Licencja na zabieganie
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Się działo dziś od rana..."Trzydziestka" po czterdziestce to jest jednak wydarzenie dla organizmu...
Piękne słońce, qrevski wiatr co mi mordę lizał...no i tempo jakim nigdy nie biegłem "wolnego wybiegania" - 4'55".
Pół roku temu to samo robiłem ale w tempie o minutę wolniej na kilosie...
Zmieniłem wyznanie...
Szczegóły będą na mojej wuwuwie, ale wieczorem.
Krótkie info, między innymi dla Mimika - na trasie Maniackiej, którą dziś śmignąłem, przed 5 km jest jeden podbieg, ale po paruset metrach jeszcze jeden o którym wcześniej zapomniałem. Żadne Czomolungmy, ale warto się nastawić na trasie.
A teraz idę na obiad, wciągnąć takiego małego konika z takimi zayeahbeastymi kopytami...
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Piękne słońce, qrevski wiatr co mi mordę lizał...no i tempo jakim nigdy nie biegłem "wolnego wybiegania" - 4'55".
Pół roku temu to samo robiłem ale w tempie o minutę wolniej na kilosie...
Zmieniłem wyznanie...
Szczegóły będą na mojej wuwuwie, ale wieczorem.
Krótkie info, między innymi dla Mimika - na trasie Maniackiej, którą dziś śmignąłem, przed 5 km jest jeden podbieg, ale po paruset metrach jeszcze jeden o którym wcześniej zapomniałem. Żadne Czomolungmy, ale warto się nastawić na trasie.
A teraz idę na obiad, wciągnąć takiego małego konika z takimi zayeahbeastymi kopytami...
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
O trzydziestce po czterdziestce, tempie absorbującym i innych pierredołach:
www.quentino.pl
Zdrovaś!
Quentino
www.quentino.pl
Zdrovaś!
Quentino
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Małe podsumowanie lastowego łika.
Rekordowa ilość kaemów, co traktuję jako niedopatrzenie, taki biegowy wypadek przy pracy...
80km uważam za maxymalny kilometraż na tym poziomie (powyżej 3 godziny w zmoratonie).
Wszystkiemu "winna" wczorajsza "trzydziestka"...musiałem ją jednak dziabnąć, aby mieć alibi pod Cracovię.
Z mocniejszych akcentów zrobiłem "ciągły" w 4'15" (8 km) i "trzy po trzy" w tempie 4'06" - 4'10"/km.
Tak więc cały tydzień był bardzo udany, a już zwłaszcza z tych niedzielnych 30km jestem bardzo kontent. Najbardziej z tempa poniżej 5 minut/km. Tak sobie wymyśliłem w listopadzie i udało się zrealizować.
Za niespełna dwa tygodnie Maniacka i muszę w tym miejscu powrócić do wczorajszego obiegu trasy zawodów. Miałem napisać coś więcej, ale tak się "przejąłem" tempem "trzydziestki", że tylko napomknąłem...
Wczoraj nad Maltą było słonecznie ale wietrznie, do tego stopnia, że gdyby to były zawody to o życiówkę byłoby cholernie trudno...
Przypomnę, że start Maniackiej jest na ul. Baraniaka czyli będzie szeroko na początku. Pierwsza prosta to ponad 1km i co ważne - z górki. Potem wbiegamy już bezpośrednio w maltańską pętelkę. I tu też istotna sprawa - od razu mamy zwężenie, to już nie jest regularna szerokość drogi a standardowa alejka "okołojeziorowa". To o czym już wcześniej pisałem - przed piątym kilometrem jest krótki podbieg, a po kilkuset metrach następny. Dla wprawionych górali "niedozauważenia", ale dla takich doliniarzy jak ja - zawsze coś tam zdrowia zostawię...
Z pogodą jeszcze ciągle nic nie wiadomo, ale wczoraj, właśnie na tym odcinku ( okolice stoku narciarskiego) zaskoczył mnie kilkuset metrowy oblodzony odcinek, przez słońce niedopieszczony więc ślisko było.
Następne kilka km już bez większych niespodzianek za wyjątkiem...już kilkaset metrów przed metą, będzie widoczna tablica (po prawej stronie) z napisem META...to jest tablica dotycząca toru regatowego dla kajakarzy
Biegacze mają jeszcze ponad setkę do końca, więc ostrożnie z tym finiszem...
Reasumując - trasa jest bardzo dobra i życiówkowa. Miejmy tylko nadzieję, że "śniegi stopnieją i wiatry wymiękną".
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Rekordowa ilość kaemów, co traktuję jako niedopatrzenie, taki biegowy wypadek przy pracy...
80km uważam za maxymalny kilometraż na tym poziomie (powyżej 3 godziny w zmoratonie).
Wszystkiemu "winna" wczorajsza "trzydziestka"...musiałem ją jednak dziabnąć, aby mieć alibi pod Cracovię.
Z mocniejszych akcentów zrobiłem "ciągły" w 4'15" (8 km) i "trzy po trzy" w tempie 4'06" - 4'10"/km.
Tak więc cały tydzień był bardzo udany, a już zwłaszcza z tych niedzielnych 30km jestem bardzo kontent. Najbardziej z tempa poniżej 5 minut/km. Tak sobie wymyśliłem w listopadzie i udało się zrealizować.
Za niespełna dwa tygodnie Maniacka i muszę w tym miejscu powrócić do wczorajszego obiegu trasy zawodów. Miałem napisać coś więcej, ale tak się "przejąłem" tempem "trzydziestki", że tylko napomknąłem...
Wczoraj nad Maltą było słonecznie ale wietrznie, do tego stopnia, że gdyby to były zawody to o życiówkę byłoby cholernie trudno...
Przypomnę, że start Maniackiej jest na ul. Baraniaka czyli będzie szeroko na początku. Pierwsza prosta to ponad 1km i co ważne - z górki. Potem wbiegamy już bezpośrednio w maltańską pętelkę. I tu też istotna sprawa - od razu mamy zwężenie, to już nie jest regularna szerokość drogi a standardowa alejka "okołojeziorowa". To o czym już wcześniej pisałem - przed piątym kilometrem jest krótki podbieg, a po kilkuset metrach następny. Dla wprawionych górali "niedozauważenia", ale dla takich doliniarzy jak ja - zawsze coś tam zdrowia zostawię...
Z pogodą jeszcze ciągle nic nie wiadomo, ale wczoraj, właśnie na tym odcinku ( okolice stoku narciarskiego) zaskoczył mnie kilkuset metrowy oblodzony odcinek, przez słońce niedopieszczony więc ślisko było.
Następne kilka km już bez większych niespodzianek za wyjątkiem...już kilkaset metrów przed metą, będzie widoczna tablica (po prawej stronie) z napisem META...to jest tablica dotycząca toru regatowego dla kajakarzy

Biegacze mają jeszcze ponad setkę do końca, więc ostrożnie z tym finiszem...
Reasumując - trasa jest bardzo dobra i życiówkowa. Miejmy tylko nadzieję, że "śniegi stopnieją i wiatry wymiękną".
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Fajne porównanie mi dziś wyszło. Papierek lakmusowy na 11 km.
Tydzień temu, we wtorek, strasznie męczyłem się w tempie 4'57", a byłem po niedzielnym BNP w ilości 23 km.
Dziśday, nie było żadnych męczarni, spokój był w tempie 4'54". Choć w niedzielę zaliczyłem niezły zapierredol na 30 km.
Nie jest źle...
Przyznaję, że niedzielny bieg dodał mi wiary we własne bieganie. W sens tego bezsensownego, które biegam...
W Poznaniu słońce, cośtam cośtam na plusie niewielkim, ale bezwindnie już dawno nie było.
Wtorek dniem spotkań towarzyskich. Za chwilę śmigam na pierwszego firsta.
Bądżźeście pozdrovione, Nieviasty szalone!
Panowie, Wy też biegajcie...
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Tydzień temu, we wtorek, strasznie męczyłem się w tempie 4'57", a byłem po niedzielnym BNP w ilości 23 km.
Dziśday, nie było żadnych męczarni, spokój był w tempie 4'54". Choć w niedzielę zaliczyłem niezły zapierredol na 30 km.
Nie jest źle...
Przyznaję, że niedzielny bieg dodał mi wiary we własne bieganie. W sens tego bezsensownego, które biegam...
W Poznaniu słońce, cośtam cośtam na plusie niewielkim, ale bezwindnie już dawno nie było.
Wtorek dniem spotkań towarzyskich. Za chwilę śmigam na pierwszego firsta.
Bądżźeście pozdrovione, Nieviasty szalone!
Panowie, Wy też biegajcie...
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Kto nie ma w nogach ten musi mieć w głowie...
Czy ja jestem jedyny na tym świecie biegowym, który jest conajmniej lekko spietrany przed biegiem ciągłym w tempie absorbującym aż zanadto...
Tydzień temu było 8 km w tempie 4'15", dziś dołożyłem dodatkowe kilo. Średnia wyszła mi - 4'14"/km.
Ostatni last - 3'54".
Razem - 13 km: 9 km konkretu + 4 km rozgrzewkowo i schłodzeniowo.
"Wymyśliłem" sobie to tempo pod kątem półmaratonu - na złamanie 1:30. Na razie nie wyobrażam sobie utrzymanie 4'15" na dystansie ponad 20 km.
Pozostaje jedynie liczyć na dwie zaprzyjaźnione koleżanki: Superkompensację i Adrenalinę Startową...
Nic to...będę piłował dalej to "niekomfortowe"...
W niedzielę zrobię ostatni mocny akcent przed Maniacką - "tysiączki". Prawdopodobnie sztuk 7, w tempie ok. 3'50", na 4' przerwach.
A dziś wieczorem jakaś ogólnorozwojówka wymieszana z rozciąganiem i mini siłką domową.
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Czy ja jestem jedyny na tym świecie biegowym, który jest conajmniej lekko spietrany przed biegiem ciągłym w tempie absorbującym aż zanadto...
Tydzień temu było 8 km w tempie 4'15", dziś dołożyłem dodatkowe kilo. Średnia wyszła mi - 4'14"/km.
Ostatni last - 3'54".
Razem - 13 km: 9 km konkretu + 4 km rozgrzewkowo i schłodzeniowo.
"Wymyśliłem" sobie to tempo pod kątem półmaratonu - na złamanie 1:30. Na razie nie wyobrażam sobie utrzymanie 4'15" na dystansie ponad 20 km.
Pozostaje jedynie liczyć na dwie zaprzyjaźnione koleżanki: Superkompensację i Adrenalinę Startową...
Nic to...będę piłował dalej to "niekomfortowe"...
W niedzielę zrobię ostatni mocny akcent przed Maniacką - "tysiączki". Prawdopodobnie sztuk 7, w tempie ok. 3'50", na 4' przerwach.
A dziś wieczorem jakaś ogólnorozwojówka wymieszana z rozciąganiem i mini siłką domową.
Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Co za Łeder kolejny dzień! Nie biegać w taki dzień to potrójny grzech - zaniechania, lenistwa i głupoty.
Mam tylko hołpa, że się to wszystkie nie rozp...łynie na dzień przed startem.
Po wczorajszym mocnym strongu, dziś musiało być łagodniej. Ale już po kilkuset metrach dostałem informację z pierwszej nogi, że ma być wolniej niż zwykle "z powodu bo wczoraj"...Się dostosowałem, na oko, jakieś 15 sekund wolniej na kaemie. I tak przemieszczałem się siłą rozpędu wczorajszego treningu przez pierwsze 3 km. Wtedy dotarła do mnie jednak informacja z drugiej nogi - jestem. Więc przyspieszyłem do swojego tempa lekko absorbującego.
Łącznie 11 km - 4'56".
Na swojej osiedlowej pętelce spotkałem po raz kolejny, niedawno poznanego kolegę biegowego, który przyłączył się do mnie i...odłączył po kilkuset metrach "z powodu bo za szybko"...Samotność długodystansowca czy co...Zaznaczam, że to już nie pierwszy raz.
Inna sprawa to...ja po prostu lubię biegać sam. Zresztą, mam brzydki "styl" biegania i do tego, już po kilku km biegu, charczę jakbym był na 42 km maratonu. Taki urok mojego biegania. Albo jego brak.
Pamiętam taką scenkę z październikowego biegu "Biegnij Warszawo" - dwa km przed metą a ja charczę i prycham jakbym schodził z tego świata. Przede mną biegnie młody chłopak, który w końcu nie wytrzymał i odwrócił się w moim kierunku...Niestety nikt mi tego spojrzenia nie nagrał na dividi...Współczucie i troska, wymieszana z pytaniem "Co to qrva ma być?!"...Tak to przynajmniej wyglądało z mojej charczącej perspektywy. Uspokoiłem go gestem dłoni i krótkim "Spoko, ja już tak mam".
Kilometr później przyspieszyłem i nie musiał już słuchać mojego warkotu...
Jutro brejknę, a w sobotę dziabnę Syzyfy przed niedzielnymi 1000-zkami.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
Mam tylko hołpa, że się to wszystkie nie rozp...łynie na dzień przed startem.
Po wczorajszym mocnym strongu, dziś musiało być łagodniej. Ale już po kilkuset metrach dostałem informację z pierwszej nogi, że ma być wolniej niż zwykle "z powodu bo wczoraj"...Się dostosowałem, na oko, jakieś 15 sekund wolniej na kaemie. I tak przemieszczałem się siłą rozpędu wczorajszego treningu przez pierwsze 3 km. Wtedy dotarła do mnie jednak informacja z drugiej nogi - jestem. Więc przyspieszyłem do swojego tempa lekko absorbującego.
Łącznie 11 km - 4'56".
Na swojej osiedlowej pętelce spotkałem po raz kolejny, niedawno poznanego kolegę biegowego, który przyłączył się do mnie i...odłączył po kilkuset metrach "z powodu bo za szybko"...Samotność długodystansowca czy co...Zaznaczam, że to już nie pierwszy raz.
Inna sprawa to...ja po prostu lubię biegać sam. Zresztą, mam brzydki "styl" biegania i do tego, już po kilku km biegu, charczę jakbym był na 42 km maratonu. Taki urok mojego biegania. Albo jego brak.
Pamiętam taką scenkę z październikowego biegu "Biegnij Warszawo" - dwa km przed metą a ja charczę i prycham jakbym schodził z tego świata. Przede mną biegnie młody chłopak, który w końcu nie wytrzymał i odwrócił się w moim kierunku...Niestety nikt mi tego spojrzenia nie nagrał na dividi...Współczucie i troska, wymieszana z pytaniem "Co to qrva ma być?!"...Tak to przynajmniej wyglądało z mojej charczącej perspektywy. Uspokoiłem go gestem dłoni i krótkim "Spoko, ja już tak mam".
Kilometr później przyspieszyłem i nie musiał już słuchać mojego warkotu...
Jutro brejknę, a w sobotę dziabnę Syzyfy przed niedzielnymi 1000-zkami.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Wczoraj miałem "dzień z zajobem", czyli na wszystko za mało czasu. Nie biegałem, nie przerzucałem żelastwa, nawet rozciągania nie uraczyłem.
Na dodatek moi najbliżsi podczas przekazywania mi znaku pokoju dorzucili też coś od siebie - wirusa. Całą zimę byłem zdrów jak ryba pozbawiona metali ciężkich, a tu taki psikus od ukochanych Szczeniaków. Przyjąłem wapno, witaminę C i jakieś EPO-kowanie na gardło.
Jeśli dodać do tego 5 pivotoniców powstaje obraz nędzy i rozpaczy, pożogi i zgliszczy...normalnie Guernica po nalocie Legionu Kondora.
Dziśday już powrót do życia, czyli do biegania bo to dla mnie tożsame stworzenia...
Syzyfy.
Dobiegłem do Góry Syzyfa robiąc 4 kaemy w 4'53".
A potem 7 x 130 m. Z ostatnim finiszującym.
Normalnie zrobiłbym o 2-3 wiecej, ale ze względu na wirusa i jutrzejsze 1000-zki, bieżniki lekko oszczędzałem.
Powrotne 3 km w tempie - no przecież już wiecie w jakim.
Pierwszy raz w tym roku biegłem w krótkich gaciorkach i bez rękawiczek. Dłonie na początku trochę marudziły, ale kopytka zadowolone.
Taka pogoda mogłaby być za tydzień nad Maltą, ale jak czytam prognozy to od połowy tygodnia ma się spierredzielić. A może sie znowu pomylą.
Kiedyś się pomylili...
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
Na dodatek moi najbliżsi podczas przekazywania mi znaku pokoju dorzucili też coś od siebie - wirusa. Całą zimę byłem zdrów jak ryba pozbawiona metali ciężkich, a tu taki psikus od ukochanych Szczeniaków. Przyjąłem wapno, witaminę C i jakieś EPO-kowanie na gardło.
Jeśli dodać do tego 5 pivotoniców powstaje obraz nędzy i rozpaczy, pożogi i zgliszczy...normalnie Guernica po nalocie Legionu Kondora.
Dziśday już powrót do życia, czyli do biegania bo to dla mnie tożsame stworzenia...
Syzyfy.
Dobiegłem do Góry Syzyfa robiąc 4 kaemy w 4'53".
A potem 7 x 130 m. Z ostatnim finiszującym.
Normalnie zrobiłbym o 2-3 wiecej, ale ze względu na wirusa i jutrzejsze 1000-zki, bieżniki lekko oszczędzałem.
Powrotne 3 km w tempie - no przecież już wiecie w jakim.
Pierwszy raz w tym roku biegłem w krótkich gaciorkach i bez rękawiczek. Dłonie na początku trochę marudziły, ale kopytka zadowolone.
Taka pogoda mogłaby być za tydzień nad Maltą, ale jak czytam prognozy to od połowy tygodnia ma się spierredzielić. A może sie znowu pomylą.
Kiedyś się pomylili...
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
www.DzikieBiegi.pl to jest strona wokół której ostatnio trochę "biegałem". A bieganie to nie tylko wielkie imprezy na kilka tysięcy, ale też małe kameralne biegi.
W powyższy projekt jestem zaangażowany na różne sposoby - między innymi jako dizajner strony.
Polecam jako alternatywny look na naszą wspólną pasję:
www.DzikieBiegi.pl
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
W powyższy projekt jestem zaangażowany na różne sposoby - między innymi jako dizajner strony.
Polecam jako alternatywny look na naszą wspólną pasję:
www.DzikieBiegi.pl
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Sunday bloody mam day...rano wstałem z zawalonym gardłem, nosem i czym tam jeszcze...
Na ustach jakieś paskudztwo coś jakby na pasach zebra, choć mi mówią, że to febra.
Nic to.
1000-zki.
Wszystko zgodnie z planem - 7 x 1km. Tempo ok. 3'50".
Przerwy 4 minutowe.
Pierwszy raz robiłem je nie na leśnej trasie ale chodnikowej, okołoosiedlowej. Wszystko ok, tyle tylko, że teren odkryty, więc wiało mi na kilku odcinkach.
Małe kryzysy mentalne na 4 i 5 odcinku, ale ostatni wyszedł już z finiszem - 3'41".
Już miałem do samej Maniacki biegać tylko łagodne i do tego mało...ale mi tu DOM "namieszała"
...
Chyba za Jej sugestią, w środę podostrzę jeszcze raz - 10 x 1'/1'...Przemyślę.
Pogoda przecudnej urody. O 9 rano w Poznaniu 10C. Słońce. Wiosna w pięknym wydaniu.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
Na ustach jakieś paskudztwo coś jakby na pasach zebra, choć mi mówią, że to febra.
Nic to.
1000-zki.
Wszystko zgodnie z planem - 7 x 1km. Tempo ok. 3'50".
Przerwy 4 minutowe.
Pierwszy raz robiłem je nie na leśnej trasie ale chodnikowej, okołoosiedlowej. Wszystko ok, tyle tylko, że teren odkryty, więc wiało mi na kilku odcinkach.
Małe kryzysy mentalne na 4 i 5 odcinku, ale ostatni wyszedł już z finiszem - 3'41".
Już miałem do samej Maniacki biegać tylko łagodne i do tego mało...ale mi tu DOM "namieszała"

Chyba za Jej sugestią, w środę podostrzę jeszcze raz - 10 x 1'/1'...Przemyślę.
Pogoda przecudnej urody. O 9 rano w Poznaniu 10C. Słońce. Wiosna w pięknym wydaniu.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Czas na podsumowanie u-biegłego tygodnia.
Kilometraż wreszcie w miarę normalny - 57 km a nie jakieś tam 80 km jak tydzień wcześniej...
5 treningów
Dwa konkrety:
- ciągły 9km w tempie 4'14"/km
- 1000-zki po 3'50"
Dodając do tego sobotnie Syzyfy i dwa spokojne biegi, jestem bardzo zadowolony.
Dwa minusy: jakiś mały virusovaty oddzieciaty i początki Głoopavki, tzw. Cykorii Przedstartowej.
Całe szczęście, że to mija wraz z wystrzałem startera.
No chyba, żeby mnie trafił.
Ten tydzień będzie już spokojny jak cisza przed burzą.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
Kilometraż wreszcie w miarę normalny - 57 km a nie jakieś tam 80 km jak tydzień wcześniej...
5 treningów
Dwa konkrety:
- ciągły 9km w tempie 4'14"/km
- 1000-zki po 3'50"
Dodając do tego sobotnie Syzyfy i dwa spokojne biegi, jestem bardzo zadowolony.
Dwa minusy: jakiś mały virusovaty oddzieciaty i początki Głoopavki, tzw. Cykorii Przedstartowej.
Całe szczęście, że to mija wraz z wystrzałem startera.
No chyba, żeby mnie trafił.
Ten tydzień będzie już spokojny jak cisza przed burzą.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Poznań morning, siedmiu Celsjuszów, dziesięciu kilometrów, kilku przebieżków i ja, sam jeden.
Pochmurnovato, wiatrovato, trochę doopovato, ale do biegania w sam raz.
Tempo absorbujące - 4'56". Przy jednej z przebieżek poczułem lewą pachwinę. Normalka - przecież nie może być idealnie na kilka dni przed zawodami.
Po raz kolejny pobiegłem w krótkich kalesonkach, czy jak tam się te kolarki dla biegaczy nazywają.
Z tego co czytam i słyszę, w najbliższych dniach tempriczer ma spać o dobrych kilka stopni. Ale do długich gaci już nie wracam. Się hartować trzeba.
Jutro chyba zdecyduję się na taki wariant:
- 6 km po 4'55",
- 7-8 x 1'/1'.
Czyli prawie to co poradziła mi DOM.
No i Głoopavka Przedstartowa już się powoli zaczęła udzielać...byle do startu.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
Pochmurnovato, wiatrovato, trochę doopovato, ale do biegania w sam raz.
Tempo absorbujące - 4'56". Przy jednej z przebieżek poczułem lewą pachwinę. Normalka - przecież nie może być idealnie na kilka dni przed zawodami.
Po raz kolejny pobiegłem w krótkich kalesonkach, czy jak tam się te kolarki dla biegaczy nazywają.
Z tego co czytam i słyszę, w najbliższych dniach tempriczer ma spać o dobrych kilka stopni. Ale do długich gaci już nie wracam. Się hartować trzeba.
Jutro chyba zdecyduję się na taki wariant:
- 6 km po 4'55",
- 7-8 x 1'/1'.
Czyli prawie to co poradziła mi DOM.
No i Głoopavka Przedstartowa już się powoli zaczęła udzielać...byle do startu.
Zdrovaś!
Quentino
--------------------
www.quentino.pl
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt: