makar- bieganie jako sposób na życie :)
Moderator: infernal
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
16.04.2010r.
Dystans - 12 km + 30 min siły biegowej ( 10 x 100 m przebieżki + 10 x skipy + 5 x wieloskoki) + 2 km truchtu na schłodzenie.
Nie biegałam w tym tygodniu. W środę otrzymałam wiadomość, że Bieg Sokoła jest odwołany. Wiadomo, przyczyny są oczywiste. Niby to wiem i się spodziewałam, ale jakoś skrzydła mi opadły.... Tyle tygodni przygotowań, biegania na mrozie, planowania strategii, diety itd. Zaczęłam się zastanawiać, co teraz mam robić ? Biegałam realizując, może nie zawsze do końca, ale jednak plan a teraz ? Na przygotowania do półmaratonu jeszcze za wcześnie. Jestem w kropce.
Dzisiaj miałam już dość lenistwa i postanowiłam wyjść na trening niczego nie planując. Wyszło jak widać wyżej. Trochę bolą mnie nogi, ale to pewnie z powodu dłuższej niż zwykle przerwy w treningach.
Może spróbuję poszukać jakiegoś planu na bieganie. pl ?
Na koniec jeszcze biegowa anegdota.
Wyszłam sobie na trening do lasu. Żeby dobiec do drogi muszę pokonać ok. 1,5 km wąską, krętą dróżką. Biegnę sobie nią w najlepsze i nagle słyszę przeraźliwy ni to wrzask, ni to pisk. Aż zamarłam z wrażenia, stanęłam chwilę nasłuchując, ale nic już nie było słychać więc po kilku sekundach ruszyłam znowu nieco ostrożniej. Po chwili krzyk znowu sie powtórzył i moim oczom ukazał się chłopczyk może 7-letni, który z przerażeniem wpatrywał się we mnie. Za chwilę za nim pokazał się tatuś o posturze Pudziana nieco zziajany. Chłopczyk chwilę mi się przyglądał, po czym twarzyczka mu pojaśniała i usłyszałam: " Tata, to jakaś pani, a ja myślałem, że to dzik biegnie".
Nie wiem jaką miałam minę, ale chyba niezbyt mądrą. W każdym razie obaj panowie minęli mnie nieco zmieszani. Pobiegłam dalej, ale po kilkudziesięciu metrach nie wytrzymałam i wybychnęłam takim śmiechem, że trudno mi się było opanować.
A swoją drogą, muszę się sobie przyjrzeć. Czy jestem podobna do dzika ? Jakoś do tej pory nie zauważyłam.
Pozdrowienia.
Dystans - 12 km + 30 min siły biegowej ( 10 x 100 m przebieżki + 10 x skipy + 5 x wieloskoki) + 2 km truchtu na schłodzenie.
Nie biegałam w tym tygodniu. W środę otrzymałam wiadomość, że Bieg Sokoła jest odwołany. Wiadomo, przyczyny są oczywiste. Niby to wiem i się spodziewałam, ale jakoś skrzydła mi opadły.... Tyle tygodni przygotowań, biegania na mrozie, planowania strategii, diety itd. Zaczęłam się zastanawiać, co teraz mam robić ? Biegałam realizując, może nie zawsze do końca, ale jednak plan a teraz ? Na przygotowania do półmaratonu jeszcze za wcześnie. Jestem w kropce.
Dzisiaj miałam już dość lenistwa i postanowiłam wyjść na trening niczego nie planując. Wyszło jak widać wyżej. Trochę bolą mnie nogi, ale to pewnie z powodu dłuższej niż zwykle przerwy w treningach.
Może spróbuję poszukać jakiegoś planu na bieganie. pl ?
Na koniec jeszcze biegowa anegdota.
Wyszłam sobie na trening do lasu. Żeby dobiec do drogi muszę pokonać ok. 1,5 km wąską, krętą dróżką. Biegnę sobie nią w najlepsze i nagle słyszę przeraźliwy ni to wrzask, ni to pisk. Aż zamarłam z wrażenia, stanęłam chwilę nasłuchując, ale nic już nie było słychać więc po kilku sekundach ruszyłam znowu nieco ostrożniej. Po chwili krzyk znowu sie powtórzył i moim oczom ukazał się chłopczyk może 7-letni, który z przerażeniem wpatrywał się we mnie. Za chwilę za nim pokazał się tatuś o posturze Pudziana nieco zziajany. Chłopczyk chwilę mi się przyglądał, po czym twarzyczka mu pojaśniała i usłyszałam: " Tata, to jakaś pani, a ja myślałem, że to dzik biegnie".
Nie wiem jaką miałam minę, ale chyba niezbyt mądrą. W każdym razie obaj panowie minęli mnie nieco zmieszani. Pobiegłam dalej, ale po kilkudziesięciu metrach nie wytrzymałam i wybychnęłam takim śmiechem, że trudno mi się było opanować.
A swoją drogą, muszę się sobie przyjrzeć. Czy jestem podobna do dzika ? Jakoś do tej pory nie zauważyłam.
Pozdrowienia.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
18.04.2010r.
Dystans - nie wiem do końca jaki, ale coś ok. 18 km.
Wstałam rano, a tu pogoda jak marzenie! Żal było gnić w łóżku, więc na trasie byłam już przed ósmą. Zabrałam ze sobą swoją szczęśliwą do granic możliwości psinkę, butelkę z wodą i kilka Rafaello na wypadek, gdyby niespodziewanie dopadł mnie kryzys na trasie. Postanowiłam zrobić długie wybieganie po lesie. Było super. Nie chciało się wracać do domu.
Ścieżki w naszym pobliskim lesie znamy z Sabą na pamięć, łącznie z miejscami, gdzie pies może się w miarę komfortowo napić, ale mimo to miałam wrażenie, że to mój pies zderzył się ze ścianą. W każdym razie Saba wróciła do domu na ostatnich nogach.
Dystans - nie wiem do końca jaki, ale coś ok. 18 km.
Wstałam rano, a tu pogoda jak marzenie! Żal było gnić w łóżku, więc na trasie byłam już przed ósmą. Zabrałam ze sobą swoją szczęśliwą do granic możliwości psinkę, butelkę z wodą i kilka Rafaello na wypadek, gdyby niespodziewanie dopadł mnie kryzys na trasie. Postanowiłam zrobić długie wybieganie po lesie. Było super. Nie chciało się wracać do domu.
Ścieżki w naszym pobliskim lesie znamy z Sabą na pamięć, łącznie z miejscami, gdzie pies może się w miarę komfortowo napić, ale mimo to miałam wrażenie, że to mój pies zderzył się ze ścianą. W każdym razie Saba wróciła do domu na ostatnich nogach.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
19.04.2010r.
Dystans - 0 km.
Po prostu ogarnęło mnie lenistwo
. Brak słów.
21.04.2010r.
Dystans - 7 km + 10x 100m przebieżki pod górę + 1,5 km truchtu na koniec.
Wieczorem - 1 godz. aerobiku ( shape) ćwiczenia głównie na nogi + hantle.
Pogoda, jak to w kwietniu, czasem słońce, czasem deszcz, czasem.... śnieg! Postanowiłam tym razem nie dać się chandrze, pogodzie i innym głupstwom i po prostu robić swoje. Biegało się bardzo fajnie i lekko, mimo że ostatni kawałek pod ostry wiatr.
Wieczorem przyszalałam jeszcze bardziej
i poszłam na zajęcia z aerobiku. Dawno tam nie zaglądałam, bo jakoś czas szybciej płynął ( wiem, że to żałosna wymówka), a poza tym miałam wrażenie, że te zajęcia nic nie dają. Nie męczyłam się na nich i myślałam, że szkoda na to czasu i pieniędzy. Teraz jednak uważam, że czasami warto tam zajrzeć choćby nawet w celach towarzyskich. Poza tym chyba jednak jakaś korzyść z tych ćwiczeń jest,bo trochę czuję niektóre mięśnie, a dawno już nie miałam zakwasów. 
Dystans - 0 km.
Po prostu ogarnęło mnie lenistwo

21.04.2010r.
Dystans - 7 km + 10x 100m przebieżki pod górę + 1,5 km truchtu na koniec.
Wieczorem - 1 godz. aerobiku ( shape) ćwiczenia głównie na nogi + hantle.
Pogoda, jak to w kwietniu, czasem słońce, czasem deszcz, czasem.... śnieg! Postanowiłam tym razem nie dać się chandrze, pogodzie i innym głupstwom i po prostu robić swoje. Biegało się bardzo fajnie i lekko, mimo że ostatni kawałek pod ostry wiatr.
Wieczorem przyszalałam jeszcze bardziej


- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
23.04.2010r.
Dystans - ok. 12 km
Zaczęłam znowu czytać odłożoną gdzieś dawno temu na pólkę książkę p. Jurka Skarżyńskiego "Biegiem przez życie" i postanowiłam zmienić coś w swoich treningach, bo miałam wrażenie, że zaczęły się robić trochę nudne.
Dytychczas po prostu wychodziałam pobiegać, przebiegałam mniej więcej założoną w planie ilość kilometrów i ew. robiłam przebieżki ( jak mi się chciało
).
Dzisiaj było inaczej.
Najpierw 25 min rozgrzewki - 15 min truchtu + 3 niezbyt żwawe przebieżki + ćwiczenia rozciągające.
I ruszyłam w szybkim jak na mnie tempie 5 min 30 sek/ km w moją 9-cio kilometrową trasę w lesie. Na początku było trochę ciężko i miałam wrażenie, że długo tak nie pociągnę, ale po jakichś 10 min stwierdziłam, że nie jest tak źle i ... biegłam dalej. Czasami nawet, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, mogłam trochę przyspieszyć. W sumie wyszło niecałe 50 min prawie ciągłego biegu ( "prawie", bo biegałam z psem i musiałam zrobić krótką przerwę na uzupełnienie przez Sabę płynów w miejscowej rzece).
Na koniec jeszcze 1,5 km truchtu, który po biegu w szybszym tempie wydawał się spacerkiem.
Samopoczucie po treningu bardzo dobre, a zmęczenie mniejsze niż przypuszczałam. Jeszcze tylko wieczorem trochę poćwiczę na stepie i z hantlami żeby ten dzień był naprawdę udany.
Moja druga połówka niestety wyjechała na cały weekend na szkolenie i trochę mi smutno i źle na świecie w związku z tym. I nie mówcie mi, że po 22 latach małżeństwa się nie tęskni.....
Na szczęście starszy syn przyjedzie ze Szczecina, gdzie się uczy i mieszka, no i zawsze jest Jasio i pies, i świnka morska ( Marusia), a także pełno wszelakich zajęć domowych. Chyba nie będę się nudzić.
Pozdrawiam wszystkich wiernych czytelników.
Piękną mamy wiosnę, nieprawdaż? :uuusmiech:
Marzena
Dystans - ok. 12 km
Zaczęłam znowu czytać odłożoną gdzieś dawno temu na pólkę książkę p. Jurka Skarżyńskiego "Biegiem przez życie" i postanowiłam zmienić coś w swoich treningach, bo miałam wrażenie, że zaczęły się robić trochę nudne.
Dytychczas po prostu wychodziałam pobiegać, przebiegałam mniej więcej założoną w planie ilość kilometrów i ew. robiłam przebieżki ( jak mi się chciało

Dzisiaj było inaczej.
Najpierw 25 min rozgrzewki - 15 min truchtu + 3 niezbyt żwawe przebieżki + ćwiczenia rozciągające.
I ruszyłam w szybkim jak na mnie tempie 5 min 30 sek/ km w moją 9-cio kilometrową trasę w lesie. Na początku było trochę ciężko i miałam wrażenie, że długo tak nie pociągnę, ale po jakichś 10 min stwierdziłam, że nie jest tak źle i ... biegłam dalej. Czasami nawet, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, mogłam trochę przyspieszyć. W sumie wyszło niecałe 50 min prawie ciągłego biegu ( "prawie", bo biegałam z psem i musiałam zrobić krótką przerwę na uzupełnienie przez Sabę płynów w miejscowej rzece).
Na koniec jeszcze 1,5 km truchtu, który po biegu w szybszym tempie wydawał się spacerkiem.
Samopoczucie po treningu bardzo dobre, a zmęczenie mniejsze niż przypuszczałam. Jeszcze tylko wieczorem trochę poćwiczę na stepie i z hantlami żeby ten dzień był naprawdę udany.
Moja druga połówka niestety wyjechała na cały weekend na szkolenie i trochę mi smutno i źle na świecie w związku z tym. I nie mówcie mi, że po 22 latach małżeństwa się nie tęskni.....
Na szczęście starszy syn przyjedzie ze Szczecina, gdzie się uczy i mieszka, no i zawsze jest Jasio i pies, i świnka morska ( Marusia), a także pełno wszelakich zajęć domowych. Chyba nie będę się nudzić.
Pozdrawiam wszystkich wiernych czytelników.
Piękną mamy wiosnę, nieprawdaż? :uuusmiech:
Marzena
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
25.04.2010r.
Dystans -ok. 20 km.
Długie niedzielne wybieganie. Z psem, po leśnych ścieżkach, trochę krosów na okolicznych łąkach. Pogoda piękna, a okoliczności przyrody super.
Lubię takie niedzielne poranki, kiedy nie muszę się spieszyć i podkręcać tempa biegu. Po prostu biegnę przed siebie. Z napotkanych po drodze zwierzaczków najfajniejszy był wylegujący się na ścieżce zaskroniec. Zupełnie nie zwrócił na nas uwagi i grzał się na słoneczku. Poza tym jak zwykle sarny, których jest całe mnóstwo w naszej okolicy.
Z niecierpliwością czekam na posty dziesiejszych maratończyków z Krakowa. Trochę trudno mi było tzrymać za nich kciuki, ale cały czas byłam z nimi myślami. Wszyscy ciężko pracowali, więc na pewno zrealizowali swoje plany!

Dystans -ok. 20 km.
Długie niedzielne wybieganie. Z psem, po leśnych ścieżkach, trochę krosów na okolicznych łąkach. Pogoda piękna, a okoliczności przyrody super.
Lubię takie niedzielne poranki, kiedy nie muszę się spieszyć i podkręcać tempa biegu. Po prostu biegnę przed siebie. Z napotkanych po drodze zwierzaczków najfajniejszy był wylegujący się na ścieżce zaskroniec. Zupełnie nie zwrócił na nas uwagi i grzał się na słoneczku. Poza tym jak zwykle sarny, których jest całe mnóstwo w naszej okolicy.
Z niecierpliwością czekam na posty dziesiejszych maratończyków z Krakowa. Trochę trudno mi było tzrymać za nich kciuki, ale cały czas byłam z nimi myślami. Wszyscy ciężko pracowali, więc na pewno zrealizowali swoje plany!


- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
26.04.2010r.
Dystans - 8 km OWB1+ 6 x 100 m przebieżki pod górę + 1,5 k truchtu.
Musiałam się streszczać z treningiem z uwagi na wieczorną imprezkę z okazji własnych imienin, o których osobiście zapomniałam. Pogoda była cudna, prawdziwie wiosenna a nawet wręcz letnia i po raz pierwszy ja, zmarzlak, biegałam tylko w koszulce z krótkim rękawkiem, no i oczywiście w spodenkach. Niestety na okoliczności przyrody nie byłam w stanie zwrocać większej uwagi, gdyż usiłowałam wymyślić jakieś sensowne, szybkie i nieskomplikowane menu na wieczór.
W sumie trening jak trening, samopoczucie dobre i ogólnie miód malina.
Po przeczytaniu osiągnięć naszych hardcorów z Cracovia Maraton ( szczególne gratki dla debiutantów) poprawił mi się humor i trochę bardziej optymistycznie patrzę w przyszłość. Dzięki Wam Wszystkim !
Dystans - 8 km OWB1+ 6 x 100 m przebieżki pod górę + 1,5 k truchtu.
Musiałam się streszczać z treningiem z uwagi na wieczorną imprezkę z okazji własnych imienin, o których osobiście zapomniałam. Pogoda była cudna, prawdziwie wiosenna a nawet wręcz letnia i po raz pierwszy ja, zmarzlak, biegałam tylko w koszulce z krótkim rękawkiem, no i oczywiście w spodenkach. Niestety na okoliczności przyrody nie byłam w stanie zwrocać większej uwagi, gdyż usiłowałam wymyślić jakieś sensowne, szybkie i nieskomplikowane menu na wieczór.
W sumie trening jak trening, samopoczucie dobre i ogólnie miód malina.
Po przeczytaniu osiągnięć naszych hardcorów z Cracovia Maraton ( szczególne gratki dla debiutantów) poprawił mi się humor i trochę bardziej optymistycznie patrzę w przyszłość. Dzięki Wam Wszystkim !

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
Ostatnio nie mogłam pisać, bo szwankował u nas internet i trochę narobiło mi się zaległości.
27.04.2010r.
Tego dnia nie biegałam, ale za to zrobiłam 1 godz. GR + GS poprzedzone 30 min pedałowania na rowerku stacjonarnym. Trochę to nudne, ale osłodziłam to sobie oglądając program TV "jak leci":-)
28.04.2010r.
Dystans - 8 km.
Co środę wożę mojego młodszego syna na lekcje gry na gitarze do Goleniowa. Nie znam miasta więc ciągle jaździłam tą samą drogą. Dwa tygodnie temu coś mi się pokręciło i pojechałam troche inaczej i dzięki temu odkryłam, że 100m od miejsca, w którym Jaś się uczy jest stadion lekkoatletyczny.
Krótko mówiąc Jasio szlifował riffy a ja biegałam na bieżni. Zrobiłam 20 okrążeń, trochę GR + 4 żwawsze przebieżki. Pod koniec dowiedziałam się, że mam kibica w osobie pana koszącego trawę na boisku piłkarskim - serdecznie go pozdrawiam, chociaż pewnie nie czyta tego forum. W każdym razie wzbudziłam lekki podziw tego pana - pewnie byłby on mniejszy, gdyby pan wiedział, że w planach miałam jeszcze przynajmniej 5 okrążeń.... Poprawię się za tydzień.
27.04.2010r.
Tego dnia nie biegałam, ale za to zrobiłam 1 godz. GR + GS poprzedzone 30 min pedałowania na rowerku stacjonarnym. Trochę to nudne, ale osłodziłam to sobie oglądając program TV "jak leci":-)
28.04.2010r.
Dystans - 8 km.
Co środę wożę mojego młodszego syna na lekcje gry na gitarze do Goleniowa. Nie znam miasta więc ciągle jaździłam tą samą drogą. Dwa tygodnie temu coś mi się pokręciło i pojechałam troche inaczej i dzięki temu odkryłam, że 100m od miejsca, w którym Jaś się uczy jest stadion lekkoatletyczny.
Krótko mówiąc Jasio szlifował riffy a ja biegałam na bieżni. Zrobiłam 20 okrążeń, trochę GR + 4 żwawsze przebieżki. Pod koniec dowiedziałam się, że mam kibica w osobie pana koszącego trawę na boisku piłkarskim - serdecznie go pozdrawiam, chociaż pewnie nie czyta tego forum. W każdym razie wzbudziłam lekki podziw tego pana - pewnie byłby on mniejszy, gdyby pan wiedział, że w planach miałam jeszcze przynajmniej 5 okrążeń.... Poprawię się za tydzień.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
30.04.2010r.
Dystans - 12 km.
Horror. Wczorajszy trening przejdzie do historii jako najgorszy w mojej " karierze".
Na początku nic nie zapowiadało porażki. Biegłam sobie spokojnie po znanej mi trasie w lesie, ptaszki ćwierkały, słoneczko świeciło i takie tam duperele.... Ok. 7 km zaczęłam czuć, że coś jest nie tak, normalnie jadę na oparach paliwa. Myślę sobie, to pewnie dlatego, że jest akurat pod górkę i pod wiatr, więc trochę zwolnię i będzie dobrze. Niestety nie było... Po chwili musiałam stanąć i tak było już do końca treningu, czyli marszobieg
Doczłapałam jakoś do samochodu, obaliłam 0,5 l wody i poczułam się lepiej.
Zrozumiałam co się stało dopiero jak spojrzałam na termometr w samochodzie + 25 stopni C. Nie lubię biegać z butelką w ręce i do tej pory jakoś dawałam radę na tej trasie bez picia, ale chyba trzeba będzie zmienić nawyki...
Przebiegłam tę trasę kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt razy i nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz....
Zaczęłam czytać polecaną przez kilku formułowiczów książkę " O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" . Jakoś na razie mnie nie powala, ale jestem dopiero po przeczytaniu 3 rozdziału. Może się rozkręci...
Dystans - 12 km.
Horror. Wczorajszy trening przejdzie do historii jako najgorszy w mojej " karierze".
Na początku nic nie zapowiadało porażki. Biegłam sobie spokojnie po znanej mi trasie w lesie, ptaszki ćwierkały, słoneczko świeciło i takie tam duperele.... Ok. 7 km zaczęłam czuć, że coś jest nie tak, normalnie jadę na oparach paliwa. Myślę sobie, to pewnie dlatego, że jest akurat pod górkę i pod wiatr, więc trochę zwolnię i będzie dobrze. Niestety nie było... Po chwili musiałam stanąć i tak było już do końca treningu, czyli marszobieg

Zrozumiałam co się stało dopiero jak spojrzałam na termometr w samochodzie + 25 stopni C. Nie lubię biegać z butelką w ręce i do tej pory jakoś dawałam radę na tej trasie bez picia, ale chyba trzeba będzie zmienić nawyki...
Przebiegłam tę trasę kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt razy i nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz....
Zaczęłam czytać polecaną przez kilku formułowiczów książkę " O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" . Jakoś na razie mnie nie powala, ale jestem dopiero po przeczytaniu 3 rozdziału. Może się rozkręci...
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
01.05.2010r.
Odpoczynek od biegania, ale za to 1,5 godz. jazdy na rowerze.
Rano odsypialiśmy tygodniowe zmęczenie. Czasem tak trzeba. Potem obiad itd. Ale wieczorem nie mogłam usiedzieć w miejscu i namówiłam Jacka na wypad rowerowy. Pojechaliśmy trasą, którą z reguły biegamy + dojazd do niej ( nie wiem, ile to w sumie km, muszę kupić licznik rowerowy, chociaż ostanio usłyszałam od męża, że robi się ze mnie gadżeciara - przyganiał kocioł....). Jechaliśmy i jechaliśmy i nie mogliśmy wyjść z podziwu, że dajemy radę przebiec tę trasę. Jest na niej kilka dość ostrych podbiegów, które dość ciężko jest podjechać na rowerze. Normalnie szok.
02.05.2010r.
Dystans - 12 km.
Bardzo spokojne bieganie z mężem.
Dawno nie biegaliśmy razem, bo jakoś tak wychodziło, że nie mogliśmy się zgrać czasowo. Dzisiaj wreszcie się udało. Pogoda piękna, ale na szczęście nie tak gorąco jak w piątek. " Odkurzyliśmy" naszą starą trasę dzięki czemu nie było potrzeby wyciągania samochodu z garażu ( bardzo ekologicznie
). Zabraliśmy też psa. Niestety trasa biegnie koło strzelnicy myśliwskiej i akurat jakiś amator uśmiercania niewinnych zwierząt ( brrrr...) doskonalił tam swoje umiejętności, czym doprowadził do czarnej rozpaczy naszą Sabę. Jacek biegł trzymając ją na smyczy więc przez jakiś kilometr biegliśmy sprintem, tak nasze biedne psisko rwało do domu. Potem już było bardzo spokojnie. Na koniec trasy tętno 146 ud/min, czyli spacerek.
Odpoczynek od biegania, ale za to 1,5 godz. jazdy na rowerze.
Rano odsypialiśmy tygodniowe zmęczenie. Czasem tak trzeba. Potem obiad itd. Ale wieczorem nie mogłam usiedzieć w miejscu i namówiłam Jacka na wypad rowerowy. Pojechaliśmy trasą, którą z reguły biegamy + dojazd do niej ( nie wiem, ile to w sumie km, muszę kupić licznik rowerowy, chociaż ostanio usłyszałam od męża, że robi się ze mnie gadżeciara - przyganiał kocioł....). Jechaliśmy i jechaliśmy i nie mogliśmy wyjść z podziwu, że dajemy radę przebiec tę trasę. Jest na niej kilka dość ostrych podbiegów, które dość ciężko jest podjechać na rowerze. Normalnie szok.

02.05.2010r.
Dystans - 12 km.
Bardzo spokojne bieganie z mężem.
Dawno nie biegaliśmy razem, bo jakoś tak wychodziło, że nie mogliśmy się zgrać czasowo. Dzisiaj wreszcie się udało. Pogoda piękna, ale na szczęście nie tak gorąco jak w piątek. " Odkurzyliśmy" naszą starą trasę dzięki czemu nie było potrzeby wyciągania samochodu z garażu ( bardzo ekologicznie

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
03.05.2010r.
Dystans - 10 km.
Od rana padało i w sumie mieliśmy nie biegać, ale wieczorem przejaśniło się. Tempo easy, w przyjemnej mżawce, w pachnącym i bardzo zielonym lesie. Żyć nie umierać.
Tak więc długi majowy weekend spędziliśmy na sportowo. Szkoda tylko, że trzeba wracać do pracy
Dystans - 10 km.
Od rana padało i w sumie mieliśmy nie biegać, ale wieczorem przejaśniło się. Tempo easy, w przyjemnej mżawce, w pachnącym i bardzo zielonym lesie. Żyć nie umierać.
Tak więc długi majowy weekend spędziliśmy na sportowo. Szkoda tylko, że trzeba wracać do pracy

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
05.05.2010r.
Dystans - 800 m truchtu na rozgrzewkę + 45 min WB2 + GR + GS.
Miałam w planie bieganie na bieżni na stadionie. Chciałam trochę pomierzyć sobie czasy, porobić rytmy i takie tam, ale życie jest życiem i ma w nosie nasze plany.
Okazało się, że na stadionie za pół godziny będzie rozgrywany mecz piłki nożnej, więc mimo, że miły pan ochroniaż wpuścił mnie na stadion, zdążyłam zrobić dwa kółka i na boisko wbiegli piłkarze na rozgrzewkę. Wolałam usunąć się, bo na cheerleaderkę raczej nie wyglądam
Zostało mi więc oswojenie pobliskiego parku. W sumie straciłam rachubę ile kółek zrobiłam wokół niego. Było 45 min biegu ciągłego z tętnem w granicach mojego OWB2. Pogoda sympatyczna, niezbyt ciepło z lekkim wiaterkiem.
Mam nadzieję, że za tydzień będę mogła pobiegać tak, jak sobie zaplanuję.
Wczoraj zaczęłam czytać " Maraton" mojego guru - pana Jurka Skarżyńskiego. Rewelacja! Bardzo lubię tego autora, zwłaszcza, że udało mi się go poznać osobiście w ubiegłym oku na półmaratonie Gryfa. Przemiły człowiek.
Dystans - 800 m truchtu na rozgrzewkę + 45 min WB2 + GR + GS.
Miałam w planie bieganie na bieżni na stadionie. Chciałam trochę pomierzyć sobie czasy, porobić rytmy i takie tam, ale życie jest życiem i ma w nosie nasze plany.
Okazało się, że na stadionie za pół godziny będzie rozgrywany mecz piłki nożnej, więc mimo, że miły pan ochroniaż wpuścił mnie na stadion, zdążyłam zrobić dwa kółka i na boisko wbiegli piłkarze na rozgrzewkę. Wolałam usunąć się, bo na cheerleaderkę raczej nie wyglądam


Zostało mi więc oswojenie pobliskiego parku. W sumie straciłam rachubę ile kółek zrobiłam wokół niego. Było 45 min biegu ciągłego z tętnem w granicach mojego OWB2. Pogoda sympatyczna, niezbyt ciepło z lekkim wiaterkiem.
Mam nadzieję, że za tydzień będę mogła pobiegać tak, jak sobie zaplanuję.
Wczoraj zaczęłam czytać " Maraton" mojego guru - pana Jurka Skarżyńskiego. Rewelacja! Bardzo lubię tego autora, zwłaszcza, że udało mi się go poznać osobiście w ubiegłym oku na półmaratonie Gryfa. Przemiły człowiek.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
07.05.10r.
Dystans - 10,5 km + 50min GR i GS.
Pogoda była pod psem i nawet wyczekiwanie, że może się zmieni nic nie pomogło. Lało i było zimno. Lubię biegać w deszczu, ale to już byłby czysty masochizm. Skończyło się na bieżni w fitness klubie. Było w porządku chociaż trochę za długo zastanawiałam się czy jednak nie pobiegać w terenie i dotarłam tam krótko przed 18.00. W związku z tym zanim dopchałam się do okupowanej bieżni, przebiegłam swoje i poćwiczyłam była już 20.00 i o mało by mnie nie zamknięto na weekend w klubie. Fajna perspektywa. Żadnych obowiązków, marudzenia typu " mamo, co na obiad?" za to mnóstwo czasu na bieganie i ćwiczenia. Niestety kobitka zajrzała do szatni i musiałam jechać do domu.
Dystans - 10,5 km + 50min GR i GS.
Pogoda była pod psem i nawet wyczekiwanie, że może się zmieni nic nie pomogło. Lało i było zimno. Lubię biegać w deszczu, ale to już byłby czysty masochizm. Skończyło się na bieżni w fitness klubie. Było w porządku chociaż trochę za długo zastanawiałam się czy jednak nie pobiegać w terenie i dotarłam tam krótko przed 18.00. W związku z tym zanim dopchałam się do okupowanej bieżni, przebiegłam swoje i poćwiczyłam była już 20.00 i o mało by mnie nie zamknięto na weekend w klubie. Fajna perspektywa. Żadnych obowiązków, marudzenia typu " mamo, co na obiad?" za to mnóstwo czasu na bieganie i ćwiczenia. Niestety kobitka zajrzała do szatni i musiałam jechać do domu.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
08.05.2010r.
Dystans - 12 km easy, czyli OWB1 + GR + GS.
Biegałam z mężem po naszej sprawdzonej trasie w lesie. Nadal było dość chłodno, ale przynajmiej nie padało.
To był dość szczególny dzień, bo byłam na badaniach lekarskich i okazało się, że jestem zdrowa, jak koń! Dzięki Bogu! Wygląda na to, że jeżeli nie zginę tragicznie, to mam szanse dożyć 150 lat. Ile maratonów przede mną?!
Serce jak dzwon, reszta też niczego sobie, więc czas poważnie zabrać się do przygotowania do maratonu.
Dystans - 12 km easy, czyli OWB1 + GR + GS.
Biegałam z mężem po naszej sprawdzonej trasie w lesie. Nadal było dość chłodno, ale przynajmiej nie padało.
To był dość szczególny dzień, bo byłam na badaniach lekarskich i okazało się, że jestem zdrowa, jak koń! Dzięki Bogu! Wygląda na to, że jeżeli nie zginę tragicznie, to mam szanse dożyć 150 lat. Ile maratonów przede mną?!

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
09.05.2010r.
Dystans - 20 km WB + GR + GS.
Przez tę radość, że jestem zdrowiuteńka i mogę ciężko trenować nie mogłam spać. A właściwie spałam , ale obudziłam się o 4.30 zupełnie wypoczęta i już nie mogłam zasnąć. Pokręciłam się jeszcze w łóżku pół godziny i w końcu stwierdziłam, że szkoda czasu na leżenie. Szybkie lekkie śniadanko, czyli banan i mała, słaba czarna i o 6.00 byłam już na trasie ( chyba już niestety brakuje mi szóstej klepki). Las pachniał, ptaki ćwiergoliły jak ta lala, było prawie bezwietrznie i nawet dość ciepło, jak na ostatnie dni. Biegłam sobie wolniutko, bo jak pisze p. Jurek Skarżyński WB to bieg tylko na zaliczenie i nigdy nie jest za wolny.
Z tego wszystkiego wyszło mi ponad 60 km w tym tygodniu. No, całkiem, całkiem ! Robimy postępy! Jak nikt mnie nie chwali, to się chociaż sama pochwalę...
Dystans - 20 km WB + GR + GS.
Przez tę radość, że jestem zdrowiuteńka i mogę ciężko trenować nie mogłam spać. A właściwie spałam , ale obudziłam się o 4.30 zupełnie wypoczęta i już nie mogłam zasnąć. Pokręciłam się jeszcze w łóżku pół godziny i w końcu stwierdziłam, że szkoda czasu na leżenie. Szybkie lekkie śniadanko, czyli banan i mała, słaba czarna i o 6.00 byłam już na trasie ( chyba już niestety brakuje mi szóstej klepki). Las pachniał, ptaki ćwiergoliły jak ta lala, było prawie bezwietrznie i nawet dość ciepło, jak na ostatnie dni. Biegłam sobie wolniutko, bo jak pisze p. Jurek Skarżyński WB to bieg tylko na zaliczenie i nigdy nie jest za wolny.
Z tego wszystkiego wyszło mi ponad 60 km w tym tygodniu. No, całkiem, całkiem ! Robimy postępy! Jak nikt mnie nie chwali, to się chociaż sama pochwalę...

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
10.05.2010r.
Dystans - 8 km OWB1 + 10x100 m przebieżki + 2 km truchtu = 12 km. Dodatkowo GR i GS w domu.
Czwarty dzień treningowy z rzędu, ale plan święta rzecz
Myślałam, że będzie ciężko, ale było zadziwiająco lekko, miło i przyjemnie. Najtrudniej było... utrzymać odpowiednie dla mnie tempo OWB1. Nogi rwały do przodu w szybszym tempie i ciągle musiałam się hamować, żeby nie biec szybciej niż przewidywał plan treningu.
Jutro przerwa w bieganiu, może tylko trochę poćwiczę. Za to w środę dam czadu! Mam w planie 8 km WB2.....
Dystans - 8 km OWB1 + 10x100 m przebieżki + 2 km truchtu = 12 km. Dodatkowo GR i GS w domu.
Czwarty dzień treningowy z rzędu, ale plan święta rzecz

Myślałam, że będzie ciężko, ale było zadziwiająco lekko, miło i przyjemnie. Najtrudniej było... utrzymać odpowiednie dla mnie tempo OWB1. Nogi rwały do przodu w szybszym tempie i ciągle musiałam się hamować, żeby nie biec szybciej niż przewidywał plan treningu.
Jutro przerwa w bieganiu, może tylko trochę poćwiczę. Za to w środę dam czadu! Mam w planie 8 km WB2.....