Mike - półmaraton w 1:20

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś nieco szybszy BS, o tym że będzie szybszy podjąłem decyzję jak zaczęło mocno padać po pierwszym kilometrze :bum: . 9.1 km po 4:46/km, średnie tętno 145, aczkolwiek trochę świrował pulsometr na początku, myślę że w rzeczywistości było minimalnie niższe (tak czy siak to wciąż pierwszy zakres). Bardzo luźno się to biegło, mimo że sporo błota i trochę sobie poskakałem. Układ pokarmowy jeszcze nieco podrażniony się wydawał, ale podczas biegu nie sprawiał problemów, chyba powoli wychodzę na prostą po tych weekendowych rewolucjach :tonieja:.

Jutro ostatni akcent w całym planie, szybko zleciały te 24 tygodnie.
Kiprun
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ostatni mocny trening przed półmaratonem, ale to jedna z najlżejszych jednostek jakie Daniels serwuje w tym planie: 4 x 1200 m P/ 2 min przerwy + 4 x 200 m R/ 200 m trucht, poszło tak:

- progi po 4:06, 4:08, 4:09, 4:09/km (z minuty na minutę się co raz bardziej rozwiewało, na ostatnich dwóch powtórzeniach już stawiało na jednej prostej). Średnie tętna 149-154.
- rytmy na lekkim hamulcu bo stadion przesiąknięty deszczem i trochę ślisko, a i tak weszły nieźle: 41, 42, 42, 40 s.

Generalnie bardzo luźno to weszło, utwierdziłem się w przekonaniu że ta sobotnia niemoc była spowodowana osłabieniem i odwodnieniem po problemach z żołądkiem, a nie jakimś dołkiem formy. Teraz już wszystko się wydaje być ok, nogi świeże, tętna niskie i układ pokarmowy też już całkiem "stabilny" (choć wciąż oczywiście uważam na to co jem). Zostały do wybiegania BSy no i w piątek jakieś 1.5 km tempem w okolicach półmaratońskiego, żeby nie zamulić.

Czas na wstępną "odprawę" przed Berlinem, trochę nad tym myślałem, analizowałem treningi, wpisywałem wynik z dyszki w rożne kalkulatory i zaglądałem w danielsowskie tabelki. Zostaję przy tym, że głównym celem jest połamanie 1:30, ale strategię układam pod 1:28:XX. Planuję zacząć w okolicach tempa 4:15-4:20/km, oczywiście na starcie będę trochę zależny od tłumu (jestem w strefie startowej B, czyli ludzie z życiówkami 1:29-39), w każdym razie na 10 kilometrze chciałbym mieć średnią 4:15/km (dycha w 42:30). Potem zacznę przyspieszać i zobaczę jak to będzie szło, może uda się stale przyspieszać i kończyć w okolicach 4:00-4:05/km (co da końcowy wynik ok. 1:28-29), a jak nie dam rady to będę trzymał się okolic 4:15/km żeby połamać 1:30.
Prognoza (yr.no - pogodę na maniacką przewidziała bardzo dobrze) póki co korzystna, w czasie biegu ma być słonecznie, koło 6 stopni, lekki wiatr - co prawda ze wschodu, czyli w twarz w drugiej części biegu, ale przy dużej ilości biegaczy i w zabudowie miejskiej taki wiatr nie powinien w ogóle przeszkadzać. Jedyna moja obawa to, że temperatura ma ciągle rosnąć (a jestem odzwyczajony od biegania przy 10 C i więcej), i w końcówce biegu może być już lekka patelnia. Z drugiej strony start jest o 10:05, a to jest dzień po zmianie czasu (o godzinę do przodu), więc powinno być jeszcze dość rześko na starcie i liczę że temperatura się zbytnio nie "rozbuja" przez te półtorej godziny.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Środa 26.03

8.7 km po 5:07/km, tętno 136.

Czwartek 27.03

8.1 km po 5:03/km, tętno 136.

Piątek 28.03

8.1 km po 4:54/km, w tym 1.5 km po 4:12/km, tętno 143.


Wszystko bez sensacji, luźno i przyjemnie. Treningowo zrobiłem co mogłem, teraz zostaje "tylko" pobiec w niedzielę :). Jutro rano wyruszam do Berlina, po południu expo, pomierzę jakieś buty, może coś fajnego znajdę, a w niedzielę o 10:05 start. Jestem dobrej myśli, chociaż pewnie im bliżej będzie startu, tym mniej pewnie będę się czuł, ale tak mam zawsze i na dobre to wychodzi. W efekcie przeważnie jestem mocno nakręcony na start i adrenalina robi swoje.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i pobiegane w Berlinie :). 1:29:20, jak to się mówi, miesiąc temu bym brał w ciemno, ale biorąc pod uwagę ostatni wynik na dychę i przebieg dzisiejszego wyścigu to myślę że dałoby się trochę lepiej. Ale to jutro się rozpiszę, generalnie jestem zadowolony, główny cel zrealizowany.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No to na początek statystki: 34. Berliner Halbmarathon, czas netto 1:29:20, miejsce 839/22 tyś.~ w generalce, 794/ 14 tyś.~ w M i w kategorii wiekowej 192/2000~. Międzyczasy:

5 km 21:10 (tempo 4:14/km)

10km 42:16 (piątka w 21:06, tempo 4:13/km)

15km 1:03:36 (piątka w 21:20, tempo 4:16/km)

20km 1:24:58 (piątka w 21:22, tempo 4:16/km)

21.1km 1:29:20 (1.1 km w 4:22, tempo 3:58/km)


Dokładniejsze między czasy tutaj w "laps" (pierwsze dwa km zlapowane razem, i później przy 17-18 km były źle ustawione tabliczki).

Średnie tętno 173, maks na finiszu 185.


Od rana generalnie wszystko szło dobrze, wstałem o 6 (przed zmianą czasu to byłaby 5) ale nawet nieźle się wyspałem, potem śniadanie, toaleta, wszystko według sprawdzonych wielokrotnie patentów. Koło 9:00 dotarliśmy z zachodniego Berlina na Karl Marx Alee, towarzyszyła mi dziewczyna i jej koleżanka, u której nocowaliśmy. Temperatura przed startem idealna, nie za gorąco, a jednocześnie na tyle ciepło, że po zdjęciu bluzy i dresów nie czułem zimna. Standardowa rozgrzewka trucht, rozciąganie dynamiczne, przebieżki. Odwiedziłem jeszcze "tojtoja" bo czułem się lekko niepewnie w kwestiach żołądkowych, ale wszystko było ok, chyba po prostu ze stresu bolał brzuch. Do strefy wszedłem koło 20 minut przed startem i ustawiłem się dość z przodu, po lewej stronie, żeby pierwszy zakręt brać po wewnętrznej :spoko:. W małą kieszonkę w startowych spodenkach wcisnąłem 4 kostki czekolady i 2 cukierki Fisherman's Friend.
Bezskutecznie wypatrywałem wujka, który też miał biec, a przed biegiem nie mogłem się do niego dodzwonić (ostatecznie okazało się, że też mnie bezskutecznie wypatrywał, zrobił 1:36 biegnąc na "zaliczenie" bo od dawna zmaga się z kontuzją). Wyczekiwałem na start i jeszcze się w miarę możliwości rozgrzewałem. Spiker z dużą pomocą muzyki budował napięcie, przedstawił elitę i o 10:05 wystartowaliśmy. Emocje trochę opadły gdy trzeba było dreptać 2 minuty, nikt się nie wyrywał i wszyscy grzecznie biegli dopiero od linii startu. Pierwszy kilometr minął niesamowicie szybko, ale był dość wolny - 4:23, stwierdziłem że to minimalnie za wolno, a że akurat zrobiło się trochę miejsca po lewej stronie to zacząłem przyspieszać. Drugi kilometr w 4:16, stwierdziłem że jeszcze minimalnie przyspieszę i postaram się utrzymać tempo. Złapałem jako taki rytm, ale biegłem trochę za szybko, kolejne kilometry wchodziły w okolicach 4:10, szósty w 4:15 ale 2-3 sekundy straciłem na wodopoju (nie było jakichś większych problemów z dostaniem wody, no ale zawsze trochę to wybija z rytmu). Generalnie do dyszki biegło się nieźle, wszystko szło zgodnie z planem, ale ciągle nie mogłem złapać takiego idealnego rytmu jaki miałem na Maniackiej, gdzie nie musiałem zerkać na zegarek i po prostu sobie "leciałem" czując, że to jest dobre tempo. W międzyczasie zjadłem cukierki, niezbyt smaczne, ale bardzo dobrze pomagają na "kapcia w gębie" no i zawsze to jakieś kalorie. Po dyszce próbowałem przyspieszyć, ale złapał mnie pierwszy kryzys, dodatkowo momentami wiało w twarz (może nie mocno, ale na zmęczeniu bardziej to przeszkadza) i słońce grzało co raz mocniej, stwierdziłem że trzeba zapomnieć o 1:28 i walczyć o utrzymanie się poniżej 1:30. Ciężko stwierdzić czy bardziej siadły nogi, czy nie wyrabiałem oddechowo, raczej jedno i drugie po trochu. Zjadłem 2.5 kostki czekolady, reszta już się rozpłynęła i zlała w jedną masę z folią aluminiową :lalala:. Między 11stym a 14stym kilometrem miałem najwolniejszy odcinek z całego biegu, średnio po 4:17/km, ale ostatni z nich w 4:19, wiedziałem że jest źle, ale po chwili chyba "zadziałała" czekolada i woda z ostatniego punktu bo poczułem się lepiej. Kolejne dwa kilometry po 4:13/km, potem znowu lekka zamuła i 4:17. I tutaj nastąpiło szczęście w nieszczęściu spowodowane przez organizatorów. Tabliczka z 17stym kilometrem była przestawiona o dobre 400-500 metrów do przodu, trzeźwo myślący człowiek by od razu wiedział, że coś jest nie tak, ale ja wtedy nie myślałem trzeźwo, tzn. podejrzewałem że jest przestawiony, ale z drugiej strony myślałem że to może ja albo zegarek coś pokręcił i że o złamanie 1:30 będzie ciężko. Tak czy siak, zmotywowało mnie to na tyle, że między 16 a 19 kilometrem biegłem po ok. 4:09/km czując się przy tym bardzo dobrze. Kolejne tabliczki były ustawione już poprawnie i wiedziałem że 1:30 mam praktycznie na 100% połamane, ale ten nieco wymuszony "finisz" okazał się trochę zbyt wczesny i znowu mnie zamuliło na 19stym kilometrze (była tam "patelnia" i w zasadzie jedyny większy podbieg na trasie) - 4:18. Także z jednej strony przestawienie tabliczek zadziałało niekorzystnie bo znowu "szarpnąłem", a z drugiej gdyby nie to, to bym może w ogóle nie spróbował przyspieszyć. Ale później wydarzyła się fajna rzecz, wszyscy biegnący byli już mocno zmęczeni, ale czuć było presję na łamanie 1:30 i dużo osób krzyczało motywując resztę w stylu "KOMM, KOMM!" :bum:, było tam też bardzo dużo kibiców i dało się dzięki temu wykrzesać resztki sił na końcówce. Ostatnie 500 metrów pobiegłem po ok. 3:45/km. Na mecie lekkie zamroczenie, odruch wymiotny (przez chwilę myślałem że na samym odruchu się nie skończy), siadam na glebie, od razu podbiegają do mnie panie ratowniczki medyczne, wstaję i opieram się o barierkę, mówię, że wszystko ok - i tak zabierają mnie na chwilę do namiotu medycznego, biorę tylko wodę, potwierdzam że wszystko ze mną ok i wychodzę :P. Odebrałem medal wziąłem jeszcze wodę, banana, owinąłem się plastikiem i w momencie jak sięgałem po bezalkoholowego "browara" to już czułem się względnie dobrze (jak na kogoś kto chwilę temu przebiegł dość żwawo 21 km).

Podsumowując, niepotrzebnie szarpnąłem na pierwszych kilometrach i przez to już do końca nie udało się wejść na dłużej w dobry rytm, a po 10 km zaczęła się sinusoida w kwestii samopoczucia i tempa. Cieszę się jednak, że z tej drugiej połowy biegu wycisnąłem tyle ile się dało, psychicznie to było moje najtrudniejsze 10 kilometrów jakie kiedykolwiek przebiegłem.

Tak czy siak to 1:29:20 bardzo cieszy, gdybym pobiegł równo to może byłoby trochę lepiej, ale nie marudzę. Zabrakło doświadczenia, albo doświadczonego biegacza który by pomógł trzymać tempo, jak to miało miejsce w Zbąszyniu, gdzie zastanawiałem się czy połamię 1:40, a Cichy idealnie poprowadził mnie na 1:38. Na Maniackiej też mi pomogło to, że pierwsze kilometry biegłem z Jackiem. No ale cóż, tego się nie da jakoś specjalnie wytrenować, trzeba po prostu wybiegać swoje.

W kwestii progresu też jest bardzo dobrze, rok temu, po 3 miesiącach biegania, debiutowałem w półmaratonie w Poznaniu i nabiegałem 1:50, we wrześniu była dycha w niecałe 43 i połówka w 1:38, teraz dycha 39 i połówka 1:29, czyli nadal są braki w wytrzymałości, ale dysonans już jakby mniejszy.


Całościowo wrażenia z imprezy bardzo pozytywne, jak ktoś się zastanawia czy warto jechać za rok to szczerze polecam. Trasa idealna na życiówki.
Do tej pory największy bieg w jakim brałem udział miał 6.5 tysiąca uczestników, tutaj łącznie z rolkarzami, wózkarzami i nordic walkerami było ich ponad 30 tysięcy, ale nie było "czuć" tego tłumu (a np. na 10 razy mniejszej Maniackiej Dziesiątce na starcie było tłoczno), nie było ścisku i kolejek. Organizacyjnie, poza źle oznaczonym 17 kilometrem, zero zarzutów.

Zrobię jeszcze niebawem jakieś statystyczne podsumowanie całego 24 tygodniowego planu, nie wiem dokładnie po co, ale lubię cyferki i specjalnie wszystko ładnie tagowałem w movescouncie żeby teraz z tego skorzystać :D.

Plany na przyszłość powoli układam, pewnie niedługo sobie wyznaczę jakiś nowy cel.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek 1.04

Pierwsze bieganie po półmaratonie, więc bardzo luźno, 10.6 km po 5:39/km, na końcu 5 luźnych przebieżek ok. 20 s, tętno 124. Nogi wydawały się przy takim tempie stosunkowo mało obolałe :P.

Środa 2.04

Spróbowałem pobiec minimalnie szybciej i od razu poczułem, że połówka jednak "siedzi" jeszcze w nogach, oddechowo luźno i tętno aż podejrzanie niskie, ale nogi ciężkie i przez to nie mogłem złapać dobrego rytmu. 10.4 km po 5:15/km, tętno 129. Kilka godzin przed bieganiem było jeszcze trochę podciągania na drążku (łącznie trochę ponad 20 powtórzeń, forma słaba, mało siły w łapach).

Czwartek 3.04

10.1 km po 5:05/km, pod koniec 5 nieco żwawszych przebieżek, tętno 140. Gorąco, pierwszy raz biegłem bez koszulki w tym roku. Nogi już lżejsze, ale jeszcze czuć zmęczenie, nie biegło się tak zupełnie luźno.


Typowo odpoczynkowe bieganie, nogi zmęczone, ale nie widać objaw żadnego przeciążenia czy kontuzji. Dziś wolne, a jutro BBL i test na 800 m, dawno nie biegałem na maksa nic krótszego niż 5 km, więc bardzo mnie ciekawi jak to wyjdzie, nie nastawiam się na żaden konkretny wynik, choć życiówkę pewnie zrobię bo obecna - 2:40 - jest mocno przeterminowana.

Zapisałem się na Ekonomiczną Piątkę 13 kwietnia, postaram się utrzymać formę do tego czasu i nabiegać tam coś fajnego. Drugą piątkę Maniackiej pobiegłem w 19:09, więc połamanie 19 minut powinno być teraz formalnością, a przy dobrych warunkach można pomyśleć nawet o czymś w okolicach 18:30.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Test na 800 m w ramach BBL, wykręciłem 2:25 i jestem całkiem zadowolony bo moje doświadczenie na średnich dystansach jest zerowe, pewnie samym "obyciem" z tym dystansem i lepszą taktyką byłbym w stanie trochę urwać. Pierwsze kółko dość łatwo w 1:10, ale zaraz potem mnie "przytkało", między 400 a 600 metrem zdecydowanie najwolniejszy odcinek, ale jak zostało 200 m do mety to poczułem, że jeszcze spokojnie dam radę przyspieszyć (oddechowo było cienko, ale nogi jeszcze bardzo świeże), finisz trochę utrudnił wiatr który walił prosto w twarz (może nie był jakiś bardzo mocny, ale jak się biegnie poniżej 3:00/km to jednak każdy podmuch czuć :P). Ścigania wielkiego nie było, od startu do mety biegłem z 10-20 metrów za Szymonem.
Reszta zajęć bardzo przydatna (a załapałem się jeszcze na końcówkę oregano projektu), uświadomiłem sobie jaką jestem lebiegą w kwestii koordynacji ruchowej :bum:, ale to w sumie dobrze bo zawsze to jakaś rezerwa którą można poruszyć, a o której wcześniej nie myślałem. No i skonsultowałem z yacoolem jak tuningować lunarglajdy, w święta się pobawię.

Krótkie podsumowanie 24-tygodniowego planu do półmaratonu. Trwał od 14 października do 30 marca; Daniels "5-15 km", lekko zmodyfikowany (modyfikacja w postaci kilku wybiegań dłuższych niż 1.5 h i zakończonych BNP albo tempem na 21 km), ale generalnie zrealizowany bardzo skrupulatnie. Przebiegłem 1617 km, czyli średnio 67.4 na tydzień, w sumie dość niski wyszedł średni kilometraż, choć te "stuprocentowe" tygodnie przeważnie były powyżej 70, ale poza nimi wpadło kilka "luzowanych", czy to przed zawodami, czy ze względu na jakieś drobne urazy/przeziębienie. Połamałem zarówno 1:30 w połówce i 40 na dychę (i to z niezłym zapasem), więc nie ma tu za bardzo czego analizować, bo wszystko poszło dobrze. Zobaczymy jeszcze co nabiegam na 5 km za tydzień.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Niedziela 6.04

Ależ zakwasy w pośladkowych po tym teście na 800 m :O. Long, 16.8 km po 5:07/km, tętno 142, momentami dość mocno terenowo (np. przechodzenie po wywróconym drzewie nad wodą), niezupełnie płasko (80 metrów up/down), a pod koniec jeszcze mocno grzało. Letnie temperatury tuż tuż, muszę pić więcej wody, nie tylko przed treningami bo szybko się odwadniam.

Tydzień odpoczynkowy po połówce, 50.8 km, w poprzednim było 66.5, a w marcu 288 (sporo luzowania przed zawodami, a i tak wyszedł miesiąc z największym kilometrażem w tym roku).

Poniedziałek 7.04

Mało czasu na bieganie, więc krótki BS tylko, 7.5 km po 5:05/km, pulsometr świrował na pierwszym kilometrze i pokazywał tętno 160-170, potem się uspokoił, średnio wyszło 142, de facto było trochę mniej. Nogi już prawie świeże.

W tym tygodniu (pewnie jutro i w czwartek/piątek) zrobię jakieś dwa stosunkowo lekkie, ale szybkie akcenty, na pobudzenie przed piątką, bo ostatnio mało biegałem poniżej 4 min/km. W niedzielę ostatni wiosenny start, po nim krótka przerwa (tydzień niebiegania, albo prawie niebiegania) i zaczynam nowy plan.


Nowy plan to będzie lekko zmodyfikowany Daniels 1500-3000 m (są dwie wersje tego planu, najprawdopodobniej wybiorę wariant "b"). Dodam trochę więcej ciągłych progowych i spokojnie będzie można z tego planu biegać 5 czy nawet 10 km, ale generalnie 3 i 5 to dystanse na których najbardziej mi teraz zależy (jakieś cele wynikowe sobie z czasem wyznaczę), chciałbym też trochę pobawić się w "średniaka" i na pewno kilka danielsowskich treningów R zamienię na treningi bardziej typowo średniodystansowe, ale to bez żadnej spiny na konkretne wyniki. Po prostu zależy mi, żeby jeszcze rozwinąć trochę szybkość, raz że wydaje mi się że mam jakieś tam predyspozycje do szybszego biegania, dwa że w upalne dni lepiej się biega szybko i krótko niż wolno i długo, trzy że powinno to zaprocentować w przyszłości na dłuższych dystansach.
Minus takiego rozwiązania to mała ilość zawodów na takich dystansach, ale są cotygodniowe parkruny, a na poznańskim BBLu (którego zamierzam w tym sezonie zdecydowanie częściej odwiedzać) często są testy, także będzie gdzie sprawdzać formę, a zawody też się pewnie trafią (np. w czerwcu Malta Trail Running, w lipcu pewnie będzie Niesulicka Piątka, coś się znajdzie).
Plan będzie trwał 15-17 tygodni, nie będzie się kończył żadnymi konkretnymi zawodami, po prostu w sierpniu wyjeżdżam na około 3 tygodnie i wtedy zakończę plan, może akurat trafi się jakiś wyścig, a jak nie to zrobię test (nie znam jeszcze szczegółów dotyczących wyjazdu, dlatego dokładnie nie wiem do kiedy będę mógł biegać). Pierwszą fazę zaczynam 21 kwietnia, no chyba, że będę potrzebował więcej odpoczynku (wątpię) to odłożę start planu na 28.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W ramach przypomnienia jak się biega poniżej 4:00/km zaplanowałem na dzisiaj tysiaczki, nie chciałem iść na stadion bo byłaby tam patelnia, a przypomniałem sobie o odmierzonej, asfaltowej trasie nad Wartą ("wartostrada" odciek wzdłuż ul. Szelągowskiej), tam zawsze jest stosunkowo chłodno bo cień od drzew i blisko rzeki, więc miejsce idealne. Zaplanowałem 4 powtórzenia, ale po czwartym czułem "niedosyt" i machnąłem jeszcze jedno, poszły tak:

- 3:44, 3:39, 3:40, 3:39, 3:41

Przerwy długie i pasywne, trochę marszu, ale większość stałem i siedziałem, dwie pierwsze po 3,5 minuty, na trzeciej się zagadałem z biegaczem, który pytał co za trening robię i wyszła 4:20, więc ostatnią skróciłem do 3 minut. Głównie w tym treningu chodziło o wyczucie tempa. Weszło to luźno jak na takie prędkości, przerwy się dłużyły. Parzyste okrążenia były pod wiatr i z końcówką pod górkę, a o dziwo weszły najszybciej. Dobrze to rokuje przed niedzielnym wyścigiem, myślę że powinienem być w stanie utrzymać przez pierwsze 4 kmy tempo koło 3:40-45/km a na ostatnim jeszcze trochę przyspieszyć, nie chcę się jakoś specjalnie nakręcać na te zawody, ale o ile pogoda nie pokrzyżuje planów (a ma być burzowo :zero:) i trafię z samopoczuciem to powinien być ładny wynik.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Środa 9.04

11.3 km po 5:11/km, średnie tętno 136. W terenie, przez połowę biegu lało, a na 6stym kilometrze padał grad, poza tym luźno.

Czwartek 10.04

10 km po 5:20/km w tym przebieżki 6 x 100 m, średnie tętno 135, ale przez ponad 2 kilometry świrował pulsometr, w rzeczywistości pewnie koło 130. Wszystko na spokojnie, przebieżki po 22-23 sekundy

Piątek 11.04

Tradycyjnie na dwa dni przed startem bieg spokojny z wplecionym szybszym odcinkiem, 8 km po 4:53/km, w tym 1.5 km po 3:53/km, miało być trochę szybciej, ale początek pod górkę i trochę tam zaspałem, kilometr wyszedł w 3:56 i dopiero wtedy się "ocknąłem" i przyspieszyłem do 3:45, w każdym razie weszło bardzo luźno. Średnie tętno z całości 143, z szybkiego odcinka 165. Biegłem po trasie niedzielnych zawodów, dobrze mnie nastawił ten trening. Prognozy póki co takie sobie, o 12:00 ma być 13 stopni, średnio mocny wiatr, o tyle dobrze że z zachodu, w takim układzie początek byłby pod wiatr (a tam trasa jest bardziej osłonięta i pewnie będzie jeszcze trochę gęściej), a końcówka jak na Maniackiej z wiatrem. Jutro wolne.

Muszę przyznać że już odczuwam lekkie zmęczenie "sezonem", zarówno psychiczne i fizyczne i trochę się cieszę, że już go kończę. Tydzień odpoczynku dobrze mi zrobi, a po będą nim jeszcze dwa dość luźne, wprowadzające tygodnie pierwszej fazy nowego planu.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dużo osób dziś walczy w maratonach, a ja skromne 5 km (Ekonomiczna Piątka, asfalt, atest), nabiegałem 18:38, i jestem zadowolony. Międzyczasy (z GPSa bo oznaczeń nie było, ale 5 km piknęło kilka metrów przed metą): 3:39, 3:50, 3:51, 3:42, 3:35. Początek za szybko (pierwsze 400 m po 3:20), rzadki przypadek u mnie, ale stanąłem na starcie bliżej niż zwykle i przez to chyba się podpaliłem, potem zacząłem zwalniać, do mniej więcej połowy dystansu było pod wiatr, dość mocny, więc ciężko było złapać dobry rytm, po zakręcie wiało w plecy i momentalnie poczułem się lepiej i zacząłem przyspieszać. Ostatnie dwa kilometry bardzo fajnie weszły, na ostatnich 100 metrach sprinterski finisz. Miejsce 39, zapisanych było 800 osób, wystartowało pewnie trochę mniej (edit: wystartowało 682).

Tętno średnie 177, max 187, coś albo ostatnio nie mogę rozbujać serducha na maksa (może jeszcze za zimno?), albo wcześniejszy pomiar HRmax (robiony innym pulsometrem) był zawyżony.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wczoraj nie miałem czasu żeby zrobić rozbieganie po zawodach, więc dziś z rana rozruch, głównie po to, żeby rozgrzać nogi przed porządnym rozciąganiem. 5.6 km po 5:20/km + 5 luźnych przebieżek, przez połowę dystansu pulsometr świrował bardziej niż zwykle, pewnie dlatego, że nie zwilżyłem elektrod przed biegiem (a może pora wymienić baterię w pasku, chociaż zawsze jak o tym myślę to potem kilka tygodni działa bez zarzutu :bum:), z drugiej połowy biegu tętno średnie 128.

Cóż, bardzo udany "sezon" wiosenny uważam za zakończony, teraz tydzień przerwy. Do czwartku zamierzam się w zasadzie tylko obijać, pod koniec tygodnia może jakiś rower/basen/siła, a od przyszłego tygodnia ruszam z nowym planem (ale dwa pierwsze tygodnie jeszcze będą nieco wypoczynkowe).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nowe buty sobie sprawiłem, Nike Zoom Rival D 7. Może to trochę przerost formy nad treścią, żeby kupować kolce na moim poziomie, ale planuję teraz jeszcze więcej biegać na stadionie, a zenki mi się rozpadły. Te najki wydały się bardzo wygodne i nie były za drogie (230 zł z wliczoną przesyłką, można dostać taniej, ale nie w moim rozmiarze). Typowe długodystansówki, można w nich też podobno przełaje biegać.

Kusi żeby iść pobiegać, ale chyba wytrzymam jeszcze kilka dni.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

18.04

40 minut przerzucania żelastwa, takie standardowe FBW, tylko bez nóg, bo odpoczywają jeszcze.

19.04

Pierwsze bieganie po przerwie, koledzy chcieli żebym ich poprowadził w teście na 3000 m (na około 13 minut). Ustawiliśmy się na świebodzińskiej tartanowej bieżni 200 m, trochę rozgrzewki, porobiłem w kolcach przebieżki, ale potem znowu ubrałem lunary. Koledzy niestety padli (chyba głównie psychicznie) po pierwszym kilometrze w 4:12.

Trudno, ale pomyślałem, że jestem na bieżni, mam kolce, jestem fajnie rozgrzany i ma kto mi zmierzyć czas, to warto by było zrobić test na krótszym dystansie, po krótkiej naradzie zdecydowałem się na 400 m. Dogrzałem się jeszcze i ruszyłem. Pierwsze kółko zachowawczo, kumpel krzyknął że 34 sekundy, trochę za wolno, zacząłem przyspieszać, ostatnie 100 m już maks, na ostatnich ~10 m zaczęło lekko ćmić przed oczami, pierwszy raz takie coś miałem :). Wyszło 1:02'81, całkiem fajnie, ale na pewno można by pobiec równiej i całościowo szybciej, a na normalnym stadionie pewnie byłoby też trochę łatwiej (ta bieżnia 200 m to praktycznie ciągle wiraż). Złamanie 60 s, przy większym obyciu z tym dystansem, wydaje się realne w niedalekiej przyszłości.

Pierwsze wrażenia z biegania w kolcach bardzo pozytywne, w zasadzie od razu poczułem że dobrze mi "leżą" te buty, będę się starał jeden trening w tygodniu w nich robić.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Niedziela 20.04

Rower, 28.3 km, średnia prędkość 21.1 km/h (w tym ok. 8 km w terenie, reszta po asfalcie, ale połowa to asfalt typu "ser szwajcarski") tętno średnie 141. Wydolnościowo luzik, ale nogi trochę miękkie były pod koniec, bo nie oszczędzałem się na podjazdach.

Poniedziałek 21.04

12 km po 5:06/km, średnie tętno 146. Trasa dość wymagająca, podbiegi trochę "atakowałem", gorąco, a jak chłodniej to wiatr w twarz, tętno wysokie, ale samopoczucie ok. Dziś jeszcze zrobię jakąś siłę.

Zacząłem zatem pierwszą fazę treningu, nie będzie to typowa danielsowska I faza, bo nie muszę teraz budować bazy, ani nie zwiększam znacznie kilometrażu. Wyznaczyłem sobie wstępne cele: 18:10/5 km i 10:20/ 3km, być może z czasem ulegną zmianie (w jedną lub drugą stronę).

Faza będzie trwała 4 tygodnie, w każdym z nich będę robił jeden lub dwa akcenty, raczej lekkie, ale nie chcę się zamulić samymi BSami, chcę też porobić trochę dłuższe niż do tej pory wybiegania, tak około 20 km, żeby jeszcze z tego kilometrażu wycisnąć trochę czystej wytrzymałości. Akcenty będę sobie wymyślał na bieżąco, w zależności od samopoczucia i warunków. Chciałbym spróbować jednostek których u Danielsa nie ma, albo jest ich mało (II zakresy, biegi zmienne, BNP, a z drugiej strony szybkościowe/średniodystansowe treningi np. bardzo szybkie czterysetki na długich przerwach)

Co do kilometrażu, wielkich zmian nie będzie, ale podniosę sobie "widełki" z 65-75 do 70-80 km. Do 80 km dobiję pewnie w dwóch ostatnich tygodniach pierwszej fazy, później jak dojdą danielsowskie akcenty to kilometraż nie będzie już tak istotny. Bieganie głównie 6 razy w tygodniu, może czasem porobię dwa treningi dziennie (ale to zawsze będą dwa lżejsze treningi, zamiast jednego mocniejszego), ten jeden zupełnie wolny dzień wciąż zostawiam, zawsze się dobrze po nim czuję.

Kolejna kwestia to ćwiczenia ogólnorozwojowe, będę starał się robić 3-4 treningi uzupełniające w tygodniu. Nie robię żadnych konkretnych planów, ale chciałbym żeby 1-2 treningi to była siła/core stability i 1-2 pływanie/rower. Oczywiście z czasem, jak zacznę cięższe treningi biegowe to ilość ogólnorozwojówki się znacznie zmniejszy.

Konkretnych planów w kwestii zawodów jeszcze nie mam, ale będę starał się jak najczęściej pojawiać na poznańskim BBLu, gdzie często są testy, w maju mają być organizowane przez WZLA "Poznańskie Testy Lekkoatletyczne", poza tym są cotygodniowe parkruny, jak będę czuł dobrą formę, to zawsze mogę pobiec i to zweryfikować.
ODPOWIEDZ