Aniad1312 Wciąż fun przed records

Moderator: infernal

Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

16 sierpnia 2021

Żeby mi się chciało dzisiaj biegać...
Dziwna sprawa, wczoraj doczekać się nie mogłam, a dzisiaj rano mi minęło.
No ale jakoś się przemogłam.

Dystans sam miał się wyklarować, może dyszka, może dwunastka.
Po 7km przyszło do rozstrzygnięcia dylematu - lecieć dwusetki, czy może jednak dobić do 12tki?
Gdzie dwóch się bije, tam przychodzi trzecie rozwiązanie - 3km szybciej, ostatnie 2 odpoczynkowo.
Trójka zatem (pomiędzy każdym chwila przerwy) 4:50/4:40/4:36.
Zgrabnie nawet.
Odpocząć przez 2km chciałam po ok 5:50, ale wyszło 5:31.
Co poradzić, tak wyszło.
:usmiech:
New Balance but biegowy
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

18 sierpnia 2021

Dyskusje z samą sobą potrafią być ciekawe. Argumentów, żeby przekonać siebie do wyjścia lub do pozostania w domu można znaleźć dużo.
Ale nie można określić, czyje argumenty przeważyły :oczko:
Na tę okoliczność 10km po 5:28.
Good news: 5-9km bez żadnych stopów, a nogi solidnie się napracowały - 5:23/5:24/5:15/5:14/4:57.
Ostatni miał być wolniej, ale wyszło po 5:08.
Za to pierwsze 4 niemal idealnie równo: 5:47/5:47/5:57/5:47.

Tak w ogóle, to się dziś zmachałam.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

24 sierpnia 2021

Tak z rana to się fajnie biega, rzekł pan mijając mnie na rowerze.
Racja.
Rześko dziś, słonecznie, idealna pogoda.
A że od środy nie biegałam, to dwa razy mi nie mów.
Miałam jeszcze w piątek wyjść na dyszkę przed wyjazdem do Zakopanego, ale nastąpiła nagła zmiana planów i wyjazd był w nocy.
W sobotę wychodziliśmy dość wcześnie, żeby zdążyć na Ornak, pierwszy punkt naszej kilkuosobowej WSK - Wielkopolskiej Strefy Kibica :spoczko: Kolega brał udział w Biegu Granią Tatr, chcieliśmy go trochę wspomóc i towarzyszyć jego żonie na punktach odżywczych. Na Murowaniec niestety dotarliśmy za późno, czyt. za szybko biegł :bum: do Wodogrzmotów tym bardziej nie dalibyśmy rady dojść. Zostały tylko Kuźnice i dopingowanie wszystkich uczestników na ostatnich metrach.
Kolega szczęśliwie dotarł na metę, obyło się bez kontuzji, upadków itd.
Mieli świetną pogodę, bez deszczu i mega upału. No, może oprócz porannego słońca :oczko: Choć widoki z pewnością niezapomniane.

Głodna biegania nadreptałam dziś 15km.
Dyszka po 5:23 i piątka 5:30.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

25 sierpnia 2021
No...można było rano powiedzieć: Ach, jak rześko :bum:
7 stopni, sza-leń-stwo.
Mogłabym założyć coś dłuższego, ale po co, skoro i tak bym zaraz to zdjęła.
Nie spodziewałam się jednak, że dopiero po 5km przestanie mi być zimno :usmiech:
W każdym razie, bieganie miało być w dwóch częściach, 6+6, no ale wyszły 3, choć niemal jednak jak 2.
Najpierw 6 po 5:29, później jednak poszło 6:2, z tego pierwsza trójka w tempie jak szóstka, a ta druga jednak szybciej trochę 5:22.
Matematyka nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem. :spoko:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

28 sierpnia 2021

Miało padać, jest piękne słońce.
Pogoda w sam raz na ślub. Koleżanki.
Żal z takiej pogody nie skorzystać.
Dyszka wydawała mi się za krótka, piętnastka za długa.
Pomyślałam, że dwunastka będzie w sam raz.
Na wysokości około 7go km zaczęłam się zastanawiać, czy lepiej biec ją jako całość, czy poszatkować przebieżkami. Sytuacja rozwiązała się sama, bo nagle znalazło sie towarzystwo do rozmowy na ok 3km. Móc tak sobie biec i rozmawiać i nagle zobaczyć tempo 5:15 przez 2km, łoho, to dawno takie rzeczy się nie działy.
Całość dwunastki 5:23, przedostatni 4:57.
Tardyferon czyni cuda :spoko:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

29 sierpnia 2021

Potańczyłam wczoraj na weselu, wróciłam, poszłam spać z nadzieją, że nie będzie tak jak zawsze, czyli że nie obudzę się o standardowej porze. No niestety, nadzieje płonne i nie pospałam. Zastanawiałam się, czy pobiegać, a jeśli już, to o jakiej porze. Przypomniało mi się, że o 14 miało być bieganie sołeckie. Co prawda prognoza zapowiadała deszcz o tej godzinie, no ale pojechałam. Rowerem, spieszyłam się, żeby zdążyć na czas. Zdążyłam.
Zrobiliśmy jedną pętlę, potem zapadła decyzja, że robimy drugą, łącznie 11km. Druga zdecydowanie szybciej, ostatnie 2 po 5:33 i 5:07, a łatwe to nie było, bo na ostatnich metrach jest solidny podbieg.
No i powrót, żeby znów zdążyć, tym razem przed deszczem, który zaznaczył swoją obecność, ale na szczęście tylko na początku. Resztę zostawił na czas, kiedy już byłam w domu :usmiech:
W obie strony rowerowania wyszło 16km, w ok 48min z hakiem.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

1 września 2021

Przyszła mi do głowy piosenka, a tak naprawdę jej część: "Witaj maj, piękny maj...".
No ale to nie ten miesiąc przecież.

Sierpień 157km, w sam raz.
Dzisiaj na dobry początek 12 po 5:23.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

4 września 2021

Wczoraj szybka dyszka, po 5:23.
Dzisiaj miałam iść z samego rana, tzn może nie tak od razu skoro świt, raczej kiedy jeszcze rześko było (lub zimno, jak kto woli). Ale zmieniłam plany. Ogarnęłam zakupy, ogarnęłam dom i poszłam, trochę później niż w samo południe.
Już po kilkuset metrach pożałowałam, że ubrałam akurat TĘ koszulkę, gorunc niemożebna.
Czas nagli(ł), nie bardzo wiedziałam, czy decydować się na 15tkę, czy na dychę. Dycha dałaby więcej czasu po, ale zostawiłaby niedosyt.
Jakoś tak szybko mi się dzisiaj z tą rozkminą biegło, pierwsza część niespodzianie wpadła jako bnp, 5:37/5:22/5:22/5:20/5:08/5:05:5:06/4:54
Druga część zapowiadała się na coś zupełnie odwrotnego, ale wyszło brp, 5:10/5:21/5:39/5:06/5:16
Zegar wybił 13tkę, ani kroku biegowego więcej, gdyż część pierwsza wymiotła mi energię, a jeszcze jakoś muszę ją z siebie wykrzesać na dalszą część dnia.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

8 września 2021

Nie ma to, jak się obudzić o 4 rano po gupim śnie.
Nie żebym tak od razu wstała o tej godzinie, jakoś w końcu udało się usnąć.

Trochę źle obliczyłam dystans przed nawrotką i wyszło pół kilometra więcej niz chciałam.
Good news, że bez przystanków.
12.5 po 5:19. Ostatnie pełne dwa po 5:02 i 5:09, i te ostatnie 500m też w tych okolicach.

Rześko dzisiaj, słonecznie, piękna poranna mgła unosząca się nad wodą.
Dobrze się biegło.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

10 września 2021

Dzisiaj dyszka.
Dobrze się biegło, druga połowa szybsza.
1-5 --> 5:51/5:22/5:32/5:25/5:19.
6-10-->5:13/5:14/5:16/4:59/5:03

W okolicach 1.5km spotkałam biegacza, raczej niespotykane o tej porze. Pomyślałam sobie - żebym tak ładnie i swobodnie mogła biegać, a nie latać tip-topami, musiałabym wdrożyć ćwiczenia, których nie chce mi się robić. :bum:
Tak w ogóle, był jednym z czterech (!) biegających na moich dzisiejszych porannych ścieżkach. E-we-ne-ment.
Potem spotkałam biegową znajomą. Zapytała, czy biegnę okoliczną dyszkę.
Stwierdziłam, że nie wiem.
I w momencie, kiedy to powiedziałam, zdałam sobie sprawę dlaczego (ale nie powiem głośno).
A kiedy dotarło do mnie to, co dotarło, powiedziałam sobie: "Dość tego!"
I się zapisałam.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

11 września 2021

15km w trzech pięciokilometrowych aktach. Dobre bieganie. Na początku nic go nie zapowiadało, nogi ciężkie, powietrze ciężkie, gorąco. Eee, to pobiegnę sobie w okolicach szóstki, pomyślała Anna.
Ale później jakoś poszło.
I. (5:53) - 5:55/ 5:59/5:57/5:49/5:44
II. (5:34) - 5:41/ 5:45/5:31/5:31/5:24
III. (5:22) - 5:26/5:30/5:17/5:20/5:16

Po drugim akcie miało być na spokojnie, ale jakoś nogi same szybciej dreptały. Tak ogólnie, to ten trzeci odcinek najtrudniejszy, marzyłam, żeby już się skończył. A żeby to marzenie się spełniło, biegłam szybciej, lekko nie było :bum:
Zmęczona czuję się do tej pory.
Te 15km jednak pomogło na kiepski nastrój, a jeszcze bardziej pomogła ta historia.
Dobrze jest sobie przypominać, że mam za co dziękować.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

14 września 2021

Planowałam pobiegać wczoraj...poległam. Zastanawiałam się, czy dziś też zaniemognę, biedactwo, przewidywania niemal się sprawdziły, ale...jakoś się jednak wykulałam z domu.
Tyle razy słyszałam słowa podziwu dla mojego porannego biegania, a dla mnie najtrudniej wyjść po południu/wieczorem. I dopiero jak się zmobilizuję, to sama-siebie podziwiam :bum:
W każdym razie wyturlałam się, zegarek na początku chyba też zaskoczony porą nie mógł zaskoczyć, łapał GPS wieki całe. Po 200m dałam mu jeszcze jedną szansę, wykorzystał.
Pobiegłam na stadion, żeby choć trochę nogi rozruszać przed tymi zawodami, na które się zapisałam. Cudów i tak nie nabiegam, wiadomo, ale turlać się z nogi na nogę też niedobrze.
Tak sobie obmyśliłam, że pobiegnę 5x400m, z przerwą 200m w truchcie.
Dobieg plus coś tam na stadionie dało sumę 4km po 5:21 - 5:34/5:28/5:16/5:09.
Potem wpadło tych 5 sztuk - 4:22/4:17/4:21/4:18/4:20.
Nie chciało mi się jeszcze wracać, więc postanowiłam, że machnę jeszcze 3 sztuki. Ale chyba coś z pomiarem poszło nie tak, bo pokazało mi tak: 4:04/3:51/3:57. Szybko jakos, ja tak szybko nie biegam.
I nie jestem pewna, czy jednak się nie kopsnęłam w tych kółkach i nie machnęłam w sumie 9, lapowałam ręcznie, a moja 25 ma ograniczone zasoby pamięciowe, ja zresztą też. Co zapamiętałam, to moje :spoko:
Jakby nie było, dość szybko poszło. Miałam siłę na jeszcze dwa odcinki, ale przecież nie będę się przemęczać... Jakieś pozory taktyki przed zawodami niech będą :hahaha:
No i powrót 2km po 5:33.

Wniosek jeden: po owocach nie biega się komfortowo :bum:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

15 września 2021

W planach była dwunastka.
Po 8.2km (po 5:30) zastopowałam zegarek, chwila namysłu, czy jednak nie skończyć na dyszce. Rano każde 5min się liczy, a tym bardziej 10 :usmiech:
Z namysłu wyszło, że jednak wolę wrócić wcześniej. Więc powrotne 2km po 5:13.
Na razie biegowa laba.
O ile nie zmienię zdania
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

19 września 2021

Miałam nadzieję obudzić się o 7 rano, to byłby 3 dzień z rzędu z przespanymi 8h. Tym razem wyszło 7h, to i tak dobry wynik, w sam raz na dzień zawodów.
Wstałam i od rana tłukłam się z myślami typu, po co mi to było, taka ładna pogoda, biegłabym sobie nad zalewem spokojne wybieganie... itede, itepe. Dobrze, że są te opłaty startowe, trudniej zrezygnować.
No nic, ogarnęłam się, wychodząc z domu jak zwykle na ostatnią chwilę. Do biura zawodów 5km z kawałkiem, wsiadłam na rower i pojechałam. Zimno było, zdecydowanie zimno. Przyjechałam 2min przed godziną zamknięcia biura, na szczęście organizatorem mój dawny klub, więc familiarnie i kameralnie było.
Dlatego, między innymi, zdecydowałam się na bieg. Oprócz tego, że miałam nadzieję, jakoś przyzwoicie pobiec, no i wisienką na torcie powodów był medal.
Odebrałam pakiet, przypięłam numer startowy, trochę pogadałam z biegowymi znajomymi.
No i zaczęłam rozgrzewkę. Tia, nazwijmy to rozgrzewką, po tylu latach nie-startowania z lekka mi się zapomniała. Trochę potruchtałam, jakieś skipy - chyba z 6, cos tam machnęłam rękoma, załapałam się na szybszy odcinek ze znajomym, znów potruchtałam i uznałam, że tyle mi wystarczy. Dojazd rowerem też został wliczony.
No i w sam raz, bo przybyła WSK -Wielkopolska Strefa Kibica, czyli znajomi z wypadu do Zakopanego.
Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, cyt: "Anna, daję ci 30min, rosół stygnie".
Nagle na starcie włączyli muzykę, zaczęło się odliczanie, no i pobiegłam.
Zawody to dla mnie zawsze stres, na treningach mam luz psychiczny, a na zawodach już z definicji mi się nie chce. Ciekawa byłam, czy i tym razem tak będzie.
Nie miałam żadnego planu, ani taktyki. Zakładałam, że może 52min nabiegam, bieg był w lesie, znam te ścieżki, może nie ma wysokich wzniesień, ale dają się we znaki, zwłaszcza na ostatnich 2km, a jeszcze bardziej na ostatnich 500.
No to jak tu pobiec? Może pierwsze 3km po 5:20, a potem zobaczę?
Biegnę, jest ok, po ok 500m patrzę na zegarek - 4:38. Hola hola, zaraz padniesz dziewczyno. Przystopuj. To zwolniłam do 5/km i tym tempem sobie biegłam przez kilka kilometrów. Nagle jakoś zaczęłam wyprzedzać, tempo utrzymywałam, zdziwiona, że jeszcze nie padam. Nawet zaczęłam ciut przyspieszać. Z reguły nigdy nie biegnę na sposób pt" ile fabryka dała", jeśli już to zachowuję to na ostatnie metry, po co mam gnać, a potem paść?
Od 7km zaczęło już być odczuwalnie ciężko, zmęczenie dało znać o sobie, a przede mną te ostatnie 2km, które na zmęczeniu lekkie nie są.
No nic. Jakoś przetrwam, myślę sobie. Patrzyłam na tempo, od jakiegoś czasu oscylowało wokół 4:57/4:56. Jeszcze tylko tyle, jakbym biegła od wiaduktu do domu. Po 8km kolejny punkt "zalewowy" odhaczony w myślach. Tempo 4:55 - jest ok, tylko to utrzymać.
Nogi ciężkie, głowa lekko mnie pobolewała, komfortu coraz mniej :hahaha: Kiedy to się skończy...
WSK miała czekać w pobliżu mety, Gabi, córka znajomych miała wbiec ze mną na metę - taki mały rytualik.
W końcu ich zobaczyłam, Gabi wystartowała, ma zadatki na biegaczkę - gnała tak, że musiałam ją przystopować, nie dawałam rady :hahaha:
Chyba ze 200-300m przed metą próbowałam łyknąć jednego biegacza, ale mimo wysiłku, nie udało mi się. W sumie to dobrze, bo to oznacza, że dobrze pobiegłam, skoro przed metą nie miałam sił na wyprzedzanie.
Uff, w końcu meta, stopuję zegarek, dostaję medal, potem wodę, patrzę na czas, a na zegarku 49:16 :orany:
Łomatkorudo, chyba się pomylił.
Telefon zostawiłam w domu, więc nie miałam smsa z wynikiem.
No ale po przyjściu do domu okazało się, że brutto 49:19, netto 49:13.
Czyli jednak się nie pomylił.
1-5km - 5:00/4:48/5:00/4:52/4:55
6-10km - 4:56/4:49/4:48/4:54/4:46

Załapałam się na 3m kobiet w kategorii miasta i gminy, nagrodą był zestaw 5 piw Browaru Fortuna...Jak z tym na rowerze wrócić.... :hahaha:
Dobrze, że kolega autem przyjechał...
Obrazek


I na ostatnich metrach :usmiech:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

21 września 2021

Dla odmiany w niedzielę po zawodach nie mogłam usnąć, uzbierało się może ze 4h? :ech:
Wczoraj byłam w stanie wyjść na bieganie, w sensie takim, że nie czułam się połamana, choć czułam zmęczone mięśnie. No ale nie bardzo mi się chciało, a jeszcze bardziej nie miałam czasu.
Dzisiaj to już inna bajka.
Plan (swój :oczko: ) miałam na stadion, ale w międyczasie zdecydowałam, że dobiegnę na niego trochę okrężną drogą (czyli dłuższą o 5km niż normalnie).
Jakoś tak szybko mi się biegło, a jednocześnie lekko.
7km po 5:17 - 5:34/ 5:25/5:17/5:12/5:09/5:12/5:11
4ty km wiadukt, a że po 5:12, to ucieszyłam się bardzo, a i zdziwiłam.
Na stadionie pobiegłam sobie kilometr wolniutko, na odpoczynek (6:18)
No i stwierdziłam, że trochę rozruszam nogi. 5x400m byłoby za dużo, a i po co?
Stanęło na 3 sztukach, z przerwą 200m w truchcie.
Znów jakoś szybko - 3:52/3:44/3:42.
Nie powiem, żeby biegło mi się lekkuchno, ale odczuciowo lepiej=swobodniej niż tydzień temu.
Powrót 2.26km po 5:42.

Coś mi jeszcze chodziło po głowie (żeby napisać), ale...wyszło i nie pamiętam.
ODPOWIEDZ