Strasb - w pogoni za formą
Moderator: infernal
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Wtorek 03/07/2012
ok.1h05' E, buty Evo
Wieczorne człapanie z mężem, czas podany około, bo przy tych wszystkich pozytywnych emocjach z sobotniego startu zapomniałam dodać, że garmin wybrał wolność, jak go zdjęłam przed hydrospeed i pewnie gdzieś sobie pomyka po szlakach w Chamonix...
ok.1h05' E, buty Evo
Wieczorne człapanie z mężem, czas podany około, bo przy tych wszystkich pozytywnych emocjach z sobotniego startu zapomniałam dodać, że garmin wybrał wolność, jak go zdjęłam przed hydrospeed i pewnie gdzieś sobie pomyka po szlakach w Chamonix...
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Czwartek 05/07/2012
30-35'E, buty Hyperspeed
Wciąż biegam bez zegarka. Założyłam Hyperspeedy, bo w zasadzie nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy to ja je ostatnio miałam na nogach. Wyszłam z myślą, co to ja dziś nie nabiegam, ale za pierwszym zakrętem rzeczywistość zweryfikowała plany, wyszło jak na dłoni moje niewyspanie etc. To przynajmniej się wtoczyłam trochę pod górkę, śmignęłam nad torami, a potem lekko naokoło w dół. Po około 30 minutach byłam prawie pod domem, grzmiało w zasadzie odkąd wyszłam, teraz również coraz mocniej padało. Nie trzeba mnie było dłużej przekonywać, z przyjemnością wczołgałam się na moje wysokie czwarte piętro i wskoczyłam do wanny, bo upocona byłam nieziemsko. Zanim zdążyłam z niej wyjść, burza już szalała na dobre.
30-35'E, buty Hyperspeed
Wciąż biegam bez zegarka. Założyłam Hyperspeedy, bo w zasadzie nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy to ja je ostatnio miałam na nogach. Wyszłam z myślą, co to ja dziś nie nabiegam, ale za pierwszym zakrętem rzeczywistość zweryfikowała plany, wyszło jak na dłoni moje niewyspanie etc. To przynajmniej się wtoczyłam trochę pod górkę, śmignęłam nad torami, a potem lekko naokoło w dół. Po około 30 minutach byłam prawie pod domem, grzmiało w zasadzie odkąd wyszłam, teraz również coraz mocniej padało. Nie trzeba mnie było dłużej przekonywać, z przyjemnością wczołgałam się na moje wysokie czwarte piętro i wskoczyłam do wanny, bo upocona byłam nieziemsko. Zanim zdążyłam z niej wyjść, burza już szalała na dobre.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Sobota 07/07/2012
1h-1h05'E, buty Light Silence
Po czwartkowym zdychaniu od dwóch dni - a raczej nocy - realizuję plan wysypiania się. I voila - dziś biegło mi się leciutko, mimo że dawno już nie śmigałam tak rano bez śniadania. Na ocienionych alejkach nad jeziorem temperatura była wciąż znośna, sporo współbiegaczy, nordiców, rowerzystów, rolkowców - a na wodzie wioślarze. Na szczęście o tej porze nie dymią jeszcze grille. W zasadzie zmęczył mnie dopiero podbieg do domu w słońcu - nie wybieranie się do miasta na pagóry tylko nad jezioro było strzałem w dziesiątkę.
1h-1h05'E, buty Light Silence
Po czwartkowym zdychaniu od dwóch dni - a raczej nocy - realizuję plan wysypiania się. I voila - dziś biegło mi się leciutko, mimo że dawno już nie śmigałam tak rano bez śniadania. Na ocienionych alejkach nad jeziorem temperatura była wciąż znośna, sporo współbiegaczy, nordiców, rowerzystów, rolkowców - a na wodzie wioślarze. Na szczęście o tej porze nie dymią jeszcze grille. W zasadzie zmęczył mnie dopiero podbieg do domu w słońcu - nie wybieranie się do miasta na pagóry tylko nad jezioro było strzałem w dziesiątkę.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Poniedzialek 09/07/2012
1h30'E, buty Hyperspeed
Odrabialam wczorajsze dlugie wybieganie, bo odkad przyjechal kolega w sobote po poludniu, to sie weekend zrobil, tego, nie bardzo sportowy.
Plan byl taki, ze dzis odpokutuje wracajac biegiem z pracy.
Tylko ze w nocy kiepsko spalam, a dzis trzeba bylo wczesnie wstac i po poludniu w pracy to juz tylko zdychalam. Niemniej postanowialam sprobowac, mialam pas biodrowy na komore i inne klucze, wiec i dwa bidoniki zatknelam. Ruszylam przezornie najpierw w kierunku odwrotnym niz do domu i ze zdziwieniem odkrylam, ze noga podaje niekiepsko. Nad jeziorem slonce sobie zachodzilo, szczyty po drugiej stronie otulalo miekkie, rozowe swiatlo. Bieglam wcale energicznie, nawet przez jakie pokrzywy z radosci skakalam. Po okolo pol godzinie zawrocilam jednak w kierunku domu. Ze dwa razy wyzywano mnie
od gazeli, w tym raz byli to panowie policjanci. Do portu dotarlam juz po ciemku, ale wszedzie nad woda zycie jeszcze tetnilo. Na koniec wbieglam z portu pod dom i to w tempie, w jakim dawno mi sie to nie zdazylo.
Nie tylko wciaz umiem przebiec poltorej godziny, ale - nie zapeszajac - moc wraca!
1h30'E, buty Hyperspeed
Odrabialam wczorajsze dlugie wybieganie, bo odkad przyjechal kolega w sobote po poludniu, to sie weekend zrobil, tego, nie bardzo sportowy.




- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Sroda 11/07/2012
30'E + taplanie w jeziorze + 30'E, buty Evo/boso
Ach jak sie milo ten dzien zakonczyl. Ten pracowy zakonczyl sie wspolnym skonsumowaniem 3 butelek szampana z okazji zdanego egzaminu doktorskiego kolezanki. Potem rowerkiem z wiatrem we wlosach do domu. W domku czekal na mnie nowy garmin (udalo sie tanio dostac sam uzywany zegarek na ebayu w miejsce tego zgubionego w Chamonix - przy okazji zmienilam kolor na liliowy). Celem ochrzczenie go wdzialismy ciuszki biegowe, a pod spod majty kapielowe. Przyjemnie konwersujac w niezlym tempie dotarlismy na plaze przy uniwerku. Nieco wialo i slonce juz niemal z plazy ucieklo, ale postanowilismy chociaz sprawdzic, czy ta woda naprawde taka zimna. W stopy zimno, ale dalej poszlo niezle. Chwile sie pokrecilismy tam i z powrotem. Po wyjsciu z wody okazalo sie, ze calkiem razno wieje, wiec przebiezki plaza w celu osuszenia/rozgrzania. Pomoglo, wlozylismy wierzchnia warstwe i kierunek dom. Najpierw na bosaka plaza na granicy wody i piasku, jak sie zrobilo zbyt kamieniscie, to wrocilismy na alejke - wlasnie zaczynala sie asfaltowa czesc. Maz wlozyl buty, a ja stwierdzilam ze to doskonala okazja, by pokicac bez. Nie odwazylam sie po trawie, bo to tereny piknikowo-grilowe i pelno moze byc niespodzianek. Na asfalcie widac na co sie stapa, wiec luz. Myslalam, ze zaloze buty, jak juz wybiegniemy z nadjeziornego parku "w miasto", ale za ciosem dobieglam boso az do domu. Kilka razy maz sugerowal zalozenie butow - szczegolnie biorac pod uwage moje ostatnie osiagniecia na polu autodestrukcji.
Bylam nieugieta i doswiadczenie uwazam za jak najbardziej pozytywne. Stopy mam jak po super peelingu, nic nie boli, tylko miejsce niedawnego skalpu nieco grzeje. Szorowanie poszlo sprawnie. I wiecie, co jest najbardziej uciazliwe w bieganiu boso? Buty w rece. 
30'E + taplanie w jeziorze + 30'E, buty Evo/boso
Ach jak sie milo ten dzien zakonczyl. Ten pracowy zakonczyl sie wspolnym skonsumowaniem 3 butelek szampana z okazji zdanego egzaminu doktorskiego kolezanki. Potem rowerkiem z wiatrem we wlosach do domu. W domku czekal na mnie nowy garmin (udalo sie tanio dostac sam uzywany zegarek na ebayu w miejsce tego zgubionego w Chamonix - przy okazji zmienilam kolor na liliowy). Celem ochrzczenie go wdzialismy ciuszki biegowe, a pod spod majty kapielowe. Przyjemnie konwersujac w niezlym tempie dotarlismy na plaze przy uniwerku. Nieco wialo i slonce juz niemal z plazy ucieklo, ale postanowilismy chociaz sprawdzic, czy ta woda naprawde taka zimna. W stopy zimno, ale dalej poszlo niezle. Chwile sie pokrecilismy tam i z powrotem. Po wyjsciu z wody okazalo sie, ze calkiem razno wieje, wiec przebiezki plaza w celu osuszenia/rozgrzania. Pomoglo, wlozylismy wierzchnia warstwe i kierunek dom. Najpierw na bosaka plaza na granicy wody i piasku, jak sie zrobilo zbyt kamieniscie, to wrocilismy na alejke - wlasnie zaczynala sie asfaltowa czesc. Maz wlozyl buty, a ja stwierdzilam ze to doskonala okazja, by pokicac bez. Nie odwazylam sie po trawie, bo to tereny piknikowo-grilowe i pelno moze byc niespodzianek. Na asfalcie widac na co sie stapa, wiec luz. Myslalam, ze zaloze buty, jak juz wybiegniemy z nadjeziornego parku "w miasto", ale za ciosem dobieglam boso az do domu. Kilka razy maz sugerowal zalozenie butow - szczegolnie biorac pod uwage moje ostatnie osiagniecia na polu autodestrukcji.


- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
14/07/2012
40'E, buty Light Silence
Dziś u nas Mistrzostwa Świata w biegach na orientację, teren, na którym rozgrywany jest sprint to dokładnie między moim domem a pracą. Dzięki temu znalezenie miejsca na zaparkowanie samochodu było nieco jak rajd przygodowy, a i biegowo musiałam nieco kluczyć. Duszno się zrobiło, więc ciężko.
40'E, buty Light Silence
Dziś u nas Mistrzostwa Świata w biegach na orientację, teren, na którym rozgrywany jest sprint to dokładnie między moim domem a pracą. Dzięki temu znalezenie miejsca na zaparkowanie samochodu było nieco jak rajd przygodowy, a i biegowo musiałam nieco kluczyć. Duszno się zrobiło, więc ciężko.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
15/07/2012
long run 1h45', buty Hyperspeed
Wyruszyłam z mężem, plan był nabiegać o kwadrans więcej niż na ostatnim longu + odstawić auto spod pracy pod dom. Nad jeziorem wietrznie, ale nie aż tak zimno jak rano. Po około 20 minutach mąż stwierdził, że to jednak nie jego pora biegowa i jemu brakuje paliwa, przeszliśmy kilka kroków, potem jednak pobiegliśmy po auto. Był mały konflikt tempowy, bo mężowi jakoś nie po drodze z moim tempem easy, albo zwalnia do super truchtu, albo mnie mija ze świstem z prędkoscią w okolicach mojego obecnie chyba tempo run. Żadne z tych nie było dobrym pomysłem na długie wybieganie. Wreszcie dotarliśmy po auto i rozłączyliśmy się. Ja śmignęłam brakujące 1h10' w tempie równiutkim jak po sznurku. Na koniec trochę ciężko, ale ponoć od tego są long run.
long run 1h45', buty Hyperspeed
Wyruszyłam z mężem, plan był nabiegać o kwadrans więcej niż na ostatnim longu + odstawić auto spod pracy pod dom. Nad jeziorem wietrznie, ale nie aż tak zimno jak rano. Po około 20 minutach mąż stwierdził, że to jednak nie jego pora biegowa i jemu brakuje paliwa, przeszliśmy kilka kroków, potem jednak pobiegliśmy po auto. Był mały konflikt tempowy, bo mężowi jakoś nie po drodze z moim tempem easy, albo zwalnia do super truchtu, albo mnie mija ze świstem z prędkoscią w okolicach mojego obecnie chyba tempo run. Żadne z tych nie było dobrym pomysłem na długie wybieganie. Wreszcie dotarliśmy po auto i rozłączyliśmy się. Ja śmignęłam brakujące 1h10' w tempie równiutkim jak po sznurku. Na koniec trochę ciężko, ale ponoć od tego są long run.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Nie mam weny na pisanie, choć na szczęście coś tam się ruszam. Mam sporą rzecz "pracową" do zrobienia i zajmuje to cały mój czas. Oby do obozu!
Środa 18/07/2012
42'E z przerwą na ćwiczenia (sprawność ogólna/core), buty Evo
Z grupką lozańskich ekspatów, jedna z babek jest instruktorem fitness stąd wstawka ćwiczeniowa - zakwasów dziś już wreszcie nie mam. Tempo niezłe, a w ten dzień zrobiło się niespodziewanie gorąco po kilku chłodnych dniach. Jeden z gości biegł w Newtonach, rzeczywiście lądował na śródstopiu, ale krok miał bardzo "nieładny, nierytmiczny" - no wyglądał nieco, jakby mu te buty przeszkadzały.
-----
Trochę rowerowania w czwartek i w piątek.
-----
Sobota 21/07/2012
44'E, buty Light Silence
Z mężem, pod wieczór, przedburzowo (na szczęście nie między nami
). Nad jeziorem zbyt tłoczno, pobiegliśmy do Pully, ale górną drogą, czyli zaliczyliśmy crossowy podbieg przez park nad Vuachere. Była moc. Na koniec rozciąganie - dobry wpływ środowego spotkania z Kathy.
A long będzie jutro, dziś nie wyszło.
Środa 18/07/2012
42'E z przerwą na ćwiczenia (sprawność ogólna/core), buty Evo
Z grupką lozańskich ekspatów, jedna z babek jest instruktorem fitness stąd wstawka ćwiczeniowa - zakwasów dziś już wreszcie nie mam. Tempo niezłe, a w ten dzień zrobiło się niespodziewanie gorąco po kilku chłodnych dniach. Jeden z gości biegł w Newtonach, rzeczywiście lądował na śródstopiu, ale krok miał bardzo "nieładny, nierytmiczny" - no wyglądał nieco, jakby mu te buty przeszkadzały.
-----
Trochę rowerowania w czwartek i w piątek.
-----
Sobota 21/07/2012
44'E, buty Light Silence
Z mężem, pod wieczór, przedburzowo (na szczęście nie między nami

A long będzie jutro, dziś nie wyszło.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Poniedziałek 23/07/2012
zaległy long 1h31', buty Hyperspeed
Tyle udało się wycisnąć, w większości po ciemku. Początek na hurra nieco za szybko, potem zwolniłam, szczególnie, że się zaczęły górki i doliny, tym razem nie jakoś stromo, ale często długo (do 9' sztuka). A na koniec tak się zmobilizowałam, że skończyłam w tym "za szybkim" początkowym tempie.
zaległy long 1h31', buty Hyperspeed
Tyle udało się wycisnąć, w większości po ciemku. Początek na hurra nieco za szybko, potem zwolniłam, szczególnie, że się zaczęły górki i doliny, tym razem nie jakoś stromo, ale często długo (do 9' sztuka). A na koniec tak się zmobilizowałam, że skończyłam w tym "za szybkim" początkowym tempie.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Czwartek 26/07/2012
41'E, buty Light Silence a nie Hyperspeed jak poprzednio napisałam, nieźle mi przygrzało
Okropna duchota, miałam wrażenie, że przebijam się przez ciepłą zupę, a nie przez powietrze. Niemniej jakoś wytrwałam, może dzięki temu, że po 1/3 zwiększyłam chłodzenie - zdjęłam koszulkę.
41'E, buty Light Silence a nie Hyperspeed jak poprzednio napisałam, nieźle mi przygrzało

Okropna duchota, miałam wrażenie, że przebijam się przez ciepłą zupę, a nie przez powietrze. Niemniej jakoś wytrwałam, może dzięki temu, że po 1/3 zwiększyłam chłodzenie - zdjęłam koszulkę.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Sobota 28/07/2012
58'E (27' w Evo/przerwa na pływanie/31' boso)
Takie na szybko zaimprowizowane wyjście, tym razem z obstawą techniczną na rowerze, dzięki czemu powrót w suchych majtkach i bez butów w ręce.
Przyjemnie, tempo trochę zmienne.
58'E (27' w Evo/przerwa na pływanie/31' boso)
Takie na szybko zaimprowizowane wyjście, tym razem z obstawą techniczną na rowerze, dzięki czemu powrót w suchych majtkach i bez butów w ręce.

- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Niedziela 29/07/2012
Long run 2h, buty Hyperspeed
Gdzieś tam się jeszcze odbijało echem wczorajsze świętowanie rocznicy ślubu, ale wychodziłam na longa w sumie dobrze nastawiona, nie było aż tak upalnie, raczej miało mi szansę przylać, jak co. W ramach lekkiego dopingu wyjątkowo muzyka na uszach. Nie wiem czy to dlatego, ale pierwsze 1.5km mnie poniooosło - jakbym rekord na dychę chciała łamać, a nie longa odprawić.
Ale podbieg wzdłuż rzeczki przez trailową ścieżkę do górnej drogi do Pully zdecydowanie mnie przystopował. Spłynęłam potem i uda przyblokowało. Po chwili udało się rozluźnić i zasuwa dalej. Ta górna droga jest zdecydowanie mniej popularna wśród biegaczy i rowerzystów, faluje bardziej niż dolna, ale ja lubię odkrywać nowe tereny. W Lutry i tak dołączyłam do tamtej trasy, bo na autostradę się nie wybierałam.
W porcie przeniosłam się na ściężkę brzegiem jeziora, tak daleko nią jeszcze nigdy nie biegłam, tu jest już naprawdę ciężka, kamienie bardzo nierówne i zalewane wodą, wąskie półki albo dla odmiany kopne drobne kamyczki. Można tu do trailu trenować.
Wreszcie obowiązkowy powrót na szosę, bo dalej prywatne działki dochodzą do samego jeziora. Coś czułam, że obcieram sobie prawą stopę z boku u podstawy palucha. Przed wyjściem czułam podejrzane napięcie w ścięgnie zginacza palucha, więc wyruszyłam w bardzo luźno zawiązanyuch butach, więc takie skutki. Ściągnęłam sznurówki w śródstopiu teraz bardzo mocno, z boku lepiej, ale się przestraszyłam o ścięgna na wierzchu stopy tak ściśnięte. Spróbowałam jakiegoś złotego środka. Jak na liczniku zaczęła zbliżać się godzina biegu, to zrobiłam w tył zwrot. Czułam się już nieźle zmęczona, nie wierzyłam, jak dam radę kolejną godzinę. Biegłam szosą u stóp winnic Lavaux, czyli dokładnie trasą lozańskiego półmaratonu, nawet po prawie roku polerowania tutejszych pagórków tamta seria -niby łagodnych- góra/dół/góra etc. daje ładnie w kość. Na początek powiedziałam sobie, że jak nie 2h to minimum 1h45', ale w końcu 2h było, ale nie będę udawać, że łatwo. Ale spełniło się takie moje małe założenie - przed obozem przebiegnę co najmniej 2h na treningu.
Long run 2h, buty Hyperspeed
Gdzieś tam się jeszcze odbijało echem wczorajsze świętowanie rocznicy ślubu, ale wychodziłam na longa w sumie dobrze nastawiona, nie było aż tak upalnie, raczej miało mi szansę przylać, jak co. W ramach lekkiego dopingu wyjątkowo muzyka na uszach. Nie wiem czy to dlatego, ale pierwsze 1.5km mnie poniooosło - jakbym rekord na dychę chciała łamać, a nie longa odprawić.



- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Wtorek 31/07/2012
35'E, buty Evo
Bieg funkcjonalny, mieliśmy niespodziewaną interwencję hydraulika w łazience i do jutra zakaz używania tegoż obiektu. Zatem aby móc polecieć jutro do Polski w stanie w miarę używalnym, to śmignęłam do pracy i tam wzięłam prysznic. Biegło się ciężko, bo za wcześnie po jedzenie, więc około połowy z kolką. W ramach testu bieg z plecakiem, tym razem udało się jakoś lepiej go ułożyć i aż tak nie przeszkadzał. Następne bieganie w Krakowie a potem obóz!
35'E, buty Evo
Bieg funkcjonalny, mieliśmy niespodziewaną interwencję hydraulika w łazience i do jutra zakaz używania tegoż obiektu. Zatem aby móc polecieć jutro do Polski w stanie w miarę używalnym, to śmignęłam do pracy i tam wzięłam prysznic. Biegło się ciężko, bo za wcześnie po jedzenie, więc około połowy z kolką. W ramach testu bieg z plecakiem, tym razem udało się jakoś lepiej go ułożyć i aż tak nie przeszkadzał. Następne bieganie w Krakowie a potem obóz!
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Czwartek 02/08/2012
43'E, buty Light Silence
Aklimatyzacja biegowa w Polsce i przy okazji test świeżo zakupionego stanika Panache Sport i cienkiej siatkowej koszulki z New Balance. Oba w ulubionym fiolecie. Ponieważ przeczekałam upał i śmignęłam wieczorem, to było całkiem fajnie. Choć tu biegacz wciąż robi większą furorę niż we Francji czy Szwajcarii...
43'E, buty Light Silence
Aklimatyzacja biegowa w Polsce i przy okazji test świeżo zakupionego stanika Panache Sport i cienkiej siatkowej koszulki z New Balance. Oba w ulubionym fiolecie. Ponieważ przeczekałam upał i śmignęłam wieczorem, to było całkiem fajnie. Choć tu biegacz wciąż robi większą furorę niż we Francji czy Szwajcarii...
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
No ładnie, ale mnie tu dawno nie było. Mam ogromne zaległości forumowe. Najpierw był obóz. Potem parę dni hardcoru w pracy. Ogólnie jakoś jest niekoniecznie biegowo i ostatnio niezłe upały u nas. Ale jakoś walczę i spróbuję to odtworzyć.
Obóz biegowy Szklarska Poręba 4-11 sierpnia 2012
Sobota 04/08
Dokulanie się na miejsce PKSem z kachitą + popołudniowy lajtowy trening
4.44km w 30'15'' + w przerwie ćwiczenia sprawnościowe i rozciąganie, buty Evo
Niedziela 05/08
Mordercze testy na stadionie w niezłej duchocie, buty Light Silence. Na wolniutkim kółeczku rozgrzewkowym tętno już 150
, test progresywny zaczęłam od 155. Zaliczyłam tylko cztery pięciominutówki (na 155,165,175,185), następna to byłoby wejście na HRmax.
Przebiegłam razem 3090m podczas testu.

Wykres przyrostu prędkości mam w zasadzie liniowy, tzn. przyda mi się poprawa w cały spectrum.
Po południu trening uzupełniający na Orliku, w rozgrzekowym truchciku można już było wyzionąc ducha, potem rytmy na płotkach, to mi się akurat podobało.
Poniedziałek 06/08
Pierwsza długa wyprawa w góry, oczywiście w grupie luzaków, na nogach NB WT110. Razem było ponoć z 16km, z czego trochę szliśmy na początku i na końcu. Biegu czystego zalapowałam 2h. Clou programu miał być 3km podbieg, zakręciło mi się w głowie już na początku, 20 minut z nim walczyłam, potem zastosowałam zasadę: "jeśli możesz szybciej iść niż biegniesz, zrób to", tylko na końcówce honorowy finisz. Na zbiegu sobie odbiłam, na przebieżkach w pościgu za samochodem nie wypadłam źle, ale na asfalcie w Szkarskiej w upale miałam już zdecydowanie dosyć.
Po południu regeneracja - Fantazja, igrzyska w TV i sauna.
Wtorek 07/08
Wyprawa do kopalni, znów NB WT110. Podejście na górę samo w sobie dało się odczuć, potem ministerstwo dziwnych kroków

aż nas piorun nie przegonił a na koniec ucieczka (z)biegiem. To strasb lubi, im więcej było kamieni, tym więcej osób wymijałam - w czymś w końcu trzeba być dobrym.

Po południu hardcore tj. core stability (poprzedzone truchcikiem ma się rozumieć)

Środa 08/08
Interwały (10x400m p=200m) w tempie na dyszkę na stadionie, obułam więc Light Silency. Założyłam, by biec powtórzenia po 5:30 min/km, a przerwy połowa w marszu, potem trucht. Pierwsze dwa powtórzenia nieco ciężko, potem się rozgrzałam, ostatnie dwa znów ciężej, w tym na ostatnim dogrzałyśmy na finiszu. Większość biegłam w przemiłym towarzystwie Agaty.
5:35/5:37/5:37/5:27/5:29/5:24/5:32/5:25/5:29/5:10 min/km


Schłodzenie na boso

I znów gorąco - kibicujemy treneiro w samotnym wyścigu na 400m

Po południu na orliku trening z piłkami lekarskimi - jakoś lżej niż core klasyczne.
Czwartek 09/08
Najdłuższa wyprawa biegowa obozu, NB WT100 na kopytkach. Trochę podejścia a potem podbieg (mocy nie było
) w kierunku kopalni i dalej na Wysoką Kopę. Tam lepsi polecieli dalej przed siebie, a my po słit foci powzięliśmy powrót. Jak tylko zaczął się porządny zbieg to nabrałam wiatru w żagle (zresztą byłam podpuszczana
) i przesunęłam się na czoło grupy. Na płaskim doganiała i przeganiała mnie Renata, ja odrabiałam na zbiegach i tak zgodnie wbiegłyśmy na podwórko hotelowe ramię w ramię jako pierwsze ze wszystkich. Trasa miała ponoć w całości 20km.
Po południu regeneracja, z tymże w menu zamiast sauny był masaż. Co za ulga dla obolałych już od niedzieli nóg!
Piątek 10/08
Odpoczynkowy trening - z Jakuszyc 5km do schroniska na jagódki, 5km powrotu na parking. Tam jeszcze trochę przebieżek. Na ostatniej przyszło mi bronić honoru wapniaków tj. ścigać się z trenerskim potomstwem. Udało się o centymetry! Na nogach Light Silence.
Po południu trening obwodowy - było oficjalne pozwolenie, by się obijać i tak też zrobiłam, coby moich cudownie świeżych po masaży nóżek na powrót nie skasować tuż przed zawodami.
Wieczorem obliczanie handicapów tj. wyznaczanie zadań na czekający wyścig na 3km. Mnie wyceniono na 15:30, taaa...
Sobota 11/08
Całą noc lało, przestało tuż przed godziną zbiórki. Zimno, mgliście, na trasie nie było widać za wiele w przód. Dało się odczuć, że będzie kiepsko, zresztą jestem teraz raczej nieprzyzwyczajona do biegania na czczo, a tu jeszcze miała być wysoka intensywność.
Ruszyłyśmy dynamicznie:

Pierwsze 1.5km po górę, lekko nie było, jak trochę odpadłam od grupy, to już nie dało się tego nadrobić. Czas do nawrotki bardzo się dłużył. Na zbiegu wcale nie było wiele lepiej, niebawem lekko zawirował mi świat przed oczyma - zwolniłam, złapałam pion. Znów pobiegłam szybciej, oczywiście mijały mnie kolejne osoby, byłam już pewna, że jestem ostatnia, gdy niewiele przed metą usłyszałam jednak za sobą kroki.

W ruch poszły ostatnie zapasy energii:

Jest meta, jest ulga

i niestety też koniec obozu

Obóz biegowy Szklarska Poręba 4-11 sierpnia 2012
Sobota 04/08
Dokulanie się na miejsce PKSem z kachitą + popołudniowy lajtowy trening
4.44km w 30'15'' + w przerwie ćwiczenia sprawnościowe i rozciąganie, buty Evo
Niedziela 05/08
Mordercze testy na stadionie w niezłej duchocie, buty Light Silence. Na wolniutkim kółeczku rozgrzewkowym tętno już 150


Wykres przyrostu prędkości mam w zasadzie liniowy, tzn. przyda mi się poprawa w cały spectrum.

Po południu trening uzupełniający na Orliku, w rozgrzekowym truchciku można już było wyzionąc ducha, potem rytmy na płotkach, to mi się akurat podobało.
Poniedziałek 06/08
Pierwsza długa wyprawa w góry, oczywiście w grupie luzaków, na nogach NB WT110. Razem było ponoć z 16km, z czego trochę szliśmy na początku i na końcu. Biegu czystego zalapowałam 2h. Clou programu miał być 3km podbieg, zakręciło mi się w głowie już na początku, 20 minut z nim walczyłam, potem zastosowałam zasadę: "jeśli możesz szybciej iść niż biegniesz, zrób to", tylko na końcówce honorowy finisz. Na zbiegu sobie odbiłam, na przebieżkach w pościgu za samochodem nie wypadłam źle, ale na asfalcie w Szkarskiej w upale miałam już zdecydowanie dosyć.
Po południu regeneracja - Fantazja, igrzyska w TV i sauna.
Wtorek 07/08
Wyprawa do kopalni, znów NB WT110. Podejście na górę samo w sobie dało się odczuć, potem ministerstwo dziwnych kroków
aż nas piorun nie przegonił a na koniec ucieczka (z)biegiem. To strasb lubi, im więcej było kamieni, tym więcej osób wymijałam - w czymś w końcu trzeba być dobrym.

Po południu hardcore tj. core stability (poprzedzone truchcikiem ma się rozumieć)

Środa 08/08
Interwały (10x400m p=200m) w tempie na dyszkę na stadionie, obułam więc Light Silency. Założyłam, by biec powtórzenia po 5:30 min/km, a przerwy połowa w marszu, potem trucht. Pierwsze dwa powtórzenia nieco ciężko, potem się rozgrzałam, ostatnie dwa znów ciężej, w tym na ostatnim dogrzałyśmy na finiszu. Większość biegłam w przemiłym towarzystwie Agaty.
5:35/5:37/5:37/5:27/5:29/5:24/5:32/5:25/5:29/5:10 min/km
Schłodzenie na boso
I znów gorąco - kibicujemy treneiro w samotnym wyścigu na 400m
Po południu na orliku trening z piłkami lekarskimi - jakoś lżej niż core klasyczne.
Czwartek 09/08
Najdłuższa wyprawa biegowa obozu, NB WT100 na kopytkach. Trochę podejścia a potem podbieg (mocy nie było


Po południu regeneracja, z tymże w menu zamiast sauny był masaż. Co za ulga dla obolałych już od niedzieli nóg!
Piątek 10/08
Odpoczynkowy trening - z Jakuszyc 5km do schroniska na jagódki, 5km powrotu na parking. Tam jeszcze trochę przebieżek. Na ostatniej przyszło mi bronić honoru wapniaków tj. ścigać się z trenerskim potomstwem. Udało się o centymetry! Na nogach Light Silence.
Po południu trening obwodowy - było oficjalne pozwolenie, by się obijać i tak też zrobiłam, coby moich cudownie świeżych po masaży nóżek na powrót nie skasować tuż przed zawodami.
Wieczorem obliczanie handicapów tj. wyznaczanie zadań na czekający wyścig na 3km. Mnie wyceniono na 15:30, taaa...
Sobota 11/08
Całą noc lało, przestało tuż przed godziną zbiórki. Zimno, mgliście, na trasie nie było widać za wiele w przód. Dało się odczuć, że będzie kiepsko, zresztą jestem teraz raczej nieprzyzwyczajona do biegania na czczo, a tu jeszcze miała być wysoka intensywność.
Ruszyłyśmy dynamicznie:
Pierwsze 1.5km po górę, lekko nie było, jak trochę odpadłam od grupy, to już nie dało się tego nadrobić. Czas do nawrotki bardzo się dłużył. Na zbiegu wcale nie było wiele lepiej, niebawem lekko zawirował mi świat przed oczyma - zwolniłam, złapałam pion. Znów pobiegłam szybciej, oczywiście mijały mnie kolejne osoby, byłam już pewna, że jestem ostatnia, gdy niewiele przed metą usłyszałam jednak za sobą kroki.
W ruch poszły ostatnie zapasy energii:
Jest meta, jest ulga
i niestety też koniec obozu
Ostatnio zmieniony 07 wrz 2012, 22:59 przez strasb, łącznie zmieniany 7 razy.