Glonson - byle do jesieni

Moderator: infernal

Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

poniedziałek 28.09.2015
założenie: regeneracja
realizacja: Dystans:8km 998m Czas:49min 34s Tempo:05:31/km


Dość szybko jak na BS-a... jakoś nie mogłem się pohamować. Nie miałem ze sobą paska więc nie wiem jak z tętnem, ale oddychałem 3 na 3 więc nie opuściłem chyba I zakresu.


środa 30.09.2015
założenie: WB2 (5:05 - 5:08) + 3M (taka jednostka wg Skarżyńskiego - biegi minutowe na 3' przerwach)
realizacja: 12km WB2 - tempo: 5:04 + 3M (3:36 3:32 3:37)
całość: Dystans:16km 147m Czas:1h 24min 43s Tempo:05:15/km
Puls średni: 154, maks: 183

Tempo miało być po ok 5:05 i tak wyszło mimo że momentami mocno wiało. Poszło lepiej niż tydzień temu :) Widzę, że powrót do biegania II zakresu dobrze mi zrobił. Biegam to 3 tydzień z rzędu i za każdym razem jest lepiej mimo że dorzucam po kilometrze na tydzień.


piątek 2.10.2013
założenie: rozbieganie ok 8 km i jakieś przebieżki
realizacja: OWB1 8,1 km + 6 przebieżek po 100m
Dystans:10km 192m Czas:57min 18s Tempo:05:37/km
Puls: średni: 148, maks: 176

Po co ja tak szybko biegam biegi regeneracyjne??? Niby to było w I-szym zakresie, ale przecież można biegać wolniej ;) Takie tempo wyszło mimo, że biegłem 3na3. Muszę się to nauczyć kontrolować.


niedziela 3.10.2015
założenie: WB przeplatane odcinkami 2km w tempie T21 (4:44)
2km - rozbieganie + 2km po 5:10km + 5x(2km/1km) szybkie odcinki w tempie 4:45km, a 1km przerwy nie dłużej niż 6 min
realizacja: 3km BS + 2km WB2 + 5x2km w T21/1km w tempie BS
4:43 4:48 /// 4:42 4:45 /// 4:44 4:43 /// 4:45 4:44 /// 4:59 (mocno pod górę) 4:28

Całość: Dystans:19km 760m Czas:1h 44min 42sTempo:05:18/km
Puls: średni: 156, maks: 179

Sam byłem ciekaw jak to zniosę. I powiem że dobrze zniosłem! :hej: Jako , że plany rodzinne były napięte zmuszony byłem wstać o 5-ej by przed 7:30 zameldować się z powrotem w domu. Podołałem i temu zadaniu :hahaha: Gdy zaczynałem było jeszcze ciemno i bardzo mglisto. Po raz pierwszy miałem okazję biegać z czołówką i powiem, że średnio mi było :niewiem: Niby dobrze miałem założoną :ble: bo z przodu i na czole ale jakoś nie świeciła tam gdzie chciałem... mimo tych problemów czołówka uchroniła mnie kilka razy od wpadnięcia w dziurę w drodze i chwała jej za to!
Już za 3 tygodnie półmaraton i plan którym obecnie się posiłkuję http://treningbiegacza.pl/plany-trening ... w-tygodniu zaleca już powolne luzowanie. Mam pytanie robić tak jak nakazuje czy jeszcze pobiec coś mocnego. Myślałem o jakimś combo lub mocnym ciągłym zamiast np. niedzielnego longa. Od siebie dodam, że przez tydzień lub dwa będę biegał zamiast czwartkowego rozbiegania WB2, albo coś w stylu 6km WB2 + 3 km WB3 (takie BNP wg. Skarżyńskiego)
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
New Balance but biegowy
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Od ostatniego wpisu minęły dwa tygodnie, ale nie biegałem podczas tego okresu tak jak sobie zaplanowałem. Powód? Choróbsko! Aura ostatnimi czasy była nieciekawa i dopadło i mnie :smutek: Szkoda mi nieco bo czułem że forma rośnie ale cóż. Dobrze, że jakoś z tego wyszedłem wychodzę) i mam zamiar w dobrym samopoczuciu powalczyć w przyszłym tygodniu o nową życiówkę podczas Królewskiego Półmaratonu.
W zeszłym tygodniu próbowałem biegać 2 razy. Spokojne i króciutkie BS-y dla jakiegokolwiek podtrzymania formy. A leciało to tak...

czwartek 8.10.2015
Dystans:7km 956m Czas:46min 43s Tempo:05:52/km
Puls: średni: 142, maks: 154

No nareszcie się lepiej poczułem. nogi spoko, tętno nieco wyższe.


niedziela 11.10.2015
Dystans:8km 847m Czas:50min 48s Tempo:05:45/km
Puls: średni: 141, maks: 155

Nie czuję się jeszcze najlepiej ani nawet dobrze ale musiałem nieco się poruszać...



W tym tygodniu biegałem włącznie z dniem dzisiejszym 3 razy i jest lepiej (ze zdrowiem) i forma też jakaś pozostała :bum: Tylko jaka jest na prawdę tego nie wie nikt :nienie: Jak, że miałem sporo dziur w trenie przez ostatnie dwa tygodnie to postanowiłem jednak, że najpierw zrobię combo a'la mihumor, potem coś spokojnego i dzisiaj tak zalecał plan 2km BS + 6km WB2 + 4 km T21. Jak postanowiłem tak zrobiłem. O ile combo nawet jakoś poszło, choć czułem się nieco słabawo to dzisiejszy tren biegło się jakoś tak ciężko, ale pewnie to zasługa tego że była mała przerwa między tymi dwoma akcentami, a i ja dopiero teraz czuję się w miarę dobrze. Do półmaratonu już nie planuję żadnych akcentów. Myślę że to co zrobiłem w tym tygodniu musi już wystarczyć. Najwyżej będę bardzo wypoczęty i pobiegnę na dużej świeżości. Lepsze to niż przesadzić w drugą stronę.

wtorek 13.10.2015
założenie: combo a'la mihumor 2kmBS + 5kmT21 + 7kmBS + 4kmT21 + 1BS (T21 życzeniowe po 4:44)
pierwsze T21 wolniej po ok. 4:55 otwarcie do 4:50 ---- drugie T21 2km po 4:44 i dwa ostatnie szybciej jako symulacja finiszu
realizacja: pierwsze T21 4:55 4:49 4:52 4:51 4:48 -------- drugie T21 4:41 4:40 4:54 (gps coś świrował) 4:28
całość: Dystans:19km 071m Czas:1h 42min 49s Tempo:05:23/km

Combo a'la mihumor. Szkoda że nie zabrałem paska hr. Jestem zasmarkany ale zdrowy poniżej szyi ;) Jako ciekawostkę dodam że biegłem to po części po trasie Królewskiego Półmaratonu. Takie rozpoznanie tematu :ble:


czwartek 15.10.2015
założenie: spokojnie
realizacja: Dystans:8km 148m Czas:45min 42s Tempo:05:37/km
Puls: średni: 145, maks: 159

Miało być bardzo delikatnie a wyszło nieco za szybko... ale zimno było i nie chciałem zmarznąć ;)


sobota 17.10.2015
założenie: 2km BS + 6km WB2 + 4 km T21
realizacja: j.w.
całość: Dystans:13km 129m Czas:1h 08min 23s Tempo:05:13/km
Puls: średni: 162, maks: 189

Myślałem że wejdzie to lżej... Może jeszcze odczuwałem wtorkowe combo? No nic to. Teraz luzowanie i w sobotę walka o nowe PB!
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

niedziela 18.10.2015
założenie: regeneracja
wykonanie: Dystans:8km 018m Czas:50min 17s Tempo:06:16/km
Puls: średni: 131, maks: 149

Było regeneracyjnie. W końcu... bo zazwyczaj biegam za szybko.


wtorek 20.10.2015
założenie: spokojnie
realizacja: Dystans:9km 351m Czas:56min 36s Tempo:06:03/km
Puls: średni: 135, maks: 150

Bieg typowo regeneracyjny. Czułem jeszcze ciężkość w nogach. Mam nadzieję, że odzyskam moc i zadziała superkompensacja do soboty.
Dziś waga pokazała mi rano 74,6 kg. Nie widziałem takiej cyfry co najmniej od 2 lat :hej: To może być moja tajna broń :hahaha: Aczkolwiek wiem, że czego sam nie wyszarpię to nikt mi nie da. Nastawienie bojowe, choć mam sporo obaw i niepewności co do planu biegu. Na pewno walczę o nową życiówkę - to plan minimum. I czuję, że to powinienem zrobić. (obowiązkowo). Jeśli poczuję, że jest dobrze to biegnę do połowy ze średnią 4:50 i jeżeli dalej będzie dobrze to stopniowo przyspieszam do prędkości przelotowej 4:44 a po 18-19 km rzucam wszystko na szalę. a jeśli nie będzie tak różowo to trzymam to co miałem na półmetku (10 km) i staram się być na mecie w okolicach 1:42. Ot i cała historyja! :bum:
W czwartek jeszcze spokojnie i krótko, tak z 6-7 km i parę przebieżek. Oby tylko wytrwać w zdrowiu do soboty, bo znów coś drapie mnie w gardle.
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

czwartek 22.10.20115
założenie: lekki rozruch 6-7km + plus 5x100 w 28'
realizacja: Dystans:7km 675m Czas:45min 17s Tempo:05:54/km
Puls: średni: 144, maks: 160
Delikatny bieg plus przebieżek w tempie zbliżonym do startowego. Weszło lekko. Nogi coraz lżejsze i świeższe. Oby zdążyły na sobotę ;) Puls nieco wyższy niż ostatnio i dzisiaj jak piszę te słowa też mam nieco wyższy puls spoczynkowy - 56. Zazwyczaj mam ok 48-50. W ogóle taki jakiś ospały i obolały? jestem. Dobrze, że pakiet odebrałem wczoraj bo dziś by mi się już nie chciało ruszać z domu.
A może moje ciało już szuka alibi na jutro? :bum: Ja się nie dam. Dam z siebie wszystko. :taktak:
Powodzenia dla wszystkich startujących!
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

sobota 24.10.2015

2. PZU Cracovia Półmaraton Królewski

czas: 1:41:21

Ostatnie przygotowania...
Czekałem na ten bieg od dawna. Nie licząc startów wiosennych i czerwcowej dyszki w Bukownie to był ostatni w tym roku start na serio. Od czerwca biegałem wg. zaleceń Skarżyńskiego, ale nie żebym realizował jakiś konkretny plan. Dopiero w okolicach września chciałem wejść w tryb przedstartowy a'la Skarżyński ale w miedzyczasie znalazłem na treningubiegacza plan na półmaraton Pawła Grzonki i zaadoptowałem go (ostatnich 6 tygodni)dla swoich potrzeb z tym że zamiast jednego spokojnego wybiegania wstawiłem sobie II zakres. Plany planami a aura i zdrowie miały nieco inne zdanie. Rozłożyło mnie nieźle na 2 i pół tygodnia przed połówką ale powoli z tego wyszedłem i wykonałem ostatnie szlify.

Dzień startu...
Rano po przebudzeniu i porannej toalecie zjadłem śniadanko - 2 bułki z masłem i miodem plus banan. Spakowałem się i na miejsce biegu dotarłem tramwajem. Po drodze spotkałem jeszcze sąsiada i jego znajomych którzy również mieli startować i tak oto w miłych nastrojach dotarliśmy pod Arenę. Zanim tam wszedłem skorzystałem jeszcze szybciutko z toia (sporo ich tym razem stało i nie było problemu z załatwieniem potrzeb ;). Jak "tradycja" nakazuje pierwszą osobą którą spotkałem był Paweł (Sosik). Tak się jakoś składa, że od prawie dwóch lat jest on pierwszą osobą ze znajomych forumowych którą spotykam najsamprzód :hahaha: I tak było tym razem. Pogadaliśmy chwilę i przebraliśmy się. W międzyczasie dotarli do nas Krzychu i Marjas. Jeszcze parę komentarzy i ustaleń i udaliśmy się do depozytu i... tyle ich widziałem. Spakowałem szybko żele (3 sztuki, z czego jeden zjadłem przed startem) pas z wodą i izo i udałem się na króciutką rozgrzewkę. W strefie startowej zameldowałem się 5 minut przed startem.

Bieg...
Wszystko miałem poukładane w głowie i jak pisałem już wcześniej plan był taki...
Na pewno walczę o nową życiówkę - to plan minimum (plan A). I czuję, że to powinienem zrobić. (obowiązkowo). Jeśli poczuję, że jest dobrze to biegnę do połowy ze średnią 4:50 i jeżeli dalej będzie dobrze to stopniowo przyspieszam do prędkości przelotowej 4:44 a po 18-19 km rzucam wszystko na szalę (plan C). a jeśli nie będzie tak różowo to trzymam to co miałem na półmetku (10 km) i staram się być na mecie w okolicach 1:42 (plan B). Ot i cała historyja!
Tym razem tętno nie wyszło poza 1-szy zakres przed startem (miałem ok. 120 bpm) :ble: a podczas biegu już na nie nie patrzyłem.
W końcu start. Wystrzał. Oklaski. I ruszylismy... marszem... biegiem... marszem... i poszło! Początek uważnie kontrola tempa od początku i szukanie wolnego miejsca. Startowałem gdzieś w połowie między balonami na 1:40 i 1:50 i było dość ciasno. Wiedziałem że pierwszy kilometr jest nieco pod górę więc spokojnie bez szarpania. Biegłem swoim tempem nie oglądając się na innych. Poszło idealnie jak chciałem po 4:56. Kolejne kilometry aż do 10-ego zamierzałem biec po ok 4:50 i tak to szło do 3-ego kilometra. tam zaraz za rondem zrobił się spory zator (było po prostu za wąsko jak na tylu startujących), ale nic to lecimy dalej, potem most parę zakrętów i pierwszy bufet... Istny armagedon :bum: Na drodze leżały resztki bananów, kubki, butelki, niektóre z nich latały też koło głowy. Było tam wąsko a jeśli się chciało to ominąć to trzeba było wbiec w błoto... Przeżyłem bez strat i nawet załapałem się na kubek wody. Dużym plusem było to że punkt był bardzo długi. Lecimy dalej. Jest spoko, tempo pod kontrolą, samopoczucie bardzo dobre. Gdzieś na 7-mym kilometrze mijam rodzinkę - szybka piątka - zostawiam im rękawiczki i dalej. Na ósmym spożywam żela woda i dalej do Błoni. Tu kolejny punkt, biorę szybko kubeczek i lecę dalej. Czekam na 10-ty kilometr. Zauważyłem po drodze, że mój gps nieco rozmija się z oznaczeniami więc czas zrobić korektę na 10-tym kilometrze, tym bardziej, że od tego momentu mam przyspieszać i realnie ocenić na co mnie dziś stać. W końcu jest znacznik "10" .CZas 48:49 a więc wolniej niż zakładałem o 29 sekund. Hmmm, ale dlaczego myślę... Olałem szybko jednak to myślenie bo w biegu nie za szybko liczę. Teraz czas na przyspieszenie. Zaraz mam się dowiedzieć na co mnie dziś stać (jak się poczuję jak podkręcę tempo) Powoli przyspieszam kolejne 4 kilometry lecę po 4:46 4:44 4:45 4:43 Gdzieś ok. 14 km zjadam ostatniego żela. Czuję się nieźle ale nie jakoś rewelacyjnie - jak na tą fazę biegu. Wiem już (dociera do mnie) , że nie połamię 1:40, ale wciąż mogę sporo urwać z życiówki czyli w pełni wcielam w życie plan B. Kilometr 15 mijam po 4:48. Otrząsam się i nieco przyspieszam 4:45 4:44 4:41 4:43. już 19 kilometrów za mną. Jest już blisko ale jeszcze daleko. Robi się ciężko. Zbieram się jakoś w sobie i kolejny kilometr utrzymuję po 4 :43 mimo wzniesienia koło Plazy. Na macie zerkam na stoper. Mam 1:36:18. Żeby złamać 1:40 musiałbym pobiec końcówkę w ok 3:40 :hahaha: Aż się zaśmiałem. Wiem, że będzie dobrze jak na moje obecne możliwości i mimo że umysł mówi "daj juz spokój, odpuść sobie..." Nie odpuszczam tylko biegnę do końca. Ostry zakręt w prawo... dywany...lampy...głośna muzyka i META!
Mimo, że nie było sprintu na finiszu to wiszę chwilę na barierkach, w tle dobiegają do mnie głosy z ceremonii dekoracji kobiet. Wygrała Polka - słyszę. Brawo!!! Podnoszę głowę do góry i widzę deszcz spadającego konfetti. To trochę też dla mnie - tak myślę. :ble: Należy mi się!

Epilog...
Potem podążyłem za tłumem. Woda, medal, folia, izo, makaron, herbata, piwo :bleble: Full wypas. Szkoda, że nikogo nie spotkałem... tzn spotkałem Pawła (sosika) a jakże - jak zwykle :hejhej: który oznajmił mi z niezbyt ciekawą miną o swoich "wyczynach". Aż mi go było żal. Nie przejmuj się i przemyśl to co Ci powiedziałem i inni mówią... Będzie dobrze!
To tyle. Przebrałem się i z bananem na twarzy wróciłem do domu. Mission completed!


A tu parę cyferek:

# Dystans Czas Tempo (km) Śr. prędkość Puls śr. Puls maks. Kalorie
1. 1km 000m 4min 56s 04:56 12.16 km/h 160 170 67
2. 1km 000m 4min 49s 04:49 12.46 km/h 167 170 70
3. 1km 000m 5min 03s 05:03 11.88 km/h 167 170 73
4. 1km 000m 4min 49s 04:49 12.46 km/h 170 175 70
5. 1km 000m 4min 52s 04:52 12.33 km/h 173 177 73
6. 1km 000m 4min 52s 04:52 12.33 km/h 175 179 73
7. 1km 000m 4min 43s 04:43 12.72 km/h 177 181 73
8. 1km 000m 4min 35s 04:35 13.09 km/h 176 179 69
9. 1km 000m 4min 52s 04:52 12.33 km/h 176 179 73
10. 1km 000m 4min 48s 04:48 12.50 km/h 177 178 73
11. 1km 000m 4min 46s 04:46 12.59 km/h 177 180 73
12. 1km 000m 4min 44s 04:44 12.68 km/h 177 180 72
13. 1km 000m 4min 45s 04:45 12.63 km/h 179 183 73
14. 1km 000m 4min 43s 04:43 12.72 km/h 180 183 73
15. 1km 000m 4min 48s 04:48 12.50 km/h 179 184 73
16. 1km 000m 4min 45s 04:45 12.63 km/h 181 185 74
17. 1km 000m 4min 44s 04:44 12.68 km/h 183 187 74
18. 1km 000m 4min 41s 04:41 12.81 km/h 187 189 75
19. 1km 000m 4min 43s 04:43 12.72 km/h 187 190 78
20. 1km 000m 4min 43s 04:43 12.72 km/h 191 193 78
21. 1km 000m 4min 35s 04:35 13.09 km/h 191 193 78
22. 221m 55s 25cs 04:09 14.47 km/h 193 195 15
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Cześć wszystkim!

Trochę się zapuściłem. Nie, nie biegowo, lecz blogowo-pisarsko. Od października zrobiłem do dziś 761 km czyli nie najgorzej :bleble: Po półmaratonie krótki roztren, odpoczynek i poszukiwania... No i znalazłem! Odnalazłem chęć do biegania, wyznaczyłem sobie nowe cele i znalazłem "osobistego przewodnika" :hej: Pod koniec listopada umówiłem się na wspólne bieganie z Michałem - Mihumorem i od słowa do słowa zgodził się pokierować moją "karierą". Dzięki Michał!
Cele jakie sobie wyznaczyłem na sezon wiosenny to kolejno:

2016-03-13 - II Myślenicki Bieg Uliczny - [10km 000m]
2016-03-20 - XIII Krakowski Półmaraton Marzanny - [21km 097m]
2016-04-24 - Orlen Warsaw Marathon - [42km 195m]

Każdy ze startów to biegnę z chęcią poprawienia życiówki. Startem docelowym jest maraton w Warszawie.

Przygotowania do nowego sezonu zacząłem 21 grudnia. Początkowo cykle tygodniowe mieściły się w treningach, a od końca stycznie przeszedłem na 5 trenów/tydzień. Tempa wyjściowe (mimo, że mam nieco gorsze życiówki) wziąłem z poziomu 10km 45 min, HM 1,40 i celuję w docelowe TM 4,57. Mocno jak dla mnie - zwłaszcza to TM, ale pierwsze treny pokazały, że nie jest to niemożliwe. Do tej pory mam za sobą 9 tygodni przygotowań z jednym dziurawym tygodniem (nieco mnie rozłożyło). Jest dobrze. Czuję się coraz mocniejszy fizycznie i ... psychicznie. To ważne dla mnie, bo zdarzało mi się ostatnio podczas biegów (zawodów) nieco wymiękać (a może chciałem biec za szybko a nie byłem przygotowany).
Każdy tydzień treningowy składa się z 2 akcentów i długiego wybiegania co drugi tydzień - tak przynajmniej było do tej pory. Co będzie dalej zobaczymy - w końcu nie ja o tym decyduję. :bum: Słuchajcie, wiem, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, ale coś czuję, że współpraca z Michałem pięknie zaowocuje. Od przyszłego tygodnia postaram się wrzucać tygodniowe podsumowania.
To tyle!
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień 10/17

23.02.2016 - wtorek
założenie: 13km TM - tempo 4:55-5:00
realizacja:Dystans: 13km 000m Czas:1h 05min 01s Tempo:05:00/km
Puls:średni: 156, maks: 164

Biegałem to na bieżni na stoper. Troszkę wiało (głównie na łuku i nieco na prostej).- W jedną stronę jakby bardziej (zmieniałem kierunki co 4 km). Cały czas siąpiło. Bieg nie był jakoś bardzo męczący, raczej nużący. Od ok.9km czułem nieco nogi - od tego momentu biegłem jakby bardziej siłowo, ciężko??? Na 4km zjadłem jednego żela. Nie piłem.
Moje tętno max z zeszłego roku to raz 201 a raz 199... więc zakładając, że mam hr max 199 to 164 jest 82% hr max


24.02.2016 - środa
OWB1 - Dystans: 8km 786m Czas:50min 34s Tempo:05:45/km
Puls: średni: 134, maks: 149


25.02.2016 - czwartek
założenie: 4x2km Progowo - tempo 4:35 (przerwa 500m wolno)
realizacja: 4:32 4:28 --- 4:35 4:31 --- 4:34 4:35 --- 4:35 4:32

Powiem tak, weszło lekko. cały czas na hamulcu! lepiej mi się biegło w tym tempie niż ostatnie TM. Było wręcz komfortowo i dopiero w ostatnim powtórzeniu nieco trudno (ciężej). Tętno nie wyszło mi ponad 85% hr max.


26.02.2016 - piątek
OWB1 - Dystans: 8km 139m Czas:48min 40s Tempo:05:59/km
Puls:średni: 133, maks: 148


28.02.2016 - niedzielazałożenie: long 26 km - wolno
realizacja: Dystans: 26km 039m Czas:2h 35min 08s Tempo:05:57/km
Puls:średni: 141, maks: 155

Long był monotonny, nużący i męczący dla nóg. Zgodnie z zaleceniami biegłem wolno. Starałem się nie przekroczyć 75% hr max. W trakcie zeżarłem dwa żele i nieco popijałem. Zmarzłem. Miałem taki odcinek że 7km biegłem pod wiatr i zmarzły mi nadgarstki i przewiało mi nieco głowę i uszy (miałem oczywiście czapkę i rękawiczki). To był najbardziej męczący akcent w tym tygodniu.

Tydzień suma:
72km 926m śr. tempo 05:39/km
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień 11/17

29.02.2016 - poniedziałek
OWB1 - Dystans: 8km 605m Czas:49min 13s Tempo:05:43/km

Puls:średni: 137, maks: 151

Regeneracja w niemal sztormowej aurze.


02.03.2016 - środa
założenie: 13km WB2 w tempie 4:45-4:50
realizacja: Dystans: 13km 000m Czas:1h 02min 02s Tempo:04:46/km
Puls:średni: 159, maks: 173

No dobrze się to biegło i najszybciej jak dotąd (jako II zakres). Jestem nieco zaskoczony ale i zadowolony.


03.03.2016 - czwartek
OWB1 - Dystans: 9km 816m Czas:55min 42s Tempo:05:40/km

Puls:średni: 137, maks: 148


04.03.2016 - piątek
założenie: 3x3km Progowo - tempo 4:35 (przerwa 700m wolno)
realizacja: 4:33 4:31 4:30 --- 4:34 4:33 4:35 --- 4:34 4:35 --- 4:34 4:35 4:36
całość: Dystans: 15km 059m Czas:1h 18min 18s Tempo:05:12/km
Puls: średni: 153, maks: 172

Nogi miałem jeszcze podmęczone po przedwczorajszym II zakresie ale poszło nieźle, a może i dobrze. Najgorzej było za każdym razem zacząć pierwsze 500m. Potem leciało się spoko. Oddechowo jeszcze luźno, nie sapałem jak lokomotywa i nie walczyłem o tlen. Ostatnie powtórzenie już dało mi odczuć, że nogi są zmęczone, ale nie było jakoś źle. Po skończonej serii od razu przeszedłem w schłodzenie (trucht) i dalej BS-ik.


06.03.2016 - niedziela
Dystans: 13km 546m Czas:1h 21min 27s Tempo:06:01/km

Puls:średni: 135, maks: 158

Bieganie 3na3. dzisiaj ledwo powłóczyłem nogami, musiałem jednak dobiegać brakujące kilometry, a po niedzieli czeka combo-kobyła i w niedzielę 1-sze tegoroczne zawody w Myślenicach, to jako 2 akcent a potem.... marzanna ;)

Tydzień suma:
63km 039m śr. tempo 05:28/km


P.S.
Czuję duże zmęczenie po tym tygodniu a może i po wcześniejszych. Czuję i widzę też że forma idzie w górę. Obym to utrzymał, ale jestem dobrej myśli. Coś tam pobolewa w lewym pośladku (jak zwykle) i w innych miejscach w lewej nodze - ale to standard - muszę się w końcu lepiej przyjrzeć tej swojej lewej kończynie, ale to nastąpi najwcześniej po maratonie w Warszawie. Prawa noga ok tylko zmęczona
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień 12/17

Ten tydzień był nieco lżejszy nie licząc wtorkowej kobyły - czyli słynnego combo. Początkowo miałem to biec w poniedziałek by mieć więcej czasu przed niedzielną dyszką na egenerację, ale koniec końców pobiegłem to we wtorek. Pozostałe biegi to rodzaj aktywnej regeneracji. W piątek do BS-a dołączyłem garść przebieżek w celu pobudzenia i czekam na niedzielę. Plan jest prosty. Jako, że jest to start z treningu i nie jest on docelowy, zaczynam - jak mawia mój "mistrz" :ble: - rozważnie, na minimalną życiówkę, dopiero przez ostatnie 2-3kmy jak będzie rezerwa próbuję coś urywać.


7.03.2016 - poniedziałek
OWB1 - Dystans: 10km 018m Czas:58min 54s Tempo:05:53/km

Puls:średni: 129, maks: 141


8.03.2016 - środa
założenie: 2-3km BS - 5 km HM po 4,45 na wejście i później bardziej pod 4,40 - 7-8km BS - 4km BNP najpierw po ok 4,40 i później już 2kmy w progowej 3,35 i ostatni nieco szybciej
realizacja: Combo 2BS + 5HM + 8BS + 4P + 2BS
4:45 4:43 4:39 4:40 4:42 -------- 4:41 4:33 4:32 4:28

całość: Dystans: 21km 098m Czas:1h 52min 43s Tempo:05:21/km
Puls:średni: 151, maks: 174

No i zrobiłem to. Wybierałem się na ten tren jak "sójka za morze" inna sprawa, że czułem w nogach i w ciele trudy ostatniego tygodnia. Jako, że nie wyrobiłem wczoraj to postanowiłem, że dziś albo nigdy...
Początek spokojnie - szukanie tempa i adaptacja, od drugiego km spoko i lekko na hamulcu aż do połowy 5-ego - wtedy postanowiłem wypróbować jeszcze jeden żel exitta i się... zadławiłem. no myślałem że sie uduszę. jakoś to ogarnąłem i tak skończyłem 5km.
Następnie 8 km BS. Szło leciutko - znowu na hamulcu aż tu nagle pod koniec 8 km jakby mi ktoś wyciągnął wtyczkę z prądu... Az mi się zakręciło w głowie i ogólnie - nagle - zrobiłem się taki słabawy... a tu za 300m mam zacząć kolejne progi. Szybko parę łyków izo i piiik w zegarku. Ruszyłem. Nogi nie moje - zawsze tak mam po takiej przerwie, ale po kilkuset metrach osiągnąłem tempo przelotowe. Kolejne 2 km w tempie progowym - już szło lepiej - zapomniałem o niemocy - liczyło się tylko pilnowanie tempa i żeby nie przegiąć wic nieco hamowałem w końcówkach. I ostatni kilometr - jak zwykle pod lekki wiatr i nieco w górkę. Szybko złapałem tempo 4:30 i już jakoś nie mogłem wycisnąć nic więcej ale też nie cisnąłem jakoś okrutni. Świadomość że i tak lecę cały ten kilometr pod wiatr dawała mi poczucie dobrze spełnionej roboty. Trzymałem się do końca i domknąłem to w 4:28. A potem płynnie w BS i do domciu. C
Ciężki to tren, ale jakoś przeżyłem.


9.03.2016 - środa
OWB1 - Dystans: 8km 118m Czas:48min 21s Tempo:05:57/km
Puls: średni: 135, maks: 149


11.03.2016 - piątek
OWB1 - Dystans: 10km 294m Czas:1h 00min 19s Tempo:05:52/km (+8 przebieżek po 100m)
Puls:średni: 136, maks: 163



Tydzień suma:
4h 40min - 49km 528m - (05:39/km)
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2. Myślenicki Bieg Uliczny - niedziela 13.03.2016

czas netto: 44:41

W ostatnią niedzielę miałem okazję zadebiutować w zawodach w tym roku. Powiem szczerze. Wprost nie mogłem się doczekać. Czułem wielki głód biegania w zawodach.
Dużo się zmieniło od zeszłego roku szczególnie jeśli chodzi o treningi. Mam okazję korzystać z pomocy Michała i bardzo sobie chwalę tą współpracę. Plan jak plan, niby tylko cyfry, ale teraz to nie są tylko cyfry to coś więcej. Niby wszyscy wiemy – przeczytawszy parę książek , planów i blogów – o co chodzi ale to nie jest tak do końca. Wszystko ma jakiś cel. Teraz to wiem a nawet czuję! I jeszcze takie słowo jak sumienność – ale bez przesady ;) I wyciąganie wniosków z tego co było, jak było i czucie...

S... jak spokój.
Tak, byłem spokojny o to co będzie. Pewnie, że były obawy, deszczyk niepewności, ale przede wszystkim spokój. Dostałem „prikaz” co i jak i nie kombinowałem tylko zrobiłem swoje. Powoli dociera do mnie świadomość, że nie można dać się przed biegiem cyfrom... Jak mawiał kiedyś klasyk... „chcę oddać dwa dobre skoki...” I tyle. Chciałem to dobrze pobiec i nie dać się cyfrom, demonom, obawom. Za każdym wynikiem i granicą coś czeka – czegoś się boimy. A ja się nie bałem.
Warunki były podłe. Zimno, mokro, masę kałuż i wiatr. No marzenie to to nie było... Do końca czekałem z rozgrzewką. Piętnaście minut przed ruszyłem. Powolny trucht, siku, żel, parę przebieżek i na start. W kupie raźniej i ...cieplej.
Start. Grupa ruszyła dość żwawo i nie było zbytniego przepychania (starałem się być w miarę z przodu). Wypadło że byłem tuż za balonami na 45 minut. Wiedziałem (Michał wspominał), żę 1-szy kilometr z górki ale pilnowałem się żeby nie spalić. Balon pomagał bo biegli równo i nie pływali z tempem. Pierwszy kaem spoko lekko powyżej 4:30 – dokładnie tak planowałem. Żeby lecieć do 7-8 km po ok 4:32-4:34 a potem przyspieszyć jak będzie dobrze. Po raz pierwszy miałem okazję lecieć a baonami i … było fajnie. Niby kontrolowałem sobie czas ale nie jakoś nerwowo i często gdyż baloniki ładnie trzymały tempo. Najbardziej na pierwszych kilometrach byłem skupiony na tym by nie wyrżnąć w słupki stojące na środku drogi i omijać dziury i kałuże. Ze słupkami szło dobrze z resztą różnie ;) 2 – 3 km spoko, gdzieś tam minąłęm się z Arqiem i Michałem, potem nawrotka i dalej (niestety pod wiatr – ale dało się żyć). Balon cały czas tuż przede mną lub parę metrów dalej, ale pod kontrolą. Na podbiegach nieco mi uciekał ,ale nie goniłem go biegłem swoje. Ok 5-6km patrząc na balon i namalowane na nim cyfry pomyślałem sobie – a więc to jest ta granica 45 minut do której tyle dążyłem – nic specjalnego, ot zwykła cyfra. Przed 6 km był punkt z wodą – pozwoliłem sobie na jeden kubek by przepłukać ryj po żelu (co to go zapodałem przed startem). I dalej 7 a potem ósmy kilometr – tu było nieco podbiegów ale nie szarpałem się dalej biegłem swoje. Balon co prawda się nieco oddalał ale nic sobie z tego nie robiłem, najważniejsze było oddać „... dwa dobre skoki...”. Minąłem się powtórnie z Argiem, Michałem i Lidką – wszyscy dobrze wyglądali a ja wziąłem się do roboty bo właśnie mijałem 8 km. Przyspieszyłem i zacząłem łykać kolejnych biegaczy, tempo podskoczyło – na zegarku było pomiędzy 4:15 a 4:20. nie powiem. Poczułem już i długość wysiłku i jego intensywność, ale na innych dychach miałem to już po 5-5 km a tu biegłem już 9-ty... Jakieś osiemset metrów przed metą łyknąłem balon. Nie powiem, przez chwilę zastanawiałem się, czy nie szarżuję zbytnio i czy nie zacząłem zbyt wcześnie finiszu, ale nogi dalej niosły, starałem się biec długim krokiem i kontrolować (o ile było to możliwe) oddech. Jeszcze 500m metrów pomyślałem, patrząć po raz kolejny na zegarek a tu tempo 4:14. I dalej – tu już zrobiło się wyraźnie ciężko, ale nic to. W końcu słyszę spikera, gdzieś zamajaczył zegar, a tu jeszcze jeden biegacz przede mną. No nic, tego już nie dogonię – pomyślałem, ale kilkadziesiąt metrów dalej go dopadłem i wpadając w bramę wykonałem kilka susów i go minąłem – nie podejrzewałem, że jeszcze mam takie pokłady energii w sobie. I koniec. Na zegarze 44:59 brutto. Pokonałem „mityczną” - jak mi się jeszcze niedawno zdawało granicę a za nią.... Ci sami zmęczeni i uśmiechnięci ludzie, medale, woda, wolontariusze, ale ja jakby jakiś inny.
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Jeszcze raz Myślenice. Meta i po...
myślenice2.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień 13/17

Miniony tydzień to tydzień biegów spokojnych. Trzeba było rozbiegać nieco myślenicką dyszkę a i zrobić jakąkolwiek objętość - bo przecież głównym startem wiosennym jest Orlen. A jeszcze trzeba było nieco odpocząć przed półmaratonem marzanny. No niby nic do roboty a jednak dużo :bleble:

14.03.2016 - poniedziałek
Dystans: 10km 076m Czas:56min 24s Tempo:05:36/km
Puls:średni: 140, maks: 156

Miało być spokojnie i lekko a wyszło po czasie nieco mocniej, ale za to w zacnym towarzystwie - Michała (mihumora). Powspominaliśmy Myślenice i tak przy pogawędkach szybko minął czas.


15.03.2016 - wtorek
Dystans: 14km 049m Czas:1h 20min 06s Tempo:05:42/km

Dzisiaj jednak wyszło zmęczenie po niedzielnej 10-ce. Trening z serii - adaptacja do zapowiadanych warunków na najbliższą niedzielę :( (wiało i padało)
P.S. ależ mam ssanie od niedzieli. Żrę wszystko jak wieprzek... Muszę jakoś to ogarnąć, żeby utrzymać to co wywalczyłem ostatnio na polu - waga.


16.03.2016 - środa
Dystans: 9km 160m Czas:51min 59s Tempo:05:41/km
Puls:średni: 138, maks: 167

Do tego trenu dorzuciłem kilka przebieżek 100m


17.03.2016 - czwartek
Dystans: 9km 096m Czas:50min 08s Tempo:05:31/km
Puls:średni: 141, maks: 172

A potem przyszła niedziela...
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

XII Półmaraton Marzanny – 20.03.2016


czas netto: 1:38:31 - nowe PB

W... oczekiwaniu na wiatr.
Jak całe biegowe towarzystwo, a przynajmniej znana mi część to było coś czego się najbardziej obawiałem. No może jeszcze bałem się sam siebie i swojej głowy.
Niedzielny poranek był idealny... Wyjrzałem za okno i pomyślałem ...”trwaj chwilo”. Szybkie śniadanko, ogarnięcie sprzętu, toaleta i w drogę.... Uciekł mi autobus!? Nic to. Pojechałem sobie tramwajem, tyle tylko ,że musiałem od filharmonii do stadionu przejść na nogach bo nic nie jechało. Było przyjemnie, ale zara, zaraz a gdzie wiatrrr... Jak tylko doszedłem do błoni to go odnalazłem :) Taśy grodzące trasę wesoło podrygiwały z każdą chwilą coraz mocniej. A więc koniec oczekiwania. Wiatr jest i będzie – nam towarzyszył (na początku) i przeciwstawiał się (po nawrotce).

S... jak spotkanie
W umówionym miejscu spotkałem forumową ekipę. To miły i fajny zwyczaj, że znajdujemy choć chwilę, że możemy spotkać się i pogadać w realu. Niektórych z Was spotkałem po raz pierwszy osobiści, ale wstyd mi przyznać... nie ogarnąłem wszystkich tam napotkanych. Kaśka, Paweł, Krzychu, Acer, Mihumor gdzieś mignął i.... kto tam jeszcze był przyznać się... Ja pozdrawiam serdecznie!


O... jak oczekiwanie
Plan był taki by biec na 1:38:xx (gdzieś daleko w duszy marzyło się 1:37:xx). Spokojne otwarcie po 4:45 (przez 3-5km), potem tempo przelotowe po 4:41 i po 16km zobaczyć jak się czuję i co jeszcze mogę. Tylko ten wiatrrr...
Dyszka, którą tydzień wcześniej biegłem w Myślenicach wypadła dobrze a tam też nie było cudów pogodowych podpowiadał mi, żeby się nie bać aż tak bardzo i pobiec tempem na 1:38:30 – tylko rozsądnie – a najważniejsze, żeby nie za szybko pobiec pierwszą dychę (mimo, że z wiatrem).

S... Start.
Krótka rozgrzewka – taka byle jaka, po prostu przetruchtałem ok 1km i na start. Wlazłem przed balony na 1:39 (tak jak wcześniej mówiłem) i patrzę a tu panucci. Super. Powitanie. Wymiana uprzejmości. Pogadaliśmy chwilę o …. nie, nie, nie o bieganiu i planie, a o dzieciach... jak to się w życiu zmienia, jak motywuje i takie tam... Przed strzałem startera zdążyłem jeszcze panucciemu nakreślić mój plan i na zapytanie „Pomożecie” - usłyszałem „Pomożemy”

B... jak bieg
Ruszyliśmy zgodnie z planem. Panucci cały czas biegł przede mą i zerkał czy wszystko ok. Pytał o tempo, mówił gdzie woda, czy jadłem żel... (1-szy zjadłem na 5 km)No normalnie był „jak ta matka”. Dzięki Wojtek! Po drodze minęliśmy mój prywatny fan – club, czyli moją żonkę Gosię z Antkiem i babcię Krysię. Dzięki za doping!.
Mimo szczegółowego planu miałem wrażenie (odczucie), że lecimy ciut za szybko o 2-3 sek. Teraz myślę, że to bardziej oporowała głowa niż ciało. Na 10 kilometrze panucci rzucił do mnie , że mamy 24 sek. nadróbki... Po nawrotce na 10 km dmuchnęło. Oj bardzo. Schowałem się jeszcze bardziej za Wojtkiem i dalej. Przed podbiegiem na Wawel poczułem, że robi się ciężko i mruknąłem do Wojtka, że aż do rynku biegniemy 5+ (wolniej o 5 sek niż 4:41). Nie do końca to wtedy wyszło... Tempo oscylowało ok 4:41 a ja czułem, że robi się ciężko...

K... jak kryzys
Dobiegając do Floriańskiej usłyszałem za sobą tupot (raczej tętent) stóp. Patrzę w tył a tu balon. Jak to myślę. Przecież była nadróbka i tempo nie siadło a tu po piętach zaczyna mi deptać balon na 1:39. Przyspieszyliśmy nieco, a balon dalej za nami. Panucci jeszcze odrobinę podciągnął a ja zacząłem odstawać. Metr ,dwa , trzy.... coraz dalej i dalej. Przestałem szarpać. Panucci zerknął po raz ostatni i poleciał dalej. I dobrze. A ja usłyszałem rozmowę pejsów którzy tłymaczyli komuś, że jak dalej polecą tym tempem to dobiegną na 1:38:30. Toż to moja cyfra pomyslałem i grzecznie przepuściłem baloniki i złapałem się z grupą czekając co będzie dalej ze mną i moim ciałem i głową. To było między 13 a 14km. Jakoś się powoli ogarniałem. Pomyślałem o trenach o tym, że dobrze szło i że może dość odważnie zacząłem mimo ciężkoich warunków, ale że nie czas jeszcze „umierać” Dotarliśmy do kolejnego wodopoju ok. 15km. Zapomniałem zjeść, żel więc zrobiłem to zaraz po. Nie był to może najlepszy pomysł – zjeść żel bez popijania ale podświadomie potrzebowałem go. Zbieglśmy na dół. Wiatrrr... dalej swoje ale w grupie szło wytrzymać. Tempo nieco siadło. W tym okresie było mi to nieco obojętne, ale zacząłem się czuć lepiej. Oddech się unormował i... koniec bulwarów.

F... jak finisz
Zbiegamy z bulwarów. Ufff. To mam już za sobą. Jeszcze tylko 3 kilometry. Chyba dam radę myślę. Dobrą robotę robią pejsowie. Dopingują, podają innym wodę, izo. Motywują i mówią, że jeszcze kilometr razem a po wbiegu na błonia kto się czuje mocny może zacząć finisz, ale przestrzegają przed szarżą. Wbiegamy na błonia. Jeden z pejsów wyrywa nieco do przodu – ja za nim drugi zostaje i podgania resztę towarzystwa. Zerkam na zegarek. Osz-ty tempo zbliża się do 4:30. Jest dobrze, ale czy wytrzymam. Nie odpuszczam balona ani na centymetr. Ktoś pyta ile jeszcze. Pejs mówi że ok1,5 km. Ty kłamczuchu – pomyślałem. To przecież jeszcze dwójka jak nic ( byliśmy sporo przed nawrotem. Nawrotka. Nosz k...wa ale piździ. Gość ciśnie dalej i nie odpuszcza tempa. Lecimy po 4:30. Na pytanie - ...daleko jeszcze. Pejs mówi, że kilometr. Uśmiecham się w duchu i wiem swoje. Doping się wzmaga. Pejs nas dopinguje. Patrzę w przód i jest, majaczy już brama mety. Ale daleko jeszcze. Jest ciężko, potwornie ciężko, ale skoro jestem już tu to nie odpuszczę. Pejs ostatni raz mówi, żeby to trzymać i będziemy na 1:38:30. No to trzymam. Coraz więcej ludzi. Doping. Nie patrzę ani na zegarek ani na współ-biegaczy. Skulam się nieco i napieram. Jest brama, ale to jeszcze nie meta. Meta jest kilkanaście metrów dalej. Jeeeest! Na zegarze brutto1:39 coś tam. K..wa udało się. Zrobiłem to!

P.S.
Jeszcze raz gratuluję wszystkim forumowiczom nowych życiówek i połamania kolejnych barier. Dzięki Wojtek za wspólny bieg. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś polecimy razem. Dzięki Michał za to co zrobiłeś dla mnie dotychczas.


1. 4min 40s 154 163 63
2. 4min 39s 165 170 69
3. 4min 41s 171 175 72
4. 4min 28s 173 175 69
5. 4min 36s 175 180 73
6. 4min 41s 176 183 73
7. 4min 37s 176 180 73
8. 4min 38s 176 183 73
9. 4min 44s 178 183 75
10. 4min 42s 177 183 74
11. 4min 43s 177 182 74
12. 4min 43s 180 183 77
13. 4min 41s 180 182 77
14. 4min 39s 180 182 74
15. 4min 37s 181 183 75
16. 4min 49s 180 183 77
17. 4min 46s 180 186 77
18. 4min 53s 182 184 79
19. 4min 36s 184 187 77
20. 4min 29s 186 189 75
21. 4min 29s 190 193 78
22. 29s 68cs 192 193 (113m)
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień 14/17
Tydzień po półmaratonie to czas biegów spokojnych, regeneracyjnych i nabijania kilometrów (ostatniego w tym cyklu) zakończone biegiem długim w sobotę. Zaraz po półmaratonie wydawało mi się, że nie jestem zbytnio naruszony (chyba na bazie euforii po zrobieniu życiówki), czy zmęczony. Oooo-tóż nie. nic bardziej mylnego. O ile jeszcze w poniedziałek wesoło i dziarsko przebierałem nogami, to z każdym kolejnym dniem czułem się coraz gorzej. Jeszcze na domiar złego rozchorował mi się młody i trzeba było zacząć improwizować z czasem, le jakoś udało się to ogarnąć. Koniec końców w sobotę rano pobiegłem longa i... to był najlżejszy bieg w tamtym tygodniu. A wyglądało to tak:

21.03.2016 - poniedziałek

Dystans: 9km 831m Czas:56min 25s Tempo:05:44/km
Puls:średni: 139, maks: 159

Mam nieco obolałe czwórki i odrobine łydki. Najgorzej z lewą nogą i dwugłowym uda... Dostałem już zalecenia od "doktora" więc działam ;)


23.03.2016 - środa
Dystans: 14km 520m Czas:1h 22min 21s Tempo:05:40/km
Puls:średni: 139, maks: 154

Jeszcze jestem nieco obolały... odzywa się L kolano i dwugłowy uda...


24.03.2016 - czwartek
Dystans: 15km 139m Czas:1h 25min 57s Tempo:05:41/km
Puls:średni: 141, maks: 154

Ciężko jakoś było, nie chciało mi się, jakiś obolały jestem...


25.03.2016 - piątek
Kros pasywny - Dystans: 9km 935m Czas:57min 56s Tempo:05:50/km
Puls:średni: 139, maks: 159

Jako, że mam zmęczone nogi... postanowiłem (dla odmiany) pomęczyć je jeszcze w terenie... Zaczął mnie jeszcze boleć lewy ahilles :grr:


26.03.2016 - sobota
Dystans: 26km 345m Czas:2h 33min 58s Tempo:05:51/km
Puls:średni: 141, maks: 157

Ten bieg moje ciało zniosło najlepiej się w tym tygodniu :taktak: W trakcie wypróbowałem żele SIS. Świetnie wchodzą i faktycznie bez popijania. Nie ma z tym problemu. Duże są nieco, ale jakoś sobie z tym poradzę (muszę) podczas maratonu.


Tydzień suma:
7h 16min - 75km 770m - (05:45/km)


TO największy kilometraż jaki zrobiłem w tym cyklu treningowym
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień 15/17

Maraton zbliża się WIELKIMI krokami. Znacie to uczucie, ten niepokój, niepewność. Przemyślenia, czy wszystko zrobiło się tak jak należy, czy można jeszcze coś poprawić....? Stop. Nie, już nie można. Można co najwyżej wszystko s....ić. :bum: Teraz czas na ostatnie szlify i powolne luzowanie.
Dobrze, że mam możliwość wszystko obgadać z Michałem. On studzi moją głowę i wlewa w me serce tak potrzebny spokój. :taktak:
W ostatnim tygodniu były dwa akcenty 16km TM i 3x3km w tempie nazwijmy to około-maratońskim.

28.03.2016 - poniedziałek
Kros pasywny: Dystans: 12km 081m Czas:1h 11min 05s Tempo:05:53/km
Puls:średni: 144, maks: 170

Wraz z pierwszymi promykami wiosny zawitał do mnie.... katarrr. :ojnie:


29.03.2016 - wtorek
założenie: 3x3km (tempo 4:50) na przerwach 3 minutowych
realizacja: 4:45 4:49 4:50 --- 4:52 4:50 4:48 --- 4:52 4:49 4:51
Puls:średni: 146, maks: 167

Źle się to biegło i jeszcze ten wiatrrr... myślałem że nie dobiegnę do domu ;) NIby tempa wchodziły spoko, (nawet tętno nie było jakieś wysokie - jak na warunki)ale jakoś takie drewno biegowe byłem. To chyba pozostałości po półmaratonie. Wróciłem też do ćwiczeń, bo przed 10-ką i półmaratonem poluzowałem w tym temacie. Na pewno nie pomogło w tym dniu to, że temperatura była wyższa niż przez ostatnie tygodnie, czy miesiące. Trzeba się szybko przestawić.


30.03.2016 - środa
Dystans: 9km 879m Czas:56min 56s Tempo:05:46/km


2.04.2016 - sobota
założenie: 16km TM po ok 4:57 (z wolniejszym początkiem - tak 2-3 km)
realizacja: 16km TM po 4:59

Zabierałem się do tego trenu i zabierałem. Cały czas czułem zmęcznie wcześniejszymi jednostkami. Jednak sygnałem do ataku było to, że miał w sobotę wieczorem podjechać w odwiedziny kuzyn i wiadomo było, że coś tam chlapniemy więc niedziela odpada na mocniejsze bieganie.
Może warunek nie był dziś najlepszy, ale zrobiłem to 16 TM. Powiem tak, gdybym na połówce maratonu czułbym się tak jak dziś na końcu tego trenu to nie było by źle... Podczas biegu czułem, że jest to jakiś konkretny wysiłek, ale nie cierpiałem jakoś bardzo...
Inna sparawa, że dopiero teraz dochodzę (chyba) do siebie po półmaratonie... Po ostatniej środzie bolały mnie łydki kolana i dwójka (zwłaszcza w lewej nodze)... No słabo jakoś było, ale powoli dochodze do siebie.


3.04.2016 - niedziela
Dystans: 11km 100m Czas:1h 00min 31s Tempo:05:27/km

Dzisiaj o dziwo nogi spoko, tak jakbym wczoraj biegał zwykłego BS-a a nie 16 km TM... ciepło się robi... i po co tak szybko to leciałem - miało być regeneracyjnie...
Kurcze to jeszcze tylko 3 tygodnie. Ta próba wczoraj nie wypadła jakoś rewelacyjnie, ale nie było też źle. To TM jest dla mnie takie dziwne, nogi same chcą zapodawać szybciej a tu trzeba na hamulcu, żeby jak najdłużej biec w niskiej intensywności.
Dla mnie ważny natomiast jest fakt, że tempo 4:55, czy 4:57 czy 5:00 nie budzi strachu i lęku. Jakoś głowa się mi nie blokuje i nie boi, tylko co na to moje ciało i serducho???
I jeszcze jeno moje spostrzeżenie. Lepiej mi się biega akcenty bez muzyki czy audiobooka i dlatego zamierzam już tak robić do samego maratonu.


Tydzień suma:
5h 53min - 65km 038m - (05:26/km)
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
ODPOWIEDZ