35 Maraton Warszawski - przygotowania
Treningi: 88/100
Procent wykonania planu: 91,53
Zrobiłem sobie „rachunek sumienia” przed maratonem. Biegam dwa lata. W tym czasie przebiegłem 3013 kilometrów ( nie licząc rozgrzewek w oczekiwaniu na złapanie gps). Za 4 dni okaże się, czy trening był właściwy.
Kiedy pod koniec września 2011 roku wyszedłem na pierwszy marszobieg, marzyłem o maratonie. Nie interesowały mnie inne biegi, nawet nie wiedziałem, że są organizowane zawody na krótszych dystansach. Chciałem przebiec maraton. Z czasem, gdy zwiększałem wiedzę na temat biegania maraton był cały czas głównym celem, ale pojawiły się tez mniejsze wyzwania – dobre czasy na krótszych dystansach.
Niestety organizm nie zareagował dobrze na moją fanaberię. Prowadziłem osiadły tryb życia. Sport jest zdrowy, ale tylko wtedy gdy trzyma się pewnych reguł. Mimo tego, że starałem się biegać rozsądnie, kontuzje mnie nie ominęły. Z poważniejszych urazów zmagałem się ze złamaniem zmęczeniowym oraz ITBSem w obu kolanach. W ciągu 2 lat, 5 miesięcy spędziłem na rekonwalescencji. Były to trudne chwile. Nie mogąc biegać ćwiczyłem sprawność ogólną, co oceniając z perspektywy czasu uważam, ze wyszło mi na dobre.
Gdy zastanawiam się, dlaczego biegam i co, mnie motywuje, co sprawia, że mimo później pory i niepogody wychodzę pobiegać, dlaczego poświęcam wiele przyjemnych i pożytecznych rzeczy po to by zmęczyć się i usapać, to nie potrafię znaleźć jednej odpowiedzi. Myślę, że najbardziej motywuje mnie walka z samym sobą. Stałe dążenie do poprawy wyników. Obserwowanie jak staję się szybszy. Ważna jest też rywalizacja. Mam wielu znajomych, którzy mają lepsze wyniki ode mnie. Motywuje mnie zbliżenie się do ich osiągów. Zdrowie, reset po ciężkim dniu też są ważne. Lubię biegać w nowych miejscach. Dzięki bieganiu zdarza mi się widzieć wschód słońca nad morzem czy w górach. To też daje kopa.
W 25 tygodniach bezpośrednich przygotowań do maratonu przebiegłem 1163 kilometrów.
Faza I 278 kilometrów – średnie tempo 6’28”/km
Faza II 280 kilometrów – średnie tempo 6’08”/ km ( kontuzja spowodowana złym obuwiem – 2 tyg.)
Faza III 340 kilometrów – średnie tempo 5’47”/km
Faza IV 254 kilometry – średnie tempo 5’41”/km
Najdłuższe treningi:
Lipiec
-24,04 km
Sierpień
–24,06 km
-25,01 km
-26,23 km
-26,72 km
Wrzesień
– 25,31
- 27,40
- 28,80 (2h,43m)
Czy to wystarczy? Cały czas się nad tym zastanawiam. Czy wybiegania nie były za krótkie? Gdy wracam do najdłuższych biegów, to pamiętam, że po akcencie, gdy wracałem do domu w wolnym tempie, czułem spore zmęczenie. Biegłem, ale zastanawiałem się czy długo bym jeszcze pociągnął. Nigdy tego nie sprawdziłem. Po raz pierwszy przekonam się o tym na maratonie. Nastawiam się na walkę i ból.
Taktyka.
Boląca kostka pokrzyżowała mi plany w ostatnim tygodniu. Przede wszystkim chciałem rozbiegać nowe buty. Biegałem w nich 3 razy i wydają się ok. Biega mi się w nich lepiej niż w starych. Ale czy to nie będzie za duże ryzyko? Najwięcej przebiegłem w nich 14 km.
Kostka już nie boli. Nie chcę jednak ryzykować i analizując wszystkie plusy i minusy uznałem, że rozsądniejsze będzie zrezygnowanie z biegania w ostatnim tygodniu. No chyba, że małe truchtanko w czwartek, tak żeby sprawdzić kostkę

Acha taktyka. Zacznę asekuracyjnie. Chcę dobiec do mety. To plan minimum. Złamanie 4 h przyjmę z zadowoleniem. Startuje jednak w tempie na złamanie 3h55’ i planuje rozpędzać się z każdym kilometrem. Docelowo biec 5’25”-5’27”/ km. Gdybym w końcówce potrafił z tego przyspieszyć to byłoby szczytem marzeń. Korci mnie żeby zaatakować 3’45” ale jak na debiut uważam, że to spore ryzyko.