18-03-2012
Zawody:
IX Krakowski Półmaraton Marzanny
Śr. tempo: 05:28; śr. HR: 173 bpm; czas: 01:55:30 (nowa życiówka!!!)
Podsumowanie:
Ufff, dopiero dzisiaj dałem radę usiąść do komputera i coś wykrzesać. Wczoraj po biegu nie miałem siły, byłem za bardzo zmęczony.
Od samego rana zapowiadała się bardzo ładna pogoda, temperatura przed biegiem ponad +15 st. C. W czasie biegu było nawet +20 st. C.
Przed biegiem ok. 1,5 km rozgrzewki i dużo rozciągania, myślę, że byłem dobrze rozciągnięty, a i nastawienie na bieg było bardzo pozytywne.
Przed rozpoczęciem biegu, gdy wszyscy zebrali się już przed linią startu, nastąpiło lekkie opóźnienie (ponad 10 min), podobno zdarzył się jakiś wypadek na trasie lub obok trasy biegu.
Pierwsze 5 km biegło się bardzo dobrze z tempem nawet 05:12, kontrolowałem tętno, aby nie przesadzić. Do 10 km również nie było większych problemów, lecz widziałem, że tempo było lekko za szybkie, a i tętno mi skoczyło i wiedziałem, że raczej już nie spadnie, nie potrafiłem zwolnić

.
Po 10 km bałem się, że spuchnę pod koniec biegu. Kolejne 5 km to bieganie wokół Wawelu oraz okolic Rynku, było tam trochę zakrętów oraz gorszej nawierzchni. Widziałem, że spada mi prędkość, ale dało się spokojnie biegnąć. Po wbiegnięciu na Bulwary w kierunku Salwatora dość mocno wiał wiatr i był to odcinek, gdzie dało się odczuć zmęczenie. Końcowym etapem było wbiegnięcie na Błonia i przebiegnięcie jeszcze prawie dwóch pełnych okrążeń i ... tego się obawiałem najbardziej. Po wewnętrznej pętli biegły osoby, które już finiszowały, ja po zewnętrznej, aby przebiec pierw pełne okrążenie, a później do wewnątrz na finisz. W okolicach 16 kilometra spojrzenie na zegarek, czas ok, będą złamane 2h, będzie życiówka, byleby utrzymać tempo, a z tym było gorzej bo spadało do około 05:35. Na około 18 km mijało się bramę mety ... obok, po zewnętrznym torze, ale myśl ... jeszcze tylko jedno okrążenie, no minęło parę kroków, no już niepełne okrążenie i będzie koniec. Po 18 km poczułem ssanie w żołądku, brakowało trochę mocy, czułem się głodny i chciało mi się pić. Ale psychika ciągnęła do przodu, nogi niosły, nie stwarzały problemów. Jeszcze trzeba było trochę wytrzymać, bo za chwilę będzie punkt z napojami. Jest - 19 km i dwa kubki wody. Może starczy na finisz. Zostało już nie wiele, trzeba zakręcić na Błoniach i ostatnia prosta. Po chwili było widać już Metę. Teraz tylko cały czas prosto i będzie życiówka. Chciałem pobiec szybciej, ale czułem, że nie mogę, choć faktycznie biegłem szybciej. Finalnie okazało się, że ostatni kilometr to tempo: 05:08 - najszybsze z całego biegu. Przed metą biorę córę za rękę i wbiegamy razem. Jest radość, choć przed chwilą myślałem co innego

. Córka dostaje medal na szyje, a ja ... butelkę wody

. Bieg się skończył, jest życiówka poprawiona o ponad 9 min. Jest dobrze!!!!
Dzięki wszystkim kibicującym i Księżnej, która sklonowała się w różnych miejscach

.