Biegam bo lubię
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
17.02-23.02.2020
Wtorek:
wszystkiego po trochu
śr tempo - 5:17
dystans - 18,15 km
Na ten dzień zaplanowałem sobie dłuższe wybieganie. Niestety, huraganowe wiatry dalej dają się we znaki. Zacząłem po chodnikach kierując się w stronę pól i lasków. Jak wybiegłem zza zabudowań - kierunek zachód, zaczęło nieźle napierać wiatrem. Ścieżkami wśród pól szło ciężko ale wkońcu skręciłem w las. Myślałem, że będzie ciszej, jednak nic z tego. Doszło błotko i przedzieranie się przez krzaczory i powalone (pewnie przez te wichury) konary i gałęzie. Po wybiegnięciu z lasu dalej poruszałem się wśród pól tym razem na południowy zachód. Droga cały czas lekko pod górkę. W pewnym momencie dałem za wygraną i skręciłem na wschód, ale niestety musiałem przebijać się przez pola. Miejscami zaorane, posiane, słowem grząsko i błotniście. Akurat miedze szły w inna stronę. Na szczęście w tą stronę czułem jak mnie wiatr pchał
Czwartek:
wolne kręcenie po ulicach i bezdrożach
śr. tempo - 5:18
duystans - 17,20 km
Wiatr nie ustępuje, więc znowu wpadło coś spokojnego i dłuższego. Trochę asfaltu i chodników, trochę nowych biegowo ścieżek miejscami błotnych.
Sobota:
bieżnia
śr. tempo 4:41
dystans - 11,10 km
Dzień wcześniej sprawdzałem, że z rana ma nie wiać, więc zaplanowałem pokręcić coś szybszego na bieżni. Obudziłem się przed 7 ale nie chciało się wychodzić z ciepłego łóżka Wkońcu dzieciaki władowały się nam do łóżka więc wygramoliłem się. Żona śpi, dzieciaki oglądają bajki na tv, a ja się ubieram. Pół szklanki wody, zero szamki i wychodzę. W nocy był mróz. Auta białe, na kałużach szkiełko. Lekko dobiegam na Orlik. Tam rozciąganko i ruszam na kilka okrążeń rozgrzewkowych. Bieżnia śliska. Plan: 6x800 -> 4:15, przerwa 3 minuty... Okrążenia wchodzą następująco: 4:15, 4:14, 4:11, 4:15, 4:14, 4:09. Ostatnie było już ostro ale dałem radę. Schłodzenie i lekko do domciu. Wiatr miał nie wiać. No właśnie MIAŁ. Co prawda lżej niż w poprzednie dni ale nie była to cisza.
kiedy wkońcu ten wiatr się uspokoi. Dzisiaj dalej dmucha i się zastanawiam co i gdzie pobiegać. Plus tego - można spokojnie oddychać
Wtorek:
wszystkiego po trochu
śr tempo - 5:17
dystans - 18,15 km
Na ten dzień zaplanowałem sobie dłuższe wybieganie. Niestety, huraganowe wiatry dalej dają się we znaki. Zacząłem po chodnikach kierując się w stronę pól i lasków. Jak wybiegłem zza zabudowań - kierunek zachód, zaczęło nieźle napierać wiatrem. Ścieżkami wśród pól szło ciężko ale wkońcu skręciłem w las. Myślałem, że będzie ciszej, jednak nic z tego. Doszło błotko i przedzieranie się przez krzaczory i powalone (pewnie przez te wichury) konary i gałęzie. Po wybiegnięciu z lasu dalej poruszałem się wśród pól tym razem na południowy zachód. Droga cały czas lekko pod górkę. W pewnym momencie dałem za wygraną i skręciłem na wschód, ale niestety musiałem przebijać się przez pola. Miejscami zaorane, posiane, słowem grząsko i błotniście. Akurat miedze szły w inna stronę. Na szczęście w tą stronę czułem jak mnie wiatr pchał
Czwartek:
wolne kręcenie po ulicach i bezdrożach
śr. tempo - 5:18
duystans - 17,20 km
Wiatr nie ustępuje, więc znowu wpadło coś spokojnego i dłuższego. Trochę asfaltu i chodników, trochę nowych biegowo ścieżek miejscami błotnych.
Sobota:
bieżnia
śr. tempo 4:41
dystans - 11,10 km
Dzień wcześniej sprawdzałem, że z rana ma nie wiać, więc zaplanowałem pokręcić coś szybszego na bieżni. Obudziłem się przed 7 ale nie chciało się wychodzić z ciepłego łóżka Wkońcu dzieciaki władowały się nam do łóżka więc wygramoliłem się. Żona śpi, dzieciaki oglądają bajki na tv, a ja się ubieram. Pół szklanki wody, zero szamki i wychodzę. W nocy był mróz. Auta białe, na kałużach szkiełko. Lekko dobiegam na Orlik. Tam rozciąganko i ruszam na kilka okrążeń rozgrzewkowych. Bieżnia śliska. Plan: 6x800 -> 4:15, przerwa 3 minuty... Okrążenia wchodzą następująco: 4:15, 4:14, 4:11, 4:15, 4:14, 4:09. Ostatnie było już ostro ale dałem radę. Schłodzenie i lekko do domciu. Wiatr miał nie wiać. No właśnie MIAŁ. Co prawda lżej niż w poprzednie dni ale nie była to cisza.
kiedy wkońcu ten wiatr się uspokoi. Dzisiaj dalej dmucha i się zastanawiam co i gdzie pobiegać. Plus tego - można spokojnie oddychać
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
24.02-01.03.2020
Poniedziałek:
długas
śr. tempo - 4:54 (tętno: 85%/94%)
dystans - 16,38 km
Znowu wiatr szalał na trasie. Dopóki biegłem wśród zabudowań było w miarę ok. Jazdy wietrzne zaczęły się na otwartej przestrzeni i to jeszcze biegnąc na zachód, więc nie szarżowałem. Jednak po zmianie kierunku biegu na północ i wschód postanowiłem przyśpieszać. Weszły nawet 3 odcinki po ok 1km gdzie "pędziłem" - 2 z tych odcinków weszły nawet na tempie 4:20-25 przez co tętno szybowało ostro w górę.
Środa:
KAZIK
śr. tempo - 5:23 (tętno: 81%/87%)
dystans - 12:56 km
Popracowałem troszkę nad siłą. Standardowy dobieg to ok 4 km, z czego połowa to cały czas do góry ( wznios ok 27m, później z górki). No i zacząłem kręcić kółeczka. Tym razem były one troszkę krótsze - nie wbiegałem do parku tylko góra jedną stroną ulicy i odrazu nawrót i na dół. 6 razy góra/dół, następnie dookoła parku i ponownie góra/dól tym razem 7 powtórzeń. Z tego co znalazłem po mapach to ulica ta ma wznios ok 7-8 m na odcinku ok 220m, więc troszkę się napracowałem
Piątek:
miał być luzik
śr. tempo - 5:10 (tętno: 80%/85%)
dystans - 11,53 km
Od rana sprawdzałem pogody gdyż prognozowali opady deszczy, więc chciałem się wcisnąć między nie. Wystartowałem. Słoneczko ostro świeciło,lekki wiaterek, chociaż na horyzoncie widziałem czarne chmury. Tempo lajtowe. Gdzieś po 4 km zrobiło się ciemno. Zaczęło sypać ostrym śniegiem, który zacinał z wiatrem ostro w twarz. Po kilku minutach opad zmienił się na mega płatki, wszystko wkoło robiło się białe, ja też. Jednak było ciepło więc to topniało i robiło się mokro i pełno kałuż. Chodzę w okularach - tak też biegam, więc palce robiły za wycieraczki, chociaż po chwili i tak nic nie widziałem Buty przemoczone, ciuchy też mogłem wykręcać. Opad trwał ok 25 minut i wyszło ponownie ostre słońce. Zanim dobiegłem do domu, po śniegu nie było prawie śladu, tylko wszystko mokre. Pierwszy w tym sezonie zimowym tak duży opad śniegu w dzień - śnieżyca, musiał się zdarzyć akurat wtedy, gdy biegałem. Nie mogło to zaczekać choćby z pół godziny
Niedziela:
Bieg Tropem Wilczym
śr. tempo - 4:59 (tętno: 88%/98% )
dystans - 10,39 km
Czwarty bieg w tym tygodniu. Bieg odbywał się w parku, w którym biegałem już parę razy. Oficjalnie był na dystansie 11 km, ale z tego co widziałem większości osobom wyszło ok 10,4-10,6 km na dwóch pętelkach. Nie było też żadnego pomiaru czasu. Było ciepło i niestety ubrałem się za grubo. Buty też nie dobrałem odpowiednich na trasę. W nocy padało i większość trasy było bardzo błotnej a ja w asfaltówkach się ślizgałem. Profil trasy był pagórkowaty. Mimo tego biegło mi się bardzo źle i ciężko co widać po tętnie, które podbiło prawie do maksa, co mi się nie zdarza nawet na interwałach. Widocznie to nie był mój dzień i zmęczyły mnie 3 poprzednie, jakby nie było mocne biegi
Poniedziałek:
długas
śr. tempo - 4:54 (tętno: 85%/94%)
dystans - 16,38 km
Znowu wiatr szalał na trasie. Dopóki biegłem wśród zabudowań było w miarę ok. Jazdy wietrzne zaczęły się na otwartej przestrzeni i to jeszcze biegnąc na zachód, więc nie szarżowałem. Jednak po zmianie kierunku biegu na północ i wschód postanowiłem przyśpieszać. Weszły nawet 3 odcinki po ok 1km gdzie "pędziłem" - 2 z tych odcinków weszły nawet na tempie 4:20-25 przez co tętno szybowało ostro w górę.
Środa:
KAZIK
śr. tempo - 5:23 (tętno: 81%/87%)
dystans - 12:56 km
Popracowałem troszkę nad siłą. Standardowy dobieg to ok 4 km, z czego połowa to cały czas do góry ( wznios ok 27m, później z górki). No i zacząłem kręcić kółeczka. Tym razem były one troszkę krótsze - nie wbiegałem do parku tylko góra jedną stroną ulicy i odrazu nawrót i na dół. 6 razy góra/dół, następnie dookoła parku i ponownie góra/dól tym razem 7 powtórzeń. Z tego co znalazłem po mapach to ulica ta ma wznios ok 7-8 m na odcinku ok 220m, więc troszkę się napracowałem
Piątek:
miał być luzik
śr. tempo - 5:10 (tętno: 80%/85%)
dystans - 11,53 km
Od rana sprawdzałem pogody gdyż prognozowali opady deszczy, więc chciałem się wcisnąć między nie. Wystartowałem. Słoneczko ostro świeciło,lekki wiaterek, chociaż na horyzoncie widziałem czarne chmury. Tempo lajtowe. Gdzieś po 4 km zrobiło się ciemno. Zaczęło sypać ostrym śniegiem, który zacinał z wiatrem ostro w twarz. Po kilku minutach opad zmienił się na mega płatki, wszystko wkoło robiło się białe, ja też. Jednak było ciepło więc to topniało i robiło się mokro i pełno kałuż. Chodzę w okularach - tak też biegam, więc palce robiły za wycieraczki, chociaż po chwili i tak nic nie widziałem Buty przemoczone, ciuchy też mogłem wykręcać. Opad trwał ok 25 minut i wyszło ponownie ostre słońce. Zanim dobiegłem do domu, po śniegu nie było prawie śladu, tylko wszystko mokre. Pierwszy w tym sezonie zimowym tak duży opad śniegu w dzień - śnieżyca, musiał się zdarzyć akurat wtedy, gdy biegałem. Nie mogło to zaczekać choćby z pół godziny
Niedziela:
Bieg Tropem Wilczym
śr. tempo - 4:59 (tętno: 88%/98% )
dystans - 10,39 km
Czwarty bieg w tym tygodniu. Bieg odbywał się w parku, w którym biegałem już parę razy. Oficjalnie był na dystansie 11 km, ale z tego co widziałem większości osobom wyszło ok 10,4-10,6 km na dwóch pętelkach. Nie było też żadnego pomiaru czasu. Było ciepło i niestety ubrałem się za grubo. Buty też nie dobrałem odpowiednich na trasę. W nocy padało i większość trasy było bardzo błotnej a ja w asfaltówkach się ślizgałem. Profil trasy był pagórkowaty. Mimo tego biegło mi się bardzo źle i ciężko co widać po tętnie, które podbiło prawie do maksa, co mi się nie zdarza nawet na interwałach. Widocznie to nie był mój dzień i zmęczyły mnie 3 poprzednie, jakby nie było mocne biegi
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
02.03-08.03.2020
03.03 wtorek:
długo i "luźno"
śr. tempo - 5:12 (tętno:84%/90%)
dystans - 20,7 km
Pogoda była średnia, od rana mocna padało, ale udało mi się wstrzelić w lukę bez deszczu. Biegłem delikatnie, chociaż wciąż mi było ciężko co widać po tętnie.
05.03 czwartek:
lekkie kółeczko
śr. tempo - 5:16 (tętno: 79%/85%)
dystans - 14,5 km
W ten dzień ekipa wymieniała u nas okna (stara kamienica a okna już miały ze 20 lat więc postanowiliśmy zainwestować w nowe). Skończyli koło 15 więc z żoną wzięliśmy się za sprzątanie. Dzieciaki cały dzień u babci więc był luz. Po 18 z grubsza było ogarnięte, więc żona po dzieciaki a ja w teren. Ciemno już było, więc pozostało mi bieganie po oświetlonych ulicach.
Jako, że "dawno" nic nie odświeżaliśmy w mieszkaniu, małżonka postanowiła, że dobrze by było pomalować przy okazji pokoje i wymienić tapetę w przedpokoju No więc cały piątek (po pracy) obrabiałem gipsem wkoło okien. W sobotę przystąpiliśmy do tapetowania przedpokoju, który jest malutki, jednak bardzo niewymiarowy. Tylko jeden pasek tapety był położony w całości. Reszta to było pasowanie, docinanie, kombinowanie ze wzorkami. W niedziele nic mi się nie chciało, nawet biegać W poniedziałek i we wtorek zostało mi pomalowanie pokoi i kuchni
09.03-15.03.2020
Poniedziałek:
bieżnia
śr. tempo - 4:44 (tętno: 86%/96%)
dystans - 11,32 km
Plan: 5x1200 po 4:15-20 na przerwie 3 minuty. Dobieg, rozgrzewka i 1,25 km wolniutko i zaczynamy. Pierwsze kółko weszło po 4:16 i było ok. Drugie powtórzenie chyba za bardzo pocisnąłem - 4:13, następne podobnie - 4:14, więc przeszedłem po nim na 70 m w marsz. CZwarte powtórzenie robiłem już na granicy założenia ale się udało - 4:20. Ostatnie pocisnąłem ostatkiem sił i zamknąłem w 4:16 więc musiałem się na kilkanaście sekund zatrzymać. Potruchtałem jeszcze chwilkę i do domu.
Czwartek:
huragan na bezdrożach
śr. tempo - 5:14 (tętno: 84%/90%)
dystans - 20,7 km
Wkońcu ZACZĘŁO się pandemonium. Postanowiłem więc wyruszyć gdzieś, gdzie jest mało ludzi - lasy i pola. # kilometry dobiegu po chodnikach i wkraczamy na bezdroża. Ostatnio co biegam tą trasą to zawsze wieje. Jednak dzisiaj było chyba apogeum wiatru. Nigdy tak nie dmuchało mi w twarz Cisnę przez pola ale wiem, że zaraz skręcę w las i tam będzie spokojniej. G*wno nie spokojniej. Dalej dmie drzewa się kołyszą, multum połamanych gałęzi i konarów. Spotkałem tylko malutkiego warchlaczka, na którego prawie nadepnąłem - w ostatniej chwili uciekł w krzaki. A ja zacząłem się rozglądać, czy mnie mamuśka nie ściga Wybiegam z lasu i ściana z wiatru. Gdybym był lżejszy to chyba bym odleciał, tak dmuchało Ostatnio gdy "tędy" biegłem to skręciłem prosto w pola. Tym razem postanowiłem walczyć i docisnąłem do następnego lasku. Mega błoto i z powrotem. Momentami dmuchało w plecy ale częściej ponownie wmordewind Po drodze, oprócz odcinka najbliżej domu, nikogo nie widziałem.
Sobota:
#siedzewdomu #biegamwlesie
śr. tempo - 5:14 (tętno: 78%/85%)
dystans - 16,5 km
Zaczynamy "kwarantanne". Dzieciaki od poniedziałku w domu więc ja też od poniedziałku wziąłem w pracy opiekę. Żona jest pielęgniarką, więc dopóki jest zdrowa (wszyscy w domu zdrowi na razie) musi pracować. Lekkie zapasy zrobiliśmy aby nigdzie nie wychodzić bez potrzeby.
Wsiadam w auto i jadę do lasu. Już na parkingu kilka aut, ale nikogo nie widzę. Za to w lesie multum ludzi, zarówno spacerowiczów, kijkarzy, rowerzystów i 2 biegaczy. Trochę się pokręciłem po lesie i po polach. A auto i do domciu.
03.03 wtorek:
długo i "luźno"
śr. tempo - 5:12 (tętno:84%/90%)
dystans - 20,7 km
Pogoda była średnia, od rana mocna padało, ale udało mi się wstrzelić w lukę bez deszczu. Biegłem delikatnie, chociaż wciąż mi było ciężko co widać po tętnie.
05.03 czwartek:
lekkie kółeczko
śr. tempo - 5:16 (tętno: 79%/85%)
dystans - 14,5 km
W ten dzień ekipa wymieniała u nas okna (stara kamienica a okna już miały ze 20 lat więc postanowiliśmy zainwestować w nowe). Skończyli koło 15 więc z żoną wzięliśmy się za sprzątanie. Dzieciaki cały dzień u babci więc był luz. Po 18 z grubsza było ogarnięte, więc żona po dzieciaki a ja w teren. Ciemno już było, więc pozostało mi bieganie po oświetlonych ulicach.
Jako, że "dawno" nic nie odświeżaliśmy w mieszkaniu, małżonka postanowiła, że dobrze by było pomalować przy okazji pokoje i wymienić tapetę w przedpokoju No więc cały piątek (po pracy) obrabiałem gipsem wkoło okien. W sobotę przystąpiliśmy do tapetowania przedpokoju, który jest malutki, jednak bardzo niewymiarowy. Tylko jeden pasek tapety był położony w całości. Reszta to było pasowanie, docinanie, kombinowanie ze wzorkami. W niedziele nic mi się nie chciało, nawet biegać W poniedziałek i we wtorek zostało mi pomalowanie pokoi i kuchni
09.03-15.03.2020
Poniedziałek:
bieżnia
śr. tempo - 4:44 (tętno: 86%/96%)
dystans - 11,32 km
Plan: 5x1200 po 4:15-20 na przerwie 3 minuty. Dobieg, rozgrzewka i 1,25 km wolniutko i zaczynamy. Pierwsze kółko weszło po 4:16 i było ok. Drugie powtórzenie chyba za bardzo pocisnąłem - 4:13, następne podobnie - 4:14, więc przeszedłem po nim na 70 m w marsz. CZwarte powtórzenie robiłem już na granicy założenia ale się udało - 4:20. Ostatnie pocisnąłem ostatkiem sił i zamknąłem w 4:16 więc musiałem się na kilkanaście sekund zatrzymać. Potruchtałem jeszcze chwilkę i do domu.
Czwartek:
huragan na bezdrożach
śr. tempo - 5:14 (tętno: 84%/90%)
dystans - 20,7 km
Wkońcu ZACZĘŁO się pandemonium. Postanowiłem więc wyruszyć gdzieś, gdzie jest mało ludzi - lasy i pola. # kilometry dobiegu po chodnikach i wkraczamy na bezdroża. Ostatnio co biegam tą trasą to zawsze wieje. Jednak dzisiaj było chyba apogeum wiatru. Nigdy tak nie dmuchało mi w twarz Cisnę przez pola ale wiem, że zaraz skręcę w las i tam będzie spokojniej. G*wno nie spokojniej. Dalej dmie drzewa się kołyszą, multum połamanych gałęzi i konarów. Spotkałem tylko malutkiego warchlaczka, na którego prawie nadepnąłem - w ostatniej chwili uciekł w krzaki. A ja zacząłem się rozglądać, czy mnie mamuśka nie ściga Wybiegam z lasu i ściana z wiatru. Gdybym był lżejszy to chyba bym odleciał, tak dmuchało Ostatnio gdy "tędy" biegłem to skręciłem prosto w pola. Tym razem postanowiłem walczyć i docisnąłem do następnego lasku. Mega błoto i z powrotem. Momentami dmuchało w plecy ale częściej ponownie wmordewind Po drodze, oprócz odcinka najbliżej domu, nikogo nie widziałem.
Sobota:
#siedzewdomu #biegamwlesie
śr. tempo - 5:14 (tętno: 78%/85%)
dystans - 16,5 km
Zaczynamy "kwarantanne". Dzieciaki od poniedziałku w domu więc ja też od poniedziałku wziąłem w pracy opiekę. Żona jest pielęgniarką, więc dopóki jest zdrowa (wszyscy w domu zdrowi na razie) musi pracować. Lekkie zapasy zrobiliśmy aby nigdzie nie wychodzić bez potrzeby.
Wsiadam w auto i jadę do lasu. Już na parkingu kilka aut, ale nikogo nie widzę. Za to w lesie multum ludzi, zarówno spacerowiczów, kijkarzy, rowerzystów i 2 biegaczy. Trochę się pokręciłem po lesie i po polach. A auto i do domciu.
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
16-22.03.2020
Poniedziałek:
wiatr w polach
śr tempo - 5:00 (tętno: 82%/88%)
dystans - 17,5 km
Pisałem ostatnio, że biegałem w najgorszych do tej pory warunkach wietrznych... W ten dzień było jeszcze gorzej. Zgodnie zaleceniami wybrałem się w tereny odludne. Wiązało się to z biegiem na południe. Przez pola tak wiało, że nawiewało z tych pół i w ustach miałem pełno piachu. Jednak po nawrocie, postanowiłem troszkę przycisnąć bo biegło się dobrze. Po drodze spotkałem dwóch biegaczy, natomiast w okolicach zamieszkałych sporo ludzi, a przy marketach nawet dużo. Gdzie ta izolacja, ja się pytam...
Środa:
hałdy
śr. tempo - 5:39 (tętno: 84%/94%)
dystans - 12,2 km
Piękna wiosenna, pogoda. Przyowdziałem krótkie spodenki, bluzka z długim rękawem, w auto i na Sośnicę. Przebiegając przez las, multum ludzi. Zarówno spacerowiczów jak i kijkarzy i rowerzystów. Na hałdach już prawie wszystko wyschło (ostatnio wszystko pokrywała nautella) więc biegało się bardzo dobrze. Pokręciłem troszkę podbiegów/zbiegów i do domciu. Garmin jednak coś źle liczy przewyższenia
Piątek:
"zawody" ???
śr. tempo - 4:44 (tętno: 83%/94%)
dystans - 19 km
Znowu wspaniała pogoda, więc to wykorzystałem, gdyż jutro ma się to zmienić (od wieczora pada już deszcz). Na nogach nowy nabytek - Pulseboost HD. Przyszły ponad tydzień demu ale dopiero dzisiaj był ich debiut. Znowu na długo (góra) / krótko (dół) władowałem się w samochód i na serwisówkę A4. Wysiadam z auta i ruszam najpierw spokojnie kontrolując i obserwując ciżemki. Wszystko wporzo, nic nie ciśnie i nie ma luzu. Cholewka wygodnie opina stopę, podeszwa dobrze trzyma, nie czuć drobnych kamieni. jakieś 200-300 m nawet leciałem po bezdrożach i wszystko idealnie. Postanawiam przyspieszyć. Na 4-5 km przypomniałem sobie, że w najbliższą niedzielę miałem biegać zawody na 10k - gdyby nie KORONA. Więc dociskam dalej. Trasę sobie ustaliłem na 2 pętelki, z czego powinno wyjść ok 18,5-19 km. . Na 7-8 km postanawiam, że drugie okrążenie dociskamy ostro, tak jakbym leciał normalnie zawody. No i cisnę i wychodzi z tego niezłe BNP. Pod koniec szuję już braki energetyczne - zjadłem dzisiaj tylko skromną bułeczkę na śniadanie, nie zabrałem nic na drogę i nic nie przekąsiłem przed biegiem - mam tylko wodę ze sobą. Gdyby nie to, to pocisnąłbym jeszcze te 2,1 km to połówki. 19 zrobiłem w 1:30 więc te 2 km więcej spokojnie trzasnąłbym w ok 8,5-9 minuty i wpadłaby życiówka Może gdzieś za miesiąc spróbuję Mimo tego i bezwiednie poprawiłem się na 10k, co prawda o kilka sekund ale zawsze coś a piłowałem przecież więcej.
Od piątku, kiedy ostatni raz byłem w pracy, wychodziłem z domu tylko 4 razy i każde z tych wyjść dotyczyło biegania. Z tego co widzę, to ludzie wędrują po ulicach minimalnie mniej niż przed KORONĄ. Jadąc autem, czy przebiegając w pobliżu Biedronki, Lidla widzę sporo osób, głównie starszych. Na placach zabaw bawią się dzieci. W lesie jak pisałem sporo ludzi, przy autostradzie ruch jak wcześniej w miesiącach wiosennych. Nie widzę żeby udzie jakoś respektowali przebywanie w domach Ja następny tydzień też z dzieciakami w domu będę siedział (one ostatni raz na dworze były w zeszły czwartek). Żona tylko kursuje do pracy. Co prawda dostają już trochę pierdolca od tego - ja przy nich też no ale taka jest potrzeba wyższa. Myślę, że do świąt nie wytrzymają w domu i trzeba będzie ich będzie "przewietrzyć" ale napewno wybiorę miejsce gdzie nikogo nie będzie...
#ZOSTANWDOMU
Poniedziałek:
wiatr w polach
śr tempo - 5:00 (tętno: 82%/88%)
dystans - 17,5 km
Pisałem ostatnio, że biegałem w najgorszych do tej pory warunkach wietrznych... W ten dzień było jeszcze gorzej. Zgodnie zaleceniami wybrałem się w tereny odludne. Wiązało się to z biegiem na południe. Przez pola tak wiało, że nawiewało z tych pół i w ustach miałem pełno piachu. Jednak po nawrocie, postanowiłem troszkę przycisnąć bo biegło się dobrze. Po drodze spotkałem dwóch biegaczy, natomiast w okolicach zamieszkałych sporo ludzi, a przy marketach nawet dużo. Gdzie ta izolacja, ja się pytam...
Środa:
hałdy
śr. tempo - 5:39 (tętno: 84%/94%)
dystans - 12,2 km
Piękna wiosenna, pogoda. Przyowdziałem krótkie spodenki, bluzka z długim rękawem, w auto i na Sośnicę. Przebiegając przez las, multum ludzi. Zarówno spacerowiczów jak i kijkarzy i rowerzystów. Na hałdach już prawie wszystko wyschło (ostatnio wszystko pokrywała nautella) więc biegało się bardzo dobrze. Pokręciłem troszkę podbiegów/zbiegów i do domciu. Garmin jednak coś źle liczy przewyższenia
Piątek:
"zawody" ???
śr. tempo - 4:44 (tętno: 83%/94%)
dystans - 19 km
Znowu wspaniała pogoda, więc to wykorzystałem, gdyż jutro ma się to zmienić (od wieczora pada już deszcz). Na nogach nowy nabytek - Pulseboost HD. Przyszły ponad tydzień demu ale dopiero dzisiaj był ich debiut. Znowu na długo (góra) / krótko (dół) władowałem się w samochód i na serwisówkę A4. Wysiadam z auta i ruszam najpierw spokojnie kontrolując i obserwując ciżemki. Wszystko wporzo, nic nie ciśnie i nie ma luzu. Cholewka wygodnie opina stopę, podeszwa dobrze trzyma, nie czuć drobnych kamieni. jakieś 200-300 m nawet leciałem po bezdrożach i wszystko idealnie. Postanawiam przyspieszyć. Na 4-5 km przypomniałem sobie, że w najbliższą niedzielę miałem biegać zawody na 10k - gdyby nie KORONA. Więc dociskam dalej. Trasę sobie ustaliłem na 2 pętelki, z czego powinno wyjść ok 18,5-19 km. . Na 7-8 km postanawiam, że drugie okrążenie dociskamy ostro, tak jakbym leciał normalnie zawody. No i cisnę i wychodzi z tego niezłe BNP. Pod koniec szuję już braki energetyczne - zjadłem dzisiaj tylko skromną bułeczkę na śniadanie, nie zabrałem nic na drogę i nic nie przekąsiłem przed biegiem - mam tylko wodę ze sobą. Gdyby nie to, to pocisnąłbym jeszcze te 2,1 km to połówki. 19 zrobiłem w 1:30 więc te 2 km więcej spokojnie trzasnąłbym w ok 8,5-9 minuty i wpadłaby życiówka Może gdzieś za miesiąc spróbuję Mimo tego i bezwiednie poprawiłem się na 10k, co prawda o kilka sekund ale zawsze coś a piłowałem przecież więcej.
Od piątku, kiedy ostatni raz byłem w pracy, wychodziłem z domu tylko 4 razy i każde z tych wyjść dotyczyło biegania. Z tego co widzę, to ludzie wędrują po ulicach minimalnie mniej niż przed KORONĄ. Jadąc autem, czy przebiegając w pobliżu Biedronki, Lidla widzę sporo osób, głównie starszych. Na placach zabaw bawią się dzieci. W lesie jak pisałem sporo ludzi, przy autostradzie ruch jak wcześniej w miesiącach wiosennych. Nie widzę żeby udzie jakoś respektowali przebywanie w domach Ja następny tydzień też z dzieciakami w domu będę siedział (one ostatni raz na dworze były w zeszły czwartek). Żona tylko kursuje do pracy. Co prawda dostają już trochę pierdolca od tego - ja przy nich też no ale taka jest potrzeba wyższa. Myślę, że do świąt nie wytrzymają w domu i trzeba będzie ich będzie "przewietrzyć" ale napewno wybiorę miejsce gdzie nikogo nie będzie...
#ZOSTANWDOMU
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
23.03-29.03.2020
Wtorek:
las
śr. tempo - 5:29 (tętno: 80%/88%)
dystans - 16 km
Zgodnie z zaleceniami biegam w terenie bezludnym. Wybrałem się do lasu, gdzie już kilkukrotnie biegałem. Oczywiście dojazd samochodem na miejsce. Odkryłem w okolicy fajną górkę, gdzie pokręciłem się troszkę. W terenie widziałem tylko jednego rowerzystę i jedną rodzinkę na spacerze. Znowu wiało.
Czwartek:
miał być las
śr. tempo - 5:22 (tętno: 81%/86%)
dystans - 14,9 km
Wybrałem się do lasu, tym razem typowo miejskiego. Nigdy tutaj nie biegałem (zdarzyło się tylko samym skrajem zaraz przy zabudowaniach). Postanowiłem pobiec wgłąb. Jednak po jakiś 1,5 km natknąłem się na leśników przy wyrębie. Zabronili mi biec dalej i stwierdzili żebym biegał skrajem lasu - widocznie byli to jacyś służbiści, gdyż biegałem już przy pracującym sprzęcie wyrębowym i nikt nie stwarzał problemów. Więc zawróciłem i pognałem tam gdzie było sporo spacerowiczów Pokręciłem się trochę i do auta.
Sobota:
autostrada + las
śr. tempo - 5:02 (tętno: 83%/90%)
dystans - 22 km
Tym razem wybrałem się na asfalt a dokładnie na serwisówkę przy A4. Tak jak się spodziewałem ludu było masę, głównie rowerzystów, kijkarzy i rolkarzy. Na szczęście biegłem stroną południową gdzie spotkałem tylko parę osób - po stronie północnej widziałem tłumy Po drodze skręciłem jeszcze w las, gdzie nie było nikogo więc trochę km tam pokręciłem.
W pracy nie chcieli mnie widzieć więc wziąłem następne 2 tygodnie opieki. Oprócz tych 3 wyjść na bieganie, przez cały tydzień wyszedłem z domu tylko 2 razy. Od dzisiaj sytuacja diametralnie się zmienia. Wczoraj udało mi się jeszcze "legalnie" pobiegać. Teraz pozostanie chyba bieganie tylko w mieszkaniu Całe 38 m^2. Ciężko będzie to ogarnąć ale nie ma wyjścia. Jutro muszę sprawdzić, czy dam radę
#ZOSTANWDOMU
Wtorek:
las
śr. tempo - 5:29 (tętno: 80%/88%)
dystans - 16 km
Zgodnie z zaleceniami biegam w terenie bezludnym. Wybrałem się do lasu, gdzie już kilkukrotnie biegałem. Oczywiście dojazd samochodem na miejsce. Odkryłem w okolicy fajną górkę, gdzie pokręciłem się troszkę. W terenie widziałem tylko jednego rowerzystę i jedną rodzinkę na spacerze. Znowu wiało.
Czwartek:
miał być las
śr. tempo - 5:22 (tętno: 81%/86%)
dystans - 14,9 km
Wybrałem się do lasu, tym razem typowo miejskiego. Nigdy tutaj nie biegałem (zdarzyło się tylko samym skrajem zaraz przy zabudowaniach). Postanowiłem pobiec wgłąb. Jednak po jakiś 1,5 km natknąłem się na leśników przy wyrębie. Zabronili mi biec dalej i stwierdzili żebym biegał skrajem lasu - widocznie byli to jacyś służbiści, gdyż biegałem już przy pracującym sprzęcie wyrębowym i nikt nie stwarzał problemów. Więc zawróciłem i pognałem tam gdzie było sporo spacerowiczów Pokręciłem się trochę i do auta.
Sobota:
autostrada + las
śr. tempo - 5:02 (tętno: 83%/90%)
dystans - 22 km
Tym razem wybrałem się na asfalt a dokładnie na serwisówkę przy A4. Tak jak się spodziewałem ludu było masę, głównie rowerzystów, kijkarzy i rolkarzy. Na szczęście biegłem stroną południową gdzie spotkałem tylko parę osób - po stronie północnej widziałem tłumy Po drodze skręciłem jeszcze w las, gdzie nie było nikogo więc trochę km tam pokręciłem.
W pracy nie chcieli mnie widzieć więc wziąłem następne 2 tygodnie opieki. Oprócz tych 3 wyjść na bieganie, przez cały tydzień wyszedłem z domu tylko 2 razy. Od dzisiaj sytuacja diametralnie się zmienia. Wczoraj udało mi się jeszcze "legalnie" pobiegać. Teraz pozostanie chyba bieganie tylko w mieszkaniu Całe 38 m^2. Ciężko będzie to ogarnąć ale nie ma wyjścia. Jutro muszę sprawdzić, czy dam radę
#ZOSTANWDOMU
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
30.03-05.04.2020
31.04
ostatni bieg na powietrzu
śr. tempo - 5:16 (tętno: 79%/85%)
dystans - 18,33 km
Jako, że to był ostatni bieg przed obostrzeniami, postanowiłem polecieć coś dłuższego i spokojnego. Zrobiłem pętelkę po raczej bezludnych terenach.
Kwiecień - oficjalnie brak możliwości legalnego biegania - postanowiłem się do tego zastosować.
Niestety, niewielkie mieszkanie w kamienicy (38 m2) i brak ogródka nie przeszkodziło mi w wytyczeniu "trasy" mieszkaniowej. Długość, zmierzona taśmą mierniczą wynosiła 11 metrów i miała kształt litery U - z pokoju przez przedpokój i kuchnię do drugiego pokoju i nawrotka. Myślałem, że będzie strasznie, ale nie było tak źle. Kształt i dystans nie pozwalał na rozwinięcie dotychczasowych temp, więc łatałem to w ok 5:45-6:00. Dwójka przeszkadzajków (4 i 7 lat) aktywnie uczestniczyła w blokowaniu i zabieganiu mi pod nogi ale dzięki temu zaznali trochę ruchu. Córka jednego dnia przebiegła ze mną prawie 5 km w dwóch ratach. Myślę, że jakbym miał wolne mieszkanie to mógłbym pyknąć połówkę
02.04
1#chomikrun
8,5 km w czasie 48:40
04.04
2#chomikrun
10 km w czasie 58:40
06.04-12.04.2020
06.04
3#chomikrun
10,4 km w czasie 1 godziny
08.04
4#chomikrun
12 km w czasie 01:10
10.04
5#chomikrun w terenie
15 km w czasie 01:27
Znajomy ma działkę, więc chcąc się trochę przewietrzyć zgadałem się z nim i postanowiłem tam trochę pokręcić kółeczek. Byłem sam. Okrążenie miało ok 50 m sama trawa. W planie było ok 12-13 km, po ok 7 zmieniłem kierunek biegu żeby się nie zakręcić. Od początku chyba gps coś źle złapał. Biegłem stosunkowo szybko i prędko osiągnąłem dosyć wysoki puls. Zerkam co chwilę na zegarek a tam 5:45, 5:50, 6:00 a tętno w okolicach 170-175. Czuję, że biegnę dużo szybciej niż pokazuje zegarek. No nic na lekkim zmęczeniu dokręciłem do 13 km i postanowiłem polecieć jeszcze poza działkami wzdłuż torów kilometr przed siebie i tyle samo z powrotem. Od razu jak ruszyłem zegarek pokazał tempo ok 4:40-4:50 przy tętnie w okolicach 170. Ewidentnie na działce było coś nie teges.
13.04-19.04.2020
14.04
6#chomikrun
10,3 km w 1 godzinę
15.04
totalne bezludzie przy torach
śr. tempo - 4:52 (tętno: 85%/91%)
dystans - 17 km
Postanowiłem się wyrwać w okolicę działki, gdzie ostatnio biegałem. Teren odludny, nikogo nie widziałem przez cały bieg. Nawierzchnia głównie trawa i miejscami podsypka z kamieni podtorowymi (nie wiem jak się to fachowo nazywa - biegłem przy samych podkładach kolejowych) więc nie było łatwo ale chciałem trochę zmęczyć mięśnie.
18.04
7#chomikrun
13 km w czasie 01:16
Od wczoraj "teren" otwarty więc miejmy nadzieję, że nie będę musiał już naparzać po mieszkaniu
31.04
ostatni bieg na powietrzu
śr. tempo - 5:16 (tętno: 79%/85%)
dystans - 18,33 km
Jako, że to był ostatni bieg przed obostrzeniami, postanowiłem polecieć coś dłuższego i spokojnego. Zrobiłem pętelkę po raczej bezludnych terenach.
Kwiecień - oficjalnie brak możliwości legalnego biegania - postanowiłem się do tego zastosować.
Niestety, niewielkie mieszkanie w kamienicy (38 m2) i brak ogródka nie przeszkodziło mi w wytyczeniu "trasy" mieszkaniowej. Długość, zmierzona taśmą mierniczą wynosiła 11 metrów i miała kształt litery U - z pokoju przez przedpokój i kuchnię do drugiego pokoju i nawrotka. Myślałem, że będzie strasznie, ale nie było tak źle. Kształt i dystans nie pozwalał na rozwinięcie dotychczasowych temp, więc łatałem to w ok 5:45-6:00. Dwójka przeszkadzajków (4 i 7 lat) aktywnie uczestniczyła w blokowaniu i zabieganiu mi pod nogi ale dzięki temu zaznali trochę ruchu. Córka jednego dnia przebiegła ze mną prawie 5 km w dwóch ratach. Myślę, że jakbym miał wolne mieszkanie to mógłbym pyknąć połówkę
02.04
1#chomikrun
8,5 km w czasie 48:40
04.04
2#chomikrun
10 km w czasie 58:40
06.04-12.04.2020
06.04
3#chomikrun
10,4 km w czasie 1 godziny
08.04
4#chomikrun
12 km w czasie 01:10
10.04
5#chomikrun w terenie
15 km w czasie 01:27
Znajomy ma działkę, więc chcąc się trochę przewietrzyć zgadałem się z nim i postanowiłem tam trochę pokręcić kółeczek. Byłem sam. Okrążenie miało ok 50 m sama trawa. W planie było ok 12-13 km, po ok 7 zmieniłem kierunek biegu żeby się nie zakręcić. Od początku chyba gps coś źle złapał. Biegłem stosunkowo szybko i prędko osiągnąłem dosyć wysoki puls. Zerkam co chwilę na zegarek a tam 5:45, 5:50, 6:00 a tętno w okolicach 170-175. Czuję, że biegnę dużo szybciej niż pokazuje zegarek. No nic na lekkim zmęczeniu dokręciłem do 13 km i postanowiłem polecieć jeszcze poza działkami wzdłuż torów kilometr przed siebie i tyle samo z powrotem. Od razu jak ruszyłem zegarek pokazał tempo ok 4:40-4:50 przy tętnie w okolicach 170. Ewidentnie na działce było coś nie teges.
13.04-19.04.2020
14.04
6#chomikrun
10,3 km w 1 godzinę
15.04
totalne bezludzie przy torach
śr. tempo - 4:52 (tętno: 85%/91%)
dystans - 17 km
Postanowiłem się wyrwać w okolicę działki, gdzie ostatnio biegałem. Teren odludny, nikogo nie widziałem przez cały bieg. Nawierzchnia głównie trawa i miejscami podsypka z kamieni podtorowymi (nie wiem jak się to fachowo nazywa - biegłem przy samych podkładach kolejowych) więc nie było łatwo ale chciałem trochę zmęczyć mięśnie.
18.04
7#chomikrun
13 km w czasie 01:16
Od wczoraj "teren" otwarty więc miejmy nadzieję, że nie będę musiał już naparzać po mieszkaniu
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
20.04-26.04.2020
20.04.2020
leśne zabawy z podbiegami
śr tempo - 5:16 (tętno: 83%/92%)
dystans - 15,15 km
Pierwszy bieg po zatwierdzeniu wychodzenia tylko w maseczkach, więc aby ich nie używać wybrałem się do lasu/na pola.
Zacząłem od podbiegów na górce. Następnie w las i przez pola. Wybiegając z lasu przez pola zauważyłem, że jedzie radiowóz. Minęliśmy się, ale chyba nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Następny lasek i do auta.
22.04.2020
very looong
śr. tempo - 5:22 (tętno: 83%/91%)
dystans - 29,05 km
W planie miałem coś dłuższego, w okolicach 25 km. Poleciałem prosto z domu na serwisówkę A4. Biegnąc po ulicach miałem na sobie buffa. Stosunkowo ciepło, ciekawe jak będzie się biegało przy 30 stopniach Skręciłem w lasek i pognałem w nowe tereny. Pokręciłem się, spojrzałem na zegarek a tutaj prawie 20 km a do domu jeszcze z dyszka. Więc skręciłem, jak się okazało źle i wylądowałem w krzaczorach, gdzie poprowadzona jest chyba jakaś trasa przeprawowa dla crossów i 4x4 No ale jakoś musiałem dolecieć do domu i pyknęło 29 km. Narazie mój najdłuższy bieg.
25.04.2020
hałdy
śr. tempo - 5:40 (tętno: 82%/95%)
dystans - 10,9 km
Dawno mnie tam nie było, więc pokręcimy się po hałdach. Sucho jak pieprz. Do teko taki huragan, że momentami wzniecał burze piaskowe. Szło się ciężko, a co dopiero biegło. Przez to taki wysoki puls. No ale jakoś to pokręciłem.
27.04-03.05.2020
27.04.2020
coś szybszego
śr. tempo - 4:56 (tętno: 86%/95%)
dystans - 18,2 km
Dawno nie biegałem czegoś szybszego. Zacząłem standardem gdzieś po 5:30 powolutku się rozkręcając. Po drodze 2 razy poszło po 4:30 na km. Więc było ostro. Dodatkowo wiatr troszkę przeszkadzał. Teren też pagórkowaty, pól/pół asfalt/bezdroża.
29.04.2020
leśny ludek
śr. tempo - 5:19 (tętno: 80%/87%)
dystans - 21,2 km
Wybrałem się na pobliskie tereny leśne, gdzie fajnie nogi niosą Trochę pokręciłem i przebiegając koło auta miałem dopiero 16 km, więc postanowiłem lecieć dalej. Niestety trochę pogubiłem się i źle skręcając musiałem kluczyć przez pola. W ten sposób zamiast 10 wyszła połóweczka
02.05.2020
luźny wybieg
śr. tempo - 5:09 (tętno: 82%/87%)
dystans - 19,3 km
Jak sobota to pobiegamy. Co prawda w tym tygodniu już miałem trochę kilometrów w nogach ale co mi tam, ciśniem bo zawiśniem Trochę po bezdrożach, trochę po ulicach gdzie zaciągałem na twarz buffa. Wracając troszkę wiatr przeszkadzał ale nie był to huragan
Jutro wyjeżdżam na tygodniowy urlop. Co prawda w planach miałem Gdańsk (unieważniony przez KORONĘ), ale za to wylądujemy na wiosce, prawie na końcu świata Będzie biegane po lasach
20.04.2020
leśne zabawy z podbiegami
śr tempo - 5:16 (tętno: 83%/92%)
dystans - 15,15 km
Pierwszy bieg po zatwierdzeniu wychodzenia tylko w maseczkach, więc aby ich nie używać wybrałem się do lasu/na pola.
Zacząłem od podbiegów na górce. Następnie w las i przez pola. Wybiegając z lasu przez pola zauważyłem, że jedzie radiowóz. Minęliśmy się, ale chyba nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Następny lasek i do auta.
22.04.2020
very looong
śr. tempo - 5:22 (tętno: 83%/91%)
dystans - 29,05 km
W planie miałem coś dłuższego, w okolicach 25 km. Poleciałem prosto z domu na serwisówkę A4. Biegnąc po ulicach miałem na sobie buffa. Stosunkowo ciepło, ciekawe jak będzie się biegało przy 30 stopniach Skręciłem w lasek i pognałem w nowe tereny. Pokręciłem się, spojrzałem na zegarek a tutaj prawie 20 km a do domu jeszcze z dyszka. Więc skręciłem, jak się okazało źle i wylądowałem w krzaczorach, gdzie poprowadzona jest chyba jakaś trasa przeprawowa dla crossów i 4x4 No ale jakoś musiałem dolecieć do domu i pyknęło 29 km. Narazie mój najdłuższy bieg.
25.04.2020
hałdy
śr. tempo - 5:40 (tętno: 82%/95%)
dystans - 10,9 km
Dawno mnie tam nie było, więc pokręcimy się po hałdach. Sucho jak pieprz. Do teko taki huragan, że momentami wzniecał burze piaskowe. Szło się ciężko, a co dopiero biegło. Przez to taki wysoki puls. No ale jakoś to pokręciłem.
27.04-03.05.2020
27.04.2020
coś szybszego
śr. tempo - 4:56 (tętno: 86%/95%)
dystans - 18,2 km
Dawno nie biegałem czegoś szybszego. Zacząłem standardem gdzieś po 5:30 powolutku się rozkręcając. Po drodze 2 razy poszło po 4:30 na km. Więc było ostro. Dodatkowo wiatr troszkę przeszkadzał. Teren też pagórkowaty, pól/pół asfalt/bezdroża.
29.04.2020
leśny ludek
śr. tempo - 5:19 (tętno: 80%/87%)
dystans - 21,2 km
Wybrałem się na pobliskie tereny leśne, gdzie fajnie nogi niosą Trochę pokręciłem i przebiegając koło auta miałem dopiero 16 km, więc postanowiłem lecieć dalej. Niestety trochę pogubiłem się i źle skręcając musiałem kluczyć przez pola. W ten sposób zamiast 10 wyszła połóweczka
02.05.2020
luźny wybieg
śr. tempo - 5:09 (tętno: 82%/87%)
dystans - 19,3 km
Jak sobota to pobiegamy. Co prawda w tym tygodniu już miałem trochę kilometrów w nogach ale co mi tam, ciśniem bo zawiśniem Trochę po bezdrożach, trochę po ulicach gdzie zaciągałem na twarz buffa. Wracając troszkę wiatr przeszkadzał ale nie był to huragan
Jutro wyjeżdżam na tygodniowy urlop. Co prawda w planach miałem Gdańsk (unieważniony przez KORONĘ), ale za to wylądujemy na wiosce, prawie na końcu świata Będzie biegane po lasach
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
04.05-10.05.2020
04.05.2020
wioski i bezdroża
śr. tempo - 4:43 (bez paska HR)
dystans - 16.4 km
Na urlopie na wsi. Planowałem pobiegać po okolicznych lasach, ale okazało się, że panuje ASF i wstęp do lasów w mojej okolicy jest zabroniony Pozostało mi latać od wioski do wioski i po polach. Obrałem więc pewien kierunek i w drogę. Biegło mi się fajnie więc postanowiłem przyspieszyć. Kilka kilometrów weszło po 4:25-4:35 w terenie pagórkowatym. Nawet pobiłem swój rekord podczas 1 h (12,7km).
06.05.2020
polny huragan
śr. tempo - 5:06 (bez HR)
dystans - 21 km
Tym razem wybrałem się w drugą stronę, Znowu większość część przez pola. Do pewnego stopnia było ok, ale jak zmieniłem kierunek i poczułem wiatr na twarzy to już nie było fajnie Momentami wiatr wzbijał takie tumany, że w zębach czułem piach. No ale jakoś dokulałem do domu.
09.05.2020
"Wirtualny Białystok Półmaraton"
śr. tempo - 5:03 (tętno - 82%/88%)
dystans - 21,11 km
Parę dni wcześniej przeczytałem, o tych zawodach więc postanowiłem się na to zapisać i oczywiście przebiec to na "obczyźnie". Słońce nieźle parzyło, trasę ustaliłem w większości po asfalcie pomiędzy 4 wioskami. 10,6 km przed siebie i z powrotem. Mimo pełnego słońca biegłem spokojnie i lajtowo. Wracając było leciutko z górki.
11.05-17.05.2020
12.05.2020
lekko przed siebie
śr. tempo - 5:10 (tętno - 79%/85%)
dystans - 18,9 km
Już u siebie przeleciałem się po bezdrożach. Nie ma o czym pisać
14.05.2020
hałdy
śr. tempo - 6:03 (bez HR)
dystans - 10,65 km
Pierwszy raz od ogłoszenia pandemii wybrałem się na hałdy. Nie był to dobry dzień, gdyż wcześniej chyba od 2 albo 3 tygodni nic nie padało, a akurat całą noc środa/czwartek lało i okazało się, że na hałdach jest bagno. Momentami nie szło iść, nogi uciekały na wszystkie strony. Co zacząłem jakiś podbieg to zaraz z niego zjeżdżałem. Wkońcu znalazłem małą pętelkę (jakieś 70m) z podbiegiem przez jakieś 30m - jakieś 3-4m w górę. Pokonałem ją jakieś 30-35 razy plus parę innych pagórków. Oczywiście wzrost/spadek wysokości słabo policzyło.
15.05.2020
połówka przed siebie
śr. tempo - 5:08 (bez HR)
dystans - 21,35 km
Znowu bieg bez jakiś rewelacji. Luźno i przed siebie.
04.05.2020
wioski i bezdroża
śr. tempo - 4:43 (bez paska HR)
dystans - 16.4 km
Na urlopie na wsi. Planowałem pobiegać po okolicznych lasach, ale okazało się, że panuje ASF i wstęp do lasów w mojej okolicy jest zabroniony Pozostało mi latać od wioski do wioski i po polach. Obrałem więc pewien kierunek i w drogę. Biegło mi się fajnie więc postanowiłem przyspieszyć. Kilka kilometrów weszło po 4:25-4:35 w terenie pagórkowatym. Nawet pobiłem swój rekord podczas 1 h (12,7km).
06.05.2020
polny huragan
śr. tempo - 5:06 (bez HR)
dystans - 21 km
Tym razem wybrałem się w drugą stronę, Znowu większość część przez pola. Do pewnego stopnia było ok, ale jak zmieniłem kierunek i poczułem wiatr na twarzy to już nie było fajnie Momentami wiatr wzbijał takie tumany, że w zębach czułem piach. No ale jakoś dokulałem do domu.
09.05.2020
"Wirtualny Białystok Półmaraton"
śr. tempo - 5:03 (tętno - 82%/88%)
dystans - 21,11 km
Parę dni wcześniej przeczytałem, o tych zawodach więc postanowiłem się na to zapisać i oczywiście przebiec to na "obczyźnie". Słońce nieźle parzyło, trasę ustaliłem w większości po asfalcie pomiędzy 4 wioskami. 10,6 km przed siebie i z powrotem. Mimo pełnego słońca biegłem spokojnie i lajtowo. Wracając było leciutko z górki.
11.05-17.05.2020
12.05.2020
lekko przed siebie
śr. tempo - 5:10 (tętno - 79%/85%)
dystans - 18,9 km
Już u siebie przeleciałem się po bezdrożach. Nie ma o czym pisać
14.05.2020
hałdy
śr. tempo - 6:03 (bez HR)
dystans - 10,65 km
Pierwszy raz od ogłoszenia pandemii wybrałem się na hałdy. Nie był to dobry dzień, gdyż wcześniej chyba od 2 albo 3 tygodni nic nie padało, a akurat całą noc środa/czwartek lało i okazało się, że na hałdach jest bagno. Momentami nie szło iść, nogi uciekały na wszystkie strony. Co zacząłem jakiś podbieg to zaraz z niego zjeżdżałem. Wkońcu znalazłem małą pętelkę (jakieś 70m) z podbiegiem przez jakieś 30m - jakieś 3-4m w górę. Pokonałem ją jakieś 30-35 razy plus parę innych pagórków. Oczywiście wzrost/spadek wysokości słabo policzyło.
15.05.2020
połówka przed siebie
śr. tempo - 5:08 (bez HR)
dystans - 21,35 km
Znowu bieg bez jakiś rewelacji. Luźno i przed siebie.
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
18-24.05.2020
18.05.2020
serwisówka
śr. tempo - 5:15 (tętno: 83%/89%)
dystans - 18,25 km
Tego dnia miałem chęć sprawdzenia się, może poprawienia czasu na 10k. W tym celu udałem się na serwisówkę A4 - prosta droga z niewielkimi podbiegami/zbiegami. Jednak aura tego dnia nie była mi przychylna. O ile na początku, biegnąc wśród bloków i drzew, wszystko było po mojej myśli, to zmieniło się to jak pojawiłem się na polach. Dmuchnęło ostro po twarzy. Trasa ta ma kierunek zachód/wschód i ta pierwsza część, którą biegnę na zachód była ostro pod wiatr. A więc zmiana planów - biegniemy spokojnie.
19.05.2020
bieżnia
śr. tempo - 4:47 (tętno: 85%/94%)
dystans - 11,05 km
Po średnio męczącym biegu dnia poprzedniego nie powinienem biegać mocnego akcentu na intrwałach, no ale... Chciałem też zobaczyć, czy rzeczywiście orliki otworzyli. Jak przybiegłem był tam jeden trener fitnesu z 3 kobitkami - chyba przenieśli się z sali i robili tam jakieś aerobiki. Chyba jedna osoba z "obsługi" boisk też tam była - kręcił się jakiś gościu co grabił skoszoną trawnik, ale do mnie i do innych wogóle nie podchodził. Jak już się kulałem do "dołączyło" do nas biegające małżeństwo. Ale nikt nikomu nie przeszkadzał i wszyscy mijali się w odpowiednich odległościach.
Postanowiłem przedmuchać płuca i przegonić nogi. Plan - 6x800m w tempie 4:10-15 na przerwie 3:20. Rozciąganko i ruszamy. Początkowe troszkę ponad kilometr w tempie rozgrzewkowym (ok 5:10-20) i ruszamy. Pierwsza 800 weszła w 4:10 - idealnie. Następne po 4:06 i 4:12 - mocno ale mam jeszcze zapas Następna też 4:12 i na przerwie troszeczkę zwolniłem. Kolejne pocisnąłem trochę za mocno - 4:08 no i na przerwie musiałem przejść do marszu na 100 metrów żeby nie wyzionąć Ostatnie powtórzenie poszło po 4:10. Schłodzenie i do domciu.
22.05.2020
hałdy
śr. tempo - 6:02 (tętno: 82%/93%)
dystans - 10,7 km
Tym razem hałdy były suche. Lekki wiaterek nie przeszkadzał więc postanowiłem pobiegać trochę mocniej i więcej góra/dół aby nabiegać troszkę metrów. Mam tam kilka miejsc, w które biegam po niewielkich pętelkach i tym razem, jak normalnie robiłem po 4-6 okrążeń w danym miejscu, postanowiłem w każdym przypadku dodać jedno więcej. Tym sposobem umordowałem się niemiłosiernie ale szczęśliwy dobiegłem do samochodu. W domu troszkę nogi bolały
23.05.2020
rest
śr. tempo - 5:11 (bez HR)
dystans - 11,5 km
4 trening w tym tygodniu i jeszcze po ostrym bieganiu dnia poprzedniego, więc bieg na pełnym luzie. Przez pierwsze 2-3 km czułem troszkę nogi, ale później było już ok. Dobra pogoda do biegu - godzinę wcześniej padało.
18.05.2020
serwisówka
śr. tempo - 5:15 (tętno: 83%/89%)
dystans - 18,25 km
Tego dnia miałem chęć sprawdzenia się, może poprawienia czasu na 10k. W tym celu udałem się na serwisówkę A4 - prosta droga z niewielkimi podbiegami/zbiegami. Jednak aura tego dnia nie była mi przychylna. O ile na początku, biegnąc wśród bloków i drzew, wszystko było po mojej myśli, to zmieniło się to jak pojawiłem się na polach. Dmuchnęło ostro po twarzy. Trasa ta ma kierunek zachód/wschód i ta pierwsza część, którą biegnę na zachód była ostro pod wiatr. A więc zmiana planów - biegniemy spokojnie.
19.05.2020
bieżnia
śr. tempo - 4:47 (tętno: 85%/94%)
dystans - 11,05 km
Po średnio męczącym biegu dnia poprzedniego nie powinienem biegać mocnego akcentu na intrwałach, no ale... Chciałem też zobaczyć, czy rzeczywiście orliki otworzyli. Jak przybiegłem był tam jeden trener fitnesu z 3 kobitkami - chyba przenieśli się z sali i robili tam jakieś aerobiki. Chyba jedna osoba z "obsługi" boisk też tam była - kręcił się jakiś gościu co grabił skoszoną trawnik, ale do mnie i do innych wogóle nie podchodził. Jak już się kulałem do "dołączyło" do nas biegające małżeństwo. Ale nikt nikomu nie przeszkadzał i wszyscy mijali się w odpowiednich odległościach.
Postanowiłem przedmuchać płuca i przegonić nogi. Plan - 6x800m w tempie 4:10-15 na przerwie 3:20. Rozciąganko i ruszamy. Początkowe troszkę ponad kilometr w tempie rozgrzewkowym (ok 5:10-20) i ruszamy. Pierwsza 800 weszła w 4:10 - idealnie. Następne po 4:06 i 4:12 - mocno ale mam jeszcze zapas Następna też 4:12 i na przerwie troszeczkę zwolniłem. Kolejne pocisnąłem trochę za mocno - 4:08 no i na przerwie musiałem przejść do marszu na 100 metrów żeby nie wyzionąć Ostatnie powtórzenie poszło po 4:10. Schłodzenie i do domciu.
22.05.2020
hałdy
śr. tempo - 6:02 (tętno: 82%/93%)
dystans - 10,7 km
Tym razem hałdy były suche. Lekki wiaterek nie przeszkadzał więc postanowiłem pobiegać trochę mocniej i więcej góra/dół aby nabiegać troszkę metrów. Mam tam kilka miejsc, w które biegam po niewielkich pętelkach i tym razem, jak normalnie robiłem po 4-6 okrążeń w danym miejscu, postanowiłem w każdym przypadku dodać jedno więcej. Tym sposobem umordowałem się niemiłosiernie ale szczęśliwy dobiegłem do samochodu. W domu troszkę nogi bolały
23.05.2020
rest
śr. tempo - 5:11 (bez HR)
dystans - 11,5 km
4 trening w tym tygodniu i jeszcze po ostrym bieganiu dnia poprzedniego, więc bieg na pełnym luzie. Przez pierwsze 2-3 km czułem troszkę nogi, ale później było już ok. Dobra pogoda do biegu - godzinę wcześniej padało.
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
25-31.05.2020
25.05.2020
bieżnia
śr. tempo - 4:35 (tętno: 84%/92%)
dystans - 10,6 km
Na ten tydzień również planowałem 4 biegi, ale od wczoraj ostro leje, więc dzisiaj na bieżnie. Akurat trafiłem, że przestało padać więc lecim. Wiaterek minimalny. Plan - 5x1km 4:15-20 na przerwie 3:00. Standardowe 4 kółeczka rozgrzewkowe i ruszamy. Pierwszy kilometr wszedł w 4:08 - jest dobrze, noga fajnie kręci Drugie troszkę wolniej - 4:15. Następne 4:15 i 4:12. Nie przechodzę do marszu na odpoczynkach. Wszystkie lecę w granicach 4:50-5:00. Ostatni szybki wchodzi w 4:14 i zaczyna padać. A więc do domu lecę dosyć szybko bo ostro leje. Dobiegam, zatrzymuję zegarek, patrzę a tam nowy rekord. Okazuje się, że poprawiłem życiówkę na 10k o 11 sekund W ogóle się do tego nie nastawiałem. Jakbym wiedział, że tak to się skończy to pocisnąłbym troszkę mocniej aby złamać barierę 45' - brakuje 20 sekund Może następnym razem
25.05.2020
wolny długas
śr. tempo - 5:03 (bez HR)
dystans - 25,3 km
Co prawda poprzedniego dnia dałem sobie ostro w kość, ale "musiałem" pobiegać, gdyż następnego dnia żona miała dniówkę więc cały dzień sam z dzieciakami. W planie było coś ponad 20km. Biegło się ciężko ale nie najgorzej. Wyszło tego ponad 25km
29.05.2020
lasy i pola
śr. tempo - 5:13 (tętno: 78%/84%)
dystans - 19,2 km
Znowu wszedł długas, no ale koniec miesiąca więc trzeba było przycisnąć Tym razem wybrałem się na bezdroża. Pochmurno i minimalny wiaterek - biegło mi się bardzo dobrze.
25.05.2020
bieżnia
śr. tempo - 4:35 (tętno: 84%/92%)
dystans - 10,6 km
Na ten tydzień również planowałem 4 biegi, ale od wczoraj ostro leje, więc dzisiaj na bieżnie. Akurat trafiłem, że przestało padać więc lecim. Wiaterek minimalny. Plan - 5x1km 4:15-20 na przerwie 3:00. Standardowe 4 kółeczka rozgrzewkowe i ruszamy. Pierwszy kilometr wszedł w 4:08 - jest dobrze, noga fajnie kręci Drugie troszkę wolniej - 4:15. Następne 4:15 i 4:12. Nie przechodzę do marszu na odpoczynkach. Wszystkie lecę w granicach 4:50-5:00. Ostatni szybki wchodzi w 4:14 i zaczyna padać. A więc do domu lecę dosyć szybko bo ostro leje. Dobiegam, zatrzymuję zegarek, patrzę a tam nowy rekord. Okazuje się, że poprawiłem życiówkę na 10k o 11 sekund W ogóle się do tego nie nastawiałem. Jakbym wiedział, że tak to się skończy to pocisnąłbym troszkę mocniej aby złamać barierę 45' - brakuje 20 sekund Może następnym razem
25.05.2020
wolny długas
śr. tempo - 5:03 (bez HR)
dystans - 25,3 km
Co prawda poprzedniego dnia dałem sobie ostro w kość, ale "musiałem" pobiegać, gdyż następnego dnia żona miała dniówkę więc cały dzień sam z dzieciakami. W planie było coś ponad 20km. Biegło się ciężko ale nie najgorzej. Wyszło tego ponad 25km
29.05.2020
lasy i pola
śr. tempo - 5:13 (tętno: 78%/84%)
dystans - 19,2 km
Znowu wszedł długas, no ale koniec miesiąca więc trzeba było przycisnąć Tym razem wybrałem się na bezdroża. Pochmurno i minimalny wiaterek - biegło mi się bardzo dobrze.
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
01-07.06.2020
02.06.2020
bieżnia
śr. tempo - 4:26 (tętno: 91%/96%)
dystans - 10,8 km
Wstałem raniutko, koło 6 ale jakoś nie mogłem się zebrać. Wkońcu koło 7 wykulałem się z domu. Lekki dobieg na bieżnię i rozgrzewka. W planie miałem 6x1km w tempie poniżej 4:20 na przerwach 3 minutowych. Jednak po zeszłotygodniowej nieudanej próbie ataku na 45, gdzieś tam z tyłu głowy kłębiło się - ATAKUJ. No i tył głowy przezwyciężył Pierwsze szybkie weszło po 4:11. Następne 4:10 i 4:13. Było bardzo ciężko ale myślę że dowiozę to. Kolejny - 4:13 i w głowie, że jeśli to utrzymam to chyba padnę trupem. Postanowiłem, że 2 ostatnie zluzuję i pojadę na podobnym tempie odcinki szybkie i wolne. Weszło po 4:24 i 4:21. Mimo, że po ostatnim szybkim musiałem przejść do marszu, udało się Nowa życiówka to 43:47 a więc poprawiłem się o póltorej minuty Zacząłem za ostro, gdybym podszedł do tego z zimną głową to poprawa była by może z pół minuty.
04.06.2020
przewietrzyć nogi
śr. tempo - 5:05 (bez HR)
dystans - 21,25 km
Po wtorkowym rekordzie, nogi jak z kamienia. Było cięzko. Dodatkowo słońce nieźle operowało. Trasa półmaratońska pagórkowata. Dodatkowo od jakiegoś czasu nie łapie mi tętna z paska. Wymieniłem w nim baterie, a mimo tego czasami nie chce się połączyć z zegarkiem. Jeśli się nie połączył, to jak kończyłem i zapisywałem bieg, wyskakiwało połączenie Nie wiem czy to coś z paskiem czy z zegarkiem - on też zresztą szaleje a najmocniej bateria. Podczas biegu poniżej 2h potrafi mi zeżreć koło 30 % baterii, gdzie później "oddaje" 7-10%. Wcześniej schodziło średnio 10% na 1h biegu.
Mam od jakiegoś czasu chrapkę na 245, ale liczę że w wakacje może wyjdzie 745
07.06.2020
hałdy
śr. tempo - 6:20 (bez HR)
dystans - 9 km
Całą noc lało a ja już dnia poprzedniego zakładałem udanie się na górki. No więc nawierzchnia była półpłynna. Dodatkowo słońce ostro świeciło i wszystko co popadało to parowało - duchota okrutna. Mimo tego znalazłem troszkę mniej śliskich góreczek, na których pokręciłem się aby wpadło troszkę przewyższeń. Oczywiście garminowskie liczenie up/down pokiereszowało moje odręczne przeliczenia
02.06.2020
bieżnia
śr. tempo - 4:26 (tętno: 91%/96%)
dystans - 10,8 km
Wstałem raniutko, koło 6 ale jakoś nie mogłem się zebrać. Wkońcu koło 7 wykulałem się z domu. Lekki dobieg na bieżnię i rozgrzewka. W planie miałem 6x1km w tempie poniżej 4:20 na przerwach 3 minutowych. Jednak po zeszłotygodniowej nieudanej próbie ataku na 45, gdzieś tam z tyłu głowy kłębiło się - ATAKUJ. No i tył głowy przezwyciężył Pierwsze szybkie weszło po 4:11. Następne 4:10 i 4:13. Było bardzo ciężko ale myślę że dowiozę to. Kolejny - 4:13 i w głowie, że jeśli to utrzymam to chyba padnę trupem. Postanowiłem, że 2 ostatnie zluzuję i pojadę na podobnym tempie odcinki szybkie i wolne. Weszło po 4:24 i 4:21. Mimo, że po ostatnim szybkim musiałem przejść do marszu, udało się Nowa życiówka to 43:47 a więc poprawiłem się o póltorej minuty Zacząłem za ostro, gdybym podszedł do tego z zimną głową to poprawa była by może z pół minuty.
04.06.2020
przewietrzyć nogi
śr. tempo - 5:05 (bez HR)
dystans - 21,25 km
Po wtorkowym rekordzie, nogi jak z kamienia. Było cięzko. Dodatkowo słońce nieźle operowało. Trasa półmaratońska pagórkowata. Dodatkowo od jakiegoś czasu nie łapie mi tętna z paska. Wymieniłem w nim baterie, a mimo tego czasami nie chce się połączyć z zegarkiem. Jeśli się nie połączył, to jak kończyłem i zapisywałem bieg, wyskakiwało połączenie Nie wiem czy to coś z paskiem czy z zegarkiem - on też zresztą szaleje a najmocniej bateria. Podczas biegu poniżej 2h potrafi mi zeżreć koło 30 % baterii, gdzie później "oddaje" 7-10%. Wcześniej schodziło średnio 10% na 1h biegu.
Mam od jakiegoś czasu chrapkę na 245, ale liczę że w wakacje może wyjdzie 745
07.06.2020
hałdy
śr. tempo - 6:20 (bez HR)
dystans - 9 km
Całą noc lało a ja już dnia poprzedniego zakładałem udanie się na górki. No więc nawierzchnia była półpłynna. Dodatkowo słońce ostro świeciło i wszystko co popadało to parowało - duchota okrutna. Mimo tego znalazłem troszkę mniej śliskich góreczek, na których pokręciłem się aby wpadło troszkę przewyższeń. Oczywiście garminowskie liczenie up/down pokiereszowało moje odręczne przeliczenia
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
08-14.06.2020
09.06.2020
spokojny długas
śr. tempo - 5:26 (tętno: 78%/84%)
dystans - 21 km
Po zeszłotygodniowych ostrych biegach, postanowiłem troszkę "odpocząć" i poleciałem na pętelkę bez spiny.
11.06.2020
podbiegi
śt. tempo - 5:27 (tętno: 83%/89%)
dystans - 13 km
Na podbiegi tym razem wybrałem Kazika. Popadywało od paru dni więc na hałdach byłoby nieciekawie. Lekka rozgrzewka i na właściwą pętelkę. Najpierw zrobiłem 10 powtórzeń. Następnie obiegłem park i ponownie 10 powtórzeń. Temperatura może nie była za wysoka ale było duszno. Schłodzenie i do domciu.
13.06.2020
pierwszy bieg w upale
śr. tempo - 5:16 (tętno: 86%/92%)
dystans - 17,7 km
Pierwszy w tym sezonie bieg w takim gorącu. Jak wychodziłem z domu t było 28-29 stopni. W słońcu napewno było więcej. Przez to biegło mi się ciężko (wysokie tętno). Pod koniec zabrakło mi nawet wody więc dobiegłem leciutko odwodniony.
15-21.06.2020
15.06.2020
hałdy
śr. tempo - 6:10 (tętno: 81%/92%)
dystans - 12 km
Przez te gorąco hałdy w większości wysuszyło, nawierzchnia była wporządku - miejscami niewielkie kałuże, jednak przez ten gorąc, było dosyć duszno. Pobiegałem swoje odcinki/pętelki dodając o 1-2 powtórzenia więcej niż dotychczas więc suma podbiegów/zbiegów też była wyższa niż ostatnio.
18.06.2020
spokojny
śr. tempo - 5:22 (bez HR)
dystans - 20 km
Od dwóch dni pada a momentami nawet leje. Czekałem z wyjściem aż się trochę uspokoi. No i się udało. Przez cały bieg tylko parę minut lekko popadało, a ledwo wszedłem do domu i znowu ulewa. Miałem szczęście Biegało się wspaniale
No i niestety ale na ten tydzień tylko 2 razy biegałem. Raz że pogoda dwa nie bardzo czasowo więc nie było kiedy wyjść. Może w następnym tygodniu odrobię
09.06.2020
spokojny długas
śr. tempo - 5:26 (tętno: 78%/84%)
dystans - 21 km
Po zeszłotygodniowych ostrych biegach, postanowiłem troszkę "odpocząć" i poleciałem na pętelkę bez spiny.
11.06.2020
podbiegi
śt. tempo - 5:27 (tętno: 83%/89%)
dystans - 13 km
Na podbiegi tym razem wybrałem Kazika. Popadywało od paru dni więc na hałdach byłoby nieciekawie. Lekka rozgrzewka i na właściwą pętelkę. Najpierw zrobiłem 10 powtórzeń. Następnie obiegłem park i ponownie 10 powtórzeń. Temperatura może nie była za wysoka ale było duszno. Schłodzenie i do domciu.
13.06.2020
pierwszy bieg w upale
śr. tempo - 5:16 (tętno: 86%/92%)
dystans - 17,7 km
Pierwszy w tym sezonie bieg w takim gorącu. Jak wychodziłem z domu t było 28-29 stopni. W słońcu napewno było więcej. Przez to biegło mi się ciężko (wysokie tętno). Pod koniec zabrakło mi nawet wody więc dobiegłem leciutko odwodniony.
15-21.06.2020
15.06.2020
hałdy
śr. tempo - 6:10 (tętno: 81%/92%)
dystans - 12 km
Przez te gorąco hałdy w większości wysuszyło, nawierzchnia była wporządku - miejscami niewielkie kałuże, jednak przez ten gorąc, było dosyć duszno. Pobiegałem swoje odcinki/pętelki dodając o 1-2 powtórzenia więcej niż dotychczas więc suma podbiegów/zbiegów też była wyższa niż ostatnio.
18.06.2020
spokojny
śr. tempo - 5:22 (bez HR)
dystans - 20 km
Od dwóch dni pada a momentami nawet leje. Czekałem z wyjściem aż się trochę uspokoi. No i się udało. Przez cały bieg tylko parę minut lekko popadało, a ledwo wszedłem do domu i znowu ulewa. Miałem szczęście Biegało się wspaniale
No i niestety ale na ten tydzień tylko 2 razy biegałem. Raz że pogoda dwa nie bardzo czasowo więc nie było kiedy wyjść. Może w następnym tygodniu odrobię
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
22.06-28.05.2020
22.06.2020
śr. tempo - 5:17 (tętno: 82%/92%)
dystans - 18,7 km
24.06.2020
teren i podbiegi
śr. tempo - 5:23 (tętno: 87%/94%)
dystans - 16,8 km
26.06.2020
Leśne Run - I zawody "po" pandemii
śr. tempo - 4:56 (tętno: 92%/97%)
dystans - 12,2 km
Pierwsze "zawody" od marca. Przez cały dzień LAŁO + co chwila burze. Impreza miała się zacząć o 19, ale przez burze było opóźnienie 30 minut. Zawody się odbywają na dystansie 5 i 10 km plus kijki. Ja brałem udział w tym drugim dystansie - 2 pętle po 5 km, ale o tym za chwilkę. Start i od razu nogi lądują w mega błocie. Momentami było tego ponad kostki. Przez cały bieg z nieba pompa. W pewnym momencie biegnąc w grupce zorientowaliśmy się, że chyba pogubiliśmy trasę W ten oto sposób nadrobiłem ponad 2 km. Stan nawierzchni spowodował wysokie tętno. Gdyby nie ten ekstra dystans, pewnie zszedłbym poniżej 50 minut. Czasem tak bywa Pewnie przy normalnych warunkach biegło by się wspaniale.
29.06-05.07.2020
30.06.2020
śr. tempo - 5:11 (tętno: 88%/94%)
dystans- 18,45 km
Po piątkowej przygodzie, biegło mi się bardzo ciężko. Nie wiem czy to nogi jeszcze trzymały, czy może ogólne przemęczenie.
02.07.2020
śr. tempo - 5:19 (tętno: 83%/89%)
dystans - 19 km
05.07.2020
hałdy
śr. tempo - 6:05 (tętno: 81%/91%)
dystans - 8,8 km
06-12.07.2020
07.07.2020
lekka przebieżka
śr. tempo - 5:20 (tętno: 78%/83%)
11,5 km
09.07.2020
lekko z konkretnym przyśpieszeniem na 1k
śr. tempo - 5:05 (tętno: 83%/93%)
dystans - 10,7 km
11.07.2020
Silesian Highland Half Marathon
śr. tempo - 5:39 (tętno: 87%/96%)
dystans - 21,92 km
W zeszłym roku w maju biegłem Półmaraton Wyżyny Śląskiej. Mimo, że jest to bieg nie w górach, to charakterem przypomina taki. Jest sporo podbiegów i zbiegów. Można by rzec, że z małymi odcinkami stosunkowo płaskimi jest co chwila roller coaster. W tym roku biegi te - oprócz mojego dystansu 22km jest jeszcze 11km i 44km, przesunęli na lipiec - jeszcze przed pandemią. Czyżby coś przewidywali Wczoraj z nieba lampa - żar i ok 30 stopni. Jednak w nocy się rozpadało i konkretnie ochłodziło. Rano było ok 15-16 stopni i lekka mżaweczka. W auto i do Nowej Wsi. Start mojego dystansu o 8. Na miejscu chmury wiszą nisko ale nie pada - idealne warunki Trasa minimalnie zmieniona w stosunku do roku poprzedniego a wiec plan minimum - poprawa czasu. Ruszamy i leci się fajnie. szybko tętno idzie w górę, oddech przyśpieszony ale lecę. Niektórzy już spacerują. Wkońcu i ja muszę podchodzić w paru miejscach, ale czuję że jest stosunkowo dobrze. Zerkając na zegarek wiem, że mam zapas. . Krótko przed metą jest mega ostro w górę, więc ostatni raz idę. Później lekko w górę, wyprzedzam tutaj kilka osób, które ledwo włóczą nogami. Wkońcu ostatnie z 500 metrów jest leciuteńko z górki. Wrzucam 6 bieg i finiszuję w tempie ok 4:25-30. Patrzę na zegarek - udało się 2:03:41 a więc poprawiłem się o 13 minut. Byłem 34 na 130 sklasyfikowanych. Za rok łamiemy "dwójkę"
Ruszając autem z parkingu zaczyna padać, po kilku minutach niezła pompa. Aż mi żal dystansu 44, który startował godzinę po nas. Na pewno biegli w ostrym deszczu
22.06.2020
śr. tempo - 5:17 (tętno: 82%/92%)
dystans - 18,7 km
24.06.2020
teren i podbiegi
śr. tempo - 5:23 (tętno: 87%/94%)
dystans - 16,8 km
26.06.2020
Leśne Run - I zawody "po" pandemii
śr. tempo - 4:56 (tętno: 92%/97%)
dystans - 12,2 km
Pierwsze "zawody" od marca. Przez cały dzień LAŁO + co chwila burze. Impreza miała się zacząć o 19, ale przez burze było opóźnienie 30 minut. Zawody się odbywają na dystansie 5 i 10 km plus kijki. Ja brałem udział w tym drugim dystansie - 2 pętle po 5 km, ale o tym za chwilkę. Start i od razu nogi lądują w mega błocie. Momentami było tego ponad kostki. Przez cały bieg z nieba pompa. W pewnym momencie biegnąc w grupce zorientowaliśmy się, że chyba pogubiliśmy trasę W ten oto sposób nadrobiłem ponad 2 km. Stan nawierzchni spowodował wysokie tętno. Gdyby nie ten ekstra dystans, pewnie zszedłbym poniżej 50 minut. Czasem tak bywa Pewnie przy normalnych warunkach biegło by się wspaniale.
29.06-05.07.2020
30.06.2020
śr. tempo - 5:11 (tętno: 88%/94%)
dystans- 18,45 km
Po piątkowej przygodzie, biegło mi się bardzo ciężko. Nie wiem czy to nogi jeszcze trzymały, czy może ogólne przemęczenie.
02.07.2020
śr. tempo - 5:19 (tętno: 83%/89%)
dystans - 19 km
05.07.2020
hałdy
śr. tempo - 6:05 (tętno: 81%/91%)
dystans - 8,8 km
06-12.07.2020
07.07.2020
lekka przebieżka
śr. tempo - 5:20 (tętno: 78%/83%)
11,5 km
09.07.2020
lekko z konkretnym przyśpieszeniem na 1k
śr. tempo - 5:05 (tętno: 83%/93%)
dystans - 10,7 km
11.07.2020
Silesian Highland Half Marathon
śr. tempo - 5:39 (tętno: 87%/96%)
dystans - 21,92 km
W zeszłym roku w maju biegłem Półmaraton Wyżyny Śląskiej. Mimo, że jest to bieg nie w górach, to charakterem przypomina taki. Jest sporo podbiegów i zbiegów. Można by rzec, że z małymi odcinkami stosunkowo płaskimi jest co chwila roller coaster. W tym roku biegi te - oprócz mojego dystansu 22km jest jeszcze 11km i 44km, przesunęli na lipiec - jeszcze przed pandemią. Czyżby coś przewidywali Wczoraj z nieba lampa - żar i ok 30 stopni. Jednak w nocy się rozpadało i konkretnie ochłodziło. Rano było ok 15-16 stopni i lekka mżaweczka. W auto i do Nowej Wsi. Start mojego dystansu o 8. Na miejscu chmury wiszą nisko ale nie pada - idealne warunki Trasa minimalnie zmieniona w stosunku do roku poprzedniego a wiec plan minimum - poprawa czasu. Ruszamy i leci się fajnie. szybko tętno idzie w górę, oddech przyśpieszony ale lecę. Niektórzy już spacerują. Wkońcu i ja muszę podchodzić w paru miejscach, ale czuję że jest stosunkowo dobrze. Zerkając na zegarek wiem, że mam zapas. . Krótko przed metą jest mega ostro w górę, więc ostatni raz idę. Później lekko w górę, wyprzedzam tutaj kilka osób, które ledwo włóczą nogami. Wkońcu ostatnie z 500 metrów jest leciuteńko z górki. Wrzucam 6 bieg i finiszuję w tempie ok 4:25-30. Patrzę na zegarek - udało się 2:03:41 a więc poprawiłem się o 13 minut. Byłem 34 na 130 sklasyfikowanych. Za rok łamiemy "dwójkę"
Ruszając autem z parkingu zaczyna padać, po kilku minutach niezła pompa. Aż mi żal dystansu 44, który startował godzinę po nas. Na pewno biegli w ostrym deszczu
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
Dawno mnie tutaj nie było, więc trzeba uzupełnić kalendarzyk
13.07-01.08.2020
13.07
lekka przebieżka
śr. tempo - 5:29
tętno - 77%/83%
dystans - 14.55 km
15.07
coś mocniejszego i dłuższego
śr. tempo - 5:03
tętno - 87%/92%
dystans - 19 km
17.07
podbiegi na Kazika
śr. tempo - 5:22
tętno - 79%/89%
dystans - 12,7 km
22.07
długas żwawym tempem
śr. tempo - 5:01
tętno - 89%/95%
dystans - 22 km
24.07
kółeczka na Kazika
śr. tempo - 5:26
tętno - 83%/95%
dystans - 13 km
26.07
terenowe przebieżki
śr. tempo - 5:05
tętno - 84%/93%
dystans - 10,5 km
29.07
"luźny" długas
śr. tempo - 5:12
tętno - 86%/92%
dystans - 20 km
01.08
hałdy
śr. tempo - 5:39
tętno - 85%/95%
dystans - 13 km
13.07-01.08.2020
13.07
lekka przebieżka
śr. tempo - 5:29
tętno - 77%/83%
dystans - 14.55 km
15.07
coś mocniejszego i dłuższego
śr. tempo - 5:03
tętno - 87%/92%
dystans - 19 km
17.07
podbiegi na Kazika
śr. tempo - 5:22
tętno - 79%/89%
dystans - 12,7 km
22.07
długas żwawym tempem
śr. tempo - 5:01
tętno - 89%/95%
dystans - 22 km
24.07
kółeczka na Kazika
śr. tempo - 5:26
tętno - 83%/95%
dystans - 13 km
26.07
terenowe przebieżki
śr. tempo - 5:05
tętno - 84%/93%
dystans - 10,5 km
29.07
"luźny" długas
śr. tempo - 5:12
tętno - 86%/92%
dystans - 20 km
01.08
hałdy
śr. tempo - 5:39
tętno - 85%/95%
dystans - 13 km
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
4 sierpnia 2020 mija dokładnie 3 lata odkąd biegam systematycznie bez dłuższych przerw. Od 4 sierpnia 2017 nie biegałem w sumie tylko przez jakieś 3-4 tygodnie. A tak to 3 biegi w tygodniu. Zdażyło się, że wpadło 4 lub 2 biegi. Przez te 3 lata wpadło ok 6200 km i 450 biegów z czego przez ostatni rok (sierpień '19 - sierpień '20) - 2315 km i 157 biegów.
Pierwsze 2 tygodnie sierpnia na urlopie, więc było biegane tylko po polach i lasach
03.08-16.08.2020
04.08
przegonienie w nowym terenie
śr. tempo - 4:45
tętno - 87%/95%
dystans - 16,1 km
06.08.2020
spotkanie z dzikami
śr. tempo - 5:23
tętno - 82%/87%
dystans - 16,25 km
09.08
poranne, luźne kółeczko
śr. tempo - 5:26
tętno - 79%/83%
dystans - 10,1 km
11.08
BNP
śr. tempo - 5:09
tętno - 85%/93%
dystans - 15,9 km
13.08
upalne człapanie
śr. tempo - 5:16
tętno - 83%/88%
dystans- 15,6 km
16.08
pożegnanie z wioską, spotkałem trochę dzikiej zwierzyny :uuusmiech:
śr. tempo - 5:36
tętno - 78%/87%
dystans - 12,5 km
Powrót do domu
17.08-30.08.2020
18.08
śr. tempo - 5:15
tętno - 83%/90%
dystans - 21,7 km
Chciałem pobiegać jakąś połóweczkę. Trasa obiegana już wielokrotnie. Tempo luźne, warunki pogodowe znośne.
20.08
śr. tempo - 5:23
tętno - 83%/90%
dystasn - 16,6 km
Czas pobiegać na górkach. Więc na Kazika. Najpierw rozgrzewka i 12 razy góra/dół. Następnie wkoło parku i ponownie 14 razy góra/dół. Później jeszcze ze 3 km i do domu. Garmin znowu coś pokiełbasił z wysokościami.
22.08
śr. tempo - 4:38
tętno - 86%/95%
dystans - 10,8 km
Ponad 2 miesiące nie byłem na bieżni. W końcu jakiś chłodniejszy dzień. Plan - wieczór na orlika. Przyszedł wieczór a tutaj burza i ulewa. Czekałem, czekałem i ledwo przestało padać to ja wychodzę. Delikatnie mżyło, wiało dosyć silnie, ale słowo się rzekło Plan - 8x800m. Nie wiem jak z moją wydolnością, więc założyłem tempo w okolicach 4:20 może troszkę mniej. Lecim i kolejne kółeczka wpadają następująco: 4:17, 4:15, 4:13, 4:07, 4:09, 4:00. Ostatnie było już na rezerwie ale i tak wszystko weszło grubo powyżej założeń. Nie jest źle ze mną
25.08
śr. tempo - 5:15
tętno - 83%/90%
dystans - 20,2 km
Bardzo mi się nie chciało biegać tego dnia. No ale trzaba było się jakoś przemóc. Trasa obiegana, pagórkowata. Troszkę ją zmodyfikowałem żeby nie było nudno. Tempo szarpane ale jakoś przeleciało.
27.08
śr. tempo - 5:13
tętno - 82%/88%
dystans - 24,5 km
Drugi raz pod rząd nie biegam takich długasów, ale że to był ostatni w tym tygodniu możliwy dzień na bieganie, trzeba było nabiegać trochę km Wiatr trochę przeszkadzał, ale biegło się znośnie.
Pierwsze 2 tygodnie sierpnia na urlopie, więc było biegane tylko po polach i lasach
03.08-16.08.2020
04.08
przegonienie w nowym terenie
śr. tempo - 4:45
tętno - 87%/95%
dystans - 16,1 km
06.08.2020
spotkanie z dzikami
śr. tempo - 5:23
tętno - 82%/87%
dystans - 16,25 km
09.08
poranne, luźne kółeczko
śr. tempo - 5:26
tętno - 79%/83%
dystans - 10,1 km
11.08
BNP
śr. tempo - 5:09
tętno - 85%/93%
dystans - 15,9 km
13.08
upalne człapanie
śr. tempo - 5:16
tętno - 83%/88%
dystans- 15,6 km
16.08
pożegnanie z wioską, spotkałem trochę dzikiej zwierzyny :uuusmiech:
śr. tempo - 5:36
tętno - 78%/87%
dystans - 12,5 km
Powrót do domu
17.08-30.08.2020
18.08
śr. tempo - 5:15
tętno - 83%/90%
dystans - 21,7 km
Chciałem pobiegać jakąś połóweczkę. Trasa obiegana już wielokrotnie. Tempo luźne, warunki pogodowe znośne.
20.08
śr. tempo - 5:23
tętno - 83%/90%
dystasn - 16,6 km
Czas pobiegać na górkach. Więc na Kazika. Najpierw rozgrzewka i 12 razy góra/dół. Następnie wkoło parku i ponownie 14 razy góra/dół. Później jeszcze ze 3 km i do domu. Garmin znowu coś pokiełbasił z wysokościami.
22.08
śr. tempo - 4:38
tętno - 86%/95%
dystans - 10,8 km
Ponad 2 miesiące nie byłem na bieżni. W końcu jakiś chłodniejszy dzień. Plan - wieczór na orlika. Przyszedł wieczór a tutaj burza i ulewa. Czekałem, czekałem i ledwo przestało padać to ja wychodzę. Delikatnie mżyło, wiało dosyć silnie, ale słowo się rzekło Plan - 8x800m. Nie wiem jak z moją wydolnością, więc założyłem tempo w okolicach 4:20 może troszkę mniej. Lecim i kolejne kółeczka wpadają następująco: 4:17, 4:15, 4:13, 4:07, 4:09, 4:00. Ostatnie było już na rezerwie ale i tak wszystko weszło grubo powyżej założeń. Nie jest źle ze mną
25.08
śr. tempo - 5:15
tętno - 83%/90%
dystans - 20,2 km
Bardzo mi się nie chciało biegać tego dnia. No ale trzaba było się jakoś przemóc. Trasa obiegana, pagórkowata. Troszkę ją zmodyfikowałem żeby nie było nudno. Tempo szarpane ale jakoś przeleciało.
27.08
śr. tempo - 5:13
tętno - 82%/88%
dystans - 24,5 km
Drugi raz pod rząd nie biegam takich długasów, ale że to był ostatni w tym tygodniu możliwy dzień na bieganie, trzeba było nabiegać trochę km Wiatr trochę przeszkadzał, ale biegło się znośnie.