Mike - półmaraton w 1:20

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Piątek 28.02

Rano się nie udało pobiegać bo zaspałem, później uczelnia do późna i przejazd do Świebodzina, więc wieczorem bardzo luźno, mając na uwadze że za kilkanaście godzin trudny trening. 9.5 km po 5:25/km, śr. tętno 129.

W lutym 275 km, czyli o 8 więcej niż w styczniu, a przecież luty krótki i jeszcze mi wypadły z 2-3 treningi przez wyjazd, więc nieźle :).

Sobota 1.03

Kolejny long z przyspieszeniem w końcówce. Początek bardzo spokojnie, 7 km po 5:08/km, śr. tętno 140, zacząłem lekko przyspieszać, kolejne 7 km stale narastające, średnio po 4:45/km, śr. tętno 146, wejście na tempo półmaratońskie i 5 km po 4:11/km przy średnim tętnie 166. Razem 19 km po 4:44/km, tętno 148, czyli bardzo fajnie tym bardziej że było momentami wietrznie, a trasa nie taka zupełnie płaska (108 w górę i tyleż w dół).
Oddechowo weszło bardzo lekko jak na taki trening, natomiast nogi sprawiały trochę problemów po 14 km, mimo że prędkość wzrastała stopniowo to mocno odczułem ten przeskok na okolice 4:15. Chociaż to pewnie też za sprawą tego, że akurat na tym odcinku był największy podbieg na trasie. Początkowo biegnąc T21 miałem też wrażenie, że strasznie kaleczę technikę (na co dzień kaleczę trochę mniej), ale później jak w mieście udało się przejrzeć w witrynie sklepowej to nie wyglądało to wcale tak źle :bum:.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś spokojne rozbieganie, 9 km po 5:17/km w dość wymagającym jak na takie człapanie terenie, przy średnim tętnie 133. Może jeszcze dziś coś poćwiczę, choć generalnie teraz już zamierzam ograniczyć ogólnorozwojówkę do minimum.

Nie podsumowałem ubiegłego tygodnia, było 64.5 km, teraz 65. Wyjazd spowodował lekki spadek w objętości treningów, intensywność została wciąż na normalnym poziomie, a i tak biega mi się jakoś lżej i tętna na BSach mam ostatnio niskie. Za 4 tygodnie Berlin, za niecałe dwa Maniacka Dziesiątka, więc jeszcze przyszły tydzień pobiegam na standardowych obrotach i później zacznę luzować i łapać świeżość :). Póki co wszystko układa się nieźle, jestem dobrej myśli.


Tak sobie powoli snuję plany co by tu robić po półmaratonie, początkowo myślałem, że zrobię porządne roztrenowanie i później zacznę przygotowania na jesień, ale obecnie rysuje się to trochę inaczej. Po pierwsze nie czuję teraz wielkiego zmęczenia i nie mam żadnej "stałej" dolegliwości którą bym musiał podleczyć. Po drugie, zaplanowałem wstępnie 2-3 tygodniowy wyjazd w sierpniu, więc wtedy będę miał solidny wypoczynek. Zatem po Berlinie trochę wyluzuję, ale pewnie dość szybko zacznę około 14-16 tygodniowy plan - od drugiej połowy kwietnia do końca lipca. Kusi mnie ostatnio, żeby trochę się pobawić w krótsze dystanse, tzn. głównie 3, 5 i 10 km, ale też chciałbym zahaczyć o trening średniodystansowy (to by było fajne rozwiązanie na upalne letnie dni, kiedy dużo łatwiej biega się krótkie szybkie odcinki) bo ostatnio co raz bardziej odkrywam w sobie "szybkościowca", a te rezerwy szybkościowe (w przeciwieństwie do wytrzymałościowych) z wiekiem będą już raczej tylko zanikać, więc warto do nich teraz sięgnąć. Zdaje sobie sprawę, że żadnych rewelacyjnych wyników na 800 czy 1500 m nie zrobię, ale myślę że przy odpowiednim treningu te sekundy urwane z krótszych dystansów w przyszłości przełożą się na minuty w dłuższych biegach. No ale to tylko moje filozofowanie, pożyjemy, zobaczymy.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wczoraj było jeszcze 20 min. core stability.

Dziś chyba najcięższa jednostka z IV fazy planu: 2 x 3.2 km P + 800 m I / 2 min. przerwy w truchcie + 2 x 400 R/ 400 trucht + 3.2 km P. Stadion w Świebodzinie, czyli nawierzchnia prawie jak na polu, tylko w miarę wyrównana, trochę wiało, ale na Śródce przeważnie wieje mocniej, więc jakoś mi to wielce nie przeszkadzało. No i poszło tak:

- Progowe po 4:06/km i 4:08/km
- Osiemsetka w 3:02 czyli idealnie w tempo z tabelki.
- Czterysetki obie w 1:24 czyli też niemal dokładnie jak Daniels kazał.
- I na dobitkę kolejne 3.2 km progowego, 4:05/km.


Trening z cyklu: trudny, ale przyjemny. Dwa pierwsze progi dość lekko (tętna średnie 158 i 161), później te szybsze odcinki ciężko, szczególnie czterysetki, zmęczyły nogi, ale psychicznie dobrze nastawiły na trzeci progowy, bo to tempo progowe wydawało się po nich luźne. Trzeci progowy był dość dziwny bo zacząłem po 4:10 i początkowo myślałem, że nie dam rady szybciej, ale później to wyższe tempo jakoś samo z siebie przyszło (może to dzięki temu, że w domu czekał obiad, więc było mi śpieszno do końca treningu :hej:).

W środę jeszcze ciągły progowy, który chyba zamienię na T21 i później już tylko lżej (poza zawodami oczywiście).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek 4.03

10 km po 5:04/km przy tętnie 135, w terenie. Bez większych sensacji, warto jednak odnotować niski stosunek tętno/tempo :P.

Środa 5.03

Daniels kazał 45 minut TP (co przy tym czasie biegu oznacza 4:19/km), zmieniłem to na 35 minut w okolicy tempa półmaratońskiego, w terenie żeby za łatwo nie było. Jak zaplanowałem, tak zrobiłem, 8.27 km po 4:14/km, średnie tętno 159 do tego łącznie niecałe 3 km rozgrzewki i schłodzenia. Teren może nie jakiś bardzo wymagający w kwestii podbiegów, ale podłoże na pewno trudniejsze i "wolniejsze" niż asfalt. Weszło nieźle, oddechowo super, nogi trochę gorzej.

Coś leciutko mnie pobolewało w lewym udzie, w sumie to już wczoraj tam coś czułem (a jak sięgnę pamięcią to wydaje mi się, że coś było też w sobotę, ale trwało na tyle krótko że o tym zapomniałem). Trudno to nazwać bólem, jakieś takie "napięcie" bardziej, na 90% mięśnie, ciężko konkretnie zlokalizować, czasami jakby w pachwinie, czasami bardziej mięsień pośladkowy/udowy/lędźwiowy. Nasila się przy podbiegach, na płaskim zanika, podczas szybkiego biegu w ogóle nie przeszkadzało, dopiero na schłodzeniu. Jak próbowałem zrobić skip A to bolało trochę mocniej, ale po zatrzymaniu się i rozciąganiu skip już nie powodował bólu. Przy chodzeniu nic.

Generalnie gdyby coś takiego mi się działo we wcześniejszych fazach treningu (a działy się podobne rzeczy) to bym o tym nawet nie pisał, no ale teraz już taki okres, że trzeba dmuchać na zimne, więc warto to odnotować, będzie na co zwalić ewentualne niepowodzenia :hej:. A tak na poważnie, to na tyle na ile znam swój organizm (czyli w miarę), to raczej nic groźnego, z drugiej strony w tej fazie ostrożności nigdy za wiele. W tym tygodniu i tak już same tylko BSy i Long zostały do wybiegania, więc dodatkowo je trochę skrócę, spowolnię, a może też porozbijam na mniejsze kawałki jak czas pozwoli.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Lekkie lenistwo blogowe mnie dopadło, nadrabiam:

Czwartek 6.03

Rano czułem w obu udach zakwasy, trochę się dziwiłem skąd one, może nie były jakieś bardzo mocne, ale odczuwalne nawet przy chodzeniu. Przyjrzałem się uważniej ostatnim treningom w Movescouncie i okazało się że od ubiegłego czwartku (27 luty) do środy (5 marca) zrobiłem 87 kilometrów. Kilometraże tygodniowe bywają jednak mylące i jak widać nie zawsze można im ufać :D (akurat teraz to było częściowo spowodowane wyjazdem). Nie jest to może jakiś ogrom kilometrów, ale dla mnie biegającego średnio koło 70~ km/tydzień to jednak sporo, tym bardziej że były w tym 4 akcenty.
Tak więc zakwasy i bolące lewe udo przestały mnie dziwić, no i podjąłem decyzję, że trzeba trochę wyluzować (i tak miałem zacząć luzować od przyszłego tygodnia).

Bardzo luźny bieg na "wybadanie" co z lewym udem, 7.7 km po 5:30/km, średnie tętno 126. Jakieś tam minimalne napięcie czułem w górnej części uda, ale pewnie gdyby nie wcześniejsze dolegliwości to bym na to nawet nie zwrócił uwagi. Od razu po biegu 15 minut core-stability.

Piątek wolny

Sobota 8.03

Wciąż trochę asekuracyjnie, 10 km po 5:05/km, średnie tętno 137. W kwestii uda i biodra wszystko ok, ale czułem coś w pośladkowym na podbiegach, też raczej nie ból ale jakieś takie napięcie mięśnia, na płaskim i zbiegach praktycznie niewyczuwalne. Po biegu z kolei miałem dziwnie napięte mięśnie w okolicach lędźwi (skośne wewnętrzne brzucha?), one pracują dość mocno szczególnie przy jednym z ćwiczeń core stability, które robię i już czasami takie napięcia/bóle po tych ćwiczeniach tam miewałem, więc już do półmaratonu stopuję z corem.

Niedziela 9.03

Nadal luźno, 12.7 km po 5:23/km, średnie tętno 131. Jakieś tam minimalne napięcie, czy usztywnienie czułem w górnej części lewego uda, ale spory w tym udział głowy i wczuwania się co każdy krok czy coś tam przypadkiem nie boli, tak już mam niestety :P. Jak udawało się zapomnieć o tym udzie to biegło się zupełnie swobodnie. Z pośladkowym wszystko ok, zero dolegliwości, nawet przy wczuwaniu się :P.

Generalnie to wszystko o czym piszę to nie są jakieś wielkie dolegliwości, miewałem gorsze we wcześniejszych tygodniach, nawet o nich nie pisałem, przechodziły same bez żadnego przerywania treningów czy luzowania. No ale teraz jest specyficzny okres, więc dmucham na zimne, tym bardziej że wydaje się że wydolnościowo jestem w bardzo dobrej formie i szkoda by to było zmarnować. W tygodniu 67 km.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ostatni "pełny" akcent przed Maniacką Dziesiątką, 4 x 200 R/ 200 trucht + 2 x 400 R/ 400 trucht + 3 x 1.6 km TP/ 1 min. + 4 x 200 R/ 200 trucht.Poszło tak:

dwusetki: 39, 41, 41, 41.
czterysetki: 1:23, 1:23.
mile: 4:01/km, 4:05/km, 3:59/km, tętna 164-169
dwusetki: 42, 42, 43, 43.


Na pierwszy rzut oka nie wygląda źle, ale tętna progowych już trochę więcej mówią. Wszystko za szybko i z pozornie łatwego akcentu wyszła zajezdnia, trochę w tym mojej winy, trochę czynników zewnętrznych. Straszny był dziś tłok na stadionie - 3 niezależne grupy dzieci z pobliskiej podstawówki grające we wszystko od berka po unihokeja, boisko piłkarskie puste, ale nauczyciele chyba wczoraj oglądali Kszczota i Cichocką i zatęsknili za bieżnią. Dzieci po tej bieżni biegały, truchtały, skakały, siadały, leżały. Niektóre widząc mnie próbowały się ścigać, ale rezygnowały po paru metrach i jak gdyby nigdy nic przechodziły do marszu na pierwszym torze. Początkowo próbowałem ignorować, ale później jak widziałem przed sobą grupkę dzieci to po prostu przyspieszałem i dużym łukiem omijałem je i tak co 2-3 okrążenia. Przez to te mile wyszły takie szybkie. Natomiast zbyt szybkie rytmy (i początkowo truchty między nimi też) to już moja sprawka :P. Poza tym mocno dziś wiało (może nie ciągle, ale było kilka "stawiających" porywów), ale też grzało, temperatura koło 15 stopni, a stadion w pełnym słońcu i odczuwalna na pewno powyżej 20, raz że organizm zapomniał jak to się biega w takich warunkach, dwa że byłem słabo nawodniony, wody nie zabrałem, a "kapcia" w gardle miałem już na rozgrzewce.

No nic, tak pięknie ostatnio wszystko szło, więc w końcu musiał być ten słabszy dzień, szkoda tylko że w tygodniu zawodów, bo trochę mi morale siadły.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Krótki, ale nieco żwawszy BS, 8.7 km po 5:01/km, średnie tętno 142. Momentami mocno wiało, a tętno i tak dość niskie, humor trochę poprawiony po wczorajszym akcencie :P.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Środa 12.03

Totalny luz, 8 km po 5:23/km, średnie tętno 133.

Czwartek 13.03

Ostatni trening przed zawodami, bieg spokojny + 1.5km po 4:00/km i dwie przebieżki po 100 m, pierwsza w 19, druga w 16 sekund (akurat przebiegałem koło stadionu AWF i wpadłem na pomysł tych przebieżek, miało być ich więcej, ale zorientowałem się że za 10 minut mam obiad i trzeba wracać :bum:). Razem 9.1 km po 5:06/km, średnie tętno 143. Te 1500 metrów weszło całkiem nieźle, szybko złapałem rytm, fajnie jakbym go tak szybko złapał w sobotę :).

Trochę jakby wzrosło tętno na BSach w stosunku do poprzedniego tygodnia, nie wiem czy powinienem się tym przejmować, w końcu jest znacznie cieplej i mocniej wieje, no ale zawsze to lekko niepokoi :P.

Jutro wolne, w sobotę Maniacka, cel dość jasny: 39:59, przy sprzyjających okolicznościach może uda się trochę szybciej, ale połamanie 40 min będzie mnie cieszyć, w każdym razie zaczynam w okolicach 4:00 i potem zobaczę co się będzie działo.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

39:04 netto na Maniackiej, mimo wiatru deszczu i gradu :). Generalnie jestem bardzo zadowolony, chociaż wydaje mi się, że dało się jeszcze trochę szybciej pobiec, dziś wieczorem, albo jutro napiszę jakąś obszerniejszą relację.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

To tak, na początek tradycyjnie trochę suchych danych:
X Maniacka Dziesiątka, trasa atestowana, czas netto 39:04 (brutto 39:17), miejsce 232/3000+, pierwsze 5 km w 19:55, drugie 19:09. To tyle od organizatorów, Suunto naliczyło 110 m więcej (dwa pierwsze kilometry piknęły trochę po oznaczeniach, kolejne trochę przed, a chorągiewkę z 9tym chyba trochę zwiało :) ), oczywiście nie sugerowałem się wskazaniami GPSa, wrzucam międzyczasy żeby było widać jak mniej-więcej przebiegał wyścig :P :

1 0:04'02.9
2 0:04'03.0
3 0:03'47.0
4 0:03'50.0
5 0:03'51.8
6 0:03'51.2
7 0:03'49.0
8 0:03'56.9
9 0:03'50.1
10 0:03'45.0
(11 0:00'18.4 - nadprogramowe 110 m)

Czyli znowu trochę za duży negative split, większość biegaczy zaczyna zbyt szybko i ja też początkowo tak miałem, a w ostatnich kilku biegach przesadzam w drugą stronę i zaczynam za wolno. Średnie tętno 172, maks 184 na finiszu. Życiówka poprawiona o prawie 4 minuty (poprzednia była z Września - 42:54). W sumie zrobiłem też życiówkę na 5 km, bo styczniowe 19:04 było na nieatestowanej trasie :jatylko:.

Przed wyścigiem miałem mieszane uczucia, czasem wydawało mi się że 40 minut spokojnie połamię i powinienem celować wyżej, innym razem nabierałem wątpliwości. Jak podczas rozgrzewki sponiewierał mnie wiatr to nabrałem ich jeszcze więcej. Wiało na prawdę mocno, wody w Malcie malutko, a i tak fale były spore. Przypomniały mi się czasy gdy startowałem w regatach i jak tak wiało to przed wyścigami wszyscy obserwowali drzewa, fale i szykowali się raczej na przetrwanie, niż na walkę o miejsca. Na rozgrzewkę trochę truchtania, rozciągania dynamicznego, skipów, wymachów i na samym końcu z 3-4 przebieżki. Na starcie ustawiłem się razem z Jackiem, który planował łamać 39, ale zaczynał też w okolicach 4:00/km. Pierwszy kilometr trochę pod wiatr, ale też z górki i w sporym tłumie, więc wiatr nie przeszkadzał tak mocno. Generalnie wszystko szło zgodnie z planem, przez 2 km trzymałem się tuż za Jackiem, potem zaczęliśmy przyspieszać, ale on trochę mocniej niż ja (ostatecznie przybiegł koło 10 s przede mną). Biegło mi się bardzo dobrze po 3 kilometrze złapałem super rytm, a koło 6 już nabrałem pewności że te 40 minut złamię. Muszę powiedzieć że mentalnie sporo mi dał fakt, że trasa przebiegała przez mój "rewir" i doskonale te wszystkie ulice znam bo codziennie tu biegam, chodzę, jeżdżę i zamiast mieć w głowie "jeszcze 4 km przede mną", miałem "o, tu już zaraz Polibuda, na Maltę blisko, a tam to już prawie meta". Do 7 km biegło mi się, jak na takie tempo, bardzo komfortowo, nawet mimo chwilowego gradobicia. 8 km był w większości pod wiatr i tutaj poczułem zmęczenie, ale nie mocne, a świadomość że do mety jest blisko nie pozwoliła się tym zmęczeniem przejąć. Końcówka z wiatrem, w zasadzie cała narastająca, finisz "sprinterski", na ostatnich 200 metrach wyprzedziłem kilkanaście osób. Na mecie lekki odruch wymiotny, ale nie musiałem siadać (to moje dwa "wskaźniki" na ile dałem z siebie wszystko, dziś wystąpił tylko jeden, więc nie było to 100% możliwości :bum:).

Można było szybciej, wnioskuję to po tętnie, dużej różnicy między pierwszą i drugą piątką, ilością sił na finiszu i stosunkowo niewielkim zmęczeniu (zarówno w trakcie, zaraz po biegu i pewien czas po biegu, oczywiście byłem zmęczony, ale to nie było w trupa). Nie oznacza to, że nie jestem zadowolony, wynik uznaję za bardzo dobry, a poza tym to świetny trening i przetarcie, zarówno fizyczne i psychiczne przed połówką.

Wydawało się, że wiatr sporo namiesza, ale okazało się że tylko postraszył na starcie. Spora liczba biegaczy i puszczenie trasy miastem mocno go przytłumiły, chociaż gdyby wiał ze wschodu, to ostatnie kilometry byłyby męczarnią.

Organizacyjnie zero zarzutów, trasa bardzo przyjemna, fajny pakiet.

Taka "ciekawostka", zajrzałem do endomondo i okazuje się, że dokładnie rok temu robiłem sobie prywatną testową dychę i zrobiłem ją w 49 minut. Za rok raczej kolejnych 10 minut nie urwę, ale jakbym urwał chociaż 3-4 to byłoby pięknie. Zdaję sobie sprawę, że to będzie duuużo trudniejsze zadanie :).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wyszedłem pobiegać głównie po to, żeby sprawdzić czy wszystko ok z nogami i rozgrzać mięśnie przed porządnym rozciąganiem, które zrobiłem od razu po. 8 km po 5:55/km tętno 125, także luźniej się nie dało. Nogi dość ciężkie, w zasadzie to głównie uda, łydki mało zmęczone (po każdym mocniejszym bieganiu się upewniam, że opaski kompresyjne na łydki to był dobry zakup, ciekawe czy te na uda byłby równie skuteczne :P). Poza tym czułem dość mocne napięcie, momentami trochę bolesne, z tyłu lewego uda, ale niżej niż to co pobolewało mnie w ubiegłym tygodniu, raczej nic groźnego.

W tygodniu 63 km. Do połówki dwa tygodnie, forma jest, oby tylko z nią dojechać do Berlina :). Najbliższe dni już luźniejsze objętościowo, ale akcenty zrobię te które Daniels wymyślił (zostały 3) no i dwa dni przed startem jakieś 2 km w okolicach planowanego tempa połówki.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek wolny, a dzisiaj akcent. 4 x 1.6 km TP / 2 min. truchtu + 4 x 250 R/ 250 trucht + 1.6 km TP no i poszło tak:

- progi po 4:05, 4:06, 4:07, 4:04/km, drugi i trzeci częściowo pod wiatr, już nie tak mocny jak w sobotę, ale trochę "stawiało", tętna średnie 158-167.
- rytmy potraktowałem trochę po macoszemu, bardziej jako dłuższe przebieżki, weszły po ok. 3:45/km (pod wiatr).
- ostatnia mila progowa 4:01/km, tętno 166.

Po tym wyniku na 10 km powinienem podnieść sobie VDOT i progi biegać po 4:04/km (obecnie w tabelce 4:09), no ale to już nie czas na przyzwyczajanie się do nowych temp, zresztą i tak od jakiegoś czasu większość treningów wchodzi szybciej niż w tabelce.
Poszło w miarę ok, bez rewelacji, ale też bez większych problemów. Nogi już w zasadzie świeże, jedynie w lewym udzie mięśnie trochę pospinane, wydolnościowo chyba jeszcze lekkie zmęczenie po wyścigu czułem, a może mi się tak wydawało przez wiatr.

W sobotę ostatnie zawody GP Poznania, jednak na 90% odpuszczam. Chciałem pobiec treningowo żeby zaliczyć cykl, ale średnio mi pasuje ten termin, to znaczy jakbym lekko nagiął plany to bym dał radę pobiec, ale naginać plany żeby pobiec luźne 5 km to trochę przesada, tym bardziej że jeszcze nie zapłaciłem wpisowego, a na medalu jakoś szalenie mi nie zależy :P.
Tym bardziej korci mnie Ekonomiczna Piątka (dwa tygodnie po połówce w Berlinie) asfaltowe, atestowane 5 km na Malcie, jak nie będę musiał nic leczyć po półmaratonie i uda się podtrzymać formę przez te dwa tygodnie to można by coś fajnego nabiegać (~18:30?). Wpisowe 20 zł, więc chyba się wpiszę, nawet jak nie wystartuję to tragedii nie będzie.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś spokojnie, 10.4 km w terenie po 5:13/km, średnie tętno 136.

Fotka z finiszu Maniackiej:
Obrazek


edit: Miałem poluzować z ćwiczeniami ogólnorozwojowymi, a wyszło że ostatnio zupełnie odpuściłem, więc wieczorem 8 x 10 pompek na minutowych przerwach i 15 min. core stability (łatwiejszy zestaw niż zwykle).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek 20.03

Jako że w środę było luźno, a w piątek planowane wolne, to postanowiłem zrobić coś minimalnie trudniejszego niż zwykły BS, więc pobiegłem go trochę żwawiej, ale przede wszystkim aktywnie "atakowałem" wszystkie podbiegi, praktycznie na kazdym tętno wchodziło w drugi zakres. 11.5 km po 5:01/km, średnie tętno 145.

Wieczorem zaczęły mi się rewolucje żołądkowe, nie do końca wiem czemu (mam kilka hipotez :P) i to takie jakich dawno nie miałem ;/.


Sobota 22.03

W piątek chodziłem cały osłabiony i przymulony, mało jadłem, starałem się dużo pić, ale nawet woda ciężko wchodziła, wieczorem poczułem się trochę lepiej, a dzisiaj rano już zupełnie dobrze. Osłabienie i/lub odwodnienie wyszło jednak na treningu. W planie 9 km tempem w okolicach półmaratońskiego, w terenie, i tak też zrobiłem: 9 km po 4:14/km, ale mocno męczyłem ten trening (w zasadzie to on mnie męczył), średnie tętno 167, dla porównania dodam, że trochę ponad 2 tygodnie temu robiłem 8 km po 4:14 w tym samym miejscu i tętno wyszło 159 (wtedy było dużo chłodniej, dziś to lato w pełni, no ale i tak różnica ogromna). Dobrze, że mam jakieś logiczne wytłumaczenie tej słabości, gdyby nie to to bym się mocno zdołował :lalala: . No nic, nawadniam się i uważam co jem, dobrze i tak, że teraz takie dolegliwości mnie spotykają, a nie za tydzień.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Po tym wczorajszym treningu miałem, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia, zregenerowałem się po nim nadzwyczaj szybko i czułem że wracam do pełni sił, ale wieczorem znowu mnie "przeczyściło" :trup:, co prawda poza tym nie czułem osłabienia i bolesnych skurczów żołądka jak w czwartek i piątek, no ale zacząłem się mocno niepokoić.

Dziś zastanawiałem się czy wychodzić na trening, ale rano samopoczucie ok, żołądek też nieźle, zjadłem bardzo lekkie śniadanie, odczekałem koło 3 h, czułem się dobrze więc pobiegłem. I to była bardzo dobra decyzja bo bardzo przyjemnie i bezproblemowo się biegło, 15.6 km po 5:08/km, średnie tętno 136 czyli całkiem niskie, tym bardziej że trasa w dużej mierze terenowa i nie taka zupełnie płaska (109 m w górę), a jeszcze przez ostatnie 5 km powiewało w twarz (jak na ostatnie dni to dziś wiatr znośny, ale wciąż odczuwalny). Nie było śladu po problemach z ostatnich 3 dni, aż mnie to trochę dziwi :P.

W tygodniu 63 km, za tydzień o tej porze już wszystko będzie jasne :hej:. Pomimo tych dolegliwości weekendowych to wydaje się, że z formą wszystko ok. Układ pokarmowy muszę doprowadzić do porządku, a jednocześnie nie mogę się przecież głodzić, ale po dzisiejszym treningu jestem dobrej myśli.
ODPOWIEDZ