Zapiski doświadczania świata - kaligr

Moderator: infernal

krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tak sobie z rana
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
New Balance but biegowy
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tydzień zamknięty 54.5 km.
1. wtorek 12x400 m T ok3'55 w sumie 13.2 km
2. czwartek BS 10,3 km śrT 5:50
3 sobota 6x1 km T 4'25 w sumie 12.92km
4. niedziela BD 18.2 km śrT 5:47
Ostatnio zmieniony 22 lip 2018, 14:26 przez krzysfizjobiega, łącznie zmieniany 1 raz.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kolejny biegowy tydzień za mną. Od powrotu do regularnych treningów cały czas mam dużo zadowolenia z efektów. Cztery treningi w tygodniu, łączny przebieg 56,4 km.

wtorek 10 km + 10 x 100/100 + schłodzenie - 100 m weszło bardzo lekko biegane w czasie 20 s. w sumie 13,48 km
czwartek BS 10,92 km, śrT 5:40 śr.tętno 139 u/min - prawie nie odczułem tego treningu. Zastanawiam się nad wydłużeniem tego treningu, bo efektu z niego chyba żadnego.
sobota interwały 22 x 200 m w czasie 42 s. P do pełnego wypoczynku, trening mnie zmęczył ale nie zamęczył. Ostatnie 100m pobiegłem na max Tmax 2'50. Rozgrzewka + schłodzenie i w sumie wyszło 13,64 km
niedziela BD 18,37km śrT 5:43 śr.tętno 142 u/min
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W tym biegiwym tygodniu niestety wtorek wypadł z gry. Więc był dodarkiwy dzień na regenerację. Kolejne dni już poszły normalnie.
wtorek - brak aktywności
czwartek 11,69 km śrT 5'51 śr tętno 139 u/min
sobota 4 x 2km po 4'33 + rozgrzewka i schłodzenie, razem 15,27 km
niedziela BD 23 km śrT 5'51 śr.tętno 145 u/min


Razam w tym tygodniu wyszło 50 km.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tydzień 24.07 - 29.07
wtorek - ciągły 2 km po 5'52 + 10 km po 5'00 + 0,25 po 5'23, śr tętno 158 u/min
czwartek - BS 10,52 km śrT 5'40 , sr tętno 141 u/min
sobota - interwały 12 x 400 m P 3 min marsz
4,56 km śrT 5'52
1. 1:31 śr tętno 158 u/min
2. 1:35 śr tętno 153
3. 1:32 śr tętno 159
4. 1:34 śr tętno 160
5. 1:35 śr tętno 157
6. 1:35 śr tętno 155
7. 1:35 śr tętno 154
8. 1:36 śr tętno 154
9. 1:33 śr tętno 156
10. 1:34 śr tętno 156
11.1:36 śr tętno 156
12.1:38 śr tętno 156
+ 1,29 km schłodzenie

Rano było bardzo mgliście i parno, bardzo ciężko się to biegło.

niedziela - BD 25 km śrT 5'41 śr tętno 147 u/min Bardzo wcześnie rano zaczęty trening. Początek o godzinie 4:44. O tej godzinie nie było żadnych problemów z pogodą.

Całościowy dystans w tygodniu to 61,27 km.


Po ilości odsłon widzę, że kilka osób jest zainteresowana moimi treningami. Obecnie w blogu nie ma celu moich treningów. Cel jest oczywiście tylko wie o nim dosłownie kilka osób. Nie jest to oczywiście tajemnica, celem jest maraton we Wrocławiu w 2019 r w czasie poniżej 3:30. Obecnie do września robię treningi szybkościowe pod 10 km i cały czas zwiększam objętość do maratonu. Planowo było dojść w lipcu i sierpniu do dystansu 160 - 180 km. Jednak tak mi się spodobało to nabijanie kilometrów, że w lipcu może wyjść w sumie około 250 km. Co będzie z sierpniem tego jeszcze nie wiem. Od dawna zapisany jestem na sprawdzian 02.09 na Bieg Koguta w Oławie. W tym tygodniu zapisałem się na HM do Henrykowa. Jest to bardzo ciężki bieg raczej nie da mi nic ciekawego do analizy, chyba oprócz siły biegowej, gdyż są bardzo duże i długie podbiegi. Różnica wysokości między najwyższym a najniższym punktem to 157 metrów. Wracając do sierpnia muszę pod dychę potrenować oprócz szybkości to wytrzymałości tempowej wiec pojawią się i takie treningi. Jeżeli macie jakieś sugestie, to zapraszam do komentowania w komentarzach do bloga.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek 31.07.2018
Ciężki gorący dzień. Rano nie pobiegałem, bo tak wyszło, że nie było możliwości. Wieczorem też straciłem nadzieję na bieganie. Wypiłem piwo i po jego wypiciu nieoczekiwanie pojawiło się światełko na szybki trening. I tak godzinę i piętnaście minut po wypiciu piwa poszedłem biegać. Czasu na trening miałem około godziny. Postanowiłem zrobić bez rozgrzewki tak od razu 12 km po 5:00.
Gorąco, temp około 28 stopni, parno i to piwo.
Podczas biegu głowa cały czas pracowała. Z uwagi na warunki pogodowe to czułem się jak bym biegł około 30 sek szybciej na km. Tętno cały czas na górnej granicy drugiego zakresu. No i to piwo, co pół kilometra odbicie i przypomnienie sobie o nim w pewnym momencie myślałem, że puszczę pawia. Po biegu niesamowicie zmęczony, spocony, a na koniec jeszcze biegunka. Ogólnie trening i to co po nim to masakra.

Jednak trening prawie zamknięty 12 km po 5:02 min/km, śrT 162 u/min

Podsumowując lipiec to ogólnie przebiegnięte 250 km, co stanowi swoisty mój rekord przebiegniętych kilometrów w miesiącu. Wzrost w porównaniu z czerwcem to 101 km. Dziewięć treningów jakościowych, przeważnie szybkościowe pod 10 km. Pięć biegów spokojnych w okolicach 10 - 11 km oraz pięć biegów długich powyżej 90 minut, ostatnie to już prawie 142 min. Ich dystans to od 16 km, 18 km, 18 km, 23 km, 25 km.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W tym wątku muszę opisać dwa tygodnie.
Pierwszy to mały kryzys.
Trening wtorkowy 12 km po 5:02 tu jeszcze wszystko w porządku. Trening praktycznie zrealizowany.
Czwartek, ze względu na zły san zdrowia, ogólna niemoc, ospanie, bardzo złe samopoczucie postanawiam odłożyć i dać sobie spokój. Myślałem że to jakieś przemęczenie.
Sobota w planie 6 x 1 km po 4:30 już w trakcie rozgrzewki bardzo złe samopoczucie. Pierwszy kilometr zamknięty średnio na 4:44, w połowie drugiego postanawiam przerwać tę masakrę.
Niedziela rano po przebudzeniu jakaś dziwna wysypka, bóle brzucha. Szybki wyjazd do lekarza, zdanie relacji z dolegliwości trwających od czwartku i jego diagnoza, że to jakiś wirus. Pierwsze co pomyślałem, dramat, za tydzień zawody. Niby nie ważne, ale zawsze coś. Szybka konsultacja co ty robić (dzięki Marek84) i z obawą zaczynam kolejny tydzień, według tego co dostałem w propozycji.

Wtorek - bardzo wolny BS 10 km po 6:01 niby miało być lekko, ale starałem się biec tak wolno, al e do końca chyba lekko nie było.
Czwartek - znowu miał być bardzo wolny BS, chciałem pobiec na odczucia, że ma być lekko, no i wyszło 13 km po 5:40. Jak zobaczyłem to znowu pojawiła się radość i myśl, że chyba wszystko znowu wraca.
Sobota - dzień zawodów, przede mną półmaraton Henrykowski niby nic, ale 166 metrów różnicy wysokości nie jest dla mnie bez znaczenia. Zacząłem bardzo zachowawczo, starałem się biec na 95%, nie wiedziałem czy gdzieś mnie nie odetnie z uwagi na wcześniejsze problemy. Jednak nie, cały dystans minął dosyć lekko, nawet starczyło sił na szybką końcówkę. Nie wiem czy te ostatnie długie biegi nie dały efektu w tym, że na 19 kilometrze byłem w stanie przyśpieszyć i wręcz poczuć jakąś dziwna dawkę nowej energii. Nie wiem o co chodzi z tym przypływem energii, być może organizm przeszedł na palenie tłuszczów w tym momencie, ale przyznam dziwne to było. Przeważnie od 18 kilometra do końca to już była walka.
Trochę to chyba potwierdza, że klepanie kilometrów jednak ma sens.
Wielkie gratulacje dla "wigi" za zajęcie pudła w swojej kategorii wiekowej.
Ogólnie zakończyłem HM z czasem 1:52:13 netto. Może to i żadna rewelacja, ale w tych warunkach terenowych, pogodzie uważam, że jak na mnie to teraz dobry wynik.

Niedziela - do tej pory po zawodach na dystansie HM robiłem sobie z trzy dni przerwy. Ochoty na bieganie brak, wszystko obolałe, sztywne, ledwo co mogłem chodzić. Po tym HM postanowiłem jak się da to coś poczłapać.
I kolejne zaskoczenie, nogi niby coś tam bolą, ale to bardziej dyskomfort niż jakiś znaczący ból. Więc postanawiam biec na samopoczucie bez zerkania na zegarek, no i wyszło 15 km po 5:35. Znowu niedowierzanie takie tempo dzień po zawodach, o co chodzi?? No i znowu myśl, że chyba te 250 km w lipcu i 4 kilogramy mniej zrobiło swoje.

Ogólnie ten tydzień zakończyłem przebiegiem 61 km w tym zawody HM.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14.08 - 19.08
Tydzień bez historii, no może zakończenie trochę nietypowe.
wtorek - W założeniach planowałem pobiec 3 x 3 km w T 4:45. Przed wielka obawa czy dam radę, gdyż trójek w tym sezonie jeszcze nie biegałem. Obawiałem się, że przy tej prędkości mogę nie dać rady. Jednak trening zamknięty może nie na luzie, ale wielkiego zmęczenia też uniknąłem.
Efekt treningu
3 x 3 km po 4'43, 4'45, 4'45 plus rozgrzewka i schłodzenie i wyszło 12,63 km

czwartek - Trochę ciężko się wstało. W planach BS 10 - 12 km. Na pierwszym kilometrze biegło sie strasznie ciężko, kolejne coraz szybciej. Z BSa wyszedł BNP ze średnimi prędkościami od 6'10 na pierwszym kilometrze do 4'10 na jedenastym.
Efekt treningu
11,65 km w T 6'10 > 4'10

sobota - Początek nic nadzwyczajnego. Wcześnie rano pobudka, rozbieganie śpiącego organizmu. W planach 6 x 1 km po 4'30 z przerwą w marszu 3'. Na rozbieganiu nogi bardzo lekkie, szybko wszedłem na dobrą intensywność. Po zakończeniu szóstego powtórzenia postanowiłem zrobić jeszcze jedno, gdyż czułem, że bez problemu dam radę na jeszcze jeden kilometr. I po tym siódmym jeszcze kilometr bym dał radę, ale już nie chciałem przesadzać i zakończyłem schłodzeniem.
Efekt treningu
1 km po 4'22, 4'23, 4'21, 4'24, 4'23, 4'19, 4'21 plus rozgrzewka i schłodzenie całość 14,59 km

niedziela - plan BD 25 km w komfortowym tempie, ale nie za lekkim. Bieg bez historii, zamknięty troszkę szybciej niż poprzednie 25 km. W między czasie półmaraton na treningu poprawiony o 4 minuty, nie było założeń, żeby z nim walczyć, tylko tak samo wyszło. Na 24 kilometrze do głowy przyszła myśl, żeby pociągnąć to do 30 km, siły z pewnością by nie zabrakło.
Efekt treningu
25,73 km w średnim tempie 5'30

Po godzinie od zakończenia biegu bardzo byłem szczęśliwy, że do tej trzydziestki nie dobiegłem. Rodzina wspólnie zadecydowała, że robimy wyjazd w góry i będzie trzeba pochodzić. Cały dystans w górach to 8,2 km na przewyższeniu 425 m , ale z 5 km z młodszym synem na rękach, ważącym ponad 20 kg. Więc doszedł do tego jeszcze niezły trening siłowy.

Ogólnie tydzień zamknięty przebiegiem 64,6 km
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

21.08 - 26.08

wtorek w planie 4 x 2 km po 4:40 Do treningu przystąpiłem z lekką obawą, że nie dam rady. Jednak nie było się czego obawiać.
Wynik treningu 4:39, 4:38, 4:41, 4:37 plus rozgrzewka i schłodzenie i wyszło 12,9 km.

czwartek w planie BS 10 km do 12 km. Trening lekki, praktycznie po zakończeniu zmęczenie bardzo niewielkie. A po godzinie zmęczenie nie odczuwalne.
Wynik treningu 11,66 km śrT 5:39 min/km

sobota w planie 4 km + 2 km + 2 km + 1 km + 200 m i odpowiednio 4:50, 4:40, 4:30, 4:20 i na całego. Tego treningu nie udało mi się zrealizować w sobotę. Rano pobudka zbyt późna, zaspałem pierwszy raz o dwóch miesięcy. Później problemy, które uniemożliwiały mi podjęcie treningu. Luźniej zrobiło się dopiero po 22, ale byłem już zbyt zmęczony na taki trening. Postanowiłem trening przenieść na niedzielę.

niedziela w planie 20 km + 2 km po 4:50. Jednak postanowiłem zrobić trening z soboty. Do treningu przystąpiłem z wielkimi obawami, nigdy nie biegałem tego typu biegów, gdzie narasta zmęczenie i rośnie tępo biegu. Myślałem, że ten trening będzie niewykonalny. Jednak jak się okazało udało mi się go zamknąć. Największym problemem podczas tego treningu okazało się brak obiegania na poszczególnych tempach. Cały czasu musiałem kontrolować tempo biegu, raz za szybko raz za wolno. Najmniej problemów z tempem 4:50 i 4:30, 4:20 już na mocnym zmęczeniu więc cały czas musiałem cisnąć, i tu problemu prawie nie było, a tempo 4:40 to jakaś masakra.
Wynik treningu 4:48, 4:38, 4:28, 4:17, 3:27 plus rozgrzewka i schłodzenie 14,2 km.

W całym tygodniu udało się nabiegać 38 km.


Teraz zastanawiam się co z treningiem z niedzieli zapomnieć czy pobiec go dzisiaj w poniedziałek? Trening wtorkowy zrobić w środę, a odpuścić czwartek? Sobotę pobiec zgodzie z planem? Z tego co udało mi się wcześniej zauważyć to po czterech dniach od mocnego akcentu mam mocny dzień. Więc przesunięcie z wtorku na środę mogło by mieć sens, jednak nie mam pewności. Co Wy na to?
W planie na ten tydzień jest:
wtorek 10 x (400 +100) 400 m w 98 s, bez zatrzymania dalej 100 m potem 3'P
czwartek 8 km luźno + 3 x 60 m
sobota 4 km + 3 x 60 m
niedziela zawody Bieg Koguta 10 km nie zakładam żadnego wyniku, pobiegnę na 100% i zobaczę co wyjdzie. Nie wiem czy obecnie stać mnie złamać 44 min, zobaczymy polecę na max. Zacznę 4:30 i zobaczę jak to wygląda, wszystko wyjdzie w trakcie.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

28.08 - 02.09

wtorek
10 x 400 +100 zaliczone, trochę szybciej ale mam problem z biegiem na tempo, nie potrafię utrzymać jednakowego przez cały czas.
Założenie było 98 s.
Wynik: 100 s, 94 s, 99 s, 97 s, 98 s, 95 s, 99 s, 95 s, 98 s, 93 s po treningu zmęczony, ale tylko przez chwilę. Po półgodziny zapomniał bym bieganiu.

czwartek
8km + 3x60m. trening bez historii

sobota
4km + 3x60 Początek bardzo mocno zacząłem, nie kontrolowałem tempa i pojawiła się chwilowo czwórka z przodu. U mnie jak na wolne rozbieganie stanowczo za szybko, reszta wg. założeń. Na sześćdziesiątkach nogi luźne i ładnie podające.

niedziela
Zawody XI Bieg Koguta w Oławie. Jest to mój trzeci start na tej trasie i ten trzeci z pewnością był najcięższy. Przygotowania do tego startu jakiegoś specjalnego nie miałem. Patrząc w tył to było albo krótko szybko, albo wolno i długo, totalnie nie pod 10 km. Myślę że jak bym te długie treningi zamienił na coś krótszego ale szybszego to akurat tu efekt był by lepszy. Jednak należy pamiętać, że celem jest marathon za rok i główny nacisk w przygotowaniach jest właśnie pod marathon. Teraz już sam bieg. Nie miałem założeń, taktyki, nic. Planowałem wejść na tempo które powinienem wytrzymać przez 10 km i tyle. I tak po pierwszym kilometrze wskoczyło mi 4:23 min/km, wiozłem to bez problemu do około 5 km. Gdzieś na 5 km zaczeło być ciężko, lecz tempo utrzymywałem w miarę jednakowe. Szósty kilometr to był początek walki tu już coraz bardziej głowa musiała przejąć kontrolę nad nogami, ale jeszcze dramatu nie było. Siódmy kilometr to był istny armagedon, utrzymanie tempa było już strasznie ciężkie, ale nie dawałem za wygraną do momentu uczucia, że za chwilę puszczę pawia. Postanowiłem na chwilę zwolnić i pokazało mi się na zegarku śr T 4:25 min/km. Uczcie odruchu wymiotnego jakby minęło, głowa pracowała na 150%, pierwsze myśl, że mocno trzeba odpuścić, że >45 min to nie dzisiaj. Nawet w pewnym momencie coś chciało abym szedł a nie biegł. Nic nie bolało, nic nie sztywniało a prądu brak. Jednak postanowiłem że te 4:25 będę utrzymywał za wszelką cenę. Ósmy kilometr również praca głową, kryzys jak by odchodził w dal ale próba przyśpieszenia kończyła się przypomnieniem o wymiotach. Na koniec ósmego kilometra jak bym dostał trochę ekstra energii, nie pozwoliło to na przyśpieszenie, bo dalej chciało mi się wymiotować ale łatwiej było utrzymać tempo. I tak dobiegłem do finischu tego biegu, chciałem przyśpieszyć ale już nie było z czego. Na mecie zaczęło mi się robić ciemno przed oczami, jeszcze kilka metrów to chyba bym skończył na leżąco. Czas na koniec biegu 44:16 min/10 km. Jest to moje nowe PB na tym dystansie. Poprawione niewiele bo 16 sekund, ale podbiegnięte bez treningu na ten dystans, w warunkach podrobowych gdzie było parno, wiał wiatr, który mocno dał się we znaki na 5 km i 8 km. Rok temu jak biegłem PB z treningiem na PB to warunki były znacznie lepsze. Z wyniku jestem mega zadowolony dałem z siebie 100%, poznałem co to jest polecieć w trupa. Pierwszy raz bardziej biegłem głową niż nogami, stoczyłem walkę z samym sobą, którą ostatecznie wygrałem bo nie odpuściłem. Szybciej to już chyba było by niebezpieczne, patrząc na problemy na trasie. Nie miałem pulsometru, ale takie odczucia miałem przy tętnie około 100% tętna maksymalnego. Dzięki Rolli za ostatnią fazę przygotowań i ogólny zarys biegania od lipca.

Sorki za błędy, ale piszę z telefonu i nie zawsze wszystko sprawdzę.
Ostatnio zmieniony 17 wrz 2018, 06:55 przez krzysfizjobiega, łącznie zmieniany 1 raz.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i kolejny tydzień za mną.
wtorek miałem pobiegać coś szybszego ale nie za szybko, wymyśliłem szybszy BS i do skraju komfortu. Bez patrzenia na zegarek. Trening zamknięty bez problemu. Samopoczucie po zawodach na normalnym poziomie, trochę z początku nogi trzeba było na siłę rozkręcać.

Wyszło 12 km po 5:22

czwartek zbyt późno wstałem i musiałem trening przenieść na popołudnie/wieczór. Wieczorem jedno z dzieci nagle dostałi wymiitów i już wiedziałem że biegania nie będzie.

sobota plan 5 km na max, w trakcie rezygnacja i ograniczenie do 12 min. Wyszło 2850 m w 12 minut. Nie mam pojęcia na ile jest to miarodajne bo początek trochę wolno ale koniec na max. Do tego kilka kilometrów BSa.
Razem wyszło 10,52 km.

niedziela plan BD 27 km. Ten bieg można by nazwać "Nie róbcie tego nigdy" Wczesna pobudka o 4:00. Trochę jeszcze poleżałem i 4:15 wstałem. Trochę wypiłem wody, nie dużo dwa łyki. Nic nie jadłem. Zaczynam biec do 9 km idzie jak w zegarku poniżej 5:30 nawet 5:17 jeden kilometr. Na 9 zaczyna boleć mnie kolano zwalniam do około 5:45 kolano przestaje boleć. Po dwóch kilometrach znowu je czuję. Zwalniam jeszcze bardziej do około 6 min/km. Kolana nie czuję, jest ok. Biegnę po mieście, później dwa mocne podbiegi i bieg jest coraz wolniejszy w granicach 6:05 do 6:14. I tak trzymam do 24 km. Na 24 km czuję się może nie bardzo dobrze ale źle nie jest. Zaczyna robić się ciepło słońce już daje o sobie znać. Pada decyzja lecę nie 27 km a 30 km. No i na 25 km pierwszy dramat. W pewnym momencie nie wiem czemu stanąłem, po prostu jak ktoś by mi odciął siekierą prąd. Próbuje biec i d...a nie da się, przechodzę do marszu. Odzywa się straszne pragnienie, masakra ja nie mam nic a zaczynam czuć niepokój bo zaczyna się kręcić w głowie. Przeszedłem z 200 - 300 metrów i próbuję biec po 400 metrach znowu marsz. Znowu kilkadziesiąt metrów marszu i 400 m biegu i minął 25 km. Kolejne 4 w ten sam sposób, samopoczucie coraz gorsze, coraz większe pragnienie. Dziwne zawroty głowy, w pewnym momencie zaczynam się chwiać na nogach. Pragnienie takie, że mógł bym pić z kałuży. Jakoś w tempie 7:30 do 8:30 dobijam do 30 kilometra. Zaczynam iść do domu mam jeszcze ponad 2,5 km. Co chwilę oglądam buty,masakra nawet iść nie mogę. W drodze do domu mam ogródki działkowe, myśl że może wpadnę do rodziców na działkę i zjem chociaż jabłko. Dochodząc z przerwami do działek spostrzegam jabłoń na której rosną jakieś małe owoce. Na ziemi leżą trochę większe podnoszę kilka, kucam i zjadam je z takim smakiem jakiego jeszcze przy jedzeniu jabłek nie miałem nigdy. Sok wysysam jak odkurzacz. Zjadam ich chyba ze 2 kg. Zaczyna już boleć mnie brzuch. Zastanawiam się jak teraz wstanę, ale ok sprawnie to idzie i o dziwo już idąc nie muszę się zatrzymywać. Tak idę jeszcze ponad kilometr i docieram do domu. W domu śniadanie, koło litra wody. Nie wiem czy ma to jakiś związek, ale po śniadaniu ogarnia mnie uczucie strasznego chłodu, ciągle mam gęsią skórkę i tak z dwie godziny. Po tych dwóch godzinach wszystko wraca do normy. O dziwo później jest lepiej niż zawsze dotychczas w ciągu dnia nie czuję się jak kapeć i wszystko jest już ok. 18.08 Po 25 km chciałem pobiec dalej i dobić do 30 km, wtedy czułem się świetnie. Dzisiaj masakra. Może nałożyły się tydzień wcześniej zawody z nowym PB, wtorkowy szybszy trening, sobotni test, ograniczenie spożywania cukrów prostych, ubytek w tym tygodniu 1,5 kg wagi. Nie wiem, jak ktoś ma pomysł to zapraszam do komentowania i krytykowania, mam grubą skórę i nie będę się obrażał za mocno krytyczne komentarze. Pozdrawiam

Całość 30 km w 3:06:33

Całość w tygodniu 52 km.
Ostatnio zmieniony 17 wrz 2018, 06:57 przez krzysfizjobiega, łącznie zmieniany 2 razy.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.09 - 16.09
wtorek BS 2,2 + 3 x 3 km po 4:40 P3' + BS 1,1 km + 5 x 200 m / 100 m P marsz

2,2 km śrT 5:44
3 x 3 km - śrT 4:42, 4:39, 4:38
1,1 km śrT 5:51
5 x 200 m/100 m 37 s, 42 s, 42 s, 38 s, 40 s
całość 15,17 km

Trening bez historii, wszedł jak wejść powinien i tyle w tym temacie.

czwartek - lekkie obawy czy dam radę, w planach kolejny mocny trening.
3 km po 4:50 + 4 x 1200 m po 4:30 P3' + 3 x 200 w 38 s P6'
Trening również bez historii. Wyszedł troche szybciej.
3 km po 4:50 śrT 4:48
4 x 1200 m po 4:30 śrT 4:30 4:24 4:29 4:15
całość 13,16 km

sobota w planach jakiś trening siły biegowej. W panach było 10 x 250 m w T4:30. Jednak droga na której miałem biegać nie nadawała się do tego, zbyt dużo na niej piachu. Pobiegłem trochę dalej i wymyśliłem 15 x 100 m P3' krótko, ale chciałem aby wypoczynek był nie pełny.

rozbieganie 4,04 km śT 5:58
15 x 100 m czas 20 s, 20 s, 21 s, 19 s, 20 s, 18 s, 19 s, 19 s, 19 s, 18 s, 19 s, 19 s, 19 s, 18 s, 19 s, 18 s, 16 s, Jak ktos to policzy to oczywiście wyjdzie więcej powtórzeń, wyszło 17 x 100 P3'
całość 11,1 km

niedziela - Plan, brak jedyne co wiedziałem to że ma być długi bieg. Jednak o tempie nie chciałem nawet myśleć. Wstałem rano, jak zwykle około 5 i pomysłu brak. Wieczorem mi dziecko nie mogło zasnąć i nawet nie chciało mi się z łóżka wstawać. Spać w sobotę poszedłem po godzinie 23. Pomyślałem, że cały dzień mam na decyzje co chce robić. Tak sobie minął dzień, nogi obolałe. Po całodziennej egzystencji w końcu przydało by się coś pobiegać. Jednak mimo bólu nogi jakieś mało zamulone, dziwne uczucie. Jednak dalej nie mam planu co robię.
Wymyśliłem BD na odcinku ? Pomyślałem, że 90' będzie dobrze i tyle, z tym że bieg ma być na granicy komfortu. Jeżeli dam radę 90' tak biec to OK, jeżeli nie to doczłapię i koniec.
O dziwo nogi od razu zaczęły świetnie podawać, patrzyłem na zegarek i oczom nie wierzyłem, jako, że po 90' dalej mogłem ciągnąć to postanowiłem lecieć aż do momentu gdzie już głowa będzie musiała mnie dopingować i trzymać tempo. Stało się to na 22 km.
Teraz efekt tego treningu jest taki.
Całość 23,4 km śrT 4:50 z tym, że dystans HM minął mi w 1:39:51 to jest nowe PB o prawie 5 minut lepsze niż ostatnie na atestowanej trasie i o 4 min lepsze od trasy nie atestowanej, crossowej. jak tak patrze na tempa poszczególnych kilometrów to jest to jedno wielkie BNP, pierwszy km po 5:04, a ostatni w HM po 4:30. Z uwagi na to, że ostatnie dwa tygodnie to naprawdę ciężkie treningi, obolałe nogi, bieg nie na 100% jestem ogromnie szczęśliwy z wyniku tego biegu.

całość w tygodniu 62,5 km
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

17.09 - 23.09
wtorek W planie BS 60' Wyszedł 1:06 h dystans 12,18 km. SrT 5:28. Nie powiem po niedzielnym biegu nogi mocno obolałe. Nie było problemu z tym, że były ciężkie, ale sobotnie podbiegi zrobiły trochę zakwasów. Oprócz bólu mięśni większego dyskomfortu brak.

czwartek Trening się nie odbył. Dawno już nie miałem takiego lenia. Fizycznie wszystko ok, ale głowa potrzebowała odpocząć. Na myśl o bieganiu robiło mi się niedobrze. Dziwna sytuacja, postanowiłem odpuścić.

sobota W planie 12 x 400 m +100 m. Najpierw miałem pobiec to rano, ale strasznie wiało. Przełożyłem na wieczór. W takcie dnia zapadła decyzja nad robieniem porządków przygotowujących ogród do zimy. Cały dzień pracy w ogrodzie i po tym dniu już nie miałem siły na taki trening, a rzeźbić mi się nie chciało. Więc kolejny trening poszedł spać.

niedziela W planie wybieganie > 1,5 h na samopoczucie i tempo i dystans. Wyszło 25,21 km w czasie 2:10:21, śrT 5:10 Niby szybko jak na mnie, ale jakoś nie odczułem zbytnio tego treningu, 22 km podbiegnięty śrT 4:46 pod wiatr bez problemu mogłem to trzymać. Odpuściłem, nie chciałem się zbytnio eksploatować. Po biegu jakoś mało zmęczony, a dystans HM wyszedł nieco poniżej 1:50:00. Ogólnie widzę, że ostatni miesiąc bardzo mi podbił tempo biegu. Fajnie to idzie, tylko boję się, że to się skończy za szybko. Nie wiem czy to zasługa mocnych treningów tym czasie, czy w końcu zaczyna mi trening jako całość oddawać. Plany na jesień 30.09 crossowy półmaraton, nie nastawiam się na nic w tym biegu. Pobiegnę go z pełnego treningu, chcę sprawdzić negative split. Kolejne zawody, przyjmuje je na ten czas jako główne to półmaraton w Świdnicy 03.11.2018, tu planuję pobiec nowe PB na dystansie HM. Ostatnie zawody w tym roku to odbędą się 17.11.2018, na dystansie 14 km, to taki mój lokalny bieg w mojej miejscowość, start jest 500 m od mojego domu i głupio w nim nie pobiec.

W tym tygodniu za wiele nie pobiegałem całość 37,4 km
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kolejny tydzień biegowy został zamknięty. 26.09- 30.09
Po niedzielnym biegu byłem trochę zmęczony.
We wtorek miałem robić jakościowy, jednak pogoda nie sprzyjała takiemu treningowi. Bardzo silny wiatrw dużym stopniu zaburzał by taki trening. W efekcie postanowiłem pobiec coś na samopoczucie w czasieokoło godziny. Wyszło 12,26 km w czasie 1:03:49, co daje śrT 5:12.

Czwartek. Z tyłu głowy już niedzielne zawody, jednak nie chciałem odpuszczać treningu i tak jak przez większość czasu do tej pory pobiec jakiś łatwiejszy czwartkowy bieg.
Wyszło 12,29 km w czasie 1:05:33 co daje śrT 5:22. Ogólnie widzę, że tempo 5:10 do 5:20 zaczyna być tempem bardzo komfortowe i być może jest to już tempo w pierwszym zakresie. Trzeba to sprawdzić z pulsometrem.

sobota trening odpuszczony całkowicie. Zbyt późna pobudka, później rodzinna impreza, szybku wyjazd z domu i trening poszedł spać.

Niedziela - zawody III crossowy półmaraton Harcownika w Jelczu Laskowicach. Bieg rozgrywany na dwoch pętlach. Teren mocno zróżnicowany, czasami betonowe płyty, czasami bieg jak po piaskownicy. Ogólnie dużo luźnego podłoża, dużo pary szło w gwizdek. Przez to było kilka wywrotek na trasie. Moje kolano przypomniało mi początek tego roku w którym sobie je trochę załatwiłem bieganiem w terenie. W planie pierwsza 4:50 druga 4:40. Do 12 km wszystko zgodnie z planem. Na 12 km ostry ból kolana nie fający biec szybciej jak 4:50 - 55. No i tak dobiegłem do końca tych zawodów. Rezerwa pozostała duża, jednak zdrowia zabrakło na utrzymanie zakładanego tempa. Wynik 1:45:47 na trasie liczącej ponad 21,5 km dało to śrT 4:52. Wynik 35miejsce open i 10 M30na 175 osób które ukończyły zawody.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
krzysfizjobiega
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 785
Rejestracja: 13 paź 2015, 21:00
Życiówka na 10k: 47:21
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam
Długo mnie nie było na blogu, ale to trochę celowe. Chciałem trochę odciąć się od bloga, szukałem spokoju. Październik jakoś tam pobiegamy. W sunie pierwsze dwa tygodnie konkretne treningi, w 3 i 4 tygodniu to jakaś prowizorka. W chwili czasu wpis uzupełnię o te treningi. Celem na tę wiosnę było złamanie 1:40:00 w półmaratonie. Jak pisałem wcześniej ostatnie dwa tygodnie przed półmaratonem nic konkretnego nie biegałem. Ostatni mocny start tego roku zaplanowałem w Świdnicy na 4 RST Półmaratonie.

Od rana lało i odczuwalna temperatura była niższa od faktycznej. Trochę miałem problem z ubiorem, nie miałem pojęcia w czym biec. Wymyśliłem, że biegnę tak, żeby na początku nawet marznąć. Była to dobra taktyka, gdyż przez całe zawody było mi ciepło, a nie gorąco i o dziwo nie odczułem wcale zimna.
Start zawodów po mokrej kostce brukowej, masakra jak bym biegł na lodzie, obok mnie dziewczyna zaliczyła glebę. Czuję, że tempo jest niskie, ale przyśpieszyć nie mogę. Po kilkuset metrach trafiam na chodnik na którym jest betonowa kostka i łapię przyczepność pierwszy kilometr kończę zbyt wolno 4:51 do trochę poniżej oczekiwań. Drugi kilometr, na tym kilometrze część trasy z górki, postanawiam na szybkich odcinkach nadrobić czas stracony na pierwszym kilometrze. Odcinek ten kończę ze średnią 4:24 . Trzeci zwalniam do 4:42 wyraźnie widać na zegarku, że jest szybko. Czwarty i piąty to dalej powrót do mniejszej średniej.
Kolejno 4:47 i 4:46. Ze zdrowiem nic się nie dzieje. Normalne zmęczenie jak na ten dystans. i tak lecą kolejne kilometry, raz parę sekund szybciej jak zakładane, raz wolniej. No i przyszedł największy podbieg na trasie 11 km, 12 km i 13 km. Mocno zaczynam zwalniać, kolejno 4:48, 5:02, 4:55, zaczynam mocniej odczuwać trudy biegu, zaczyna się ból kolana, który trwa do końca Czasami mam już dość zaczynam zwalniać, głowa mocno pracuje i nie daje nogą zwalniać. Ewidentnie na tym etapie brakuje wodopoju, zaczyna się mocne pragnienie. Biegnę sam zaczyna wiać wiatr, myślę będzie ciężko to utrzymać. Nagle widzę dziewczynę która zaczyna zwalniać dochodzę ją i się za nią chowam. Ciągnie mnie przez ponad kilometr, fajnie się za nią biegnie, jednak widzę, że zwalnia zbyt mocno i muszę przyspieszyć. na szczęście zaczyna się robić z górki. Przyśpieszam i zaczynam walkę i tak mija 14 kilometr. Idze, ale jest ciężko. Nogi już nie chcą przyśpieszać, ale zamykam ten kilometr 4:44. Piętnasty kilometr wchodzi 4:41. Na 16 kilometrze przychodzi duże zmęczenie i jakiś kryzys, tempo spada na 4:43. Siedemnasty kilometr zaczyna się tym, że kolano zaczyna konkretnie boleć, ale myślę "ch..j jak nie teraz to kiedy" zagryzam zęby i przyśpieszam, robi trochę mocniej z górki i to jeszcze ułatwia sprawę. Zaczynam biec na półświadomie, skupiam się tylko na biegu, nic do mnie nie dociera, rozprasza mnie tylko ból kolana, wyłączam myślenie ciągnę i tyle. kilometr ten kończę ze średnią 4:35 . Osiemnasty kilometr podobny, już nie wiem co się dzieje dookoła do mnie lecę kończę 4:35 Na dziewiętnastym kilometrze znowu podbieg, jednak lecę i zbytnio nie zwalniam, średni na koniec 4:41.
Na dwudziestym dostrzegam jeszcze szansę na złamanie 1:40:00 i przyśpieszam, kończąc go 4:37. Wbiegam na stadion widzę dawno już nie widzianych zająców na 1:40:00, zaczynają mi dopingować i krzyczeć, że zdążę złamać 1:40:00 brutto. Zaczynam biec ile mi jeszcze starczy sił, mijam metę z czasem brutto 1:39:36. ostatnie dwieście metrów biegnę ze średnia 3:54. Czas netto z zegarka po zalapowaniu na mecie 1:38:55 Po biegu opieram się o barierki i oglądam buty, nie podchodzę po medal bo nie mam siły, siadam na bieżni i odpoczywam, wstaję po kilku minutach. Kolano tak boli, że mam problem z chodzeniem i tak już boli do teraz, że ciężko jest chodzić. Jednak radość z nowego PB jest na tyle duża, że mam to gdzieś. Dzięki wszystkim zaangażowanym w mój trening, tych co wspomagali mnie w pisaniu planów oraz wspierali rozmową, która wydaje mi się była również ważna i z pewnością w najbardziej kryzysowych momentach mi pomogła. Teraz jak już wrócę do treningów to będę je wszystkie umieszczał.
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=53810][color=#BF0000]BLOG[/color][/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=53812][color=#4000BF]KOMENTARZE[/color][/url]
[url=https://run-log.com/profiles/profile/KaliGr/][color=#4000FF]run-log.com[/color][/url]
ODPOWIEDZ