mclakiewicz - Ni ma motywacji
Moderator: infernal
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
And thats all folks.
Okazało się, że poniedziałkowe drapanie w gardle wczorajszego wieczora przerodziło się w anginę ropną. O ile jeszcze wieczorem łudziłem się co do soboty, dziś moje plany zweryfikowała Pani Doktórka. Trudno, rozsądek tym razem musi wziąć górę nad chęciami. Z zawodów nici.
Robię ponad tydzień odpoczynku od jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, zresztą mam leżeć w łóżku i brać jakieś paskudztwa.
Tak że kończę sezon średnio zadowolony, oby przyszły był lepszy.
Badanie krwi i tarczycy wykazało, że jestem zdrowy jak perszeron więc mogę biegać.
Okazało się, że poniedziałkowe drapanie w gardle wczorajszego wieczora przerodziło się w anginę ropną. O ile jeszcze wieczorem łudziłem się co do soboty, dziś moje plany zweryfikowała Pani Doktórka. Trudno, rozsądek tym razem musi wziąć górę nad chęciami. Z zawodów nici.
Robię ponad tydzień odpoczynku od jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, zresztą mam leżeć w łóżku i brać jakieś paskudztwa.
Tak że kończę sezon średnio zadowolony, oby przyszły był lepszy.
Badanie krwi i tarczycy wykazało, że jestem zdrowy jak perszeron więc mogę biegać.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Powrót po roztrenowaniu.
12 dni bez biegania minęło na walce z chorobą i skupieniu się na innych hobbych: naważyłem sobie piwa - Real Ale, 50 flaszek sobie już dojrzewa; zająłem się również sugerowanym kiedyś przez Anię modellingiem:
ale chyba nie o taki chodziło
W końcu jednak trzeba było wrócić. Zgodnie z harmonogramem plan rusza we wtorek, ale coby nie zaczynać go prosto z krzaków, wybrałem sie dziś na spokojne rozbieganie.
9,6 km, 58:06, tempo 6:01/km, chociaż było nierówne bo początek nawet po 5:45, a potem wlokłem się po 6:18.
****************
O planie do maratonu już było, teraz jeszcze pokrótce o celach na 2014 rok.
Dwa główne starty:
18 maja – Cracovia Marathon
5 października – Silesia Marathon
Starty drugorzędne:
Półmaraton Dąbrowski, Bieg Korfantego, Półmaraton Bytomski.
Trzeciorzędne stary też pewnie jakieś będą, w zależności od humoru i oferty.
Jeśli chodzi o czasy chciałbym w przyszłym roku na 10 km nabiegać 45 minut oraz 3:45 w maratonie. Inne życiówki są w tym sezonie drugorzędne.
Zastanawiałem się nad głównym startem jesiennym, w końcu uznałem, że nie ma co kombinować, Wrocław czy inne Warszawy mogą poczekać na kolejne lata, chcę lecieć u siebie. Wiem że to jeden z najtrudniejszych maratonów (od połowy dystansu praktycznie ciągle podbieg) ale lokalny patriotyzm wziął górę. Będę do niego trenował więcej podbiegów, może coś w górach potrenuję.
Oprócz celów biegowych wyznaczyłem sobie też cel wagowo-tłuszczowy: 94 kg wagi przy 15-16 % tłuszczu (obecnie taka waga jest przy 21-22%). W tym ma mi pomóc system ćwiczeń wg Lafaya opartych na ciężarze własnego ciała – głównie pompki i podciąganie w różnych pozycjach. Czymś tam będę się suplementował, bo moja przemiana materii jest za szybka (jak to u ektomorfika) i zapotrzebowanie na kalorie z tego co czytałem na SFD może sięgać nawet 70 kcal na 1 kg wagi. To oczywiście ekstremalna sytuacja, ale czymś te kalorie będę musiał uzupełniać i to tak aby nie tworzył się tłuszcz. Treningi siłowe będą 3 w tygodniu: 2 w dni niebiegowe i 1 w biegowy. Oprócz tego w pozostałe dni parę pompek, ale w zabawie pompowania do 100 raczej nie wezmę udziału.
A więc sezon 2014 zaczynamy! :uuusmiech:
12 dni bez biegania minęło na walce z chorobą i skupieniu się na innych hobbych: naważyłem sobie piwa - Real Ale, 50 flaszek sobie już dojrzewa; zająłem się również sugerowanym kiedyś przez Anię modellingiem:
ale chyba nie o taki chodziło
W końcu jednak trzeba było wrócić. Zgodnie z harmonogramem plan rusza we wtorek, ale coby nie zaczynać go prosto z krzaków, wybrałem sie dziś na spokojne rozbieganie.
9,6 km, 58:06, tempo 6:01/km, chociaż było nierówne bo początek nawet po 5:45, a potem wlokłem się po 6:18.
****************
O planie do maratonu już było, teraz jeszcze pokrótce o celach na 2014 rok.
Dwa główne starty:
18 maja – Cracovia Marathon
5 października – Silesia Marathon
Starty drugorzędne:
Półmaraton Dąbrowski, Bieg Korfantego, Półmaraton Bytomski.
Trzeciorzędne stary też pewnie jakieś będą, w zależności od humoru i oferty.
Jeśli chodzi o czasy chciałbym w przyszłym roku na 10 km nabiegać 45 minut oraz 3:45 w maratonie. Inne życiówki są w tym sezonie drugorzędne.
Zastanawiałem się nad głównym startem jesiennym, w końcu uznałem, że nie ma co kombinować, Wrocław czy inne Warszawy mogą poczekać na kolejne lata, chcę lecieć u siebie. Wiem że to jeden z najtrudniejszych maratonów (od połowy dystansu praktycznie ciągle podbieg) ale lokalny patriotyzm wziął górę. Będę do niego trenował więcej podbiegów, może coś w górach potrenuję.
Oprócz celów biegowych wyznaczyłem sobie też cel wagowo-tłuszczowy: 94 kg wagi przy 15-16 % tłuszczu (obecnie taka waga jest przy 21-22%). W tym ma mi pomóc system ćwiczeń wg Lafaya opartych na ciężarze własnego ciała – głównie pompki i podciąganie w różnych pozycjach. Czymś tam będę się suplementował, bo moja przemiana materii jest za szybka (jak to u ektomorfika) i zapotrzebowanie na kalorie z tego co czytałem na SFD może sięgać nawet 70 kcal na 1 kg wagi. To oczywiście ekstremalna sytuacja, ale czymś te kalorie będę musiał uzupełniać i to tak aby nie tworzył się tłuszcz. Treningi siłowe będą 3 w tygodniu: 2 w dni niebiegowe i 1 w biegowy. Oprócz tego w pozostałe dni parę pompek, ale w zabawie pompowania do 100 raczej nie wezmę udziału.
A więc sezon 2014 zaczynamy! :uuusmiech:
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
FAZA I
TYDZIEŃ 1.
Dystans: 9 km. Czas: 52:41. Tempo: 5:48.
Bieg spokojny.
Po kilku kilometrach dzisiejszego biegu uświadomilem sobie, że najbliższe dwa miesiące to będą same BS-y. Nuuuda. Dlatego delikatnie drugą połowę dzisiejszego biegu delikatnie przyspieszyłem, bo tempo 6/km jest dla mnie męczące, a takie 5:30-5:40 jest zupełnie komfortowe i dla mieśni i dla oddechu. Chyba nic się nie stanie jeśli pierwszą fazę przebiegam trochę szybszym tempem? Od przyszłego tygodnia wplotę jeszcze przebieżki żeby mnie całkiem nie zanudziło. Chyba trzeba się bedzie przeprosić z MP3.
TYDZIEŃ 1.
Dystans: 9 km. Czas: 52:41. Tempo: 5:48.
Bieg spokojny.
Po kilku kilometrach dzisiejszego biegu uświadomilem sobie, że najbliższe dwa miesiące to będą same BS-y. Nuuuda. Dlatego delikatnie drugą połowę dzisiejszego biegu delikatnie przyspieszyłem, bo tempo 6/km jest dla mnie męczące, a takie 5:30-5:40 jest zupełnie komfortowe i dla mieśni i dla oddechu. Chyba nic się nie stanie jeśli pierwszą fazę przebiegam trochę szybszym tempem? Od przyszłego tygodnia wplotę jeszcze przebieżki żeby mnie całkiem nie zanudziło. Chyba trzeba się bedzie przeprosić z MP3.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
FAZA I
TYDZIEŃ 1.
Dystans: 9 km. Czas: 52:33. Tempo: 5:47.
Trasa ta sama co wczoraj, ale dziś GPS dostał fiksum-dyrdum. Analiza ze strony Garmina pokazała mi wzrost wysokości pona 6 000 metrów. Nie wiedziałem, że lecę w UTMB
Poza tym deszcz, ciemno, mokro... Karramba.
Tempo też mocno wariowało, więc leciałem na czuja i udało mi się pobiec mniej więcej jak wczoraj. Tego się będę trzymał.
Najśmieszniejsze jest to, że mimo anomalii całą trasę wyliczyło mi tylko o 10 metrów krószą niż wczoraj
TYDZIEŃ 1.
Dystans: 9 km. Czas: 52:33. Tempo: 5:47.
Trasa ta sama co wczoraj, ale dziś GPS dostał fiksum-dyrdum. Analiza ze strony Garmina pokazała mi wzrost wysokości pona 6 000 metrów. Nie wiedziałem, że lecę w UTMB
Poza tym deszcz, ciemno, mokro... Karramba.
Tempo też mocno wariowało, więc leciałem na czuja i udało mi się pobiec mniej więcej jak wczoraj. Tego się będę trzymał.
Najśmieszniejsze jest to, że mimo anomalii całą trasę wyliczyło mi tylko o 10 metrów krószą niż wczoraj
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9 km. Czas: 52:02. Tempo: 5:46.
Kolejny BS. Z każdym dniem tempo lepsze o sekundę
Jakoś ciepło się zrobiło, ale to już chyba ostatnie podrygi jesieni, przynajmniej tej cieplejszej.
Kolejny BS. Z każdym dniem tempo lepsze o sekundę
Jakoś ciepło się zrobiło, ale to już chyba ostatnie podrygi jesieni, przynajmniej tej cieplejszej.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 18,8 km. Czas: 1:50:48. Tempo: 5:54.
Kończę pierwszy tydzień pierwszej fazy longiem. Zdecydowałem się polecieć do lasu, zobaczyć jak wygląda pod koniec jesieni. Drzewa bez liści, gołe, pełno błota (buty po powrocie od razu do mycia), niebo pochmurne, na szczęscie na deszcz się nie załapałem. Biegłem jeszcze w krótkich spodenkach, było 9 stopni, ale wiał chłodny wiatr.
Tempo starałem się utrzymywać równie, w miarę poniżej 6/km. Około 12 kilometra piknęło mi, że bateria się rozładowała, więc przyspieszyłem żeby mi zegarek nie padł na trasie, dlatego końcowy odcinek po Miechowicach poszedł szybciej niż zakładane BS.
Kończę pierwszy tydzień pierwszej fazy longiem. Zdecydowałem się polecieć do lasu, zobaczyć jak wygląda pod koniec jesieni. Drzewa bez liści, gołe, pełno błota (buty po powrocie od razu do mycia), niebo pochmurne, na szczęscie na deszcz się nie załapałem. Biegłem jeszcze w krótkich spodenkach, było 9 stopni, ale wiał chłodny wiatr.
Tempo starałem się utrzymywać równie, w miarę poniżej 6/km. Około 12 kilometra piknęło mi, że bateria się rozładowała, więc przyspieszyłem żeby mi zegarek nie padł na trasie, dlatego końcowy odcinek po Miechowicach poszedł szybciej niż zakładane BS.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
TYDZIEŃ 2.
Dystans: 9,1 km. Czas: 51:27. Tempo: 5:38.
Oj coś wisi w powietrzu. W niedzielę zaczął mnie łeb boleć, w poniedziałek już bolało wszystko z epicentrum w żołądku. Myślę, fajnie, grypa a ledwo zacząłem treningi. Wziąłem jakieś prochy, na noc opatuliłem się jak Bear Grylls na Alasce no i obudziłem się w miarę na chodzie. Więc nie grypa, może migrena (czyżby szlacheckie pochodzenie jakies wyłaziło , może ino jakies strucie...
Tak że drugi tydzień zaczynam z jednodniowym opóźnieniem. Dziś pierwszy raz tej jesieni biegłem w mrozie, chociaż lekkim bo -1. Cos za szybkie tempo mi wychodzi na tych Be-eSach, mam nadzieję że to się nie zemści później. Ale jeśli łapię taki rytm i dobrze mi się biegnie to nie chcę na siłę zmuszać się do wolniejszego biegu.
Dystans: 9,1 km. Czas: 51:27. Tempo: 5:38.
Oj coś wisi w powietrzu. W niedzielę zaczął mnie łeb boleć, w poniedziałek już bolało wszystko z epicentrum w żołądku. Myślę, fajnie, grypa a ledwo zacząłem treningi. Wziąłem jakieś prochy, na noc opatuliłem się jak Bear Grylls na Alasce no i obudziłem się w miarę na chodzie. Więc nie grypa, może migrena (czyżby szlacheckie pochodzenie jakies wyłaziło , może ino jakies strucie...
Tak że drugi tydzień zaczynam z jednodniowym opóźnieniem. Dziś pierwszy raz tej jesieni biegłem w mrozie, chociaż lekkim bo -1. Cos za szybkie tempo mi wychodzi na tych Be-eSach, mam nadzieję że to się nie zemści później. Ale jeśli łapię taki rytm i dobrze mi się biegnie to nie chcę na siłę zmuszać się do wolniejszego biegu.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9,1 km. Czas: 52:23. Tempo: 5:44.
Żeszwmarcepan, ostatnio nie mam na nic czasu (np. dopiero teraz jem obiad), terminarz napięty jak stringi na Fionie więc ledwo znajdę chwilę żebu ty zajrzeć.
Dziś kolejny BS, tempo zróżnicowane, nie wstrzymywałem się na siłę poza momentem gdy gremlin wskazywał 5:20, no nie, TM nie miałem na dziś zaplanowanego Ale to było z górki, więc drobny wypadek przy pracy.
Niby cieplej niż wczoraj, ale wiatr skutecznie sprawiał, że odczuwalna temperatura była o wiele niższa.
Wzdłuż ul. Tarnogórskiej przy parku wymienili mi żarówy w latarniach i teraz jest tam jasno jak w dzień, więc postanowiłem biegać chodnikiem - jakoś te muldy poomijam gdy je w końcu widzę. Drogą o tej porze roku może być lekko niebezpiecznie, szczególnie gdy ja omijam kałuże, a auto z naprzeciwka robi to samo. Kolejny trening jutro, a w niedzielę chciałbym strzelić longa w Parku Chorzowskim - nigdy nie biegałem tam treningowo, ciekawe co z tego wyjdzie.
Żeszwmarcepan, ostatnio nie mam na nic czasu (np. dopiero teraz jem obiad), terminarz napięty jak stringi na Fionie więc ledwo znajdę chwilę żebu ty zajrzeć.
Dziś kolejny BS, tempo zróżnicowane, nie wstrzymywałem się na siłę poza momentem gdy gremlin wskazywał 5:20, no nie, TM nie miałem na dziś zaplanowanego Ale to było z górki, więc drobny wypadek przy pracy.
Niby cieplej niż wczoraj, ale wiatr skutecznie sprawiał, że odczuwalna temperatura była o wiele niższa.
Wzdłuż ul. Tarnogórskiej przy parku wymienili mi żarówy w latarniach i teraz jest tam jasno jak w dzień, więc postanowiłem biegać chodnikiem - jakoś te muldy poomijam gdy je w końcu widzę. Drogą o tej porze roku może być lekko niebezpiecznie, szczególnie gdy ja omijam kałuże, a auto z naprzeciwka robi to samo. Kolejny trening jutro, a w niedzielę chciałbym strzelić longa w Parku Chorzowskim - nigdy nie biegałem tam treningowo, ciekawe co z tego wyjdzie.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9,3 km. Czas: 53:13. Tempo: 5:43.
Kolejny BeeSik. Dziś trochę później niż zwykle, wolne więc mam wreszcie trochę więcej czasu. Wieczorem jeszcze zabawa siłowa wg Lafaya. Muszę powoli zacząć zmieniać sposób odżywiania, więcej białka, mniej tłuszczów. Ostatnio za dużo było drożdżówek, za dużo pączków, za dużo bułek z nutellą i miodem zapijanych kakaem Najgorsze jest to że wszystko to jedzone po treningu więc nawet nie mam wyrzutów sumienia.
Kolejny BeeSik. Dziś trochę później niż zwykle, wolne więc mam wreszcie trochę więcej czasu. Wieczorem jeszcze zabawa siłowa wg Lafaya. Muszę powoli zacząć zmieniać sposób odżywiania, więcej białka, mniej tłuszczów. Ostatnio za dużo było drożdżówek, za dużo pączków, za dużo bułek z nutellą i miodem zapijanych kakaem Najgorsze jest to że wszystko to jedzone po treningu więc nawet nie mam wyrzutów sumienia.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 21 km. Czas: 2:01:26. Tempo: 5:46.
Wg planu dzisiejszy long miał mieć 18 km, ale postanowiłem,że biegi długie będę jednak trochę wydłużał. POjechałem polatać do Parku Śląskiego, pierwszy raz treningowo. Pogoda fajna, czasem trochę zawiało, wielu biegaczy (ale na pewno nie tylu ile w letni lans-prime-time) na trzecim kółku już nie pamiętałem komu machałem, a komu nie, więc starałem się wszystkim, o dziwo każdy odmachiwał (no tak, grudzień więc sezonowcy grzeją tłuste zadki w domu). Zrobiłem trzy kółka po dużej pętli i dodatkowo jedno wokół stawu kajakowego, tak że wyszło 21 km. Ale czułem, że gdybym biegł trochę wolniej to mógłbym zrobić... drugie tyle?
Tempo dość dobre, prawie wszystko poniżej 6/km, ostatnie 4 km przyspieszyłem do około 5:30 więc zapas sił miałem.
Drugi tydzień zakończony.
Wg planu dzisiejszy long miał mieć 18 km, ale postanowiłem,że biegi długie będę jednak trochę wydłużał. POjechałem polatać do Parku Śląskiego, pierwszy raz treningowo. Pogoda fajna, czasem trochę zawiało, wielu biegaczy (ale na pewno nie tylu ile w letni lans-prime-time) na trzecim kółku już nie pamiętałem komu machałem, a komu nie, więc starałem się wszystkim, o dziwo każdy odmachiwał (no tak, grudzień więc sezonowcy grzeją tłuste zadki w domu). Zrobiłem trzy kółka po dużej pętli i dodatkowo jedno wokół stawu kajakowego, tak że wyszło 21 km. Ale czułem, że gdybym biegł trochę wolniej to mógłbym zrobić... drugie tyle?
Tempo dość dobre, prawie wszystko poniżej 6/km, ostatnie 4 km przyspieszyłem do około 5:30 więc zapas sił miałem.
Drugi tydzień zakończony.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9,1 km. Czas: 52:45. Tempo: 5:46.
BS + 4 x 100/100 m.
Obawiałem się powrotu do przebieżek, jak się okazało niepotrzebnie. Poszło gładko, mimo mrozu nogi nie były zdrętwiałe. Chociaż kto wie co będzie gdy dojdzie zimny wiatr - kalesony już mam
Dziś tylko cztery, ale będę zwiększał do ośmiu.
BS + 4 x 100/100 m.
Obawiałem się powrotu do przebieżek, jak się okazało niepotrzebnie. Poszło gładko, mimo mrozu nogi nie były zdrętwiałe. Chociaż kto wie co będzie gdy dojdzie zimny wiatr - kalesony już mam
Dziś tylko cztery, ale będę zwiększał do ośmiu.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9,4 km. Czas: 54:25. Tempo: 5:45.
Kolejny BS bez historii. Trochę zmieniłem trasę dzięki czemu zaliczyłem dość ostry podbieg pod kopalnię.
Poza tym nuuuudaaa. Może trza przeprosić się z mp3?
W domu wszyscy chorują i mnie jakiś katar łapie. Coraz poważniej rozważam owe morsowanie od nowego roku żeby odporność wróciła do poziomu sprzed lat. Póki co stosuję krioterapię pod przysznicem.
Kolejny BS bez historii. Trochę zmieniłem trasę dzięki czemu zaliczyłem dość ostry podbieg pod kopalnię.
Poza tym nuuuudaaa. Może trza przeprosić się z mp3?
W domu wszyscy chorują i mnie jakiś katar łapie. Coraz poważniej rozważam owe morsowanie od nowego roku żeby odporność wróciła do poziomu sprzed lat. Póki co stosuję krioterapię pod przysznicem.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 8,9 km. Czas: 50:50. Tempo: 5:42.
Kolejny BeeSik.
To co wczoraj spadło dziś zamarzło. Asfalt był pokryty cieniutką warstą gołoledzi, na którą żadne wkręty by nie pomogły, trzeba było biec ostrożnie z rękami rozłożonymi jak skrzydła dla złapania równowagi. Chodniki i kostka były na szczęście suche, więc starałem się unikać asfaltu.
O poranku na szczęście nie wiało, za to po południu gdy wyszedłem z pracy jak we mnie walnęło, to musiałem robić figury jak Michael Jackson w Smooth Criminale żeby mnie nie powaliło. W efekcie pojawiło się kłucie w prawym goleniu Oby nie było powtórki z wiosennej kontuzji. Jutro odpoczywam (o ile sprzątanie, latanie po mieście i użeranie się z gośćmi można uznać za odpoczynek), a w niedzielę jakiś long, po cichu liczę na bieg w śniegu. Właśnie przestało sypać, ale może jeszcze coś popada.
Dobra, pora zjeść obiad i coś wypić - piwko już powinno dojrzeć
Kolejny BeeSik.
To co wczoraj spadło dziś zamarzło. Asfalt był pokryty cieniutką warstą gołoledzi, na którą żadne wkręty by nie pomogły, trzeba było biec ostrożnie z rękami rozłożonymi jak skrzydła dla złapania równowagi. Chodniki i kostka były na szczęście suche, więc starałem się unikać asfaltu.
O poranku na szczęście nie wiało, za to po południu gdy wyszedłem z pracy jak we mnie walnęło, to musiałem robić figury jak Michael Jackson w Smooth Criminale żeby mnie nie powaliło. W efekcie pojawiło się kłucie w prawym goleniu Oby nie było powtórki z wiosennej kontuzji. Jutro odpoczywam (o ile sprzątanie, latanie po mieście i użeranie się z gośćmi można uznać za odpoczynek), a w niedzielę jakiś long, po cichu liczę na bieg w śniegu. Właśnie przestało sypać, ale może jeszcze coś popada.
Dobra, pora zjeść obiad i coś wypić - piwko już powinno dojrzeć
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9 km. Czas: 53:15. Tempo: 5:54.
Ból w nodze przeszedł. Obawiałem się, że to może być znów shin splints ale cuś za szybko przeszło? Bolało w prawym goleniu w jednej czwartej wysokości z zewnętrznej strony. Od soboty smarowanie, bandażowanie na ciasno, polewanie gorącą wodą pod prysznicem. No i odpoczynek. Wczoraj rano jeszcze kłuło ale po południu już nic nie czułem, więc decyzja: wracam do treningów, chociaż z obawą.
Obawa okazała się bezpodstawna, 9 kilometrów spokojnym tempem minęło bez niespodzianek ze strony odnóżów. Trochę szkoda mi dwóch opuszczonych treningów, w tym longa, ale to w końcu pierwsza faza i na absencję jeszcze mogę sobie pozwolić.
Ból w nodze przeszedł. Obawiałem się, że to może być znów shin splints ale cuś za szybko przeszło? Bolało w prawym goleniu w jednej czwartej wysokości z zewnętrznej strony. Od soboty smarowanie, bandażowanie na ciasno, polewanie gorącą wodą pod prysznicem. No i odpoczynek. Wczoraj rano jeszcze kłuło ale po południu już nic nie czułem, więc decyzja: wracam do treningów, chociaż z obawą.
Obawa okazała się bezpodstawna, 9 kilometrów spokojnym tempem minęło bez niespodzianek ze strony odnóżów. Trochę szkoda mi dwóch opuszczonych treningów, w tym longa, ale to w końcu pierwsza faza i na absencję jeszcze mogę sobie pozwolić.
- mclakiewicz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1616
- Rejestracja: 24 lut 2013, 09:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bytom
Dystans: 9,2 km. Czas: 51:36. Tempo: 5:36. Chociaż wszystko moze być o parę metrów i sekund zawyżone bo GPS miał na samym początku lekkie fixum-dyrdum.
Bieg spokojny do tego cztery przebieżki 100 na 100 metrów. Nad Śląskiem (i Zagłębiem) od wczoraj utrzymuje się gęsta mgła (w Sosnowcu liście palą ). Jakoś dziś bez animuszu ten bieg mi poszedł. Zmęczony jestem, do tego osaczają mnie kaszlący i smarkający, juz czuję że nochal mi się zatyka i coś chyba łapie. Będziem dziś walczyć z tym za pomocą różnorakich wynalazków opartych na konserwowanej wodzie w różnym stopniu rozcieńczenia. Żeby tylko do niedzieli przeszło.
Bieg spokojny do tego cztery przebieżki 100 na 100 metrów. Nad Śląskiem (i Zagłębiem) od wczoraj utrzymuje się gęsta mgła (w Sosnowcu liście palą ). Jakoś dziś bez animuszu ten bieg mi poszedł. Zmęczony jestem, do tego osaczają mnie kaszlący i smarkający, juz czuję że nochal mi się zatyka i coś chyba łapie. Będziem dziś walczyć z tym za pomocą różnorakich wynalazków opartych na konserwowanej wodzie w różnym stopniu rozcieńczenia. Żeby tylko do niedzieli przeszło.