Sobota 10.03.2018
Zimowy Ultramaraton Karkonoski
53,73km (wg mojego Suunto) 5:44:15 12miejsce OPEN
Mimo gorszego samopoczucia w ostatnich dniach, rano wstałem rześki i zdrowy. Tak mi się wydawało. Ale może to adrenalina już działała. Szybka owsianka, łazienka, ostatnie szykowanie. Około 6.00 rano byłem już na miejscu zbiórki. Zgłosiłem się do odprawy sprzętu i zasiadłem wygodnie w autokarze. Droga była długa. Z Karpacza do Szklarskiej ponad pół godziny, przez co już na samym starcie nie było długiego oczekiwania. Zdanie depozytu i na start. Dobrze, bo ciepło nie było i coś tam padało. Pogoda się trochę załamała w stosunku do piątku gdzie było słonecznie, ciepło i bezchmurnie. Moim celem w tej mocnej stawce było TOP10. Od razu więc łapię się w granicach 12 miejsca, w 3 grupie, z planem spokojnego podejścia na Szrenicę i mocnego depnięcia na grzbiecie, gdzie podobno warunki były mocno biegowe. Na podejściu aż tak lekko nie jest, w dodatku lekko uślizguję się w moich butach Kalenji Kiprun Trail XT6. Być może jednak już się wysłużyły i w tym śniegu jaki był - były niewystarczające. Bieżnik niby mają solidny, choć już może trochę"zeszlifowany" upływem czasu. Tragadii nie było. Od Hali Szrenickiej mocna mgła, mała widoczność, wiatr zawiewający w mordę. Od Szrenicy faktycznie zrobiło się dość płasko, ale ideałem do biegania bym tego nie nazwał. Niby całkiem twardo pod nogą, ale miejscami jednak but się zapadał. Do
Odrodzenia jakoś to szło, kogoś wyprzedziłem. Później zabójczy trawers gdzie biegło się bardzo trudno, siłowo, nogi się uślizgiwały. Dużo sił to pochłoneło i czekałem tylko na koniec tego odcinka. Minęły mnie tam chyba aż 3 osoby. Nie czułem zbyt dużej mocy w swoich nogach. Piłem i jadłem mało. Nie chciało się w tej pogodzie. Miałem ze sobą 2 bidony czyli razem 1,1 litra izotonika. Wystarczyło mi to aż do 38km, gdzie na ostatnim checkpoincie zatankowałem pół litra wody. Przez cały bieg zjadłem 2 batony i 3 żele. Oszczędziłem czas nie zatrzymując się wcale na pierwszych trzech bufetach. Nie było takiej potrzeby. Podejście na Śnieżkę dość śliskie, ale pod kontrolą. Na szczycie widoczność minimalna. Ciężko było zobaczyć w którym kierunku zbiegać. Całe szczęście leciałem wtedy obok innego zawodnika co ułatwiało orientację i nawigację. Za śnieżką miało być już tylko łatwo. I było całkiem przyjemnie. Przed Okrajem tempo zbiegów mojego kompana wydało mi się już zbyt wolne i poleciałem mocniej. Na punkcie dowiedziałem się że jestem dopiero 14 i mam kilka minut straty. Leciałem więc już bez spinki, na luzie. Kolejne kilka kilometrów zbiegów minęło szybko, droga robiła się coraz mniej śnieżna. Czułem jednak w płucach, że coś mnie blokuje przed puszczeniem się bardzo mocno w dół, byłem już solidnie zmęczony, mocno pracowały płuca. Nogi mniej, nie czułem się zniszczony mięśniowo. Na podejściu do Budnik dogoniłem dwie osoby, które maszerowały za skurczami. Nikt mnie nie gonił, więc nadal na luzie. Końcówka po stoku była ciekawym przeżyciem, choć na tak dużym nachyleniu coś zabolało mi niegroźnie w kolanie. Pierwszy raz na tym biegu i ostatni. Na mecie w sumie radość, że przeżyłem tę ciekawą przygodę, w niełatwych na górze warunkach, choć też trochę niedosyt. To nie był "mój dzień" na bardzo mocne bieganie. Przeziębienie pewnie jakiś wpływ miało, ale też widziałem, że mocno przegrywam z prawdziwymi góralami, zabrakło tej górskiej mocy. Ostatecznie 11 mężczyzna i 12 open. Do tej dziesiątki zabrakło niewiele. Super miejsca nie było, na pewno był dobry, mocny długi trening. To się przyda do maratonu. Biegłem bez paska, więc wykresu tętna nie znam. ZUK to jest naprawdę fajny bieg, z klimatem, niełatwy. Niby marzec, ale w Karkonoszach jeszcze zima. Polecam. Zakwasy w niedzielę były, ale nie takie największe. W poniedziałek miałem masaż i po tym już całkowicie wszystko ze mnie wyszło. Niestety przyszła kolejna część przeziębienia i musiałem odpoczywać aż do czwartku. Teraz misja maraton. Ten tydzień jeszcze odpoczynkowy po ZUKu, potem 3 tygodnie szlifów i czekamy na 15.04
Niedziela 11.03.2018
spacer po górach ~2,5h
Poniedziałek 12.03.2018
przeziębienie, nieziemski katar
Wtorek 13.03.2018
przeziębienie
Środa 14.03.2018
Czwartek 15.03.2018
EASY
10km ~4:31/km
Piątek 16.03.2018
wolne