zdążyć przed 20:45
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
17.07
saucony endorphin speed 4
Buty są super. Dzisiaj zrobiłem w nich drugi trening. Nie patrząc na parametry buta odczucie na nodze mam takie, że but jest bardzo lekki. Bardzo przyjemnie miękki na śródstopiu i sprężysty. Nie wiem czy ta płytka nylonowa faktycznie coś daje czy to tylko chwyt marketingowy ale na pewno w niczym nie przeszkadza. Naczytałem się, że np. karbony średnio nadają się do wybiegań, no to mogę stwierdzić, że jak ktoś chce sobie truchtać w nylonach to nie ma żadnego problemu. Novablasty 3 zostają do szybszych treningów a spidy będą moją startówką i to najprawdopodobniej w nich niedługo zostanie przełamana bariera 20 minut.
Dzisiejszy trening 8 x 460 przerwa 2' marsz/bieg
1. 3:45
2. 3:41
3. 3:45
4. 3:44
5. 3:51
6. 3:55
7. 3:52
8. 3:42
Dystans trochę nietypowy bo biegam po zewnętrznym torze. Dodatkowo dziś biegałem w prawo bo cały czas mnie boli lewy pośladek po poniedziałkowym treningu. Da się z tym żyć i biegać.
Wczoraj posłuchałem sobie race pace z Andrzejem Witkiem o szczycie formy. Ostatnio miałem takie myśli, że chyba zaliczam jakiś regres. Że trochę się wystrzelałem i szczyt był na biegu ursynowa a teraz będzie jakieś osuwanie się. Ale wyniki nie potwierdzają, że coś jest nie tak więc tutaj coś głowa zaczyna odstawać. W sobotę biegnę zawody i zobaczymy. Jak będzie trzeba to zrobię krok do tyłu, żeby na jesieni odpalić i pozamiatać na 5 i 10.
saucony endorphin speed 4
Buty są super. Dzisiaj zrobiłem w nich drugi trening. Nie patrząc na parametry buta odczucie na nodze mam takie, że but jest bardzo lekki. Bardzo przyjemnie miękki na śródstopiu i sprężysty. Nie wiem czy ta płytka nylonowa faktycznie coś daje czy to tylko chwyt marketingowy ale na pewno w niczym nie przeszkadza. Naczytałem się, że np. karbony średnio nadają się do wybiegań, no to mogę stwierdzić, że jak ktoś chce sobie truchtać w nylonach to nie ma żadnego problemu. Novablasty 3 zostają do szybszych treningów a spidy będą moją startówką i to najprawdopodobniej w nich niedługo zostanie przełamana bariera 20 minut.
Dzisiejszy trening 8 x 460 przerwa 2' marsz/bieg
1. 3:45
2. 3:41
3. 3:45
4. 3:44
5. 3:51
6. 3:55
7. 3:52
8. 3:42
Dystans trochę nietypowy bo biegam po zewnętrznym torze. Dodatkowo dziś biegałem w prawo bo cały czas mnie boli lewy pośladek po poniedziałkowym treningu. Da się z tym żyć i biegać.
Wczoraj posłuchałem sobie race pace z Andrzejem Witkiem o szczycie formy. Ostatnio miałem takie myśli, że chyba zaliczam jakiś regres. Że trochę się wystrzelałem i szczyt był na biegu ursynowa a teraz będzie jakieś osuwanie się. Ale wyniki nie potwierdzają, że coś jest nie tak więc tutaj coś głowa zaczyna odstawać. W sobotę biegnę zawody i zobaczymy. Jak będzie trzeba to zrobię krok do tyłu, żeby na jesieni odpalić i pozamiatać na 5 i 10.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.07
Botaniczna piątka
No dobra czas sprawdzić co się właściwie dzieje z moją formą. Mam pewne podejrzenia, że forma spada natomiast nie mam żadnych dowodów. Sprawdźmy to.
Startowałem w pierwszej fali, godz. 9:00. Prognozowano częściowe zachmurzenie no ale na miejscu pełna patelnia. W ramach rozgrzewki przebiegłem sobie całą trasę. Trasa została wydłużona w stosunku do edycji wiosennej, start/metę przestawiono na oko jakieś 200-250 metrów. Trasa liczy 2 pętle + dobieg do ustawionego z boku punktu start/meta. Podczas rozgrzewki poleciałem sobie rozgrzewkowe szybsze, luźne 500 m -planowałem 4:05 ale wyszło 4:16.
Ustawiłem się na starcie w drugim rzędzie. Ruszyliśmy grupą 8 osób ale nikt nie odpalił już na starcie, wszyscy z szacunkiem do panujących warunków. Odniosłem wrażenie, że początek u wszystkich bojaźliwy. Po 500m spojrzałem na zegarek, chyba było 4:19 ale trzymałem się grupy i nic nie zamierzałem kombinować. Do 3 kilometra trzymałem się na 6 miejscu, pierwsza trójka zaczęła odjeżdżać. Pętla zawiera 16 zakrętów, na wielu trzeba zwalniać ale na odcinkach prostych miałem kontakt wzrokowy z 3 miejscem. Być może 2 razy spojrzałem na zegarek, tempo było jakieś marne więc koncetrowałem się na trzymaniu aktualnego miejsca. Gość przede mną osłabł i wysunąłem się na 5 pozycję bez przyspieszania. Na ostatniej prostej jakieś 500m postanowiłem zaatakować miejsce 4. Razem z moim przeciwnikiem oprócz ścigania się rywalizowaliśmy również w konkurencji kto dyszy głośniej. Wygrałem w obu konkurencjach. Słyszałem, że za mną ktoś też ostro leci ale do mety nie dałem się wyprzedzić. Wbiegając zobaczyłem na zegarze 21:27 i poczułem rozczarowanie. Co prawda to mój drugi najlepszy czas w życiu ale jednak po biegu ursynowa liczyłem na sub 21 już zawsze.
Teraz słów kilka o trasie. Sprawdziłem i faktycznie w kwietniu zegarek i strava pokazują 4,78 km. To tłumaczy mój całkiem dobry czas wtedy mimo słabego w odczuciach biegu. Teraz pobiegłem 12 sekund szybciej mimo 280 metrów dłuższej trasy. Tym razem organizator przesadził w drugą stronę.
Zająłem 4 miejsce w mojej serii i 14 miejsce w open. Jest to moja rekordowa pozycja. I uwaga zająłem 3 miejsce w kategorii M40. Nie wiem czy były dekoracje kategorii, gdyby były i gdybym wiedział na pewno bym został i cieszyłbym się jak dziecko. Huawei wyliczył mi vo2max na 49 i w apce pokazuje status doskonale. Ale w zegarku opis mojego vo2max to: Profesjonalne!
Mimo początkowego zawodu wynikiem jestem bardzo zadowolony. Było ciężko ale biegło się fajnie. Nie dałem ciała, walczyłem. Po prostu dzisiaj nie mogłem wkręcić się na odpowiednią prędkość ale nie mam wrażenia, że forma mi siada. Cisnę dalej aż w końcu wykręcę sub 20.
W końcu jestem prosem.
Botaniczna piątka
No dobra czas sprawdzić co się właściwie dzieje z moją formą. Mam pewne podejrzenia, że forma spada natomiast nie mam żadnych dowodów. Sprawdźmy to.
Startowałem w pierwszej fali, godz. 9:00. Prognozowano częściowe zachmurzenie no ale na miejscu pełna patelnia. W ramach rozgrzewki przebiegłem sobie całą trasę. Trasa została wydłużona w stosunku do edycji wiosennej, start/metę przestawiono na oko jakieś 200-250 metrów. Trasa liczy 2 pętle + dobieg do ustawionego z boku punktu start/meta. Podczas rozgrzewki poleciałem sobie rozgrzewkowe szybsze, luźne 500 m -planowałem 4:05 ale wyszło 4:16.
Ustawiłem się na starcie w drugim rzędzie. Ruszyliśmy grupą 8 osób ale nikt nie odpalił już na starcie, wszyscy z szacunkiem do panujących warunków. Odniosłem wrażenie, że początek u wszystkich bojaźliwy. Po 500m spojrzałem na zegarek, chyba było 4:19 ale trzymałem się grupy i nic nie zamierzałem kombinować. Do 3 kilometra trzymałem się na 6 miejscu, pierwsza trójka zaczęła odjeżdżać. Pętla zawiera 16 zakrętów, na wielu trzeba zwalniać ale na odcinkach prostych miałem kontakt wzrokowy z 3 miejscem. Być może 2 razy spojrzałem na zegarek, tempo było jakieś marne więc koncetrowałem się na trzymaniu aktualnego miejsca. Gość przede mną osłabł i wysunąłem się na 5 pozycję bez przyspieszania. Na ostatniej prostej jakieś 500m postanowiłem zaatakować miejsce 4. Razem z moim przeciwnikiem oprócz ścigania się rywalizowaliśmy również w konkurencji kto dyszy głośniej. Wygrałem w obu konkurencjach. Słyszałem, że za mną ktoś też ostro leci ale do mety nie dałem się wyprzedzić. Wbiegając zobaczyłem na zegarze 21:27 i poczułem rozczarowanie. Co prawda to mój drugi najlepszy czas w życiu ale jednak po biegu ursynowa liczyłem na sub 21 już zawsze.
Teraz słów kilka o trasie. Sprawdziłem i faktycznie w kwietniu zegarek i strava pokazują 4,78 km. To tłumaczy mój całkiem dobry czas wtedy mimo słabego w odczuciach biegu. Teraz pobiegłem 12 sekund szybciej mimo 280 metrów dłuższej trasy. Tym razem organizator przesadził w drugą stronę.
Zająłem 4 miejsce w mojej serii i 14 miejsce w open. Jest to moja rekordowa pozycja. I uwaga zająłem 3 miejsce w kategorii M40. Nie wiem czy były dekoracje kategorii, gdyby były i gdybym wiedział na pewno bym został i cieszyłbym się jak dziecko. Huawei wyliczył mi vo2max na 49 i w apce pokazuje status doskonale. Ale w zegarku opis mojego vo2max to: Profesjonalne!
Mimo początkowego zawodu wynikiem jestem bardzo zadowolony. Było ciężko ale biegło się fajnie. Nie dałem ciała, walczyłem. Po prostu dzisiaj nie mogłem wkręcić się na odpowiednią prędkość ale nie mam wrażenia, że forma mi siada. Cisnę dalej aż w końcu wykręcę sub 20.
W końcu jestem prosem.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
24.07
Podbiegi
Zauważyłem, że kiedy biegnę luźno z wrażeniem lekkiej rezerwy to jestem trochę szybszy niż gdy siłowo próbuję wymusić faktycznego maxa. Upraszczając o co mi chodzi, w odczuciach wygląda to tak że jak biegnę 95% max to jestem trochę szybszy niż jak biegnę 100%.
Być może za bardzo się napinam i usztywniam nie tam gdzie powinienem i to mnie trochę spowalnia. Albo to wrażenie, że mam rezerwę jest mylne bo być może właśnie z tym luzem to jest mój szybkościowy max.
Jak ktoś ma jakieś przemyślenia albo wiedzę w tym temacie to zapraszam do komentarzy.
Podbiegi
Zauważyłem, że kiedy biegnę luźno z wrażeniem lekkiej rezerwy to jestem trochę szybszy niż gdy siłowo próbuję wymusić faktycznego maxa. Upraszczając o co mi chodzi, w odczuciach wygląda to tak że jak biegnę 95% max to jestem trochę szybszy niż jak biegnę 100%.
Być może za bardzo się napinam i usztywniam nie tam gdzie powinienem i to mnie trochę spowalnia. Albo to wrażenie, że mam rezerwę jest mylne bo być może właśnie z tym luzem to jest mój szybkościowy max.
Jak ktoś ma jakieś przemyślenia albo wiedzę w tym temacie to zapraszam do komentarzy.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
07.09
Piątka praska
Do tych zawodów przygotowywałem się według autorskiego 5-tygodniowego planu. Treningi wchodziły rewelacyjnie więc miałem solidne podstawy żeby spodziewać się rekordowego wyniku. Czynniki ryzyka to temperatura oraz pora biegu. Lubię biegać rano i nie miałem ani jednego wieczornego treningu więc tutaj trochę niewiadoma (bieg rozpoczynał się o 19:30). Aktualnie czytam "Bieganie metodą Gallowaya". Fajnie się to czyta chociaż niektóre teorie autora mnie nie przekonują. W każdym razie Pan Galloway wrzucił tabelkę dostrajania tempa do temperatury biegu i w przedziale 24-27°C sugeruje bieg 12% wolniej od tempa założonego. Nie określił co prawda dystansu ale raczej to dotyczy maratonu. Swoją drogą chętnie bym kupił Danielsa ale nówki (polskiej) kupić się nie da, latają tylko jakieś używki na olx i na allegro w chorych cenach.
W każdym razie miałem plan lecieć swoje bez względu na temperaturę (26°C).
Byliśmy z żoną pod stadionem godzinę przed biegiem. Podczas rozgrzewki zauważyłem Mikołaja Raczyńskiego i poprosiłem o fotkę. Miałem wrażenie, że był trochę zdziwiony i skromnie odpowiedział :No dobrze, jeśli chcecie. Żona cyknęła jak zbijamy piątkę i trafia do galerii (mam już Kszczota, Nożyńskiego, Olszewskiego, Falkowskiego).
Na rozgrzewce wszystko było w porządku, byłem bardzo wypoczęty bo ostatni trening (podbiegi) robiłem w środę więc byłem na dużym głodzie biegania. Ustawiłem się w strefie 20 min.
Ruszyliśmy. Na początku lekki ścisk ale nie ma tragedii. W zegarku (Huawei gt2 pro) mam ustawione powiadomienia o tempie co 500 metrów. Niestety okazało się, że wieczorem nie widzę co tam się wyświetla. Jasność zegarka jest ustawiona na auto ale wieczorem to auto nie działa. Na przyszłość trzeba na wieczór ustawiać jasność ręcznie, lub zmienić zegarek. Tak czy siak pozostało mi biegnięcie na czucie tempa. Byłem bardzo skoncentrowany na tym co się dzieje przede mną i nie zauważyłem oznaczeń dystansu trasy. Pierwszą flagę dostrzegłem na 4 kilometrze. Biegło mi się dobrze aczkolwiek czułem, że jest ciężko. Zegarek coś mi tam pikał ale nawet na niego nie patrzyłem. W każdym razie z plusów to w ogóle mnie to nie wytrąciło z równowagi, totalny luz. Gdy wbiegałem na metę zegar zawodów pokazywał 20:33. Wiedziałem, że wystartowałem przynajmniej kilka sekund po strzale więc to oznaczało życiówkę no ale na sub20 nie było szans.
Odebrałem depozyt i poszedłem na metę wypatrywać żony. Jakieś 2 metry ode mnie Damian Bąbol z mikrofonem zagrzewał do walki finiszujących zawodników. Śpiewał, tańczył, dopingował naprawdę fajną zrobił atmosferę. Kiedy wypatrzyłem żonę zacząłem krzyczeć :-Dawaj, dawaj skarbie. No i usłyszał to Bąbol i zaczął krzyczeć przez mikrofon. Powiedziałem mu, że to moja żona. Zapytał jak ma na imię i przez mikrofon poinformował ją oraz wszystkich na mecie, że mąż już do niej idzie.
Mój oficjalny czas to 20:14. Jest życiówka ale do pełni szczęścia trochę zabrakło. Zastanawiałem się czy byłaby szansa gdybym widział międzyczasy z zegarka ale okazało się, że według zegarka zrobiłem 19:58 więc raczej to by nic nie dało, nie dało by nic, nic nie dało i tak.
Jest ok. Lecę dalej ze swoim planem bo oprócz zajawki na bieganie bardzo podoba mi się układanie treningu. Na razie nie jest to poparte ani wiedzą ani doświadczeniem tylko intuicyjne ale robię postępy i mam max przyjemności z biegania a o to mi głównie chodzi.
Pozdrawiam czytelników.
Piątka praska
Do tych zawodów przygotowywałem się według autorskiego 5-tygodniowego planu. Treningi wchodziły rewelacyjnie więc miałem solidne podstawy żeby spodziewać się rekordowego wyniku. Czynniki ryzyka to temperatura oraz pora biegu. Lubię biegać rano i nie miałem ani jednego wieczornego treningu więc tutaj trochę niewiadoma (bieg rozpoczynał się o 19:30). Aktualnie czytam "Bieganie metodą Gallowaya". Fajnie się to czyta chociaż niektóre teorie autora mnie nie przekonują. W każdym razie Pan Galloway wrzucił tabelkę dostrajania tempa do temperatury biegu i w przedziale 24-27°C sugeruje bieg 12% wolniej od tempa założonego. Nie określił co prawda dystansu ale raczej to dotyczy maratonu. Swoją drogą chętnie bym kupił Danielsa ale nówki (polskiej) kupić się nie da, latają tylko jakieś używki na olx i na allegro w chorych cenach.
W każdym razie miałem plan lecieć swoje bez względu na temperaturę (26°C).
Byliśmy z żoną pod stadionem godzinę przed biegiem. Podczas rozgrzewki zauważyłem Mikołaja Raczyńskiego i poprosiłem o fotkę. Miałem wrażenie, że był trochę zdziwiony i skromnie odpowiedział :No dobrze, jeśli chcecie. Żona cyknęła jak zbijamy piątkę i trafia do galerii (mam już Kszczota, Nożyńskiego, Olszewskiego, Falkowskiego).
Na rozgrzewce wszystko było w porządku, byłem bardzo wypoczęty bo ostatni trening (podbiegi) robiłem w środę więc byłem na dużym głodzie biegania. Ustawiłem się w strefie 20 min.
Ruszyliśmy. Na początku lekki ścisk ale nie ma tragedii. W zegarku (Huawei gt2 pro) mam ustawione powiadomienia o tempie co 500 metrów. Niestety okazało się, że wieczorem nie widzę co tam się wyświetla. Jasność zegarka jest ustawiona na auto ale wieczorem to auto nie działa. Na przyszłość trzeba na wieczór ustawiać jasność ręcznie, lub zmienić zegarek. Tak czy siak pozostało mi biegnięcie na czucie tempa. Byłem bardzo skoncentrowany na tym co się dzieje przede mną i nie zauważyłem oznaczeń dystansu trasy. Pierwszą flagę dostrzegłem na 4 kilometrze. Biegło mi się dobrze aczkolwiek czułem, że jest ciężko. Zegarek coś mi tam pikał ale nawet na niego nie patrzyłem. W każdym razie z plusów to w ogóle mnie to nie wytrąciło z równowagi, totalny luz. Gdy wbiegałem na metę zegar zawodów pokazywał 20:33. Wiedziałem, że wystartowałem przynajmniej kilka sekund po strzale więc to oznaczało życiówkę no ale na sub20 nie było szans.
Odebrałem depozyt i poszedłem na metę wypatrywać żony. Jakieś 2 metry ode mnie Damian Bąbol z mikrofonem zagrzewał do walki finiszujących zawodników. Śpiewał, tańczył, dopingował naprawdę fajną zrobił atmosferę. Kiedy wypatrzyłem żonę zacząłem krzyczeć :-Dawaj, dawaj skarbie. No i usłyszał to Bąbol i zaczął krzyczeć przez mikrofon. Powiedziałem mu, że to moja żona. Zapytał jak ma na imię i przez mikrofon poinformował ją oraz wszystkich na mecie, że mąż już do niej idzie.
Mój oficjalny czas to 20:14. Jest życiówka ale do pełni szczęścia trochę zabrakło. Zastanawiałem się czy byłaby szansa gdybym widział międzyczasy z zegarka ale okazało się, że według zegarka zrobiłem 19:58 więc raczej to by nic nie dało, nie dało by nic, nic nie dało i tak.
Jest ok. Lecę dalej ze swoim planem bo oprócz zajawki na bieganie bardzo podoba mi się układanie treningu. Na razie nie jest to poparte ani wiedzą ani doświadczeniem tylko intuicyjne ale robię postępy i mam max przyjemności z biegania a o to mi głównie chodzi.
Pozdrawiam czytelników.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
29.09
Warszawska Dycha
Do biegu przystępuję z kompletnego roztrenowania. Byliśmy z żoną na Sri Lance, było sporo łażenia, pływania i zero biegania. Po powrocie 25.09 zaliczyłem 15 km rozbiegania śr. 5:46/km i to by było na tyle. W związku z tym, że nie jestem w optymalnej formie, stawiam sobie mało ambitny cel, mianowicie sub45. Co prawda to polowanie na życiówkę i jeden z celów na ten sezon ale zakładam, że powinienem to wykręcić na jednej nodze. Mimo, że nie mam tego w oficjalnych wynikach (tylko w apkach), to idąc z duchem czasu, identyfikuję się jako biegacz sub20/5km więc sub45/10 km powinno być klepnięte w każdych warunkach.
Wystartowałem jakieś 30m za pejsem na 45 i cały czas trzymałem się w zasięgu wzroku. Do 8km biegłem na pełnej kontroli z uśmiechem na ustach. Po 8km zacząłem czuć trudy tego biegu i musiałem ze sobą przeprowadzić męską rozmowę. Byłem na tyle przekonujący, że dowiozłem 44:26. Tradycyjnie już zegarek i strava policzyły mi dłuższy dystans (i sub44).
Po biegu przybiłem piątkę z Robertem Korzeniowskim, niestety bez fotki bo żona biegła z aparatem trochę wolniej. Poczekałem też w punkcie odbioru chorągiewek na pejsa 45 i mu podziękowałem, gość się bardzo ucieszył.
Mam w końcu zaliczone sub45, chociaż było trochę trudniej niż myślałem.
Niestety nie odbędzie się niepodległa5 na narodowym a tam chciałem w końcu machnąć sub20. Będę musiał sobie coś znaleźć, żeby już mieć to z bańki w tym sezonie.
Warszawska Dycha
Do biegu przystępuję z kompletnego roztrenowania. Byliśmy z żoną na Sri Lance, było sporo łażenia, pływania i zero biegania. Po powrocie 25.09 zaliczyłem 15 km rozbiegania śr. 5:46/km i to by było na tyle. W związku z tym, że nie jestem w optymalnej formie, stawiam sobie mało ambitny cel, mianowicie sub45. Co prawda to polowanie na życiówkę i jeden z celów na ten sezon ale zakładam, że powinienem to wykręcić na jednej nodze. Mimo, że nie mam tego w oficjalnych wynikach (tylko w apkach), to idąc z duchem czasu, identyfikuję się jako biegacz sub20/5km więc sub45/10 km powinno być klepnięte w każdych warunkach.
Wystartowałem jakieś 30m za pejsem na 45 i cały czas trzymałem się w zasięgu wzroku. Do 8km biegłem na pełnej kontroli z uśmiechem na ustach. Po 8km zacząłem czuć trudy tego biegu i musiałem ze sobą przeprowadzić męską rozmowę. Byłem na tyle przekonujący, że dowiozłem 44:26. Tradycyjnie już zegarek i strava policzyły mi dłuższy dystans (i sub44).
Po biegu przybiłem piątkę z Robertem Korzeniowskim, niestety bez fotki bo żona biegła z aparatem trochę wolniej. Poczekałem też w punkcie odbioru chorągiewek na pejsa 45 i mu podziękowałem, gość się bardzo ucieszył.
Mam w końcu zaliczone sub45, chociaż było trochę trudniej niż myślałem.
Niestety nie odbędzie się niepodległa5 na narodowym a tam chciałem w końcu machnąć sub20. Będę musiał sobie coś znaleźć, żeby już mieć to z bańki w tym sezonie.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
02.10
stadion
W końcu po urlopach i zawodach przyszedł czas na interwały.
10x440 przerwa 440 marszobieg ok. 3', zewnętrzny tor
1. 3:41
2. 3:41
3. 3:42
4. 3:54
5. 3:52
6. 3:41
7. 3:47
8. 3:45
9. 3:48
10. 3:46
Cały trening 12,6 km. Przerwa długa, zdaniem niektórych bez sensu ale lubię tak biegać i cały czas progresuję więc póki co nic nie zmieniam. Tempo odcinków nie jest wymuszane, to moje takie luźne szybkie bieganie.
Urlop i przerwa od biegania nie wpłynęły jakoś bardzo na formę. Na warszawskiej dyszce trochę mi zabrakło obiegania na 8 kilometrze ale chyba już wszystko wróciło do normy. W październiku jestem zapisany na zawody: 2x5km i 10km więc trochę bieganie w stylu Sławcia.
stadion
W końcu po urlopach i zawodach przyszedł czas na interwały.
10x440 przerwa 440 marszobieg ok. 3', zewnętrzny tor
1. 3:41
2. 3:41
3. 3:42
4. 3:54
5. 3:52
6. 3:41
7. 3:47
8. 3:45
9. 3:48
10. 3:46
Cały trening 12,6 km. Przerwa długa, zdaniem niektórych bez sensu ale lubię tak biegać i cały czas progresuję więc póki co nic nie zmieniam. Tempo odcinków nie jest wymuszane, to moje takie luźne szybkie bieganie.
Urlop i przerwa od biegania nie wpłynęły jakoś bardzo na formę. Na warszawskiej dyszce trochę mi zabrakło obiegania na 8 kilometrze ale chyba już wszystko wróciło do normy. W październiku jestem zapisany na zawody: 2x5km i 10km więc trochę bieganie w stylu Sławcia.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
05.10
Biegnij Warszawo
O urlopie już dawno zapomniałem i do biegu przystąpiłem z normalnego treningu. Rzuciłem okiem na trasę i w związku z dużą ilością zakrętów stwierdziłem, że będzie trudniejsza niż Warszawska dycha. Zaplanowałem pobiec sub44, bez szarżowania bo jeszcze będę mieć 2 piątki w październiku i mam tam coś do załatwienia. Myślałem, że przykleję się do pejsera na 45 i po 5/6km odskoczę na sub44. Okazało się, że organizator wymyślił, że bieg jest rekreacyjny i najszybsze tempo będzie dyktować na 50 minut. Nawet gdyby zrobili na 45 to niewiele by to zmieniło bo jakiś śmiałek wpadł na pomysł, żeby pejserzy nie mieli ani chorągwi ani baloników, tylko czarną koszulkę nike z czasem biegu na numerze startowym. Genialne rozwiązanie dla biegów masowych. Następnym razem mogą jakieś naklejki na buty dać pejserom, żeby było jeszcze łatwiej.
Ustawiłem się w 1 strefie, tu wrzucono do worka wszystkich sub45 więc czułem się jak elita. Zapytałem wyróżniającego się czerwoną koszulką gościa na ile leci ale jego sub40 mnie nie urządzało. No nic trzeba będzie pilnować tempa z zegarkiem. Leciałem sobie lekko, kontrolowałem tempo i własciwie nic się nie działo. Na 5km miałem 22:07. 7km był ostro z górki. Na 8km coś tam sobie policzyłem, że muszę lekko przyspieszyć tak na wszelki wypadek i będzie elegancko. Ta końcówka to znowu była z górki i leciałem sobie swobodnie wyprzedzając sporo zawodników. Na wypłaszczeniu jakieś 250m do mety wyprzedzałem gościa, który zaczął kontrować. Krzyknąłem: dawaj! i zaczęliśmy się ścigać. Raz ja się wysuwałem na prowadzenie raz on, walka była zacięta i wyrównana. Jak go wyprzedzałem to krzyczałem dawaj i gość nadrabiał. Fajne to było, ścigałem się z nim ale równocześnie mu kibicowałem. Naprawdę takie dobre emocje temu towarzyszyły. Ostatecznie wpadłem na metę jakieś 30 cm przed nim. Tak byłem wkręcony w nasz wyścig, że nie zwróciłem uwagi co pokazywał główny zegar na mecie. Kilkanaście metrów dalej przybiliśmy piątkę ale nie gadaliśmy bo ciężko było złapać oddech, to był finisz na maxa. Idąc dalej zauważyłem Bartka Falkowskiego, krzyknąłem siema, przybiliśmy piątkę i pochwaliłem się życiówką. Zastanawiałem się czy często witają się z nim ludzie, których kompletnie nie kojarzy.
Oficjalny czas to 42:51
No niepotrzebnie trochę mnie poniosło na końcówce, chciałem krok po kroku poprawiać rekordy jak Duplantis a nie skakać co 2 stopnie. No ale dobra, po prostu trochę wyżej sobie zawiesiłem poprzeczkę przed biegiem niepodległości. W każdym razie biegło mi się fajnie i lekko. Gdyby nie ta szalona końcówka to bym powiedział, że tak na pół gwizdka. Mam jeszcze zapas mocy ale chcę odpalić na piątce.
Biegnij Warszawo
O urlopie już dawno zapomniałem i do biegu przystąpiłem z normalnego treningu. Rzuciłem okiem na trasę i w związku z dużą ilością zakrętów stwierdziłem, że będzie trudniejsza niż Warszawska dycha. Zaplanowałem pobiec sub44, bez szarżowania bo jeszcze będę mieć 2 piątki w październiku i mam tam coś do załatwienia. Myślałem, że przykleję się do pejsera na 45 i po 5/6km odskoczę na sub44. Okazało się, że organizator wymyślił, że bieg jest rekreacyjny i najszybsze tempo będzie dyktować na 50 minut. Nawet gdyby zrobili na 45 to niewiele by to zmieniło bo jakiś śmiałek wpadł na pomysł, żeby pejserzy nie mieli ani chorągwi ani baloników, tylko czarną koszulkę nike z czasem biegu na numerze startowym. Genialne rozwiązanie dla biegów masowych. Następnym razem mogą jakieś naklejki na buty dać pejserom, żeby było jeszcze łatwiej.
Ustawiłem się w 1 strefie, tu wrzucono do worka wszystkich sub45 więc czułem się jak elita. Zapytałem wyróżniającego się czerwoną koszulką gościa na ile leci ale jego sub40 mnie nie urządzało. No nic trzeba będzie pilnować tempa z zegarkiem. Leciałem sobie lekko, kontrolowałem tempo i własciwie nic się nie działo. Na 5km miałem 22:07. 7km był ostro z górki. Na 8km coś tam sobie policzyłem, że muszę lekko przyspieszyć tak na wszelki wypadek i będzie elegancko. Ta końcówka to znowu była z górki i leciałem sobie swobodnie wyprzedzając sporo zawodników. Na wypłaszczeniu jakieś 250m do mety wyprzedzałem gościa, który zaczął kontrować. Krzyknąłem: dawaj! i zaczęliśmy się ścigać. Raz ja się wysuwałem na prowadzenie raz on, walka była zacięta i wyrównana. Jak go wyprzedzałem to krzyczałem dawaj i gość nadrabiał. Fajne to było, ścigałem się z nim ale równocześnie mu kibicowałem. Naprawdę takie dobre emocje temu towarzyszyły. Ostatecznie wpadłem na metę jakieś 30 cm przed nim. Tak byłem wkręcony w nasz wyścig, że nie zwróciłem uwagi co pokazywał główny zegar na mecie. Kilkanaście metrów dalej przybiliśmy piątkę ale nie gadaliśmy bo ciężko było złapać oddech, to był finisz na maxa. Idąc dalej zauważyłem Bartka Falkowskiego, krzyknąłem siema, przybiliśmy piątkę i pochwaliłem się życiówką. Zastanawiałem się czy często witają się z nim ludzie, których kompletnie nie kojarzy.
Oficjalny czas to 42:51
No niepotrzebnie trochę mnie poniosło na końcówce, chciałem krok po kroku poprawiać rekordy jak Duplantis a nie skakać co 2 stopnie. No ale dobra, po prostu trochę wyżej sobie zawiesiłem poprzeczkę przed biegiem niepodległości. W każdym razie biegło mi się fajnie i lekko. Gdyby nie ta szalona końcówka to bym powiedział, że tak na pół gwizdka. Mam jeszcze zapas mocy ale chcę odpalić na piątce.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
09.10
stadion
adidas takumi sen 10
W moich dotychczasowych startówkach (endorphin speed 4) zaczęło odklejać się logo. Zareklamowałem temat i Zalando dało mi 2 opcje do wyboru: oddają mi 30% i sobie biegam z odklejonym logo albo odsyłam buty i zwracają całość. Jako że spidy są butem o podobnej charakterystyce do novablast 3, wybrałem opcję numer 2. Dostałem zwrot, przeprosiny i kod zniżkowy na 10% na miesiąc. Jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Zalando jest w porządku. Opisy butów biegowych mają z czapy ale są w porządku. Swoją drogą zauważyłem, że w opisie nike vomero 17 mają stabilność. Vomero 17 są butem wspaniałym ale nie mają technologii stabilizującej dla pronatorów.
Zastanawiałem się czy nie iść w karbon ale trochę poszperałem w necie i napatoczyły się takumi sen 10 -startówka dedykowana na 5 i 10 km. Wersja 10 z włóknem szklanym zamiast karbonu.
Założenia dzisiejszego treningu to:
1. Szybsze bieganie przed zawodami w sobotę.
2. Test nowych startówek.
3. Nie zmasakrować się.
2 x 230/230m marszobieg
2 x 450/230m marszobieg
2 x 900/450m marszobieg
230
1. 3:22
2. 3:19
450
1. 3:18
2. 3:14
3. 3:34
900
1. 3:52
3. 3:55
Trzecia 450 to miała być 900-tka ale w połowie dystansu postanowiłem zmienić wiązanie buta bo coś mi nie leżało. Słów kilka o takumi sen. To nie jest uniwersalny but jak spid czy novablast. Dosyć dziwnie się w nim chodzi. Wolno biegać w nim można ale to raczej nie ma sensu. Ten but to lekka, sztywna, twarda wyścigówka. Trochę muszę dopracować siłę naciągu wiązania bo jest tu bardzo cienka cholewka i trzeba się przyzwyczaić. Szybko biega się w nim naprawdę fajnie. Natomiast to nie jest tak, że po założeniu od razu biegam w nich -10s/km szybciej. Jak się chce lecieć 3:30/km to trzeba kręcić nogami na 3:30/km. Z buta jestem bardzo zadowolony tylko muszę się trochę oswoić z nową konstrukcją bo nie biegałem jeszcze w tego typu butach.
stadion
adidas takumi sen 10
W moich dotychczasowych startówkach (endorphin speed 4) zaczęło odklejać się logo. Zareklamowałem temat i Zalando dało mi 2 opcje do wyboru: oddają mi 30% i sobie biegam z odklejonym logo albo odsyłam buty i zwracają całość. Jako że spidy są butem o podobnej charakterystyce do novablast 3, wybrałem opcję numer 2. Dostałem zwrot, przeprosiny i kod zniżkowy na 10% na miesiąc. Jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Zalando jest w porządku. Opisy butów biegowych mają z czapy ale są w porządku. Swoją drogą zauważyłem, że w opisie nike vomero 17 mają stabilność. Vomero 17 są butem wspaniałym ale nie mają technologii stabilizującej dla pronatorów.
Zastanawiałem się czy nie iść w karbon ale trochę poszperałem w necie i napatoczyły się takumi sen 10 -startówka dedykowana na 5 i 10 km. Wersja 10 z włóknem szklanym zamiast karbonu.
Założenia dzisiejszego treningu to:
1. Szybsze bieganie przed zawodami w sobotę.
2. Test nowych startówek.
3. Nie zmasakrować się.
2 x 230/230m marszobieg
2 x 450/230m marszobieg
2 x 900/450m marszobieg
230
1. 3:22
2. 3:19
450
1. 3:18
2. 3:14
3. 3:34
900
1. 3:52
3. 3:55
Trzecia 450 to miała być 900-tka ale w połowie dystansu postanowiłem zmienić wiązanie buta bo coś mi nie leżało. Słów kilka o takumi sen. To nie jest uniwersalny but jak spid czy novablast. Dosyć dziwnie się w nim chodzi. Wolno biegać w nim można ale to raczej nie ma sensu. Ten but to lekka, sztywna, twarda wyścigówka. Trochę muszę dopracować siłę naciągu wiązania bo jest tu bardzo cienka cholewka i trzeba się przyzwyczaić. Szybko biega się w nim naprawdę fajnie. Natomiast to nie jest tak, że po założeniu od razu biegam w nich -10s/km szybciej. Jak się chce lecieć 3:30/km to trzeba kręcić nogami na 3:30/km. Z buta jestem bardzo zadowolony tylko muszę się trochę oswoić z nową konstrukcją bo nie biegałem jeszcze w tego typu butach.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
12.10
Bieg złotych liści
Lokalny bieg w parku miejskim. Trasa bez atestu, niepełne 5 km, sporo zakrętów i kilka wąskich gardeł. Biegam tu od lat, co roku szybciej.
Ustawiłem się na początku. Zapytałem jednego młodego obok jakim tempem leci. Stwierdził, że 4' więc chciałem go mieć na oku. Od razu po starcie pierwsza trójka zniknęła za zakrętem, ja zostałem w ok 10-osobowej grupie pościgowej. Po 500m okazało się, że gość co miał lecieć 4' leci jakieś 10 sekund szybciej. Wraz z nim zaczęła się oddalać kilkuosobowa grupka młodzieży. Uznałem, że próba dotrzymania im kroku może się skończyć katastrofą więc odpuściłem. Zostałem w 4-osobowej grupce i od drugiego kilometra dyktowałem tu tempo. Po 1 kilometrze czułem straszną suchość w ustach na szczęście problem po kilkuset metrach ustąpił. Tak sobie pykaliśmy do 4 kilometra, jeden młody cały czas mi siedział na plecach ale coś nie garnął się do wyprzedzania. Podejrzewam, że chciał mnie minąć na samym finiszu ale jakieś 400m przed metą zaraz za zakrętem odpaliłem i zanim się połapał było już po zawodach. Na metę wpadłem na 8 miejscu z czasem 18:51.
Niestety ciężko mi oszacować dystans bo zanim wyłączyłem zegarek to zająłem się polowaniem na drożdżówkę dla żony. Na stravę póki co trening się nie załadował ale ze wstępnych szacunków wychodzi mi, że leciałem średnio jakieś 4:04/km. Oczywiście nie ma tu mowy o żadnej życiówce. I na koniec ciekawostka: w zeszłym roku niepodległą5 pobiegłem 30sek szybciej niż poprzednią edycję złotych liści. Wiadomo, że to nie ma przełożenia ale żałuję, że w tym roku niepodległa5 się nie odbędzie bo to trasa stworzona dla życiówek. Swoją drogą mimo atestu niepodległa5 mi zawsze na gps wychodziła krótsza.
Podsumowując
Biegło się super, nowe buty super. Szkoda, że sezon się kończy bo naprawdę podoba mi się takie sub19 na zegarze. Chętnie bym to wykręcił na legalu.
Bieg złotych liści
Lokalny bieg w parku miejskim. Trasa bez atestu, niepełne 5 km, sporo zakrętów i kilka wąskich gardeł. Biegam tu od lat, co roku szybciej.
Ustawiłem się na początku. Zapytałem jednego młodego obok jakim tempem leci. Stwierdził, że 4' więc chciałem go mieć na oku. Od razu po starcie pierwsza trójka zniknęła za zakrętem, ja zostałem w ok 10-osobowej grupie pościgowej. Po 500m okazało się, że gość co miał lecieć 4' leci jakieś 10 sekund szybciej. Wraz z nim zaczęła się oddalać kilkuosobowa grupka młodzieży. Uznałem, że próba dotrzymania im kroku może się skończyć katastrofą więc odpuściłem. Zostałem w 4-osobowej grupce i od drugiego kilometra dyktowałem tu tempo. Po 1 kilometrze czułem straszną suchość w ustach na szczęście problem po kilkuset metrach ustąpił. Tak sobie pykaliśmy do 4 kilometra, jeden młody cały czas mi siedział na plecach ale coś nie garnął się do wyprzedzania. Podejrzewam, że chciał mnie minąć na samym finiszu ale jakieś 400m przed metą zaraz za zakrętem odpaliłem i zanim się połapał było już po zawodach. Na metę wpadłem na 8 miejscu z czasem 18:51.
Niestety ciężko mi oszacować dystans bo zanim wyłączyłem zegarek to zająłem się polowaniem na drożdżówkę dla żony. Na stravę póki co trening się nie załadował ale ze wstępnych szacunków wychodzi mi, że leciałem średnio jakieś 4:04/km. Oczywiście nie ma tu mowy o żadnej życiówce. I na koniec ciekawostka: w zeszłym roku niepodległą5 pobiegłem 30sek szybciej niż poprzednią edycję złotych liści. Wiadomo, że to nie ma przełożenia ale żałuję, że w tym roku niepodległa5 się nie odbędzie bo to trasa stworzona dla życiówek. Swoją drogą mimo atestu niepodległa5 mi zawsze na gps wychodziła krótsza.
Podsumowując
Biegło się super, nowe buty super. Szkoda, że sezon się kończy bo naprawdę podoba mi się takie sub19 na zegarze. Chętnie bym to wykręcił na legalu.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.10
Botaniczna piątka -edycja jesienna
Przyjechałem poprawić rezultat z lipca. Wtedy 21:27 dawało 14 msc open i 3 msc M40. Bieg podzielony na 4 serie, ja startowałem w 2 o godz. 10. Zimno jak jasna cholera, rozgrzewka w dresach, kurtce i czapce. Podczas rozgrzewki obserwowałem biegaczy z 1 serii. Prowadzący z dużą przewagą gość biegł chyba w takumi sen w podobnej kolorystyce do moich. Strasznie głośno tupał, czyli ładował w glebę. Po oddaniu depozytów poszliśmy z żoną na start, ja od jakiegoś czasu staję na początku, żona obstawia tyły.
Zapytałem 2 chłopaków obok jakim tempem lecą. Padły odpowiedzi, że szybko czyli 4:20 i 4:10. Mnie bardziej pasuje 4:00 ale już nie chciałem zawracać ludziom głowy. Może się uda do kogoś przykleić podczas biegu. Wystartowaliśmy i pierwsze 500m zegarek mi piknął na 4:01. Tempo ok ale okazało się, że nikogo nie ma nie tylko przede mną ale nawet zaraz za mną. Został tylko prowadzący gość na rowerze i ja. Starałem się trzymać tempo w samotnym biegu ale trasa zawiera sporo zakrętów (w lipcu naliczyłem 16 więc jak się wtedy nie pomyliłem to tyle) no i trzeba sporo hamować. Muszę poćwiczyć szybkie wchodzenie w ostre zakręty bo nie umiem tego robić. No i tak sobie leciałem za rowerem, raz nawet na zakręcie spojrzałem czy może ktoś za mną nie biegnie ale nikogo nie było widać. Pamiętałem, że trasa jest dłuższa niż 5km z poprzedniej edycji więc, żeby tu wykręcić sub20 to trzeba podkręcić tempo. Starałem się gonić rower żeby się jakoś mobilizować ale jednak rower to nie to samo. Oficjalnie na metę wpadłem w 20:33. Według gps piątka pękła w 20:07.
Wygrałem swoją serię i to pierwsze takie moje biegowe zwycięstwo w dorosłym życiu. Podoba mi się wygrywanie biegu. Mój rezultat dawał mi 3 msc. open i 1 msc. M40 ale miały biec jeszcze 2 serie. Tym razem z żoną przygotowaliśmy się na to, że być może poczekamy do dekoracji kat. wiekowych więc mieliśmy ze sobą termosy z herbatą i kawą, bułki i kabanosy. Po biegu dawali też drożdżówki. 3 seria zepchnęła mnie na 4 msc. open ale zachowałem prowadzenie w mojej kategorii wiekowej. W ostatniej serii obserwowaliśmy z żoną zawodników na półmetku prognozując ich czasy oraz wiek. Ostatecznie spadłem na 7 msc. open i 2 msc. M40. O 7 sekund minął mnie bardzo sympatyczny gość, który okazał trenerem chodu sportowego i byłym zawodnikiem. Myślałem, że będzie podium, puchary i wywiady ale dekoracja odbyła się na linii startu i dawano tylko dyplom i taką drewnianą odznakę w opisanym zajętym miejscem w swojej kategorii.
No nic, sub20 znów nie padło ale jednak na tej trasie ciężko o życiówki. Ogólnie było super.
Botaniczna piątka -edycja jesienna
Przyjechałem poprawić rezultat z lipca. Wtedy 21:27 dawało 14 msc open i 3 msc M40. Bieg podzielony na 4 serie, ja startowałem w 2 o godz. 10. Zimno jak jasna cholera, rozgrzewka w dresach, kurtce i czapce. Podczas rozgrzewki obserwowałem biegaczy z 1 serii. Prowadzący z dużą przewagą gość biegł chyba w takumi sen w podobnej kolorystyce do moich. Strasznie głośno tupał, czyli ładował w glebę. Po oddaniu depozytów poszliśmy z żoną na start, ja od jakiegoś czasu staję na początku, żona obstawia tyły.
Zapytałem 2 chłopaków obok jakim tempem lecą. Padły odpowiedzi, że szybko czyli 4:20 i 4:10. Mnie bardziej pasuje 4:00 ale już nie chciałem zawracać ludziom głowy. Może się uda do kogoś przykleić podczas biegu. Wystartowaliśmy i pierwsze 500m zegarek mi piknął na 4:01. Tempo ok ale okazało się, że nikogo nie ma nie tylko przede mną ale nawet zaraz za mną. Został tylko prowadzący gość na rowerze i ja. Starałem się trzymać tempo w samotnym biegu ale trasa zawiera sporo zakrętów (w lipcu naliczyłem 16 więc jak się wtedy nie pomyliłem to tyle) no i trzeba sporo hamować. Muszę poćwiczyć szybkie wchodzenie w ostre zakręty bo nie umiem tego robić. No i tak sobie leciałem za rowerem, raz nawet na zakręcie spojrzałem czy może ktoś za mną nie biegnie ale nikogo nie było widać. Pamiętałem, że trasa jest dłuższa niż 5km z poprzedniej edycji więc, żeby tu wykręcić sub20 to trzeba podkręcić tempo. Starałem się gonić rower żeby się jakoś mobilizować ale jednak rower to nie to samo. Oficjalnie na metę wpadłem w 20:33. Według gps piątka pękła w 20:07.
Wygrałem swoją serię i to pierwsze takie moje biegowe zwycięstwo w dorosłym życiu. Podoba mi się wygrywanie biegu. Mój rezultat dawał mi 3 msc. open i 1 msc. M40 ale miały biec jeszcze 2 serie. Tym razem z żoną przygotowaliśmy się na to, że być może poczekamy do dekoracji kat. wiekowych więc mieliśmy ze sobą termosy z herbatą i kawą, bułki i kabanosy. Po biegu dawali też drożdżówki. 3 seria zepchnęła mnie na 4 msc. open ale zachowałem prowadzenie w mojej kategorii wiekowej. W ostatniej serii obserwowaliśmy z żoną zawodników na półmetku prognozując ich czasy oraz wiek. Ostatecznie spadłem na 7 msc. open i 2 msc. M40. O 7 sekund minął mnie bardzo sympatyczny gość, który okazał trenerem chodu sportowego i byłym zawodnikiem. Myślałem, że będzie podium, puchary i wywiady ale dekoracja odbyła się na linii startu i dawano tylko dyplom i taką drewnianą odznakę w opisanym zajętym miejscem w swojej kategorii.
No nic, sub20 znów nie padło ale jednak na tej trasie ciężko o życiówki. Ogólnie było super.
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 24 sie 2023, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
06.11
stadion
W związku z planowanym atakiem na życiówkę podczas Biegu niepodległości postanowiłem trochę pobiegać w planowanym tempie 4:15/km. W zależności od samopoczucia chciałem zrobić 8-10x 880m. Podczas 5 powtórzenia zamyśliłem się i zrobiłem 3 okrążenia bieżni zamiast 2 więc zmodyfikowałem trening na 4x880m + 3x1320m. Przerwa 440m maroszobieg.
1. 4:09
2. 4:11
3. 4:09
4. 4:00
5. 4:09
6. 4:17
7. 4:04
Trochę przestrzeliłem bo byli też inni biegacze na bieżni i kilka razy docisnąłem ale ogólnie biegało się lekko i przyjemnie w sumie naklepałem 14,51 km. Uznałem, że jestem gotowy.
11.11
Bieg Niepodległości Warszawa
Ustawiłem się obok pejserów na 42:30 ale z racji czerwonego koloru koszulki byłem po lewej stronie. Planowałem trzymać się ich do 8km i jak będę mieć siłę zaatakować sub42. Po starcie dałem się ponieść tłumowi i pejserzy zostali z tyłu. Zwolniłem bo bieg z pejserami na plecach nie ma sensu gdy nie bijesz rekordu świata. Od 2 kilometra już się trzymałem jakieś 20-30m za nimi i zastanawiałem się jak dużo wysiłku będzie mnie kosztować życiówka, bo że padnie byłem pewien. Na 5km już obstawiałem, że powinno być lekko. Na 6-7km był powrotny wiadukt przy centralnym i tutaj zrównałem się z ostatnim z pejserów. Wbiegając i wyprzedzając ludzi poinformowałem gościa, że ma rozwiązaną sznurówkę. Podbiegi biegam co 2 tygodnie, dodatkowo jeden ok 150m mam zawsze w drodze powrotnej ze stadionu i lasu więc lekko mi się biega pod górkę nawet na większym zmęczeniu. Na 8km postanowiłem podkręcić tempo bo czułem, że mam jeszcze ogromne rezerwy. Nie pamiętam czy patrzyłem na zegarek ale chyba nie myślałem o złamaniu 42 minut po prostu fajnie mi się biegło w szybszym tempie. Na metę wbiegłem tym samym tempem, nie cisnąłem jakiegoś szalonego finiszu. Czas to 41:54 (PB) i zaliczone wszystkie założenia.
Mimo najszybszej 10 w życiu wyprzedziło mnie ponad 1k osób (ponad 15,5k ukończyło bieg). Tutaj jest taka obsada, że sub40 robi prawie 800 osób. Będę chciał się wkręcić do tej grupy w przyszłym roku.
I to właściwie jest koniec sezonu. Być może jeszcze polecę pierwszy raz jakiś parkrun żeby odklepać w końcu to sub20 w jakiś zawodach ale to by było na tyle. Ten sezon był dla mnie bardzo udany. Poprawione życiówki no i przede wszystkim masa przyjemności z biegania i układania treningu.
stadion
W związku z planowanym atakiem na życiówkę podczas Biegu niepodległości postanowiłem trochę pobiegać w planowanym tempie 4:15/km. W zależności od samopoczucia chciałem zrobić 8-10x 880m. Podczas 5 powtórzenia zamyśliłem się i zrobiłem 3 okrążenia bieżni zamiast 2 więc zmodyfikowałem trening na 4x880m + 3x1320m. Przerwa 440m maroszobieg.
1. 4:09
2. 4:11
3. 4:09
4. 4:00
5. 4:09
6. 4:17
7. 4:04
Trochę przestrzeliłem bo byli też inni biegacze na bieżni i kilka razy docisnąłem ale ogólnie biegało się lekko i przyjemnie w sumie naklepałem 14,51 km. Uznałem, że jestem gotowy.
11.11
Bieg Niepodległości Warszawa
Ustawiłem się obok pejserów na 42:30 ale z racji czerwonego koloru koszulki byłem po lewej stronie. Planowałem trzymać się ich do 8km i jak będę mieć siłę zaatakować sub42. Po starcie dałem się ponieść tłumowi i pejserzy zostali z tyłu. Zwolniłem bo bieg z pejserami na plecach nie ma sensu gdy nie bijesz rekordu świata. Od 2 kilometra już się trzymałem jakieś 20-30m za nimi i zastanawiałem się jak dużo wysiłku będzie mnie kosztować życiówka, bo że padnie byłem pewien. Na 5km już obstawiałem, że powinno być lekko. Na 6-7km był powrotny wiadukt przy centralnym i tutaj zrównałem się z ostatnim z pejserów. Wbiegając i wyprzedzając ludzi poinformowałem gościa, że ma rozwiązaną sznurówkę. Podbiegi biegam co 2 tygodnie, dodatkowo jeden ok 150m mam zawsze w drodze powrotnej ze stadionu i lasu więc lekko mi się biega pod górkę nawet na większym zmęczeniu. Na 8km postanowiłem podkręcić tempo bo czułem, że mam jeszcze ogromne rezerwy. Nie pamiętam czy patrzyłem na zegarek ale chyba nie myślałem o złamaniu 42 minut po prostu fajnie mi się biegło w szybszym tempie. Na metę wbiegłem tym samym tempem, nie cisnąłem jakiegoś szalonego finiszu. Czas to 41:54 (PB) i zaliczone wszystkie założenia.
Mimo najszybszej 10 w życiu wyprzedziło mnie ponad 1k osób (ponad 15,5k ukończyło bieg). Tutaj jest taka obsada, że sub40 robi prawie 800 osób. Będę chciał się wkręcić do tej grupy w przyszłym roku.
I to właściwie jest koniec sezonu. Być może jeszcze polecę pierwszy raz jakiś parkrun żeby odklepać w końcu to sub20 w jakiś zawodach ale to by było na tyle. Ten sezon był dla mnie bardzo udany. Poprawione życiówki no i przede wszystkim masa przyjemności z biegania i układania treningu.