Siedlak vs. Maraton 2:55
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Jak dla mnie super.
Mam komplet czyli do długich wolnych wybiegań Rider 22, do szybszych treningów Shadow a na zawody Sonic.
Dwa tygodnie temu kupiłem Ridery bo trafiłem w bardzo dobrej ale prawdopodobnie kupiłem ostatni raz bo lepiej jednak biega mi się w Shadow. Będą na wolne longi powyżej 25km.
W Shadow spokojnie wolne wybiegania zrobisz i zawody również. Rozmiar 43 to jakieś 260gr. Dużo miejsca na palce.
Shadow to dla mnie but idealny jak na mój poziom biegowy i warunki fizyczne. 180cm/69kg stopa neutralna.
Polecam.
Mam komplet czyli do długich wolnych wybiegań Rider 22, do szybszych treningów Shadow a na zawody Sonic.
Dwa tygodnie temu kupiłem Ridery bo trafiłem w bardzo dobrej ale prawdopodobnie kupiłem ostatni raz bo lepiej jednak biega mi się w Shadow. Będą na wolne longi powyżej 25km.
W Shadow spokojnie wolne wybiegania zrobisz i zawody również. Rozmiar 43 to jakieś 260gr. Dużo miejsca na palce.
Shadow to dla mnie but idealny jak na mój poziom biegowy i warunki fizyczne. 180cm/69kg stopa neutralna.
Polecam.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
aha, jeżeli biegałeś do tej pory tylko w miękkich butach to możesz potrzebować trochę czasu na przyzwyczajenie stopy.
Mi to zajęło jakieś 300-400km. Byt z niewielką amortyzacją więc trochę "oddaje" z podłoża.
Mi to zajęło jakieś 300-400km. Byt z niewielką amortyzacją więc trochę "oddaje" z podłoża.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Wyga
- Posty: 60
- Rejestracja: 08 sty 2018, 13:28
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Do tej pory biegałem i biegam w sauconach ride lub guide. Porównania jako takiego nie mam . Interesują mnie buty tej firmy . Mozę coś sobie zakupie . Bardzo dużo pozytywnych komentarzy na temat tej firmy i jej wyrobów.Siedlak1975 pisze:aha, jeżeli biegałeś do tej pory tylko w miękkich butach to możesz potrzebować trochę czasu na przyzwyczajenie stopy.
Mi to zajęło jakieś 300-400km. Byt z niewielką amortyzacją więc trochę "oddaje" z podłoża.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Do jakości wykonania nie mam żadnych zastrzeżeń. Nic się nigdy nie rozwalało, przecierało, rozklejało, obcierało itp.
W sauconach nigdy nie biegałem więc nie mam porównania ale widzę, że te co wymieniłeś mają drop identyczny jak schadow i wagę bardzo zbliżoną.
W sauconach nigdy nie biegałem więc nie mam porównania ale widzę, że te co wymieniłeś mają drop identyczny jak schadow i wagę bardzo zbliżoną.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 12 łącznie 60km
Poniedziałek plan: 2km rozgrzewka + 6km 4:25 + 4km na 125 + 6km 4:25+schłodzenie
Pierwsze 6km w 4:23 na średnim 143 maks 146 drugie 6km w 4:23 na średnim 145 maks 147. Skończyłem na lekkim zmęczeniu. Pogoda zajebista. Bardzo przyjemne bieganie.
Puls rekordowo niski na tym tempie. Rozumiem, że niska temperatura bardzo teraz pomaga ale mimo to jestem pozytywnie zaskoczony. Oby tak dalej.
Środa plan: 22km na 133
22km w 4:51 na 133 maks 135.
Piździało strasznie. -7 plus silny wiatr. Podobno odczuwalna była -16 .Wolałbym biec w -16 ale bez wiatru. Chyba mnie pojebało z tym bieganiem!!!!
Piątek plan: 2km rozgrzewka + 18km 4:30+schłodzenie
2km+ 18km w 4:29 (TM???) na średnim 148 maks 152.
Dupa nie bieganie! Połowa trasy po klejącym się do podeszwy butów śniegu. Jak zawsze w piątek czułem już trochę w nogach poniedziałek i środę. Mimo to 18km weszło bez problemu. Do tego nie czuję się najlepiej. We wtorek czułem się źle i już myślałem, że się pochoruję. Trzeba było środę biegać na siłowni.
W poniedziałek wyspany, na świeżych nogach i w dobrych warunkach zamknę taki trening maksymalnie na średnim143 a mój maratoński puls to 148-150.
Sobota siła
Zrobiłem pełen zestaw. W stawaniu na palcach wszedłem na kolejny level, czyli 65+(2x70) 2'P
Jeżeli z maratonem mi nie wypali to przynajmniej w stawaniu na palcach będę mistrzem świata
Żarło, żarło i się posrało W niedziele czułem się źle. Dzisiaj również. Lekko boli mnie gardło i czuję się osłabiony. Ewidentnie organizm walczy z jakąś infekcją. Dzisiaj nie biegam. Jutro chyba wezmę wolne w robocie. Mam nadzieję, że w środę już będzie OK.
dupa, dupa, dupa...
Poniedziałek plan: 2km rozgrzewka + 6km 4:25 + 4km na 125 + 6km 4:25+schłodzenie
Pierwsze 6km w 4:23 na średnim 143 maks 146 drugie 6km w 4:23 na średnim 145 maks 147. Skończyłem na lekkim zmęczeniu. Pogoda zajebista. Bardzo przyjemne bieganie.
Puls rekordowo niski na tym tempie. Rozumiem, że niska temperatura bardzo teraz pomaga ale mimo to jestem pozytywnie zaskoczony. Oby tak dalej.
Środa plan: 22km na 133
22km w 4:51 na 133 maks 135.
Piździało strasznie. -7 plus silny wiatr. Podobno odczuwalna była -16 .Wolałbym biec w -16 ale bez wiatru. Chyba mnie pojebało z tym bieganiem!!!!
Piątek plan: 2km rozgrzewka + 18km 4:30+schłodzenie
2km+ 18km w 4:29 (TM???) na średnim 148 maks 152.
Dupa nie bieganie! Połowa trasy po klejącym się do podeszwy butów śniegu. Jak zawsze w piątek czułem już trochę w nogach poniedziałek i środę. Mimo to 18km weszło bez problemu. Do tego nie czuję się najlepiej. We wtorek czułem się źle i już myślałem, że się pochoruję. Trzeba było środę biegać na siłowni.
W poniedziałek wyspany, na świeżych nogach i w dobrych warunkach zamknę taki trening maksymalnie na średnim143 a mój maratoński puls to 148-150.
Sobota siła
Zrobiłem pełen zestaw. W stawaniu na palcach wszedłem na kolejny level, czyli 65+(2x70) 2'P
Jeżeli z maratonem mi nie wypali to przynajmniej w stawaniu na palcach będę mistrzem świata
Żarło, żarło i się posrało W niedziele czułem się źle. Dzisiaj również. Lekko boli mnie gardło i czuję się osłabiony. Ewidentnie organizm walczy z jakąś infekcją. Dzisiaj nie biegam. Jutro chyba wezmę wolne w robocie. Mam nadzieję, że w środę już będzie OK.
dupa, dupa, dupa...
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 13 łącznie 46,5km
Poniedziałek – przeziębiony nie biegałem
Wtorek-wziąłem urlop, żeby poleżeć
Środa plan: 5km na 133 + 5km w 4:30 + 5km na 4:15 + 5km na 130
5km w 4:48 na 131 + 5km w 4:29 na 145 + 5km w 4:13 na 152 + 5km w 4:54 na 129
Leciutko i bez problemu ale dalej nie jestem zdrowy.
Piątek plan: 2km na 130 + 5x4km w 4:20
W czwartek czułem się parszywie. W piątek lepiej ale w gardle trochę skrobało i głowa pobolewała. Rano zjadłem pyralginę i w miarę puściło ale czułem, że jestem trochę osłabiony. W pracy cały czas zastanawiałem się czy robić trening. Czekałem na takie treningi bo je bardzo lubię więc poszedłem biegać. I to był błąd!!! Szkoda, że nie dostałem długiego mocnego longa bo chyba bym odpuścił.
Poszczególne 4km wyszły następująco:
1) w 4:19 na 148
2) w 4:18 na 157( zsunął mi się pas z klatki i przez chwilę był kosmiczny odczyt)
3) w 4:15 na 152
4) w 4:18 na 150
5) w 4:15 na 152 (82%Hrmax)
Skończyłem solidnie zmęczony ale do samego końca bez problemu. Na dobitkę jeszcze jedne powtórzenie w 4:15 bym zrobił. To jakiś paradoks bo czuję, że jestem osłabiony a treningi wchodzą aż miło. Łącznie zrobiłem 26,5km w tym 20km na średnim tempie 4:17.
Sobota siła – zrobiłem około 80% tego co zawsze. Już czułem, że mnie bierze.
Niedziela to już beznadziejne samopoczucie a dzisiaj dalej boli mnie gardło, głowa i jestem słaby jak mucha. Dzisiaj biegania nie będzie i obawiam się , że w środę również. Trzeba było w piątek odpuścić.
O bieganiu na sub 3:10 już zapomniałem. Teraz to o 3:15 zaczynam się poważnie martwić.
Poniedziałek – przeziębiony nie biegałem
Wtorek-wziąłem urlop, żeby poleżeć
Środa plan: 5km na 133 + 5km w 4:30 + 5km na 4:15 + 5km na 130
5km w 4:48 na 131 + 5km w 4:29 na 145 + 5km w 4:13 na 152 + 5km w 4:54 na 129
Leciutko i bez problemu ale dalej nie jestem zdrowy.
Piątek plan: 2km na 130 + 5x4km w 4:20
W czwartek czułem się parszywie. W piątek lepiej ale w gardle trochę skrobało i głowa pobolewała. Rano zjadłem pyralginę i w miarę puściło ale czułem, że jestem trochę osłabiony. W pracy cały czas zastanawiałem się czy robić trening. Czekałem na takie treningi bo je bardzo lubię więc poszedłem biegać. I to był błąd!!! Szkoda, że nie dostałem długiego mocnego longa bo chyba bym odpuścił.
Poszczególne 4km wyszły następująco:
1) w 4:19 na 148
2) w 4:18 na 157( zsunął mi się pas z klatki i przez chwilę był kosmiczny odczyt)
3) w 4:15 na 152
4) w 4:18 na 150
5) w 4:15 na 152 (82%Hrmax)
Skończyłem solidnie zmęczony ale do samego końca bez problemu. Na dobitkę jeszcze jedne powtórzenie w 4:15 bym zrobił. To jakiś paradoks bo czuję, że jestem osłabiony a treningi wchodzą aż miło. Łącznie zrobiłem 26,5km w tym 20km na średnim tempie 4:17.
Sobota siła – zrobiłem około 80% tego co zawsze. Już czułem, że mnie bierze.
Niedziela to już beznadziejne samopoczucie a dzisiaj dalej boli mnie gardło, głowa i jestem słaby jak mucha. Dzisiaj biegania nie będzie i obawiam się , że w środę również. Trzeba było w piątek odpuścić.
O bieganiu na sub 3:10 już zapomniałem. Teraz to o 3:15 zaczynam się poważnie martwić.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Jestem chory. Nie wiem czy pozbieram się do poniedziałku. Raczej nie. Całkowicie opadłem z sił. Jestem w wielkiej czarnej dupie. Do tego zajebista pogoda na treningi.
Ku%$a mać!!!
Ku%$a mać!!!
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 14 łącznie 0 km.
Zero biegania, zero siły nawet nie robiłem stawania na palcach.
Środa-piątek zostałem w domu. Płukanie gardła Gargarinem+polopiryna+herbata z prądem(podwójnym ) żeby się wypocić.
Dzisiaj jest już OK ale czuję, że jestem słaby. Zacznę od bardzo wolnego BS.
Zostało 6 tygodni. Może jakoś ogarnę się na 3:15.
Zero biegania, zero siły nawet nie robiłem stawania na palcach.
Środa-piątek zostałem w domu. Płukanie gardła Gargarinem+polopiryna+herbata z prądem(podwójnym ) żeby się wypocić.
Dzisiaj jest już OK ale czuję, że jestem słaby. Zacznę od bardzo wolnego BS.
Zostało 6 tygodni. Może jakoś ogarnę się na 3:15.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 15 łącznie 57,6km
Poniedziałek i środę opisałem już w komentarzach ale piątek jest ciekawy. Z kronikarskiego obowiązku raport z całego tygodnia:
Poniedziałek plan: 15km na 133
Chyba nie jest tak źle jak myślałem.
1km(zawiesił się odczyt pulsu i musiałem wyłączyć zegarek) +14 km w 4:52 na średnim 135. W miarę lekko się biegło biorąc pod uwagę tydzień infekcji.
Myślałem, że będę męczył wolniej niż 5:00. Miła niespodzianka ale jestem trochę do tyłu. Nie ma cudów.
Środa plan: 10km na 133 + 13km w 4:35-4:30
Wyszło, że miałem tydzień infekcji i przerwę.
10km w 4:55 na średnim 132 + 13km w 4:33 (3s szybciej od TM)na średnim 149 czyli 81%. Jakieś ciężkie nogi. Wysoki puls.
Do tego ostatnie 3 km dość ciężko. Takie tempo wchodziło na pulsie 140 - 145.
Ze strachu przed kolejną infekcją ubrałem się zbyt ciepło i trochę się gotowałem na TM. To mogło mieć pewien wpływ na puls.
Piątek plan: 2km na 133 + 3x4km w 4:20. Pomiędzy 2km na 133
Dzień konia!!! Idealna pogoda i dobrze trafiłem z ubiorem. Nie było mi gorąco tak jak w środę.
1) 4km w 4:25 na 146
2) 4km w 4:23 (TM na 3:05)na 147 czyli 79%
3) 4km w 4:19 na 149
Jezu jak to lekko szło. Cały czas na zaciągniętym hamulcu. Nie wiem jaki mechanizm tu zadziałał ale trzecie powtórzenie biegło się najlepiej. Na trzecim powtórzeniu „puściłem nogi luzem” i leciałem w tempie 4:15. Ostatni kilometr zwolniłem bo się wystraszyłem, że jak Dawid zobaczy tempo 4:15 to mnie opierdoli.
Łatwy trening na minimalnym zmęczeniu. Szkoda, że nie było jeszcze jednego powtórzenia.
Rozgrzewka, schłodzenie i odcinki pomiędzy powtórzeniami leciałem w tempie 4:55 – 5:05. Dołożyłem 1,6km schłodzenia.
Łącznie 19,6km na średnim tempie 4:38.
Jak to jest, że w środę męczę bułę w tempie 4:33 a dwa dni później lecę tempa o 15s szybsze na takim samym pulsie?
Sobota siła
Zrobiłem wszystko tak jak przed samą chorobą. W stawaniu na palcach wszedłem na kolejny level, czyli 70+(2x75).
Może trochę przesadziłem bo w pośladkach, czwórkach, ramionach i plecach lekkie zakwasy.
Krabul, zwróć uwagę, ze aż dwa treningi miały mniej niż 20km !
Zostało tylko 5 tygodni. Teraz musi być już ogień!!!!!
Dzisiaj mam zrobić 2km na 133+3 x 3km w 4:15 na 1km'P na 133+8km na 140. Łącznie 21km
Poniedziałek i środę opisałem już w komentarzach ale piątek jest ciekawy. Z kronikarskiego obowiązku raport z całego tygodnia:
Poniedziałek plan: 15km na 133
Chyba nie jest tak źle jak myślałem.
1km(zawiesił się odczyt pulsu i musiałem wyłączyć zegarek) +14 km w 4:52 na średnim 135. W miarę lekko się biegło biorąc pod uwagę tydzień infekcji.
Myślałem, że będę męczył wolniej niż 5:00. Miła niespodzianka ale jestem trochę do tyłu. Nie ma cudów.
Środa plan: 10km na 133 + 13km w 4:35-4:30
Wyszło, że miałem tydzień infekcji i przerwę.
10km w 4:55 na średnim 132 + 13km w 4:33 (3s szybciej od TM)na średnim 149 czyli 81%. Jakieś ciężkie nogi. Wysoki puls.
Do tego ostatnie 3 km dość ciężko. Takie tempo wchodziło na pulsie 140 - 145.
Ze strachu przed kolejną infekcją ubrałem się zbyt ciepło i trochę się gotowałem na TM. To mogło mieć pewien wpływ na puls.
Piątek plan: 2km na 133 + 3x4km w 4:20. Pomiędzy 2km na 133
Dzień konia!!! Idealna pogoda i dobrze trafiłem z ubiorem. Nie było mi gorąco tak jak w środę.
1) 4km w 4:25 na 146
2) 4km w 4:23 (TM na 3:05)na 147 czyli 79%
3) 4km w 4:19 na 149
Jezu jak to lekko szło. Cały czas na zaciągniętym hamulcu. Nie wiem jaki mechanizm tu zadziałał ale trzecie powtórzenie biegło się najlepiej. Na trzecim powtórzeniu „puściłem nogi luzem” i leciałem w tempie 4:15. Ostatni kilometr zwolniłem bo się wystraszyłem, że jak Dawid zobaczy tempo 4:15 to mnie opierdoli.
Łatwy trening na minimalnym zmęczeniu. Szkoda, że nie było jeszcze jednego powtórzenia.
Rozgrzewka, schłodzenie i odcinki pomiędzy powtórzeniami leciałem w tempie 4:55 – 5:05. Dołożyłem 1,6km schłodzenia.
Łącznie 19,6km na średnim tempie 4:38.
Jak to jest, że w środę męczę bułę w tempie 4:33 a dwa dni później lecę tempa o 15s szybsze na takim samym pulsie?
Sobota siła
Zrobiłem wszystko tak jak przed samą chorobą. W stawaniu na palcach wszedłem na kolejny level, czyli 70+(2x75).
Może trochę przesadziłem bo w pośladkach, czwórkach, ramionach i plecach lekkie zakwasy.
Krabul, zwróć uwagę, ze aż dwa treningi miały mniej niż 20km !
Zostało tylko 5 tygodni. Teraz musi być już ogień!!!!!
Dzisiaj mam zrobić 2km na 133+3 x 3km w 4:15 na 1km'P na 133+8km na 140. Łącznie 21km
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 16 łącznie 72,6km
Poniedziałek plan: 2km rozgrzewka + 3x3km w 4:15 na 1kmP + 8km TM czyli 4:36
Zrobiłem:
2km w 5:03 na 119
3km w 4:14 na 146
1km w 5:01 na 134
3km w 4:13 na 149
1km w 5:04 na 134
3km w 4:15 na 150
8,1 km 4:35 na 141
Czułem jeszcze sobotnią siłę do tego dość mocno zakwasiłem czwórki. Jak już pisałem biegam po 4km pętli na której mam 500m podbieg. Z ciekawości sprawdziłem i jest 1,6% Dupy nie urywa ale w pewnych okolicznościach daje popalić czyli w takich.
Ustawiłem tak powtórzenia, że każde 3km kończyłem 500m podbiegiem. 8,1 km weszło bez rzeźbienia ale ogólnie ciężki trening.
3km odcinki kończone podbiegiem dały popalić
Łącznie 21,1 km w średnim tempie 4:31.
Środa plan: 25km na 130
Z poniedziałku na wtorek nie umiałem spać. Spałem może 3 godziny. We wtorek czułem się strasznie. Zero regeneracji. W pracy zombie. Z wtorku na środę pospałem 7h i już samopoczucie lepsze ale do dobrego dużo brakowało więc napisałem do Dawida żeby dał coś wolnego więc dostałem 25km truchtem
Zrobiłem:
25km w 5:00 na 130. Lekko zmęczony. To już weszło lajtowo ale jeszcze czułem czwórki.
Piątek plan: 8km na 135 + 18 km TM czyli 4:36
Zrobiłem:
8km w 4:44na 134 + 18,5km w 4:33 na 144(78%). To było to!!! Bardzo lekko weszło. Na kilometrowej prostej gdzie mam ten cholerny 500m podbieg centralnie w pysk mocny bardzo zimny wiatr. Nie cisnąłem na siłę. ten odcinek robiłem spokojnie w okolicach 4:45 ale na reszcie pętli musiałem jechać na zaciągnietym ręcznym bo schodziłem poniżej 4:30 a nie o to chodziło. I tak wyszło trochę zbyt szybko. Łącznie 26,5 km w 4:36 czyli cały trening wyszedł idealnie na TM. Dwie godziny biegania minęły błyskawicznie. Aż żal było kończyć.
Po 45min prawie nie czułem treningu w nogach. Ja szedłem na piwo do baru to trochę łydki czułem
Sobota siła
90% tego co zawsze. Odjąłem po jednym powtórzeniu z dwóch ćwiczeń.
Zdecydowanie najmocniejszy tydzień. Średnio 24,2km/trening. Jeszcze dwa takie i luzujemy. Do zawodów zostały 4 tygodnie.
Dzisiaj mam zrobić: 2km rozgrzewka + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + schłodzenie. To może trochę zaboleć
Poniedziałek plan: 2km rozgrzewka + 3x3km w 4:15 na 1kmP + 8km TM czyli 4:36
Zrobiłem:
2km w 5:03 na 119
3km w 4:14 na 146
1km w 5:01 na 134
3km w 4:13 na 149
1km w 5:04 na 134
3km w 4:15 na 150
8,1 km 4:35 na 141
Czułem jeszcze sobotnią siłę do tego dość mocno zakwasiłem czwórki. Jak już pisałem biegam po 4km pętli na której mam 500m podbieg. Z ciekawości sprawdziłem i jest 1,6% Dupy nie urywa ale w pewnych okolicznościach daje popalić czyli w takich.
Ustawiłem tak powtórzenia, że każde 3km kończyłem 500m podbiegiem. 8,1 km weszło bez rzeźbienia ale ogólnie ciężki trening.
3km odcinki kończone podbiegiem dały popalić
Łącznie 21,1 km w średnim tempie 4:31.
Środa plan: 25km na 130
Z poniedziałku na wtorek nie umiałem spać. Spałem może 3 godziny. We wtorek czułem się strasznie. Zero regeneracji. W pracy zombie. Z wtorku na środę pospałem 7h i już samopoczucie lepsze ale do dobrego dużo brakowało więc napisałem do Dawida żeby dał coś wolnego więc dostałem 25km truchtem
Zrobiłem:
25km w 5:00 na 130. Lekko zmęczony. To już weszło lajtowo ale jeszcze czułem czwórki.
Piątek plan: 8km na 135 + 18 km TM czyli 4:36
Zrobiłem:
8km w 4:44na 134 + 18,5km w 4:33 na 144(78%). To było to!!! Bardzo lekko weszło. Na kilometrowej prostej gdzie mam ten cholerny 500m podbieg centralnie w pysk mocny bardzo zimny wiatr. Nie cisnąłem na siłę. ten odcinek robiłem spokojnie w okolicach 4:45 ale na reszcie pętli musiałem jechać na zaciągnietym ręcznym bo schodziłem poniżej 4:30 a nie o to chodziło. I tak wyszło trochę zbyt szybko. Łącznie 26,5 km w 4:36 czyli cały trening wyszedł idealnie na TM. Dwie godziny biegania minęły błyskawicznie. Aż żal było kończyć.
Po 45min prawie nie czułem treningu w nogach. Ja szedłem na piwo do baru to trochę łydki czułem
Sobota siła
90% tego co zawsze. Odjąłem po jednym powtórzeniu z dwóch ćwiczeń.
Zdecydowanie najmocniejszy tydzień. Średnio 24,2km/trening. Jeszcze dwa takie i luzujemy. Do zawodów zostały 4 tygodnie.
Dzisiaj mam zrobić: 2km rozgrzewka + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + schłodzenie. To może trochę zaboleć
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
W poniedziałek nie biegałem bo od niedzieli walczyłem z początkami drugiej infekcji. Opanowałem sytuację w dwa dni ale wczoraj miałem zrobić:
2km rozgrzewka + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + 2km schłodzenie. Po 4,5km ostatniego powtórzenia odpuściłem bo bym się zajechał.
To mocny trening ale powinien wejść bez problemu, szczególnie w kontekście tego jak ostatnio biegałem.
Mam nadzieję, że to jednorazowy dołek bo jak nie to mogę mieć duże problemy za 3,5 tygodnia
2km rozgrzewka + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + 2km schłodzenie. Po 4,5km ostatniego powtórzenia odpuściłem bo bym się zajechał.
To mocny trening ale powinien wejść bez problemu, szczególnie w kontekście tego jak ostatnio biegałem.
Mam nadzieję, że to jednorazowy dołek bo jak nie to mogę mieć duże problemy za 3,5 tygodnia
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 17 niestety ostatni
Poniedziałek – nie biegałem. Od niedzieli źle się czułem
Środa plan: 2km na 135 + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + 2km schłodzenie
Trener wysłał mnie na badanie krwi. Morfologia, elektrolity, żelazo, magnez, kortyzol, prolaktyna, testosteron, glukoza.
2km rozgrzewka + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + 2km schłodzenie. Po 4,5km ostatniego powtórzenia odpuściłem bo bym się zajechał.
To mocny trening ale powinien wejść bez problemu, szczególnie w kontekście tego jak ostatnio biegałem. Mam nadzieję, że to jednorazowy dołek bo jak nie to mogę mieć duże problemy za 3,5 tygodnia.
Piątek plan: 20km na 130
Zrobiłem 20km w 4:54 na 131. Tempo i puls super ale nogi słabe jak u dziecka.
Źle się czuję. Coraz mocniejszy kaszel.
Odebrałem wyniki i poszedłem do lekarza. Wszystko super oprócz Eozynofili. Bardzo dokładnie mnie osłuchał i kazał zrobić prześwietlenie płuc. Zdjęcie będę miał we wtorek rano. Potem do lekarza.
Głowa mnie nie boli. Kataru, gorączki, bólu mięśni nie mam ale jestem bardzo osłabiony i mam napady kaszlu aż płuca bolą.
Już się pogodziłem z tym, że maratonu na wiosnę nie będzie.
Po 15 tygodniach treningu miałem życiową formę na 3:10 a może i lepiej ale się posrało.
Uczciwie muszę przyznać, że na własne życzenie. Źle zaleczyłem pierwsze przeziębienie.
Maraton odkładam na jesień. Muszę się wyleczyć się w 100%. Mam nadzieję, że chociaż do HM w Opolu zdążę się przygotować.
Poniedziałek – nie biegałem. Od niedzieli źle się czułem
Środa plan: 2km na 135 + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + 2km schłodzenie
Trener wysłał mnie na badanie krwi. Morfologia, elektrolity, żelazo, magnez, kortyzol, prolaktyna, testosteron, glukoza.
2km rozgrzewka + 4x6km w 4:25 na 1km P na 135 + 2km schłodzenie. Po 4,5km ostatniego powtórzenia odpuściłem bo bym się zajechał.
To mocny trening ale powinien wejść bez problemu, szczególnie w kontekście tego jak ostatnio biegałem. Mam nadzieję, że to jednorazowy dołek bo jak nie to mogę mieć duże problemy za 3,5 tygodnia.
Piątek plan: 20km na 130
Zrobiłem 20km w 4:54 na 131. Tempo i puls super ale nogi słabe jak u dziecka.
Źle się czuję. Coraz mocniejszy kaszel.
Odebrałem wyniki i poszedłem do lekarza. Wszystko super oprócz Eozynofili. Bardzo dokładnie mnie osłuchał i kazał zrobić prześwietlenie płuc. Zdjęcie będę miał we wtorek rano. Potem do lekarza.
Głowa mnie nie boli. Kataru, gorączki, bólu mięśni nie mam ale jestem bardzo osłabiony i mam napady kaszlu aż płuca bolą.
Już się pogodziłem z tym, że maratonu na wiosnę nie będzie.
Po 15 tygodniach treningu miałem życiową formę na 3:10 a może i lepiej ale się posrało.
Uczciwie muszę przyznać, że na własne życzenie. Źle zaleczyłem pierwsze przeziębienie.
Maraton odkładam na jesień. Muszę się wyleczyć się w 100%. Mam nadzieję, że chociaż do HM w Opolu zdążę się przygotować.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Płuca czyste. Diagnoza krztuścowe zapalenie nagłośni.
Muszę brać antybiotyk czyli ostateczny game over.
Muszę brać antybiotyk czyli ostateczny game over.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzien 18 czyli nic.
Leczenie cholerstwa. Dla uspokojenia sumienia kilka razy zrobiłem stawanie na palcach i w sobotę około 80% siły bo już czułem się zdecydowanie lepiej. W poniedziałek skończyłem antybiotyk.
Niestety mimo, że fizycznie czuję się dobrze to jakieś resztki cholerstwa we mnie siedzą więc zaraz jadę do lekarza.
W Opolu o bardzo mocno poprawionej życiówce mogę chyba zapomnieć.
Leczenie cholerstwa. Dla uspokojenia sumienia kilka razy zrobiłem stawanie na palcach i w sobotę około 80% siły bo już czułem się zdecydowanie lepiej. W poniedziałek skończyłem antybiotyk.
Niestety mimo, że fizycznie czuję się dobrze to jakieś resztki cholerstwa we mnie siedzą więc zaraz jadę do lekarza.
W Opolu o bardzo mocno poprawionej życiówce mogę chyba zapomnieć.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 19 – nic czyli druga seria antybiotyku
Stawanie na palcach.
Sobota – siła 80% i ostatnia tabletka antybiotyku.
Zaczynam biegać. Wiosna już bez spiny. Spokojny powrót do jako takiej sprawności. Plan na ten tydzień:
Dzisiaj: 10km na 133
Środa: 15km na 133
Piątek: 18km na 133
Sobota: siła?
Niedziela zawody Perła Paprocan: 21km na 133? Na pewno żadnego ścigania nie będzie. Chyba, że rower wezmę
Ogólnie słaby jestem jak dziecko. Boję się nawet dzisiejszych 10km żółwim tempem.
Stawanie na palcach.
Sobota – siła 80% i ostatnia tabletka antybiotyku.
Zaczynam biegać. Wiosna już bez spiny. Spokojny powrót do jako takiej sprawności. Plan na ten tydzień:
Dzisiaj: 10km na 133
Środa: 15km na 133
Piątek: 18km na 133
Sobota: siła?
Niedziela zawody Perła Paprocan: 21km na 133? Na pewno żadnego ścigania nie będzie. Chyba, że rower wezmę
Ogólnie słaby jestem jak dziecko. Boję się nawet dzisiejszych 10km żółwim tempem.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze