
Ania w środowisku nienaturalnym
Tak był tydzień temu. Sobota idealna:
- rano bieg w biegu z cyklu Parkrun (polecam!) - 5 km, 21:44 (najszybciej od 2 lat) (plus rozbieganie, w sumie ok 14 km).
- po południu - basenik, zawody dla odmiany pływackie 50 m grzbietem. Fatalnie, ale cóż, debiutanckie trzeba zapłacić
W niedzielę rano znowu basen, tym razem - 50 klasykiem (fota). Też źle

Ale za to wiem, jakie błedy zrobiłam
Na bieganie jakoś czasu i chęci nie starczyło.
Poniedziałek - poranek - 40' spokojnie, podbiegi, powrót, lekko ponad godzina. Wieczorem godzina basenu. Coraz lepiej.
Wtorek - Warsaw Track Cup, 1500 m - 5:51,5 - czyli jakby życiówka. Ale najbardziej cieszy, że równo (dwa kółka biegłam praktycznie sama)
Środa - 75 min kros + rytmy
Czwartek - 50' spokojnie
Pt. - 35' + podbiegi
Sob. - Parkrun: 6 km rozgrzewki + 5 km (21:09, jakby życiówka czy coś

, jakby wygrana

) + 3 km rozbiegania...
Sportowo jest dobrze

Chociaż tyle
