Po poniedziałkowych szaleństwach

miałam zakwasy w czworogłowych

a przy wytężonej uwadze stopa też coś tam ode mnie leciutko chciała. Dziś tempo wciąż rekonwalescencyjne, ale nożki wykręciły
26 minut, nawet nieco więcej niż planowałam. Stopa lepiej, podczas biegu nie czułam w zasadzie żadnych niepokojących sygnałów, a po czuję nieco feralny obszar, ale nie jest to ból.
Z uwag ogólnych to chociaż nie dotyczy mnie problem zwałów śniegu, oblodzenia czy roztopów, to niestety od wielu dni pogoda w Żabolandzie - no żabowata, wilgotno, buro i często coś z nieba leci. Przydałoby się trochę słońca dla motywacji.

Z okazji tego, że wreszcie biegam, to poszly w ruch biegowe ciuszki zakupione na zimę i muszę przyznać, że zarówno bielizna, jak i bluza Craft są świetne.