Dziś spokojne 7km BS.
Znaczy tak miało być. Wyszło szybsze kapkę 7km.
Trasa trochę inna, 3km w lesie zrobiłem. Cudnie,gdyby nie muchy,pszczoły czy inne robactwo
Dziś wypada sobota, czyli bieg długi.
Według założeń 3,2km rozgrzewki, 5x(1km w tempie 5:33/km i 1 minuta truchtu),1 godzina BS. Trochę się pozmieniało, ale nieznacznie.
18km w 01:46
średnie tempo 05:53
spalone 1510kcal.
zrobiłem przerwę na 8,7km pod M1 w Zabrzu. Zjadłem trochę żelu, napiłem się wody i wygazowanej coli.
Gdybym dalej biegł tym tempem, czas na 21,1km wynosił bym 2:04, a mój rekord to 2:14.
Wypiłem już szklankę wody, coli, soku pomarańczowego, 0,3 litra złotych lwów(dobre piwo) i ciągle chce mi się pić. Zjadłem 2 kanapki z serem. Teraz zabieram się za chemiczną kaszkę z lidla a potem za lody :D
Dziś miałem w planach 10km. Na spokojnie
A co wyszło?
Szybciej niż myślałem.
Na 4km poczułem ból - prawa stopa, pod kostką. Jakby ścięgna i kości. Pewnie obita po tych 18km...
Na 6-7km to katorga. Przerwa, masowanie i trucht do domu. Czas na maść; jutro rezygnuję z ćwiczeń na siłowni - w sensie z paru, tych, co angażują bolącą część stopy.
Kości dalej poobijane, bolą przy każdym ruchu. Nie wiem,czy nie będę musiał odpuścić ten biegowy tydzień, a w sobotę Marsz Autonomii... A 20 Lipca Dobrodzień...
Niestety i ten dzień nadszedł. Nie pobiegłem dziś. Noga boli, ale mniej. Nie chcę ryzykować. Dziś było 7km takie szybkie, koło 38 minut.
Tak więc dziś siedzę w domu, jutro siłownia, jak będzie dobrze, to w piątek machnę 7 albo 10km na spokojnie a potem 15