Wydawałoby się wieki temu przeczytałam artykół (a może tylko od kogoś to usłyszałam...?), że jeśli ktoś biega regularnie przez kilka miesięcy, to w trakcie swojego życia zawsze będzie wracał do biegania. Wygląda na to, że jestem żywym przykładem tej teorii.
Nie wiem, jak to zleciało, ale właśnie zorientowałam się, że jestem na forum prawie 8 lat. Jasne, miałam lata przerw w aktywności, długie okresy w których wcale nie biegałam, albo okresy dziwnej bezsiły, ale mimo wszystko zawsze gdzieś w głowie ciągle kołatała myśl o bieganiu.
Buty do biegania, chociaż lekko przykurzone, mam zawsze, gdziekolwiek bym się nie przeprowadziła. Jednak samo bieganie często okupione było okropnymi wyrzutami sumienia, które odzywało się ilekroć miałam możliwość i czas na bieganie, a zamiast tego wybierałam odpoczynek w klimatyzacji na sofie.
No dobra, może trochę tłumaczy mnie fakt (a może właśnie działa na moją niekorzyść...), że wracałam późno z pracy. Tempo tutaj w Singapurze jest niesamowite w porównaniu do Polski. Do tego wilgotność powietrza taka, że czasem głowa schnie mi przez cały dzień, pomimo 30-tu stopni w cieniu... ciemno się robi o 19-ej, a słonce wstaje o 7-ej, niemal jak u nas w trakcie jesieni.
Krótko mówiąc, tesknie za biegiem w chłodzie, mgle, deszczu, po szutrowych ścieżkach czy po prostu z dala od ludzi. Nawet za bieganiem o letnim poranku tęsknię, bo takie jest nisamowite ze swoimi dzwiękami, zapachami I wstającym wcześnie słońcem.
Ale, stare pożekadło mówi: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma...
Ciąża zakonczona, osesek podrośnięty mleka od mamy nie potrzebuje, siłownia jest, więc koniec wymówek.
Plan jest taki, żeby chociaż dwa razy w tygodniu wyrwać się w nocy na bieżnie, choćby na pół godziny.
Dostępny czas w tygodniu, gdy mały Pirat zaśnie...
Beztroskie czasy studenckie czy pracującego singla się skończyły i wkroczyłam w etap "prawie zorganizowanej mamy"... czy ktoś to zna...?
Narazie udało się dwa razy wczoraj myślałam, że serce mi wyskoczy po sprincie. No... "sprincie"... na bieżni i tak nie odważyłam się biec zbyt szybko.
Generalnie, tempo i tak było złe, bo za szybkie.... kondycja fatalna w porównaniu do wcześniejszej, tym więcej powodów do dalszego biegania
Pocieszam się, że wiele osób się z tym styka i potrafią wrócić do formy ; )
"Grzechy zaniechania są poważniejsze niż grzechy popełnione w działaniu". P. Drucker