
Momentem kiedy chciałbym dobrze pobiec będzie początek września 1 mila (mało znaczące zawody w których startuję jako pracownik ze swojej pracy- chcę się popisać

po drodze wystartuję na pewno w czerwcu na 10 km i w październiku (też 10 km). Chcę to przebiec w dobrej formie, jak pobiegnę poniżej 50 minut to super, jak pobiegnę poniżej 45 to mega super, a poniżej 40 minut to w kościele na msze daję :D Słowem konkretne czasy nie mają dla mnie znaczenia. Na pewno chciałbym, żeby czas z października był lepszy niż z czerwca, ale jako że kiedyś już biegałem (parę lat temu najdłuższy dystans to półmaraton, potem miałem długą przerwę od biegania) wiem, że bez sensu nastawiać się na początku biegowej "kariery", że pobiegnę 50 minut, czy 51:30 bo to tylko spala człowieka i jego radość z biegania, a po zawodach trudniej dalej trenować. Lepiej mieć cel, który ciągle ucieka, czyli żeby na kolejnym starcie było lepiej niż na tym poprzenim

Zbierając myśli: cel: systematyczna stopniowa poprawa na dystansach 5 i 10 km, w miarę dobry występ na 1 milę we wrześniu. Bez podawania konkretnych czasów na jakie chcę biegać, bo tak jak sami piszecie, robiąc byle co, czasy będą się poprawiały same. Poco nastawiać się teraz, że w czerwcu chcę łamać 50 minut, jak może okaże się, że w czerwcu będę atakował 48:00??