I po zawodach. Napisze pokrótce jak to wyglądało.
Dojechaliśmy do Sierakowa w sobotę zaraz po południu. Odbiór pakietu, zakup stroju do triatlonu, jakiś obiad, małe rozjechanie na rowerze - niecałe 10 km, zapoznanie się z poszczególnymi trasami, przygotowania i do spania.
Obudziliśmy się po 7, małe śniadanie, zaprowadzenie rowerów i całego ekwipunku do boksu zmian i udaliśmy się na start. Mała rozgrzewka i gwizdek startu.
Pływanie.
Pływanie jak dla mnie był to najgorszy odcinek z 3 konkurencji. Po 25 m uświadomiłem sobie, że trening tylko na basenie to 2 różne światy. Nie potrafiłem płynąć kraulem z głową pod wodą, żabką z resztą też, odruch łapania powietrza przy zanurzaniu głowy był zbyt silny,(podobnie czułem się gdy uczyłem się 1 raz pływania z głową pod wodą) do tego fale i kilkadziesiąt innych osób kotłujących się obok, i pływanie w piance które ograniczało ruchy. Płynąłem na zmianę żabką i kraulem z głową na wierzchu, do mety dzięki temu dotarłem jako jeden z ostatnich. Z wody wychodziłem na miękkich nogach, jak chyba każdy, do pomocy na mecie pływania były 4 osoby.
Do poprawy
* trening w zbiornikach otwartych,
* pływanie w piance,
* pływanie w grupie,
Rower
Od mety pływania do rowerów było jakieś 100 m biegu pod górkę do strefy zmian. Szybkie zrzucenie pianki, zakładanie butów, kask, żele batony itd. i w drogę. Do pokonania były 4 pętle po 22,5 km. Pierwsza pętla rewelacja, jest moc, mijam kilku zawodników którzy wyjechali przede mną, nabieram pewności siebie, wiem, że sporo jeździłem po pofałdowanej trasie dzięki czemu podjazdy nie robią na mnie większego wrażenia, wyprzedzam przeważnie na nich, niestety z uwagi na wolniejszy rower nieraz wyprzedzani pod górę biorą mnie na zjazdach. Mijam 1 pętle po ok 1-1,5 km zaczynają się problemy, czuje, że luzuje mi się pedał, kręcę dalej w końcu zatrzymuje się i pedał odpada - co za porażka, próbuje jeszcze go zamocować może jakoś się utrzyma, ruszam ale nic z tego, bez śruby nie pojadę dalej, muszę wrócić na start tam może mają serwis może ktoś mi pomoże, spokojnym spacerem prawie pogodzony z wykluczeniem ze startu wracam. Na starcie spotykam sędziów, organizatorów i dyrektora imprezy, ściąga on serwisantów - nikt nie ma takiej śruby, czekam, poszukiwania trwają, znajduje się jedna śruba, niestety za długa, w końcu podjeżdża jakiś facet potężnym jeepem orientujemy się, że na stelażu mocującym bagażnik na dachu ma chyba takie śruby, zgadza się on żebyśmy jedną "pożyczyli" , okazuje się, że śruba pasuje, emocje wracają, jednak będzie szansa, dyrektor imprezy mówi, żebym ruszał, że jeszcze zmieszczę się w limicie. Ruszam, prawie 1,5 h straty ale jestem jeszcze w imprezie, wiem, że prawdopodobnie będę ostatni ale dam z siebie wszystko, wiem, że nadrobię na biegu, to moja dyscyplina.
JADĘ!!! Wyprzedzam na 2 pętli z 10 osób, pytam którą mają pętlę, wszyscy już na ostatniej, czyli ja na 2 oni na 4. Ale nic jadę, daje z siebie wszystko. 2 .... 3 .... 4 ... pętla nie czuje większego zmęczenia może trochę na końcówce 4 pętli mimo strasznego skwaru rower poszedł wyśmienicie ....Jest to już koniec 4 pętli, czekają na mnie, szybkie zejście z roweru, słaniam się na nogach, jakoś dochodzę do strefy zmian, biorę żele, gpsa i ruszam.
Do poprawy:
* szybkość,
* wytrzymałość,
* rower
Bieg
Na początku spokojnie. Do pokonania 5 pętli po 4 km z groszami. Na 1 pytam ludzi którą już biegną, większość jest na 3 lub 4. Żar leje się z nieba. Co chwile punkty odżywcze, punkty odświeżania z szlauchami i butelkami do polewania z wodą. Cały czas wyprzedzam, widzę, że sporo osób idzie, podbiegi niewielkie ale zmęczenie daje się we znaki. 2 ... 3 ... 4 .... pętla nie czuje aż takiego zmęczenia, ostrzegano mnie o zbytnim nie szarżowaniu wiec staram się ograniczać w końcu to mój 1 raz. Cały czas wyprzedzam, niektóre osoby nawet dubluje. Na 4 pytam kilka mijanych osób którą robią pelę. Okazuje się, że nie będę ostatni. Na 5 pętli jest już nas kilka osób ... i ostatnie 100 m po stadionie do mety, biegnę ile sił, widzę metę, na zegarze 6:50:xx i koniec. Okazuje się, że jeszcze kilka osób jest za mną mimo takie straty na rowerze. Staje, nogi jak z waty, dostaje medal, 2 koszulki, idę schować się do namiotu przed piekielnym upałem. Szyja i ręce spalone od słońca, ja wykończony ale zostałem IRONMANEM
Do poprawy
* szybkość
* wytrzymałość
Impreza super, od osób startujących w innych tego typu imprezach np w Suszu słyszę, że najlepsza organizacja imprezy z dotychczasowych, od jednego usłyszałem nawet że w skali od 1 - 10 Susz 1:9 Sieraków jeśli chodzi o organizację. Ja jestem bardzo zadowolony. Start obnażył moje słabe i silne strony, jest nad czym pomyśleć i co poprawiać.
Teraz 2 tyg odpoczynku i czas na postawienie nowego celu, przemyślenie wielu spraw.
Mała galeria na FB
https://www.facebook.com/media/set/?set ... 758&type=1
niestety z biegu nie udało mi się jeszcze znaleźć żadnego zdjęcia, może coś się jeszcze znajdzie.
zdrówko
Piter82
Napisz komentarz