mdj - od zera do półmaratonu we wrześniu / walka z ITBS
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No i biegałem z psem, ale o tym później, najpierw opowiem coś o psie. Moja siostra jeździła przez jakiś czas krajową dziesiątką do stajni, i przez kilka dni mijała psa, który siedział sobie nieopodal przydrożnego rowu. Myślała, że jest czyjś, z jakiegoś gospodarstwa, ale z dnia na dzień był coraz bardziej zabiedzony. Tak więc któregoś dnia zatrzymała się, psa do samochodu, i jazda. Zaszczepiła, odrobaczyła, no i jest. Teraz szukamy mu domu, ja mam w domu dwa koty, siostra z racji pracy swojej i partnera też nie może go przygarnąć - często jeżdzą w delegacje do innych placówek itp. Wczoraj psiak został u nas na noc, więc pomyślałem, że lepiej będzie mu się spało, jak się wybiega
I tak oto pobiegłem z nim 4,6 km...Pierwszy i ostatni raz Młody jest, to głupi, wbiegał mi pod nogi, nieoczekiwanie hamował i inne takie cuda. Pocieszne to było z jednej strony, z drugiej bardzo denerwujące. Musieliśmy wyglądać prześmiesznie. Nasze średnie tempo było dosyć szybkie jak na moje obecne możliwości - 5:16 na km, dziś czuję to w kolanach - bolą i są ściągnięte, jednak póki co muszę biegać powoli.
Najweselsza wiadomość jest taka, że dziś o 11 przyjeżdza jakieś małżeństwo obejrzeć psa, może go wezmą. Fajnie, trzymam za to kciuki !
I tak oto pobiegłem z nim 4,6 km...Pierwszy i ostatni raz Młody jest, to głupi, wbiegał mi pod nogi, nieoczekiwanie hamował i inne takie cuda. Pocieszne to było z jednej strony, z drugiej bardzo denerwujące. Musieliśmy wyglądać prześmiesznie. Nasze średnie tempo było dosyć szybkie jak na moje obecne możliwości - 5:16 na km, dziś czuję to w kolanach - bolą i są ściągnięte, jednak póki co muszę biegać powoli.
Najweselsza wiadomość jest taka, że dziś o 11 przyjeżdza jakieś małżeństwo obejrzeć psa, może go wezmą. Fajnie, trzymam za to kciuki !
Do biegania nakłonił mnie mój synek.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tyryrytyytyyyyyyyyyyyy!
Gdyby ktoś się zastanawiał co oznacza ciąg ten tajemniczy ciąg liter, to są to famfary Pierwsze pokontuzjowe 10 km za mną!
Ogólnie w planie ich nie miałem, i wybiegłem na swoją stałą trasę, miałem w planach ok 6 km. Jednak czułem, że dziś nogi niosą to primo, secundo - strasznie wkurzyła mnie wczoraj teściowa, o co do dziś kłociłem się z moją lubą. Nie wiem jak Wy, ale mnie nerwy strasznie pobudzają do działania, więc pooooooooszedł, i pękła dyszka. Biegłem sobie swobodnie, nie zerkałem na zegarek, podziwiałem krajobrazy i myślałem o prezentacji, którą muszę wykonać na zebranie w pracy. W taki oto miły sposób wykręciłem czas 55min18sek! Rekord życiowy! Tę samą trasę ostatnio pokonałem w ponad 59 min, więc widać postęp. Co najważniejsze, nogi nieźle zniosły tę próbę.
Jednakże jest także smutna sprawa, o której nie pisałem, bo zapomniałem. Nie pobiegnę w długo oczekiwanym biegu z atestem na 10 km. W tym termienie mój synek będzie w szpitalu na operacji, a ja rzecz jasna będę tam z nim. Oczywiście walić bieg, najważniejsze jest dziecko.
Raul, gratuluję !@#$% przebiegniętego maratonu - zazdroszczę!
Gdyby ktoś się zastanawiał co oznacza ciąg ten tajemniczy ciąg liter, to są to famfary Pierwsze pokontuzjowe 10 km za mną!
Ogólnie w planie ich nie miałem, i wybiegłem na swoją stałą trasę, miałem w planach ok 6 km. Jednak czułem, że dziś nogi niosą to primo, secundo - strasznie wkurzyła mnie wczoraj teściowa, o co do dziś kłociłem się z moją lubą. Nie wiem jak Wy, ale mnie nerwy strasznie pobudzają do działania, więc pooooooooszedł, i pękła dyszka. Biegłem sobie swobodnie, nie zerkałem na zegarek, podziwiałem krajobrazy i myślałem o prezentacji, którą muszę wykonać na zebranie w pracy. W taki oto miły sposób wykręciłem czas 55min18sek! Rekord życiowy! Tę samą trasę ostatnio pokonałem w ponad 59 min, więc widać postęp. Co najważniejsze, nogi nieźle zniosły tę próbę.
Jednakże jest także smutna sprawa, o której nie pisałem, bo zapomniałem. Nie pobiegnę w długo oczekiwanym biegu z atestem na 10 km. W tym termienie mój synek będzie w szpitalu na operacji, a ja rzecz jasna będę tam z nim. Oczywiście walić bieg, najważniejsze jest dziecko.
Raul, gratuluję !@#$% przebiegniętego maratonu - zazdroszczę!
Do biegania nakłonił mnie mój synek.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ufa, trochę opuściłem się w pisaniu, ale miałem wiele na głowie. Dziś mój syn ma operację związana z choroba nerki. Niestety, nie mogę być z nim w szpitalu, więc pozostaje mi denerwować się na odległość...
Z biegowych spraw najważniejsze jest to, że 10 km biega regularnie poniżej 1 h, ostatni bieg to czas 56m30s w piekielnym upale, więc jestem strasznie zadowolony.
Byłem też na treningu grupy 4Run, pobiegalismy, pogadalismy, fajni ludzie.
W sobotę biorę udział w regionalnym biegu na 10km, ale nie oczekuje wiele, bowiem w piątek z rana jadę do Poznania do Wiktora i Magdy, wieczorem idę na imprezę urodzinowa babci połączona że spotkaniem rodzinnym, więc pewnie będę jak detka. I tak przez ta operacje nie mogę spać. Dodatkowo wczoraj biegle do samochodu po dokumenty Wiktora, źle stanąłem i znów mnie boli kolano. Masakra.
Może uda się, że w sobotnim biegu otrzymam numer 21, w tym dniu urodził się Wiktor, a ten bieg będzie dla niego. Tęsknię z nim strasznie, w domu cicho, bez Magdy w łóżku pusto, spać nie mogę...
Z biegowych spraw najważniejsze jest to, że 10 km biega regularnie poniżej 1 h, ostatni bieg to czas 56m30s w piekielnym upale, więc jestem strasznie zadowolony.
Byłem też na treningu grupy 4Run, pobiegalismy, pogadalismy, fajni ludzie.
W sobotę biorę udział w regionalnym biegu na 10km, ale nie oczekuje wiele, bowiem w piątek z rana jadę do Poznania do Wiktora i Magdy, wieczorem idę na imprezę urodzinowa babci połączona że spotkaniem rodzinnym, więc pewnie będę jak detka. I tak przez ta operacje nie mogę spać. Dodatkowo wczoraj biegle do samochodu po dokumenty Wiktora, źle stanąłem i znów mnie boli kolano. Masakra.
Może uda się, że w sobotnim biegu otrzymam numer 21, w tym dniu urodził się Wiktor, a ten bieg będzie dla niego. Tęsknię z nim strasznie, w domu cicho, bez Magdy w łóżku pusto, spać nie mogę...
Do biegania nakłonił mnie mój synek.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pierwsze zawody biegowe za mną! Wczoraj wziąłem udział w regionalnym biegu Kaczorska Dziesiątka, w którym zająłem dobre 11 miejsce...od końca :P ale zacznijmy od początku:
Jako, że nie udało mi się pobiec regionalnego otwarcia sezonu mocno nastawialem się na kolejny bieg, którym właśnie była KD. Spotkałem ostatnio mojego biegowego kolegę, który też miał zamiar tam pobiec, więc fajnie, bo zgodził się mnie podrzucic swoim autem. Bieg o 12, wyjazd 11:30 z przyczyn losowych - więc przebieralem się w czasie jazdy, na miejscu rozgrzewka w formie sprintu po numery startowe, sprint na start i po dwóch minutach bum, poszli!. Zdążyliśmy na styk! W tłumie wypatrzylem Ukraińców, więc założyłem, że będę się trzymał z Marcinem ich tempa, ale że chłopaki zniknęli nam na pierwszych 500 m to że wspólnego biegu z nimi zrezygnowaliśmy :D
Po pierwszych kilometrach wiedziałem że przed startem zrobiłem błąd, bo w biegu po numery zjadłem Liona. Pić! Suszy! Upał po cholerze, słońce niemiłosiernie pali, a ja usycham. Biegniemy, widzę strażaka z OSP, mizerny jakiś, chyba była libacja i też pewnie by coś wypił. Pytam go o wodę - mówi że będzie po 5 km. No nic, to lecimy. Słońce nie ustępuje, a ją już słyszę w głowie Beatke Kozidrak i jej szlagier Nie ma wody na pustyni. Dobiegamy do 5 km, widzimy zbiorowisko, ja orgazm, będzie picie. Już widzę w głowie jak oblewam się woda, a tam zonk! Wody nie ma, dla tych z tylu zabrakło! My w śmiech przez łzy, z tego wszystkiego pić mi się odechcialo, olac, lecimy dalej. Gadu gadu, pitu pitu czas leci. Na 8 km widzimy znów zbiorowisko - stoi suka przy niej kilku strażaków i policjantów i jakiegoś gościa z woda. Pytam czy mają wodę - oni że nie, no ok, może trzymają dla kogoś kto jest za nami. Ale wkurzyl mnie policjant z brzucholem większym niż on sam tekstem że już nie daleko i że tam się napijemy, takim przesmiewczym tonem. No to ja do niego żeby pobiegł w takim razie z nami jak to niedaleko my w śmiech, jego kumple w śmiech on glowa w dol i po temacie. Zaciskamy zęby i biegniemy dalej, już widzę ludzi, dzieci biją brawo, ją ręce w górę, zdjęcia, meta!
Czuje się jakbym przebiegł conajmniej maraton, Marcin wbiegali za mną, przybijamy piątkę, ludzie biją brawo, jestem szczęśliwy jak cholera. Okazuje się, że trasa miała 9,3 km a nie dziesięć, mój czas to 00:53:39, tempo powyżej zakładanego 6min/km. Bajka.
Każdy dostał pamiątkową koszulkę, a ja zatrzymalem na pamiątkę numer startowy, będzie wisiał w przedpokoju w ramce, pamiętny pierwszy start
Zdjęcia wrzuce później, póki co jadę pociągiem do Poznania do mojego synka. Jest już po operacji, wszystko poszło ok, teraz dochodzi do siebie. Wygląda mizernie, jak byłem u nich w piątek to sam ryczalem jak bóbr. No ale jak można wygladac po operacji. Będzie dobrze!
Jako, że nie udało mi się pobiec regionalnego otwarcia sezonu mocno nastawialem się na kolejny bieg, którym właśnie była KD. Spotkałem ostatnio mojego biegowego kolegę, który też miał zamiar tam pobiec, więc fajnie, bo zgodził się mnie podrzucic swoim autem. Bieg o 12, wyjazd 11:30 z przyczyn losowych - więc przebieralem się w czasie jazdy, na miejscu rozgrzewka w formie sprintu po numery startowe, sprint na start i po dwóch minutach bum, poszli!. Zdążyliśmy na styk! W tłumie wypatrzylem Ukraińców, więc założyłem, że będę się trzymał z Marcinem ich tempa, ale że chłopaki zniknęli nam na pierwszych 500 m to że wspólnego biegu z nimi zrezygnowaliśmy :D
Po pierwszych kilometrach wiedziałem że przed startem zrobiłem błąd, bo w biegu po numery zjadłem Liona. Pić! Suszy! Upał po cholerze, słońce niemiłosiernie pali, a ja usycham. Biegniemy, widzę strażaka z OSP, mizerny jakiś, chyba była libacja i też pewnie by coś wypił. Pytam go o wodę - mówi że będzie po 5 km. No nic, to lecimy. Słońce nie ustępuje, a ją już słyszę w głowie Beatke Kozidrak i jej szlagier Nie ma wody na pustyni. Dobiegamy do 5 km, widzimy zbiorowisko, ja orgazm, będzie picie. Już widzę w głowie jak oblewam się woda, a tam zonk! Wody nie ma, dla tych z tylu zabrakło! My w śmiech przez łzy, z tego wszystkiego pić mi się odechcialo, olac, lecimy dalej. Gadu gadu, pitu pitu czas leci. Na 8 km widzimy znów zbiorowisko - stoi suka przy niej kilku strażaków i policjantów i jakiegoś gościa z woda. Pytam czy mają wodę - oni że nie, no ok, może trzymają dla kogoś kto jest za nami. Ale wkurzyl mnie policjant z brzucholem większym niż on sam tekstem że już nie daleko i że tam się napijemy, takim przesmiewczym tonem. No to ja do niego żeby pobiegł w takim razie z nami jak to niedaleko my w śmiech, jego kumple w śmiech on glowa w dol i po temacie. Zaciskamy zęby i biegniemy dalej, już widzę ludzi, dzieci biją brawo, ją ręce w górę, zdjęcia, meta!
Czuje się jakbym przebiegł conajmniej maraton, Marcin wbiegali za mną, przybijamy piątkę, ludzie biją brawo, jestem szczęśliwy jak cholera. Okazuje się, że trasa miała 9,3 km a nie dziesięć, mój czas to 00:53:39, tempo powyżej zakładanego 6min/km. Bajka.
Każdy dostał pamiątkową koszulkę, a ja zatrzymalem na pamiątkę numer startowy, będzie wisiał w przedpokoju w ramce, pamiętny pierwszy start
Zdjęcia wrzuce później, póki co jadę pociągiem do Poznania do mojego synka. Jest już po operacji, wszystko poszło ok, teraz dochodzi do siebie. Wygląda mizernie, jak byłem u nich w piątek to sam ryczalem jak bóbr. No ale jak można wygladac po operacji. Będzie dobrze!
Do biegania nakłonił mnie mój synek.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zamiast ostro przygotowywać się do polmaratonu muszę walczyć z samym sobą. Ta cała sytuacja że szpitalem mnie wykańcza. We wtorek miałem biegać z Marcinem, ale nie miałem siły. Dosłownie jakby mi ktoś prąd odciął. Pierwszy raz od wielu lat cały dzień przelezalem w łóżku. Dzisiaj miałem zrobić 5 km, ale dałem radę przebiec tylko 3,5...masakra. Nie mogę spać, nie mogę jeść, schudlem 2,5 kg przez niecały tydzień. Na szczęście jutro odbieram Magde i Wiktora ze szpitala, i miejmy nadzieję, że wszystko wróci do normy. W niedzielę mam w planie pobiec w biegu na 3,5 km, ale nie wiem czy dam radę, póki co jestem do niczego.
Do biegania nakłonił mnie mój synek.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No i jestem Wszystko wróciło do normy! Synek już w domu, operacja się udała, teraz pozostaje nam skupić się na sprawach życia codziennego.
We mnie wstąpił power. POWER!! P O W E R !
Chcę biegać, chcę działać, chce mi się zyć. Naprawdę!
W międzyczasie zaliczyłem bieg z okazji akcji Polska Biega, u nas nazywało się to "Bieg Wiosny". Dystans niewielki, bo jedynie 3,5 km, ale przybyło wiele osób, którzy zaczynają swoją przygodę z bieganiem. Fajna sprawa, żałuję, że ja sam tak późno zdecydowałem się na swoje pierwsze kilometry.
Ja to ta chudzina po lewej Fajną koszulkę dostawał każdy uczestnik biegu, bardzo mi się podoba.
A tutaj jestem ze swoim synkiem, moją dumą i biegową motywacją zarazem.
Dzisiaj od rana miałem straszne ciśnienie na biegnanie, nie mogłem doczekać się późnego popołudnia, bowiem żar lał się z nieb. W międzyczasie zaliczyłem z rodzinką rowerowy wypad na plac zabaw, więc po powrocie zwarty i gotowy wyruszyłem na trasę. O losie, ile się namęczyłem, to poezja...Gorąco, pot zalewał oczy i jeszcze padł mi zegarek, którym odmierzałem sobie czas . Przebiegłem założone 5 km, i postanowiłem, że od dziś biegam bez zegarka, jedyną elektroniką będzie empetrójka. Czułem się niesamowicie swobodnie bez zerkania na czas, bez ciągłego pomiaru tego i owego. Olać to, biegam bo lubię, czas się nie liczy. Półmaraton chcę po prostu przebiec, a nie przebiec w określonym czasie, więc chyba wyjdzie mi to na dobre.
Zauważyłem też, że coraz więcej osób biega, teraz normą jest, że spotkam po kilka osób. Jak kiedyś nie mogłem nikomu machnąc, to teraz macham chyba za często
We mnie wstąpił power. POWER!! P O W E R !
Chcę biegać, chcę działać, chce mi się zyć. Naprawdę!
W międzyczasie zaliczyłem bieg z okazji akcji Polska Biega, u nas nazywało się to "Bieg Wiosny". Dystans niewielki, bo jedynie 3,5 km, ale przybyło wiele osób, którzy zaczynają swoją przygodę z bieganiem. Fajna sprawa, żałuję, że ja sam tak późno zdecydowałem się na swoje pierwsze kilometry.
Ja to ta chudzina po lewej Fajną koszulkę dostawał każdy uczestnik biegu, bardzo mi się podoba.
A tutaj jestem ze swoim synkiem, moją dumą i biegową motywacją zarazem.
Dzisiaj od rana miałem straszne ciśnienie na biegnanie, nie mogłem doczekać się późnego popołudnia, bowiem żar lał się z nieb. W międzyczasie zaliczyłem z rodzinką rowerowy wypad na plac zabaw, więc po powrocie zwarty i gotowy wyruszyłem na trasę. O losie, ile się namęczyłem, to poezja...Gorąco, pot zalewał oczy i jeszcze padł mi zegarek, którym odmierzałem sobie czas . Przebiegłem założone 5 km, i postanowiłem, że od dziś biegam bez zegarka, jedyną elektroniką będzie empetrójka. Czułem się niesamowicie swobodnie bez zerkania na czas, bez ciągłego pomiaru tego i owego. Olać to, biegam bo lubię, czas się nie liczy. Półmaraton chcę po prostu przebiec, a nie przebiec w określonym czasie, więc chyba wyjdzie mi to na dobre.
Zauważyłem też, że coraz więcej osób biega, teraz normą jest, że spotkam po kilka osób. Jak kiedyś nie mogłem nikomu machnąc, to teraz macham chyba za często
Do biegania nakłonił mnie mój synek.
-
- Wyga
- Posty: 116
- Rejestracja: 20 sty 2011, 13:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Powrót z martwych Nie pisałem, ponieważ nie chciałem zamęczać Was suchymi tekstami typu "biegałem". Bieganie bez zegarka i jakichkolwiek pomiarów dało mi bardzo dużo. Wczułem się w swoje ciało, doszedłem do swojego optymalnego tempa i pokonuję coraz to dalsze dystanse bez sporego wysiłku, który czasem mi towarzyszył.
Zmieniło się także moje biegowe towarzystwo - biegam najczęściej z Patrycją, koleżanką ze szkoły podstawowej, czasem dołącza do nas Kasia a ostatnio biegową przygodę rozpoczął Łukasz, mój wieloletni przyjaciel, kompan z survivalu. Zaczął ostro, bez większego problemu przebiegł ze mną 8,6 km. Co prawda jego tempo nie jest jeszcze zachwycające, ale wolę biegać z dobrym kompanem wolno, niż szybko i bez jego towarzystwa.
Miałem ostatnimi czasy wielki dylemat. Postanowiłem zakupić sobie jakiś sprzęt do biegania, i sam nie wiedziałem co wybrać. MiCoach? A może Garmin? Garmina już licytowałem i w ostatniej sekundzie ktoś mnie przebił - wściekłem się jak diabli. Co jest najlepsze na nerwy? A jakże! Bieganie. No i poleciałem wybiegać złość...Nagle - Eureka! Kupuję telefon z Androidem, w końcu aplikacji biegowych jest mnóstwo. Tak też się stało, za 330 zł zakupiłem Samsunga i5700, zainstalowałem miCoacha i jestem zachwycony. GPS mierzy dokładnie, miCoach na Androida jest super. Także od dziś widnieć tu będą wykresy i inne cuda techniki.
A co z moim najwierniejszym biegowym partnerem czyli ITBS? Jest, i daje o sobie znać. Raz mnie ściska w tyłku, raz naciska na kolano...Taki urok tego dziadostwa, że trzyma i puścić nie chce. Rozgrzewka, masaż, streching i jakoś żyję. Dziś w planie 12 km z Pati, Kasią i Łukaszem.
Zmieniło się także moje biegowe towarzystwo - biegam najczęściej z Patrycją, koleżanką ze szkoły podstawowej, czasem dołącza do nas Kasia a ostatnio biegową przygodę rozpoczął Łukasz, mój wieloletni przyjaciel, kompan z survivalu. Zaczął ostro, bez większego problemu przebiegł ze mną 8,6 km. Co prawda jego tempo nie jest jeszcze zachwycające, ale wolę biegać z dobrym kompanem wolno, niż szybko i bez jego towarzystwa.
Miałem ostatnimi czasy wielki dylemat. Postanowiłem zakupić sobie jakiś sprzęt do biegania, i sam nie wiedziałem co wybrać. MiCoach? A może Garmin? Garmina już licytowałem i w ostatniej sekundzie ktoś mnie przebił - wściekłem się jak diabli. Co jest najlepsze na nerwy? A jakże! Bieganie. No i poleciałem wybiegać złość...Nagle - Eureka! Kupuję telefon z Androidem, w końcu aplikacji biegowych jest mnóstwo. Tak też się stało, za 330 zł zakupiłem Samsunga i5700, zainstalowałem miCoacha i jestem zachwycony. GPS mierzy dokładnie, miCoach na Androida jest super. Także od dziś widnieć tu będą wykresy i inne cuda techniki.
A co z moim najwierniejszym biegowym partnerem czyli ITBS? Jest, i daje o sobie znać. Raz mnie ściska w tyłku, raz naciska na kolano...Taki urok tego dziadostwa, że trzyma i puścić nie chce. Rozgrzewka, masaż, streching i jakoś żyję. Dziś w planie 12 km z Pati, Kasią i Łukaszem.
Do biegania nakłonił mnie mój synek.