mihumor- Pół wieku poezji

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

28.03 - krosik 9,5km - 50 minut - tempo 5,15 - suma podbiegów 100m

Nieco cieplej i od razu fajniejsze bieganie. Powoli dochodzę do siebie po połówce. jeszcze tylko mały long w sobotę i święta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

30.03 - bieg długi+5km TM - razem 29,1km - czas 2,25 godz - tempo 4,59

Wielka Sobota to i wielkie bieganie :hahaha: - no ale ani ono wielkie ani jakieś specjalne - długie po prostu :hej: Rano miałem dziś biegać ale wyszło, że czas się znalazł dopiero po południu. Tydzień po połówce zamykam samym wolnym, regeneracyjnym tuptaniem i coby całkiem nie zgnuśnieć piąteczkę dziś tupnąłem w tempie w jakim niby mam maraton pobiec, a całość szła tak:
23km spokojnie - tempo 5,05
5km TM po 4,27
1,1 km truchtu

Ta szybsza piątka miała dziś wartość higieniczną, poukładała parę rzeczy w głowie i przypomniała co nieco prawd. Pierwsza rzecz przypomniana - ja tego maratonu w 3,10 jeszcze nie pobiegłem i to nie będzie taka prosta sprawa więc nie ma co strugać bohatera, druga: tempa z kalkulatorów swoje a życie swoje więc też trzeba z tą napinką wyluzować bo od zbytniej napinki to się można na ścianie rozmazać, trzecia rzecz to,że do tego maratonu podchodzę bez zaliczonej choć jednej 30 tki - dla mnie to fetysz liczb i mam nadzieję, że "Bóg Biegania" wybaczy mi ten niecny postępek :hahaha:
A tak poza tym to miałem strasznie drewniane nogi, które zupełnie od niechcenia robiły dziś te tempa - mięśnie są znów podmęczone i czuć, że to bieganie to nie bardzo jest.
Tydzień zamykam wynikiem 68km a miesiąc 319km - w sumie nieźle jak na luzowanie.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2.04 - długi trening progowy 22 km - czas 1,45 godz - tempo śr. 4,46

Ostatni bardzo ciężki trening - na szczęście :spoczko: . Łatwo nie było, gdybym napisał, że było łatwo to bym był łgarz, szuja i zbrodzień :hahaha: . Po dwóch dniach przerwy świątecznej dziś pierwszy trening na nowych tempach tak zaplanowany i tak wykonany:

6,5 km bieg spokojny 5,06
4 km bieg progowy po 4,07
6,5 km bieg spokojny 5,08
4 km bieg progowy 4,07
1 km schłodzenia 5,30

Może i lżej by to poszło gdyby nie fajny, wzmagający się popołudniową porą wiatr, te odcinki pod wiatr to soki wyciskały i pięknie podcinały, niemniej zaliczone zostało - hej. Jutro przerwa bo już luzowanko robię - należy się :hej:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

4.04 - rozbieganie 9km - czas 45 min - tempo 5,02

Coś mnie bierze, dziś jestem jakiś wczorajszy więc i bieganie nieco odpuściłem, biegło mi się zupełnie bezpłciowo ale tempo 5/km wychodziło zupełnie od niechcenia. Przez te cięższe treningi po połówce uciekła świeżość, mam nadzieję, że wróci tylko na nieco wyższym poziomie. Tymczasem jeśli się jutro też będę źle czuł to daruję sobie ostatni akcent. Nieco gorzej jest z moją żoną bo sytuacja podobna tylko ona dziś w ogóle odpuściła biegania - ją już łamie drugi dzień. Takie nie najlepsze informacje z naszego obozu na nieco ponad tydzień przed maratonem. Ale może nam się poprawi bo dramatu na razie nie ma. Byle gorzej się nie zrobiło. No i trochę już zmęczenie materiału też chyba
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

5.04- trening progowy 14,2 km - czas 1,06 godz - tempo śr. 4,41

Zdrowie jednak się nieco poprawiło, od rana szło ku lepszemu i po południu podjąłem rękawicę. Poszło zaskakująco dobrze, zupełnie bezproblemowy trening co cieszy bo to ostatni akcent przed startem:

1,2 km rozgrzewka - 5,05
2 x po 3km w tempie 4,06 na przerwie 3' biegu 5,30
6 km biegu spokojnego po 5,05

Dziś zamykanie tego tempa po 4,06 poszło zupełnie spokojnie i bezboleśnie, potwierdzeniem tego dla mnie jest biegane po biegach progowych tempo biegu spokojnego, które poszło jak na świeżo, przy podobnych treningach wcześniej po tempach prędkość wybiegania mi wyraźnie spadała (o 20-30 sek). Zmęczenie po treningu też nieduże - jednak to nie była taka orka jak kilery po 23-29 km zaliczane wcześniej.
Żona właśnie wyszła też się przetruchtać, jej jednak skreśliłem akcent bo nie ma co przeginać - i tak odwaliła kawał solidnej roboty :hej:

Skończyłem słuchać "Ja Klaudiusz" - duża rzecz i świetnie napisana, "kawał mięsa" i kawał historii. Teraz wrzuciłem na mp3 książkę Janusza A. Zajdla - "Cała prawda o planecie Ksi". To podróż sentymentalna, Zajdel był moim ulubionym pisarzem gdy byłem nastolatem (połowa lat 80 tych), wpisywał się celnie w rzeczywistość tamtych czasów. Czytałem (znów po latach) w zeszłym roku jego kultowe "Limes Inferior" , z perspektywy czasu stwierdziłem, że mistrzem słowa Zajdel nie jest, nie czaruje językiem i stylem niemniej to i tak bardzo dobre pisanie i dobra opowieść.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

6.04 - bieg spokojny 11,2 km - czas 59 min - tempo 5,18

Po popołudniowym akcencie ranne wybieganie u mnie nigdy nie jest specjalnie fajne - normalka. Dziś nie było najgorzej co nie znaczy, że luźno i fajnie. To było klasyczne dobieganie planowych kilometrów i dbanie o wagę startową - na pewno warto. Tym sposobem zamykam ten luźniejszy tydzień w 57 km-ach, tydzień przed startem w maratonie poznańskim miałem identyczny, te same akcenty, ta sama objętość wyszła - nie sugerowałem się tym, tak wyszło po prostu.
W poniedziałek pobudzające 4x1,2km P (ok 4,06) na przerwach 2' - 12-14 km razem - taki "pół-akcent" - przed Marzanną poszedł jak z płatka, mam nadzieję w poniedziałek będzie podobnie :hahaha:
Patrząc na prognozę w Wiedniu to będzie to chyba pierwsze bieganie w tym sezonie na krótko - oby tylko takiej lampy jak rok temu na CMie nie było bo brak adaptacji do ciepła może drogo kosztować. Tymczasem odpuszczam, bolący od miesiąca przywodziciel (myślałem, ze to pachwina) muszę uspokoić - daje się trochę we znaki niestety.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

8.04 - trening progowy - 12,5 km - czas 59 minut - tempo śred. 4,45

Miałem się wyspać w ten weekend, nabrać energii przed maratonem ale nic z tego nie wyszło, zdrowie nam w domu nie dopisywało i jedna noc to przygody żołądkowe najmłodszej córy a druga to problemy zdrowotne żony, której start w Wiedniu stanął pod dużym znakiem zapytania - w sumie dwie nocki w plecy i kupa stresu. Ale nic, trzeba myśleć pozytywnie i być optymistą bo cóż pozostaje, żona dochodzi do siebie i zbiera siły - najwyżej pobiegnie w Wiedniu połówkę albo pełny ale na słabszy wynik a oba warianty raczej optymistyczne na dziś :ojnie: .

Dziś ostatnie tempa tej zimy - lekki trening progowy pobudzający i wzmacniający psyche:
2,5km rozgrzewki - 5,05
4x 1,25km po 4,03-4,05 na przerwach 2' truchtu
4km biegu spokojnego i schłodzenie śred, 5,05

Te tempówki lekko za szybko ale biegałem po krętych ścieżkach w parku i Garmin nieco wariował, te 4,05 to na dziś spokojne tempo co nie znaczy, że relaksowe. Jeszcze chyba tylko w środę cyknę jakieś 10 km + przebieżki a 3 dni do startu poświęcę na uspokojenie tego co boli i lekkie rozciąganie, jutro jeszcze ostatnia siła i stabilizacja.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

10.04 - bieg spokojny 11km - 55 minut - tempo 5,01

Biegnąc dziś i wsłuchując sie w siebie nie mogłem uwierzyć, że ten "paździerz" ma za 4 dni robić życiówkę w maratonie - drewno, drewno i jeszcze raz drewno :hahaha: Ale na szczęście nie dziś to miałem biegać. Na koniec 4 przebieżki po 200 m w tempach żwawszych. Trochę mi zapału odjęła historia z moja żoną, która dziś zrobiła 12 km wybiegania i jakoś się dało bez bólu ale to całe zamieszanie i kłopoty sporo zdrowia kosztowały i mówiła, że jest bardzo kiepska - niemniej wieczorem znowu nie jest rewelacyjnie więc troszkę jakby bez zmian :ojnie:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

14.04 - Wiedeń Maraton 42,197 km - czas 3.07.13 - tempo śred. 4,26

Muszę zacząć od wyczynu wiedeńskiego mojej żony, bo to jest nie tylko bardzo dobry wynik ale wyczyn zważywszy na okoliczności jej startu. W sobotę wieczorem tydzień przed startem silny atak kolki nerkowej, noc cierpienia i rano pogotowie zabiera ją do szpitala, tam ketonal dożylnie, sole fizjologiczne, jest marnie, osłabienie, odwodnienie i ból. We wtorek drugi atak kolki podczas lekkiego rozbiegania, godzina bólu w parku gdzie przy okazji mocno zmarzła. Od wtorku lekarstwa na ta kolkę i nawadnianie do bólu czym się tylko da i co może pomóc, od tego wszystkiego znowu osłabienie, siódma poty, ból głowy i ogólnie źle. Dopiero w piątek poczuła się lepiej. Po tym wszystkim jednak pobiegła - i to jak, po prostu znakomicie. Taktyka jej biegu była taka by spróbowała otworzyć na 3,40 ( po 5.10-5,15) i po 3 km-ach testowych albo biec na łamanie 3,35 albo 3,40 lub po prostu na zaliczenie - za dużo było niewiadomych ani nawet pewności czy wogóle przebiegnie. Ale dała radę, wycisnęła z tego super wynik, do tego w trudnych warunkach zrobiła negative split biegnąc drugą połówkę, która była praktycznie w pełnym słońcu (tego dnia to był cichy morderca) o minute szybciej niż pierwszą - 3,32.10 - i 12-te miejsce w kategorii K-40. Jak dostałem sms-em jej wynik na komórkę to pociekły mi łzy z oczu jak ziarna grochu - bylem w szoku i przeszczęśliwy, że to się tak dobrze skończyło - to jest happy end :hej:
Dodam tylko, że żona nigdy bieganiem się w życiu nie zajmowała, pierwszy raz powyżej 10 km przebiegła w maju zeszłego roku a sensownie biegać zaczęła w sierpniu zeszłego roku.

Teraz mała relacja:

Maraton w Wiedniu to ogromna, masowa impreza, 9 tys ludzi w Maratonie, 12 tys w połówce i 1 tys w sztafetach, wszyscy biegną razem wiec jest tłoczno. Start przy wjeździe na most na Dunaju - cała sześciopasmowa droga zarąbana tłumem ludzi. Stojąc w strefie startowej szybko ogarnąłem, że pierwszy km to będzie dramat i rzeźnia, stałem może 50m od pierwszej linii ale większość ludzi przede mną nie wyglądała na biegaczy, którzy w tym miejscu w tej strefie powinni stać, do tego tłok niesamowity, w takim jeszcze nie startowałem. Nikt tu nie ustawia się wg czasu, nie ma zająców, pozycji - zupełna wolna amerykanka :chlip: . Pogoda na starcie znakomita - pełne słońce, kilkanaście stopni i generalnie spore obawy jak to będzie z tym słońcem bo od września w słońcu nie biegałem - dla mojego ciała ta pogoda to był istny upał, startowałem zupełnie na lekko, nawet opaski kompresyjne zostawiłem co okazało się świetnym wyborem gdyż problemem na biegu nie były mięśnie ale chłodzenie ciała. Coś tam pogadali oficjele, pozdrowienia od Haile Gebreselasie, strzał i poszli konie po betonie. Obawy na temat startu okazały się słuszne, było bardzo trudno, szarpanie, slalomowanie, łokcie i tłok. Początek lekko pod górkę bo wbiegamy na most, jest nieco frustrująco, aby nie mieć dużych strat latam zygzakiem i kluczę ale w końcu ( gdzieś po800m :ojoj: ) wyrabiam sobie niezłą pozycję - niepotrzebne nerwy, niepotrzebne straty energii i generalnie lipa organizacyjna jak dla mnie (organizacja generalnie mnie nie zachwyciła ale o tym gdzie indziej napiszę). Drugi km z górki z mostu - szybko poszedł i dzięki niemu szybka pierwsza 5ka. Starałem się biec cały czas lekko poniżej 4,30 tak by systematycznie na dystansie zbierać sekundki bez szarpania tempa.I tak biegłem pierwsze 20km, tłok spory, biegaczy dużo i do tego mocne słońce, nie wiem czy więcej się polewałem wodą czy piłem, jednego i drugiego nie żałowałem sobie i zabiegi te kosztowały nieco czasu i sił, jedno zderzenie zaliczyłem przy wodopoju ale nie groźne niemniej straty były. Od 15 tego do 24tego kma nieco cienia, do tego od 19tego trochę zbiegów. Na połówce jestem zgodnie z planem 1.34.30 równo - dokładny jesteś chłopie do bólu pomyślałem. Piątka na 25km najlepsza, sporo zbiegów i dużo cienia, tu ucinam prawie minutę ale od 24kma biegniemy już wzdłuż kanału Dunaju - od tego miejsca przez 16km nie ma zupełnie cienia, robi się dosyć ciężko i cholernie gorąco, pić się chce jak na żniwach. Do 30kma uspokajam tempo, wracam do tego biegu deko poniżej 4,30 i kalkuluję, wiem, że szału nie będzie bo to słońce powolutku zabija, postanawiam po 30tym delikatnie przyspieszać, żadnych jednak szarż czy szarpań. Podnoszę więc tempo do 4,25 i lecę tak koło stadionu Ernsta Happela przypominając sobie swój pijacki nocny rajd tą drogą przed pięcioma laty po meczu Austria - Polska, czy wtedy byłem bardziej zmęczony czy teraz? - rozmyślam biegnąc. Jest coraz bardziej gorąca, piję, leję wodę na siebie, na głowę wkładam mokrego buffa, na 37kmie postanawiam jeszcze podkręcić i schodzę poniżej 4,20, po kilometrze tego tempa zaczynam czuć kolkę po prawej stronie, nic to, w Poznaniu miałem tak samo i przeszło samo. Ale Wiedeń to nie Poznań, tam zimno tu gorąco i ta cholerna kolka nasila się, przy tabliczce 39km czuję jakby mi ktoś pod żebro wciskał śrubokręt, muszę trochę zwolnić by tego biegu nie spieprzyć, robię ten kilometr do tabliczki 40 wolniej - w 4,30 i tracę szanse na złamanie 3,07 niestety, puszcza jednak i te 2 ostatnie kilometry cisnę ile wlezie, wychodzi jednak słabo bo tylko po 4,15 - niestety jest tu końcówka pod taką tępą górkę i trochę pod wiatr - nie da się pocisnąć mocno, nie idzie, wyprzedzam sporo biegaczy ale cyfra na Garminie słabsza niż włożony wysiłek. Zaczynają się tabliczki 500m, 400,... zakręt, brama cesarska i wbiegamy na żółty dywan - q...a pomyślałem miał być czerwony dywan, to nie po cesarsku- oszukaństwo, ostatni sprint po tych dywanach i stoję zgięty w pół pod pomnikiem jakiegoś Kaisera na koniu - no ale to w końcu podwórzec pałacu cesarskiego jest więc i miejsce dla Cysorza odpowiednie.
Potem medal (fajny), rozmowa z dwoma chłopakami z Borku Wlkp, co zamieniliśmy kilka słów po drodze ale oni na trójkę szli (3,01 i 3,02 im wyszło), potem do depozytu, piwo po drodze w łapę (gratis było Erdinger), komórka i co z żoną ale o tym było wyżej. Potem leżeliśmy na klombie w tym parku cesarskim dwie godziny łapiąc tlen, później świetny prysznic w namiotach ustawionych przez CK Armię i na piwo bo żeśmy zapracowali - a co :hej:

Jeszcze przebieg 5tek przekleję z wyników dla statystyki:
KM 5 KM 10 KM 15 KM 20 KM 25 KM 30 KM 35 KM 40 KM 42
00:22:08 00:22:44 00:22:22 00:22:37 00:21:34 00:22:22 00:21:53 00:22:12 00:09:19

Mce 361 - w kategorii M40 - 79te

Przy okazji to negative splita nabiegałem, druga połówka prawie 2 minuty szybciej poszła :hej:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

17.04 - rozbieganie po maratonie 14,5 km - czas 1,19 godz - tempo 5,25

Dziś już nic mnie nie bolało i czułem się całkiem normalnie, niemniej początek biegania to jakbym ścianę chwycił na maratonie, później już coraz lepiej - wolne, leniwe wożenie się w ciepełku wiosennego słońca. Teraz buty zawieszam na kołku, robię przerwę, coś tam będę z lekka biegał, może po 3 razy w tygodniu na malutkich objętościach, start może zaliczę jeszcze na 10km w Skawinie 9.05 ale bez przygotowania, tak na oparach po maratonie, po majówce pewnie będę dobrze nawodniony więc na wynik specjalny nie liczę. Wpisy w blogu też ograniczę bo nic ciekawego w bieganiu dziać się u mnie do końca lata nie będzie. Po roku solidnej pracy trzeba dać odpocząć swoim starym kością. Plan na razie mamy taki by końcem listopada pobiec maraton we Florencji, w przyszłym tygodniu zabieram się za organizację tego przedsięwzięcia, do tego zaczniemy coś biegać od sierpnia, we wrześniu machniemy Półmaraton Wahau w Austrii (15.09) - bieg wzdłuż winnic brzegiem Dunaju, w październiku i listopadzie coś jeszcze w kraju, najchętniej jakaś połówka może.

Jeszcze kilka przemyśleń o Wiedniu i smażeniu tego sznycla:

- cykl przygotowawczy, który opisałem na blogu zrobiłem w całości bez większych komplikacji, na początku szło dobrze, przyszły fajne postępy szybkościowe, potem była miazga III fazy i ledwo to dopinałem ale jak popuściłem przyszły postępy większe niż myślałem - wszedłem na wyższy poziom
- bieg w Wiedniu to kolejna życiówka, na razie mam dobrą passę bo w każdym starcie udaje się popchnąć coś do przodu, może to efekt tego, że do każdego startu jestem dobrze przygotowany a startuję rzadko
- maraton rozegrałem bardzo dobrze taktycznie, ze swego nie młodego już ciała wycisnąłem ile się dało a patrząc na międzyczasy trudno znaleźć tu lukę czy mieliznę. Warte zauważenia jest to, że z wszystkich uczestników maratonu, którzy mieli czas poniżej 3 godzin miałem trzeci najlepszy międzyczas z odcinka 40km - meta (9,19 min - najlepszy 9,15min) - a i sporo ludzi co złamali trójkę mieli tu słabszy wynik :spoczko: , pewnie gdyby nie zabawne wydarzenie z końcówki miałbym tu lepszy czas. A historyjka jest taka: drę już końcówkę na resztkach, zakręt na ostatnią prostą, brama cesarska i wpadam na dywany i widzę metę, ale nikt przede mną nie biegnie - pusto co w wiedeńskim biegu dziwne bo tam ludzi kupa wszędzie, nieco mnie zaćmiło, co jest pomyślałem, widzę przez barierki obok drugą metę i tam jacyś ludzie finiszują, pierwsza myśl, że coś pomyliłem w tym zmęczeniu, zwolniłem, przecisnąłem się między barierkami i lecę do kreski, patrzę a tam pisze Helbmaraton - Qwa zakląłem szpetnie, zwolniłem znów przecisnąłem się z powrotem miedzy tymi barierkami i pocisnąłem ostatnie 10 metrów finiszu maratonu na maxa :hahaha: Dla niezorientowanych w temacie dodam, że w Wiedniu w tym samym miejscu są dwie mety obok siebie: maratonu i połówki, wlatuje się je oddzielnymi korytarzami oddzielonymi barierkami.
- i sama ocena wyniku, trasa okazała się dosyć trudna, wyszło 211 metrów podbiegów ( a ja durny myślalem, że tam jest płasko) więc muszę ocenić ja jako szybką ale znacznie cięższą od Krakowa (96m) czy Poznania (156m), do tego dosyć ciężkie warunki pogodowe czyli 80% trasy w pełny, mocnym słońcu. Z tym wiązały się pewne straty czasowe i energetyczne na chłodzenie, moczenie szmat, wylewanie kubków na siebie i dużo picia zwłaszcza, ze pierwsze 20km biegnie się w tłumie więc przy "wodopojach" bywa ciężko, zderzenia, ludzie biorą kubki i zaczynają nagle maszerować stąd dużo szarpania i obiegania. Sporo tez dodałem metrów szukając cienia na trasie, dodając do tego rzeźnicki, slalomowy start powiem, ze tak dużo to jeszcze na maratonie nie miałem "nadbiegane" - oceniam, ze dołożyłem spokojnie ze 200 metrów ekstra na te czynności - taka to była inwestycja. Tak patrząc na to na chłodno to nawet na tej trasie w lekko bardziej sprzyjających warunkach można byłoby w niedziele w tej dyspozycji 3,05 usiec, na łatwiejszej, bardziej płaskiej może i coś nieco lepszego - ale to tylko gdybanie niemniej nieco umocowane w faktach.
- co do łamania trójki jesienią, jeśli się uda coś wózek pchnąć do przodu a warunki do biegania będą dobre to kto wie niemniej nie będzie to na pewno mój cel sam w sobie i motto - trzeba się dobrze przygotować, dobrze i mądrze pobiec a i wynik wtedy będzie dobry a czy z trójką czy dwójką z przodu to co to za różnica dla faceta w wieku mickiewiczowskim

Się rozpisałem kurka - ale ostatni raz to było :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień spokojnego biegania - 4 jednostki - 50 km "izi"

Postawiłem jednak na aktywny odpoczynek i coś-tam delikatnie biegałem, biegało się nie najgorzej tylko po maratonie jest taka różnica, że delikatne bieganie, które w przygotowaniach męczyło mnie porównywanie do wyniesienia śmieci czy poczytania bajki córce teraz jakoś dziwnie męczą :hahaha: Ale pozytywna obserwacja jest taka, że co raz to biega się lepiej wiec może warto wykazać się cierpliwością by z tego maratonu wyjść w jednym kawałku a i z tego biegu wynieść również korzyści. Dziś już nawet było przyjemnie a i tempo niegłupie wyszło. Tak właśnie delikatnie pobiegam sobie teraz przez 3 miesiące (3-4 razy na tydzień, czasem może żwawiej, czasem trochę tempa) i biorę się od sierpnia za ta włoszczyznę bo tytuł zmieniony nie od parady i 24.11 mam nadzieję dokładnie i w miarę sprawnie pozwiedzać Florencję. To będzie dwulecie mojego biegania więc zamknięcie etapu "początkujący" - mam nadzieję, ze z przytupem o co się postaram w miarę swoich skromnych możliwości.
Dziś nowa ksiązka na mp3 - Mario Puzo - "Rodzina Borgiów", rzecz się trochę zaczyna we Florencji więc ładna klamra to wszystko spina :hahaha:
W kwestiach regeneracyjnych po okresie postu i samoumartwiania wprowadziłem do diety różne dodatki na czele z piwkiem- zakupiłem więc całą baterię wynalazków również opiewanych na forum (Cichy :spoczko: ) z różnymi Lwówkami, Ciechanami w pakiecie (ale też twórczość czeska jest obecna oczywiście bo moja prababka pochodzila z Pragi) - rzecz tym bardziej cenna, ze żona ma to pić na kamienie nerkowe więc jest wiele rzeczy za - z pogodą włącznie. Jutro co prawda ma się ona spieprzyć za co startujący w CMie powinni dać co najmniej jagnię na ofiarę całopalną bo odkąd nastał nam Franciszek to chyba ofiary pieniężne są nie bardzo :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

W ubiegłym tygodniu zacząłem już tempa biegać, takie delikatne formy jak interwały 10 x 400m na przerwach 75 sek czy podbiegi 12x200m w tempach rytmów pod mało stromą górkę, no szło naprawdę fajnie i byłem zadowolony bardzo z dyspozycji. Niestety w czwartek zaliczyłem niefartowną glebę na rowerze i się trochę potłukłem więc bieganie na razie poszło w odstawkę, dziś spróbuję potruchtać ale nie wiem co z tego wyjdzie. Nie wiem też czy w sobotę będę w stanie w ogóle pobiec dyszkę nie wspominając o bieganiu na dobry wynik niemniej jeśli nie będę w stanie tam powalczyć to bieganie na zaliczenie sobie daruję. Szkoda, bo była szansa na powalczenie o życiówkę na "po-maratońskich popłuczynach". Ale może się jakoś wykuruję - się zobaczy
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Cudaczny tydzień z nową życiówka na 10km- 39,55

Zacznę od poniedziałku - przetruchtałem po południu pierwsze 10km po upadku rowerowym, przyjemnie nie było ale jakoś tam się dało to zrobić, przy próbach przebieżek żebra bardzo bolały. W środę chciałem biegać ale po pierwszym kilometrze truchtu, który zrobiłem z 6 przerwami dałem sobie spokój, po prosu nie dało się i tyle, w zasadzie zrezygnowałem wtedy ze startu w Skawinie nawet treningowo. W piątek po południu wychodząc z roboty przetruchtałem się po parkingu, jakoś to szło, pojechałem na Błonia i machnąłem dwa kołka spokojnie plus 4 przebieżki po 200 m w tempie koło 4 min. Pomyślałem, ze spróbuję tą Skawinę, jak będzie źle to zejdę. Dziś rano nie było może jakoś różowo ale wydawało się, że jest nieco lepiej niż w piątek. Po drodze do Skawiny w sklepie medycznym kupiliśmy taśmę, żona mi na parkingu pod Lidlem klatę posklejała i cóż, raz kozie śmierć. W parku na rozgrzewce spotkaliśmy Grześka (grim80), potruchtalim razem, ponaciągalim się i na start.
Taktyka była prosta, znaleźć prędkość przy jakiej biegnie się jeszcze bezboleśnie i która daje prognozę na ukończenie. Po starcie szybko się okazało, ze takie tempo to 4 min/km, tym tempem biegło się nieźle, od 5kma (19,59 półmetek) zaczęło być coraz trudniej ale tempo trzymałem, zaczęło mi się biec źle bo od początku byłem trochę sztywny i chyba biegłem nieco pochylony by oszczędzać te żebra, ta kiepska ekonomika biegu i brak treningów ostatnio zaczęły na końcówce mocno dawać się we znaki, spiąłem jednak poślady, zagryzłem wargi i do końca trzymałem tempo, ostatnie 500 m nieco podkręciłem i meta brutto w równe 40,00 a netto 39,55 - wielkie zadowolenie i ogromna ulga. Na mecie spotkałem kumpla z dawnych, studencki lat, też biega dużo i mocno - zaskoczenie i niespodzianka. Potem czekanie na żonę, która wpada na metę w 44,10 i wygrywa bieg w kategorii wiekowej, jest bardzo zmęczona, poszła "po limesie" generalnie ale później podium, zdjęcia, reporterzy i nagroda pieniężna 200 zł :spoczko: Ładną statuetkę biegacza dostała
Czas na wnioski:
- bieg z kontuzją, cóż, mało rozsądne i głupie to nieco, teraz boli mnie cholernie ta okolica ale obserwacje i odczucia mam takie: obite żebra nie bolą dużo bardziej niż przed biegiem, bolą mnie za to cholernie mięśnie brzucha pod obitą prawą stroną, przepona z tej strony i mięśnie pleców po całej prawej stronie, mam takie jakby dwie kolki, w przeponie i w plecach :wrr: . Przyjmuję to jako efekt wzmożonej pracy tych mięśni, które w znacznej mierze przejęły pracę tych elementów poobijanych a także jest to trochę wynik prawdopodobnie nieco innej pracy i pozycji podczas tego biegu - jeśli tak, to 1-2 dni i będzie ok i tego na razie się trzymam
- wynik cieszy niemniej wnioski mam takie, że gdybym to biegł w pełnej dyspozycji to wynik byłby na pewno lepszy ale gdybologią się nie będę zajmował, szkoda, bo warunki były świetne a i moment w treningu też bardzo dobry na dyszkę
- teraz daję sobie na wstrzymanie, nie biegam do czasu aż mnie przestanie boleć, jak będę jeszcze coś czuć to nie wychodzę poza truchty i to do 10km max. Jeśli się temat przeciągnie nieco dłużej to odpuszczam Półmaraton Jurajski bo bieganie tego bez przygotowania jest dla mnie bez sensu a już z nawet drobnymi problemami to całkiem odpada.
No to by było na tyle
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień po starcie czyli lizanie ran

Start z kontuzją to nie jest nic mądrego ni rozsądnego ale czasem tak wychodzi, że się przydarzy. Za taki wybryki cenę trzeba zawsze zapłacić i fajnie jeśli szacunek się sprawdzi, mniej jak przyjdzie zapłacić więcej. Po biegu w sobotę miałem problemy z takimi czynnościami jak zdjęcie koszulki czy przebranie butów, niedziela i poniedziałek były nieco trudne bo o ile z żebrami sobie chyba nic nie pogorszyłem to przez ten bieg nabawiłem się mocnego przeciążenia czy też stanu zapalnego mięśni w całej okolicy stłuczonych żeber - zarówno z przodu, z boku jak i na plecach. Od środy zaczęło mi się poprawiać a w czwartek nawet wyszedłem truchtać. To wolniutkie biegnie wiążę się oczywiście z bólem, który z dnia na dzień jest mniejszy i życiowo zaczyna już być akceptowalny - jednak w bieganiu jeszcze mocno przeszkadza i tak jeszcze pewnie będzie przez jakiś czas. Mimo tego w 3 dni natruchtałem 25 km co jest moim wynikiem tego tygodnia- i tak nieźle :wrr: ; przez to potłuczenie maj jest moim najgorszym biegowo miesiącem od 1,5 roku czyli od początku przygody z bieganiem. Start w Rudawie skreśliłem z kalendarza, żona ma pobiegnie za to. A co do startu tydzień temu - tak nie mogę pojąć jak mi się to udało zrobić :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Tydzień spokojnego biegania - 53km w 4 jednostkach. Żebra już lepiej, nawet może i z tempem już by dało radę ale śpię słabo, na wznak nie mogę się położyć, coś nie gra, może do lekarza się wybiorę@ ale to za tydzień bo póki co jestem w SZwajcari i jadę jeszcze do Francji a wiadomo jaka tu kiepska służba zdrowia. Tymczasem pozdrawiam z Zurichu gdzie dziś było 10 km zrobione z ostatnim testowym: po 4,00. Sroki za błędy ale z telefonu piszę/
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
ODPOWIEDZ