Niedziela. Jestem w rozjazdach, wczoraj stolica, dziś Sosnowiec i Katowice. Z racji, tego, że dam o sen i kładę się w okolicach 22 jestem w stanie wstawać do dnia już wyspany. Podobnie było wczoraj, od biegania musiało być wolne bo tydzień wyszedł prawie 100km więc dzień wolnego jest wskazany. Wstałem o 5 i wsiadłem na rower. Zapomniałem o piciu, na szczęście wziąłem jakiś batonik węglowodanowy. Postanowiłem zrobić jakąś większą trasę. O 10 mieliśmy jechać na Śląsk, więc miałem troszkę czasu. Zacząłem sporo wolniej niż 30km/h miało być na luzie, rekreacja, ale po 10km przestało mi się to podobać i postanowiłem przyspieszyć. Dojechałem do drogi krajowej, potem coraz dalej, w poszukiwaniu otwartego sklepu, ale było za wcześnie. Zjadłem batonik i tak kręciłem coraz szybciej, do średniej prędkości 30km/h sporo brakowało bo początek bardzo wolny, jak już pisałem. Jednak postanowiłem pojechać jeszcze dalej. Ostatnie 35km kręciłem już na wysokiej kadencji, bardzo fajnie wchodziło wszystko średnio 35km/h, na podjazdach prawie nie zwalniałem. Ustawienie pozycji w serwisie Giant'a dało wymierny efekt. Po 65km w końcu udało mi się kupić izotonik. Powrót do domu, szybko do Katowic i po powrocie wieczorne truchtanie.
10.08 Rower
91,17km 2.55.43h tempo 31,13km/h
HRś 140
Podczas wieczornego biegania przetestowałem wczorajszy zakup. Merrell Road Glove 2... No bajka po prostu! To już jest wymagające obuwie, pisałem tak o Free Flyknit 5.0, ale nie miałem pojęcia o czym mówię. Stopniowo będę się do nich dostosowywał.
10.08 BR
3,9km 24.23min tempo 6,15
HRś 118
10.08
kcal spożyte - 4885 (wszystko zdrowe żarcie, byłem totalnie głodny przez rower! a dziś rano miał być long, a chciałem na czczo)
kcal spalone rower - 1950
kcal spalone bieg - 215
kcal suma - 2720
Poniedziałek rano, wyspałem się, wstałem o 5.20, ale nie miałem ochoty na wstanie z łóżka, jednak po paru minutach zebrałem się, wypiłem kawę i na czczo poszedłem na trening, a miał być long, na czczo bo czułem jeszcze jedzenie dnia poprzedniego! Wymieniłem baterię na całkowicie nową w pasku HR, a ten dalej fiksuje, w sumie pokazuje, ale dopiero po 1km, tak jakby skóra musiała się spocić, dlatego zainwestuję w jakiś żel do USG czy w wazelinę i będę smarował. Początek fajny, nogi świeże, nie czułem roweru wczorajszego nic. Tętno bardzo niskie, z upływem czasu postanowiłem przyspieszać, i tak wyszedł mi bieg narastającą prędkością, zaczynałem od pierwszego kilometra po 5,24 skończyłem na piętnastym po 4,28min/km. Cały czas był to I zakres, nawet kilka ostatnich kilometrów było poniżej 4,40 i tak był to I zakres... Czułem się dobrze, coś mi w głowie zaświtało, żeby zrobić jakiś twór treningowy i kiedy wybił 15km postanowiłem ostatnie 5km zrobić narastająco od tempa maratonu do tempa wyścigu na 5km! No i poszło, dopiero przy tempie 3,55 opuściłem II zakres, masakra, forma jest niesamowita!
Po mocnych 15km ostatnie 5km weszło w 19.31min!

I nie było to jakoś eksploatujące, dużo gorsze były sobotnie interwały na Agrykoli.
11.08 long BNP (15km BNP I zakres + 5km BNP Tempo II+III zakres)
20km 1.31.37h tempo 4,35
odcinek 1-15km: 15km 1.11.57h tempo 4,48
HRś 143
odcinek 15-20km: 5km 19.31min tempo 3,54
HRś 168
Poniżej wrzucam zdjęcie poszczególnych kilometrów, fajna piramidka
