Radio - poprawa kondycji, półmaraton na wiosnę
Moderator: infernal
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
23.04.10r. Dziś leciutki bieg i rower. Po kolei:
Bieg godz. 17:20
dystans: ~ 3,5 km (na oko)
czas: 21' (też w przybliżeniu)
tętno: poniżej 155
Dane są przybliżone, bo to takie sobie truchtanie było żaden trening. Jedynie co kontrolowałem to tętno żeby nie przekraczać 155. Muszę jednak przyznać, że czułem nogi pewnie jeszcze po wtorkowych 24,5 km.
Rower godz. 20:10
dystans: 40,65 km
czas: 1h37'38" netto (1h41'04" brutto)
tempo: 25 km/h
Rower też był lekki, tak żeby nie było zakwasów.
Pozdrowienia, jutro przyjemny dzień spróbuję odebrać nr startowy.
Bieg godz. 17:20
dystans: ~ 3,5 km (na oko)
czas: 21' (też w przybliżeniu)
tętno: poniżej 155
Dane są przybliżone, bo to takie sobie truchtanie było żaden trening. Jedynie co kontrolowałem to tętno żeby nie przekraczać 155. Muszę jednak przyznać, że czułem nogi pewnie jeszcze po wtorkowych 24,5 km.
Rower godz. 20:10
dystans: 40,65 km
czas: 1h37'38" netto (1h41'04" brutto)
tempo: 25 km/h
Rower też był lekki, tak żeby nie było zakwasów.
Pozdrowienia, jutro przyjemny dzień spróbuję odebrać nr startowy.
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
No i stało się IX Cracovia maraton jest już historią. I to historią, która na długo utkwi w pamięci. Przede wszystkim dzięki ludziom, których mogłem spotkać na maratonie: Alexia, Flądra, Patatajec, Mimik, Bleez ... Oczywiście dystans też wyrył ślad w pamięci. Szczególnie ostatnie 7 km było najcięższymi kilometrami z jakimi przyszło mi się do tej pory zmagać, ale po kolei.
Krótko przed startem rozgrzewka i rozciąganie, później wbiłem się w gęstym tłum za tabliczką z magiczną granicą 4h. Gdzieś za sobą dostrzegłem Alexie przy 4h15', a w grupie pewnie jeszcze byli Flądra, Mimik i Patatajec chociaż was nie widziałem. Start - licznik ruszył, parę zabawnych komentarzy zanim wszyscy ruszyli i już biegniemy. Parę set metrów za startem zagaduje mnie znajomy, który biegnie na kosmiczny wynik 3h30' wraz z jeszcze jednym kolegą, ale o dziwo znaleźli się w grupie na 4h. Po krótkiej wymianie zdań stwierdzili, że przyspieszamy, co było robić zabrałem się z nimi. Oczywiście po okrążeniu Błoń jak tłum się rozluźnił zginęli mi z oczu. Za wysokie progi na moje nogi. Po drodze spotykam Patatajca porozmawialiśmy chwilę potem spotkałem jeszcze Mimika i nie wiem jak i kiedy znalazłem za balonikiem na 3h45'. Tempo mi odpowiadało postanowiłem, że nie 4h, a 3h45' to będzie mój wynik. Jak że złudne te nadzieje okazały się na ostatnich kilometrach.
Do połowy biegłem z zapasem tempa i kontrolowałem tętno, które oscylowało wokół 162 (155-170). Na półmetku byłem z czasem 1h55'30". Potem zaczęły się pierwsze problemy z otarciami w pachwinach. Odwiedzam punkt opatrunkowy gdzieś koło 25 km krótka wymiana zdań skrzynka pełna medykamentów, ale nic na odparzenia. Nie mają żadnego tłustego kremu, Nivea, Bambino, nic Biegnę dalej doganiam balonik 3h45' i następny punkt również nie mają nic na odparzenia. Ale jedna z Pań wyciąga z torebki krem do rąk, nawilżający co prawda, ale ulga niesamowita. Znowu doganiam balonik 3h45', ale teraz już nie było to takie proste, kilka razy obserwuję na pulsometrze pomiar 170 i wiem że to zbyt dużo. Od 32 km zaczynam borykać się z bólem mięśni w nogach, tracę ochotę na wypijanie dużej ilości płynów na punktach odżywiania i tempo staję się coraz trudniejsze do utrzymania.
Tragedia. Ostatni komunikat pacemaker jaki słyszę, to 7,5 km do mety przed mostem Grunwaldzkim. Nogi nie chcą biec szybciej. Balonik znika z oczu Tętno spada do 150 - 155. Nawet lekki zbieg w dół sprawia duży ból. Nie ma mowy o przyspieszeniu. Od tego miejsca wyprzedziło mnie około 200 zawodników. Truchtam w tempie marszu, wreszcie Błonia. Wiem, że dalszy bieg nie służy już organizmowi. Już nie funkcjonuję normalnie, kwas mlekowy nie jest usuwany z mięśni. Kilka razy myślę o przerwaniu biegu, ale mówię sobie nie, nie na debiucie. Staram się nie przejść do marszu, bo wiem że potem już nie pobiegnę. Dołujące jest to, że jeszcze raz muszę okrążyć Błonia, żeby znaleźć się po wewnętrznej stronie. Ostatnie okrążenie Błoń zajmuje mi ponad 23' (~6'40"/km). Wreszcie meta. Ledwo się doturlałem. Dostaję medal i folię bardzo się przydała. Spotyka mnie śmieszne uczucie, radość i niesamowite rozluźnienie. Do tego nogi idą w jakiś dziwny sposób jakby były nie moje, stopy ustawiają się na zewnątrz nie mam na to wpływu. Pomijając ból dosyć to zabawne było. Na szczęście szybko minęło. To tyle z wrażeń biegowych.
Miło było po biegu spotkać Flądrę i Mimika, sorry że nie zostałem z wami dużej, ale naprawdę byłem wykończony. Nie mogłem usiąć, a jak siadłem to nie mogłem wstać.
Do domu dotarłem skonany i od razu położyłem się, a jak wstałem to jadłem i piłem bez opamiętanie. Zjadłem niedzielny obiad i to co miało być obiadem w poniedziałek.
Wynik końcowy 3h53'12"
średnie tempo: 5'31"/km
Międzyczasy (brutto)
10km -> 56'13"
półmetek -> 1h55'30"
30km -> 2h42'35"
Pozdrawiam Wszystkich, miło było z Wami biec
Krótko przed startem rozgrzewka i rozciąganie, później wbiłem się w gęstym tłum za tabliczką z magiczną granicą 4h. Gdzieś za sobą dostrzegłem Alexie przy 4h15', a w grupie pewnie jeszcze byli Flądra, Mimik i Patatajec chociaż was nie widziałem. Start - licznik ruszył, parę zabawnych komentarzy zanim wszyscy ruszyli i już biegniemy. Parę set metrów za startem zagaduje mnie znajomy, który biegnie na kosmiczny wynik 3h30' wraz z jeszcze jednym kolegą, ale o dziwo znaleźli się w grupie na 4h. Po krótkiej wymianie zdań stwierdzili, że przyspieszamy, co było robić zabrałem się z nimi. Oczywiście po okrążeniu Błoń jak tłum się rozluźnił zginęli mi z oczu. Za wysokie progi na moje nogi. Po drodze spotykam Patatajca porozmawialiśmy chwilę potem spotkałem jeszcze Mimika i nie wiem jak i kiedy znalazłem za balonikiem na 3h45'. Tempo mi odpowiadało postanowiłem, że nie 4h, a 3h45' to będzie mój wynik. Jak że złudne te nadzieje okazały się na ostatnich kilometrach.
Do połowy biegłem z zapasem tempa i kontrolowałem tętno, które oscylowało wokół 162 (155-170). Na półmetku byłem z czasem 1h55'30". Potem zaczęły się pierwsze problemy z otarciami w pachwinach. Odwiedzam punkt opatrunkowy gdzieś koło 25 km krótka wymiana zdań skrzynka pełna medykamentów, ale nic na odparzenia. Nie mają żadnego tłustego kremu, Nivea, Bambino, nic Biegnę dalej doganiam balonik 3h45' i następny punkt również nie mają nic na odparzenia. Ale jedna z Pań wyciąga z torebki krem do rąk, nawilżający co prawda, ale ulga niesamowita. Znowu doganiam balonik 3h45', ale teraz już nie było to takie proste, kilka razy obserwuję na pulsometrze pomiar 170 i wiem że to zbyt dużo. Od 32 km zaczynam borykać się z bólem mięśni w nogach, tracę ochotę na wypijanie dużej ilości płynów na punktach odżywiania i tempo staję się coraz trudniejsze do utrzymania.
Tragedia. Ostatni komunikat pacemaker jaki słyszę, to 7,5 km do mety przed mostem Grunwaldzkim. Nogi nie chcą biec szybciej. Balonik znika z oczu Tętno spada do 150 - 155. Nawet lekki zbieg w dół sprawia duży ból. Nie ma mowy o przyspieszeniu. Od tego miejsca wyprzedziło mnie około 200 zawodników. Truchtam w tempie marszu, wreszcie Błonia. Wiem, że dalszy bieg nie służy już organizmowi. Już nie funkcjonuję normalnie, kwas mlekowy nie jest usuwany z mięśni. Kilka razy myślę o przerwaniu biegu, ale mówię sobie nie, nie na debiucie. Staram się nie przejść do marszu, bo wiem że potem już nie pobiegnę. Dołujące jest to, że jeszcze raz muszę okrążyć Błonia, żeby znaleźć się po wewnętrznej stronie. Ostatnie okrążenie Błoń zajmuje mi ponad 23' (~6'40"/km). Wreszcie meta. Ledwo się doturlałem. Dostaję medal i folię bardzo się przydała. Spotyka mnie śmieszne uczucie, radość i niesamowite rozluźnienie. Do tego nogi idą w jakiś dziwny sposób jakby były nie moje, stopy ustawiają się na zewnątrz nie mam na to wpływu. Pomijając ból dosyć to zabawne było. Na szczęście szybko minęło. To tyle z wrażeń biegowych.
Miło było po biegu spotkać Flądrę i Mimika, sorry że nie zostałem z wami dużej, ale naprawdę byłem wykończony. Nie mogłem usiąć, a jak siadłem to nie mogłem wstać.
Do domu dotarłem skonany i od razu położyłem się, a jak wstałem to jadłem i piłem bez opamiętanie. Zjadłem niedzielny obiad i to co miało być obiadem w poniedziałek.
Wynik końcowy 3h53'12"
średnie tempo: 5'31"/km
Międzyczasy (brutto)
10km -> 56'13"
półmetek -> 1h55'30"
30km -> 2h42'35"
Pozdrawiam Wszystkich, miło było z Wami biec
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
Tydzień minął bez treningów, po za testowym ujeżdżaniem nowej Reby około 10 km.
Leczę rany po maratonie, w środę złapało mnie jakieś choróbsko. Ogromny katar, lekki ból gardła, ból w nogach i ogólny dyskomfort. A jutro z rana trzeba pędzić do Karpacza na maraton rowerowy. Już w poniedziałek podjąłem decyzje o zmianie dystansu z Giga (~80 km) na Mega (~50km), a teraz widzę że przy moim stanie zdrowia nawet na Mega wynik będzie mierny. Mam nadzieję 15 maja w Złotym Stoku być w lepszej formie.
Pozdrawiam biegaczy i rowerzystów.
PS. Zmiana planów treningowych, z biegania nie rezygnuję, ale teraz na pewno będę zdecydowanie więcej jeździł na rowerze niż biegał.
Plan Startów wygląda tak:
1 maj Karpacz - Mega
15 maj Złoty Stok - Giga
29 maj Szczawnica - Giga
19 czerwiec Międzygórze - Giga
1 sierpień Głuszyca - Giga
14 sierpień Krynica - Giga
29 sierpień Kraków - Mega
i jak pogoda pozwoli (będzie znośnie), to:
11 wrzesień Rabka Zdrój
25 wrzesień Istebna
Leczę rany po maratonie, w środę złapało mnie jakieś choróbsko. Ogromny katar, lekki ból gardła, ból w nogach i ogólny dyskomfort. A jutro z rana trzeba pędzić do Karpacza na maraton rowerowy. Już w poniedziałek podjąłem decyzje o zmianie dystansu z Giga (~80 km) na Mega (~50km), a teraz widzę że przy moim stanie zdrowia nawet na Mega wynik będzie mierny. Mam nadzieję 15 maja w Złotym Stoku być w lepszej formie.
Pozdrawiam biegaczy i rowerzystów.
PS. Zmiana planów treningowych, z biegania nie rezygnuję, ale teraz na pewno będę zdecydowanie więcej jeździł na rowerze niż biegał.
Plan Startów wygląda tak:
1 maj Karpacz - Mega
15 maj Złoty Stok - Giga
29 maj Szczawnica - Giga
19 czerwiec Międzygórze - Giga
1 sierpień Głuszyca - Giga
14 sierpień Krynica - Giga
29 sierpień Kraków - Mega
i jak pogoda pozwoli (będzie znośnie), to:
11 wrzesień Rabka Zdrój
25 wrzesień Istebna
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
Zapisałem się na półmaraton w Rudawie, więc znowu biegam. Od maratonu nie trenowałem biegania no i efekty są ... Dziś przebiegłem 10,7 km w czasie 1h2'15" i na więcej nie było mnie stać. Jednak jeżdżenie na rowerze ma się nijak do biegania. Niby kręci się nogami i biegnie się na nogach, a niby jedno nie przynosi poprawy w drugim. Trudna rada Z powodu złej pogody odwołali maraton rowerowy w sobotę w Szczawnicy, a dwa poprzednie w Karpaczu i Złotym Stoku bardziej przypominały błotne trophy niż maraton (szczególnie Złoty Stok). W kalendarzu następny maraton rowerowy jest 19 czerwca w Międzygórzu, więc Rudawa jak znalazł. W ogóle ten sezon jest rozbity z powodu pogody, powodzi i chorób wszelakich (Cracovia maraton oczywiście odchorowałem). Tak więc suma sumarum wracam na łono biegaczy z nowym celem przebiec półmaraton w Rudawie w czasie 1h45' do 2h.
Pozdrawiam wszystkich Biegających i Jeżdżących
Pozdrawiam wszystkich Biegających i Jeżdżących
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
Wczoraj już się biegło zdecydowanie lepiej, lepsze tempo choć nadal nie czuję takiej formy jak przed maratonem. Deszcz trochę przeszkadzał w biegu. Dane mówią same za siebie:
godz: 20:30
dystans: 14 km
czas: 1h12'45" (pierwsze 7km w 37'30", a drugie w 35'15")
tempo: 5'12"/km
tętno: przez pierwsze 7 km pilnowałem 160, a potem mnie poniosło pod koniec biegu miałem 175
Na koniec lekki trucht i KLAPS.
Za to dzisiaj rano istna masakra, zakwasy. Chodziłem jak w zwolnionym tempie, ale mam nadzieję że jutro będzie ok i wyjdę na rower jak nie będzie bardzo lało.
godz: 20:30
dystans: 14 km
czas: 1h12'45" (pierwsze 7km w 37'30", a drugie w 35'15")
tempo: 5'12"/km
tętno: przez pierwsze 7 km pilnowałem 160, a potem mnie poniosło pod koniec biegu miałem 175
Na koniec lekki trucht i KLAPS.
Za to dzisiaj rano istna masakra, zakwasy. Chodziłem jak w zwolnionym tempie, ale mam nadzieję że jutro będzie ok i wyjdę na rower jak nie będzie bardzo lało.
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
Jeden wpis za trzy treningi:
7.06.10r. godz. około 20
4 kółka koło Błoń bez pomiarów.
8.06.10r. godz. 17
4,3 km na osiedlu bez pomiarów
12.06.10r. godz. 8:40
dystans: 10,7 km
czas: 56'03"
tempo: 5'14"/km
tętno: około 170
Jutro półmaraton w Rudawie, zobaczymy co będzie.
7.06.10r. godz. około 20
4 kółka koło Błoń bez pomiarów.
8.06.10r. godz. 17
4,3 km na osiedlu bez pomiarów
12.06.10r. godz. 8:40
dystans: 10,7 km
czas: 56'03"
tempo: 5'14"/km
tętno: około 170
Jutro półmaraton w Rudawie, zobaczymy co będzie.
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 08 sty 2010, 12:28
Muszę to napisać, pomimo marnego przygotowania wynik mile mnie zaskoczył 1h43'42", to daje średnie tempo 4'55"/km. To jest mój najlepszy bieg jak do tej pory.
Ale zaczynając od początku:
Nocne opady zamieniły parking na łące w błotniste grzęzawisko. Pod nogami czuć było, że ziemia się ugina, a samochody żłobiły koleiny. Ale jak to w życiu bywa wszystko ma swoje plusy i minusy. Pochmurne niebo sprawiło, że temperatura nie rosła tak bardzo i do południa było rześko. W końcu o godz. 10 odliczanie i start, około 1500 osób. Trasa prowadzi pagórkami Jury, generalnie początek jest pod górkę, ale najciekawsze jest dopiero około 12 - 15 km. Dwa ambitne podbiegi i długi zbieg, na którym można się nie źle rozpędzić. W ogóle pomimo pagórków na trasie, to taki układ gdzie początkowo biegnie się więcej pod górę a później w dół bardziej mi odpowiada, co widać w wynikach. 4'55"/km to dla mnie bardzo dobry wynik, być może winien jest temu brak umiejętności dobrego rozłożenia sił. Dwa przedostatnie treningi zrobiłem bez pulsometru i nie kontrolowałem tempa. Teraz podczas biegu również postanowiłem nie kierować się wskazaniami pulsometru, tylko biegłem tak jak czułem, że starczy mi sił na cały dystans. Sprawdzałem na pulsometrze jakie jest tętno i było dosyć wysokie. W zasadzie od początku było około 170 na podbiegach i około 165 na płaskich odcinkach (na zbiegach też rosło), ale na bardziej ambitnych podbiegach koło 12 - 15 km przekraczałem 180. Czy wniosek z tego, że mogę biegać dłuższe dystanse z wyższym tętnem? Do tej pory zakładałem, że 165 do max. 170 jest dopuszczalne dla mnie na długich dystansach. Muszę spróbować jakiegoś płaskiego półmaratonu, żeby porównać wyniki.
Szkoda, że nie udało mi się spotkać Alexi, ciekaw jestem wrażeń innych uczestników.
Pozdrawiam
Ale zaczynając od początku:
Nocne opady zamieniły parking na łące w błotniste grzęzawisko. Pod nogami czuć było, że ziemia się ugina, a samochody żłobiły koleiny. Ale jak to w życiu bywa wszystko ma swoje plusy i minusy. Pochmurne niebo sprawiło, że temperatura nie rosła tak bardzo i do południa było rześko. W końcu o godz. 10 odliczanie i start, około 1500 osób. Trasa prowadzi pagórkami Jury, generalnie początek jest pod górkę, ale najciekawsze jest dopiero około 12 - 15 km. Dwa ambitne podbiegi i długi zbieg, na którym można się nie źle rozpędzić. W ogóle pomimo pagórków na trasie, to taki układ gdzie początkowo biegnie się więcej pod górę a później w dół bardziej mi odpowiada, co widać w wynikach. 4'55"/km to dla mnie bardzo dobry wynik, być może winien jest temu brak umiejętności dobrego rozłożenia sił. Dwa przedostatnie treningi zrobiłem bez pulsometru i nie kontrolowałem tempa. Teraz podczas biegu również postanowiłem nie kierować się wskazaniami pulsometru, tylko biegłem tak jak czułem, że starczy mi sił na cały dystans. Sprawdzałem na pulsometrze jakie jest tętno i było dosyć wysokie. W zasadzie od początku było około 170 na podbiegach i około 165 na płaskich odcinkach (na zbiegach też rosło), ale na bardziej ambitnych podbiegach koło 12 - 15 km przekraczałem 180. Czy wniosek z tego, że mogę biegać dłuższe dystanse z wyższym tętnem? Do tej pory zakładałem, że 165 do max. 170 jest dopuszczalne dla mnie na długich dystansach. Muszę spróbować jakiegoś płaskiego półmaratonu, żeby porównać wyniki.
Szkoda, że nie udało mi się spotkać Alexi, ciekaw jestem wrażeń innych uczestników.
Pozdrawiam