Miałem wrzucić wpisy pod koniec tego tygodnia, ale za dużo treści na raz źle się czyta
SOBOTA 28.12.19
35. Bieg Sylwestrowy [Leszno – 5km]
4,97km ~ 3’24” [16:51] 16/737
Jeden z trzech biegów w odstępie paru dni. Na ten bieg typowałem sobie wynik 17:14, czyli o 30-31sekund szybciej niż w zeszłym roku na tej samej trasie (nie będę przywoływać i wracać do tamtego okresu i moich „treningów”) i się pozytywnie zaskoczyłem, bo wynik poprawiony o prawię minutę
![:bleble:](./images/smilies/bleble.gif)
. Relację piszę w dzień biegu, czyli w sobotę – tak by wszystko na świeżo pamiętać. Posiłkuję się pomiarem z GPS, bo trasa bez atestu, ale podobno bardzo dokładnie wymierzona. Niektórym wyszło 5km, niektórym tak jak mi czyli te 4,97-4,98km (ale są miejsca gdzie można pościnać – ja raz ścinałem, raz obiegałem także mniej więcej na zero) tak więc tutaj GPS.
Ma to tak naprawdę znaczenie drugorzędne, bo choć nieoficjalnie wyrównałem swoją życiówkę z parkruna (ten wynik z parkruna 16:50 to tak naprawdę odpowiednik nawet i 16:20 na dobrej trasie) to chodziło głównie o punkt zaczepienia względem zeszłego roku…
Na miejscu byłem jakieś 1,5h przed biegiem. Pogoda spoko, wiatr nie jakiś fest przesadny, ale pogoda delikatnie gorsza niż rok temu gdyż trochę pizgało złem, a to nie pogoda dla mnie na bieganie temp, bo jestem ciepłolubny, choć w dniu dzisiejszym organizm wynagrodził mi męki tegorocznego biegania i ból stopy znikł kompletnie więc było na zero z pogodą a zdrowiem – brak bólu w stopie to pierwszy cud leszczyński.
Rozgrzewka przed biegiem wpadła solidna. Nie kombinowałem ze zmianą obuwia, więc poleciałem od razu w startówkach – w tym roku mogłem truchtać bez problemu… Ile może zmienić jeden rok (odpukać)…
Przebrałem się i byłem gotowy do biegu.
Podział tempa biegu wg GPS (w zaokrągleniu)
3.23 – 3.24 – 3.24– 3.27 – 3.15 [3’21”]
Niby ustawiłem się dobrze z przodu, ale kazali nam podejść i nagle wylądowałem gdzieś w trzecim lub czwartym rzędzie i pierwsze 300m to byłem gdzieś chyba i na 40-50 miejscu. Właściwie to mi to nie przeszkadzało, a i nawet sporo pomogło. Przed biegiem postanowiłem sobie w głębi duszy, że otworzę po 3’24”, a potem niech się dzieje co chce…
Tak mija drugi i trzeci kilometr. Szczegółów nie pamiętam. Praktycznie cały bieg biegnę sam, bo nie ma z kim łączyć w oddali widzę, że chłopaki biegną grupą, ale to aktualnie nie mój poziom…
Mija drugi, mija trzeci kilometr, a ja się trzymam na granicy 3’24”… No jakaś beka
W biegu na 5km to ja zawsze przerabiam jeden scenariusz jeśli biegnę w miarę możliwości na wynik (jak nie przestrzelę). Pierwsze 3km biegnie się w miarę spoko, potem najgorsze 1,5-1,6km bo trzeba trzymać tempo, końcówka to już przyspieszasz tak by nie zwolnić. Ja to znam na pamięć, ale po tych 3km byłem dosyć optymistycznie nastawiony. W nogach trochę siły było, oddechowo też nie dojechałem do maksymalnych obrotów. Wszystko w okolicy granicy i tak powinno być.
Czwarty kilometr nie wiem czemu siadło tempo, myślałem że trzymam intensywność. Nie wiem też czy tutaj czy nieco wcześniej przebiegliśmy koło domków i w pewnym momencie jak waliło smrodem z kominów to szok :D Taka ciekawostka… W tych też okolicach chyba trochę zaczęła się sypać grupka złożona z kilku biegaczy i tak zaczęły się wężyki. Ja lubię gonić ludzi także to było fajnym bodźcem do walki o wynik, a wiedziałem że balansuję na krawędzi 17’, więc czemu by nie – głowa pracuje, w plecach jeszcze się trzymałem, choć spinało ale tak tylko tyci tyci…
Końcówka w sumie bez żadnych przebojów. Do tyłu nie rozglądnąłem się przez cały bieg ani razu – no bo po co. Na końcówkę by przygazować też ochoty nie miałem. Ani nie zdobyłem miejsca, ani nie straciłem. Wbiegam na metę i było 16:51/16:52. Netto przyszło mi 16:50 – drugi cud leszczyński…
Nie chciało mi się robić roztruchtania – zrobiłem rozmaszerowanie po biegu czyli także nieco przeprostowałem gnatki. W kategorii wiekowej byłem drugi, także wpadła statuetka na pamiątkę. Nice.
Bieg Sylwestrowy w Lesznie to taka trochę Maniacka tylko że na 5km.
Padają wyniki z dupy, bo patrząc po nazwiskach to w życiu bym nie powiedział że chłopaki są w stanie takie rzeczy nabiegać chyba, że zimą latają ostre treningi, walą w żyły i biegają w butkach Nike tych z płytką :D
Tak całkiem serio to wynik mnie cieszy, ale tylko i wyłącznie przez pryzmat zeszłego roku.
Wynik wygląda spoko (nabiegałem powyżej to co chciałem, ale i tak jestem głupi, bo mam ból dupy, bo wygrywałem na biegach nawet i z 3. zawodnikiem [wynik 16:08] - fakt że tylko raz i to w upale i na dychę i to na finiszu, a o reszcie z którymi wygrywałem wspominać nie będę).
Chcę szukać pozytywów i dzisiejszy bieg to w kontekście moich metod przygotowawczych (a w końcu chcę po raz pierwszy przepracować normalnie okres jesienno/zimowy) takim pozytywem jest - Kolej na Jelcz Laskowice i charytatywny bieg w pałę na średnim dystansie u siebie w Głogowie.
Chcę znaleźć kolejne dwa pozytywy. Jestem ogórkiem, ale może nie aż takim jak myślałem…
NIEDZIELA 29.12.19
11,01km ~ 4’35” [50:30] , przedpołudniowe bieganie.
Bez historii poza tym, że w końcu pierwsze… domsy (tak – głupia piątka i są domsy) :D
oraz sędziowana halówka i
5,72km ~ 4’56” [28:14]
Bez historii. Ostatnie rozbieganie w tym roku także należało się nim trochę podelektować :uuusmiech: Ostatnie 400m to szpaler na wsi – uczucie jakbym wygrał jakieś zawody i miał swoją honorową rundkę :D
Zobaczymy jak z regeneracją na wtorek…
PONIEDZIAŁEK 30.12.19
WOLNE
Standardowy zestaw ćwiczeń uzupełniających. Regeneracja przez duże „R” tak żeby jutro cokolwiek nabiegać na zakończenie roku. Nie podejmę się typowania wyniku – informację zwrotną już dostałem, a nie chce sobie psuć humoru przez nagłe zbyt duże oczekiwania w stosunku do biegu.
Jutro to co nabiegam i czy to będzie tyle, czy tyle to mi odda w kolejnych dniach i to jest budujące.