chel - co dalej?

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

02.09.2011 - piątek
Obrazek
kilometr w basenie na dobry początek dnia.
blog
komentarze

the best is yet to come!
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

03.09.2011 - sobota
Obrazek
50' w średnim tempie 6:32 i 10 przebieżek - bez tempa, bo przerwy w marszu robiłam na czuja (skracałam konkretniej).
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

05.09.2011 - poniedziałek
Obrazek
10' + siłowy

06.09.2011 - wtorek
Obrazek
10k w 01:07:33
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

08.09.2011 - czwartek
Obrazek
30' + 6xP
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

10.09.2011 - sobota
Obrazek
80' bez dystansu bo gjepees nie łapał.
trochę masochistyczne, bo 50' kręciłam kółka na bieżni, ale nie na stadionie, tylko na takiej małej parkowej.. zrobiłam jakieś 30 okrążeń.. :hej:
fajnie było, nawet się nie zmęczyłam za bardzo. :hahaha:
rozgrzewka jakaś konkretniejsza też miała miejsce, ostatnio nie znoszę rozgrzewek i najczęściej je pomijam.

a jako że do moich wspaniałych dziewiczych zawodów :bum: został tydzień, muszę zapytać - co warto wziąć, na co mogę nie wpaść? względnie, może macie jakieś złote porady albo sekretne sztuczki na takie okazje.. :bum:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.09.2011 - niedziela
Obrazek
boooże, nienawidzę słońca. :bum:
50' w śmiesznym tempie, mogę trochę zwalić na błąd pomiaru bo dzisiaj znowu kręciłam kółka na minibieżni, wiadomo, jak to tam bywa, ale ogólnie cały czas ginęłam marnie. miałam nie wychodzić o 14.30, miałam poczekać do wieczora, ale po pierwsze - zachciało mi się wolnego wieczoru, po drugie - jedna sytuacja mnie poirytowała mocno i poczułam impuls (w sumie to chyba bardzo zdrowy odruch, nie?), po trzecie - wciąż miewam desperackie próby wywleczenia ciała na światło słoneczne, mając nadzieję, że kiedyś przywyknę. i z radością przywitałam wieść, że to ostatni taki ciepły dzień w roku <3.
było meegaciężko, po 3 (na 10) przebieżkach po prostu musiałam usiąść w cieniu, już czułam ciśnienie w uszach. w ogóle miałam na początku widownię na stadionie, co mnie trochę speszyło i uciekłam na bieżnię parkową, poza tym miło było uwolnić się od woni rozgrzanego słońcem tartanu achh.. :jatylko:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wczoraj robiłam trochę core stability podczas oglądania naszych siatkarzy, ale jako trening tego raczej liczyć nie można. w ogóle notuję większą ruchliwość u siebie - standardowe mycie zębów zmieniło się w robienie ćwierćprzysiadów na jednej nodze..
13.09.2011 - wtoreczek
Obrazek
dzisiaj 60' i 10 przebieżek.

przez pierwsze 30' poniewierał mnie forumowy kolega, co zaowocowało pierwszym kilometrem w 5:38 włączając w to awaryjne wiązanie buta. :spoko: drugą część szurałam już samodzielnie, tzn z komarami, niezawodni przyjaciele. :bum: ogólnie 9.11km w tempie 6:35.
10 przebieżek po 100m z przerwą 50m marszu, w tempie 8:15. fajne były, postanowiłam skrócić przerwy, ale w razie czego miałam wrócić do standardowych 100m. dobrze, że się udało, po pierwszych trzech nie byłam tego taka pewna. :hahaha:
i spotkałam sporo biegaczy, niektórzy nawet pierwsi mnie pozdrawiali. :spoko:

jeszcze takie refleksje - dawno nie przeżyłam takiego pozytywnego, radosnego a zarazem prostego treningu. żadnego kombinowania, plątania tras - to moja specjalność, zbaczanie z drogi i przeliczanie 'dobra, w tamten zakręt 100m, a potem w ten prawy 150 to już razem będzie pół kilometra do przodu juhu :hej: ', żadnych złych myśli o skracaniu treningu i nawet żadnej muzyki - nie miałam mp3 - , za to sporo biegania, zabawy z tego, sporo współbiegaczy, ładne widoki - szczególnie jak się ściemniło - no kurcze super. :usmiech:

Obrazek
test wczoraj zakupionej koszulki kalenjikowej (tańsza od lidlowskiej :oczko: ) w kolorze hmmm DOŚĆ MOCNO różowym :bum: wypadł pozytywnie. fajna jest i kolor też mi się podoba, a co. :bum:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wczoraj 3k na 12,5cm w średnim tempie 14:00... :hahaha:
15.09.2011 - czwartek
Obrazek
dzisiaj ok 30' siłowego, może więcej - obwód z bbl i trochę własnych ćwiczeń, wszystko w konwencji 40 sekund/przerwa. podoba mi się taki sposób ćwiczenia, jakoś zupełnie mi się nie nudzi póki co.
następnie planowe 40 minut. bałam się troszkę, bo obtarcia na stopach (tak, wczorajsze, a tym śmieszniejsze jest to, że to jedne z moich ulubionych butów i nigdy mi takich brzydkich rzeczy nie robiły :tonieja: ) bardzo dawały się we znaki w marszu. na szczęście w biegu nie było to aż tak odczuwalne, z tego co patrzę to chyba ich nawet nie rozwaliłam bardziej. ale dodatkowe plasty w kieszeni miałam.
koło 11 i 18 minuty chwila przerwy - kolka straszliwa. bardzo rzadko miewam kolki, nawet na początku przygody z truchtaniem nie stanowiły dla mnie problemu, ale jak już są - to takie fest. na szczęście potem odpuściło i do końca treningu (a nawet dłużej, bo miałam jeszcze kawałek do domu i nie chciało mi się iść, to pobiegłam) było już okej. krótkie rozciąganie i 15 minut jogi jako kontynuacja stretchingu. faaajnie. :hej:

ja w ogóle mam dzisiaj takie myśli, kto za mnie ten półmaraton przebiegnie, jakoś wątpię we własne siły. :trup: a wcale nie mam złego nastroju, maatko, że też muszę sobie wymyślać problemy. :zero:
edit: zmieniam zdanie, jednak mam zły nastrój. załamka. :chlip:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

przybyłam, przebyłam a co o tym myśleć to sama nie wiem. :spoko:

noc oczywiście nieprzespana, jak podejrzewałam nerwy wzięły mnie na sam koniec a o dziewiątej jeszcze żałowałam, ze nie zapisałam się na dyszkę, bo dystans ponad 21km wydawał mi się nieosiągalny, szczególnie gdy zobaczyłam pierwszy mega podbieg. :hahaha: w każdym razie budzik - 5.30 : ] - był wybawieniem od daremnych prób zaśnięcia. wiem, że jak wstawałam to widziałam sąsiadów kręcących się po kuchni i automatyczną myślą było 'a może oni też jadą na półmaraton :uuusmiech: '.
w samochodzie oprócz przysypiania zastanawiałam się głównie, czemu ja to robię itp itd. :hahaha: na szczęście szybko dojechaliśmy, poradziłam sobie z odbieraniem pakietu startowego, wplątywaniem czipa a nawet przypięciem numeru, używając takich oto agrafek jako odniesienie do mojej prędkości. :spoko:
Obrazek
po ogarnięciu miejsca potruchtałam chwilkę, rozruszałam kończyny i poszłam oglądać biegi dzieci. mam nawet kilka fotek, ale jakoś nic ciekawego się podczas nich nie działo, więc nie mam co opowiadać (tzn raz jeden chłopczyk przebiegł cały dystans jako falstart, ale to chyba częste w tej kategorii wiekowej). chapnęłam czekoladę, bo jakoś wszyscy wokół ją jedli - tragedii nie było, ale teraz wiem, że to był błąd i jednak miód sprawdza się lepiej.

przed startem organizator wrzucił na playlistę trochę skocznego metalu, co nawet mi się podobało, trochę się rwałam do biegu. już na starcie spotkałam wreszcie Alexię, która biegła z pacemakerem przede mną. ostatnie odliczanie.. i wreszcie start. :spoko:

tzn zaraz, jaki start, przecież jest dużo czasu - z marszu do biegu przeszłam dopiero ok 200m (nie biegłam z telefonem, nie miałam nawet zegarka, hihih, także tempa na kaemy wam nie podam, a w sumie trochę szkoda). na początku - cudownie, wspaniała atmosfera, kibice, cel, leciutko się biegło. na tym megapodbiegu wciąż byłam na adrenalinie i z radością wyprzedzałam kolejnych współbiegających, utrzymując się za pacem z 2:15, tak jak zapowiadałam. wokół nas mieszkańcy osiedli, kibicujący, bijący brawo (maatko, jak to dodaje sił, o czym się przekonałam na kolejnych kilometrach). ale żeby nie było tak różowo, jakoś wszyscy wokół zaczęli przechodzić do marszu, to ja też. tak doleciałam do 7mego kilometra - po pierwszym punkcie odżywczym, co za niezapomniane uczucie, i wciąż ta siła od kibicujących - kiedy to stwierdziłam, że wcale nie jestem zmęczona, tylko maszeruję bo.. no właśnie nie wiem co. jeszcze jakiś pan dodał mi otuchy mówiąc 'trzeba było rolki zabrać'. :spoko: 'chyba nie na te podbiegi' - pomyślałam w myślach, a do niego tylko się uśmiechnęłam. właśnie, atmosfera ciąg dalszy! mieliśmy do zrobienia agrafkę, więc siłą rzeczy wszyscy się mijali na pewnym odcinku, i tam dopiero było dodawanie sobie sił! sama się w pewnym momencie zdziwiłam łapiąc się na klaskaniu i okrzykach 'już niedaleko'. :usmiech:

po tym przebiegłam chyba 2km, potem znów punkt z wodą a potem to już blisko do półmetku więc jakoś doleciałam. no właśnie, doleciałam dodatkowe 200m bo ktoś mnie pokierował w górę, do mety, zamiast w lewo na dalszą trasę. :spoko: zawróciłam więc przy silnym aplauzie publiczności na straszny podbieg, i chyba właśnie wtedy zaczęłam słabnąć. a nie pomagali mi wcale współbiegacze, którzy też radośnie maszerowali nie przejmując się niczym. byłam też bardzo spragniona, woda z poprzednich punktów należała już do przeszłości, a tu największa niespodzianka, bo na 3cim punkcie dostałam dosłownie łyczek wody. dziabnęłam dwie kostki cukru, które chyba mnie powstrzymały od całkowitego poddania się na kolejnych kilometrach, i ruszyłam na agrafkę. to chyba był najcięższy etap półmaratonu, koszmarnie chciało mi się pić, cukier nie zaczął jeszcze działać, wszyscy mijali mnie z naprzeciwka a do mety caaaałe 6kilometrów.. trochę pocieszył mnie pan po znaku 16km, że jeszcze prawie godzina, więc przynajmniej przestałam się bać o nieukończenie w limicie czasowym. na powrocie agrafki już więcej biegłam, starałam się chociaż utrzymać bieg i marsz w proporcji 1:1. i tak do kolejnego punktu, gdzie dla odmiany dostałam całą butelkę wody. trochę potruchtałam a potem znowu odpuściłam aż do 50m przed metą, gdzie wylałam na siebie resztki z butelki i ruszyłam ile fabryka dała. podobno komentator mówił coś, że to właśnie ta pani która nadrobiła 200m. przybiłam piątkę z burmistrzem bytomia, dostałam medal - szczerze się zdziwiłam, bo medali było tylko 1000, a osób 1020 i tylko pierwszy 1000 miał dostać, reszta pocztą. miałam też pierwsze zetknięcie z izotonikiem, pierwsze wrażenie 'jakie to dobre'. :hej: oddałam czipa, doczłapałam (nawet nie tyle ze zmęczenia mięśni, co z jakichś hmm pseudoodcisków? miałam wrażenie, że stopy mi się zaparzają) do jakiegoś drzewa i zrobiłam krótkie rozciąganie, bo już czułam, że będzie mi potrzebne. uciekłam jeszcze pod prysznic, z którego woda wylewała się na pół korytarza, po drodze gawędząc chwilę z Alexią. oczywiście chcieliśmy jeszcze czekać na losowanie samochodu, usadowiliśmy się przypadkowo koło punktu medycznego, akurat jak ja tam siedziałam to przesłali dwóch nowych gości, których od razu podłączyli pod kroplówkę. odwodnienie, udar? słaniali się na nogach (co ciekawe, wszyscy to mężczyźni). :zero:

po biegu nie zjadłam nic oprócz kawałka kanapki, jeszcze ze śniadania, a i to dopiero po 1,5h, w ogóle mi się nie chciało jeść, tylko wypiłam chyba pół litra wody duszkiem, jak to mam w zwyczaju. :hahaha: teraz za to poczułam wilczy głód i jestem po dorszu z ryżem i surówką. : p

powrót w bardzo miłym towarzystwie, wymienianie spostrzeżeń nt biegania, tych zawodów i wszystkich innych zawodów. :hej:

podsumowując. co dał mi ten bieg?

- dużą lekcję na przyszłość, w wielu dziedzinach. bieganie jest jedynym sportem, który uprawiałam i który nauczył mnie prawdziwej pokory. także te wszystkie wnioski, które wyciągnęłam i wciąż wyciągam - na plus. :usmiech:
- przetarcie szlaków na zawodach. wszyscy się dziwili, że porwałam się na półmaraton jako na pierwsze zawody, mnie tam się podobało. : p
- poznałam Alexię i masę innych biegaczy. uwielbiam biegaczy. :usmiech:
- koszulkę. :spoko: i kupon na grochówkę, ale to mój tata sobie skorzystał jeszcze jak biegłam (i dobrze, nie zjadłabym tego po bieganiu). i kupony na inne fajne rzeczy (okulary, pole magnetyczne), ale wszystko w bytomiu i koszt dojazdu przekracza koszt okazji. :hahaha:
minusów nie będzie, wszystko mi się podobało. :usmiech:

tak bardzo chciałam tu napisać, że wciąż nie czuję się godna nazywania się biegaczem, ale teraz przynajmniej mogę półmaratończykiem, ale tego drugiego też chyba nie jestem jeszcze godna. :oczko:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek
czasowo 15h 43'
kilometrowo 99.597km + 4h1' z których nie mam dystansu.

czyli ładniej niż w zeszłym miesiącu.
Ostatnio zmieniony 19 wrz 2011, 14:29 przez chel, łącznie zmieniany 1 raz.
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

chyba jednak coś pobiegałam w niedzielę, bo wciąż czuję mięśnie - łydek nie, tylko uda i pośladki mocno. :hej: rozmasowałam wczoraj trochę odnóża, porozciągałam, na koniec dnia wymoczyłam się w ciepłej kąpieli z solą o korzennych aromatach, ale i tak żałuję, że nie mam prywatnego masażysty. :hahaha:

swoją drogą, obserwuję aurę i nie mogę wykminić - czemu tak nie mogło być w niedzielęęę.. :bum:

teraz uwaga, postaram się napisać coś o planach na przyszłość, będzie długo i może nudno. :spoko:
Obrazek
jako, że cel główny bloga został, powiedzmy, zrealizowany, czas ustalić coś nowego, a, że w planowaniu (planowaniu, nie planów wykonywaniu) jestem mistrzem i uwielbiam się nad tym rozwodzić, muszę się tym podzielić ze światem. wskazówki i komentarze mile widziane, mam nadzieję, że to wyjdzie jakoś i będzie miało ręce i nogi.

więc, co teraz?
celem nadrzędnym będzie poprawa formy i ładne przebieganie zimniejszego sezonu (uwielbiam zimno i faktycznie lepiej mi się teraz biega, ale sami wiecie, jak to bywa - szczególnie u świeżaczków :oczko: ).

- ładne przebieganie to 3 treningi biegowe w tygodniu i jeden siłowy (ok. 30-40'). to jest plan minimum i będę się cieszyć z każdego tak przebieganego tygodnia. bardzo możliwe, że dojdzie mi więcej zajęć (basen, taniec, joga, może więcej siłowego a może więcej biegania, kto wie) i oczywiście im więcej, tym lepiej, ale też nie będę mieć wyrzutów sumienia jeśli w danym tygodniu zrobię tylko minimum. :usmiech:
- zrzucenie wagi. wyzwanie spore, bo jak chyba każdy przy kości próbowałam wielokrotnie i jak widać nigdy nie wyszło. :oczko: ale bieganie to pierwszy sport w którym autentycznie czuję, że właśnie to jest przeszkodą w budowaniu formy (swego czasu nieźle na przykład pływałam, w tańcu mi to nie przeszkadza, w jodze również), więc trzeba tę przeszkodę jakoś przeskoczyć - nie obejść. :usmiech: diety raczej nie będę tutaj spisywać, może sporadycznie, z kilku powodów - między innymi bo nie chcę się wpędzać w niezdrowe obsesje, czego już kilka razy doświadczyłam. wiem mniej więcej jak jeść i co na mnie działa, obiecuję zrobić to zdrowymi metodami a nie 'zupą kapuścianą'. :oczko: ile.. nie wiem, nawet nie mam wagi, kiedyś schudłam 4kg i podobno było bardzo po mnie widać, myślę że tak 10kg to minimum do wiosny a potem się zobaczy.
może się uda, bo pierwszy raz utrata wagi nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do prawdziwego celu. :taktak:
- poprawa jakości biegania - na początek wprowadzam obowiązkowe rozgrzewki, 5 minut szurania i kilka ćwiczeń na rozruszanie stawów. nie zabije mnie to a może wyrobi jakąś systematyczność. następnie, chciałabym przestać traktować bieg z kimś/grupą jako coś BARDZO stresogennego i okropnego. mam do dyspozycji sobotnie spotkania biegowe, dobrze by było, gdybym chociaż raz w miesiącu takie coś zaliczyła. ale nie wiem jak to wyjdzie, nie obiecuję. :ble:
- zrealizowanie planu najpierw na 10km, potem na 21km (inszy niż ten, który teraz robiłam)
- na wiosnę/lato połówka przebiegnięta, a nie przemarszobiegowana. :hahaha: wybiorę coś wypłaszczonego, zaopatrzę się w bidon i może pójdzie. :uuusmiech:
- chciałabym pobiec półmaraton opolski a także bieg opolski, bo wstyd, że mam pod nosem takie fajne biegi a nie korzystam. :taktak:
- a jeśli to wszystko wyjdzie.. to może jakiś obóz treningowy w lecie? :taktak:

mądra analiza biznesplanu przewiuje chyba też wypisanie słabych stron i zagrożeń, więc tu tak w pigułce, żebym sama wiedziała z czym przyjdzie mi się zmierzyć. :spoko:
- podobno zaczynam studia za pół miesiąca i kompletnie nie wiem, jak to będzie i jak mi to wyjdzie z nauką na przykład. co prawda nie chcę ich nawet kończyć, ale to inny temat. :hej:
- jestem typowym zajadaczem stresów. chociaż muszę przyznać, że im więcej biegam (a może im bardziej się poświęcam bieganiu), tym mniej mam ochotę na niezdrowe rzeczy.
- robi się ciemno, co tu dużo mówić, w zeszłą zimę regularnie wyciągałam tatę żeby mnie pilował. :bum: mam czołówkę, ale co mi po niej kiedy ja zwyczajnie się obawiam potworów z ciemności. :bum: ale to taka mała słaba stronka, postaram się jakoś poukładać dzień żeby móc biegać, do listopada szósta rano daje radę, a i tak najdłuższe treningi mam w weekendy, kiedy mogę wyjść o każdej porze.



20.09.2011 - wtorek
Obrazek

podczytałam ostatni trening wiśni, francuski od strasb, i jej pozazdrościłam, więc wiadomo było co dzisiaj zrobię. : ]
więc 5' rozgrzewki + 5' wolno + 2x 30'' szybko/30'' wolno z przerwą 5' wolno + 5' wolno + schłodzenie mojego autorstwa 10'
(matko, ale zapis :bum: )
po pierwszych trzech seriach (właśnie, tak a'propos, polecam ci wiśnia aplikację A HIIT Interval Timer, można ustawiać serie do woli i nie trzeba patrzeć na wyświetlacz) przypomniałam sobie komentarze strasb o tym, że zaczyna się od serii po 5, ale ja miałam nie dać rady? :bum: i zrobiłam, w sumie potem nawet już lżej się biegło. swoją drogą poprawiła mi się kadencja, chociaż i tak nie była zła - miałam ok 168 kroków/minutę kiedy ostatni raz sprawdzałam (z miesiąc temu), a dzisiaj 180/182. :uuusmiech:
fajnie było, myślałam, że będzie gorzej - i mięśniowo i wydolnościowo - a tu niespodzianka. ( : oczywiście musiałam przyszpanić koszulką z bytomia (dobra.. tak naprawdę nie zdążyły mi ciuchy wyschnąć : p), co prawda miałam bluzę, ale zdjęłam ją po pierwszej serii bo się gorąco zrobiło. :ble:
ogólnie 50' wysiłku, bez dystansu bo gps przestał działać w którymś momencie, w każdym razie na 4ty km mam tempo 27:27 więc.. :spoko:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

21.09.2011 - środa
Obrazek
godzinka na lodowisku yeeeah. :uuusmiech: uwielbiam to, i mamy początek sezonu więc mało ludzi było.

22.09.2011 - czwartek
Obrazek
rano 65' siłowego. wszystkie ośmiominutówki (nie wiem czy kojarzycie, w każdym razie najs end iziii :spoko: ) plus trochę własnych ćwiczeń. czułam dosyć dolną część pleców i nawet kość ogonową, gdy kładłam się na podłodze do jakichś ćwiczeń i trochę się obawiałam co to będzie i o co w ogóle chodzi. na szczęście teraz podczas biegania nic mi nie było.
dzisiejszy dzień pod znakiem siły, bo oprócz treningu siłowego zrobiłam też siłę biegową. soł,
25' rozgrzewki + 4 podbiegi (razem z odpoczynkami i zbiegami ok 20') + różne skipy itp 10' + 5' schłodzenia
podbiegi mnie trochę zmasakrowały, dochodziłam na końcówkach, ale czuję się rozgrzeszona, bo były dość strome - wbiegałam na górę, która ma nawet podejście ze schodów (po których też raz wbiegałam). nie mam pojęcia ile wysokości, w sumie mogłam spojrzeć na bloki naokoło, ale to dopiero teraz mi przyszło do głowy. :hahaha: chyba, że jest jakaś strona, która pokazuje też różnice wysokości? :usmiech:
potem skipy A, B, C, bieganie tyłem :spoko: i wieloskoki. ciekawie się biegnie tyłem, nie powiem, aż sobie tak kawałek schłodzenia pobiegłam. :hahaha:
w ogóle cały trening się zaparzałam, bo wydawało mi się, że jest zimno i założylam nierozpinaną bluzę, której najpierw nie mogłam zdjąć bo przemieszczałam się po bliżej nieokreślonych ścieżkach, a jak trafiłam na końcówce na bieżnię to już mi się nie chciało na te parę minut. : p sporo biegaczy na bieżni i patyczaki przyszły. :usmiech:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

23.09.2011 - piątek
Obrazek
1.1km basenowo
10 minut jogi - ściągnęłam sobie takiego komórkowego trenera i testowałam jego działanie. plusy - muzyka w tle (relaksująca, ale takiego typu którego sama bym raczej nie posłuchała), komentarz audio i filmy z wykonywanymi asanami. minusy - każda asana (wraz z wejściem i wyjściem) trwa tylko 30 sekund, co jest dość nikłym czasem.

sobota wolna. :usmiech:

25.09.2011 - niedziela
Obrazek
5' rozgrz + 6km + 5' schło
a tak króciutko, bo nie miałam ochoty na więcej. :usmiech: porównując z poprzednimi treningami z tego tygodnia to jednak lubię, jak coś się dzieje podczas biegania - interwały albo siła albo coś. :hej:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek
wymyśliłam, że będę w każdy wtorek wypisywać, ile dni diety z poprzedniego tygodnia (tzn. od każdej środy włącznie) udało się zachować.
7/7 :usmiech:

27.09.2011 - wtoreczek
Obrazek
dzisiaj znowu interwały 'francuskie' :oczko:
5' rozgrzewki + 5' wolno + 2x 30'' szybko/30'' wolno z przerwą 5' wolno + 5' wolno
bez dłuższego schłodzenia, byłam zmęczona i głowa mnie bolała, co przy każdym kroku dawało się odczuć, wiecie - wstrząsy. :trup: ale potem potruchtałam jeszcze do domu kawałek, bo pan Organizm się rwał i tylko na pół minuty mi wystarczyło sił do wyhamowania go. :bum:
to jest swoją drogą naprawdę śmieszne. kiedyś, gdy regularnie kręciłam się po bieżni, miałam w zwyczaju po skończonym treningu i rozciąganiu walnąć sobie czterysetkę na maksa. :hahaha:

w ogóle dowiedziałam się o fajnej inicjatywie - http://www.opolebiega.pl/ - dzisiaj już nie zdążyłam bo dowiedziałam się o godzinę za późno, ale w czwartek postaram się pójść i zobaczyć, cóż to. wydaje się być alternatywą BBL, które podobno w moim mieście nie wyszło bo owy stadion nie wyraził zgody. :niewiem: trochę tylko mnie niepokoi, że te treningi wypadają dokładnie w moje dni treningowe, więc będę musiała coś wybrać. ale nie martwię się na zapas, najpierw sprawdzę czy mi się podoba no i jeszcze nie mam planu zajęć więc w sumie nawet nie wiem, czy będę mogła chodzić.

inne aktywności - ogólnie to jadę z insanity od wczoraj i no właśne, nie wiem czy to już nie jest przegięcie. ale życie pewnie zweryfikuje już w przyszłym tygodniu, chociaż strasznie mi się podobają te zajęcia i nie chciałabym przerywać, co najwyżej je rozciągnę na dłuższy czas.

btw zorientowałam się, że mimo, że swoje cele treningowe zmieniłam nawet w pierwszym poście, to tytuł wciąż jest stary, tylko, że nie mam pomysłu póki co na niego, więc nie zmieniam. :hahaha: jakieś sugestie? :hahaha:
blog
komentarze

the best is yet to come!
Awatar użytkownika
chel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 668
Rejestracja: 17 lip 2011, 13:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

28.09.2011 - środa
Obrazek
siłowy krótki i insanity.
wtręt niebiegowy i niesportowy - matkoo, muszę podjąć jedną decyzję najpóźniej do jutra i mam z tym kosmiczny problem, siedzę od dwóch godzin i kompletnie nie mogę się zebrać w sobie, nie wiem co mam robić. :chlip:
jeszcze na dodatek coś mnie łapie, ugięłam się po spędzeniu pięciu dni z chorymi domownikami.
blog
komentarze

the best is yet to come!
ODPOWIEDZ