rubin - SOG-U 2019 < 24h
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 25 grudnia
...
dystans: 9,5 km
czas: 0:58:24
średnie tempo: ok. 6,09
wesoło wczoraj było, wesoło, może nawet i za bardzo; z bratową dwa wina wciągnęłyśmy co dzisiaj dało się wyraźnie odczuć ; nie mogę więc powiedzieć, że było lekko i przyjemnie; dobrze jednak, że mam dość silne poczucie obowiązku, bo przez tę godzinkę udało mi się wypocić resztki kaca, ból głowy minął i jakoś mniej uwierają mnie te wszystkie wczorajsze karpie, śledzie, pierogi i pierniki /swoją drogą - mama pysznie gotuje/;
w lesie dzisiaj mnóstwo ludzi, znajomi też się znaleźli; pozdrawiam więc Martina /może wreszcie wybiorę się na te biegówki / i Krzarę /legenda zabieganych; co chwila jakiś biegacz, więc była motywacja, żeby po kwadransie nie zawrócić do domu by ból głowy zaleczyć pigułami
tyle o mnie;
a dzisiaj gwiazdą wieczoru jest concordia - z jej pierwszym półmaratonem ))http://www.endomondo.com/workouts/114705108
...
dystans: 9,5 km
czas: 0:58:24
średnie tempo: ok. 6,09
wesoło wczoraj było, wesoło, może nawet i za bardzo; z bratową dwa wina wciągnęłyśmy co dzisiaj dało się wyraźnie odczuć ; nie mogę więc powiedzieć, że było lekko i przyjemnie; dobrze jednak, że mam dość silne poczucie obowiązku, bo przez tę godzinkę udało mi się wypocić resztki kaca, ból głowy minął i jakoś mniej uwierają mnie te wszystkie wczorajsze karpie, śledzie, pierogi i pierniki /swoją drogą - mama pysznie gotuje/;
w lesie dzisiaj mnóstwo ludzi, znajomi też się znaleźli; pozdrawiam więc Martina /może wreszcie wybiorę się na te biegówki / i Krzarę /legenda zabieganych; co chwila jakiś biegacz, więc była motywacja, żeby po kwadransie nie zawrócić do domu by ból głowy zaleczyć pigułami
tyle o mnie;
a dzisiaj gwiazdą wieczoru jest concordia - z jej pierwszym półmaratonem ))http://www.endomondo.com/workouts/114705108
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czwartek, 27 grudnia
...
dystans: 10,88 km
czas: 1:05:28
średnie tempo: ok. 6,01
bez przygód i śmiesznych historii, ale i tak było fajnie;
w przeciwieństwie do wtorku - dzisiaj było wyjątkowo lekko i przyjemnie; wcale nie czułam ani nie czuję zmęczenia; znaczy się - zapewne świateczne wino wyparowało ;
no, przyznam, że przez chwilę przemaszerowałam się, zaraz po tym, jak zaliczyłam podbieg z przyspieszeniem, ale tylko na 10-15 metrów, potem już normalnie;
zauważyłam, że muszę się trochę temperować - bo mam skłonność do niepotrzebnego przyspieszania; inna sprawa, że mniej męczy mnie /nogi/ jeśli szybciej i krócej macham te małe podbiegi niż wolniej ale za to dłużej;
a w domu? - nadal świątecznie - goście, śpiewy, wino /tym razem z umiarem/
...
dystans: 10,88 km
czas: 1:05:28
średnie tempo: ok. 6,01
bez przygód i śmiesznych historii, ale i tak było fajnie;
w przeciwieństwie do wtorku - dzisiaj było wyjątkowo lekko i przyjemnie; wcale nie czułam ani nie czuję zmęczenia; znaczy się - zapewne świateczne wino wyparowało ;
no, przyznam, że przez chwilę przemaszerowałam się, zaraz po tym, jak zaliczyłam podbieg z przyspieszeniem, ale tylko na 10-15 metrów, potem już normalnie;
zauważyłam, że muszę się trochę temperować - bo mam skłonność do niepotrzebnego przyspieszania; inna sprawa, że mniej męczy mnie /nogi/ jeśli szybciej i krócej macham te małe podbiegi niż wolniej ale za to dłużej;
a w domu? - nadal świątecznie - goście, śpiewy, wino /tym razem z umiarem/
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
sobota, 29 grudnia
bieganie na raty
łączny dystans: 9,56 km
łączny czas: 0:55:06
tak to leciało:
najpierw w ok. 20 minut pociekłam 3,16 km; wpadłam w las, bo wiało dość, ale że był plan na bieganie po płaskim /a w lesie płasko nie jest/, no to z powrotem na promenadę i chodniki;
na początku wydawało mi się, że mimo spokojnego tempa jest nielekko /wiatr i troszkę drętwe nogi, musiałam uważać, bo potykałam się o własne stopy /, ale późniejsza część treningu zweryfikowała moją ocenę ;
troszkę delikatnego rozciągania za krzakami - wyglądało to śmiesznie, ale najważniejsze, że osłoniły mnie od wietrzycha; potem główny punkt imprezy, czyli na zmianę 30" żwawo i 2' truchcik, i tak na zmianę 10 razy; w rzeczywistości ciężko było mi dobrać właściwe tempo tego żwawego, więc kilka razy pociekłam w tzw. trupa, w efekcie czego, po takich kawałkach zamiast cały czas truchtać, musiałam chwilkę przemaszerować;
tak przy okazji: biegnąc te żwawe liczyłam kroki , wychodziło mi różnie: od 56 do 60 /na pół minuty/;
nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak zmęczyłam; mięśnie czuję do teraz mimo iż znieczulona jestem lekko /znowu goście, znowu wino/
po chwili oddechu - bez tego to bym pewnie nie dała rady - truchtem do domu; o dziwo, mimo na prawdę solidnego zmęczenia i wrażenia, że się strasznie wlokę, wyszło na to, że te ostatnie 10 minut polecałam nieco szyciej niż pierwsze 20 minut;
a w domciu - na regenercję czasu nie było - ledwo dali mi się wyprysznicować i przebrać - bo przecież goście idą trza coś upiec
bieganie na raty
łączny dystans: 9,56 km
łączny czas: 0:55:06
tak to leciało:
najpierw w ok. 20 minut pociekłam 3,16 km; wpadłam w las, bo wiało dość, ale że był plan na bieganie po płaskim /a w lesie płasko nie jest/, no to z powrotem na promenadę i chodniki;
na początku wydawało mi się, że mimo spokojnego tempa jest nielekko /wiatr i troszkę drętwe nogi, musiałam uważać, bo potykałam się o własne stopy /, ale późniejsza część treningu zweryfikowała moją ocenę ;
troszkę delikatnego rozciągania za krzakami - wyglądało to śmiesznie, ale najważniejsze, że osłoniły mnie od wietrzycha; potem główny punkt imprezy, czyli na zmianę 30" żwawo i 2' truchcik, i tak na zmianę 10 razy; w rzeczywistości ciężko było mi dobrać właściwe tempo tego żwawego, więc kilka razy pociekłam w tzw. trupa, w efekcie czego, po takich kawałkach zamiast cały czas truchtać, musiałam chwilkę przemaszerować;
tak przy okazji: biegnąc te żwawe liczyłam kroki , wychodziło mi różnie: od 56 do 60 /na pół minuty/;
nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak zmęczyłam; mięśnie czuję do teraz mimo iż znieczulona jestem lekko /znowu goście, znowu wino/
po chwili oddechu - bez tego to bym pewnie nie dała rady - truchtem do domu; o dziwo, mimo na prawdę solidnego zmęczenia i wrażenia, że się strasznie wlokę, wyszło na to, że te ostatnie 10 minut polecałam nieco szyciej niż pierwsze 20 minut;
a w domciu - na regenercję czasu nie było - ledwo dali mi się wyprysznicować i przebrać - bo przecież goście idą trza coś upiec
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
niedziela, 30 grudnia
luźny, spokojny bieg
dystans: 11,61 km
czas: 1:17:59
średnie tempo: ok. 6,43
po wczorajszym cały czas czułam, że mam mięśnie, a więc plan na dziś był taki:
luźny i spokojny bieg, czyli najlepiej płasko, co oznacza asfaltowo; silny wiatr wygonił mnie jednak do lasu ; w sumie dobrze, bo przyroda to jednak przyroda, nawet jak bura i uschnięta
na początku czułam się jak muł, ale z czasem nabierałam ochoty przyspieszyć; raz mi się zdarzyło /wiem, błąd/ i od razu to poczułam /tętno/, potem już grzecznie, znaczy na hamulcu ;
nie myślałam, że uda mi się dzisiejszy bieg ukończyć tak jak to miałam w planie, ale takie relaksacyjne tempo dobrze zrobiło moim nogom; do tego prysznic gorący, potem lodowaty i nogi w zasadzie jak nowe
ps. wydawało mi się, że skoro sama słyszę dość wyraźnie swój oddech, do tego biegnę po ścieżce przykrytej suchymi liśćmi i gałązkami to mnie słychać - a tu dzisiaj wystraszyłam poważnie dwie spacerujące babeczki
ps2. zbliżałam się do kobitki spacerującej z ogromnym włochatym psem, pies wyglądał sympatycznie, nie mniej jednak był ogromny; pani widząc, że biegnę, postanowiła zająć psa zabawą i zaaportować mu gałąź; tak się biedaczka starała, że trafiła kijem prosto pod moje nogi; piesek prawie mnie przewrócił ;
luźny, spokojny bieg
dystans: 11,61 km
czas: 1:17:59
średnie tempo: ok. 6,43
po wczorajszym cały czas czułam, że mam mięśnie, a więc plan na dziś był taki:
luźny i spokojny bieg, czyli najlepiej płasko, co oznacza asfaltowo; silny wiatr wygonił mnie jednak do lasu ; w sumie dobrze, bo przyroda to jednak przyroda, nawet jak bura i uschnięta
na początku czułam się jak muł, ale z czasem nabierałam ochoty przyspieszyć; raz mi się zdarzyło /wiem, błąd/ i od razu to poczułam /tętno/, potem już grzecznie, znaczy na hamulcu ;
nie myślałam, że uda mi się dzisiejszy bieg ukończyć tak jak to miałam w planie, ale takie relaksacyjne tempo dobrze zrobiło moim nogom; do tego prysznic gorący, potem lodowaty i nogi w zasadzie jak nowe
ps. wydawało mi się, że skoro sama słyszę dość wyraźnie swój oddech, do tego biegnę po ścieżce przykrytej suchymi liśćmi i gałązkami to mnie słychać - a tu dzisiaj wystraszyłam poważnie dwie spacerujące babeczki
ps2. zbliżałam się do kobitki spacerującej z ogromnym włochatym psem, pies wyglądał sympatycznie, nie mniej jednak był ogromny; pani widząc, że biegnę, postanowiła zająć psa zabawą i zaaportować mu gałąź; tak się biedaczka starała, że trafiła kijem prosto pod moje nogi; piesek prawie mnie przewrócił ;
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 1 stycznia
noworoczne rozbieganie
dystans: 8,15 km
średnie tempo: 6,15
strasznie ciężko znaleźć czas na cokolwiek; sztuka prawdziwa; no ale wyszłam, jak wróciłam - problem - obiad nie na czas ; trudno, takie jest życie;
w planie rozbieganie, a za oknem wiatrrrr, że ach ...; całe szczęście, że ten las jest za rogiem, bo inaczej było by nieprzyjemnie; pół cz-wy wybrało się chyba na noworoczny spacer po promenadzie i LA; nie dość, że ciężko było znaleźć wolny kawałek drogi, to jeszcze co chwilę znajomi, którzy koniecznie chcieli się na ten nowy rok przytulić i wycmokać , kilka takich spotkań i tempo poszło się kochać, ale trudno ...
generalnie fajnie i prawie na luzie; prawie, bo jednak troszeczkę to biodro mi podokuczało dzisiaj; pod prysznicem zaserwowałam sobie więc biczowanie, a na rozluźnienie - wino, co zostało jeszcze po nocy;
ps. dzisiaj na allegro kupiłam sobie kurtkę, przymierzałam wcześniej w sklepie, ale tam to 2x droższa była: nike element shield max ; będę miała w czym polatać jak pojadę w góry
taką:
noworoczne rozbieganie
dystans: 8,15 km
średnie tempo: 6,15
strasznie ciężko znaleźć czas na cokolwiek; sztuka prawdziwa; no ale wyszłam, jak wróciłam - problem - obiad nie na czas ; trudno, takie jest życie;
w planie rozbieganie, a za oknem wiatrrrr, że ach ...; całe szczęście, że ten las jest za rogiem, bo inaczej było by nieprzyjemnie; pół cz-wy wybrało się chyba na noworoczny spacer po promenadzie i LA; nie dość, że ciężko było znaleźć wolny kawałek drogi, to jeszcze co chwilę znajomi, którzy koniecznie chcieli się na ten nowy rok przytulić i wycmokać , kilka takich spotkań i tempo poszło się kochać, ale trudno ...
generalnie fajnie i prawie na luzie; prawie, bo jednak troszeczkę to biodro mi podokuczało dzisiaj; pod prysznicem zaserwowałam sobie więc biczowanie, a na rozluźnienie - wino, co zostało jeszcze po nocy;
ps. dzisiaj na allegro kupiłam sobie kurtkę, przymierzałam wcześniej w sklepie, ale tam to 2x droższa była: nike element shield max ; będę miała w czym polatać jak pojadę w góry
taką:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
piątek, 4 stycznia
...
dystans: 9,95 km
troszeczkę na raty wyszło ; najpierw po lesie 6,42 km w tempie 6:28; a że trzeba było latorośl ze szkoły odebrać - chwilka przerwy pod szkołą i następne 3,53 km, tyle, że po asfalcie i po 5:58; asfalt - czasem fajna sprawa, tylko dlaczego w jedną stronę to całe 1,5 km podbiegu?
całość dzisiaj na spokojnym głębokim oddechu, ale mimo to serducho jak szalone; co chwila musiałam zwalniać, żeby je uspokoić; z atrakcji - w LA zwierzyniec - wiewiórki, sarna, ptactwa masa, coś pięknego
...
dystans: 9,95 km
troszeczkę na raty wyszło ; najpierw po lesie 6,42 km w tempie 6:28; a że trzeba było latorośl ze szkoły odebrać - chwilka przerwy pod szkołą i następne 3,53 km, tyle, że po asfalcie i po 5:58; asfalt - czasem fajna sprawa, tylko dlaczego w jedną stronę to całe 1,5 km podbiegu?
całość dzisiaj na spokojnym głębokim oddechu, ale mimo to serducho jak szalone; co chwila musiałam zwalniać, żeby je uspokoić; z atrakcji - w LA zwierzyniec - wiewiórki, sarna, ptactwa masa, coś pięknego
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
sobota, 5 stycznia
...
łączny dystans: 9,27 km
szło dziś tak: najpierw rozgrzewkowe 2,49 km po 6:07, potem 50 metrowe rytmy na jakichś 2 kmach z przerwami w truchcie, śr. po 5:35; chwila odpoczynku i 4x po 900 m. z 4-minutowymi przerwami /czasy: 4:26, 4:45, 4:15, 4:39 na 900m; średnie tempo 5:01/, - te szybsze kawałki - to z wiatrem i lekutko w dół ; a ostatni w zasadzie już na bezdechu
nie powiem, że było łatwo, bo nie było; gdyby nie to, że czas było wracać do domu - pewnie leżałabym tam na miejscu do teraz ; w sumie ławki mokre były więc jakoś zebrałam się do kupy i powlekłam do domu, wszakże to tylko 1 km był;
bez sensu jest podawać średnie tempo dla całości, to nie podaję, ale za to napiszę, że dzisiaj ścigałam się z autobusem - na trasie tych kilometrówek są dwa przystanki, oddalone od siebie o 500 m.; ruszałam na wysokości pierwszego z nich /w chwili, gdy wsiadali pasażerowie/, na drugim spotkaliśmy się ponownie ; teraz już wiem, że jak zdarzy mi się nie zdążyć na busa -mogę spróbować dogonić i wsiąść na następnym
ps. cały czas czuję, że biegałam, chyba jutro mięśnie pięknie mi za to podziękują; z drugiej strony - jest coś pociągającego w tym cierpieniu
...
łączny dystans: 9,27 km
szło dziś tak: najpierw rozgrzewkowe 2,49 km po 6:07, potem 50 metrowe rytmy na jakichś 2 kmach z przerwami w truchcie, śr. po 5:35; chwila odpoczynku i 4x po 900 m. z 4-minutowymi przerwami /czasy: 4:26, 4:45, 4:15, 4:39 na 900m; średnie tempo 5:01/, - te szybsze kawałki - to z wiatrem i lekutko w dół ; a ostatni w zasadzie już na bezdechu
nie powiem, że było łatwo, bo nie było; gdyby nie to, że czas było wracać do domu - pewnie leżałabym tam na miejscu do teraz ; w sumie ławki mokre były więc jakoś zebrałam się do kupy i powlekłam do domu, wszakże to tylko 1 km był;
bez sensu jest podawać średnie tempo dla całości, to nie podaję, ale za to napiszę, że dzisiaj ścigałam się z autobusem - na trasie tych kilometrówek są dwa przystanki, oddalone od siebie o 500 m.; ruszałam na wysokości pierwszego z nich /w chwili, gdy wsiadali pasażerowie/, na drugim spotkaliśmy się ponownie ; teraz już wiem, że jak zdarzy mi się nie zdążyć na busa -mogę spróbować dogonić i wsiąść na następnym
ps. cały czas czuję, że biegałam, chyba jutro mięśnie pięknie mi za to podziękują; z drugiej strony - jest coś pociągającego w tym cierpieniu
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
niedziela, 6 stycznia
spokojny bieg
łączny dystans: 14,51 km
średnie tempo: 6:31
po wczorajszym zostało mi troszeczkę zakwasów, co pewnie oznacza, że warto było się pomęczyć ; tak więc na dzisiaj w planie luźny i spokojny bieg; nie wiadomo kiedy wyszło 14 km /znaczy - wiadomo, wystarczyło spojrzeć na miny domowników po powrocie /;
nie wiem jak tam u was, ale u mnie piękna, śnieżna zima; mało luda; jakaś sarna się znalazła; trochę dziwię się, że tak łatwo wytrzymałam dzisiaj tyle czasu sama ze sobą, wystarczyło pewnie za wiele nie myśleć, tylko przyglądać się zimie, bo to przecież ostatnio rzadkie zjawisko;
spokojny bieg
łączny dystans: 14,51 km
średnie tempo: 6:31
po wczorajszym zostało mi troszeczkę zakwasów, co pewnie oznacza, że warto było się pomęczyć ; tak więc na dzisiaj w planie luźny i spokojny bieg; nie wiadomo kiedy wyszło 14 km /znaczy - wiadomo, wystarczyło spojrzeć na miny domowników po powrocie /;
nie wiem jak tam u was, ale u mnie piękna, śnieżna zima; mało luda; jakaś sarna się znalazła; trochę dziwię się, że tak łatwo wytrzymałam dzisiaj tyle czasu sama ze sobą, wystarczyło pewnie za wiele nie myśleć, tylko przyglądać się zimie, bo to przecież ostatnio rzadkie zjawisko;
Ostatnio zmieniony 09 lip 2013, 13:39 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 8 stycznia
...
łączny dystans: 7,63 km
jak się nie ma odp. zabawek to opisywanie tego treningu trwa dłużej niż samo bieganie
a więc tak: 15 minut żółwim truchtem na rozgrzewkę /6:42/; może zbytnio żółwim, bo długo nie mogłam się rozgrzać, teraz kicham, ale jak znam życie za godzinę będę zdrowa; potem ... yhmmm, nie wiem jak to nazwać, ale na zmianę szło średnio szybko/bardzo wolno, zgodnie z minutnikiem interwałowym: 1/1, 2/2, 3/3, 2/2, 1/1; jak wspomniałam nie mam popularnych tu na forum zabawek, więc mogę jedynie podać średnie tempo dla całości, czyli 5:03; na koniec 12 minut truchtem do domu /6:33/;
w sumie to nawet nie zmęczyłam się specjalnie; było nawet sprawiedliwie - jak pod górkę to z wiatrem; jak pod wiatr - to w nagrodę z górki ; krótki trening i szybko zleciał
ps. po 2 wizytach u fizj. - to chyba jednak nie bajki - takie wizyty pomagają; zupełnie inaczej układają się moje stopy podczas biegu : nie tak: //, a tak: II
...
łączny dystans: 7,63 km
jak się nie ma odp. zabawek to opisywanie tego treningu trwa dłużej niż samo bieganie
a więc tak: 15 minut żółwim truchtem na rozgrzewkę /6:42/; może zbytnio żółwim, bo długo nie mogłam się rozgrzać, teraz kicham, ale jak znam życie za godzinę będę zdrowa; potem ... yhmmm, nie wiem jak to nazwać, ale na zmianę szło średnio szybko/bardzo wolno, zgodnie z minutnikiem interwałowym: 1/1, 2/2, 3/3, 2/2, 1/1; jak wspomniałam nie mam popularnych tu na forum zabawek, więc mogę jedynie podać średnie tempo dla całości, czyli 5:03; na koniec 12 minut truchtem do domu /6:33/;
w sumie to nawet nie zmęczyłam się specjalnie; było nawet sprawiedliwie - jak pod górkę to z wiatrem; jak pod wiatr - to w nagrodę z górki ; krótki trening i szybko zleciał
ps. po 2 wizytach u fizj. - to chyba jednak nie bajki - takie wizyty pomagają; zupełnie inaczej układają się moje stopy podczas biegu : nie tak: //, a tak: II
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czwartek, 10 stycznia
trasą V Biegu Częstochowskiego :uuusmiech:
łączny dystans: 8,59 km
ale fajny dzień
parę dni temu umówiłam się z ekipą odpowiedzialną za organizację V Biegu Częstochowskiego na współny trening, który miał być prowadzony tą własnie trasą
słowo się rzekło - kobyłka u płotu - cudna sprawa :uuusmiech:
po pierwsze - przefantastyczna ekipa; było nas 18 sztuk, czyli całkiem całkiem sporo /zważywszy na to, że do tej pory biegałam całkiem sama/
tak w ogóle bieg w towarzystwie to zupełnie inna jakość
po drugie - zanim się umówiłam - zabezpieczyłam sobie "tyły", czyli podpytałam jakim tempem tam biegają - bieg towarzyski 6:00 - jakoś damy radę
po trzecie - podobno trasa trudna - a ja tak sobie myślę, że bardzo podobnie mam w tym moim lasku aniołowskim; nie umarłam na podbiegach, a sporo ich było; do tego różniste: długie (ok. 1 km, na jakieś 4-5%) i krótkie (200-350 m na jakieś mniej więcej 15%)
po czwarte - cały czas byłam na tyle w formie -że całą trasę przegadałam ))
Generalnie Bieg Częstochowski - to 2 takie pętle po 5 km; a dzisiaj zdecydowałam się na 1 pętlę, bo wracałam do domu biegiem, a to dodatkowe kilka km; nie chciałam też przesadzić, bo mimo iż dawałam radę /myślę sobie, że nawet całkiem nieźle / - to na kolejnej porcji takich podbiegów mogłabym odpaść - a po co robić ludziom kłopot
przekładając na liczby wyszło tak:
1 pętla: 5,07 km po 5:58
dotrucht do domu: 3,52 km po 6:46
czuję się super, za tydzień lub dwa polecę z Zabieganymi.Częstochowa znowu ))
trasą V Biegu Częstochowskiego :uuusmiech:
łączny dystans: 8,59 km
ale fajny dzień
parę dni temu umówiłam się z ekipą odpowiedzialną za organizację V Biegu Częstochowskiego na współny trening, który miał być prowadzony tą własnie trasą
słowo się rzekło - kobyłka u płotu - cudna sprawa :uuusmiech:
po pierwsze - przefantastyczna ekipa; było nas 18 sztuk, czyli całkiem całkiem sporo /zważywszy na to, że do tej pory biegałam całkiem sama/
tak w ogóle bieg w towarzystwie to zupełnie inna jakość
po drugie - zanim się umówiłam - zabezpieczyłam sobie "tyły", czyli podpytałam jakim tempem tam biegają - bieg towarzyski 6:00 - jakoś damy radę
po trzecie - podobno trasa trudna - a ja tak sobie myślę, że bardzo podobnie mam w tym moim lasku aniołowskim; nie umarłam na podbiegach, a sporo ich było; do tego różniste: długie (ok. 1 km, na jakieś 4-5%) i krótkie (200-350 m na jakieś mniej więcej 15%)
po czwarte - cały czas byłam na tyle w formie -że całą trasę przegadałam ))
Generalnie Bieg Częstochowski - to 2 takie pętle po 5 km; a dzisiaj zdecydowałam się na 1 pętlę, bo wracałam do domu biegiem, a to dodatkowe kilka km; nie chciałam też przesadzić, bo mimo iż dawałam radę /myślę sobie, że nawet całkiem nieźle / - to na kolejnej porcji takich podbiegów mogłabym odpaść - a po co robić ludziom kłopot
przekładając na liczby wyszło tak:
1 pętla: 5,07 km po 5:58
dotrucht do domu: 3,52 km po 6:46
czuję się super, za tydzień lub dwa polecę z Zabieganymi.Częstochowa znowu ))
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
sobota, 12 stycznia
...
łączny dystans: 10,46 km
dzisiaj pracowity dzień, nie dość, że w pracy do 14stej, to jeszcze pobiegany
lubię śnieżną zimę; dzisiaj zima pokochała mnie ze wzajemnością, tak bardzo, że aż za bardzo; no cóż, przyjęłam to na klatę, nie wiem jednak ile tej miłości wytrzymam, postaram się na tyle, na ile ośnieżone ścieżki nie będą dręczyć moich łydek; że buty i skarpety mokre - tyle dla tego związku mogę znieść ;
leciało dzisiaj tak: rozgrzewka truchtem 2,31 km po 6:33; rytmy 4x50m z przerwami na trucht, całość średnio 5:50; 3x po 2km odpowiednio po 5:45, 5:49, 5:48; na koniec trucikiem do domu jakieś 1,5 km po 6:46;
troszkę ciężko i niewygodnie bo śnieg dość głęboki; dobrze, że czapkę z daszkiem zabrałam, bo byłby kłopot z polem widzenia ; wydawało mi się, że te kawałki po 2 kmy polecę nieco szybciej, tym bardziej, że były przerwy, ale wyszło jak wyszło, w sumie też nie najgorzej więc użalać się nad sobą nie będę
miejmy nadzieję, że jutro tak sypać nie będzie, bo plany już są, a jako baba bywam mało elastyczna i nie lubię planów zmieniać; jeśli nie to pewnie będę musiała w piwnicy odkopać stuptuty bo zapowiada się na śnieg do połowy łydek
...
łączny dystans: 10,46 km
dzisiaj pracowity dzień, nie dość, że w pracy do 14stej, to jeszcze pobiegany
lubię śnieżną zimę; dzisiaj zima pokochała mnie ze wzajemnością, tak bardzo, że aż za bardzo; no cóż, przyjęłam to na klatę, nie wiem jednak ile tej miłości wytrzymam, postaram się na tyle, na ile ośnieżone ścieżki nie będą dręczyć moich łydek; że buty i skarpety mokre - tyle dla tego związku mogę znieść ;
leciało dzisiaj tak: rozgrzewka truchtem 2,31 km po 6:33; rytmy 4x50m z przerwami na trucht, całość średnio 5:50; 3x po 2km odpowiednio po 5:45, 5:49, 5:48; na koniec trucikiem do domu jakieś 1,5 km po 6:46;
troszkę ciężko i niewygodnie bo śnieg dość głęboki; dobrze, że czapkę z daszkiem zabrałam, bo byłby kłopot z polem widzenia ; wydawało mi się, że te kawałki po 2 kmy polecę nieco szybciej, tym bardziej, że były przerwy, ale wyszło jak wyszło, w sumie też nie najgorzej więc użalać się nad sobą nie będę
miejmy nadzieję, że jutro tak sypać nie będzie, bo plany już są, a jako baba bywam mało elastyczna i nie lubię planów zmieniać; jeśli nie to pewnie będę musiała w piwnicy odkopać stuptuty bo zapowiada się na śnieg do połowy łydek
Ostatnio zmieniony 14 sty 2013, 19:28 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
spokojny? bieg
17,09 km
średnie tempo: 6:36
tak sobie wcześniej myślałam, że nawet połowy planowanego dystansu /16km/ nie przebiegnę ze względu na ilość zalegającego śniegu ; wczoraj wróciłam w przemoczonych butach i nie bardzo uśmiechała mi się wizja powtórki takiej zabawy; jednakże, o dziwo zapomniałam, że mój biegowy lasek jes położony przecież w mieście - służby miejskie nie zawiodły i wszystkie, ale to wszystkie ścieżki były elegancko przetarte :uuusmiech: ; jak tak - to cholibka - brakło wymówki :uuusmiech: i trza było tyrać ;
miało być 16, wyszło 17, też dobrze, moze nawet za dobrze, bo po śniegu i w sumie pagórkach - to tak jakby ze 20 i mimo powalającego tempa - mięśnie troszeczkę zmęczone;
na szczęście nie nudziło się - spotkałam trochę znajomych, kogoś z rodziny i jakoś zeszło;
aaa, te 17 to z przerwą, krótką, ale jednak
17,09 km
średnie tempo: 6:36
tak sobie wcześniej myślałam, że nawet połowy planowanego dystansu /16km/ nie przebiegnę ze względu na ilość zalegającego śniegu ; wczoraj wróciłam w przemoczonych butach i nie bardzo uśmiechała mi się wizja powtórki takiej zabawy; jednakże, o dziwo zapomniałam, że mój biegowy lasek jes położony przecież w mieście - służby miejskie nie zawiodły i wszystkie, ale to wszystkie ścieżki były elegancko przetarte :uuusmiech: ; jak tak - to cholibka - brakło wymówki :uuusmiech: i trza było tyrać ;
miało być 16, wyszło 17, też dobrze, moze nawet za dobrze, bo po śniegu i w sumie pagórkach - to tak jakby ze 20 i mimo powalającego tempa - mięśnie troszeczkę zmęczone;
na szczęście nie nudziło się - spotkałam trochę znajomych, kogoś z rodziny i jakoś zeszło;
aaa, te 17 to z przerwą, krótką, ale jednak
Ostatnio zmieniony 09 gru 2013, 09:08 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 15 stycznia
...
łączny dystans: 9,12 km
troszkę śmy się pobawili, czyli po rozgrzewkowym 15 minutowym truchciku na zmianę 2/1, 1/0,5 , 0,5/1 i tak 4 x czyli program minimum ; na koniec truchcikiem do domu;
całość średnio wyszła po 5:59; niby nic takiego, ale i tak wrócilam zmęczona, pewnie przez dzisiejszy stan chodników /rozdeptany, grząski śnieg/; nie marudźmy, cieszmy się, że nie błoto ...
...
łączny dystans: 9,12 km
troszkę śmy się pobawili, czyli po rozgrzewkowym 15 minutowym truchciku na zmianę 2/1, 1/0,5 , 0,5/1 i tak 4 x czyli program minimum ; na koniec truchcikiem do domu;
całość średnio wyszła po 5:59; niby nic takiego, ale i tak wrócilam zmęczona, pewnie przez dzisiejszy stan chodników /rozdeptany, grząski śnieg/; nie marudźmy, cieszmy się, że nie błoto ...
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czwartek, 17 stycznia
trasa V Biegu Częstochowskiego - tym razem cała
łączny dystans: 10,39 km
tempo średnio: 6:18
, chociaż był moment, że
czyli: co-czwartkowy bieg Zabieganych.Częstochowa po trasie Biegu Częstochowskiego; plan minimum - 1 pętla /5km/;
pierwsze kółko poleciałam na luzie, mimo podbiegów, grząskiego śniegu a miejscami lodu; jak się potem okazało - chyba za bardzo ten luz wrzuciłam, bo po nawrotce, przy kolejnym podbiegu nadszedł światowy kryzys - znaczy zwątpiłam że dam radę dalej; na szczęście obok biegli przemili towarzysze, którzy nie pozwolili mi nawet na chwilę przejść do marszu - nie i już, kuniec kropka, biegniesz dalej monia, zwalniasz, ale biegniesz ; a ten kryzysowy podbieg bolał oj bolał; ale dałam radę - nie wiem jak, ale dałam :uuusmiech:
zostałam zagadana, zbajerowana i takim oto sposobem zapomniałam o niecnych planach nawiania;w zasadzie to jak dobiegaliśmy do końca drugiej pętli - to pojawiła się myśl - czy to już? kurcze, szkoda ...
było ekstra, ciężko - warunki na prawdę nieprzyzwoite - ale i tak ekstra;
trasa V Biegu Częstochowskiego - tym razem cała
łączny dystans: 10,39 km
tempo średnio: 6:18
, chociaż był moment, że
czyli: co-czwartkowy bieg Zabieganych.Częstochowa po trasie Biegu Częstochowskiego; plan minimum - 1 pętla /5km/;
pierwsze kółko poleciałam na luzie, mimo podbiegów, grząskiego śniegu a miejscami lodu; jak się potem okazało - chyba za bardzo ten luz wrzuciłam, bo po nawrotce, przy kolejnym podbiegu nadszedł światowy kryzys - znaczy zwątpiłam że dam radę dalej; na szczęście obok biegli przemili towarzysze, którzy nie pozwolili mi nawet na chwilę przejść do marszu - nie i już, kuniec kropka, biegniesz dalej monia, zwalniasz, ale biegniesz ; a ten kryzysowy podbieg bolał oj bolał; ale dałam radę - nie wiem jak, ale dałam :uuusmiech:
zostałam zagadana, zbajerowana i takim oto sposobem zapomniałam o niecnych planach nawiania;w zasadzie to jak dobiegaliśmy do końca drugiej pętli - to pojawiła się myśl - czy to już? kurcze, szkoda ...
było ekstra, ciężko - warunki na prawdę nieprzyzwoite - ale i tak ekstra;