B&B - czerwiec: zakonczyc wreszcie tę wiosnę...
Moderator: infernal
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Już wiem, jak. Trzeba biegac
12 km BC1, 1:09:45
Miało być 14, ale wieczorem mi się zakodowało 12 i tak wstałam, że więcej bym nie zdazyła.
Małe rozbieganie po wczorajszym starcie
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy. Koszulka z krótkim, bluza cienka, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Trochę za cieplo mi było.
Biszkopciki się skończyły. No i po 10 km poczulam, ze mi brakuje...paliwa.
Zapas odnowiony
Sniadanie - biala kielbasa + kanapka.
W pracy - bulka z wedlina i serem. Zapiekanka z BP z majonezem.
Warzywa z gotowanym kurczakiem.
Wieczorem - zupa ogórkowa, pół bułki orkiszowej.
Rano ważyłam 60,8. Po treningu - 59,8.
Obawiam się, że tym majonezem już wróciłam do normy
Jutro gala, raczej nie pobiegam. W środę - też watpię...
Coraz bardziej się zastanawiam nad jakimś wiosennym pelnym dystansem.
Na razie czekam na nowe odcinki planu bo obecny konczył się jutrzejszym BC1 12 km którego nie będzie...
12 km BC1, 1:09:45
Miało być 14, ale wieczorem mi się zakodowało 12 i tak wstałam, że więcej bym nie zdazyła.
Małe rozbieganie po wczorajszym starcie
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy. Koszulka z krótkim, bluza cienka, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Trochę za cieplo mi było.
Biszkopciki się skończyły. No i po 10 km poczulam, ze mi brakuje...paliwa.
Zapas odnowiony
Sniadanie - biala kielbasa + kanapka.
W pracy - bulka z wedlina i serem. Zapiekanka z BP z majonezem.
Warzywa z gotowanym kurczakiem.
Wieczorem - zupa ogórkowa, pół bułki orkiszowej.
Rano ważyłam 60,8. Po treningu - 59,8.
Obawiam się, że tym majonezem już wróciłam do normy
Jutro gala, raczej nie pobiegam. W środę - też watpię...
Coraz bardziej się zastanawiam nad jakimś wiosennym pelnym dystansem.
Na razie czekam na nowe odcinki planu bo obecny konczył się jutrzejszym BC1 12 km którego nie będzie...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wtorek - przymusowa przerwa techniczna Chyba że za trening uznam 6 godzin zasuwania na szpilkach. Coś tam pewnie wzmacniają
Środa. Nie wstalam rano. Wlasciwie nei wiem czemu, ale nie wstalam. Wieczorem nawet chcialam pobiegać, ale jak odstalam 20 minut na przystanku, place rąk mnie zaczęły boleć z zimna. Nie zmusilam się do wyjścia.
Czwartek.
Budzik zadzwonił o 5:15. Poderwalam sie pełna energii i dobrych chęci. Wyłączyłam budzi, wysuwając przy okazji spod kołdry czubek nosa. O nie. Zwinęłam się z powrotem. Za chwilę budzik zadzwonił znowu. Wylączylam drania skutecznie. Następnie uznałam, że nigdzie nie idę i przestawilam go na za godzinę. Uznałam, że po pracy pojdę do Gimnazjonu.
I już prawie zasnęłam z powrotem, kiedy przypomnialam sobie zapachy i dźwięki oraz wątpliwą przyjemność bieżni mechanicznej.
Sięgnęłam po leżące tuż przy łóżku legginsy...
10 km BC1, 58:18.
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy + spódniczka, żeby mi tylek nie zamarzł. Koszulka z długim, bluza cienka, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Na 6. km było mi za ciepło.
chwilowo nie przestrzegam w szczegółach.
Waga - wczoraj rano 60,1.
Refleksja.
Zastanawiam się przy jakiej temperaturze zamarzaja szare komórki. Jakaś pani mnie dzisiaj omal nie rozjechała na pasach. Tzn. ja byłam na pasach, a one na te pasy wjechała. Nie powiem że w pełnym będzie, bo jechała wolno, ale nawet nie miala zamiaru przyhamować. Nawet nei miala intencji zwolnić... A, bylo nie było, wjeżdżała z podporządkowanej ulicy na główną. Chyba ją obsmaruję w gazetce zapamiętałam markę auta i poczatek numeru rejestracyjnego
To zresztą drugi przypadek w ciągu tygodnia, poprzednio w piątek pani (jakoś zawsze trafia na kobiety) wjeżdzając na rondo i z ronda w przejscie, na którym ja byłam, też nie raczyla zwolnić.
Środa. Nie wstalam rano. Wlasciwie nei wiem czemu, ale nie wstalam. Wieczorem nawet chcialam pobiegać, ale jak odstalam 20 minut na przystanku, place rąk mnie zaczęły boleć z zimna. Nie zmusilam się do wyjścia.
Czwartek.
Budzik zadzwonił o 5:15. Poderwalam sie pełna energii i dobrych chęci. Wyłączyłam budzi, wysuwając przy okazji spod kołdry czubek nosa. O nie. Zwinęłam się z powrotem. Za chwilę budzik zadzwonił znowu. Wylączylam drania skutecznie. Następnie uznałam, że nigdzie nie idę i przestawilam go na za godzinę. Uznałam, że po pracy pojdę do Gimnazjonu.
I już prawie zasnęłam z powrotem, kiedy przypomnialam sobie zapachy i dźwięki oraz wątpliwą przyjemność bieżni mechanicznej.
Sięgnęłam po leżące tuż przy łóżku legginsy...
10 km BC1, 58:18.
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy + spódniczka, żeby mi tylek nie zamarzł. Koszulka z długim, bluza cienka, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Na 6. km było mi za ciepło.
chwilowo nie przestrzegam w szczegółach.
Waga - wczoraj rano 60,1.
Refleksja.
Zastanawiam się przy jakiej temperaturze zamarzaja szare komórki. Jakaś pani mnie dzisiaj omal nie rozjechała na pasach. Tzn. ja byłam na pasach, a one na te pasy wjechała. Nie powiem że w pełnym będzie, bo jechała wolno, ale nawet nie miala zamiaru przyhamować. Nawet nei miala intencji zwolnić... A, bylo nie było, wjeżdżała z podporządkowanej ulicy na główną. Chyba ją obsmaruję w gazetce zapamiętałam markę auta i poczatek numeru rejestracyjnego
To zresztą drugi przypadek w ciągu tygodnia, poprzednio w piątek pani (jakoś zawsze trafia na kobiety) wjeżdzając na rondo i z ronda w przejscie, na którym ja byłam, też nie raczyla zwolnić.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dostałam plan na kolejne 3 tygodnie Nie jest dobrze, tylko w tym tygodniu jestem 30 km w plecy
Wypadly mi dwa dluższe wolne wybiegania (14 i 18 km).
No ale trudno, mam jeszcze trochę czasu.
Potem będzie ostro, wracają szybkie ósemki Nawet chyba szybsze niż wczesniej. Ale może dam radę.
Dzisiaj rano (znowu długo wstawalam)
7 km BC1 + rytmy 6x100/100 (miało być 6 km, ale nadrobilam jeden) + 800 m truchtu. W sumie 9 km w jakies 52 minuty.
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy + spódniczka, żeby mi tylek nie zamarzł. Koszulka z krótkim, bluza cienka, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Idealnie.
Wypadly mi dwa dluższe wolne wybiegania (14 i 18 km).
No ale trudno, mam jeszcze trochę czasu.
Potem będzie ostro, wracają szybkie ósemki Nawet chyba szybsze niż wczesniej. Ale może dam radę.
Dzisiaj rano (znowu długo wstawalam)
7 km BC1 + rytmy 6x100/100 (miało być 6 km, ale nadrobilam jeden) + 800 m truchtu. W sumie 9 km w jakies 52 minuty.
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy + spódniczka, żeby mi tylek nie zamarzł. Koszulka z krótkim, bluza cienka, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Idealnie.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nie jestem pewna, czy to wpisysywać w kategorię zawody
II edycja Falenickich Biegów Górskich 2010.
~10 km w czasie 1:04 z jakimiś ułamkami
Bez komentarza
Betasso. Okazały się za mało agresywne na śliski i kopny śnieg, musiałam uważać.
Legginsy Kalenji 1000. Cieniutkie skarpetki Pumy (innych nie znalazłam). Na górze - koszulka bez rekawow Nike Pro-cośtam, na to bluza Kalenji 1000, cienka kurtka, koszulka startowa (bez rękawów). Za ciepło troszkę jak na zawody, ale i tak w porównaniu z innymi całkiem niezle Do tego tuba na szyję, rękawiczki polarowe i czapka.
No cóż, odejście od pewnych zasad się mści. Powrót do standardowego 62.
Od poniedzialku wracam do zasad
Inne.
Przy -17, a tyle pokazywał termometr w samochodzie, jeszcze nie biegałam. Znaczy, biegalam raz albo dwa przy -22, ale to rok temu, na treningach. Poważnie się zastanawiałam, dlaczego to robię. Ale jak robot rano wstalam, ubralam się, naszykowałam. Jeszcze męża namówiłam (bardzo lubi Falenicę).
Wiedziałam, jak będzie. W połowie drugiego kółka zacznę się zastanawiać, po co mi to było, i zacznę rozważać zejście z trasy.
Nie przewidziałam, że może być gorzej. Że już na trzecim podbiegu, grzęznąc do pół łydki w kopnym śniegu i zaciskając zgrabiałe w rękawiczkach palce, będę myślała, że coś mam nie tak z glową. Potem był zbieg, na którym omal nie poleciałam na pysk. A na piątym podbiegu omal nie zaliczyłam gleby z wybiciem zębów w gratisie. Potem mój najbardziej znienawidzony szósty podbieg, gdzie śnieg sięgał prawie do kolan, zbieg na pysk.... No cóż.
Na drugim kółku na siódmym podbiegu zostałam zdublowana. Może zresztą zostałam zdublowana wcześniej, ale tego nie zauważyłam. Ale chyba nie. Przez chwilę pomyślałam, żeby już zostać na mecie.
Ale nie. Jak debil, jak masochista jakiś, powlokłam się na trzecie kółko. Na koncu pierwszego podbiegu stała jakaś pani, która trochę kibicowała, spojrzała na mnie ze zdumieniem i podziwem: O, a pani sie usmiecha... Prawie zdębiałam. Ja tu zaciskałam zęby, bo doskonale widziałam, co biegnę, a ona - że się uśmiecham. No, w sumie fakt - pomyślałam. - Uśmiecham się, bo jeszcze tylko 6 podbiegów. I potem powtarzałam sobie to na każdym podbiegu. I się uśmiechałam
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Jeszcze na chwilę wrócę do Chomiczówki, bo ukazały się oficjalne wyniki z międzyczasami.
Netto nabiegałam 1:11:56, czyli 1:12 złamane
A na dodatek, wbrew mojemu wrażeniu, wygląda na to, że każde kolejne kółko biegłam minimalnie szybciej
No cóż, od poniedziałku wracam do maksymalnej realizacji planu, widać że jest skuteczny
Netto nabiegałam 1:11:56, czyli 1:12 złamane
A na dodatek, wbrew mojemu wrażeniu, wygląda na to, że każde kolejne kółko biegłam minimalnie szybciej
No cóż, od poniedziałku wracam do maksymalnej realizacji planu, widać że jest skuteczny
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Toyota Ekomaraton Targówek, edycja pierwsza.
Dystans - ok. 10 km.
Czas - 48:13. Drugie miejsce w klasyfikacji kobiet
Brooks Cascadia. Niezły wybór, mimo, że na drugim kółku duży palec lewej stopy najpierw mnie potwornie bolał, a potem nagle przestał boleć i zastanawiałam się, czy jeszcze go mam, czy już sobie odpadł. Ale Betasso są jednak mniej dynamiczne Legginsy Kalenji 1000. Rozważałam pozostanie w dresach Nike, ale stwierdziłam, że bez przesady.
Na górze: koszulka z długim Nike Pro-cośtam, oddychająca, megadopasowana, na to cieniutka kurteczka Nike, również dopasowana i z golfikiem, na to koszulka startowa bez rękawów. Idealnie. Dobrze, że się nei przestraszyłam mrozu i zdjęłam polar w ostatniej chwili, bo bym się ugotowała. Na szyi tuba, na rękach - rekawiczki polarowe, na głowie czapka z daszkiem. Troszkę mi uszy zmarzły
Pożegnanie z dużo i tłusto. Obfite pożegnanie.
Inne
Nie wiedziałam, że w takiej temperaturze mozna szybko biegać. Zaczełam z właściwego miejsca w szeregu, trasa była piękna, śnieg ubity, nogi po wczorajszej bardziej niż spokojnej Falenicy wyrywały się do biegu. Ruszyłam niezbyt spiesznie, dlatego pewne zdumienie wzbudziło we mnie minięcie tabliczki oznaczonej 1 km po 4 minutach i 20 sekundach. Garmin odgwizdał kilometr 20 sekund pozniej. To samo z drugim kilometrem - dwa kilometry w 8:40 to ja mogę na bieżni pobiec, a nie na zawodach w lesie, na śniegu Ale niech tam trasa przecież była leśna, nieatestowana, za to znakomicie oznakowana. Pierwsza petelka minęła jak z bicza trzasł, na drugiej trochę się zblizyłam do Marzenki i Iwony i zastanawiałam się nad losami dużego palca lewej stopy (patrz: sprzęt), na trzeciej, to nieładnie, wiem, ale już na początku trzeciej, udało mi się Iwonkę wyprzedzić. Ostatnie pół kilometra biegłam z rozwiązanym sznurowadłem. Ale dobiegłam.
Zadowolona jak na Chomiczówce
Ostatnio zmieniony 25 sty 2010, 13:15 przez Beauty&Beast, łącznie zmieniany 1 raz.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
14 km BC1. Miało być po 5:50. Było szybciej, w sumie w ok. 1:17.
Wolniej nie mogłam
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z długim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki, polar na szyję, czapka. Trochę jednak zimno mi było. Moglam chociaz spodniczkę na tylek zalozyc.
Jak wrocilam, lokcie i ramiona bolaly mnie z zimna...
Biszkopciki.
Kanapka z wedlina, 2 kawalki ciasta cytrynowego.
Kanpka z kielbasa.
W planie jeszcze jest jablko, warzywa chińskie z kotletem mielonym i ew. jakaś lekka kolacja.
Na razie unikam wagi
Inne.
Ale za to wschód słońca dzisiaj był boski
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nie patrzyłam dziś przed wyjściem na termometr.
Pewnie bym nie wyszła.
Wyszłam.
Pobiegłam.
Żyję
Jak wrócilam, termometr pokazywał -25,1 stopnia.
10 km BC1.
Miało być wolno. Bardzo wolno w tych okolicznościach przyrody oznaczało ok. 5:35-5:40. Wolniejsze tempo groziło zamarznieciem W sumie jakieś 56:50.
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Spódniczka. Koszulka z długim, bluza cienka z długim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Może góra nawet ciut za ciepła, ale nic mnie nie bolało z zimna po powrocie.
Biszkopciki.
Kromka z plastrem wedliny.
Jabłko.
W planie jest jeszcze kanapka z kielbasa, warzywka z kotlecikiem oraz ew. zupka. Chyba że będe glodna...
Waga - 61,1.
Pewnie bym nie wyszła.
Wyszłam.
Pobiegłam.
Żyję
Jak wrócilam, termometr pokazywał -25,1 stopnia.
10 km BC1.
Miało być wolno. Bardzo wolno w tych okolicznościach przyrody oznaczało ok. 5:35-5:40. Wolniejsze tempo groziło zamarznieciem W sumie jakieś 56:50.
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Spódniczka. Koszulka z długim, bluza cienka z długim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Może góra nawet ciut za ciepła, ale nic mnie nie bolało z zimna po powrocie.
Biszkopciki.
Kromka z plastrem wedliny.
Jabłko.
W planie jest jeszcze kanapka z kielbasa, warzywka z kotlecikiem oraz ew. zupka. Chyba że będe glodna...
Waga - 61,1.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Środa. 27.01.
Nie wstalam rano. Trochę z premedytacją, ale nie wstalam. Niby mialam swiadomosc, że jest cieplej niż we wtorek, ale nie bylam się w stanie zmusić do wyjścia na mróz... Spakowalam rzeczy do klubu z postanowieniem pojechania po pracy na bieżnię w ciepełku. Im dłużej jednak siedzialam w pracy i myślalam o pojsciu do klubu, tym bardziej nie podobał mi się ten pomysł. A na dodatek jadłam i jadłam bez przerwy prawie....
W końcu podjęłam męska decyzję. Rzeczy do klubu zostawiłam w szafce w pracy, wyszłam prawie punktualnie i pojechalam do domu. Okutalam się po uszy i wybieglam...
10 km BC1. Bardzo spokojne BC 1 - w sumie 1:00:15.
10 x podbieg 150 m (+zbieg)
4 km trucht
W sumie - 17 km, czas: 1:41
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Spódniczka. Koszulka z krótkim, bluza cienka z długim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Zdecydowanie za ciepło na górze.
Nie chcecie wiedzieć. Jadłam od rana, jak odkurzacz, bez przerwy.
Kanapki z wedliną (dwie).
Drożdzówka z jablkiem
Tort czekoladowy (kawałek)
Warzywa z kurczakiem
Rogalik 7days z czekoladą.
Paczuszka orzeszków w karmelu.
Dwie minikromeczki zytnie z kiełbasą.
To ostatnie to był gwóźdź do trumny, bo zjadlam je bezposrednio PRZED wyjściem na trening.
Dzięki temu trening miał sznasę sie skonczyc po 5 km. Potem zastanawiałam się, którą częścią siebie zacznę zwracać to wszystko, co zjadłam. I na ostatnich 4 km to faktycznie był truch, bo każde przyspieszenie kończyło sie ostrym bólem brzucha.
No cóż, ale jak się robi takie blędy...
Po treningu już nie jadłam. Nie mogłam patrzeć na jedzenie...
Waga dziś rano - 61,1.
I mam nadzieję, ze lekcję z wczoraj wyciągnęłam...
Nie wstalam rano. Trochę z premedytacją, ale nie wstalam. Niby mialam swiadomosc, że jest cieplej niż we wtorek, ale nie bylam się w stanie zmusić do wyjścia na mróz... Spakowalam rzeczy do klubu z postanowieniem pojechania po pracy na bieżnię w ciepełku. Im dłużej jednak siedzialam w pracy i myślalam o pojsciu do klubu, tym bardziej nie podobał mi się ten pomysł. A na dodatek jadłam i jadłam bez przerwy prawie....
W końcu podjęłam męska decyzję. Rzeczy do klubu zostawiłam w szafce w pracy, wyszłam prawie punktualnie i pojechalam do domu. Okutalam się po uszy i wybieglam...
10 km BC1. Bardzo spokojne BC 1 - w sumie 1:00:15.
10 x podbieg 150 m (+zbieg)
4 km trucht
W sumie - 17 km, czas: 1:41
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Spódniczka. Koszulka z krótkim, bluza cienka z długim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Zdecydowanie za ciepło na górze.
Nie chcecie wiedzieć. Jadłam od rana, jak odkurzacz, bez przerwy.
Kanapki z wedliną (dwie).
Drożdzówka z jablkiem
Tort czekoladowy (kawałek)
Warzywa z kurczakiem
Rogalik 7days z czekoladą.
Paczuszka orzeszków w karmelu.
Dwie minikromeczki zytnie z kiełbasą.
To ostatnie to był gwóźdź do trumny, bo zjadlam je bezposrednio PRZED wyjściem na trening.
Dzięki temu trening miał sznasę sie skonczyc po 5 km. Potem zastanawiałam się, którą częścią siebie zacznę zwracać to wszystko, co zjadłam. I na ostatnich 4 km to faktycznie był truch, bo każde przyspieszenie kończyło sie ostrym bólem brzucha.
No cóż, ale jak się robi takie blędy...
Po treningu już nie jadłam. Nie mogłam patrzeć na jedzenie...
Waga dziś rano - 61,1.
I mam nadzieję, ze lekcję z wczoraj wyciągnęłam...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Czwartek, 28.01.
W planie na czwartek było szybsze bieganie, więc tylko bieznia wchodzial w rachubę.
Po styczniowych problemach z szybkim bieganiem na biezni, cały dzień się stresowałam.
Nie było idealnie.
Ale było.
4 km BC1 w 23'15"
2 km po 4:35
1' przerwy (bieznia się zatrzymała, sama z siebie, skorzystalam, zeby się napić)
6 km po 4:35
1 km trucht
2 km BC 1 po 5:50
w sumie 15 km w ~1:18
+ 15 min ćwiczen silowych.
Klubowy - adidaski, skarpetki, legginsy 3/4, krótki top bez rękawów. Rękawiczki siłowniowe po raz pierwszy. Przydały się.
Kanapka z wedlina.
Kanapka z pasta tunczykowa.
Warzywa z kurczakiem.
Belriso (3 h przed wyjściem z pracy)
Po treningu:
batonik weglowodanowy
w domu - zupa ogórkowa z miesem.
Waga rano - 60,6.
Dzisiaj znowu nie wstałam rano, pobiegam sobie po poludniu. Warianty są dwa - albo zgodnie z planem - 18 km wolno, albo równie niespeszne 10 z jutra, a 18 - jutro, będzie przyjemniej nie biegac po ciemku...
Zobaczymy...
W planie na czwartek było szybsze bieganie, więc tylko bieznia wchodzial w rachubę.
Po styczniowych problemach z szybkim bieganiem na biezni, cały dzień się stresowałam.
Nie było idealnie.
Ale było.
4 km BC1 w 23'15"
2 km po 4:35
1' przerwy (bieznia się zatrzymała, sama z siebie, skorzystalam, zeby się napić)
6 km po 4:35
1 km trucht
2 km BC 1 po 5:50
w sumie 15 km w ~1:18
+ 15 min ćwiczen silowych.
Klubowy - adidaski, skarpetki, legginsy 3/4, krótki top bez rękawów. Rękawiczki siłowniowe po raz pierwszy. Przydały się.
Kanapka z wedlina.
Kanapka z pasta tunczykowa.
Warzywa z kurczakiem.
Belriso (3 h przed wyjściem z pracy)
Po treningu:
batonik weglowodanowy
w domu - zupa ogórkowa z miesem.
Waga rano - 60,6.
Dzisiaj znowu nie wstałam rano, pobiegam sobie po poludniu. Warianty są dwa - albo zgodnie z planem - 18 km wolno, albo równie niespeszne 10 z jutra, a 18 - jutro, będzie przyjemniej nie biegac po ciemku...
Zobaczymy...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Piątek, 29.01.
Miało być 18 km bardzo wolno.
18 km w piątek? Mało wykonalne.
Co prawda nastawilam budzik, ale nie wstałam.
Natomiast wyjątkowo wcześnie wróciłam z pracy.
Przebrałam się i wyszłam...
10 km BC1 po zaśniezonych chodnikach. Wolniutkie BC1 z przymusową siłą w trakcie.
59'15"
Puma Betasso. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka cienka z długim, koszulka z krótkim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Trochę za ciepło.
2 jajka na miękko
drożdżówka
kanapka z wedlina
warzywa z kurczakiem
drożdzówka
kanapka
po treningu - pół talerza barszczu ukraińskiego i pol bialej kielbasy.
Wieczorem - pol porcji frytek z keczupem i poltora piwa.
Nie ważyłam się
Sobota, 30.01.
Skoro wczoraj było dzisiejsze 10, to dzisiaj - wczorajsze 18...
18 km wolno. Bardzo wolno - 1:48:05. Częściowo po chodnikach, częściowo po drogach leśnych.
Brooksy (Cascadia). Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka cienka z długim, koszulka z krótkim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, czapka. Rękawiczki zdjęłam po 3 km. Brooksy się dobrze trzymały nawierzchni, ale parę razy poczulam, że przemakają.
Weekend jest
Przed treningiem - Belriso + 2 ciasteczka. Po 14 km bylam glodna.
Po - jajecznica i 2 ciasteczka.
Co dalej, to się okaże.
Jutro 30 km. Mial być kros po lesie, ale wobec warunkow oraz wobec innych okolicznosci - chyba znowu zrobię sobie bieg łączony, chodnikowo-lesny...
Miało być 18 km bardzo wolno.
18 km w piątek? Mało wykonalne.
Co prawda nastawilam budzik, ale nie wstałam.
Natomiast wyjątkowo wcześnie wróciłam z pracy.
Przebrałam się i wyszłam...
10 km BC1 po zaśniezonych chodnikach. Wolniutkie BC1 z przymusową siłą w trakcie.
59'15"
Puma Betasso. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka cienka z długim, koszulka z krótkim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Trochę za ciepło.
2 jajka na miękko
drożdżówka
kanapka z wedlina
warzywa z kurczakiem
drożdzówka
kanapka
po treningu - pół talerza barszczu ukraińskiego i pol bialej kielbasy.
Wieczorem - pol porcji frytek z keczupem i poltora piwa.
Nie ważyłam się
Sobota, 30.01.
Skoro wczoraj było dzisiejsze 10, to dzisiaj - wczorajsze 18...
18 km wolno. Bardzo wolno - 1:48:05. Częściowo po chodnikach, częściowo po drogach leśnych.
Brooksy (Cascadia). Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka cienka z długim, koszulka z krótkim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, czapka. Rękawiczki zdjęłam po 3 km. Brooksy się dobrze trzymały nawierzchni, ale parę razy poczulam, że przemakają.
Weekend jest
Przed treningiem - Belriso + 2 ciasteczka. Po 14 km bylam glodna.
Po - jajecznica i 2 ciasteczka.
Co dalej, to się okaże.
Jutro 30 km. Mial być kros po lesie, ale wobec warunkow oraz wobec innych okolicznosci - chyba znowu zrobię sobie bieg łączony, chodnikowo-lesny...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Zrobiłam sobie bieg chodnikowo-uliczny. Zabrakło mi jednak siły charakteru.
Z rekordu zatem nici, chociaż zabrakło marnych 9 km, a do planu 10...
Ale niestety, to też bajka z cyklu jak nas zwykłych ludzi rzeczywistość ze snu budzi... Średnio się biega ze świadomością krótkiej smyczy od komputera i gotowością powrotu w ciągu 20 minut...
Natomiast znakomicie sie biega w dobrym towarzystwie, zatem trzecie kółko przebiegnięte w towarzystwie jednego z najlepszych zawodników Byledobiec bardzo mi poprawiło - i międzyczasy, i motywację
A potem uznałam, że jednak i tak w tym tygodniu nabiegałam tyle, że kolejne 2 kółka niewiele zmienią.
To po kolei:
20 km w 1:56:45. Szybciej niż wczorajsza 18-tka, ale i warunki nieco lepsze.
Puma Betasso. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, cienka bluza z długim, cieniutka kurtka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka.
W każdym razie po treningu naleśniki Coś łakoma jestem.
Z rekordu zatem nici, chociaż zabrakło marnych 9 km, a do planu 10...
Ale niestety, to też bajka z cyklu jak nas zwykłych ludzi rzeczywistość ze snu budzi... Średnio się biega ze świadomością krótkiej smyczy od komputera i gotowością powrotu w ciągu 20 minut...
Natomiast znakomicie sie biega w dobrym towarzystwie, zatem trzecie kółko przebiegnięte w towarzystwie jednego z najlepszych zawodników Byledobiec bardzo mi poprawiło - i międzyczasy, i motywację
A potem uznałam, że jednak i tak w tym tygodniu nabiegałam tyle, że kolejne 2 kółka niewiele zmienią.
To po kolei:
20 km w 1:56:45. Szybciej niż wczorajsza 18-tka, ale i warunki nieco lepsze.
Puma Betasso. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, cienka bluza z długim, cieniutka kurtka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka.
W każdym razie po treningu naleśniki Coś łakoma jestem.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
104 km, w tym 8 BC2 i raz siła w postaci podbiegów.
Pierwszy od września tydzień na poziomie 100 km.
Niestety, jem też więcej przy okazji.
Muszę nad tym popracować znowu.
350 km. Do rekordowych miesięcy to jeszcze ze 100-110 km brakuje, ale to jest dobry kierunek
4 dni bez biegania
No i najważniejsze - nowa życiówka na 15 km: 1:11:56.
Coraz lepiej radzę sobie z opanowaniem planu I nieśmiało myślę o jakimś wiosennym maratonie, chociaż bez spinania się na wynik, którego nie udało mi się zrobić rok temu w czterech podejściach.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nowy dzień, nowy tydzień, nowy miesiąc, nowe otwarcie.
Cieszę się, że nie pobieglam wczoraj tej 30-tki.
W sumie mogłaby się skończyć kontuzją czy czymś takim.
A tak dzisiaj wstałam jak szczypiorek, 5:20 bylam wstanie sie spionizować.
Tradycyjnie nie spojrzałam na termometr, wychodząc. I bardzo dobrze.
Dzięki temu odbyłam miły trening.
14 km BC1, czas - ~1:21
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. W sam raz
Ostatni element chwilowo sobie daruję. Wczoraj sie zachowywałam, jakby mi ktoś przypiął rurkę z jedzeniem do otworu gębowego. Przez pół dnia ruszałam twarzą i to głównie na slodko...
Cieszę się, że nie pobieglam wczoraj tej 30-tki.
W sumie mogłaby się skończyć kontuzją czy czymś takim.
A tak dzisiaj wstałam jak szczypiorek, 5:20 bylam wstanie sie spionizować.
Tradycyjnie nie spojrzałam na termometr, wychodząc. I bardzo dobrze.
Dzięki temu odbyłam miły trening.
14 km BC1, czas - ~1:21
Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza z cienkim polarem, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. W sam raz
Ostatni element chwilowo sobie daruję. Wczoraj sie zachowywałam, jakby mi ktoś przypiął rurkę z jedzeniem do otworu gębowego. Przez pół dnia ruszałam twarzą i to głównie na slodko...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wtorek, 2.02.
Rano - 12 km BC1. Czasu nie pamiętam ale ok. 1:09. Na koniec miało być jeszcze 10x100m w 22"/100, ale uznalam, że przy takiej nawierzchni to zamiast 22 będzie 42 i seteczki sobie zrobię wieczorem na siłowni.
Wszystko by było fajnie, ale tradycyjnie im bliżej wieczora, tym mniej mialam ochotę isc do klubu.
Wróciłam do domu zatem, wyszliśmy razem z małżonkiem, on potuptał na dwa kółeczka, a ja zrobiłam 4 km czegoś pomiędzy BC1 a truchtem oraz 10x100/100. Seteczki wyszly po ok. 25-27".
W sumie - 6 km w 36'.
Potem 20 min gimnastyki z hantlami, sztangą (a jednak da sie podskakiwać), schodkiem i piłką lekarską.
Super
Rano - standard: Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza cienka z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Wieczorem zmieniłam buty na Brooksy Cascadia - zdecydowanie szybciej
Środa.%203.02.
Mialam jechać od razu na jakies spotkanie na 10. Pomyslalam - to dobrze, zrobię trening i akurat zdaże.
Niestety, we wtorek zostawilam w pracy telefon. Musialam pojechac rano. Trening oszacowalam jako dlugi, więc rano nie.
Mialam pojechać po pracy do klubu. Nie chcialo mi się, cieplo jest, po dworzu pobiegam. Dojechalam na 20 do domu i padlam. Doslownie. O 21 spałam jak dziecko.
Czwartek, 4.02.
W związku z tym wstalam dzisiaj wczesniej (tak! jeszcze wczesniej, o 5:05) i wyszlam...o 5:25 już bieglam. Uznalam, że zrobię przede wszystkim zalegly trening z wczoraj.
4 km BC 1
15 x 80"/2' przerwy
2 km trucht
i z dzisiejszej wolnej dyszki dolozylam jeszcze 2 km.
w sumie 16,2 km w 1:37.
Rano - Betasso. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza cienka z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka.
Daruję Wam opis mojego menu. Jem sporo, niestety także słodkiego.
Ale na razie w normie, zmierzamy powoli do 60. Celem dalekosiężnym jest 58 kg.
Inne.
Zastanawiam się, co zrobić z pozostalymi 8 km dzisiejszej dyszki. Do jutrzejszej może dolożę ze 2-4 km, ale więcej nie dam rady. A może się nie będę przejmować tymi 5, co mi zostaną w zapasie...?
Rano - 12 km BC1. Czasu nie pamiętam ale ok. 1:09. Na koniec miało być jeszcze 10x100m w 22"/100, ale uznalam, że przy takiej nawierzchni to zamiast 22 będzie 42 i seteczki sobie zrobię wieczorem na siłowni.
Wszystko by było fajnie, ale tradycyjnie im bliżej wieczora, tym mniej mialam ochotę isc do klubu.
Wróciłam do domu zatem, wyszliśmy razem z małżonkiem, on potuptał na dwa kółeczka, a ja zrobiłam 4 km czegoś pomiędzy BC1 a truchtem oraz 10x100/100. Seteczki wyszly po ok. 25-27".
W sumie - 6 km w 36'.
Potem 20 min gimnastyki z hantlami, sztangą (a jednak da sie podskakiwać), schodkiem i piłką lekarską.
Super
Rano - standard: Pegasus GTX. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza cienka z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka. Wieczorem zmieniłam buty na Brooksy Cascadia - zdecydowanie szybciej
Środa.%203.02.
Mialam jechać od razu na jakies spotkanie na 10. Pomyslalam - to dobrze, zrobię trening i akurat zdaże.
Niestety, we wtorek zostawilam w pracy telefon. Musialam pojechac rano. Trening oszacowalam jako dlugi, więc rano nie.
Mialam pojechać po pracy do klubu. Nie chcialo mi się, cieplo jest, po dworzu pobiegam. Dojechalam na 20 do domu i padlam. Doslownie. O 21 spałam jak dziecko.
Czwartek, 4.02.
W związku z tym wstalam dzisiaj wczesniej (tak! jeszcze wczesniej, o 5:05) i wyszlam...o 5:25 już bieglam. Uznalam, że zrobię przede wszystkim zalegly trening z wczoraj.
4 km BC 1
15 x 80"/2' przerwy
2 km trucht
i z dzisiejszej wolnej dyszki dolozylam jeszcze 2 km.
w sumie 16,2 km w 1:37.
Rano - Betasso. Ciepłe legginsy - Kalenji 1000. Koszulka z krótkim, bluza cienka z dlugim, kurtka cienka. Rękawiczki polarowe, polar na szyję, czapka.
Daruję Wam opis mojego menu. Jem sporo, niestety także słodkiego.
Ale na razie w normie, zmierzamy powoli do 60. Celem dalekosiężnym jest 58 kg.
Inne.
Zastanawiam się, co zrobić z pozostalymi 8 km dzisiejszej dyszki. Do jutrzejszej może dolożę ze 2-4 km, ale więcej nie dam rady. A może się nie będę przejmować tymi 5, co mi zostaną w zapasie...?