czas: 1h03
Avg pace: 6:13
No nie skusiłam się wczoraj na trening. Orkan sobie hulał, więc przełożyłam trening na dziś i to była i dobra i zła decyzja. Dobra, bo wyszło słonko i było piękne, błękitne niebo i wiatr zdecydowanie mniejszy. A zła, bo jednak dwa dni przerwy czynią różnicę i nasapałam się jak głupia. Nogi ciężkie i bolały, miał być spokojny bieg, a ja za szybko zaczęłam i potem zapłaciłam za głupotę
W parku biegaczy całe stada, pewnie jakieś grupowe treningi. Biegają całą szerokością i chodnika i ścieżki rowerowej, świat należy do nich, nie? A ja nie miałam zamiaru przeskakiwać na trawnik i w ostatniej chwili cała banda łaskawie się rozstąpiła
Piszczelowy lewy trochę ćmił i niżej też łącznie z zewnętrzną kostką. Zapisałam się do nowego ortopedy, bo zmienił się skład lekarzy w lux medzie-może będzie jakiś normalny i wyśle na jakieś usg czy cuś. Bo jak się okaże, że to ta ciasnota powięzi, to nie wiem, czy nie skuszę się iść pod nóż. Oczywiście, jeśli zabieg jest refundowany przez NFZ... Mam już dość tych bóli. W sumie w styczniu będzie rok, jak się z nimi rozprawiam-trochę długo, nie? Ale kurde, żeby tyle cierpieć i żaden konował nie widzi wskazań do zwykłego usg to też porażka.
Rubin miałaś rację-po rytmach nogi bolą na drugi dzień-a dokładnie zewnętrzne mięśnie ud-na codzień w moim bieganiu tak nóg wysoko nie wyprowadzam, więc poczułam to
Na koniec treningu oczywiście rozciąganie i ćwiczenia siły biegowej. Nie wiem, czy nie zmodyfikować planu na tą dychę na 4x w tygodniu, poszukam czegoś, może właśnie zamiast głupio oszczędzać nogę, to ruszać nią częściej, aż się przywyczai?
Ahoj!
Trening: 10km rozbieganie
Czas: 1h03
Avg pace: 6:13
No nie skusiłam się wczoraj na trening. Orkan sobie hulał, więc przełożyłam trening na dziś i to była i dobra i zła decyzja. Dobra, bo wyszło słonko i było piękne, błękitne niebo i wiatr zdecydowanie mniejszy. A zła, bo jednak dwa dni przerwy czynią różnicę i nasapałam się jak głupia. Nogi ciężkie i bolały, miał być spokojny bieg, a ja za szybko zaczęłam i potem zapłaciłam za głupotę
W parku biegaczy całe stada, pewnie jakieś grupowe treningi. Biegają całą szerokością i chodnika i ścieżki rowerowej, świat należy do nich, nie? A ja nie miałam zamiaru przeskakiwać na trawnik i w ostatniej chwili cała banda łaskawie się rozstąpiła
Piszczelowy lewy trochę ćmił i niżej też łącznie z zewnętrzną kostką. Zapisałam się do nowego ortopedy, bo zmienił się skład lekarzy w lux medzie-może będzie jakiś normalny i wyśle na jakieś usg czy cuś. Bo jak się okaże, że to ta ciasnota powięzi, to nie wiem, czy nie skuszę się iść pod nóż. Oczywiście, jeśli zabieg jest refundowany przez NFZ... Mam już dość tych bóli. W sumie w styczniu będzie rok, jak się z nimi rozprawiam-trochę długo, nie? Ale kurde, żeby tyle cierpieć i żaden konował nie widzi wskazań do zwykłego usg to też porażka.
Rubin miałaś rację-po rytmach nogi bolą na drugi dzień-a dokładnie zewnętrzne mięśnie ud-na codzień w moim bieganiu tak nóg wysoko nie wyprowadzam, więc poczułam to
Na koniec treningu oczywiście rozciąganie i ćwiczenia siły biegowej. Nie wiem, czy nie zmodyfikować planu na tą dychę na 4x w tygodniu, poszukam czegoś, może właśnie zamiast głupio oszczędzać nogę, to ruszać nią częściej, aż się przywyczai?
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
9.12 Poniedziałek
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 44'
Avg pace: 6:10
Nogi z rana jakieś drewniane, a za oknem ulewa na całego i wiater pieroński. Iść nie iść? To poszłam, nie miałam nic lepszego do roboty, a do pracy na 14:00
Bieg polegał dziś głównie na skipach w celu omijania kałuż, ale i tak się zapadałam w błotku, urąbałam się jak ostatnia świnka-nie mogłam doszorować czarnych stóp w kąpieli Na koniec jakiś baran wielkim bi em dablju mało mnie nie rozjechał i żeby nie było-biegłam po dobrej stronie jezdni. Zasapałam się, bo za ciepło się ubrałam.
To chyba by było na tyle na dziś.
Ahoj!
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 44'
Avg pace: 6:10
Nogi z rana jakieś drewniane, a za oknem ulewa na całego i wiater pieroński. Iść nie iść? To poszłam, nie miałam nic lepszego do roboty, a do pracy na 14:00
Bieg polegał dziś głównie na skipach w celu omijania kałuż, ale i tak się zapadałam w błotku, urąbałam się jak ostatnia świnka-nie mogłam doszorować czarnych stóp w kąpieli Na koniec jakiś baran wielkim bi em dablju mało mnie nie rozjechał i żeby nie było-biegłam po dobrej stronie jezdni. Zasapałam się, bo za ciepło się ubrałam.
To chyba by było na tyle na dziś.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
11.12 Środa
Trening: 3km rozbieganie+3km po 5'35
Czas: 35'
Rano pierońska mgła, zgnilizna, mżawka... mokro, szpetnie. Ale nie ma, że się nie chce, trening to trening. Mózg był zaprogramowany na te 3km po 5'35 i nie było wyjścia, trzeba było zrobić. Wytrzymałam... Nawet mnie piszczelowy przedni bolał mniej a nawet wcale, jak przyspieszyłam ale powiem uczciwie-ostatnie 600 metrów było odliczaniem każdej kolejnej setki trudne to szybsze bieganie.
Przy ćwiczeniu core łupało mnie jedno miejsce (już od jakiegoś czasu)-ale dziś po biegu już nie mogę podnosić lewej nogi do góry. Nie wiem, jakby ból kości, mięśni-trudno to ocenić.. zaznaczyłam "to" miejsce-co to do cholery jest? Oczywiście to nie moja fota, żeby nie było
W piątek spokojna dyszka.
Ahoj!
Trening: 3km rozbieganie+3km po 5'35
Czas: 35'
Rano pierońska mgła, zgnilizna, mżawka... mokro, szpetnie. Ale nie ma, że się nie chce, trening to trening. Mózg był zaprogramowany na te 3km po 5'35 i nie było wyjścia, trzeba było zrobić. Wytrzymałam... Nawet mnie piszczelowy przedni bolał mniej a nawet wcale, jak przyspieszyłam ale powiem uczciwie-ostatnie 600 metrów było odliczaniem każdej kolejnej setki trudne to szybsze bieganie.
Przy ćwiczeniu core łupało mnie jedno miejsce (już od jakiegoś czasu)-ale dziś po biegu już nie mogę podnosić lewej nogi do góry. Nie wiem, jakby ból kości, mięśni-trudno to ocenić.. zaznaczyłam "to" miejsce-co to do cholery jest? Oczywiście to nie moja fota, żeby nie było
W piątek spokojna dyszka.
Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
14.12 Sobota
Trening: Rozbieganie 10km
Avg pace: 6:16
Spokojniej się nie dało, nie pamiętam, to było dawno i nieprawda. A, biegłam na głodny żołądek i końcówka już trochę na rezerwie-biegam na głodzie, bo zależy mi na redukcji.
15.12 Niedziela
GP Łodzi 2 z 6
Dystans: 5km-ja zrobiłam 6.6 (miało być treningowo 7, ale nie chciało mi się już po przekroczeniu linii mety wyrabiać do tej siódemki dla liczby-bez sensu).
Czas: 30:53
Tym razem z Wolfem, treningowo. Wolf miał w planie 15km, więc dołączył na ostatnią piątkę. Słabiutka byłam, dyszałam jak głupia, rwane tempo-to nie był mój dzień. Wyskoczyło mi zimno na buzi i to już powinno mi dać do myślenia-że nadchodzi albo osłabienie, albo przeziębienie. No i prognoza się sprawdziła. Przemarzłam jakoś w tą niedzielę i już po powrocie do domu złapał mnie mega katar. Ale nie byliśmy ostatni
Nawet znalazłam filmik, który uwidacznia wszystkie moje ułomności związane z "bieganiem"-najgorsze jest to, że w ogóle nie zginam nóg w kolanach, truchtam na wyprostowanych nogach-czyli biegnę na misia dobrze, że są takie filmy z zawodów, można wyhaczyć swoje błędy i je poprawiać.
W związku z przeziębieniem wyszłam pobiegać dopiero dziś-to był jednak durny pomysł, nie do końca przegnałam choróbsko i w sumie biegłam na przetrwanie... planowo miało być:
18.12 Środa
Trening: 6km rozbieganie+8x100 rytmy
Wróciłam z pracy po 15:00, zjadłam obiad a potem położyłam się na chwilę na boku..i wstałam w wielkim szoku tuż przed 19:00
Żałuję, że poszłam. To 6km było na przetrwanie... rytmy zrobiłam, ale kompletnie poza swoim tempem, za wolno. I zamiast 8 powtórzeń, zrobiłam 6-w trakcie odpoczywania niestety jest już za zimno i trochę mnie przewiało... mam nadzieję, że nie zejdę przed świętami
No i starałam się ze wszystkich sił podnosić uda wyżej, zginać te kulasy, co powiem szczerze nieźle mnie wymęczyło.
A z innych wieści... poszłam na wizytę do nowego orto... miałam wielkie szczęście-trafiłam na ortopedę, który biega. Okazał się świetnym fachowcem i generalnie fajnym człowiekiem, ze zrozumieniem dla pacjenta. Opowiadam więc o tym piszczelu, napomykam o USG, a lekarz na to: phi, USG to nic nie da. Se myślę: acha, no to pozamiatane. Ale lekarz wypytuje dalej, gdzie biegam, na jakich zawodach, ile biegam, i tak opowiadam i opowiadam, on też trochę o tym swoim bieganiu i mówi: i co ja mam z panią zrobić.. klepie sobie coś cały czas na komputerku, gadamy i gadamy z dobre pół godziny-podaje mi wydrukowane dokumenty i mówi: ma tu pani skierowanie na rezonans magnetyczny. SZOK! Osłupiałam! Zrobiłam oczy jak 5 złotych, serdecznie podziękowałam, i wyleciałam z gabinetu jak na skrzydłach-nigdy nie opuszczałam chyba z taką radością gabinetu lekarskiego!!!! Hurra. Badanie umówione na 8stycznia!! Ale żeby nie było tak kolorowo, wracając do domu miałam pecha-awaria tramwaju...i z tym swoim przeziębieniem drałowałam pieszo dobrych parę kaemów do kolejnego przystanku tramwajowego, gdzie z kolei tramwaj umknął mi sprzed nosa... oblana siódmymi potami nie miałam już siły go gonić po tym przymusowym spacerze
A druga dobra wieść a przy okazji mała reklama firmy Compressport- wracając ze środowego treningu w zeszłym tygodniu zauważyłam, że na jednej opasce puściło mi oczko... napisałam do producenta, kazali odesłać opaski i już kolejnego dnia wysłali mi nową parę na wymianę!! Firma lux. Będę wiernym klientem
Matko, ale się rozpisałam. Chciałam jeszcze dodać fotę z 2 GP z Wolfem, ale to już kolejnym razem.
Ahoj!
Trening: Rozbieganie 10km
Avg pace: 6:16
Spokojniej się nie dało, nie pamiętam, to było dawno i nieprawda. A, biegłam na głodny żołądek i końcówka już trochę na rezerwie-biegam na głodzie, bo zależy mi na redukcji.
15.12 Niedziela
GP Łodzi 2 z 6
Dystans: 5km-ja zrobiłam 6.6 (miało być treningowo 7, ale nie chciało mi się już po przekroczeniu linii mety wyrabiać do tej siódemki dla liczby-bez sensu).
Czas: 30:53
Tym razem z Wolfem, treningowo. Wolf miał w planie 15km, więc dołączył na ostatnią piątkę. Słabiutka byłam, dyszałam jak głupia, rwane tempo-to nie był mój dzień. Wyskoczyło mi zimno na buzi i to już powinno mi dać do myślenia-że nadchodzi albo osłabienie, albo przeziębienie. No i prognoza się sprawdziła. Przemarzłam jakoś w tą niedzielę i już po powrocie do domu złapał mnie mega katar. Ale nie byliśmy ostatni
Nawet znalazłam filmik, który uwidacznia wszystkie moje ułomności związane z "bieganiem"-najgorsze jest to, że w ogóle nie zginam nóg w kolanach, truchtam na wyprostowanych nogach-czyli biegnę na misia dobrze, że są takie filmy z zawodów, można wyhaczyć swoje błędy i je poprawiać.
W związku z przeziębieniem wyszłam pobiegać dopiero dziś-to był jednak durny pomysł, nie do końca przegnałam choróbsko i w sumie biegłam na przetrwanie... planowo miało być:
18.12 Środa
Trening: 6km rozbieganie+8x100 rytmy
Wróciłam z pracy po 15:00, zjadłam obiad a potem położyłam się na chwilę na boku..i wstałam w wielkim szoku tuż przed 19:00
Żałuję, że poszłam. To 6km było na przetrwanie... rytmy zrobiłam, ale kompletnie poza swoim tempem, za wolno. I zamiast 8 powtórzeń, zrobiłam 6-w trakcie odpoczywania niestety jest już za zimno i trochę mnie przewiało... mam nadzieję, że nie zejdę przed świętami
No i starałam się ze wszystkich sił podnosić uda wyżej, zginać te kulasy, co powiem szczerze nieźle mnie wymęczyło.
A z innych wieści... poszłam na wizytę do nowego orto... miałam wielkie szczęście-trafiłam na ortopedę, który biega. Okazał się świetnym fachowcem i generalnie fajnym człowiekiem, ze zrozumieniem dla pacjenta. Opowiadam więc o tym piszczelu, napomykam o USG, a lekarz na to: phi, USG to nic nie da. Se myślę: acha, no to pozamiatane. Ale lekarz wypytuje dalej, gdzie biegam, na jakich zawodach, ile biegam, i tak opowiadam i opowiadam, on też trochę o tym swoim bieganiu i mówi: i co ja mam z panią zrobić.. klepie sobie coś cały czas na komputerku, gadamy i gadamy z dobre pół godziny-podaje mi wydrukowane dokumenty i mówi: ma tu pani skierowanie na rezonans magnetyczny. SZOK! Osłupiałam! Zrobiłam oczy jak 5 złotych, serdecznie podziękowałam, i wyleciałam z gabinetu jak na skrzydłach-nigdy nie opuszczałam chyba z taką radością gabinetu lekarskiego!!!! Hurra. Badanie umówione na 8stycznia!! Ale żeby nie było tak kolorowo, wracając do domu miałam pecha-awaria tramwaju...i z tym swoim przeziębieniem drałowałam pieszo dobrych parę kaemów do kolejnego przystanku tramwajowego, gdzie z kolei tramwaj umknął mi sprzed nosa... oblana siódmymi potami nie miałam już siły go gonić po tym przymusowym spacerze
A druga dobra wieść a przy okazji mała reklama firmy Compressport- wracając ze środowego treningu w zeszłym tygodniu zauważyłam, że na jednej opasce puściło mi oczko... napisałam do producenta, kazali odesłać opaski i już kolejnego dnia wysłali mi nową parę na wymianę!! Firma lux. Będę wiernym klientem
Matko, ale się rozpisałam. Chciałam jeszcze dodać fotę z 2 GP z Wolfem, ale to już kolejnym razem.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
20.12 Piątek
Trening: Rozbieganie 10km
Czas: 1h04
Avg pace: 6:23
Słabiutko dziś było. Jak dobrze, że ten tydzień się skończył... nie oszalałam i nie osiwiałam w pracy, ale było blisko... nie tylko ze względu na nawał roboty.
Co do treningu. Uparłam się na to zginanie kulasów w kolanach i wyższe wyprowadzanie ud.. topornie mi to idzie... szkoda, że trzy lata straciłam na bylejakie szuranie-nie wiem, czy ogarnę wszystkie błędne (utrwalone) nawyki.
Gdybym mogła cofnąć czas i zaczynałabym przygodę biegową, od pierwszych kroków skupiłabym się na poprawnym bieganiu.
Umęczyłam się, że hej. Widać po tempie.
Zaraz zrobię jeszcze core....
Idą święta... ja nie lubię świąt. I już nie polubię. Jest to dla mnie ciężki czas. Najlepiej przespałabym go i obudziła się już jak będzie po wszystkim. Chyba trochę przez to, że za wielu moich bliskich odeszło; a trochę też przez swoją pracę-totalnie obrzydziła mi ten czas, do tego stopnia, że grudzień jest dla mnie miesiącem najbardziej znielubianym w całym roku.
Niemniej jednak życzę Wam wszystkim zdrowych i spokojnych. Ja marzę o spokojnych świętach.
Idę się pakować.
Ahoj!
Trening: Rozbieganie 10km
Czas: 1h04
Avg pace: 6:23
Słabiutko dziś było. Jak dobrze, że ten tydzień się skończył... nie oszalałam i nie osiwiałam w pracy, ale było blisko... nie tylko ze względu na nawał roboty.
Co do treningu. Uparłam się na to zginanie kulasów w kolanach i wyższe wyprowadzanie ud.. topornie mi to idzie... szkoda, że trzy lata straciłam na bylejakie szuranie-nie wiem, czy ogarnę wszystkie błędne (utrwalone) nawyki.
Gdybym mogła cofnąć czas i zaczynałabym przygodę biegową, od pierwszych kroków skupiłabym się na poprawnym bieganiu.
Umęczyłam się, że hej. Widać po tempie.
Zaraz zrobię jeszcze core....
Idą święta... ja nie lubię świąt. I już nie polubię. Jest to dla mnie ciężki czas. Najlepiej przespałabym go i obudziła się już jak będzie po wszystkim. Chyba trochę przez to, że za wielu moich bliskich odeszło; a trochę też przez swoją pracę-totalnie obrzydziła mi ten czas, do tego stopnia, że grudzień jest dla mnie miesiącem najbardziej znielubianym w całym roku.
Niemniej jednak życzę Wam wszystkim zdrowych i spokojnych. Ja marzę o spokojnych świętach.
Idę się pakować.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
22.12 Niedziela
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 43:53
Avg pace: 6:11
Na swoich starych śmieciach, czyli w Knurowie na Śląsku niewiele pamiętam, dawno to było
24.12 Wtorek
Trening: 4km rozbieganie+4x100m P na 85%+SB
Czas: 44:08-bo przecież jakoś do domu musiałam wrócić, więc w sumie 7km wpadło łącznie
Niby teren w okolicy pofałdowany, a ciężko znaleźć poczciwą górę w okolicy-niezbyt chyba ona była stroma, bo nawet na garminie ze zgranego treningu żadnego podbiegu nie widać, no cóż, bywa. Zrobiłam tego w sumie 5 sztuk i potruchtałam potem do domu.
26.12 Czwartek
Trening: Rozbieganie 12km spokojnym tempem na zaliczenie+SB
Czas: 1:17:23
Avg pace: 6:27
Osz w mordę, świąteczne obżartswo dało o sobie znać... start był baaardzo ciężki, ale trzeba było się szybko ogarniać, podbiegi i zbiegi w Bojkowie czekały wiało niemiłosiernie, mimo, żem ciężka, myślałam, że zwieje mnie na pobliskie pola Truchtam se więc i walczę z wichrem a tu na mnie leci z pól wielki wiejski psiak owczarkopodobny. Zamarłam, nie wiedziałam, co robić. W koło żywego ducha.. zatrzymałam się, dałam obwąchać, pies zaczął się łasić i merdać ogonem i postanowił mi biegowo potowarzyszyć przez jakieś 2-3 kilometry-potem mu się znudziło, szkoda, że akurat jak robiłam nawrotkę i czekał mnie dłuuuugaśny, zakręcony podbieg
Jak wracałam, wicher z pól zachęcał do powrotu do domu..ale nie dałam się i wykulałam tą nieszczęsną dwunastkę... mój Boże, jak ja mogłam tyle biegać do tego maratonu, to nie wiem!!! Musiałam być mocno zdeterminowana
Dziś ostatni dzień dyspensy dietetycznej-stwierdziłam, że na czas świąt nie będę sobie odmawiać-i tak niewiele przyjemności zostało mi z życia, a co! A od jutra wracam do rzeczywistości, niestety w tym do pracy 13-21
Ahoj!
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 43:53
Avg pace: 6:11
Na swoich starych śmieciach, czyli w Knurowie na Śląsku niewiele pamiętam, dawno to było
24.12 Wtorek
Trening: 4km rozbieganie+4x100m P na 85%+SB
Czas: 44:08-bo przecież jakoś do domu musiałam wrócić, więc w sumie 7km wpadło łącznie
Niby teren w okolicy pofałdowany, a ciężko znaleźć poczciwą górę w okolicy-niezbyt chyba ona była stroma, bo nawet na garminie ze zgranego treningu żadnego podbiegu nie widać, no cóż, bywa. Zrobiłam tego w sumie 5 sztuk i potruchtałam potem do domu.
26.12 Czwartek
Trening: Rozbieganie 12km spokojnym tempem na zaliczenie+SB
Czas: 1:17:23
Avg pace: 6:27
Osz w mordę, świąteczne obżartswo dało o sobie znać... start był baaardzo ciężki, ale trzeba było się szybko ogarniać, podbiegi i zbiegi w Bojkowie czekały wiało niemiłosiernie, mimo, żem ciężka, myślałam, że zwieje mnie na pobliskie pola Truchtam se więc i walczę z wichrem a tu na mnie leci z pól wielki wiejski psiak owczarkopodobny. Zamarłam, nie wiedziałam, co robić. W koło żywego ducha.. zatrzymałam się, dałam obwąchać, pies zaczął się łasić i merdać ogonem i postanowił mi biegowo potowarzyszyć przez jakieś 2-3 kilometry-potem mu się znudziło, szkoda, że akurat jak robiłam nawrotkę i czekał mnie dłuuuugaśny, zakręcony podbieg
Jak wracałam, wicher z pól zachęcał do powrotu do domu..ale nie dałam się i wykulałam tą nieszczęsną dwunastkę... mój Boże, jak ja mogłam tyle biegać do tego maratonu, to nie wiem!!! Musiałam być mocno zdeterminowana
Dziś ostatni dzień dyspensy dietetycznej-stwierdziłam, że na czas świąt nie będę sobie odmawiać-i tak niewiele przyjemności zostało mi z życia, a co! A od jutra wracam do rzeczywistości, niestety w tym do pracy 13-21
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
29.12 Niedziela
Trening: 4km rozbieganie+ 6x100m podbiegi
Zrobione, zapomniane trener rzekł abym wyżej kolana podnosiła na podbiegach, co uczyniłam. Wieczór był bardzo bolący w miejscach przyczepów biodrowych
31.12 Wtorek
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 42:45
Avg pace: 6:06
Po pracy, czyli ok. godz 16:00. Paskudnie, mgła, strzały przedsylwkowe i jacyś palanci w parku rzucający we mnie petardami, musiałam się ewakuować czułam bolące uda po zewnętrznych stronach jeszcze po tych aktywnych podbiegach.
2.01 Czwartek
Trening: 4km rozbieganie+3km po 5'30
Dziś pierwsza treningowa porażka. Ni cholery nie umiałam utrzymać tego 5'30, wytrzymałam raptem pierwszy kilometr. Na drugim złapała mnie kolka, więc już tylko 5'42, a na trzecim zwątpiłam w sens tej masakry i się poddałam-wyszło po 5'45. No nie jest to moje tempo i raczej nigdy nie będzie. Powietrze ostre (temp. odczuwalna -4) a jam astmatyk, więc było mi ciężko, dusiłam się. I jakaś taka frustracja mnie naszła.
Następnym razem skorzystam z bieżni mechanicznej-tylko czy to nie będzie oszustwo-wszak na bieżni łatwiej?
Jak schuść z ud-wie ktoś? (U mnie bieganie nie działa )
Dobra idę zrobić jeszcze siłę, bo muszę zmykać do roboty.
Ahoj!
Trening: 4km rozbieganie+ 6x100m podbiegi
Zrobione, zapomniane trener rzekł abym wyżej kolana podnosiła na podbiegach, co uczyniłam. Wieczór był bardzo bolący w miejscach przyczepów biodrowych
31.12 Wtorek
Trening: 7km rozbieganie
Czas: 42:45
Avg pace: 6:06
Po pracy, czyli ok. godz 16:00. Paskudnie, mgła, strzały przedsylwkowe i jacyś palanci w parku rzucający we mnie petardami, musiałam się ewakuować czułam bolące uda po zewnętrznych stronach jeszcze po tych aktywnych podbiegach.
2.01 Czwartek
Trening: 4km rozbieganie+3km po 5'30
Dziś pierwsza treningowa porażka. Ni cholery nie umiałam utrzymać tego 5'30, wytrzymałam raptem pierwszy kilometr. Na drugim złapała mnie kolka, więc już tylko 5'42, a na trzecim zwątpiłam w sens tej masakry i się poddałam-wyszło po 5'45. No nie jest to moje tempo i raczej nigdy nie będzie. Powietrze ostre (temp. odczuwalna -4) a jam astmatyk, więc było mi ciężko, dusiłam się. I jakaś taka frustracja mnie naszła.
Następnym razem skorzystam z bieżni mechanicznej-tylko czy to nie będzie oszustwo-wszak na bieżni łatwiej?
Jak schuść z ud-wie ktoś? (U mnie bieganie nie działa )
Dobra idę zrobić jeszcze siłę, bo muszę zmykać do roboty.
Ahoj!