Pod prąd – czyli Sub 3 po 60
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (12.12) – 12,1 km BS, 5:07, HR 137.
Dziś warunki do biegania bardzo dobre. Po dwudniowej przerwie biodro/udo podczas biegu już nie boli (boli tylko przy nacisku).
Środa (13.12) – 11,8 km BS, 5:29, HR 133.
Rozbieganie z przebieżkami 10 x 100 m.
Czwartek (14.12) – BS + 8 km Ciągłego + BS, łącznie 16,7 km, 4:56, HR 146.
8 km ciągłego, średnio po 4:33. Starałem się nie przekraczać tętna 160. Zacząłem trochę za szybko. Bieg w lekkim deszczu. Całość weszła nieźle.
Sobota (16.12) – 10 km BS, 5:16, HR 132.
Nogi po czwartkowym ciągłym jeszcze nieświeże.
Niedziela (17.12) – 21,4 km BS, 5:05, HR 138/148.
Bieg średniej długości. Swobodnie i przyjemnie.
Pozostało już tylko 12 tygodni do maratonu w Gnieźnie. Przygotowania czas zacząć.
Tydzień – 71,9 km, w 5 jednostkach. Dobry, objętościowy tydzień.
Od jutra zaczynam realizować 12 tygodniowy plan Pfitzingera (do 88 km tygodniowo) z książki Maraton zaawansowany. Tak wygląda pierwszy mezocykl: Te dwa wtorki z podbiegami i przebieżkami wziąłem z angielskiego 3. wydania (dzięki @cichy70). W polskim 2. wydaniu (takie mam) w tym miejscu są tylko przebieżki 10 x 100 m. I to jest chyba jedyna różnica w planie między wydaniami.
Wg książki tempo maratońskie mam biegać tempem docelowym. Ponieważ celuję w 3:07 w Gnieźnie, to wychodzi tempo 4:26. 13 km TM już w pierwszym tygodniu planu będzie bardzo wymagające.
Ponieważ 31.12 zamierzam wystartować w sylwestrowej dyszce, to będę musiał zmodyfikować końcówkę przyszłego tygodnia, ale nie wiem jeszcze jak.
Powtórzę jeszcze, co napisałem w komentarzach.
Nowości dla mnie w planie Pfitzingera:
– tempo maratońskie biega się tylko w pierwszej połowie planu,
– biegi progowe biegane są w jednym odcinku (nie ma tu interwałów progowych),
– sporo VO2max w drugiej części planu,
– więcej biegów długich.
To będą duże zmiany u mnie. Do tej pory trenowałem opierając się głównie na Danielsie i nieco na Hansonach.
Dziś warunki do biegania bardzo dobre. Po dwudniowej przerwie biodro/udo podczas biegu już nie boli (boli tylko przy nacisku).
Środa (13.12) – 11,8 km BS, 5:29, HR 133.
Rozbieganie z przebieżkami 10 x 100 m.
Czwartek (14.12) – BS + 8 km Ciągłego + BS, łącznie 16,7 km, 4:56, HR 146.
8 km ciągłego, średnio po 4:33. Starałem się nie przekraczać tętna 160. Zacząłem trochę za szybko. Bieg w lekkim deszczu. Całość weszła nieźle.
Sobota (16.12) – 10 km BS, 5:16, HR 132.
Nogi po czwartkowym ciągłym jeszcze nieświeże.
Niedziela (17.12) – 21,4 km BS, 5:05, HR 138/148.
Bieg średniej długości. Swobodnie i przyjemnie.
Pozostało już tylko 12 tygodni do maratonu w Gnieźnie. Przygotowania czas zacząć.
Tydzień – 71,9 km, w 5 jednostkach. Dobry, objętościowy tydzień.
Od jutra zaczynam realizować 12 tygodniowy plan Pfitzingera (do 88 km tygodniowo) z książki Maraton zaawansowany. Tak wygląda pierwszy mezocykl: Te dwa wtorki z podbiegami i przebieżkami wziąłem z angielskiego 3. wydania (dzięki @cichy70). W polskim 2. wydaniu (takie mam) w tym miejscu są tylko przebieżki 10 x 100 m. I to jest chyba jedyna różnica w planie między wydaniami.
Wg książki tempo maratońskie mam biegać tempem docelowym. Ponieważ celuję w 3:07 w Gnieźnie, to wychodzi tempo 4:26. 13 km TM już w pierwszym tygodniu planu będzie bardzo wymagające.
Ponieważ 31.12 zamierzam wystartować w sylwestrowej dyszce, to będę musiał zmodyfikować końcówkę przyszłego tygodnia, ale nie wiem jeszcze jak.
Powtórzę jeszcze, co napisałem w komentarzach.
Nowości dla mnie w planie Pfitzingera:
– tempo maratońskie biega się tylko w pierwszej połowie planu,
– biegi progowe biegane są w jednym odcinku (nie ma tu interwałów progowych),
– sporo VO2max w drugiej części planu,
– więcej biegów długich.
To będą duże zmiany u mnie. Do tej pory trenowałem opierając się głównie na Danielsie i nieco na Hansonach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (19.12) – 14,2 km, w tym podbiegi 6 x 10 s i przebieżki 8 x 100 m.
6 x 10-sekundowe sprinty na podbiegu starałem się robić na maksa. Przebieżki 8 x 100m na ok. 90%. Niby nic takiego, a czuję, że weszło i siedzi.
Czwartek (21.12) – 14,3 km BS, 5:10, HR 137.
Rozbieganie (general aerobic).
Nadal odczuwam ten niepozorny wtorkowy trening. Nogi podmęczone, szczególnie przywodziciele i czworogłowe dają o sobie znać.
Sobota (23.12) – 8,1 km BS, 5:29, HR 130.
Regeneracyjnie do parku. Tętno z nadgarstka, więc trochę mało wiarygodne.
Niedziela (24.12) – BS + 13 km TM + BS, łącznie 21,7 km, 4:48, HR 146. HR 150/165.
Dziś, zgodnie z planem, zrobiłem 13 km biegu ciągłego w docelowym tempie maratońskim, czyli po 4:26.
Wychodząc na trening miałem obawy czy coś z tego wyjdzie. Po pierwsze mokra śniegowa breja zalegała na ścieżkach i chodnikach, a po drugie nie czułem się pewnie jeśli chodzi o zakładane tempo. Dlatego wgrany trening podzieliłem na odcinki 5+5+3km, aby ewentualnie zrobić między nimi przerwy. Zakładałem nawet obniżenie tempa do 4:30, ale przede wszystkim zamierzałem nie przekraczać tętna 165. Na stopy założyłem Nike Zoom Fly 4 (czyli moje startówki).
Początkowo notowałem sporo uślizgów przy odbiciu. Jednak z czasem, z kilometra na kilometr, mokry śnieg stopniowo znikał i nawierzchnia, choć mokra, stawała się coraz bardziej przyczepna. I jakoś to poszło, nawet całkiem nieźle i nie było potrzeby robienia przerw. Jedynie na 7,5 km musiałem przystanąć na kilkanaście sekund, by zawiązać buta, który wcześniej się rozwiązał. Tętno było wyższe o 3-4 uderzenia od ostatniego ciągłego. Jednak wtedy było to tempo 4:33 przy 8 km. Pozytywnie oceniam ten trening.
Tydzień – 58,4 km, w 4 jednostkach.
Pierwszy tydzień z planu zrealizowany.
W drugim tygodniu planu prawdopodobnie zamienię trening czwartkowy z niedzielnym i start w Sylwestra na dychę potraktuję jako bieg progowy. Nie mam napinki na wynik w tym biegu, więc jest możliwe, że wyjdzie intensywność okołoprogowa.
6 x 10-sekundowe sprinty na podbiegu starałem się robić na maksa. Przebieżki 8 x 100m na ok. 90%. Niby nic takiego, a czuję, że weszło i siedzi.
Czwartek (21.12) – 14,3 km BS, 5:10, HR 137.
Rozbieganie (general aerobic).
Nadal odczuwam ten niepozorny wtorkowy trening. Nogi podmęczone, szczególnie przywodziciele i czworogłowe dają o sobie znać.
Sobota (23.12) – 8,1 km BS, 5:29, HR 130.
Regeneracyjnie do parku. Tętno z nadgarstka, więc trochę mało wiarygodne.
Niedziela (24.12) – BS + 13 km TM + BS, łącznie 21,7 km, 4:48, HR 146. HR 150/165.
Dziś, zgodnie z planem, zrobiłem 13 km biegu ciągłego w docelowym tempie maratońskim, czyli po 4:26.
Wychodząc na trening miałem obawy czy coś z tego wyjdzie. Po pierwsze mokra śniegowa breja zalegała na ścieżkach i chodnikach, a po drugie nie czułem się pewnie jeśli chodzi o zakładane tempo. Dlatego wgrany trening podzieliłem na odcinki 5+5+3km, aby ewentualnie zrobić między nimi przerwy. Zakładałem nawet obniżenie tempa do 4:30, ale przede wszystkim zamierzałem nie przekraczać tętna 165. Na stopy założyłem Nike Zoom Fly 4 (czyli moje startówki).
Początkowo notowałem sporo uślizgów przy odbiciu. Jednak z czasem, z kilometra na kilometr, mokry śnieg stopniowo znikał i nawierzchnia, choć mokra, stawała się coraz bardziej przyczepna. I jakoś to poszło, nawet całkiem nieźle i nie było potrzeby robienia przerw. Jedynie na 7,5 km musiałem przystanąć na kilkanaście sekund, by zawiązać buta, który wcześniej się rozwiązał. Tętno było wyższe o 3-4 uderzenia od ostatniego ciągłego. Jednak wtedy było to tempo 4:33 przy 8 km. Pozytywnie oceniam ten trening.
Tydzień – 58,4 km, w 4 jednostkach.
Pierwszy tydzień z planu zrealizowany.
W drugim tygodniu planu prawdopodobnie zamienię trening czwartkowy z niedzielnym i start w Sylwestra na dychę potraktuję jako bieg progowy. Nie mam napinki na wynik w tym biegu, więc jest możliwe, że wyjdzie intensywność okołoprogowa.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (24.12) – 18,3 km BŚD, 5:08, HR 137.
Bieg średniej długości. Na początku zmoczył mnie deszcz i taki przemoczony biegłem już do końca. Do tego nieprzyjemny wiatr. Trening zaliczony. Wieczorem jeszcze nalewka imbirowa, by nie rozłożyło.
Czwartek (26.12) – 24 km BŚD, 5:08, HR 137.
Bieg średniej długości (wg Pfitzingera). Ten trening powinien być dopiero w niedzielę, a dziś miał być trening progowy. Ponieważ w niedzielę startuję na 10km w Biegu Sylwestrowym, to zamieniłem treningi miejscami.
Odczucia dobre, biegło się fajnie, tętno przyzwoite, nie za wysokie.
Wypiłem ćwiartkę izo i zjadłem jednego żela.
Pogoda była świetna do biegania, taką biorę w ciemno 10 marca.
Po czwartkowym treningu, tuż po północy, obudziłem się z bólem szyi i do samego już rana źle spałem, ponieważ ból narastał. Okazało się, że złapał mnie bolesny kręcz szyi. W piątek oszczędzałem się, bo w zasadzie nie byłem w stanie czymkolwiek się zająć. Liczyłem na to, że samo przejdzie. Jednak kolejna noc była również słaba i w sobotę rano nie było widać poprawy. Kupiłem więc termofor i Voltaren w tabletkach. Na szyję nakleiłem też plaster rozgrzewający. Kilka godzin, z przerwami, leżałem z ciepłym termoforem pod szyją i karkiem. Trening sobotni oczywiście odpuściłem. Wieczorem nastąpiła lekka poprawa i miałem nadzieję, że w niedzielę obudzę się zdrowszy. I tak też się stało, ból był niewielki i pojawiał się tylko w skrajnych położeniach głowy. Mogłem więc pojechać do Trzebnicy i wystartować w Biegu Sylwestrowym.
Niedziela (31.12) – zawody, 39. Bieg Sylwestrowy w Trzebnicy. 10 km (?), czas 41:57, HR 165/174. M60 – 1/35, Open – 81/730.
Zegarek zmierzył mi tylko 9,86 km, ale wg organizatorów trasa miała atest. Wszystkim, z którymi rozmawiałem zabrakło ponad 100 metrów (niektórym nawet 200). Trudno uwierzyć, że tak duży niedomiar to błąd zegarków. Stawiam raczej na drobny błąd w wyznaczeniu/odtworzeniu trasy przez organizatorów (atest jest z 2019 roku). Trudno mi więc uznać, że złamałem 42 minuty na dychę. Jednak z samego biegu jestem bardzo zadowolony.
Start zamierzałem potraktować jako trening progowy, czyli chciałem pobiec mocno, równo i się nie zajechać. Ponieważ trasa jest pagórkowata, to wynikowo satysfakcjonujące byłoby nabieganie sub 43.
W dniu zawodów pogoda dopisała – słaby wiaterek, 6-8 stopni i dość pogodne niebo.
Zrobiłem aż 3-kilometrową rozgrzewkę (żeby całość miała 13 km, zgodnie z planem). Do strefy startowej wskoczyłem przez barierkę w ostatniej chwili i przez to ustawiłem się dość daleko (15-20 linia). Na początku były spory tłok, ale po pierwszym kilometrze już się nieco rozluźniło. Biegłem na wyczucie, kontrolując tętno i tempo. Trasa składała się z dwóch pętli, z dwoma znaczącymi podbiegami na każdej z nich. Dłuższy podbieg, na ul. Konopnickiej, był stromy i bardzo wymagający. Na pierwszej pętli zwalniałem tam do 5:40, a na drugiej nawet do 6:10. Po 6 km dostrzegłem przed sobą Zygmunta, który biegł jakieś 150 m przede mną. Pomyślałem, że ciężko będzie go wyprzedzić, ale jeśli zbliżę się wystarczająco, to mogę mieć szansę nawet wygrać (on wystartował kilka sekund przede mną). Od tego momentu moim celem było stopniowe niwelowanie dystansu między nami. To była idealna sytuacja, by trzymać dobre tempo. Systematycznie odrabiałem dystans i na 200-300 m przed metą, zdecydowanym zrywem, wyprzedziłem kolegę. Było to tym łatwiejsze, że ostatni kilometr był na łagodnym zbiegu, a ja takie zbiegi bardzo lubię.
Czas na mecie 41:57 i zwycięstwo w kategorii ucieszyły mnie bardzo, bo nie liczyłem na taki finał.
Dzięki pogoni za rywalem, nie zwolniłem na drugiej pętli, a międzyczasy (dwa pomiary na pętli) wyszły zadziwiająco równo.
Tydzień – 55,1 km, w 3 jednostkach. Miało być 63 km, ale wypadł bieg regeneracyjny 8 km z powodu kręczu szyi.
Grudzień – 256,8 km. Zakładałem minimalną objętość na poziomie 250 km, więc nie było źle.
2023 rok – 3122 km. Kilometrażowo to był bardzo dobry rok.
Bieg średniej długości. Na początku zmoczył mnie deszcz i taki przemoczony biegłem już do końca. Do tego nieprzyjemny wiatr. Trening zaliczony. Wieczorem jeszcze nalewka imbirowa, by nie rozłożyło.
Czwartek (26.12) – 24 km BŚD, 5:08, HR 137.
Bieg średniej długości (wg Pfitzingera). Ten trening powinien być dopiero w niedzielę, a dziś miał być trening progowy. Ponieważ w niedzielę startuję na 10km w Biegu Sylwestrowym, to zamieniłem treningi miejscami.
Odczucia dobre, biegło się fajnie, tętno przyzwoite, nie za wysokie.
Wypiłem ćwiartkę izo i zjadłem jednego żela.
Pogoda była świetna do biegania, taką biorę w ciemno 10 marca.
Po czwartkowym treningu, tuż po północy, obudziłem się z bólem szyi i do samego już rana źle spałem, ponieważ ból narastał. Okazało się, że złapał mnie bolesny kręcz szyi. W piątek oszczędzałem się, bo w zasadzie nie byłem w stanie czymkolwiek się zająć. Liczyłem na to, że samo przejdzie. Jednak kolejna noc była również słaba i w sobotę rano nie było widać poprawy. Kupiłem więc termofor i Voltaren w tabletkach. Na szyję nakleiłem też plaster rozgrzewający. Kilka godzin, z przerwami, leżałem z ciepłym termoforem pod szyją i karkiem. Trening sobotni oczywiście odpuściłem. Wieczorem nastąpiła lekka poprawa i miałem nadzieję, że w niedzielę obudzę się zdrowszy. I tak też się stało, ból był niewielki i pojawiał się tylko w skrajnych położeniach głowy. Mogłem więc pojechać do Trzebnicy i wystartować w Biegu Sylwestrowym.
Niedziela (31.12) – zawody, 39. Bieg Sylwestrowy w Trzebnicy. 10 km (?), czas 41:57, HR 165/174. M60 – 1/35, Open – 81/730.
Zegarek zmierzył mi tylko 9,86 km, ale wg organizatorów trasa miała atest. Wszystkim, z którymi rozmawiałem zabrakło ponad 100 metrów (niektórym nawet 200). Trudno uwierzyć, że tak duży niedomiar to błąd zegarków. Stawiam raczej na drobny błąd w wyznaczeniu/odtworzeniu trasy przez organizatorów (atest jest z 2019 roku). Trudno mi więc uznać, że złamałem 42 minuty na dychę. Jednak z samego biegu jestem bardzo zadowolony.
Start zamierzałem potraktować jako trening progowy, czyli chciałem pobiec mocno, równo i się nie zajechać. Ponieważ trasa jest pagórkowata, to wynikowo satysfakcjonujące byłoby nabieganie sub 43.
W dniu zawodów pogoda dopisała – słaby wiaterek, 6-8 stopni i dość pogodne niebo.
Zrobiłem aż 3-kilometrową rozgrzewkę (żeby całość miała 13 km, zgodnie z planem). Do strefy startowej wskoczyłem przez barierkę w ostatniej chwili i przez to ustawiłem się dość daleko (15-20 linia). Na początku były spory tłok, ale po pierwszym kilometrze już się nieco rozluźniło. Biegłem na wyczucie, kontrolując tętno i tempo. Trasa składała się z dwóch pętli, z dwoma znaczącymi podbiegami na każdej z nich. Dłuższy podbieg, na ul. Konopnickiej, był stromy i bardzo wymagający. Na pierwszej pętli zwalniałem tam do 5:40, a na drugiej nawet do 6:10. Po 6 km dostrzegłem przed sobą Zygmunta, który biegł jakieś 150 m przede mną. Pomyślałem, że ciężko będzie go wyprzedzić, ale jeśli zbliżę się wystarczająco, to mogę mieć szansę nawet wygrać (on wystartował kilka sekund przede mną). Od tego momentu moim celem było stopniowe niwelowanie dystansu między nami. To była idealna sytuacja, by trzymać dobre tempo. Systematycznie odrabiałem dystans i na 200-300 m przed metą, zdecydowanym zrywem, wyprzedziłem kolegę. Było to tym łatwiejsze, że ostatni kilometr był na łagodnym zbiegu, a ja takie zbiegi bardzo lubię.
Czas na mecie 41:57 i zwycięstwo w kategorii ucieszyły mnie bardzo, bo nie liczyłem na taki finał.
Dzięki pogoni za rywalem, nie zwolniłem na drugiej pętli, a międzyczasy (dwa pomiary na pętli) wyszły zadziwiająco równo.
Tydzień – 55,1 km, w 3 jednostkach. Miało być 63 km, ale wypadł bieg regeneracyjny 8 km z powodu kręczu szyi.
Grudzień – 256,8 km. Zakładałem minimalną objętość na poziomie 250 km, więc nie było źle.
2023 rok – 3122 km. Kilometrażowo to był bardzo dobry rok.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (2.01) – 14 km, w tym podbiegi 6 x 10 s i przebieżki 8 x 100 m, 5:59.
Uruchomiłem zły trening i wszystko lapowałem na wyczucie, na oko. Były niewielkie rozbieżności, ale trening zaliczony.
Środa (3.01) – 6,8 km BR, 5:36, HR 128.
Bieg regeneracyjny. Nogi lekko podmęczone wtorkowym treningiem.
Czwartek (4.01) – 18 km BŚD, 5:08, HR 138.
Bieg średniej długości. Warunki słabe – silny wiatr i lekki deszcz.
Sobota (6.01) – 6,8 km BR, 5:35.
Bieg regeneracyjny.
Niedziela (7.01) – BS + 16 km TM + BS, łącznie 26 km, 4:52, HR 152/168.
Wyszedł bardzo ciężki trening. Tradycyjnie biegałem na wahadle za ekranami. Miało być 16 km w TM, ale już na pierwszym wahadle wiedziałem, że zakładanego tempa 4:26-4:30 nie utrzymam. Żeby jakoś ratować akcent, postanowiłem nie pilnować już tempa, a jedynie utrzymywać odpowiednią intensywność i tętno. Średnie tempo (4:32) wyszło nieco słabe, przy dość wysokim tętnie. Na więcej nie było mnie dzisiaj stać. Mróz i wiatr też nie ułatwiały zadania.
Od kilku dni dokucza mi ból w krzyżu i nawet zastanawiałem się czy robić dziś akcent, szkoda było jednak odpuścić. Podczas biegu nie odczuwałem krzyża, jednak po treningu, z powodu bólu, nie mogłem dokończyć rozciągania. Mam nadzieję, że nie zaszkodziłem sobie zbytnio tym treningiem.
W trakcie biegu rozmyślałem, czy realizowany plan, mimo niewielkiego kilometrażu, nie jest dla mnie zbyt trudny i czy może biegi ciągłe (TM i TP) nie powinienem dzielić na krótsze odcinki. Po części trudność wynika też z ambitnego celu i wynikających z tego zakładanych temp. No i może plan skrojony jest głównie dla młodszych biegaczy? Póki co trzymam się planu.
Tydzień – 71,5 km. Dobry przebieg i trzeci tydzień planu zaliczony.
Uruchomiłem zły trening i wszystko lapowałem na wyczucie, na oko. Były niewielkie rozbieżności, ale trening zaliczony.
Środa (3.01) – 6,8 km BR, 5:36, HR 128.
Bieg regeneracyjny. Nogi lekko podmęczone wtorkowym treningiem.
Czwartek (4.01) – 18 km BŚD, 5:08, HR 138.
Bieg średniej długości. Warunki słabe – silny wiatr i lekki deszcz.
Sobota (6.01) – 6,8 km BR, 5:35.
Bieg regeneracyjny.
Niedziela (7.01) – BS + 16 km TM + BS, łącznie 26 km, 4:52, HR 152/168.
Wyszedł bardzo ciężki trening. Tradycyjnie biegałem na wahadle za ekranami. Miało być 16 km w TM, ale już na pierwszym wahadle wiedziałem, że zakładanego tempa 4:26-4:30 nie utrzymam. Żeby jakoś ratować akcent, postanowiłem nie pilnować już tempa, a jedynie utrzymywać odpowiednią intensywność i tętno. Średnie tempo (4:32) wyszło nieco słabe, przy dość wysokim tętnie. Na więcej nie było mnie dzisiaj stać. Mróz i wiatr też nie ułatwiały zadania.
Od kilku dni dokucza mi ból w krzyżu i nawet zastanawiałem się czy robić dziś akcent, szkoda było jednak odpuścić. Podczas biegu nie odczuwałem krzyża, jednak po treningu, z powodu bólu, nie mogłem dokończyć rozciągania. Mam nadzieję, że nie zaszkodziłem sobie zbytnio tym treningiem.
W trakcie biegu rozmyślałem, czy realizowany plan, mimo niewielkiego kilometrażu, nie jest dla mnie zbyt trudny i czy może biegi ciągłe (TM i TP) nie powinienem dzielić na krótsze odcinki. Po części trudność wynika też z ambitnego celu i wynikających z tego zakładanych temp. No i może plan skrojony jest głównie dla młodszych biegaczy? Póki co trzymam się planu.
Tydzień – 71,5 km. Dobry przebieg i trzeci tydzień planu zaliczony.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (9.01) – 8 km BR, 5:32, HR 128/137.
Bieg regeneracyjny. Ból w krzyżu i biodrze nie ustępuje.
Środa (10.01) – BS + 7,2 km LT (4+3,2) + BS, 16,7 km.
Miało być 8 km ciągłego w tempie progowym (LT). Obawiałem się tego treningu, bo nigdy wcześniej tak długich odcinków progowych nie biegałem. Do tego niepewność jak zachowa się krzyż z biodrem (nadal bolą, ale zaryzykowałem). Wgrałem do zegarka dwa odcinki po 4 km (2 x wahadło 2 km). Założyłem tempo 4:15-4:17. Po 4 km głowa powiedziała dość i się poddałem. Po 800 m truchtu wróciły siły i postanowiłem jednak ratować trening i przebiegłem jeszcze odcinek 3,2 km tempa (też ok. 4:15). Kolejny raz dowiedziałem się, ze nie jestem w stanie utrzymać docelowego tempa w jednym dłuższym odcinku. Na ten wczesny etap przygotowań takie tempo jest dla mnie za mocne i albo muszę zwolnić albo podzielić dystans na krótsze odcinki. Jest też możliwe, że ustaliłem nierealny cel na najbliższy maraton (3:07), jednak tego nie biorę pod uwagę i nie przyjmuję do wiadomości.
Czwartek (11.01) – 18 km BŚD, 5:14, HR 137/144.
Bieg średniej długości, w sporej części leśną szutrówką. Dolegliwości nie ustąpiły i nadal kuszę los, licząc na to, że będę miał więcej szczęścia niż rozumu.
Jutro wolne.
Sobota (13.01) – 8,2 km BR, 5:39, HR 132/139.
Bieg regeneracyjny po lesie.
Niedziela (14.01) – 27,6 km BD, 5:14, HR 140/152.
Bieg długi. Z krzyżem już dużo lepiej, biodro jeszcze boli. Na trening umówiłem się z kolegą Tomkiem, a pod koniec podłączyliśmy się jeszcze do Mariusza. W towarzystwie czas minął szybko. Dość mocno wiało. Większość trasy przegadana, stąd i tętno nieco wyższe. Mieliśmy biec na szutrówkę do lasu, ale okazało się, że tam leży śnieg, więc zawróciliśmy na asfalt (na nogach mieliśmy asfaltówki). Końcówka już na sporym zmęczeniu. Zjadłem jednego żela i wypiłem ok. 200 ml izo.
Tydzień – 78,5 km. Planowana objętość zrobiona, ale jeden akcent niedomknięty Ogólnie jestem zadowolony.
Tym tygodniem zakończyłem pierwszy mezocykl przygotowań.
Teraz rozpoczynam drugi mezocykl – próg mleczanowy + wytrzymałość.
Na początek tygodnia regeneracyjnego aż dwa dni wolnego. W kolejnych dwóch tygodniach będzie jednak co robić.
Bieg regeneracyjny. Ból w krzyżu i biodrze nie ustępuje.
Środa (10.01) – BS + 7,2 km LT (4+3,2) + BS, 16,7 km.
Miało być 8 km ciągłego w tempie progowym (LT). Obawiałem się tego treningu, bo nigdy wcześniej tak długich odcinków progowych nie biegałem. Do tego niepewność jak zachowa się krzyż z biodrem (nadal bolą, ale zaryzykowałem). Wgrałem do zegarka dwa odcinki po 4 km (2 x wahadło 2 km). Założyłem tempo 4:15-4:17. Po 4 km głowa powiedziała dość i się poddałem. Po 800 m truchtu wróciły siły i postanowiłem jednak ratować trening i przebiegłem jeszcze odcinek 3,2 km tempa (też ok. 4:15). Kolejny raz dowiedziałem się, ze nie jestem w stanie utrzymać docelowego tempa w jednym dłuższym odcinku. Na ten wczesny etap przygotowań takie tempo jest dla mnie za mocne i albo muszę zwolnić albo podzielić dystans na krótsze odcinki. Jest też możliwe, że ustaliłem nierealny cel na najbliższy maraton (3:07), jednak tego nie biorę pod uwagę i nie przyjmuję do wiadomości.
Czwartek (11.01) – 18 km BŚD, 5:14, HR 137/144.
Bieg średniej długości, w sporej części leśną szutrówką. Dolegliwości nie ustąpiły i nadal kuszę los, licząc na to, że będę miał więcej szczęścia niż rozumu.
Jutro wolne.
Sobota (13.01) – 8,2 km BR, 5:39, HR 132/139.
Bieg regeneracyjny po lesie.
Niedziela (14.01) – 27,6 km BD, 5:14, HR 140/152.
Bieg długi. Z krzyżem już dużo lepiej, biodro jeszcze boli. Na trening umówiłem się z kolegą Tomkiem, a pod koniec podłączyliśmy się jeszcze do Mariusza. W towarzystwie czas minął szybko. Dość mocno wiało. Większość trasy przegadana, stąd i tętno nieco wyższe. Mieliśmy biec na szutrówkę do lasu, ale okazało się, że tam leży śnieg, więc zawróciliśmy na asfalt (na nogach mieliśmy asfaltówki). Końcówka już na sporym zmęczeniu. Zjadłem jednego żela i wypiłem ok. 200 ml izo.
Tydzień – 78,5 km. Planowana objętość zrobiona, ale jeden akcent niedomknięty Ogólnie jestem zadowolony.
Tym tygodniem zakończyłem pierwszy mezocykl przygotowań.
Teraz rozpoczynam drugi mezocykl – próg mleczanowy + wytrzymałość.
Na początek tygodnia regeneracyjnego aż dwa dni wolnego. W kolejnych dwóch tygodniach będzie jednak co robić.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Środa (17.01) – 19 km BŚD, 5:31, HR 139/149.
Bieg średniej długości. Wybrałem się na szutrówkę do lasu. Wszędzie leży śnieg, co wpłynęło na tempo i tętno. Za to widoki w lesie bardzo przyjemne.
Piątek (19.01) – BS + 6,2 km LT (3 + 3,2 / p. 4 min) + BS, łącznie 14,6 km.
W planie było 6 km progowo (LT). Ponieważ leży śnieg i nie miałem gdzie tego biegać, to pobiegłem za ekrany zrobić dwa odcinki 3,2 km z przerwą 4 minuty. Ścieżka rowerowa była oczywiście nieodśnieżona. Biegło się ciężko. Pilnowałem tętna i nie przejmowałem się tempem, które chwilami było o minutę słabsze od teoretycznie zakładanego. Pierwszy odcinek skróciłem do 3 km, bo było zbyt ciężko.
Dziwny to był trening i dziwne odczucia, no ale sorry, taki mamy klimat.
Sobota (20.01) – 8 km BR, 5:46.
Bieg regeneracyjny, w intensywności bliżej do BS. Tętno z nadgarstka, więc nie podaję.
Niedziela (21.01) – BD 26 km, 5:20, HR 142/149.
Bieg długi po leśnych, ośnieżonych szutrówkach.
Biegłem głównie po ubitym śniegu, najczęściej były to koleiny po kołach samochodów. Trasa pofalowana. Zjadłem jednego żela i wypiłem 200 ml izo. Dobrze spisały się w tych warunkach budżetowe buty w lekki teren (230 zł) – Brooks Divide 3. Przydadzą się do latania po okolicznych lasach.
Czuję spore zmęczenie po tym treningu.
Tydzień – 67,7 km. Przebieg zgodnie z planem. Jednak warunki pogodowe (a właściwie nawierzchnia) nie pozwalają na prawidłowe wykonywanie akcentów, dlatego robię je na tętno/intensywność. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.
Bieg średniej długości. Wybrałem się na szutrówkę do lasu. Wszędzie leży śnieg, co wpłynęło na tempo i tętno. Za to widoki w lesie bardzo przyjemne.
Piątek (19.01) – BS + 6,2 km LT (3 + 3,2 / p. 4 min) + BS, łącznie 14,6 km.
W planie było 6 km progowo (LT). Ponieważ leży śnieg i nie miałem gdzie tego biegać, to pobiegłem za ekrany zrobić dwa odcinki 3,2 km z przerwą 4 minuty. Ścieżka rowerowa była oczywiście nieodśnieżona. Biegło się ciężko. Pilnowałem tętna i nie przejmowałem się tempem, które chwilami było o minutę słabsze od teoretycznie zakładanego. Pierwszy odcinek skróciłem do 3 km, bo było zbyt ciężko.
Dziwny to był trening i dziwne odczucia, no ale sorry, taki mamy klimat.
Sobota (20.01) – 8 km BR, 5:46.
Bieg regeneracyjny, w intensywności bliżej do BS. Tętno z nadgarstka, więc nie podaję.
Niedziela (21.01) – BD 26 km, 5:20, HR 142/149.
Bieg długi po leśnych, ośnieżonych szutrówkach.
Biegłem głównie po ubitym śniegu, najczęściej były to koleiny po kołach samochodów. Trasa pofalowana. Zjadłem jednego żela i wypiłem 200 ml izo. Dobrze spisały się w tych warunkach budżetowe buty w lekki teren (230 zł) – Brooks Divide 3. Przydadzą się do latania po okolicznych lasach.
Czuję spore zmęczenie po tym treningu.
Tydzień – 67,7 km. Przebieg zgodnie z planem. Jednak warunki pogodowe (a właściwie nawierzchnia) nie pozwalają na prawidłowe wykonywanie akcentów, dlatego robię je na tętno/intensywność. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (23.01) – 8,3 km BR, 5:29, HR 130/140.
Bieg regeneracyjny. Nawierzchnia już bez śniegu.
Środa (24.01) – BS + VO2max 5 x 1 km / p. 4 min. + BS, łącznie 16,2 km.
Interwały 5 x 1 km w tempie 5K. Zakładałem, że będzie to nie wolniej niż po 4:00.
Z powodu silnego wiatru tysiączki biegałem na 200-metrowej bieżni tartanowej (po 5 okrążeń) przy szkole podstawowej. Pierwszy tysiąc ciężko, bez wyczucia, potem już poszło. Wszystkie w granicach 3:57-4:01. Trening odhaczony.
Czwartek (25.01) – 19,1 km BŚD, 5:15, HR 138/147.
Bieg średniej długości po leśnych szutrówkach.
Wieczorem dowiedziałem się, że odwołano Gniezno Maraton i plany się posypały...
Sobota (27.01) – 10,3 km (BR + 6 przebieżek 100 m), 5:40, HR 130/155.
Bieg regeneracyjny z przebieżkami. Przed wiatrem schowałem się w parku.
Niedziela (28.01) – BS + TM 3 x 5 km / p. 4 min. +BS, łącznie 25 km, 4:45, HR 149/162.
Wg planu miało być 19 km TM, ale ponieważ w miejsce Gniezna na start wybrałem maraton w Toruniu, to przesuwam się z planem o 2 tygodnie do tyłu, więc nie chciałem teraz robić tak mocno obciążającego treningu. Zafundowałem sobie lżejszy – 3 x 5 km życzeniowym tempem maratońskim na przerwie 4 min. Miało być nie wolniej niż po 4:26, a wyszło deczko szybciej, już dość blisko progu.
Tydzień – 78,9 km.
Gdy w czwartek ukazała się informacja o odwołaniu maratonu w Gnieźnie – byłem mocno wkurzony. Jednak następnego dnia zastanawiałem się już, który maraton wybrać. Pod uwagę brałem Kraków (14.04), Łódź (28.04) i Toruń (23.03). Wszystkie te maratony mają swoje plusy i minusy. Prawdopodobnie wybrałbym Łódź, gdyby była w terminie Krakowa.
Co do Torunia, to jest on dokładnie w terminie Półmaratonu Ślężańskiego, na który byłem już zapisany, i w którym startuję nieprzerwanie od początku mojej przygody z bieganiem (od 2012 r.). Po zastanowieniu wybrałem Mistrzostwa Europy w Maratonie Masters w Toruniu, które odbędą się 23 marca. To tylko 13 dni po niedoszłym Gnieźnie, więc zamierzam powtórzyć dwa ostatnie tygodnie planu (z drobnymi modyfikacjami) i dalej realizować ten sam plan już do końca.
Wcześniej zapisałem się już na 10 km (Zimowy Bieg Piasta), z terminem 10 lutego i miał to być, zgodnie z planem, bieg kontrolny (a następnego dnia bieg długi). Teraz mi ten start mocno nie pasuje do planu (następnego dnia ma być 19 km TM) i muszę coś wymyśleć/zmienić, bo ze startu nie chciałbym rezygnować.
17 lutego pobiegnę 5 km w Biegu Pamięci Sybiru i tu nie zamierzam się ścigać, więc nic nie koliduje.
Zapiszę się jeszcze na Dziesiątkę Wroactiv w terminie 25 lutego i tam chciałbym powalczyć o złamanie 41 minut.
Tak teraz wygląda mezocykl 2 z planu:
Bieg regeneracyjny. Nawierzchnia już bez śniegu.
Środa (24.01) – BS + VO2max 5 x 1 km / p. 4 min. + BS, łącznie 16,2 km.
Interwały 5 x 1 km w tempie 5K. Zakładałem, że będzie to nie wolniej niż po 4:00.
Z powodu silnego wiatru tysiączki biegałem na 200-metrowej bieżni tartanowej (po 5 okrążeń) przy szkole podstawowej. Pierwszy tysiąc ciężko, bez wyczucia, potem już poszło. Wszystkie w granicach 3:57-4:01. Trening odhaczony.
Czwartek (25.01) – 19,1 km BŚD, 5:15, HR 138/147.
Bieg średniej długości po leśnych szutrówkach.
Wieczorem dowiedziałem się, że odwołano Gniezno Maraton i plany się posypały...
Sobota (27.01) – 10,3 km (BR + 6 przebieżek 100 m), 5:40, HR 130/155.
Bieg regeneracyjny z przebieżkami. Przed wiatrem schowałem się w parku.
Niedziela (28.01) – BS + TM 3 x 5 km / p. 4 min. +BS, łącznie 25 km, 4:45, HR 149/162.
Wg planu miało być 19 km TM, ale ponieważ w miejsce Gniezna na start wybrałem maraton w Toruniu, to przesuwam się z planem o 2 tygodnie do tyłu, więc nie chciałem teraz robić tak mocno obciążającego treningu. Zafundowałem sobie lżejszy – 3 x 5 km życzeniowym tempem maratońskim na przerwie 4 min. Miało być nie wolniej niż po 4:26, a wyszło deczko szybciej, już dość blisko progu.
Tydzień – 78,9 km.
Gdy w czwartek ukazała się informacja o odwołaniu maratonu w Gnieźnie – byłem mocno wkurzony. Jednak następnego dnia zastanawiałem się już, który maraton wybrać. Pod uwagę brałem Kraków (14.04), Łódź (28.04) i Toruń (23.03). Wszystkie te maratony mają swoje plusy i minusy. Prawdopodobnie wybrałbym Łódź, gdyby była w terminie Krakowa.
Co do Torunia, to jest on dokładnie w terminie Półmaratonu Ślężańskiego, na który byłem już zapisany, i w którym startuję nieprzerwanie od początku mojej przygody z bieganiem (od 2012 r.). Po zastanowieniu wybrałem Mistrzostwa Europy w Maratonie Masters w Toruniu, które odbędą się 23 marca. To tylko 13 dni po niedoszłym Gnieźnie, więc zamierzam powtórzyć dwa ostatnie tygodnie planu (z drobnymi modyfikacjami) i dalej realizować ten sam plan już do końca.
Wcześniej zapisałem się już na 10 km (Zimowy Bieg Piasta), z terminem 10 lutego i miał to być, zgodnie z planem, bieg kontrolny (a następnego dnia bieg długi). Teraz mi ten start mocno nie pasuje do planu (następnego dnia ma być 19 km TM) i muszę coś wymyśleć/zmienić, bo ze startu nie chciałbym rezygnować.
17 lutego pobiegnę 5 km w Biegu Pamięci Sybiru i tu nie zamierzam się ścigać, więc nic nie koliduje.
Zapiszę się jeszcze na Dziesiątkę Wroactiv w terminie 25 lutego i tam chciałbym powalczyć o złamanie 41 minut.
Tak teraz wygląda mezocykl 2 z planu:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (30.01) – 10 km BR, 5:26, HR 128/137.
Bieg regeneracyjny.
Środa (31.01) – 19,1 km BŚD, 5:12, HR 135/144.
Na bieg średniej długości wybrałem się na leśne szutrówki.
Piątek (2.02) – BS + 2 x 3,6 km LT / p. 4 min + BS, łącznie 16,5 km.
Tempo progowe (LT). W moim planie są wyłącznie biegi progowe ciągłe. Ja jednak wolę biegać je w odcinkach, są łatwiejsze.
Dziś zrobiłem dwa odcinki. Miałem nadzieję, że tempo wyjdzie nie wolniejsze niż 4:15. Postanowiłem jednak kierować się tętnem (dochodziłem do górnej granicy strefy LT), a tempo samo się ustali. I wyszło bardzo fajnie (po ok. 4:10), było trudno, ale bez rzeźbienia. Budujacy trening.
Sobota (3.02) – 8,3 km BR, 5:42, HR 125/132.
Bieg regeneracyjny po parku. Pilnowałem, by nie wyjść z pierwszej strefy i tak było.
Niedziela (4.02) – w planie miałem bieg długi 26 km. Rano, po wstaniu, lekko odczuwałem lewe kolano. Nie pierwszy raz, więc się nie przejmowałem, powinno przejść jak zwykle. O godz. 11 wyszedłem na trening i jakież było moje zdziwienie, gdy ruszyłem do biegu i ból w kolanie okazał się tak silny, że po ok. 20 m zatrzymałem się i lekko kuśtykając wróciłem do domu. Chyba pierwszy raz miałem taką sytuację – zaskoczyło mnie to i zmartwiło. Ból był w okolicy dolnej części rzepki.
Zacząłem szukać informacji w internecie, co może być tego przyczyną i jak mogę sobie pomóc. Najbardziej przemawiało do mnie to, że duży wpływ na ból kolana mogą mieć punkty spustowe w mięśniu prostym uda. I faktycznie, znalazłem takie bardzo bolesne punkty, które obrobiłem trochę łokciem, a trochę piłeczką. Dodatkowo pistoletem rozmasowałem też mięśnie pośladkowe i naprężacz powięzi szerokiej.
Dziś poprawy niestety nie ma. Jedynie ból jakby przemieścił się w okolicę górną i zewnętrzną część rzepki. Jeśli wczoraj spacer nie sprawiał problemu, to dziś już lekki ból pojawiał się przy zginaniu nogi. Zakres ruchu/zgięcia w kolanie jest pełny, nie ma opuchlizny.
Tydzień – 53,9 km. Słabo, bez biegu długiego.
Styczeń – 325 km. Bardzo dobry miesiąc – spora objętość i trochę wartościowych akcentów.
Plan się sypie, jestem w zawieszeniu i nie wiem ile to potrwa...
Bieg regeneracyjny.
Środa (31.01) – 19,1 km BŚD, 5:12, HR 135/144.
Na bieg średniej długości wybrałem się na leśne szutrówki.
Piątek (2.02) – BS + 2 x 3,6 km LT / p. 4 min + BS, łącznie 16,5 km.
Tempo progowe (LT). W moim planie są wyłącznie biegi progowe ciągłe. Ja jednak wolę biegać je w odcinkach, są łatwiejsze.
Dziś zrobiłem dwa odcinki. Miałem nadzieję, że tempo wyjdzie nie wolniejsze niż 4:15. Postanowiłem jednak kierować się tętnem (dochodziłem do górnej granicy strefy LT), a tempo samo się ustali. I wyszło bardzo fajnie (po ok. 4:10), było trudno, ale bez rzeźbienia. Budujacy trening.
Sobota (3.02) – 8,3 km BR, 5:42, HR 125/132.
Bieg regeneracyjny po parku. Pilnowałem, by nie wyjść z pierwszej strefy i tak było.
Niedziela (4.02) – w planie miałem bieg długi 26 km. Rano, po wstaniu, lekko odczuwałem lewe kolano. Nie pierwszy raz, więc się nie przejmowałem, powinno przejść jak zwykle. O godz. 11 wyszedłem na trening i jakież było moje zdziwienie, gdy ruszyłem do biegu i ból w kolanie okazał się tak silny, że po ok. 20 m zatrzymałem się i lekko kuśtykając wróciłem do domu. Chyba pierwszy raz miałem taką sytuację – zaskoczyło mnie to i zmartwiło. Ból był w okolicy dolnej części rzepki.
Zacząłem szukać informacji w internecie, co może być tego przyczyną i jak mogę sobie pomóc. Najbardziej przemawiało do mnie to, że duży wpływ na ból kolana mogą mieć punkty spustowe w mięśniu prostym uda. I faktycznie, znalazłem takie bardzo bolesne punkty, które obrobiłem trochę łokciem, a trochę piłeczką. Dodatkowo pistoletem rozmasowałem też mięśnie pośladkowe i naprężacz powięzi szerokiej.
Dziś poprawy niestety nie ma. Jedynie ból jakby przemieścił się w okolicę górną i zewnętrzną część rzepki. Jeśli wczoraj spacer nie sprawiał problemu, to dziś już lekki ból pojawiał się przy zginaniu nogi. Zakres ruchu/zgięcia w kolanie jest pełny, nie ma opuchlizny.
Tydzień – 53,9 km. Słabo, bez biegu długiego.
Styczeń – 325 km. Bardzo dobry miesiąc – spora objętość i trochę wartościowych akcentów.
Plan się sypie, jestem w zawieszeniu i nie wiem ile to potrwa...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Miniony tydzień minął praktycznie bez aktywności.
W środę zrobiłem 2-kilometrowy spacer i był lekki dyskomfort, gdy obciążałem zgiętą nogę.
W czwartek powtórka spaceru i już lepiej, bez dyskomfortu.
W piątek wyszedłem na spacer do parku z zamiarem próby truchtu i tu niestety niemiła niespodzianka. Po kilkunastu metrach musiałem przerywać (3-4 próby). Chodzić mogę bez bólu, ale nie biegać. Samopoczucie kiepskie i brak motywacji. Zaczynam się godzić z tym, że maraton w Toruniu może być stracony. Najwyżej pojadę odebrać najdroższą (podliczając wszystkie koszty) koszulkę, ale za to jaką ładną.
W sobotę pojechałem z żoną na zawody do sąsiedniej gminy – Zimowy Bieg Piasta.
Wcześniej przepisałem się z 10 na 5 km, licząc na to, że zrobię sobie taki dłuższy spacer. Jednak ponownie zacząłem odczuwać ból przy chodzeniu (pewnie po piątkowej próbie biegu). Zrobiłem więc świadomy DNF – przeszedłem ze startu do auta (130 m).
Jeszcze w sobotę rozmawiałem z fizjo z Wrocławia, poleconym przez kolegę. Miałem zadzwonić w poniedziałek - może na szybko gdzieś mnie wciśnie.
W niedzielę nie robiłem praktycznie nic, tylko bardzo krótki spacer (cały dzień padało) i krótkie rolowanie wieczorem.
Dziś, w poniedziałek, miałem wizytę u fizjo. Porozluźniał mięśnie i powięzi, rozpracował okolice rzepki, zlikwidował punkty spustowe i jest optymistą. Choć zaznaczył, że może być też zaawansowana chondromalacja rzepki, i jeśli jednak problem nie ustąpi, to wchodzi w grę ortopeda i wstrzyknięcie kwasu hialuronowego. Jednak obaj mamy nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.
Na jutro zalecił lekki rower albo spacer, a przed nim rolowanie czwórek. W środę mam spróbować truchtać i przed też zrobić rolowanie.
Tak więc z obawą ale i nadzieją czekam na środę.
W środę zrobiłem 2-kilometrowy spacer i był lekki dyskomfort, gdy obciążałem zgiętą nogę.
W czwartek powtórka spaceru i już lepiej, bez dyskomfortu.
W piątek wyszedłem na spacer do parku z zamiarem próby truchtu i tu niestety niemiła niespodzianka. Po kilkunastu metrach musiałem przerywać (3-4 próby). Chodzić mogę bez bólu, ale nie biegać. Samopoczucie kiepskie i brak motywacji. Zaczynam się godzić z tym, że maraton w Toruniu może być stracony. Najwyżej pojadę odebrać najdroższą (podliczając wszystkie koszty) koszulkę, ale za to jaką ładną.
W sobotę pojechałem z żoną na zawody do sąsiedniej gminy – Zimowy Bieg Piasta.
Wcześniej przepisałem się z 10 na 5 km, licząc na to, że zrobię sobie taki dłuższy spacer. Jednak ponownie zacząłem odczuwać ból przy chodzeniu (pewnie po piątkowej próbie biegu). Zrobiłem więc świadomy DNF – przeszedłem ze startu do auta (130 m).
Jeszcze w sobotę rozmawiałem z fizjo z Wrocławia, poleconym przez kolegę. Miałem zadzwonić w poniedziałek - może na szybko gdzieś mnie wciśnie.
W niedzielę nie robiłem praktycznie nic, tylko bardzo krótki spacer (cały dzień padało) i krótkie rolowanie wieczorem.
Dziś, w poniedziałek, miałem wizytę u fizjo. Porozluźniał mięśnie i powięzi, rozpracował okolice rzepki, zlikwidował punkty spustowe i jest optymistą. Choć zaznaczył, że może być też zaawansowana chondromalacja rzepki, i jeśli jednak problem nie ustąpi, to wchodzi w grę ortopeda i wstrzyknięcie kwasu hialuronowego. Jednak obaj mamy nadzieję, że nie będzie takiej konieczności.
Na jutro zalecił lekki rower albo spacer, a przed nim rolowanie czwórek. W środę mam spróbować truchtać i przed też zrobić rolowanie.
Tak więc z obawą ale i nadzieją czekam na środę.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (13.02) – zgodnie z zaleceniem fizjo przejechałem spokojnie 13,1 km na rowerze. Na szczęście pogoda to umożliwiła.
Środa (14.02) – 6 km BR, 6:11, HR 118/125.
Z obawami wyszedłem na dzisiejszy krótki trening. Do butów Saucony Ride 15, dla większej amortyzacji, włożyłem oryginalne bardzo grube wkładki. Pilnowałem, by nie przekraczać tempa 6:00. Na 5 km pojawiło się delikatne smeranie pod rzepką, ale wkrótce przeszło i do domu wróciłem bez bólu. Po 10 dniach przerwy w bieganiu, pojawiło się światełko w tunelu.
Czwartek (14.02) – 9,2 km BR, 5:51, HR 124/134.
Bieg regeneracyjny po parku. Dziś nieco dłużej i bez bólu. Teraz tylko tego nie spieprzyć.
Piątek (16.02) – 17,5 km rower.
Dziś umiarkowanie rowerem, 21 km/h, a jutro o godz. 18 żwawsze 5 km na Biegu Pamięci Sybiru.
Sobota (17.02) – zawody – Bieg Pamięci Sybiru. 5 km po Lesie Osobowickim we Wrocławiu. Czas 22:39, M60 – 1/14, Open – 38/353.
Tego dnia nie czułem się dobrze. Od rana odczuwałem zimno i miałem dreszcze, mdliło mnie i czułem się osłabiony. Jednak zdecydowałem się wystartować wieczorem o godz. 18.
Po opadach deszczu trasa była błotnista i trzeba było uważać. Biegłem spokojnie i równo, intensywnością okołoprogową. Dopiero na ostatnim kilometrze zdecydowałem się przyspieszyć, a na ostatnich metrach mocno zafiniszować, gdyż goniło mnie dwóch biegaczy.
Na mecie miłe zaskoczenie, bo okazało się że jestem pierwszy w kategorii, a liczyłem co najwyżej na drugą lokatę. Najważniejsze, że kolano wytrzymało i nie bolało.
Bieg był bardzo dobrze zorganizowany, a trasa ciekawa, z licznymi instalacjami multimedialnymi w ciemnościach lasu.
Tydzień – 20,3 km, bardzo skromnie. Dodatkowo 30,6 km rowerem.
Środa (14.02) – 6 km BR, 6:11, HR 118/125.
Z obawami wyszedłem na dzisiejszy krótki trening. Do butów Saucony Ride 15, dla większej amortyzacji, włożyłem oryginalne bardzo grube wkładki. Pilnowałem, by nie przekraczać tempa 6:00. Na 5 km pojawiło się delikatne smeranie pod rzepką, ale wkrótce przeszło i do domu wróciłem bez bólu. Po 10 dniach przerwy w bieganiu, pojawiło się światełko w tunelu.
Czwartek (14.02) – 9,2 km BR, 5:51, HR 124/134.
Bieg regeneracyjny po parku. Dziś nieco dłużej i bez bólu. Teraz tylko tego nie spieprzyć.
Piątek (16.02) – 17,5 km rower.
Dziś umiarkowanie rowerem, 21 km/h, a jutro o godz. 18 żwawsze 5 km na Biegu Pamięci Sybiru.
Sobota (17.02) – zawody – Bieg Pamięci Sybiru. 5 km po Lesie Osobowickim we Wrocławiu. Czas 22:39, M60 – 1/14, Open – 38/353.
Tego dnia nie czułem się dobrze. Od rana odczuwałem zimno i miałem dreszcze, mdliło mnie i czułem się osłabiony. Jednak zdecydowałem się wystartować wieczorem o godz. 18.
Po opadach deszczu trasa była błotnista i trzeba było uważać. Biegłem spokojnie i równo, intensywnością okołoprogową. Dopiero na ostatnim kilometrze zdecydowałem się przyspieszyć, a na ostatnich metrach mocno zafiniszować, gdyż goniło mnie dwóch biegaczy.
Na mecie miłe zaskoczenie, bo okazało się że jestem pierwszy w kategorii, a liczyłem co najwyżej na drugą lokatę. Najważniejsze, że kolano wytrzymało i nie bolało.
Bieg był bardzo dobrze zorganizowany, a trasa ciekawa, z licznymi instalacjami multimedialnymi w ciemnościach lasu.
Tydzień – 20,3 km, bardzo skromnie. Dodatkowo 30,6 km rowerem.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (20.02) – 12,1 km BS, 5:15, HR 133/142.
Rozbieganie. Wczoraj nie biegałem, bo z Poznania, zamiast o godz. 18, wróciłem o 21. Dziś rano bolała mnie szyja (wychłodziło mnie i przewiało wczoraj) i już myślałem, że będzie kolejny dzień bez biegania. Ale po nasmarowaniu i wygrzaniu ból szyi zelżał.
Środa (21.02) – BS + 1/2/3/4/5/4/3/2/1 min / 2 min + BS, łącznie 17,1 km.
Zabawa biegowa. Starałem się nie przekraczać górnej granicy progu. Fajne bieganie, jak na powrót do treningów.
Szyja nadal boli (kręcz), ale zaryzykowałem i wyszedłem na trening. Kolano już w porządku.
Z powodu silnego bólu szyi nie spałem pół nocy z środy na czwartek. Zdecydowałem się więc na wizytę u lekarza. Dostałem silne leki przeciwzapalne/przeciwbólowe oraz Mydocalm na zmniejszenie napięcia mięśni szkieletowych.
Piątek (23.02) – 8,1 km BR, 5:30, HR 127/137.
Bieg regeneracyjny. Od wczoraj na lekach z powodu kręczu szyi – jest ulga.
Niedziela (25.02) – 20,1 km BD, 5:09, HR 139/154.
Bieg średniej długości, choć w mojej sytuacji to już bardziej bieg długi. Dziś odstawiłem leki na kręcz szyi. Po nocy okaże się jak jest naprawdę.
Noc przespałem bez bólu, choć szyja nie ma jeszcze pełnego zakresu ruchu.
Tydzień – 57,5 km.
Nie klei się ostatnio to moje trenowanie. Mój cel wynikowy na maraton 23 marca jest już całkowicie nierealny i nieaktualny.
Oczywiście, pierwotny plan Pfitzingera idzie w odstawkę. Zostało już zaledwie 26 dni do maratonu i jeśli zdrowie pozwoli ten czas spokojnie przetrenować, to nowym celem będzie przebiegnięcie maratonu poniżej 3:15.
Rozbieganie. Wczoraj nie biegałem, bo z Poznania, zamiast o godz. 18, wróciłem o 21. Dziś rano bolała mnie szyja (wychłodziło mnie i przewiało wczoraj) i już myślałem, że będzie kolejny dzień bez biegania. Ale po nasmarowaniu i wygrzaniu ból szyi zelżał.
Środa (21.02) – BS + 1/2/3/4/5/4/3/2/1 min / 2 min + BS, łącznie 17,1 km.
Zabawa biegowa. Starałem się nie przekraczać górnej granicy progu. Fajne bieganie, jak na powrót do treningów.
Szyja nadal boli (kręcz), ale zaryzykowałem i wyszedłem na trening. Kolano już w porządku.
Z powodu silnego bólu szyi nie spałem pół nocy z środy na czwartek. Zdecydowałem się więc na wizytę u lekarza. Dostałem silne leki przeciwzapalne/przeciwbólowe oraz Mydocalm na zmniejszenie napięcia mięśni szkieletowych.
Piątek (23.02) – 8,1 km BR, 5:30, HR 127/137.
Bieg regeneracyjny. Od wczoraj na lekach z powodu kręczu szyi – jest ulga.
Niedziela (25.02) – 20,1 km BD, 5:09, HR 139/154.
Bieg średniej długości, choć w mojej sytuacji to już bardziej bieg długi. Dziś odstawiłem leki na kręcz szyi. Po nocy okaże się jak jest naprawdę.
Noc przespałem bez bólu, choć szyja nie ma jeszcze pełnego zakresu ruchu.
Tydzień – 57,5 km.
Nie klei się ostatnio to moje trenowanie. Mój cel wynikowy na maraton 23 marca jest już całkowicie nierealny i nieaktualny.
Oczywiście, pierwotny plan Pfitzingera idzie w odstawkę. Zostało już zaledwie 26 dni do maratonu i jeśli zdrowie pozwoli ten czas spokojnie przetrenować, to nowym celem będzie przebiegnięcie maratonu poniżej 3:15.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Poniedziałek (26.02) – 10 km BR, 5:24, HR 128/139.
Bieg regeneracyjny. Szyja bez zmian, prawie zdrowa.
Środa (28.02) – BS + TP 4 x 8:30 / p. 2:20 + BS, łącznie 18,4 km.
Podczas rozgrzewki zegarek wykrył zdarzenie i alarm przerwał mi trening. Odcinki progowe w zamyśle miały być po 4:15 i miało to dawać długość ok. 2 km. Jednak był wiatr i odcinki nieparzyste były szybsze, a parzyste wolniejsze. Łatwo i za szybko wchodziłem na wysokie tętno. Nie odczuwałem jednak tego jako intensywności wyższej niż progowa.
Garmin wykrył nowy próg z dokładnie takim samym tętnem (166) wg którego mam ustawione strefy.
Czwartek (29.02) – 14,2 km BS, 5:19, HR 131/140.
Spokojne rozbieganie.
Sobota (2.03) – 9,6 km BS, w tym 5 przebieżek.
Spokojne rozbieganie z przebieżkami po lesie.
Niedziela (3.03) – BS + 6 km TM + 5 km BS + 6 km TM + BS, łącznie 25,5 km, HR 151/167.
Bieg długi z dwoma odcinkami 6 km TM, na przerwie 5 km.
Na potrzeby tego treningu zmodyfikowałem inny trening i wgrałem do zegarka. Okazało się, że wcześniej go nie zapisałem i musiałem ratować się ręcznym lapowaniem.
Trening trudny. Tempo wchodziło ciężko (śr. po 4:32), a tętno było przy tym za wysokie (wchodziło w próg). Jestem słabszy niż myślałem.
Wiatr trochę przeszkadzał, ale na odcinkach TM miałem chyba więcej z wiatrem niż pod wiatr, tym bardziej słabo to wygląda. Trzeba oswajać się z myślą, że cudów w Toruniu nie zdziałam.
Tydzień – 77,7 km. Dobry kilometraż po ostatnich perypetiach zdrowotnych.
Luty – 147.3 km. Bardzo słaby miesiąc i duże wyrwy w treningu.
Zastanawiam się jak bezpiecznie podbić jeszcze formę. Zasadniczo zostały tylko dwa akcenty.
Bieg regeneracyjny. Szyja bez zmian, prawie zdrowa.
Środa (28.02) – BS + TP 4 x 8:30 / p. 2:20 + BS, łącznie 18,4 km.
Podczas rozgrzewki zegarek wykrył zdarzenie i alarm przerwał mi trening. Odcinki progowe w zamyśle miały być po 4:15 i miało to dawać długość ok. 2 km. Jednak był wiatr i odcinki nieparzyste były szybsze, a parzyste wolniejsze. Łatwo i za szybko wchodziłem na wysokie tętno. Nie odczuwałem jednak tego jako intensywności wyższej niż progowa.
Garmin wykrył nowy próg z dokładnie takim samym tętnem (166) wg którego mam ustawione strefy.
Czwartek (29.02) – 14,2 km BS, 5:19, HR 131/140.
Spokojne rozbieganie.
Sobota (2.03) – 9,6 km BS, w tym 5 przebieżek.
Spokojne rozbieganie z przebieżkami po lesie.
Niedziela (3.03) – BS + 6 km TM + 5 km BS + 6 km TM + BS, łącznie 25,5 km, HR 151/167.
Bieg długi z dwoma odcinkami 6 km TM, na przerwie 5 km.
Na potrzeby tego treningu zmodyfikowałem inny trening i wgrałem do zegarka. Okazało się, że wcześniej go nie zapisałem i musiałem ratować się ręcznym lapowaniem.
Trening trudny. Tempo wchodziło ciężko (śr. po 4:32), a tętno było przy tym za wysokie (wchodziło w próg). Jestem słabszy niż myślałem.
Wiatr trochę przeszkadzał, ale na odcinkach TM miałem chyba więcej z wiatrem niż pod wiatr, tym bardziej słabo to wygląda. Trzeba oswajać się z myślą, że cudów w Toruniu nie zdziałam.
Tydzień – 77,7 km. Dobry kilometraż po ostatnich perypetiach zdrowotnych.
Luty – 147.3 km. Bardzo słaby miesiąc i duże wyrwy w treningu.
Zastanawiam się jak bezpiecznie podbić jeszcze formę. Zasadniczo zostały tylko dwa akcenty.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (5.03) – 14,2 km BS, 5:08, HR 138/139.
Rozbieganie.
Środa (6.03) – BS + przebieżki, łącznie 9,5 km, 5:25, HR 128/148.
Krótkie rozbieganie z 6 przebieżkami.
Czwartek (7.03) – BS + P 2x5 km / 5 min + BS, łącznie 19,5 km, 4:49, HR 149/169.
Miało być 3x5 km nie szybciej niż THM (do TM), ale w trakcie pierwszego odcinka (zacząłem za szybko) zmieniłem zdanie i zrobiłem 2x5 km progowo. Było dość ciężko i głowa nie chciała dziś współpracować, ale i tak wyszedł niezły trening.
Sobota (9.03) – BS + podbiegi 8x150 m, łącznie 11,1 km, 5:22, HR 141/168.
Podbiegi na ok. 85%. Od początku (6 km rozgrzewki) podwyższone tętno i byłem przekonany, że pas się nie połączył i szło z nadgarstka. W domu okazało się, że tętno szło jednak z pasa. To nie jest dobra wiadomość.
Niedziela (10.03) – 14 km BS, 5:05, HR 139/148.
Rozbieganie. Nadal tętno nieco podwyższone, ale już znacznie lepiej niż wczoraj.
Tydzień – 68,4 km w 5 jednostkach, w tym jeden akcent.
Pozostało już tylko 12 dni do maratonu, a prognoza Garmina nie wygląda optymistycznie (na wykresie trend boczny):
Jutro lub pojutrze zrobię ostatni akcent i być może skorzystam z ciekawej propozycji od @cichy70:
Rozbieganie.
Środa (6.03) – BS + przebieżki, łącznie 9,5 km, 5:25, HR 128/148.
Krótkie rozbieganie z 6 przebieżkami.
Czwartek (7.03) – BS + P 2x5 km / 5 min + BS, łącznie 19,5 km, 4:49, HR 149/169.
Miało być 3x5 km nie szybciej niż THM (do TM), ale w trakcie pierwszego odcinka (zacząłem za szybko) zmieniłem zdanie i zrobiłem 2x5 km progowo. Było dość ciężko i głowa nie chciała dziś współpracować, ale i tak wyszedł niezły trening.
Sobota (9.03) – BS + podbiegi 8x150 m, łącznie 11,1 km, 5:22, HR 141/168.
Podbiegi na ok. 85%. Od początku (6 km rozgrzewki) podwyższone tętno i byłem przekonany, że pas się nie połączył i szło z nadgarstka. W domu okazało się, że tętno szło jednak z pasa. To nie jest dobra wiadomość.
Niedziela (10.03) – 14 km BS, 5:05, HR 139/148.
Rozbieganie. Nadal tętno nieco podwyższone, ale już znacznie lepiej niż wczoraj.
Tydzień – 68,4 km w 5 jednostkach, w tym jeden akcent.
Pozostało już tylko 12 dni do maratonu, a prognoza Garmina nie wygląda optymistycznie (na wykresie trend boczny):
Jutro lub pojutrze zrobię ostatni akcent i być może skorzystam z ciekawej propozycji od @cichy70:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (12.03) – BS + 3x(4x400m)+2x10min + BS, łącznie 24,1 km, 4:54, HR 147.
Ostatni akcent przed maratonem. Zrobiłem trening, o którym wcześniej (powyżej) wspominałem.
Dobrze mi się dziś biegało. Tętno też normalnie się zachowywało. Biegałem na wahadle, tam z wiatrem i powrót pod wiatr. Ostatnie 400m pod wiatr na ok. 95%. Na koniec dokręciłem jeszcze 2km, żeby zbliżyć się do biegu długiego. Odczucia bardzo dobre, może z formą coś drgnęło.
Środa (13.03) – 16,9 km BS, 5:06, HR 135/144.
Rozbieganie. Całkiem nieźle jak na dzień po akcencie. I nawet tętno nie za wysokie.
Piątek (15.03) – 11,8 km BS, 5:20, HR 136/146.
Spokojne rozbieganie do lasu. Nogi jeszcze lekko podmęczone.
Sobota (16.03) – BS + podbiegi 6 x 150 m, łącznie10 km, 5:15, HR 137.
Rozbieganie z podbiegami 6x150m na 85%.
Niedziela (17.03) – 14,2 km BS, 5:10, HR 138/148.
Rozbieganie. Silny wiatr dawał się we znaki.
Tydzień – 77 km, 5 treningów, w tym jeden akcent.
Zostało już tylko niecałe 6 dni do startu w maratonie, a prognoza Garmina nadal jest w trendzie bocznym. Na razie prognozy traktuję jako ciekawostkę, ale znam osobę, której się one dobrze sprawdzają. Zobaczę jak będzie u mnie.
Ciekawie wygląda stan wytrenowania. Po kontuzji dobrze przepracowałem ponad trzy tygodnie (zielony – efektywny) i od 15 marca wszedłem w stan utrzymania (żółty). Ciekawe czy przed startem pojawi się jeszcze kolor fioletowy (szczytowy).
Zostały już tylko dwa krótkie treningi, we wtorek i w czwartek, a w sobotę start.
Ostatni akcent przed maratonem. Zrobiłem trening, o którym wcześniej (powyżej) wspominałem.
Dobrze mi się dziś biegało. Tętno też normalnie się zachowywało. Biegałem na wahadle, tam z wiatrem i powrót pod wiatr. Ostatnie 400m pod wiatr na ok. 95%. Na koniec dokręciłem jeszcze 2km, żeby zbliżyć się do biegu długiego. Odczucia bardzo dobre, może z formą coś drgnęło.
Środa (13.03) – 16,9 km BS, 5:06, HR 135/144.
Rozbieganie. Całkiem nieźle jak na dzień po akcencie. I nawet tętno nie za wysokie.
Piątek (15.03) – 11,8 km BS, 5:20, HR 136/146.
Spokojne rozbieganie do lasu. Nogi jeszcze lekko podmęczone.
Sobota (16.03) – BS + podbiegi 6 x 150 m, łącznie10 km, 5:15, HR 137.
Rozbieganie z podbiegami 6x150m na 85%.
Niedziela (17.03) – 14,2 km BS, 5:10, HR 138/148.
Rozbieganie. Silny wiatr dawał się we znaki.
Tydzień – 77 km, 5 treningów, w tym jeden akcent.
Zostało już tylko niecałe 6 dni do startu w maratonie, a prognoza Garmina nadal jest w trendzie bocznym. Na razie prognozy traktuję jako ciekawostkę, ale znam osobę, której się one dobrze sprawdzają. Zobaczę jak będzie u mnie.
Ciekawie wygląda stan wytrenowania. Po kontuzji dobrze przepracowałem ponad trzy tygodnie (zielony – efektywny) i od 15 marca wszedłem w stan utrzymania (żółty). Ciekawe czy przed startem pojawi się jeszcze kolor fioletowy (szczytowy).
Zostały już tylko dwa krótkie treningi, we wtorek i w czwartek, a w sobotę start.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Wtorek (19.03) – BS + P 3 x 1200 m / 2 min. + BS, łącznie 11,3 km, 4:56, HR 142.
Krótkie progi. Odczucia takie sobie. Pełnej świeżości to jeszcze nie ma.
Czwartek (21.03) – 6,2 km BS z 4 przebieżkami, 5:29, HR 132.
Ostatni trening przed sobotnim maratonem w Toruniu. Nie czuję się jakoś specjalnie świeży i lekki, czy naładowany, ale też nie czuję się zmęczony. Taki normalny, neutralny stan.
Jeśli chodzi o wynik, to zadowoli mnie czas poniżej 3:15 i na tyle zamierzam pobiec.
Jutro rano wyjeżdżam do Torunia. Wyniki (w tym live) można śledzić na https://emaci2024.domtel-sport.pl. Startujemy o godz. 10.00.
Krótkie progi. Odczucia takie sobie. Pełnej świeżości to jeszcze nie ma.
Czwartek (21.03) – 6,2 km BS z 4 przebieżkami, 5:29, HR 132.
Ostatni trening przed sobotnim maratonem w Toruniu. Nie czuję się jakoś specjalnie świeży i lekki, czy naładowany, ale też nie czuję się zmęczony. Taki normalny, neutralny stan.
Jeśli chodzi o wynik, to zadowoli mnie czas poniżej 3:15 i na tyle zamierzam pobiec.
Jutro rano wyjeżdżam do Torunia. Wyniki (w tym live) można śledzić na https://emaci2024.domtel-sport.pl. Startujemy o godz. 10.00.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.