
Chorowania i biegania cd. Dziś zastanawiałem się czy w ogóle biegać - kaszel mam momentami spory ale w domu na bieżni byłoby gorzej. Zmobilizowałem się więc i wyszedłem do lasu co skończyło się:
13,3 km - 1h 26m:58 - średnia 6:32 min/km
Dystans rekordowy, tempo w miarę ok no i bieg z przygodami był (zgubiłem telefon w sniegu, potem endo się wyłączyło po 9km a na koniec telefon się rozładował po 12,65 km). Do 12 km biegło mi się ok - potem niestety zmęczenie dało o sobie znać i trochę zwolniłem. Co gorsza niestety po biegu nie uzupełniłem węglowodanów (tylko wodę), rano mało jadłem i po około 1h po biegu zrobiło mi słabo. Szybki banan a potem kawałek pizzy i po 30 minut było ok ale muszę o tym pamiętać następnym razem.
Podsumowanie 7 dni:
- 3 treningi siłowe (według planu)
- 4 biegi zgodnie z planem - w sumie 32km 970m (liczyłem na 30 km)
- zaliczyłem najdłuższy bieg w życiu 13,3 km
Zwiększam testowo kilimetraż bo chcę zobaczyć czy dam radę przebiec połówkę w Warszawie w marcu. Chciałbym dojść do 40km w tygodniu na początku marca. Zdanie trochę ambitne i na dziś widzę, że miałbym problem z 21 km. Ale są jeszcze 2 miesiące i wciąż biję się z myślami co zrobić. W lutym chciałem zrobic 1-2 wybiegania po 14-16 km a na początku marca 18 km.
Nie chciałbym być zniesiony z trasy więc muszę mieć pewność, że jestem gotowy.
Warto próbować czy zostać przy dyszce?